Translate :))

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Chapter 13

~~Pat~~

Jak poprzedniego ranka także obudził mnie telewizor.  Otworzyłam swoje zaspane oczy i  rozejrzałam się po pokoju. Podniosłam się do pozycji siedzącej i ujrzałam Biebs'a. :)
Postanowiłam go nie budzić i po cichu wstałam z łóżka, po czym udałam się do góry. Wzięłam swojego iPhone i ujrzałam godzinę 9:30. Postanowiłam więc już się ubrać. Udałam się  do garderoby i wybrałam ubranie na dziś. Po skończeniu założyłam to. Gotowa poszłam do łazienki. Uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Po skończeniu zeszłam po cichu na dół. Chłopak już nie spał.
- Która godzina?- spytał przeciągając się. / Ja spojrzałam z powrotem na mój telefon. Wskazywał on już godzinę 10.
- Po 10.- dodałam.
- Woow, późno.- oznajmił.
- No nawet.
Podeszłam do stolika w salonie. Niezły był na nim bałagan. Postanowiłam więc posprzątać po wczorajszej zabawie. Wyniosłam miski do kuchni i włożyłam je do zmywarki. Posprzątałam jeszcze wczorajsze talerze. Po skończeniu postanowiłam przygotować jakieś śniadanie. Wzięłam książkę z przepisami i zaczęłam czytać. Znalazłam bardzo ciekawy przepis i postanowiłam go przygotować. W czasie, kiedy robiła się jajecznica ja wzięłam kilka pomarańczy i wrzuciłam je do sokowirówki.Chwilę później sok z pomarańczy był już gotowy. Przygotowałam talerze po czym położyłam na nie jedzenie. Po skończeniu wyglądało wyśmienicie. Zaniosłam wszystko do jadalni. . Usiadłam przy stole, a chłopak chwilę później powtórzył moją czynność. Zabraliśmy się za jedzenie pyszności. Kilka minut później już nic nie było na talerzach. Po skończeniu posprzątałam wszystko i wróciłam do salonu.
- To co dzisiaj robimy?- spytał Jus.
- Nie wiem, proponujesz coś?- dodałam.
- Może London Eye?
-Ok.
- To tylko się ubiorę i gotowe.- dodał.
- Okej, czekam.
10 minut później chłopak stał już obok mnie. Zamknęliśmy dom i udaliśmy się do mojego samochodu Audi. Chłopak usiadł za kierownicę i ruszyliśmy przed siebie. Wjeżdżając do centrum miasta zrobiło się trochę szumu, aż trudno było przejechać. Paparazzi także nie zabrakło.  Zaparkowaliśmy auto i szybko weszliśmy na tutejszą atrakcję London Eye. Dobrze, że nie musieliśmy czekać w tej kolejce bo to by trochę trwało. Kiedy już wzbijaliśmy się ku górze usiadłam na ławeczce znajdującej się w środku i rozglądałam się w około. .  Po około 2-3 godzinach kiedy kończyło się pełne kółko wyszliśmy z naszej atrakcji. Postanowiliśmy iść do parku. Nie zabrakło oczywiście selfie przy Big Benie, chłopak od razu wrzucił sweet focie na swojego instagrama i twittera. Kiedy skończyliśmy zwiedzać park postanowiliśmy wrócić do domu. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Po wejściu do salonu zaczęła się konwersacja...
- Wiesz, właśnie dostałem sms'a od menadżera i muszę wracać do LA.- dodał smutny.
- O nie :/:/
- Spokojnie widzimy się niedługo na urodzinach Meg.- oznajmił.
- Masz racje.- powiedziałam uśmiechnięta.
Chłopak spakował swoją walizkę. Pocałował mnie w policzek na pożegnanie i wsiadł do taksówki. Kiedy odjechał postanowiłam zobaczyć, która jest godzina. Było jakoś przed 16, więc postanowiłam przygotować sobie obiad. Postanowiłam przygotować sobie łososia. Udałam się do kuchni i wzięłam się za gotowanie. Nie zajęło mi to dużo czasu. Po skończeniu danie wyglądało niesamowicie. Zjadłam je z wielkim smakiem w jadalni i po skończeniu posprzątałam swój bałagan. Prawie bym zapomniała, że dzisiaj mam wizytę u lekarza, jak dobrze pójdzie to ściągną mi stabilizator. Postanowiłam więc iść już do lekarza. Tak, iść. Postanowiłam, że się przejdę. Wzięłam więc swoją torebkę i zamknęłam drzwi po czym udałam się przed siebie. Szłam powolny krokiem, kiedy zbliżałam się do centrum miasta założyłam na oczy swoje ulubione Ray Ban'y.

