Translate :))

poniedziałek, 23 lutego 2015

Chapter 55

~~Pat~~
Włącz > to.

Jak zwykle obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez niezasłonięte przeze mnie okno. Podniosłam się do poziomu siedzącego i rozejrzałam po pokoju. Hm..postanowiłam więc poszukać telefonu, aby sprawdzić, która godzina. Kiedy już go znalazłam ujrzałam 11. O matko. Za 7 godzin będzie najlepsza impreza na jaką pewnie pójdę w 2015 roku. Wstałam więc do końca i postanowiłam zejść na dół i zrobić jakieś śniadanie na szybko. Niestety, kiedy znalazłam się już na dole zauważyłam uśmiechniętego Harry'ego, który właśnie nakrywał do stołu.
  • Harry, czy ty w ogóle śpisz?- spytałam siadając do stołu.
  • Tak, ale jestem też właścicielem tego domu, więc nie mogę pozwolić, aby mój gość przygotowywał śniadanie.- uśmiechnął się.
  • Oh..Hazzuś.- uśmiechnęłam się.
  • Smacznego sweetheart.
  • Smacznego.- dodałam po czym zabraliśmy się za jedzenie przb epysznych naleśników.
Nie dosyć, że wyglądały na prawdę ślicznie to również smakowały niesamowicie. Po zjedzeniu wspaniałego śniadania, przygotowanego przez króla tego domu. Pomogłam mu posprzątać. Przez to, że chłopak miał niedokręcony kran woda wyleciała prosta na nas, a my zaczęliśmy się śmiać. Kiedy posprzątaliśmy już talerze ja postanowiłam iść chociaż trochę się ogarnąć. Była już 12, więc niedługo party. Weszłam na górę po czym udałam się do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie przez chwilę zwątpiłam, czy to ja. Zawsze byłam blondynką, a teraz włosy czarne i to jeszcze jak bardzo czarne. 8.8 Dzisiaj wieczorem ściągnę ten kolczyk na bal. Wróciłam do pokoju po czym poszukałam jakiegoś dresu. Założyłam go na siebie i postanowiłam przygotować już wszystko co na wieczór. Wyciągnęłam biżuterię i położyłam ją na łóżku, to samo zrobiłam z maską i butami. Sukienki wolę nie ryzykować, bo nie chcę, żeby czasem Hazz ją zobaczył.
  • Limuzyna przyjedzie o 17:10, bo podobno będzie dużo sław, a to się wiąże z korkami.- dodał wchodząc do pokoju.
  • Okej.
  • A gdzie sukienka?- spytał patrząc na łóżko.
  • Schowana.- uśmiechnęłam się.
  • No wiesz, chciałem ją zobaczyć. :(
  • Za 5 godzin zobaczysz. :)
  • No wiesz.- powiedział smutny.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym chłopak postanowił iść poszukać wszystkich potrzebnych rzeczy. Ja postanowiłam zrobić sobie już makijaż. Wzięłam wszystkie potrzebne kosmetyki i zabrałam się za przygotowywanie makijażu. Po skończeniu wyglądało to całkiem nieźle. Kiedy już skończyłam wzięłam swoją lokówkę i zaczęłam przygotowywać sobie loki. Kiedy skończyłam spojrzałam w lustro i makijaż z włosami tworzyły niezłą całość. Ciekawe jak będę wyglądać kiedy już będę gotowa w 100%. Zakluczyłam pokój, żeby mi nikt nie wszedł. Następnie ubrałam na siebie sukienkę. Do tego założyłam cudowny zestaw biżuterii. Na sukienkę założyłam jeszcze kurteczkę, a potem szpilki. Na końcu założyłam na swoją twarz maskę. Wzięłam jeszcze torebkę do której włożyłam swojego Iphone i czerwoną szminkę w razie, gdyby mi zeszła. Kiedy byłam już gotowa spojrzałam na zegarek. Bez jaj. Była już 17. Co ja robiłam tak długo? ;o Postanowiłam zejść już na dół do chłopaka. Otworzyłam pokój i ruszyłam powoli w stronę schodów.

~~Harry~~ 

Czekałem na dole i myślałem już, że Patricia nie chcę iść. Jednak moje głupie myśli poszły sobie, kiedy zobaczyłem dziewczynę schodzącą po schodach. Wow. Jak ślicznie jej było w tej sukience. A makijaż? Miała na ustach mój ulubiony kolor szminki. Dziewczyna znalazła się naprzeciwko mnie a ja patrzyłem się na nią jakbym zobaczył anioła. Właściwie to tak było. Patricia to anioł. 
  • Ślicznie...ślicznie wyglądasz.- dodałem jąkając się. Wow, jak ona na mnie działa.
  • Dziękuję, ty też nieźle.- uśmiechnęła się i ja również.
Miałem na sobie zwykły garnitur. Stwierdzam fakt, ich dzisiejszego wieczora będę robił za jej tło. Założyłem jeszcze maskę. Ubrałem na siebie jeszcze kurtkę, bo na zewnątrz jest trochę zimno. Pomogłem jeszcze Pat ubrać płaszcz i ruszyliśmy w stronę drzwi. Wyszliśmy z domu po czym wsiedliśmy do zamówionej przeze mnie limuzyny. Kiedy już zajęliśmy miejsca ruszyliśmy. Kiedy znaleźliśmy się już prawie w centrum Londynu rozpoczęły się korki. Kiedy udało nam się już dojechać. Kierowca otworzył drzwi i najpierw wysiadłem ja a potem pomogłem Pat. Razem udaliśmy się do bramy pałacu, gdzie stali ochroniarze. Pokazałem bilet i życząc miłej zabawy wpuścili nas do środka. Przeszliśmy trawnik i weszliśmy do środka Pałacu Bucknigham.

Bal Włącz > To.