Idąc przez centrum nie udało mi się nie zrobić sensacji. Paparazzi szalało a  ja czułam się otoczona. Po 10 minutach omijania fotoreporterów dotarłam do szpitala. Po wejściu powitałam się z lekarzem i zaczęła się kontrola. Po tym jak doktor sprawdził co z moją rzepką, stwierdził, że jest wszytko w porządku i już nie muszę nosić stabilizatora. Uśmiechnięta i już bez maszyny na nodze pożegnałam się i opuściłam gabinet.
Teraz jednak sama szłam przez miasto podziwiając piękno Londynu. Kiedy szłam przez park...
- Cześć Pat!- krzyknęła do mnie Carmen.
- O cześć kochana!- dodałam uśmiechnięta.
- Co u ciebie słychać? 
- Nic raczej wiesz...Lecisz na urodziny Meg?- spytałam.
- Tak, mam nadzieję, że teraz nie będziesz mnie ciągnąć po ulicy.- obje wybuchnęłyśmy śmiechem.
- No nie wiem.- hahaah.
- Dobra, ja muszę lecieć, do zobaczenia na imprezie, papa.- powiedziała i pobiegła dalej. Ona to jest dopiero imprezowiczka. Wszędzie jest o niej głośno, chyba nie ma osoby, która by nie wiedziała kto to Carmen White. Postanowiłam kupić sobie wodę. Poszłam więc do pobliskiego sklepu i kupiłam sobie jakąś fajną wodę. Smakowała cudnie. Uwielbiam te londyńskie sklepy mmm.
Zrobiłam oczywiście zdjęcie i od razu dodałam na instagrama. Uwielbiam te stronę. :) Postanowiłam już wracać, więc udałam się w kierunku mojego domu. Kilka minut później byłam już na miejscu. Po wejściu od razu rzuciłam się na łóżko. Byłam mega zmęczona ale to jeszcze nie czas na spanie. 

Z racji, że było już przed 19 postanowiłam przygotować sobie kolacje. 
Udałam się do kuchni i sprawdziłam przepisy. 
Po namyśle wzięłam się za przygotowanie. Po skończeniu sałatka była świetna. 
Zjadłam ją z wielkim smakiem. 
Po zjedzeniu oczywiście posprzątałam. Wróciłam do salonu i postanowiłam włączyć laptopa. 
Po zalogowaniu się stwierdziłam, że wejdę na TT. Odpisałam paru osobom i się wylogowałam. Później weszłam jeszcze na facebooka i także obejrzałam nowości. Sprawdziłam jeszcze e-maila i rozejrzałam się za nowymi plotkami. Nic ciekawego się nie działo w sieci, więc wyłączyłam laptopa. Udałam się do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Po skończeniu założyłam na siebie piżamę. Zmęczona poszłam do sypialni. Byłam taka śpiąca, że od razu zasnęłam. *.*

~~Alex~~

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Jednak nie chciało mi się wstać, więc drzwi otworzył Błażej.
-Ym... dzień dobry, mam przesyłkę dla pani Alexis Palmer.- usłyszałam. Otworzyłam szeroko oczy i biegiem przyleciałam do drzwi.
-Dzień dobry, to ja. Gdzie podpisać?
-Tu.- wskazał całkiem miły pan.
-Proszę bardzo.- powiedziałam uśmiechnięta.
-Zaraz przyniosę pani paczkę.- uśmiechnął się mężczyzna i poszedł do furgonetki po moją przesyłkę.
-Co zamawiałaś?- zapytał mnie Błażej obejmując w pasie.
-Ja nic. Ale lubie niespodzianki.- zaśmiałam się i wtedy dostałam moją wielką pakę.
-O kurdee....- powiedziałam kiedy zobaczyłam to wielkie coś przede mną.
-Proszę bardzo.
-Dziękuję.
-Do widzenia i miłego dnia.- uśmiechnął się ostatni raz, kiedy odwrócił się na pięcie i był już prawie przy swoim wozie krzyknęłam.
-Dziękuję i wzajemnie.

No dobra.... Mój kochany przyjaciel, który zrobi dla mnie wszystko, przeniósł ciężki pakunek do salonu.
-No to co... pomożesz mi to otworzyć?- zapytałam.
-Hm...a co z tego będę miał?- posłał mi swój łobuzerski uśmieszek.
-A co byś chciał?
-A to.- podszedł do mnie szybko, objął mnie w talii, przechylił do tyłu i już miał mnie pocałować, kiedy do drzwi znów ktoś zadzwonił. Tym razem to ja otworzyłam.

-Luke? Gdzieś ty był cały czas?- powiedziałam do chłopaka, który stał pod drzwiami.
Nic nie powiedział tylko mocno mnie przytulił.
-Alex, przepraszam cię bardzo za moje zachowanie. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Ta blondynka to był tylko przypadek. Chciałem, żebyś się mną też zainteresowała, a nie tylko nim.
-Ale Luke.... przecież tobie też poświęcam uwagę.
-Ale już nie w ten sposób co wtedy, zanim on tu się pojawił. A potem jeszcze to jak się pocałowaliście... nie mogłem na to patrzeć. To było okropne. Wtedy nawet myślałem, żeby się zabić....
-Jejku.... proszę cię, przestań. Nie mów już tak. Już jest dobrze.- pogładziłam go po włosach.
-Przepraszam cię za wszytko. Wybaczysz mi?- mówił wciąż mnie przytulając.
-Oczywiście, że tak.- oderwał się ode mnie na tyle, żeby mógł spojrzeć mi w oczy.
-Serio?
-No tak.- zaśmiałam się.
-Dziękuję. Wynagrodzę ci to, obiecuję.
-A przestań. A teraz chodź, pomożesz nam rozpakować moją paczkę. Weszliśmy do salonu.
-Łoł......- powiedział Luke widząc wielki karton.
-Hahha, no wiem...- zaśmiałam się i zabrałam się za "rozwalanie" kartonu.

Męczyliśmy się chyba z 10 minut. Ale kiedy w końcu otworzyliśmy to... Aż zaniemówiłam. Najpierw sięgnęłam po sporą kopertę. Napisane na niej było "Zaproszenie", co mnie zdziwiło.
-Na co zaproszenie?- zapytałam sama siebie.
-Hm... może jak otworzysz i przeczytasz to się dowiesz co?- zaśmiał się zgredek.
-No co ty nie powiesz.... na serio?- powiedziałam z ironią.
-Nie, na niby.- wyprzedził go Luke. Czytałam na głos list, albo raczej owe zaproszenie.

-"Włącz silnik i ruszaj gazując ile się da.
Bo dziś Bobby, swoje 21 urodziny ma!
Otwarcie przyjęcia dla fanów sportowych aut rozpocznie się dnia 24 maja o godz. 18.30 w Hotelu Marina Bay Sands w Singapurze.
*proszę o potwierdzenie przyjazdu* "
-No, no, no.... ciekawe zaproszenie.- zaśmiał się Luke.
-Ale Alex... od kiedy to jesteś "fanem sportowych aut"?- zapytał maskując śmiech Błażej.
-Wiesz.... ja lubię sportowe auta, są świetne....- powiedziałam, wyciągając kolejne "prezenty".
-O kurde.... to przecież nasze wspólne zdjęcia. No nie mogę...
-Kto to jest?- zapytał Błażej. Wskazując na zdjęcie moje i Bobby'ego.
-To jest Bobby Lockwood.- powiedział za mnie Luke.
-Znasz go?- zdziwiłam się.
-No pewnie, że tak. Kiedyś byłem z nim na imprezie.- zaśmiał się na samo wspomnienie.
-To ciekawie.- mruknął Błażej.

-O.... moje ulubione zdjęcie.- westchnęłam.
-Jakie?- zapytali równo chłopcy.
-A to.- pokazałam i zdjęcie. Uwielbiam to zdjęcie bo jest na nim z wilkiem, a ja je kocham <3
Reszta rzeczy, to nowe buty do biegania, które miał mi załatwić i koszulki z wilkami ;3 Aaaaaaa... ♥ ^.^ Kocham, kocham. kocham .. <3 Tak wiem... ma fioła na ich punkcie.

http://media-cache-ec0.pinimg.com/736x/d2/43/7d/d2437da41ffd365dddbd6e794c4cdf0c.jpg


Długi czas wpatrywałam się w to jedno zdjęcie. I nawet wymyśliłam, że będę je nosiła przy sobie, albo powieszę sobie je gdzieś.

-Ej siostruś?!- usłyszałam głos mojego brata.
-Ugh... chyba dziś się nie poopalam....- westchnęłam z irytacją.
-Powiedz, że mi pomożesz, błagam.- uklęknął przede mną na kolanach i złożył ręcę.
-Eeee..... nie wiem o co ci chodzi, ale czuję się dziwnie. A o co chodzi?
-Idę dziś na randkę i się denerwuję.
-Co? Ty? Przecież ty jesteś taki obeznany w tych sprawach, że to aj powinnam się ciebie pytać, a nie ty mnie o rady.
-No wiem, że to dziwne.... Ale przy niej tracę głowę i język. Jest cudowna i poznałem ją na siłowni kilka tygodni temu.
-Czekaj.... kilka tygodni temu? I dopiero teraz się umawiacie?
-No bo.... dziś się przypadkiem spotkaliśmy w Starbucksie i tak wyszło...
-No dobra... to gdzie idziecie?
-Na dyskotekę.
-Mhm... no to ja nie wiem czego ty ode mnie chcesz.
-Żebyś wzięła chłopaków i poszła z nami.
-Ale to wy macie tam pobyć razem, a nie z nami.
-No dobra... ale możesz być w tym samym klubie nie?
-Noo... mogę...
-No więc?
-Co?
-Pójdziesz?
-A dopilnujesz, żebym się ładnie opaliła?- trochę go zgasiłam.
-Dla ciebie wszystko.
-To lajtowo.
-Dobra, to ja przyjdę za jakieś 30 minut i popływamy co?
-Okey, tylko szybko.- posłałam mu buziaczka,a on się szeroko uśmiechnął.
Jednak za wiele to sobie nie poleżałam w spokoju na słońcu... Poczułam silne, męski dłonie na moich plecach.
-Cześć kotuś.- zaczął składać małe pocałunki na mojej skórze.
-No cześć.- powiedziałam.-O co cię prosił brat?
-Nie ważne.
-No powiedz.
-Nie.
-No proszę.
-No nie.
-No dawaj... wiem, że potrafisz.- zaśmiał się.
-Luke... zrozum, że nie musisz wszystkiego wiedzieć.- odwróciłam głowę w jego stronę.
-No dobrze, dobrze... tylko się z tobą drocze.- uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd swoich śnieżnobiałych zębów. Też się do niego uśmiechnęłam.
-To tego nie rób więcej.- zaśmiałam się.
-Mam tak nie robić?
-Dokładnie.
-Ale jesteś tego pewna?- z każdym słowem jego twarz była coraz bliżej mojej. Chciał mnie pocałować. I sama nie wiem co mnie podkusiło... już miałam go pocałować kiedy... wylądowałam w moim basenie razem z nim...
-Zajebie cię....- warknęłam.
-Oj kochanie... nie bądź taka.- zaśmiał się Luke.
-Hm... zastanowię się....- powiedziałam przeciągle, po czym ochlapałam chłopaka.
-Osz ty....- zaczęłam się śmiać, a ten szedł w moją stronę, ja jednak szybko zanurkowałam i mu uciekałam Aż w końcu mnie dorwał pod wodą i namiętnie pocałował. To było słodkie, ale wciąż dziwnie się czułam całując go. Przecież... całowałam się z Błażejem. A co będzie jeśli on nas zobaczy?
Albo jeśli już widział? Nie chce ich ranić. Kurde... ;//