~~Pat~~

Gdy znaleźliśmy się już w środku oniemiałam. Mnóstwo ludzi w maskach i przepięknych sukniach bawiących się w niesamowitym miejscu. Spojrzałam na chłopaka, który chwilę później nachylił się i podał mi swoją dłoń...
  • Zatańczysz?- spytał uśmiechając się.
  • Jasne.- oznajmiłam i ruszyliśmy na parkiet, gdzie bawiło się już mnóstwo gości. 
Zaczęliśmy tańczyć do piosenki, która nie była na szczęście aż taka wolna. Była wręcz idealna na dzisiejszy wieczór. Przetańczyliśmy razem z 2 piosenki po czym postanowiliśmy iść sprawdzić, kto tu jest z naszych znajomych. Ruszyliśmy do miejsca, gdzie były przekąski. Tu też znajdowało się dość dużo gości. Rozglądaliśmy się z chłopakiem, kto tu jest znajomy i wtedy moim oczom ukazał się Jus. Podeszłam do niego po czym rzuciłam mu się na szyję.
  • Cześć.- oznajmiłam uśmiechając się.
  • No cześć słonko.- uśmiechnął się.- Sama tu jesteś?- spytał.
  • Z Harrym, a ty?
  • Z taką Jess, o to ona.- przedstawił mi dziewczynę. Jak na wszystkie jego dziewczyny to ona wydawała się najbardziej mądrą osobą. 
Porozmawialiśmy z nimi jeszcze trochę po czym postanowiliśmy iść dalej. Wtedy moim oczom ukazał się Niall..zaraz czekaj...on był z moją bliską koleżanką Baśką Palvin. 
  • Harry.- dodałam, kiedy szli w naszą stronę.
  • Spokojnie, załatwię to.- oznajmił.
  • Cześć.- dodał Niall, a Barbara gdzieś zniknęła. Chyba mnie zauważyła i dlatego poszła. 
  • Czego chcesz?- spytał Harry.
  • Porozmawiać z Pat, więc może łaskawie się odczep.- rzucił blondyn. Harry posłał mi pytające spojrzenie, a ja się zgodziłam. Kiedyś w końcu trzeba to mieć za sobą. Hazz odszedł na bok i tak dalej nas obserwując.
  • Więc Pat, chciałem cię przeprosić, dopiero niedawno tak naprawdę zrozumiałem co zrobiłem i...chciałbym to naprawić...- mówił.
  • Tu już nie ma co naprawić Niall. 
  • To może zostaniemy chociaż przyjaciółmi?- spytał.
  • Przyjaciółmi to za dużo. Znajomi jeszcze ujdą.- potraktowałam go tak obojętnie jak on wcześniej mnie.
  • Dziękuję, że chociaż to.- uśmiechnął się i odszedł. 
  • I co chciał?- spytał Hazz podchodząc do mnie.
  • Jesteśmy teraz znajomymi.- uśmiechnęłam się.
  • Nie marnujmy tego wieczoru i chodźmy tańczyć.-- uśmiechnął się i ponownie ruszyliśmy na parkiet. 
Niestety kiedy tańczyliśmy zmienili piosenkę na nieco wolną. Przetańczyliśmy ją i opuściliśmy parkiet. Większość kierowała się do królewskiego ogrodu, więc my też ruszyliśmy. Kiedy wszyscy znaleźli się już w cudownym ogrodzie królewskim na niebie zaczęły pojawiać się petardy. To podobno dla gości, czyli nas. Jak miło. :) Goście postali jeszcze trochę w ogrodzie po czym weszliśmy do środka, a my zostaliśmy na zewnątrz. Postanowiliśmy się przejść trochę po tym ogrodzie.  Szliśmy w ciszy co jakiś czas patrząc się na siebie. Hm..Harry w porównaniu do Niall'a jest prawdziwy. Nie udaje nic, chociaż nie jestem tego pewna.
  • Pat...muszę ci coś powiedzieć.- zaczął..
  • Tak??
  • Ja..ja cię kocham odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem.- oznajmił patrząc mi się prosto w oczy..
  • Nie kłamiesz?- spytałam.
  • Nigdy nie mógłbym cię okłamać. Nie jestem Niall'em. Musisz mi po prostu zaufać. Zrobię wszystko, żebyś kiedyś pokochała mnie tak jak jego.- oznajmił a ja prawie umarłam.
  • Nie musisz robić wszystkiego.- spojrzał się na mnie smutny.- Tylko mnie kochaj.- dodałam uśmiechnięta i rzuciłam mu się na szyję, a on mnie podniósł i okręcił wokół własnej osi po czym pocałował. 
  • Kocham cię i to bardzo. Nawet sobie tego nie wyobrażasz ile na to czekałem.- dodał cały czas się uśmiechając. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym postanowiliśmy już wracać do domu. Wsiedliśmy w limuzynę i ruszyliśmy do rezydencji Styles. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. 
Weszliśmy do środka i chłopak postanowił zamówić nam pizzę na kolację. To jest chyba najlepszy wybór. Ja natomiast ruszyłam do góry. Weszłam do łazienki po czym wzięłam bardzo długą kąpiel, żeby dokładnie zmyć cały makijaż. Po skończeniu ubrałam się w piżamę i założyłam cieplusie skarpetki.
Gotowa zeszłam na dół, gdzie właśnie Harry otwierał pizzę w salonie. Usiedliśmy wygodnie w salonie i włączyliśmy telewizor. Oglądając go jedliśmy naszą kolację. Film się skończył, a ja wygodnie się położyłam na kanapie razem z Harry'm. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy. *_____________*
     
_____________________________________________________




~~Alex~~

Włącz ~> to.


Emma obudziła naszą trójkę śpiących przyjaciół zanim zaczęliśmy podchodzić do lądowania. Nie mogłam się doczekać dzisiejszego balu. Ale jest dopiero 7 rano, więc jak wrócę do domu to jeszcze się zdrzemnę z 2-3 godzinki. To mi dobrze zrobi. Wzięliśmy nasze spore bagaże i poszliśmy do samochodu, którym przyjechał po nas mój brat. Po jakiś 15 minutach byłam już w domku. Zostawiłam walizki w holu i od razu poszłam się położyć. Stwierdziłam, że później się tym zajmę.

Obudziłam się około 11. Wow... aż tak długo spałam? Lekko zdziwiona wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na nim. Nagle drzwi do mojego pokoju się szerzej otworzyły i zobaczyłam...

  • Kot?- powiedziałam na głos zdziwiona. Maleństwo zamiauczało i wskoczyło na łóżko. Najpierw się łasił do mnie, a potem wlazł pod kołdrę i po chwili było widać już tylko jego główkę. 
  • Ale słodki jesteś. A skąd tu się wziąłeś?- mówiłam do niego głaszcząc go. Kotek mruczał a wtedy do pokoju wbiegł kolejny kotek, który wskoczył mi na kolana.
  • Ojej... jeszcze jeden?- byłam zaskoczona.

Po chwili przyszła Agnes z szczeniakiem husky na rękach.

  • Patrz jakie kochane.- powiedziała szczęśliwa.
  • Tak, cudowne są. Ale skąd one się tu wzięły?
  • Ze schroniska. Wzięłam je. Niedawno sama mówiłaś, że chciałabyś mieć chociażby kotka. - zaśmiała się.
  • No tak, ale nie spodziewałam się takich maleństw u mnie na łóżku.- zawtórowałam jej.
  • Ogólnie jednego kotka wezmę ja. Chyba, że wolisz pieska, a ja wezmę koty. Albo będziesz miała jednego kota i psa, a ja wezmę jeszcze jednego szczeniaka.- oznajmiła.
  • Wiesz.... może obie będziemy miały po jednym szczeniaku i kociaku?
  • Czemu nie? Cudowne są!- usiadła z psem obok mnie, a ja go wzięłam na ręce, bo kotek i tak poszedł poznać nowe sprzęty. Dosłownie... usiadł mi na klawiaturze przy laptopie. 

To wyglądało tak fajnie i śmiesznie za razem, że zaczęłyśmy się śmiać. Wzięłam jakieś dresy i poszłam wziąć kąpiel, ale jeden kotek chciał mi towarzyszyć, więc poszedł ze mną. Siedziałam w wannie i obserwowałam co ten malec robi. A ta mała mądrala weszła do umywalki... i się położyła tam :O Kiedy skończyłam się kąpać i spojrzałam co robi, to zobaczyłam jak śpi. Kot zasnął w umywalce! Ale jaja... No nie wierzę haha :D
Owinęłam się ręcznikiem i przeczesałam ręką moje mokre włosy, kiedy usłyszałam głos mojego narzeczonego.

  • Pomóc ci umyć plecki?
  • Poradziłam sobie.- powiedziałam wychylając się zza drzwi. 
  • Skoro tak mówisz.- zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam do niego. Podszedł do mnie i pocałował w usta. A potem objął w pasie i przyciągnął do siebie mówiąc - Tęskniłem za tobą.
  • Ja za tobą też. Wiem, ze się dawno nie widzieliśmy, ale czy mógłbyś mnie puścić bo chciałabym wysuszyć się do końca?- myślałam, że mnie puści, ale ten jeszcze bardziej mnie przyciągnął do siebie.
  • Oj kochanie... może zostań tak jak teraz co? Włosy ci wyschną a ja chce się tobą teraz nacieszyć.- wymruczał do mojego ucha, aż mnie ciarki przeszły.
  • Później. Obiecuje ci.- powiedziałam takim samym tonem jak on i wtedy mnie puścił.

Wysuszyłam włosy, ubrałam wcześniej znalezione dresy i wyszłam z łazienki, zostawiając śpiącego kotka w umywalce. Zeszłam na dół. Przyznam, że zgłodniałam, a kiedy weszłam do łazienki zastałam Emett'a, który właśnie kończył dekorować bułeczki. Wszystko było już ładnie przygotowane dla naszej czwórki. Rozejrzałam się po kuchni i zobaczyłam jak kochane zwierzątka zbiegają z góry na jedzenie. One też już miały jedzenie w miskach. Po chwili do domu weszła Agnes ze swoim psem tej samej rasy. Jak się okazuje nasze psiaki są rodzeństwem i tak samo z kotkami. Tak słodko. ♥

Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść pyszne śniadanko zrobione przez naszego przystojnego przyjaciela. Już chciałam wziąć naczynia i włożyć je do zmywarki, ale Emett mnie zatrzymał.

  • To nie wszystko. Na koniec mam jeszcze coś specjalnego. Alex wiem, że uwielbiasz maliny, dlatego to z myślą o tobie.- uśmiechnął się i podał wszystkim croissant'a z sosem malinowym i samymi malinami.
  • No nie wierzę... ojejku... wygląda cudownie. Dziękuję, jesteś kochany. Chodź tu.- podeszłam do niego i przytuliłam a potem dałam całusa w policzek. Wtedy odezwał się Cody.
  • Ej bo jestem zazdrosny!
  • Oj nie marudź ty i tak dostajesz więcej i to lepszych.- zaśmiał się Emett.
  • No właśnie. Jak teraz.- oznajmiłam i pocałowałam go czule w usta. 
No dobra no...- dodał.