Wynurzyłam się z wody i rozejrzałam. Ale nikogo nie widziałam. Może on nas nie widział? Oby... Po chwili przyszedł mój brat. Miał nieciekawą minę.
-Coś się stało?- zapytałam.
-To samo chciałbym się zapytać ciebie.
-Co? Nie rozumiem.
-Wiesz... myślałem, że ty mi powiesz, skoro on nie chciał.- rzekł.
-O czym ty mówisz?- zapytałam stając naprzeciwko brata.
-Błażej..- powiedziałam cicho.
-Dokładnie.- przytaknął John.
-O mój Boże...- po moich policzkach poleciały łzy.
-To co się stało?- ponowił pytanie.
-Jaki miał wyraz twarzy? Bardzo zły?- zapytałam prawie łamiącym głosem.
-Zły? Hm... raczej wściekły i zrozpaczony.- wtedy poczułam się jak skończona idiotka.
-Co aj narobiłam?..- zapytałam samą siebie i pobiegłam do domu. Dzwoniłam po kilkanaście razy do niego, ale nie odbierał. Pisałam, ale nie odpowiadał.. Nie dziwię mu się... tez bym się wkurzyła na jego miejscu... Było już późno, ale i tak poszłam na poszukiwanie jego.

Szłam i szlam. Pomiędzy setkami ludzi. A jednak nadal nigdzie go nie było. Jakoś po 23 straciłam już nadzieję, że go znajdę. Byłam bliska płaczu, ale starałam się powstrzymać.
 -Co się stało?- usłyszałam przed sobą. Podniosłam głowę i ujrzałam...

-Bobby...- powiedziałam przez łzy.
-Chodź do mnie.- rozłożył ramiona do których chętnie przyszłam. Przytulił mnie i pocieszał a ja płakałam w jego tors i szyję.
-Wypłacz się, wypłacz...- mówił nie przestając mnie gładzić po głowie. Zaczął padać deszcz.
-Chodź ze mną.- powiedział i zaprowadził mnie do najbliższej kawiarni. Zajęliśmy jeden ze stolików.

-Chcesz coś do picia czy jedzenia?- zapytał. Siedzieliśmy obok siebie, żebym mogła się do niego przytulić.
-Nie.- wydukałam.
-A może chcesz
waniliową latte? Zawsze to uwielbiałaś.- uśmiechnął się.
-Pamiętasz to?- zdziwiłam się.
-No pewnie. W końcu kiedyś byliśmy razem co nie? Pamiętam wszystko.- objął mnie ramieniem.
-Fakt. W sumie ja też wszystko pamiętam.- uśmiechnęłam się chyba po raz pierwszy tego wieczoru. Podeszła do nas jedna z kelnerek. Nie była młoda. Żadna nie była, ale wszystkie wyglądały na sympatyczne i uśmiechały się cały czas.
-Co podać?- zapytała pani ze szczerym uśmiechem.
-2 razy waniliową latte.- powiedział Bobby.
-Dobrze, zaraz przyniosę.
-Dziękuję.- powiedział chłopak i wrócił wzrokiem do mnie.
-I jak ci się podobały zdjęcia?- zapytał.
-Są świetne....- przyznałam- Pewnie wiesz, które mnie ujęło.- spojrzałam mu w oczy.
-Na pewno to na którym jestem z wilkiem.
-Dokładnie.
-Wiedziałem.- zaśmiał się.- To co się stało?
-Ech... pamiętasz Luke'a?

-Benwarda?- przytaknęłam.
-Pocałował mnie i widział to mój przyjaciel z najmłodszych lat, z którym całowałam się wcześniej.- byłam bliska płaczu, ale zanim wybuchłam.
-Proszę o to wasze zamówienia i mały gratis na pocieszenie dla panienki.- spojrzałam na miłą panią.

-Ojejku... dziękuję, ale nie trzeba było...- nie wiedziałam co mam zrobić.
-Widziałam, że płaczesz, a w tak młodym wieku łzy to nic dobrego.- powiedziała i odeszła.
-Hmm... dziękuję.- powiedział chłopak.
-Za co?
-Za to, że mamy gratisowe desery lodowe i mrożone ice tea.- siorbnął trochę swojej latte.- Zacznę częściej z tobą tu przychodzić jak będziesz płakać.- zaśmiał się a ja za to go trzepnęłam w ramię.
-Jesteś wredny.- powiedziałam a ten mnie zaczął łaskotać.
-Alex... nie prawda.- dalej mnie łaskotał.
-Jesteś wredotą, ale i tak.... dziękuję ci.- przytuliłam chłopaka.
-Nie ma sprawy. To co? Oczywiście przyjdziesz na moje urodziny, prawda?
-Oczywiście, ale dlaczego tak daleko?

-Bo widzisz... byłem tam nie dawno i strasznie mi się spodobało, więc pomyślałem, że mogę urządzić imprezę właśnie tam. To jest hotel na którego dachu jest mega, wielki basen, więc.
-Ale odlot.- pomyślałam na głos.
-No wiem.- wtedy spojrzałam przez szybę na ulicę i zobaczyłam....
-To jest on... Błażej, ale z kim on tam jest?- zobaczyłam go.... w objęciach innej dziewczyny. Pięknie....
-Ej znam go. A ta laska to moja kuzynka Jena pamiętasz ją?
-Tak.. faktycznie... Ale... czy ona nie miała innych włosów?
-A miała.- zasmiał się.- Skończmy to i idziemy.
-Ok.- powiedziałam i zabralismy za pochłanianie naszego zamówienia.


***
-Alex?- usłyszałam za sobą, kiedy szliśmy z Bobbym chodnikiem. Odwróciłam się i podbiegłam do chłopaka.
-Jesteś.- powiedziałam kiedy chłopak zrobił ze mną kilka kółek wokół siebie.
-Szukałaś mnie?
-No jasne, że tak.- powiedziałam patrząc na niego.
-O tej godzinie? Przecież to niebezpieczne!
-Oj tam... Bobby mnie, że tak powiem chronił.
-Cześć.- przywitał się Bo.
-Siema.- odpowiedział Błażej.
-Chroniłeś ją?- zapytał go.
-Kiedy ją spotkałem, całą rozstrzęsioną i zapłakaną to oczywiście.
-Płakałaś?- tym razem to mnie zapytał, ale ja odwróciłam wzrok i spojrzałam na Bobby'ego, który złapał mnie za rękę dodając mi otuchy.
-Tak.- odpowiedziałam w końcu patrząc na niego.
-Ojej... przepraszam cię, że przeze mnie płakałaś.- przytulił mnie, przez co puścił moją rękę Bo.
-Ty mnie przepraszasz? To ja cię powinnam przeprosić.... Nie powinnam całować się z żadnym z was to nie było by problemu.- powiedziałam.
-A z nim też się całowałaś?- zaskoczył mnie tym pytaniem, wskazując na Bobby-ego.
-No... kilka lat temu tak.- zaśmiał się.
-Haha... nie, z nim nie. Ale ma rację. Kilka lat temu oczywiście.- zawtórowałam mu.
-Fiuu... to może.... spławisz Luke'a?- powiedział Błażej.
-Że co? On uratował mnie z wypadku i był przy mnie kiedy się dowiedziałam o śmierci mojego ojca, co było dla mnie tragiczne. W dodatku wybaczył mi to co było kiedyś i znów się pogodziliśmy.- powiedziałam lekko wkurzona faktem, że chce się jego pozbyć. Choć może i ma racje....

-Dobra ja idę do twojego brata domu jak coś. 3m się Bobby- pożegnał się z chłopakiem-  ty też mała.- pocałował mnie w policzek i poszedł, zostawiając mnie samą z Bobbym.
-Nie chce jeszcze wracać do domu, a ty?- zapytał chłopak.
-Mi też nie. Idziemy nad Tamizę?
-Okey, chodźmy.

-Może przenocujesz u mnie dziś co? Do domu masz daleko a u mnie też jesteś bezpieczna.- zaproponował Bobby.
-Jasne, czemu nie.
-Dobrze.- uśmiechnął się.

-Masz piękny dom.- powiedziałam.
-Dziękuje. Chcesz coś do picia? Może mięte?
-Jasne. A mogłaby iść się wykąpać? Bo przydałoby mi się.- zaśmialiśmy się.
-Jasne chodź. Muszę się przebrać.
-Przebrać?
-No koszulkę.- uśmiechnął się prowadząc mnie na górę. Hmm... jak dla mnie mógł by być bez niej.
-Wybierz sobie coś.- powiedział podchodzać do jednej z szafek i wyciągając koszulkę z wilkiem.
-Wilki..- westchnełam.
-No pewnie. Mam jeszcze par, wybierz sobie.- powiedział. Spojrzałam na jego brzuch. OMG ^^
-Chyba zapomniałam jak się oddycha.
-Co?- o kurde... nie wiedziałam, że to powiedziałam na głos.
-Nie, nic, nic...- zaśmiałam się.
-Na pewno?
-Tak. Ale... masz może szarą koszulkę?
-Jasne. 3maj.- rzucił mi ją. Była świetna.
-Cudowna.- westchnęłam patrząc na nią.
-Oj nie przesadzaj.- chłopak był już przede mną, ale niestety z koszulką na sobie.
-Pf... dobrze wiesz, że zawsze je kochałam.
-Dobrze wiesz, że między innymi to też nas łączyło kiedyś.- uśmiechnął się.
-Wiesz... to się nie zmieniło, więc w sumie nadal łączy.
-Tak, racja. Nie wiem czemu mam w domu twoje... spodenki.- zaśmiał się.
-Że co?- zdziwiłam się.
-Kiedyś byliśmy razem nad jeziorem i zostawiłaś je.- znów się zaśmiał.
-O jejku... ja nie wnikam co myśmy robili.
-Haha... dużoooo rzeczy. Masz.- podał mi je.
-Ej to były moje ulubione... a ja się zastanawiałam co się z nimi stało.
-No widzisz. Już wiesz.
-Ale dlaczego nie wysłałeś ich mi razem z tamtymi rzeczami?
-Nie wiem... wiążą się z nimi niezłe wspomnienia.- zaśmiał się.
-Ale z ciebie hecuś wiesz?- tym razem ja się zaśmiałam.
-Zawsze nim byłem.
-Wiem, wiem. A masz coś jeszcze mojego?
-Nie wiem, ale pewnie by się jeszcze coś znalazło.
-To szukaj.
-Nie zostawisz mi niczego na pamiątkę?
-Oj no dobra noo... ale koszulkę sobie wezmę co?
-Co? Nie! Ona jest moja.
-Dobra... to ja idę się wykąpać.
-A ja zrobić nam coś ciepłego do picia.
-Ok.
Wykąpana i ubrana w te cudne rzeczy ^.^ zeszłam na dół, do salonu gdzie czekał już na mnie Bobby.
-Mam suszarkę jak chcesz.
-Nie dzięki. Wolę żeby same wyschły.
-Ok. Wiesz....może jednak weź ją. Wyglądasz w niej lepiej niż ja.
-Dzięki.
Obejrzeliśmy jakiś horror, którego oczywiście się bałam, a potem poszłam spać do jego sypialni. 