Zjedliśmy nasz słodki deserek i pomogłam zebrać wszystkie naczynia i włożyć do zmywarki. Potem podeszłam do szczeniaków i się z nimi bawiłam. Wtedy zauważyłam, że jeden z nich, którego już wybrałam wcześniej ma prawe oko niebieski, a lewe brązowe.

  • Niesamowite.- szepnęłam do siebie.
  • Co takiego?- podchwyciła dziewczyna.
  • Spójrz na jego oczy.
  • Oo... mój też tak ma.- uśmiechnęła się.
  • Pięknie to wygląda.- westchnęłam zachwycona.
  • Wiem.- zawtórowała mi.

Poszłyśmy we dwie razem ze zwierzętami na górę i zamknęłyśmy mój pokój na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał w przygotowaniach na bal. Najpierw Agnes zrobiła mi makijaż, a potem ja jej. Większość i tak przykryją maski, ale... Miałyśmy problem z fryzurami, ale w końcu coś wymyśliłyśmy. Z natury mam proste włosy, więc takie też zostają, ale je zaczesałam do tyłu i spięłam kilkoma wsuwkami. Z przodu dawały taki efekt 
jaki chciałam. Agnes natomiast ma z natury loki, więc jeszcze bardziej je skręciłyśmy. Potem założyłyśmy nasze sukienki. Ja czarną, a dziewczyna czerwoną. Potem biżuteria. Agnes założyłam zestaw, który składał się z pary kolczyków i pięknego wisiorka. Ja natomiast zdecydowałam się założyć naszyjnik w kształcie skrzydeł, zegarek i bransoletki oraz kolczyki. Do tego maski. Agnes miała taką, a ja taką. Potem chwyciłyśmy za torebki. Agnes wzięła swoją i podała mi moją.

Kiedy zeszłyśmy już ubrane na dół chłopcy zaniemówili. Sami wyglądali pięknie w garniturach i maskach. Emett miał białą, a Cody czarno-srebrną



  • Wow... wyglądacie niesamowicie.- wydusił z siebie Cody.
  • Dziękujemy.- powiedziałyśmy równo.
  • Wy też niczego sobie.- dodała Agnes z uśmiechem.
  • To jedziemy?- zapytał Emett, który podał mi rękę, aby pomóc mi zejść z ostatnich stopni. Cody zrobił to samo z Agnes. 
Przed domem czekała na nas limuzyna. Wsiedliśmy do niej i ruszyliśmy. Trochę to trwało, bo bliżej centrum zaczynały się korki. To było wiadome, tym bardziej, ze jest ten bal. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Panowie podali ochroniarzom nasze zaproszenia a ci nas wpuścili do środka. Było już mnóstwo gości. Kobiety w pięknych sukniach i maskach oraz panowie w garniturach. To wszystko było jak ze snu. Cody wziął mnie pod rękę i poszliśmy w głąb tłumów ludzi.

Poszliśmy potańczyć. To było dziwne, ale ktoś po jednej piosence zrobił odbijanego i porwał mnie w obroty. Wystraszył mnie trochę.

  • Może zejdziemy na chwile na bok? Tylko w miarę dyskretnie.- szepnął mi do ucha. 
  • Kim jesteś?
  • Wszystko w swoim czasie.- po tych słowach tak nami okręcił, że niepostrzeżenie opuściliśmy sale i znaleźliśmy się na ogrodzie. 
Stanęliśmy w dość oddalonym miejscu, przy kamiennej ławce.
  • To kim jesteś?- ponowiłam pytanie.
  • Ostatnią osobą, jak dziś widzisz.- mówił takim zachrypniętym głosem.
  • Yy... co proszę?- nic z tego nie rozumiałam.
  • A to, że dziś nadszedł twój kres.- zbliżył się do mnie, a ja automatyczni cofnęłam o krok do tyłu, ale przeszkodziła mi ławeczka. 
  • Zostaw mnie.- powiedziałam stanowczo.
  • Och.. biedna, mała gwiazdeczka. Taka bezbronna. Sama. Nie martw się... nawet nie poczujesz bólu.
  • Zostaw mnie!- krzyknęłam wymierzając mu prawy sierpowy prosto w nos. Złapał się za nos a ja zaczęłam uciekać, ale ten szybko mnie dogonił.
  • Puszczaj! Pomocy!!!- krzyczałam najgłośniej jak mogłam, ale muzyka była za głośno i nikt mnie nie słyszał. Szarpałam się z nim.
  • Jak mi splamisz sukienkę to ci znowu przywalę!- warknęłam.
  • Zaraz i tak będziesz martwa.- wydał z siebie taki gardłowy głos, ze się przeraziłam. 

Jego ręka powędrowała za jego ciało i za chwilę coś błysnęła w jego dłoni. To był nóż. O MÓJ BOŻE!!! On ma nóż! Teraz to juz po mnie... Ile razy jeszcze będę w obliczu śmierci?!

  • Pomocy! - zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej.
  • Nikt cię nie usłyszy.- zaśmiał się.
  • Ty jesteś A?- zapytałam nagle oświecona. Czekałam na jego odpowiedź. 
  • Nie. Jestem w TEAM "A".- odpowiedział. Czyli jest taki jak Alison? Tak, na pewno.
  • Czyli jesteś jak Alison.- powiedziałam jakby do siebie, ale miałam nadzieje, że ją znał.
  • Coś ty powiedziała?- zawahał się. Trafiłam... znał ją.
  • Alison. Ona też pracowała dla A.- oznajmiłam.
  • Skąd to wiesz?- warknął.
  • Bo ją znałam.
  • Skąd?
  • Pomagała mi.
  • To wbrew zasadom. Kłamiesz.
  • Nie kłamię. Alison mi pomogła kiedy spotkałyśmy się przed szpitalem. Pomagała mi znaleźć brata i matkę. Ale potem... ją zamordowano.- na te ostatnie słowa aż się sama zatrzęsłam. 
  • Nie żyje? Alison... zamordowano?- był w takim szoku, że aż usiadł na ławeczce. A ja powoli się odsuwałam od niego.
  • Skąd to wiesz?- zapytał po chwili. 
  • Bo zmarła na moich rękach.- wydukałam.
  • Więc wiesz co się stało? Mów!
  • Najpierw ktoś próbował ją przejechać, ale to się nie udało, więc po chwili dostała kulkę w tętnice szyjną. Już nie zdążyliśmy jej uratować.
  • Jacy "my"?
  • Wtedy była impreza dla nastolatków i było tam ich pełno.
  • Nie wierzę w to... a mi powiedział, że ona wyjechała... Co za skurwiel!- zaczął mówić sam do siebie i jakby kłócić się ze swoimi myślami. 

W oddali, za jego plecami zobaczyłam jakiś ludzi. Wyczułam dobry moment i zaczęłam biec w ich stronę. Gość z ławki momentalnie pobiegł za mną, ale nie zdążył mnie złapać.

  • Pomocy! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.
 Grupka chłopaków wybiegła w moją stronę. W końcu jeden z nich chwycił mnie w ramiona, a reszta poszła rozprawić się z tamtym. Chłopak kurczowo mnie trzymał przy sobie. Stopniowo się uspakajałam.
  • Nic ci nie jest?- zapytał chłopak.
  • Na szczęście nie...- westchnęłam. Chłopak trochę rozluźnił swój uścisk i zdjął maskę. To był Steven :O
  • Steven?- zdziwiłam się.
  • Alexis?- zawtórował mi, a ja zdjęłam maskę. Kiedy mnie zobaczył znów mnie przytulił.
  • Boże... co się stało? Dobrze się czujesz? Kim on jest.
  • Wszystko dobrze bohaterze.- powiedziałam. 
  • Kim on jest?
  • Sama chciałabym wiedzieć...
  • Co ci zrobił?
  • Chciał mnie zabić bo poprzednio też zwiałam. Ale znów się nie udało.- powiedziałam zadowolona. 
  • Jak to zabić?! Za co?- był bardziej zszokowany niż ja.
  • A nie wiem. Możemy wrócić do środka? Muszę znaleźć przyjaciół.
  • Samej cię nigdzie nie puszczę.- po chwili dołączyli do nas ci chłopacy, którzy poszli się rozprawiać z tamtym.
  • Wezwaliśmy policje i karetkę. Gość podciął sobie gardło.- powiedział jeden. 
  • Że co?! Zabił się?! - teraz to ja byłam w szoku.
  • Tak, już ci nie grozi.- powiedział drugi. Taa... jak nie ten to przyjdzie kolejny- pomyślałam. Pewnie Alison była mu bardzo bliska i się załamał.
  • Alex będziesz musiała zeznawać na policji co się stało.- powiedział Paul, którego rozpoznałam po głosie.
  • Zeznawać? Ale... ja nie mogę. Błagam chłopaki, musicie mi przysiąść, że nikomu o tym nie powiecie.
  • Ale dlaczego? Przecież już po wszystkim, prawda?
  • No... nie wiem czy już po wszystkim. Obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie.
  • Ale Ale....
  • Obiecajcie.- powtórzyłam.
  • A co z Cody'm?- zapytał Steven. Spojrzałam na niego.
  • Zwłaszcza jemu nie możecie o tym wspomnieć.
  • Alex to twój narzeczony i powinien o tym wiedzieć.- dodał Daniel, którego również poznałam.
  • Dla jego dobra. Dla dobra wszystkich. Nawet was. Błagam was. Obiecajcie, że nie powiedziecie o tym nikomu.- byłam już bliska płaczu, co było słychać w moim głosie. Chłopcy wymiękali przy łamiącym się głosie.
  • Dobra... obiecujemy.- powiedzieli równo. 
  • Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niech wszystkich.