~~Mady~~

Tak jak wczoraj napisałam Mattowi, dziś razem z Mirandom i moją młodszą siostrą robimy sobie babski dzień. Moja przyjaciółka zostaje u mnie na noc. Co oznacza piżama party. 
Siedziałam w salonie i oglądałam jakiś program, którego tytułu nawet nie znam. Zadzwoniłam do dziewczyny, która już dawno miała tu być. 

  • Gdzie jesteś ?- zapytałam
  • Czekam, aż łaskawie mi otworzysz.- powiedziała, po czym się rozłączyła. 

Poszłam jej otworzyć. Przywitałyśmy się buziakiem w policzek. Dziewczyna położyła swoją torbę w salonie. Wyłączyłam telewizor i poszłam na górę po torebkę. Gdy zeszłam wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy w stronę mojego samochodu. Na początku stwierdziłyśmy, że pojedziemy na zakupy. 
Zaparkowałam na parkingu. Wszystko było super, gdyby nie paparazzi. Skąd oni wiedzieli, że akurat dzisiaj wybiorę się  na zakupy. No nic postanowiłam ich ignorować i razem z dziewczynami weszłyśmy do centrum handlowego. 
Chodziłyśmy z jednego sklepu do drugiego, przymierzając setki ciuchów. Uwielbiam chodzić po sklepach i chyba nigdy mi się to nie znudzi. 

Po jakiś 2 godzinach Emily zaczęła marudzić, więc poszłyśmy do Starbucks'a na kawę, a mojej siostrze kupiłyśmy sok. 


Pochodziłyśmy jeszcze po galerii, a potem wróciłyśmy do domu. 
Weszłyśmy do środka i poszłyśmy do mojej sypialni. Na moim łóżku położyłam torby z zakupami. 

Muszę przyznać, że trochę ich było. Włączyła telewizor na jakieś stacji muzycznej, na której leciała nowa piosenka 5 Seconds of Summer- Don't Stop. Jak zawsze zaczęłyśmy zachowywać się jak jakieś psychofanki, a nawet gorzej. Tańczyłyśmy i śpiewałyśmy tekst piosenki, a raczej piosenek bo nawet nie zauważyłyśmy kiedy się skończyła. W progu drzwi zauważyłam mojego tatę z telefonem w ręce. Od razu domyśliłam się po co mu iPhone. 
- Długo tu jesteś ?- zapytałam.
- Dosyć długo, żeby nakręcić coś fajnego. Niezłe ruchy, ale nad śpiewem bym jeszcze poćwiczył na waszym miejscu.
Zmierzyłam go zimnym wzrokiem i po chwili go nie było. Zapewne, gdyby nie poszedł rzuciłabym się na niego, próbując jakoś odebrać mu ten telefon. Niestety nie mam na to teraz szans.
Emily poszła do siebie do pokoju oglądać Króla Lwa, a my zaczęłyśmy plotkować. 
- Mogę cię o coś zapytać ?- zaczęła przyjaciółka. 
- Jasne.
- Co tak naprawdę było między tobą a Georgem ?
- Przyjaźniliśmy się... a potem zakochałam się w nim. Chociaż bardziej nazwałabym to zauroczeniem. Zauroczeniem, którym wszystko popsułam.
- Czemu tak uważasz ?
- Gdy byliśmy na wakacjach dowiedziałam się, że zerwał ze swoją dziewczyną i narobiłam sobie zbędnych nadziei. Gdy był pijany powiedział, że mnie kocha, a potem wrócił do niej. Wiem jestem głupia cieszę się jak głupia bo powiedział mi po PIJAKU kocham cię. 
- Nie jesteś głupia.- dziewczyna mnie przytuliła.
- Na szczęście to przeszłość i już sobie go odpuściłam.
- Grzeczna dziewczynka. 
- A jak tam u ciebie ?
- Szkoda gadać. Serio. Ostatnio zerwałam ze swoim chłopakiem. 
- Dlaczego ? 
- Okazało się, że był ze mną dla głupiego zakładu. Myślał, że się o tym nie dowiem, ale się mylił. Odstawiliśmy takie przedstawienie na szkolnym boisku. Zrobiłam z niego jeszcze większego dupka. Teraz każda normalna dziewczyna omija go szerokim łukiem.
- Zaczynam żałować, że tego nie widziałam haha. 
- Masz czego haha.

~~ 2 godziny później ~~

- Jesteś głodna zapytałam.
- Bardzo. 
- Co zamawiamy pizze czy chińszczyznę ?
- Pizza. 
Zadzwoniłam do mojej ulubionej pizzerii i zamówiłam pizze. Po jakiś 30 minutach mogłyśmy już ją jeść , oglądając z Emily Krainę Lodu. 
Ten film naprawdę zasłużył na Oskara. Od dziś to on jest numerem 1 na mojej liście obejrzanych filmów. 
Gdy skończyłyśmy oglądać poszłyśmy na górę i postanowiłyśmy zrobić Twitcama. Po informowałam o tym na Twitterze i Facebooku. W czasie live streamu wygłupiałyśmy się, odpowiadałyśmy na pytania zadane przez fanów. 

Resztę dnia spędziłyśmy oglądając jakieś denne komedie romantyczne czy plotkując. Uwielbiam spędzać czas z Mirandom. Kiedyś nocowałyśmy u siebie co 2/3 tygodnie,a teraz nasz kontakt ogranicza się praktycznie do 1 smsa/ telefonu tygodniowo. 
Położyłyśmy się spać dopiero przed 6.


~~Oliv~~ 

Właśnie przyleciałam do Londynu. Jest 5:30. Wyszłam z samolotu i udałam się w stronę samochodu. Jack razem z Evą odwieźli mnie do domu. Weszłam do domu, odłożyłam walizkę na korytarzu i udałam się do łazienki wziąć prysznic. Następnie ubrałam piżamę i poszłam do sypialni spać. Byłam strasznie zmęczona mimo, że trochę spałam w samolocie. Obudziłam się po 9. Od razu czułam się lepiej. Wstałam i poszłam do łazienki odświeżyć się. Udałam się do garderoby po jakieś ubrania. Założyłam to. Zrobiłam makijaż i uczesałam się. Zeszłam do kuchni po coś do jedzenia. Przygotowałam sobie naleśniki. Zjadłam, a następnie posprzątałam.
 Zadzwonił mój telefon, który odebrałam.
- Hej Olivia. Za pół godziny bądź na planie filmowym.- powiedział reżyser, czyli mój tata.
- Hej. Dobrze, zaraz będę.
Rozłączyłam się i udałam się w stronę drzwi. Poszłam do mojego samochodu. Wsiadłam i ruszyłam w stronę studia. Po drodze spotkałam Douglas'a. Razem poszliśmy pomieszczenia, gdzie się spotykamy.
- Dzień dobry. Myślę, że wszyscy już są. Dzisiaj dam wam resztę scenariusza, bo jak na razie była to pierwsza część.- powiedział mój tata, który rozdał każdemu scenariusz. 
Gdy dostałam zaczęłam go czytać. Myślałam, że obejdzie się bez całowania, ale jednak nie. Po prostu super.
- No dobrze. To tyle na dzisiaj . Myślę, że każdemu odpowiada scenariusz. 
Widzimy się jutro o 10. Tylko proszę się nie spóźnić. Do widzenia. - powiedział tata.
Wszyscy już szli w stronę wyjścia. Chciałam porozmawiać z tatą o tym scenariuszu. 
To co powiedziałam i tak nic nie zmieniło. Muszę się całować z Douglas'em.
 Po prostu super. Miałam zamiar już iść, gdy tata zaczął coś mówić.
- Mama kazała zaprosić cię dzisiaj na kolację. Jak chcesz możesz przyjść z kimś. - powiedział.
- Dobrze, przyjdę, ale sama.- odpowiedziałam.
- Jak chcesz. Będzie też twój brat z Susane. Będzie bardzo miło i mama się ucieszy.
- Dobrze. O 19?
- O 20, ale możesz przyjechać wcześniej.
- Okej. To do zobaczenia. Pa. -powiedziałam.
- Na razie.
Wyszłam ze studia i pojechałam do domu. Weszłam i udałam się do salonu. 
Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać mój scenariusz. On mnie przeraża. 
Trochę go przeczytałam i postanowiłam, że pojadę na siłownię. Poszłam do góry po ubrania. Następnie szłam w stronę drzwi. Otwarłam je, gdzie zobaczyłam Josh'a. 
Byłam zaskoczona, co on tu robi.
- Josh? Co ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
- Nie chciało mi się siedzieć samemu w LA i postanowiłem wrócić.- odpowiedział.
- Jak samemu, przecież byłeś z zespołem.
- No tak, ale ciebie tam nie było.- odpowiedział, po czym ja nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zatkało mnie.
 - A ty gdzieś wychodzisz?-zapytał.
- Tak jadę właśnie na siłownię.
- Aha. No to w takim razie nie będę cię zatrzymywał.
- Jak chcesz możesz jechać ze mną.
- Nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie będziesz mi w niczym przeszkadzał.
- No dobrze. Tylko muszę jechać po jakieś ubrania.
- Okej.
Wsiadłam do samochodu chłopaka i pojechaliśmy do jego domu. 
Gdy byliśmy na miejscu chłopak poszedł do domu po ubrania, a ja czekałam w samochodzie. Strasznie podoba mi się jego samochód. Chyba sobie też taki kupię. 
Po kilku minutach chłopak przyszedł i pojechaliśmy na siłownię. Gdy przyjechaliśmy, weszliśmy do środka.
 Gdy mieliśmy wchodzić do siłowni spotkaliśmy Tom'a, mojego trenera.
- O Olivia, dobrze cię widzieć. Gotowa na ćwiczenia?- zapytał Tom.
- Ciebie też dobrze widzieć. Tak tylko pójdę się przebrać. A Tom to jest Josh, mój chłopak, Josh to jest Tom mój trener.- odpowiedziałam i przedstawiłam ich.
- Miło mi.- powiedział Tom.
- Mi również. -odpowiedział Josh.
- No dobrze to idźcie się przebrać, a ja będę na was czekać.- powiedział trener.
- Dobrze.- odpowiedziałam.
Ja poszłam do swojej szatni, a Josh do swojej. Założyłam strój sportowy i poszłam ćwiczyć. Ćwiczyłam z Tom'em. Pokazywał mi różne ćwiczenia, a ja je powtarzałam. 