Pomogli mi znaleźć moich przyjaciół, którzy dopytywali gdzie ja byłam, ale obiecano mi, że nigdy nikomu nie powiedzą, więc... musiałam skłamać. Ale to dla ich dobra.

  • No wiecie, zachciało mi się pić i przypadkiem wpadłam na nich.- wskazałam na chłopaków za mną. Cody miał minę, jakby był... zazdrosny (?)
  • Bałem się, ze coś ci się stało.- powiedział w końcu patrząc na mnie.
  • Nie no coś ty. Nie mogłam was znaleźć wiec poszłam sama.- uśmiechnęłam się. 

Potem Steven wziął mnie do tańca, potem Daniel, Cody, Emett i na koniec Paul.

  • Nigdy mu nie powiesz o tym?- zapytał podczas tańca.
  • To dla jego dobra.
  • To żadne wytłumaczenie. A co z tobą? Co z twoim dobrem? To już nie ważne?
  • Jestem gotowa nawet poświęcić życie byle by im nic się nie stało.
  • Oo... prawdziwa przyjaciółka.- prychnął.- Szkoda, że o mało nie przepłaciłaś życiem...
  • Paul... proszę cię... Nic mi nie jest. Dzięki wam. A właśnie... dziękuję za ratunek.
  • Proszę, ale następnym razem nas już nie będzie. I co wtedy zrobisz?
  • To nie pierwszy raz.- co ja powiedziałam?!!!! Miałam tego nie mówić!!! Szlak!!!!
  • Że co? Jak to? Już był zamach na ciebie? I nic nie mówisz?! Przecież z tym trzeba coś zrobić... Dlaczego nie pójdziesz na policję?
  • Bo nie mogę. Oni mi nie pomogą, a jeszcze bardziej pogorszą sprawę.
  • Jak mogę pogorszyć zamach na twoje życie? 
  • A tak, że następnym razem na moim miejscu może być ktokolwiek, kto jest dla mnie ważny. Nawet ty.
  • Nie rozumiem cię... To ile razy już tak było?
  • Po 3 przestałam liczyć.- oznajmiłam a chłopak aż się zatrzymał, ale ja go ruszyłam.
  • Po 3?! Nie no... chodź, muszę się napić.

Nie pamiętam kiedy wróciłam, ale wiem, że w moim domu było sporo osób. Zdjęłam sukienkę i biżuterie i poszłam od razu spać. Kiedy już leżałam pod kołdrą, wokół mnie pojawiły się kotki i psy, które razem ze mną zasnęły na łóżku.
_____________________________________________________



~~Oliv~~

Włącz > to.


Usłyszałam dzwonek mojego budzika. Spojrzałam na niego i wskazywał 4. Strasznie nie chciało mi się wstawać, ale za przeszło godzinę mam samolot do Londynu. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie udałam się po jakieś ubrania. Założyłam to i zrobiłam sobie makijaż. Spakowałam swoją walizkę i opuściłam pokój. Zeszłam na dół na śniadanie. Na miejscu siedział już Charlie. Przywitałam się z nim i usiadłam. Przyniesiono mi śniadanie, więc zaczęłam jeść. Było na prawdę pyszne. Po skończeniu wyszliśmy i taksówką pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy przez odprawę i poszliśmy zająć miejsca. W szybkim czasie wystartowaliśmy. Podczas lot spałam. Przebudziłam się, ale nadal lecieliśmy. Nie lubię latać tak długo. 
  • Jak się spało? - spytał Charlie.
  • Trochę niewygodnie. A tobie?
  • W miarę dobrze.

Około 12 wylądowaliśmy. Na lotnisku był samochód Charlie'ego, więc wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do domu. Odłożyłam moją walizkę w pokoju i poszłam do kuchni. 
  • Może zamówimy pizze? - zapytał.
  • Pewnie. 
Chłopak wziął telefon i zamówił nam pizze. Ja poszłam rozpakować się. Muszę jeszcze jechać po sukienkę do Josh'a. Świetnie. Po około 30 minutach przywieźli nam naszą pizze. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Była pyszna. Po skończeniu posprzątaliśmy.
  • Pamiętasz o balu? - spytałam.
  • Tak. 
  • To dobrze. 
  • Jesteś pewna, że chcesz iść ze mną.
  • Tak i nie pytaj mi się już o to.
  • Okey.
  • No dobra to ja jadę teraz po sukienkę. A ty co będziesz robić.
  • Z kolegą mam się spotkać, bo dawno się nie widzieliśmy, ale spokojnie zdążę na ten twój bal.
  • Okey.
Wyszłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu. Po kilku minutach byłam już przed domem Josh'a. Zastanawiałam się, czy jest w domu. Samochód stał na zewnątrz, ale wczoraj był na ślubie mojego brata, więc nie wiadomo czy już wrócił. Podeszłam do drzwi i postanowiłam zapukać do niech. Jak mi nie otworzy to znaczy, że go nie ma w domu. Miałam już wyciągać klucze, ale otworzył mi drzwi.
  • Cześć. Ja  przyszłam po sukienkę. Wezmę ją tylko i już idę. - powiedziałam.
  • Cześć. Okey, wejdź.
Zamknął drzwi za sobą a ja poszłam szybko do garderoby. Teraz znowu szukać czegoś w mojej garderobie to jakaś masakra. W końcu ją znalazłam. Wzięłam jeszcze jakieś dodatki i zeszłam na dół. W domu było strasznie cicho. Poszłam do salonu, gdzie siedział Josh. Chciałam mu powiedzieć, że już idę. 
  • Czemu tu jest taki bałagan?
  • Nie mam siły sprzątać. Bez ciebie to wszystko nie ma sensu. - trochę mnie zatkało.
  • Muszę już iść. Cześć. 
  • Cześć.
Pojechałam do domu Charlie'ego. Weszłam do środka i myślałam, że przyjaciela nie ma w domu.
  • O Olivia wróciłaś już. To jest mój kolega ze szkoły. Nie wiem czy pamiętasz James'a.
  • Nie pamiętam. - odpowiedziałam i przyjaciel przedstawił nam sobie. Jego twarz była mi już znajoma.
  • To jest brat Nicole. - powiedział.
  • Aha. No to kojarzę.
  • Siadaj z nami.
  • Muszę iść się przygotować.
  • Okey. 
Poszłam do swojej sypialni. Udałam się najpierw do łazienki. Wzięłam kąpiel i umyłam sobie włosy. Później wysuszyłam je i uczesałam się. Zrobiłam sobie makijaż i ubrałam sukienkę oraz buty. Na samym końcu założyłam maskę na twarz. Spojrzałam na zegarek i mieliśmy jeszcze pół godziny. O kurde, ale zajęło mi to przygotowywanie. Wyszłam z pokoju i poszłam na salonu sprawdzić czy przyjaciel jest  już gotowy. Właśnie wszedł do pokoju.

  • Ślicznie wyglądasz. Tak inaczej. - powiedział.
  • Dziękuję. Idziemy.
  • Tak.
Założyłam na siebie jeszcze kurtkę oraz wzięłam torebkę i wyszliśmy z domu. Na zewnątrz czekała na nas limuzyna. Wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy. W centrum były korki. Gdy byliśmy na miejscu kierowca otworzył nam drzwi. Najpierw wyszedł Charlie'e, który później podał mi rękę i wyszłam z pojazdu. Poszliśmy do bramy, gdzie pokazaliśmy ochroniarzom zaproszenie. Następnie weszliśmy do środka, gdzie było już sporo ludzi. Wszystko wyglądało tak pięknie. Gdy zaczęła lecieć muzyka poszliśmy zatańczyć. Było bardzo fajnie. Później poszliśmy napić się czegoś. W pewnym momencie ktoś podszedł do mnie.

  • Cześć Olivia. - był to George, przyjaciel Josh'a.
  • Cześć. - odpowiedziałam.
  • Co tam u ciebie? - spytał. Znając życie to na pewno będzie się wypytać o Josh'a oraz namawiać mnie, abym do niego wróciła.
  • Wszystko w porządku? A u ciebie?
  • Też. Sama przyszłaś?
  • Nie, z Charlie'm. A ty?
  • Z koleżanką. Słuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać, ale nie tutaj. Może pójdziemy na zewnątrz przejść się?
  • No dobrze.

Dokończyłam picie napoju i razem z chłopakiem poszliśmy na zewnątrz do ogrodu, który tam się znajdował. 

  • A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? Na pewno na temat Josh'a. - powiedziałam.
  • Zgadłaś. Nie chcę cię namawiać ani mówić co masz robić, bo to jest twoje życie, ale proszę cię tylko żebyś porozmawiała z nim.
  • O czym ja mam z nim rozmawiać? Już i tak wszystko sobie powiedzieliśmy.
  • Po prostu nie kończ tak waszej znajomości. Josh załamał się. Mówię serio. Nigdy nie był tak przygnębiony jak teraz. On na prawdę cię kocha. Znam go i nigdy się tak nie zachowywał.
  • Wiesz, jest mi ciężko z tym co się wydarzyło i ja na razie nie skreśliłam naszej znajomości tylko dałam nam trochę czasu do przemyślenia i zastanowienia się. Nie potrafię mu tak po prostu wybaczyć. 
  • Rozumiem cię, ale nie mogę patrzeć jak mój przyjaciel cierpi. Wiesz, że zrobiłby dla ciebie wszystko?
Ta rozmowa zaczęła mnie przygnębiać. W pewnym momencie poczułam się, jakby to była moja wina.
  • Przemyślę naszą rozmowę.
  • No dobrze.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do środka.
  • To co może zatańczymy razem? - spytał George.
  • W sumie czemu nie.
Trochę się zawahałam nad tym, ale mimo to poszłam zatańczyć. Zatańczyliśmy do kilku piosenek a później poszłam poszukać Charlie'ego. Zauważyłam go jak stał i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Postanowiłam na razie nie podchodzić do niego tylko poszłam napić się czegoś. Później chyba przyjaciel zauważył mnie i podszedł do mnie. Oczywiście, gdy przyszedł zaczęłam się go wypytywać z kim prowadził interesującą rozmowę, ale ten nie chciał nic mówić. 
  • Jak tam rozmowa z George'em? - zapytał.
  • Powiedzmy, że dobrze.
  • Ale nic się nie stało?
  • Nie. Rozmawialiśmy na temat Josh'a żebym do niego wróciła.
  • I co wrócisz?
  • Ty też mnie będziesz teraz tym męczyć?
  • Nie, ja tylko zapytałem.
  • Sama nie wiem co mam robić.
  • Jako twój najlepszy przyjaciel na świecie uważam, że powinniście być razem. Oczywiście zrobisz tak jak będziesz uważać, ale to jest moje zdanie na ten temat. - powiedział. Szczerze to nie wiem sama co mam robić. Nawet nie potrafiłam odpowiedzieć przyjacielowi.
  • No dobra, chodź idziemy jeszcze potańczyć.
  • Okey.
Potańczyliśmy jeszcze, a później byłam już zmęczona, więc pojechaliśmy do domu. Byłam już wyczerpana. Od razu po wejściu do domu ściągnęłam swoje buty. Nogi mi odpadały. Strasznie mnie bolały. Poszłam do łazienki i wzięłam sobie długą kąpiel. Weszłam do wanny i leżałam w niej do momentu, gdy woda nie zaczęła się robić zimna. Ubrałam na siebie piżamę i wyszłam z łazienki. Udałam się do kuchni napić się czegoś. Nalałam sobie do szklanki soku i poszłam do sypialni. Położyłam się wygodnie w łóżku i po jakimś czasie zasnęłam.
_____________________________________________________

    poniedziałek, 16 lutego 2015

    Chapter 54

    ~~Pat~~
    Włącz > to.

    Otworzyłam swoje zaspane oczy i rozejrzałam się dookoła. Czy to był sen? o.o Nie wiem, ale wolałabym, żeby to była prawda. Zadzwonię dzisiaj do Kate i powiem, że chcę znowu zacząć śpiewać. Chcę jeszcze dzisiaj spotkać się z Carmen, Barbarą. Dawno ich nie widziałam, stęskniłam się. Moje rozmyślenia przerwało mi czyjeś chodzenie po korytarzu. Wzięłam najpierw telefon i spojrzałam na godzinę. Zegarek wskazywał jakoś po 10. 
    Może nie może spać? Ktoś, czyli pewnie Harry wciąż kręcił się po korytarzu. Miałam uchylone drzwi, więc podniosłam się do poziomu siedzącego i próbowałam zobaczyć kto chodzi za drzwiami. W końcu postanowiłam wstać i sprawdzić, co się dzieję. Opuściłam łóżko i podeszłam do drzwi, po czym szerzej je otworzyłam. Chłopak rozmawiał przez telefon, więc na szczęście mnie nie zauważył. Wróciłam z powrotem do pokoju i usiadłam na łóżku. Po kilku minutach chłopak skończył chyba rozmawiać. Wstałam więc i opuściłam pokój idąc do łazienki.
    • Hej.- dodałam omijając go.
    • E..cześć, nie śpisz już?- spytał.
    • Trudno spać, kiedy ktoś ci chodzi koło pokoju.- uśmiechnęłam się.
    • A..to przepraszam. To ja idę przygotować śniadanie.- oznajmił i zszedł schodami do kuchni.
    Weszłam do łazienki i ubrałam się w wcześniej przygotowaną stylizację. Przeczesałam jeszcze swoje włosy i zrobiłam lekki makijaż. Po jakiś 30 minutach byłam już gotowa. Wyszłam z łazienki i zeszłam po schodach po czym znalazłam się w kuchni, gdzie chłopak właśnie skończył przygotowywanie śniadania. Rozłożył wszystko na stole po czym spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
    • Co?- spytałam.
    • Wiesz..- zaczął po czym znowu mnie pocałował.
    • No i co teraz z tym zrobimy?- spytał ciągle się uśmiechając.
    • Nie wiem.- uśmiechnęłam się.
    • Jakie plany na dziś?- spytał kiedy usiedliśmy przy stole. 
    • Chcę jechać do studia i wrócić do śpiewania.- oznajmiłam.
    • Na prawdę?!- spytał podekscytowany.
    • Tak, może pojedziesz ze mną?- spytałam. - Poza tym, nie chcę się już ukrywać.- dodałam.
    • Jasne, że pojadę. Masz rację, to do niczego nie zmierza.- uśmiechnął się. - A teraz smacznego.
    • Smacznego.
    Zabraliśmy się za pyszne jedzenie, które przygotował Harry. Po skończeniu razem posprzątaliśmy mając przy tym niezłą zabawę. 
    • Harry, idę zadzwonić do Kate.- dodałam.
    • Okej.- uśmiechnął się ukazując swoje cudowne dołeczki.
    Weszłam na górę i skierowałam się do sypialni. Wzięłam swój telefon. Wykręciłam numer do Kate i...
    • No cześć Pat.- dodała dziewczyna.
    • Chcę wrócić do śpiewania.- oznajmiłam.- Będziesz dzisiaj w studiu?
    • Będę! Czekamy na ciebie. - oznajmiła podekscytowana.
    • To do zobaczenia.Pa.- rozłączyłam się.  
       Po skończeniu rozmowy wróciłam na dół do chłopaka.
    • I co?- spytał.
    • Niedługo mam być w studiu.- uśmiechnęłam się.
    • No to chodź, zwiedzimy jeszcze coś.- oznajmił i ruszyliśmy, aby ubrać kurtki.
    Kiedy już się ubraliśmy opuściliśmy dom i wsiedliśmy do samochodu ruszając przed siebie. Zatrzymaliśmy na jakimś parkingu, po czym wyszliśmy z samochodu. Harry musiał iść na pocztę, aby odebrać jakiś list, więc postanowiłam pójść z nim. Weszliśmy do całkiem dużego budynku po czym chłopak podszedł do jakiś skrzynek i wyjął listy. Dziwne, że taki sławom jak on nie przysyłają do domu, no ale cóż. Wziął wszystko i wróciliśmy do samochodu, a chłopak otworzył list.

    ~~Harry~~  


    Otworzyłem kopertę, całkiem ładną i wyjąłem kartkę, po czym zacząłem czytać...
     "Londyński Bal Maskowy.
    Serdecznie zapraszamy Mr. Styles wraz z osobą towarzyszącą
    na bal, który odbędzie się jutro o godzinie 18 w Pałacu Buckingham.
    Na bal obowiązkowe są stroje wizytowe i maski. 
    Zapraszamy :)"

    • Pat, jutro idziemy na bal.- oznajmiłem uśmiechnięty.
    • Że co?- spytała zdziwiona, a ja podałem jej zaproszenie.
    • Jutro idziemy na bal. O kurde, muszę kupić garnitur.- dodałem.
    • Weź kogoś innego Harry.- oznajmiła dziewczyna podając mi zaproszenie.
    • Nie, idziesz ze mną i koniec.- dodałem.
    • Harry...- zaczęła...
    • Idziesz ze mną.- dodałem.
    • Nawet nie mam sukienki.
    • Dlatego dzisiejszy dzień spędzimy trochę na zakupach, a wieczorem w studiu.- oznajmiłem.
    • Okej.- dodała. 
    Ruszyłem jadąc do Galerii za miastem. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Tu na szczęście nie ma tylu ludzi. 

    ~~Pat~~

    Po zaparkowaniu auta weszliśmy do środka ogromnej galerii.
    • To spotkajmy się w tym miejscu za godzinę, dobrze?- spytał chłopak.
    • Dobrze.- dodałam i każdy ruszył w swoją stronę.
    Chłopak poszedł na drugą stronę galerii do działu z męską odzieżą, a ja zostałam tu. Jeszcze jest góra, więc nie wiem czy zdążę w godzinę. 
    Zaczęłam więc poszukiwanie jakiejś sukienki. Odwiedziłam już chyba z 10 sklepów i nic na razie nie przypadło mi do gustu. Weszłam już do ostatniego sklepu z sukienkami i w końcu znalazłam odpowiednią kreację. Przymierzyłam ją i okazała się idealne, więc kupiłam ją. Następnie udałam się do sklepu z butami. W pierwszym sklepie już je znalazłam. Numer się zgadzał, więc kupiłam je. Kupiłam jeszcze maskę i już wszystko co potrzebne miałam. Udałam się więc z torbami do umówionego miejsca. Chłopak już czekał.
    • I co jak poszły zakupy?- spytał.
    • Dobrze, a tobie?
    • Też. Chodź na obiad.- oznajmił i ruszyliśmy do jednej z tutejszych fast food'owych restauracji.
    Zajęliśmy miejsca po czym złożyliśmy zamówienie. Po kilku minutach czekania przynieśli nam nasz obiad. Życzyliśmy sobie smacznego i zabraliśmy się za jedzenie.Po skończeniu posprzątaliśmy po sobie i ruszyliśmy do samochodu. Włożyliśmy nasze bagaże po czym ruszyliśmy do studia. Po kilku minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Przed studiem jak zawsze stało mnóstwo paparazzi i fanów. Wyszłam z Harry z samochodu i ruszyliśmy do budynku. Przez te 2 minuty ominięcia ich i wejścia do środka zrobiliśmy niezły zamęt. Weszliśmy do środka i przywitałam się z dawno nie widzianą menadżerką i ochroniarzem. Jeju, ale ja za nimi tęskniłam. Następnie zaczęła się moja praca. Miałam napisane z jakieś 25 piosenek i teraz trzeba je zaśpiewać i wrzucić Audio na YouTube. Zaśpiewałam 5 piosenek i szczerze miałam już dosyć. :D Potem przyszedł czas na kolejną piosenkę. Dowiedziałam się, że ją właśnie napisał Harry. To było trochę dziwne, ale zaśpiewałam ją. Przyznam, była śliczna. Taka prawdziwa. Kiedy zaśpiewałam już wszystkie. Zmęczona rzuciłam się na kanapę na której siedział Hazz.
    • No no już dawno nie słyszałem tego anielskiego głosu.- oznajmił.
    • Ha..śmieszne.- uśmiechnęłam się.- Kiedy ty napisałeś tę piosenkę?- spytałam.
    • Jakoś po miesiącu jak się poznaliśmy, ale wysłałem ją twojej menadżerce w sylwestra.- uśmiechnął się.
    • Śliczna jest.
    • Taka prawdziwa.- dodał.
    • Tak. 
    Siedzieliśmy w studiu do 21. Nie miałam już tak szczerze siły na nic. Pożegnaliśmy się z wszystkimi i ruszyliśmy do domu. Po kilku minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Wzięłam swoje torby i po wejściu do mieszkania zaniosłam wszystko na górę. Następnie udałam się do łazienki, gdzie wzięłam długą kąpiel. Potem ubrałam się w piżamę i gotowa opuściłam łazienkę. Zeszłam na dół do chłopaka, który właśnie siedział w salonie. Zajęłam miejsce obok niego po czym...
    • Co oglądasz?- spytałam.
    • Oszukać przeznaczenie 2.- dodał.
    • O nie, nienawidzę horrorów. - oznajmiłam.
    • Spokojnie, przecież superbohater, mega ciacho siedzi obok.- dodał uśmiechając się.
    • Hahaha...- wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem. 
    Wtedy skończyła się reklama i zaczął się ten straszny horror. Siedziałam wciśnięta w kanapę zakrywając rękawami oczy. 
    • O matko!- krzyknęłam, kiedy chłopaka zaatakowały gołebie.
    • Spokojnie.- zaczął się śmiać chłopak, a ja uderzyłam go w ramię.
    • Zobaczymy jak ty będziesz się bał!- krzyknęłam. 
    • Nie doczekanie twoje.- uśmiechnął się po czym spojrzał na ekran.- O kurwa!- krzyknął przerażony a ja teraz zaczęłam się z niego nabijać.
    • Przecież Pan Styles się nie boi.- haha
    • Nie boję się!- uśmiechnął się.- Tylko to było trochę przerażające.
    • Tak, tak Styles wmawiaj to sobie dalej.- śmiałam się.
    Oglądaliśmy ten horror do końca. Matko teraz to już oboje się baliśmy. To było naprawdę straszne. Wstrząsnęło aż moją psychiką. 
    Kiedy jednak to się skończyło, chłopak włączył jakiś film :"Wieczór Kawalerski : Chłopaczki z sąsiedztwa". Mega komedia! Śmialiśmy się przez cały film. Dzięki temu zapomniałam o tym horrorze. Na szczęście. Inaczej bym nie zasnęła. Kiedy już film się skończył postanowiłam iść spać. 
    • A właśnie, Harry.- odwróciłam się.- Niedługo znajdę sobie jakiś dom, więc nie będę ci już przeszkadzać.- uśmiechnęłam się.
    • Co? Przecież wiesz,że nie przeszkadzasz i masz tu mieszkać ze mną do końca życia!- oznajmił śmiejąc się.
    • ah..marzenia.- dodałam śmiejąc się.
    Weszłam na górę i skierowałam się do sypialni. Po wejściu do środka od razu rzuciłam się na łóżko. Przykryłam się kołdrą i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. *___*    

    _____________________________________________________




    ~~Alex~~

    Włącz ~> to.

    Obudzono mnie przed 9 rano. Zadzwoniłam do Cody'ego ale właśnie wchodził na plan, więc pogadam z nim przed koncertem. Nowo poznani znajomy oznajmili wczoraj, że będą na koncercie. Trochę się tym zdenerwowałam, ale Kat powiedziała, że mam się nie przejmować, tylko bawić muzyką. Ona ma rację, ale ciężko się tego trzymać czasami. 
    • Alex, kochana za godzinę jedziemy na sesje zdjęciową do magazynu "Faschion NY".
    • Okey, a mogę zabrać Agnes i Emett'a?
    • Tak. - uśmiechnęła się.

    Zjedliśmy śniadanie i po drodze na sesję kupiliśmy kawy. Dano mi jedną z wielu stylizacji, umalowano i uczesano a potem miałam pozować. To było męczące...
    • Ty jesteś Emett, prawda?- zapytała pani fotograf. Chłopak się trochę zdziwił.
    • Ym... no tak.
    • Świetnie. Czy mógłbyś stanąć z Alexis?
    • Jasne.- powiedział niepewnie i stanął obok nie kompletnie zaskoczony. Z resztą tak jak ja. Pozowaliśmy razem. Potem Emett miał ściągnąć koszulkę... Jest niesamowicie umięśniony, wiem to.
    • Muszę?- zapytał.
    • Jeśli nie chcesz to nie, ale kobiety były by wniebowzięte.
    • Taa... ale mój narzeczony niekoniecznie.- rzuciłam. 
    • Przecież się tylko przyjaźnisz z Emett'em, prawda?
    • No tak, ale...
    • No więc właśnie. A nasz magazyn będzie się lepiej sprzedawał.- uśmiechnęła się.
    • Taa... bo laski będą się na niego napalały.
    • Może mi powiesz, że on cię nie pociąga?- dodała fotografka. Teraz to mnie zbiła z nóg.
    • Że co, proszę?! Nie no... to już przesada...- chciałam stamtąd iść, ale chłopak pobiegł za mną i zatrzymał mnie przed wyjściem.

    • Alex, kochanie uspokój się.- powiedział.
    • Uspokoić? Przecież to jakaś paranoja!
    • Wiem to, ale ona ma racje. To tylko parę zdjęć, a Cody od razu cię przecież nie zostawi. Ej... spójrz na mnie.- spojrzałam, po czym dodał - Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i dobrze o tym wiesz. A teraz wracajmy, co?

    • No okey...

    Zrobiliśmy kilka zdjęć i nawet mi się podobały. Słyszałam jak ekipa mówiła, że szkoda, że z nim nie jestem... Wiem, że on jest przystojny i w ogóle no ale kurde...

    • Alex, czy mogłabyś zrobić pozę jakbyś chciała go pocałować?
    • Emett...- szepnęłam wkurzona. Chłopak posłał mi swój uroczy uśmiech i szepnął...
    • To tylko poza.- więc robiliśmy co nam kazano.

    Zdjęcia wyszły rzeczywiście niesamowite. Nie zgodziliśmy się tylko na te zdjęcia, w których mieliśmy się całować. Kiedy wyszliśmy ze studia zadzwonił do mnie mój brat.

    • Hej, co jest?- powiedziałam to komórki.
    • Dostałaś jakiś list w bardzo ładnej kopercie. To chyba jakieś zaproszenie. Co mam z tym zrobić?
    • Połóż w salonie.
    • Okey.
    • Albo czekaj! Przeczytasz mi go?
    • Może zrobię zdjęcie i ci wyślę?
    • No tak też można.
    Po niecałych 3 minutach dostałam zdjęcie, na którym było zaproszenie. Rzeczywiście bardzo ładne.

     "Londyński Bal Maskowy.
    Serdecznie zapraszamy Mrs.Palmer wraz z osobą towarzyszącą
    na bal, który odbędzie się jutro o godzinie 18 w Pałacu Buckingham.
    Na bal obowiązkowe są stroje wizytowe i maski. 


    Zapraszamy :)"

    Napisałam do Cody'ego czy da rade przylecieć na bal, ale nie odpisał od razu. Za 6 godzin mam koncert. Trochę zaczynam się stresować... Muszę znaleźć tu jakąś sukienkę na ten bal :O
    • Agnes!- zawołałam, a dziewczyna po chwili była przy mnie.
    • Co się stało?
    • Musimy koniecznie iść po jakąś sukienkę! W czym ja jutro pójdę na bal?- byłam tak zdenerwowana, że szybko mówiłam.
    • Alex spokojnie. Znajdziemy coś. Szkoda, że mnie tam nie będzie.- posmutniała. W tej chwili zadzwonił Cody.
    • Cześć skarbie.- przywitałam się.
    • Cześć, słuchaj ja też dostałem zaproszenie. Więc... 
    • Też masz zaproszenie? 
    • Tak.
    • Wiesz co? Mam pewien pomysł.
    • Jaki?
    • Pójdziesz z Agnes, a ja z Emett'em, ale będziemy tam razem.
    • Yyy... co? To skomplikowane.- zaśmiał się.
    • Och... no bo oni też by tam chcieli być, więc skoro oboje mamy zaproszenia i mamy wziąć osobę towarzyszącą to może weźmy ich?
    • Aa... teraz już rozumiem. Dobry pomysł, czemu nie.
    • Też mi się podoba. Dobra kochanie bo muszę kupić jakąś sukienkę na bal!
    • Tylko ładną!
    • Postaram się.- zaśmiałam się i rozłączyłam, po czym spojrzałam na dziewczynę.
    • I załatwione.- mrugnęłam do niej.
    Ruszyłyśmy na podbój sklepów same, a potem Emett miał do nas dołączyć. Przymierzyłam wiele naprawdę pięknych sukienek. Weszłyśmy do wielkiego sklepu z sukniami. Po prawej stronie były 2 piękne i miękkie kanapy a naprzeciwko przymierzalnie.  Wybrałam 10 sukienek i poszłam z nimi do przymierzalni, a Agnes usiadła na jednej z kanap. Zdążyłam założyć pierwszą

    sukienkę i akurat przyszedł nasz przyjaciel. Usiadł obok dziewczyny i czekali, aż wyjdę. Kiedy przymierzałam ostatnią czułam, że to właśnie będzie ta. >>>>>>>>>
    • No i co myślicie?- zapytałam.
    • Najlepsza!- powiedział z wielkim entuzjazmem chłopak.
    • Popieram.- dodała Agnes.
    • No to ja już mam sukienkę, a ty Agnes?- zwróciłam się do niej.
    • No ja też wybrałam jedną. Bardzo mi się podoba.- powiedziała podekscytowana pokazując mi sukienkę
    Zadowoleni z zakupów wróciliśmy do Emmy, która czekała na nas w Central Parku. Za 2 godziny koncert! Czas na przygotowania! Zaraz jedziemy do kosmetyczki, fryzjera, potem ciuchy i tak dalej.

    Koncert był niesamowity!Kat Graham zaskoczyła mnie swoją obecnością na scenie razem ze mną, ale to była bardzo miła niespodzianka. Zanim weszliśmy na lotnisko zadzwoniłam do Cody'ego, żeby go poinformować, iż niedługo będę w Londynie. W samolocie zasnęłam na ramieniu Agnes, która z kolei leżała na ramieniu Emetta. Emma jak zwykle coś załatwiała. Cała ona :D


    _____________________________________________________



    ~~Oliv~~

    Włącz > to.


    Obudziłam się i spojrzałam na zegarek. Było po 5. Trochę ścierpłam w tym samolocie. Dobrze, że już wstałam bo właśnie lądujemy. Aktualnie jesteśmy w Tajlandii.
     Dzisiaj mój brat ma ślub. Razem z Charlie'm pojechaliśmy do hotelu. Udaliśmy się do recepcji po klucze do pokoi. Przyjaciel wcześniej zarezerwował nam dwa pokoje. 
    Gdy mieliśmy już klucze, udaliśmy się do swoich pokoi. Chłopak miał pokój tuż obok mnie. Weszłam do niego i odłożyłam walizkę. Miałam piękny widok na morze oraz na basen. Hotel podzielony jest na kilka części. 
    Na dworze było jeszcze ciemno, więc nie było dobrze widać wszystkiego. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic.
    Położyłam się w łóżku i zasnęłam. 
    Po około 2 godzinach obudziłam się. 
    Wyciągnęłam sobie jakieś rzeczy i ubrałam się. Założyłam buty, robiłam lekki makijaż i wyszłam z pokoju. Miałam zamiar iść na jakieś śniadanie. Po drodze spotkałam Charlie'ego, więc poszliśmy razem. Usiedliśmy i kelner przyniósł nam śniadanie. Zaczęliśmy jeść.
    Po skończeniu wyszliśmy.

    • Może pójdziemy się przejść? - zapytał.
    • Pewnie.

    Poszliśmy trochę zwiedzić miasto. Jest tutaj naprawdę pięknie i strasznie gorąco. Udaliśmy się na plażę. Chwilę posiedzieliśmy a później wzdłuż morza wróciliśmy do pokoju. Muszę powoli zacząć się szykować. Strasznie mi się nie chce. Wyszłam na balkon i zaczęłam patrzeć na morze. Nagle usłyszałam, że ktoś się rusza na balkonie obok. W pierwszej chwili myślałam, że to Charlie bo ma pokój obok mnie. Odwróciłam się w drugą stronę. Ja go zobaczyłam to myślałam, że padnę.

    • Co ty tu robisz? - zapytałam.
    • Twój brat mnie zaprosił. - odpowiedział Josh.
    • Mówiłeś mu coś na nasz temat?
    • Nie.
    • Dlaczego masz pokój akurat obok mnie?
    • Nie wiem, taki dostałem. Nie wiedziałem, że będziesz w tym samym hotelu co ja.
    • Ja też nie wiedziałam.
    • Możemy w końcu porozmawiać?
    • Ale my nie mamy o czym rozmawiać.
    • Jak nie mamy?
    • No nie mamy. Wszystko jest już skończone.
    • Chcesz to wszystko tak po prostu przekreślić?
    • Ja chce, ale ty to już zrobiłeś.
    • Olivia...zaczekaj.

    Weszłam do pokoju. Ale mam dzisiaj szczęście. No po prostu... Masakra. Chciałam iść się już szykować, ale ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam drzwi i ....

    • Powiedziałam ci już żebyś dał mi spokój.
    • Wiem, przyniosłem ci tylko list. Przyszedł wczoraj do ciebie a zapomniałem ci go wcześniej dać. - powiedział to tak spokojnie, a ja na niego nakrzyczałam. Trochę mi się głupio zrobiło.
    • Okey, dzięki.

    Zamknęłam drzwi i postanowiłam otworzyć ten list. Było to zaproszenie. 


     "Londyński Bal Maskowy.
    Serdecznie zapraszamy Mrs.Willimas wraz z osobą towarzyszącą
    na bal, który odbędzie się jutro o godzinie 18 w Pałacu Buckingham.
    Na bal obowiązkowe są stroje wizytowe i maski. 


    Zapraszamy :)"

    Postanowiłam pójść na ten bal. Będzie to na pewno najlepsza impreza w Londynie. Muszę tylko znaleźć sobie jakąś osobę towarzyszącą. Później o tym pomyśle. Poszłam do łazienki i wzięłam kąpiel oraz umyłam włosy. Ubrałam na siebie szlafrok oraz zawinęłam swoje mokre włosy ręcznikiem. Zaczęłam się zastanawiać, jak ja się jutro wyrobię i czy w ogóle zdążę na ten bal. Wysuszyłam swoje włosy suszarką a później pomalowałam sobie paznokcie. Gdy wyschły poszłam się ubrać. Założyłam sukienkę i buty. Uczesałam się tak i zrobiłam makijaż. Trochę czasu zajęło mi to przygotowywanie. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Charlie'ego. Chłopak wszedł do środka.

    • Gotowa? - zapytał.
    • Tak.
    • Ślicznie wyglądasz.
    • Dziękuję.
    • Idziemy?
    • Tak tylko wezmę torebkę.
    • Okey.

    Wzięłam jeszcze torebkę i opuściliśmy hotel. Na zewnątrz czekała na nas limuzyna, która zawiozła nas do kościoła. Na miejscu było już mnóstwo gości. Przywitałam się z kilkoma osobami i weszłam do kościoła a za mną reszta gości. Mój brat znajdował się już przed ołtarzem.

    • Zdenerwowany? - zapytałam.
    • A jak myślisz? 
    • No pewnie tak. 
    Nagle do kościoła weszła Nicole. Ale się wkurzyłam jak ją zobaczyłam. 
    • Co ona tu robi? - zapytałam brata.
    • Susane ją zaprosiła. Przyjaźniły się i nadal czasami utrzymują kontakt.
    • Aha no to fajnie.
    • Coś się stało.
    • Nie. 

    Zaczęła się ceremonia. Na końcu ceremonii powiedzieli sobie tak i pocałowali się. Pięknie to wszystko wyglądało. Po opuszczeniu kościoła wszyscy pojechaliśmy do restauracji, gdzie odbędzie się dalsza część. Gdy byliśmy już na miejscu goście złożyli młodej parze życzenia oraz wręczyli prezenty. Później włączono wolną muzykę i młoda para zatańczyła swój pierwszy taniec. Następnie wszyscy goście ruszyli na parkiet.

    • Zatańczymy? - zapytał Charlie.
    • Pewnie.

    Poszliśmy razem zatańczyć. Zatańczyliśmy kilka piosenek a później poszliśmy się przejść. Wypiliśmy kilka drinków.

    • Charlie mogę cię o coś zapytać? - zapytałam.
    • Co?
    • Pójdziesz jutro ze mną na bal maskowy w Londynie? Dostałam dzisiaj list i dopiero się dowiedziałam.
    • Pewnie. Ale co... tutaj list ci przysłali?
    • Nie... Josh mi go dał.
    • Aha. A jesteś pewna, że nie chcesz iść z nim?
    • Nie. I jak na razie nie rozmawiajmy na ten temat.
    • Okey. Jak chcesz, ale wiesz, że on ci nie odpuści. Kocha cię i zrobi wszystko żebyś do niego wróciła.
    • Skąd ty to wiesz?
    • Rozmawiałem z nim i mi wszystko powiedział. To nie jest jego wina, ale nie mówię, że też twoja. Więc przemyśl to zanim będzie za późno. 

    Poszliśmy dalej. Później wróciliśmy na salę. Zaczęłam myśleć nad moją rozmową z przyjacielem. Usiadłam i podeszła do mnie Nicole.

    • Nie jesteś już z Josh'em? - zapytała.
    • To chyba nie jest twoja sprawa.
    • No wiesz po części jest i też moja.
    • Czego ty ode mnie chcesz?
    • Po prostu chcę z tobą porozmawiać jak przyjaciółki.
    • Hahaha śmieszna jesteś. Przyjaciółkami nie jesteśmy, nie byłyśmy i nie będziemy. 
    • No w sumie racja. Kiedy wyprowadzasz się od Josh'a?
    • Co?
    • No wiesz, skoro nie jesteście już razem to...
    • To co?
    • To wreszcie będziemy mogli być razem.
    • Ty na prawdę jesteś jakaś nienormalna. Powinnaś udać się do jakiegoś lekarza od głowy, bo z tobą jest coś nie tak. 
    • Ja bardzo dobrze się czuję.
    • No chyba nie. Ta rozmowa nie ma sensu... a i nie dopuszczę żebyś z nim była. 

    Poszłam stamtąd. Ja nie wiem z tą dziewczyną jest coś nie tak. Poszłam tańczyć z Charlie'm, a później to co zobaczyłam i usłyszałam... nie wiedziałam co ma powiedzieć. Josh zaczął śpiewać. O kurde. Nie wiedziałam nawet jak mam się zachować. To wszystko jest tak skomplikowane. Po skończeniu piosenki chłopak podszedł do mnie z bukietem kwiatów. Teraz to mnie dopiero zaskoczył.

    • Przepraszam cię za wszystko i chcę żebyś do mnie wróciła. - powiedział.

    Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Z jednej strony byłam na niego strasznie wkurzona a z drugiej wciąż go kochałam. 

    • Nie musisz mi teraz odpowiadać. Przemyśl to. Będę na ciebie czekać. - dodał.
    Dał mi ten bukiet kwiatów i odszedł. Ja stałam jak taki słup soli i nie wiedziałam co mam powiedzieć. A najgorsze jest to, że wszyscy goście nam się przyglądali i na pewno część z nich już się dowiedziała, że nie jesteśmy już razem. Po prostu świetnie. Opuściłam salę i wyszłam na zewnątrz. 

    • Wszystko w porządku? - spytał Charlie.
    • Nie. Nic nie jest dobrze. Wracam już do hotelu.
    • Odprowadzę cię.
    • Nie musisz sama dam sobie radę.
    • Ale ja też już idę.
    • Okey.

    Poszliśmy do hotelu. Nie mieliśmy daleko, więc poszliśmy na pieszo. Pożegnałam się z przyjacielem i weszłam do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę, nastawiłam na jutro budzik i poszłam spać. 
    _____________________________________________________