Josh ćwiczył osobno. Było widać, że cały czas się nam przygląda. Było widać, że jest zazdrosny, chociaż nie wiem o co. Po 2 godzinach skończyliśmy. Poszłam wziąć prysznic i ubrać się w rzeczy, które byłam przedtem  ubrana. Następnie udałam się w stronę wyjścia, gdzie czekałam na Josh'a.
- To co może pojedziemy na jakiś obiad?- zapytał chłopak.
- Nie wiem jak chcesz. Może pojedziemy do mnie do domu i coś przygotujemy albo zamówimy? - powiedziałam.
- Okej. To jedziemy.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mojego domu. Poszłam odłożyć torbę z ubraniami z siłowni , a Josh w tym czasie poszedł do salonu. Gdy przyszłam, chłopak siedział na sofie. 
- To co gotujemy coś, czy zamawiamy?- zapytałam się.
- Nie wiem, jak chcesz. Mi to jest bez różnicy.- odpowiedział.
- Może zamówimy pizze?- zapytałam.
- Może być. To ja zadzwonię i zamówię.- powiedział chłopak.
- Ok.
Chłopak wziął telefon i zamówił pizze. Za około 40 minut ma przyjechać.
- Może obejrzymy jakiś film?- zapytał.
- Pewnie. -odpowiedziałam.
 Zaczęliśmy wybierać jakiś film. Na żaden nie mogliśmy się zdecydować.
 Chłopak włączył jakąś komedię. Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać
. Było bardzo miło. Był fajny film, trochę śmieszny i trochę było komedii. 
Siedzieliśmy i oglądaliśmy. Nagle usłyszałam, że dzwoni dzwonek do drzwi, więc poszłam je otworzyć. Przyjechała pizza. Odebrałam ją i poszłam do salonu położyć ją. Następnie udałam się do kuchni po talerze i po coś do picia. Położyłam talerze i wlałam sok do szklanki. Zaczęliśmy jeść. Pizza wyglądała i smakowała pysznie. Następnie, gdy skończyliśmy jeść, posprzątałam. Josh pomógł mi. Dokończyliśmy oglądanie filmu i Josh postanowił, że już pójdzie.
- Masz może ochotę pójść ze mną na kolację do moich rodziców? -zapytałam się chłopaka.
- Chętnie, jeśli nie będę przeszkadzał.- powiedział.
- Nie będziesz. Będzie bardzo miło.
- Okej. To ja teraz pojadę na chwilę do domu i przyjadę później po ciebie.- powiedział.
- Dobrze.- odpowiedziałam.
Odprowadziłam chłopaka do drzwi i pożegnałam się z nim. Poszłam do garderoby przebrać się. Ubrałam się, a następnie uczesałam i zrobiłam nowy makijaż
Zeszłam na dół i spojrzałam na zegarek i miałam jeszcze dużo czasu. Postanowiłam, że pomaluję sobie jeszcze paznokcie. Poszłam po lakiery. Nie mogłam się zdecydować na jaki kolor mam sobie pomalować. W końcu zdecydowałam się na ten.
 Po kilku minutach paznokcie były już suche. Następnie zauważyłam, że Josh przyjechał. Wyszłam z domu i udałam się do samochodu chłopaka. Po kilku minutach byliśmy pod domem moich rodziców. Gdy weszliśmy nie było jeszcze mojego brata. Przedstawiłam Josh'a rodzicom. Było widać, że przypadli sobie do gustu.
 Od razu nawiązali kontakt. Usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęliśmy rozmawiać. Następnie przyszedł Chris z Susane. Ich również przedstawiłam Josh'owi.
 Wszyscy usiedli, a ja pomogłam mamie z potrawami. Gdy wszystko było już gotowe usiedliśmy i zaczęliśmy jeść. Mama przygotowała pyszne potrawy. Dużo rozmawialiśmy i się śmialiśmy. Było bardzo fajnie. Myślałam, że będzie trochę gorzej. Oczywiście moja mama zaczęła zadawać Josh'owi różne pytania. Zresztą wciąż te same. Wypytywała się o wszystko, jakby chciała o nim książkę napisać. Nie lubię jak się ktoś o wszystko wypytuje. Josh'owi to chyba nie przeszkadzało, bo gdy odpowiadał był uśmiechnięty. Po kolacji pomogłam mamie posprzątać. Susane również zaoferowała swoją pomoc w sprzątaniu. Jest ona bardzo miła. W tym czasie tata z Chris'em i Josh'em byli w salonie i rozmawiali o czymś. Było już około 23. Postanowiłam wracać z Josh'em do domu. Pożegnałam się z rodzicami oraz z bratem i jego dziewczyną i pojechałam do domu. Byliśmy już pod moim domem. Josh postanowił, że odprowadzi mnie do drzwi. 
- Było bardzo fajnie i cieszę się, że mogłem poznać twoich rodziców.- powiedział, po czym ja się uśmiechnęłam. 
Byliśmy już pod drzwiami do domu. Chciałam wejść do domu ,ale wtedy Josh złapał mnie za rękę i pocałował na pożegnanie. Pożegnałam się z nim i chciałam wejść już do domu, gdy zapytał:
- Widzimy się jutro?- zapytał.
- Może. Muszę już iść. Pa.- odpowiedziałam.
- Pa.- powiedział chłopak.
Gdy już poszedł ja weszłam do domu. Jestem dzisiaj wykończona. Poszłam od razu do łazienki wziąć kąpiel.
 Następnie ubrałam piżamę i udałam się do sypialni. Położyłam się w łóżku i bardzo szybko zasnęłam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz