Translate :))

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Chapter 25

~~Pat~~

Włącz > Ariana ♥ 


Smacznie sobie spałam do czasu, kiedy nie zadzwonił budzik. Wzięłam swojego iPhone'a i wyłączyłam go. Wstałam i ruszyłam do kuchni napić się mleka. Nalałam do szklanki mleko czekoladowe i je wypiłam, następnie włożyłam szklankę do zmywarki. Ruszyłam do garderoby. Muszę się jakoś ubrać. Obejrzałam wszystkie rzeczy i w końcu wybrałam odpowiedni zestaw, który ubrałam. Poszłam do łazienki i postanowiłam, że dzisiaj zrobię sobie loki. Po skończeniu zrobiłam lekki makijaż. Spakowałam jeszcze wszystko do mojej walizki z Louis'a Vouitton'a i byłam już gotowa. Ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam TV na E!News. Znowu gadali jakieś bzdury, aż w końcu pokazali mnie i Niall'a przed restauracją. Nie no super. Teraz się dopiero zacznie. Oglądałam dalej i słuchałam te ich bzdety do póki nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Ruszyłam więc otworzyć. 
  • Gotowa?- spytała Kate.
  • Tak.
Wzięłam walizkę i zamknęłam dom. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy na lotnisko. Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Wyszyliśmy z auta i weszliśmy do budynku. Przeszliśmy odprawę i udaliśmy się tym razem do prywatnego samolotu
Weszłam do środka i dostałam szoku. Tu było jak w niebie. Usiadłam na kanapie i wystartowaliśmy. Włączyłam sobie program muzyczny i słuchając ciekawych piosenek zasnęłam. 
Spałam sobie smacznie aż w końcu musiałam się obudzić. Usiadłam i rozejrzałam się po samolocie. Wzięłam swojego iPhone'a i spojrzałam na zegarek. W Londynie jest 14, czyli w Louisville będzie 8 rano. Przeciągnęłam się trochę i zauważyłam jeszcze w telefonie jedną nieodczytaną wiadomość. Była od Niall'a. > "Dzień Dobry :) xx" dostałam ją o 9 rano. Wtedy spałam, więc szybko odpisałam teraz > "Bardzo dobry :):*" i wysłałam.  
Chwilę później przyszła do mnie Kate.
  •  Głodna?- spytała.
  •  No może trochę.- oznajmiłam.
  •  A na co masz ochotę?
  • Na jakieś owoce.
  • Zaraz przyjdę. - dodała i zniknęła. Chwilę później pojawiła się z moim śniadankiem. Typowe wspaniałe samolotowe śniadanie. Mniam. Wzięłam się za jedzenie mojego posiłku. Po kilku minutach wszystko co było na talerzu zniknęło.
  • Kate zabrała talerz i zaniosła go do "mini" kuchni. Ja nadal słuchałam muzyki siedząc na kanapie.
 
Po 9 godzinach lotu w końcu przystąpiliśmy do lądowania na wspaniałym lotnisku w Louisville. Tutaj była godzina 9, a w Londynie 15. Wzięłam swoje rzeczy z samolotu i opuściliśmy go idąc lotniskiem. To niby tylko lotnisko ale jakie wspaniałe. Kiedy zbliżaliśmy się do budynku, przed nim stało pełno paparazzi. Zaczęli robić pełno zdjęć a my próbowaliśmy się dostać do środka. Nie sądziłam, że fotoreporterzy mogą wchodzić na lotniska, no ale ok. Odebraliśmy walizki i udaliśmy się do wypożyczalni samochodów, która znajdowała się na przeciwko lotniska. Było tam pełno ślicznych aut, a Matt nie mógł się zdecydować jaki wziąć. Po długim zastanawianiu chłopak stwierdził, że bierzemy Dodge'a Nitro. Odebraliśmy kluczyki i weszliśmy do auta. Ja usiadłam z tyłu i ruszyliśmy do naszego hotelu. 10 minut później znaleźliśmy się pod wielkim budynkiem a na nim było napisane : "Galt House Hotel". Wyszliśmy z auta i Matt wziął nasze walizki po czym weszliśmy do środka. Wewnątrz budynku przywitali nas bardzo mili goście, z którymi chwilę porozmawiałam. Dostaliśmy kluczę od pokoju. Udaliśmy się do swoich pokoi. Po wejściu do środka rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Było tu tak ślicznie, że aż nie chce opuszczać tego miejsca. Tylko szkoda, że nie ma tu Niall'a. Odstawiłam swoją walizkę i wyszłam na taras podziwiając widoki. Ja z balkonu widziałam wspaniałe morze rozciągające się na wszystkie strony, a z drugiej strony pokoju było widać pełno wieżowców rozwijającego się miasta. Usiadłam na łóżku i włączyłam sobie telewizor. Wzięłam jeszcze telefon i sprawdziłam godzinę, było już po 10. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Poszłam więc otworzyć.
  • Jedziemy na sesję.- oznajmiła Kate.
  • Ok. - dodałam i ruszyłam za nią.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na plan zdjęciowy. Chwilę później byliśmy już na miejscu. Przywitałam się z wszystkimi i rozpoczęła się sesja. Ten klimat był idealny do robienia zdjęć. Słońce, plaża, morze. Tu było cudownie.  Fotograf zrobił mi pełno zdjęć, które potem mają się pojawić w gazecie. Sesja trwała jakieś 3 godziny. W między czasie były przerwy na rozmowy. Po skończeniu zdjęć pożegnałam się z fotografem i umówiliśmy się na jeszcze jedną jutrzejszą sesję. Opuściliśmy miejsce sesji i ruszyliśmy do centrum na jakiś obiad. Matt zaparkował auto na parkingu i ruszyliśmy do jakiejś restauracji znajdującej się blisko morza. 
Usiedliśmy przy jednym ze stołów na tarasie z widokiem na morze i zamówiliśmy jedną wielką pizzę i Coca Colę. Po kilku minutowym czekaniu dostaliśmy nasz obiadek.
Zjedliśmy całą pizzę z wielkim smakiem. Była na prawdę pyszna. Wypiliśmy jeszcze Colę i zapłaciliśmy za wszystko. Opuściliśmy restaurację i postanowiliśmy, że przejdziemy się brzegiem morza. Długo rozmawialiśmy i szliśmy przy wodzie do czasu, kiedy Matt nie ochlapał mnie i Kate wodą. Byłyśmy całe mokre. 
  • Matt ty debilu! Oberwiesz za to!- krzyknęła Kate.
  • Też cię kocham słońce.- oznajmił i pocałował ją w policzek. W tym czasie Kate wepchnęła go do wody, ale na jej nieszczęście wpadła razem z nim. 
  • Hahaha- zaczęłam się śmiać. - Słodziaki. - oznajmiłam.
Wstali szybko z tej wody i postanowiliśmy, że pojedziemy do hotelu, oni się przebiorą, a potem zwiedzimy do końca miasto. Ruszyliśmy więc do samochodu. Usiedliśmy do niego i kilka minut później byliśmy już w hotelu. Kate i Matt udali się do pokoju przebrać, a ja postanowiłam obejrzeć hotel. Chodziłam po korytarzach między pokojami i nikogo ciekawego nie spotkałam. Wróciłam do recepcji, gdzie stali już moi towarzysze. Ponownie udaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do centrum. Tym razem Matt postanowił, że pojedziemy odwiedzić "Louisville Waterfront Park". Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Opuściliśmy auto i ruszyliśmy na spacer po parku. Szliśmy chodnikiem obok wody. Otaczały nas wspaniałe widoki. Z jednej strony wspaniała zieleń i woda a z drugiej miasto z ogromnymi wieżowcami. Tutaj jest cudownie i przypomina trochę Nowy Jork. Właśnie dawno nie byłam w swoim rodzinnym mieście. W sumie ostatnio byłam u rodziców na święta. Ups. Ale w sumie oni też mają własne życie. Mama pewnie gra w kolejnym filmie, który reżyseruje tata. To trochę śmieszne jak dla mnie, tata reżyser a mama gra w każdym jego filmie. :) 
Ale wracając spacerowaliśmy dalej po parku, jednak po długim spacerze usiedliśmy na ławce w celu odpoczynku. Posiedzieliśmy trochę do czasu, kiedy :
  • Może pojedziemy odwiedzić tutejszą galerię. Wiesz same Chanel, Gucci, trzeba to sprawdzić. - oznajmiła Kate.
  • Pewnie!- oznajmiłam.
  • No to jedziemy laski. - dodał Matt i ruszyliśmy powoli do samochodu. 
Szliśmy spokojnie spacerkiem do auta, jednak kiedy już się do niego zbliżaliśmy pojawiło się paparazzi. Znowu zaczęli pstrykać zdjęcia, jednak nie tylko byli tutaj reporterzy. Pojawiło się też mnóstwo fanów, którym rozdałam autografy, a z niektórymi zrobiłam sobie zdjęcia. Po skończeniu szybko wsiadłam do auta i ruszyliśmy na zakupy. Wjechaliśmy do podziemnego parkingu i zaparkowaliśmy auto blisko wejścia do sklepu w razie ataku fotoreporterów. Wjechaliśmy do sklepu po ruchomych schodach prawie niezauważenie. W końcu! Na początku razem z Kate weszliśmy do sklepu Chanel. Zaczęłyśmy oglądać wszystkie ubrania jakie się tam znajdowały. Kate wzięła kilka strojów i ruszyła do przymierzalni. Przymierzyła jeden strój w którym wyglądała nieziemsko. Postanowiła go kupić. Zapłaciła i opuściłyśmy sklep. Odwiedziłyśmy jeszcze pełno sklepów. Jednak byłam już mega zmęczona tym chodzeniem. Spojrzałam na zegarek 19. Wow, szybko minął ten dzień. Szłam z telefonem w ręku za Matt'em i Kate. Szliśmy do schodów, którymi mieliśmy zjechać do auta. Kiedy weszliśmy zadzwonił mój telefon.
  • Halo?- spytałam.
  • Cześć Pat. - dodał Niall. - Jak tam w Louisville?
  • Nawet dobrze, a jak u ciebie Niall?- spytałam i wtedy na dole przed schodami pojawiło się pełno paparazzi. Zaczęli znowu robić zdjęcia i nakręcać moją rozmowę z Niall'em.
  • Niall, zadzwonię do ciebie,  jak będę w hotelu, paparazzi.- oznajmiłam schodząc ze schodów.
  • Okej, czekam. - dodał i się rozłączył. 
Przeszliśmy obok tych durnych fotografów i wsiedliśmy do auta. Postanowiłam sprawdzić, jaka jest godzina w Londynie. Była tam prawie 1 w nocy. Dlaczego on jeszcze nie śpi? 
Kilka minut później byliśmy już w hotelu. Każdy udał się do swojego pokoju. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Ruszyłam do łazienki i postanowiłam wziąć długi prysznic. Po skończeniu ubrałam się w piżamę. Spięłam włosy w koka i wróciłam do pokoju. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Nialla.
  • No cześć.- dodał. 
  • Więc, jak u ciebie Niall?- spytałam.
  • Dobrze, tylko jest jeden mały problem.- dodał.
  • Jaki?
  • Tęsknie.- dodał a mi serce podskoczyło do gardła.
  • Ja też.- oznajmiłam po otrząśnięciu się. 
  • To idę teraz spać, dobranoc.- powiedział.
  • Dobranoc. - dodałam i się rozłączyłam.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i położyłam się do łóżka. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. *___*  


~~Alex~~

Włącz to.

Ręka mnie strasznie piekła. Głowa bolała. Myśli powróciły... Masakra... Nie otwierałam oczu jeszcze, ale już słyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Co do cho...- przerwała Em. Ta... jej głos zawsze poznam. To chyba znaczy, że zauważyła ten horror w łazience. Momentalnie znalazła się przy łóżku.
-Alex...- szepnęła niemal bezgłośnie. Spojrzałam na nią w końcu.

-Co?- wymamrotałam. Wzięła delikatnie moją zranioną rękę i przyglądała się plamom krwi przebijającym się przez bandaż.
-Ale... co się stało?- jej oczy wyrażały strach, ale i troskę.
-Nic.
-Jak to nic? A to?- wskazała na rękę, a potem w stronę łazienki.
-Wybuchłam.- powiedziałam po paru sekundach.
-Luke tu był, co?
-Był.
-Bardzo źle?
-Tak go zjechałam, że się nawet nie był w stanie odezwać.
-Ale on przecież ci nic nie zrobił.
-Tego nie wiem. Może już nie raz mnie zdradził. A ja głupia go kocham.
-Oj Alex...- przytuliła mnie.
-A tam... i tak wróci.
-Pewnie tak, ale niekoniecznie w dobrych zamiarach.
-Wiem, że go nie lubisz. Nie tylko ty. Założę się, że wszyscy moi znajomi czy przyjaciele też go nie lubią, ale kochają mnie i go tolerują.
-Bo byłaś z nim szczęśliwa.
-Wciąż mogę być. Wierzę w to. W związku potrzebne są kłótnie, bo wtedy wiadomo, że nam zależy.
-Ale... co ty mu właściwie powiedziałaś?
-Oj dużo rzeczy...- opowiedziałam jej wszystko co pamiętałam. Wzięłam się z nią, za sprzątanie w łazience, a potem wzięłam prysznic. Od wody ręka bolała mnie jeszcze bardziej. Szybko ale delikatnie wytarłam rękę i swoje ciało. Włosy zwinęłam w ręczniku w turban i ubrałam się  na czarno. O tak... czuję się jak w śnie. Wyglądam bosko. Czuję się "bosko".

-No teraz jak zauważą, że masz zabandażowaną dłoń to nie dadzą ci spokoju.- westchnęła Em.
-A tam. Mam to gdzieś. To nie ich życie. Niech się walą. - powiedziałam zakładając ciemne okulary i wychodząc na korytarz w hotelu. Em szła obok mnie. Dała mi kluczyki od samochodu, a sama wzięła klucze do innego auta. Ona jechała na zakupy, a ja? Na plan Luke'a. Kiedy jestem zła i jednocześnie cholernie mi na czymś zależy to 
jeżdżę jak rajdowy kierowca.

Podjechałam pod studio i zaparkowałam samochód. Zdeterminowana weszłam do studia, gdzie kręcili akurat scenę... z tą pojebaną blondynką. Dobra.. ja też jestem blondynką, ale farbowaną, no... Kiedy Luke mnie zauważył od razu podbiegł do mnie, przerywając tym samym kręcenie filmu. Stanął przede mną i patrząc mi w oczy zapytał.
-Kochasz mnie?- nie odpowiedziałam.
-Zdradziłeś mnie?- pokręcił głową.
-A kochasz mnie?- znów zapytałam. Ten spuścił wzrok i ... złożył na moich ustach pocałunek tak delikatny i czuły, że aż zadrżałam.
-Taka odpowiedź ci wystarczy?
-Może być.- powiedziałam beznamiętnie.
-Wiesz, że cię kocham. Zawsze cię kochałem. Jesteś najwspanialszym co mi się w życiu przytrafiło. Nie chcę cię stracić przez media. A jeśli tak będzie to obiecuję, że ich wszystkich rozwalę. Rozumiesz? Alexis Esme Palmer... kocham cię.- powiedział nie odrywając oczu od moich. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Przepraszam za to co powiedziałam, kiedy przyszedłeś.
-Nie musisz. Należało mi się. Nie widziałem mojej najukochańszej osoby na świecie, chociaż była tak blisko mnie. To nie wybaczalne. To ja przepraszam, że dałem ci tyle zła, że nie było mnie przy tobie kiedy tego najbardziej potrzebowałaś, że to przeze mnie przechodziłaś przez to wszystko i że zjebałem twój dzień. Że tak postąpiłem i w ogóle za wszystko cię przepraszam. A gdybyś się zabiła... zrobił bym to samo.
-Nie przesadzaj z tym zabijaniem się. Ale masz rację. Przeprosiny przyjęte, ale co się stało to się nie odstanie, wiesz o tym.

-Wiem. I żałuję. Najbardziej przepraszam cię, że dałem ci tak wiele powodów do 
zwątpienia w nas, we mnie, w moją wierność.- znów się uśmiechnęłam i tym razem to ja go do siebie przysunęłam i złączyliśmy nasze usta. 

Nasze języki tańczyły ze sobą jak  dwa ogniki. Mogłoby się wydawać, że są dla siebie stworzone. Współgrały ze sobą idealnie. Najpierw powoli i delikatnie muskał moje usta, a potem coraz zachłanniej i zachłanniej...

Skończyliśmy się całować i jeszcze przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy z tyłu, za Luke'iem, na swoim miejscu zobaczyłam Olivię Holt. Stała nam ze skrzyżowanymi ramionami na piersiach i to patrzyła na nas, to uciekała wzrokiem. Dobrze jej tak. Niech się patrzy. Szmata... Odwróciłam nas tak, żeby jeszcze bardziej nas widziała z profilu i znów go pocałowałam. Tym razem Luke się bardziej postarał. No i bardzo dobrze.

Porozmawiałam z moim chłopakiem chwilę i nalegał, żebym została na planie i mu kibicowała. Zostałam. Chodź... tak na prawdę nie dla niego. Ale dla pośmiania się z tej głupiej suki. Przyjemnie się patrzyło, jak obrywa. Do czasu... aż.., mieli się pocałować. Nie chciałam na to patrzeć. Ale jednak byli już tak blisko... i wtedy...
-Tak słucham?- odebrałam telefon. I musieli przerwać kręcenie przeze mnie. I dobrze... Holt spojrzała na mnie nienawistnym spojrzeniem, a ja posłałam jej buziaczka.

Nie wyszłam ze studia. O nie... nie zrobię jej tej przyjemności i nie wyjdę  tak szybko. Ale... Będę musiała patrzeć jak on ją całuję. Fu... Mogę już rzygać?

No i proszę... Jaka szczęśliwa. Niech się cieszy póki może. Nie długo ten jej "słodki" uśmiech zejdzie z jej twarzy... Kiedy skończyli już na dzisiaj stwierdziłam, że odwiozę Luke'a i jeszcze spędzę z nim trochę czasu. Albo... wyciągnę go do parku. O tak... to niezły pomysł. Siedziałam na masce mojego samochodu i czekałam na niego. Nawet mnie nie zauważył, tylko od razu szedł za tą pindą. A no tak... jak go ciągnie za rękę do swojego samochodu to się nie dziwię.
 -Kochanie, chodź!- krzyknęłam i pomachałam do niego, żeby mnie zauważył. Od razu się uśmiechnął i nie obdarowując już jej nawet najmniejszym spojrzeniem, podbiegł do mnie i mocno przytulił.
-No cześć skarbie.- powiedział całując mnie w usta.
 -Dlaczego od razu poszedłeś za nią, hm?- zrobiłam minę smutnego pieska.
-Ciągnęła mnie za sobą. Chciała żebym koniecznie z nią jechał. Ale nie martw się kochanie. Jestem tylko twój.- pogłaskał mnie po policzku i słodko się uśmiechnął.
 -Oo... kocham cię, wiesz?- mówiłam patrząc mu głęboko w jego oczy.
 -Ja ciebie też. Jedziemy?- zapytał.
-Jasne. Chcesz prowadzić? Będę mogła się do ciebie przytulić.
-Hm... kusząca propozycja. Gdzie kluczyki?- nic nie mówiąc wsunęłam mu klucze od auta do tylnej kieszeni jego dżinsów.

 Moje kochanie zawiozło nas do jego apartamentu. A potem zaniósł mnie na rękach do pokoju i rzucił na łóżko. Ściągnął koszulkę i powoli się przeniósł na łóżko składając małe pocałunki na moich dłoniach, szyi, skroniach i ustach. Za każdym dotykiem jego warg cała drżałam z rozkoszy. Niestety szybko musieliśmy przerwać, bo zadzwonił jego telefon. Zanim odebrał spojrzał na mnie przepraszająco i wyszedł na balkon, żeby porozmawiać. Z kim on gada? Cichutko weszłam na balkon, tak że nawet nie wiedział no i próbowałam usłyszeć o czym rozmawia.
-Nie mogę teraz. Tak jest u mnie. Może około 22? Spotkamy się pod kinem. Co ty na to? No to świetnie. Do zobaczenia. Pa.- no to idę dziś na seans filmowy. Całkiem nieźle. Zanim zdążył się odwrócić szybko uciekłam s powrotem na łóżko. Fiu... zdążyłam. Ściągnęłam moją kurtkę. I wtedy on wszedł.
-Czemu tak długo rozmawiałeś przez telefon?- ale głupie pytanie...
-Przepraszam miśku, już wracam. To na czym my skończyliśmy?- powiedział całując mnie znów w szyję. Delikatnie go odsunęłam od siebie.
-A może pójdziemy na spacer?
-Hm... ale teraz?
-No a kiedy? Wieczorem możemy iść do kina, czy coś.
-Em...- widziałam na jego twarzy zakłopotanie.
-To jak?
-A może weźmiemy kąpiel i potem pójdziemy, co?
-Nie. Chodźmy się przejść.- wtedy poprawiłam swoje włosy, a on zobaczył moją rękę. Dopiero teraz? Dziwne...
-O matko...- momentalnie znalazł się przy mnie.

-To...e.... idź się ubrać a ja poczekam.- no pięknie... i jak ja mam mu się wytłumaczyć?
-Co ty wczoraj zrobiłaś po naszym spięciu Alex?- patrzył w moje oczy z wzrokiem tak przerażonym, że... nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-Nic.
-Nic? Ty to nazywasz nic? Co ty zrobiłaś?
-No mówię ci przecież, że nic.
-Alex... proszę cię...
-O co?

-O prawdę. Co zrobiłaś kiedy wyszedłem?
-Poszłam spać.- no... pomijając fakt, że poszłam do łazienki i potraktowałam lustro moją pięścią...
-A potem?
-Obudziłam się dziś rano.
-Nie kłam.
-Nie kłamie.
-Emma wie?
-Tak.
-Dobra... w takim razie skoro ty mi nie chcesz powiedzieć co zrobiłaś, to dowiem się od niej.
-Oj co ci tak na tym zależy co ja też robiłam a co nie?
-Jesteś moją dziewczyną i to ważne.
-Ojejku no... a może no nie wiem.... robiłam sobie dobrze i wtedy sobie coś zrobiłam, co?
-Alex nie bądź śmieszna. Masz rękę w bandażu i to w dodatku całym nasiąkniętym krwią!
-No i co z tego? Luke... nie chcę się z tobą znowu kłócić.
-Ja z tobą też nie kochana. Ale chcę, żebyś mi powiedziała co się wczoraj stało, kiedy wyszedłem.
-Jak widzisz skaleczyłam się.
-Skaleczyłaś się? No to widać, że porządnie mocno. - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Zszedł z łóżka i założył koszulkę i kurtkę. Skórzaną jak ja.

-Idziemy na ten spacer?- zapytał. Uszło z niego życie. I to przeze mnie. No dobra... to muszę go przeciągnąć tak do 22. Zobaczymy co będzie robić, żeby iść do tego kina.
-Jasne.- założyłam swoją kurtkę i wyszliśmy. Przez pierwsze 5 minut szliśmy w kompletnej ciszy. To mnie przerastało. Musiałam się w końcu odezwać.
-Pękło lustro.- rzuciłam.
-Co?- był zdezorientowany i nie wiedział o co mi chodzi.
-Moja ręka. Lustro pękło w łazience. Byłam przy umywalce.
-O matko... biedulka. Chodź tutaj.- wyciągnął do mnie ręce i zamknął mnie w żelaznym uścisku.

Poszliśmy do Central Parku.
 To największy na świecie park. Będę tam dopiero pierwszy raz, więc jestem strasznie podekscytowana. Kiedy już weszliśmy byłam zachwycona. Spacerowaliśmy alejkami i rozmawialiśmy. 
 
Doszliśmy do jakiegoś mostu. Przed mostem stało pochylone drzewo. Wyglądało to pięknie. Słońce świeciło i było w miarę ciepło. No i jeszcze... on trzymający mnie za rękę. Idealnie <3 
Wokół było pełno par. Jakie to słodkie. Wszyscy tacy zakochani. No wspaniali! Haha... ale rymuję.
-Jak tu pięknie.- westchnęłam. Luke spojrzał się na mnie tymi swoimi szaro zielonymi oczami i się uśmiechnął.
 -Może. Ale ty jesteś piękniejsza.- pocałował mnie w czoło. Mieć takiego wspaniałego faceta. No czego chcieć więcej?
-Przesadzasz.- znów posłałam mu uśmiech.
-Nie, no serio. Jesteś piękna, a ja jestem szczęściarzem, że ciebie mam.
-Nie. To ja jestem największą szczęściarą, że mam ciebie.- przystanął. Spoważniał. Popatrzył mi w oczy. Wpił się w moje usta. Oboje usłyszeliśmy dźwięk aparatu, kiedy się robi zdjęcie, ale żadne z nas nikogo nie widziało. Postanowiliśmy się tym nie przejmować i spacerowaliśmy dalej. 

Poszłam do tego kina, ale nigdzie go nie było. Za to film był świetny. Wróciłam do hotelu, a kiedy weszłam do mojej sypialni w łóżku czekał... no właśnie kto? Podeszłam bliżej, ale wciąż nie wiedziałam kto to.
-Bu!- krzyknął nagle strasząc mnie.
-Aa..! Luke! - krzyknęłam przestraszona, a potem zaczęliśmy się śmiać.
 -No cześć. - powiedział z uśmiechem od ucha do ucha.
-Co ty tu robisz?- zapytałam.
-Śpię.
-Co?
-Załatwiłem sobie, że jutro pójdę na plan trochę później. Mamy całą noc dla siebie skarbie.
-Ale... ja rano wylatuje stąd.
-Co? No nie...- posmutniał. Przytuliłam go.
-Przykro mi. Ale spokojnie. Odeśpię w samolocie.
-To dobrze.- ściągnął koszulkę. Hm... to już drugi raz dzisiaj. Nieźle... :D A potem pomógł mi zrobić to samo. Powoli rozbieraliśmy się, całując. Ten uniósł mnie i zaniósł do łazienki. Co najdziwniejsze... w wannie już była woda i... czerwone płatki róż i dużo piany. Tak jak lubię.
-No, no, no... postarałeś się.- mruknęłam całując go.
-Dla mojej ukochanej wszystko.- znów mnie pocałował i położył w wielkiej wannie. Dopiero wtedy zobaczyłam szampana i dwa kieliszki.
 Kurczę... ciekawe co to będzie na walentynki. Haha... Potem sam wszedł i nalał do obu kieliszków napój. Wzięłam jeden kieliszek, a on drugi.
-No to za nas.- powiedział i tryknęliśmy się kieliszkami.
Wszystko było tak pięknie zaplanowane. No... nie spodziewałam się tego po nim. Ale jak widać... to co usłyszałam kiedy rozmawiał było ściemą. Albo... no nie wiem. W każdym razie spędziliśmy wspaniałą noc. Oczywiście... nie uprawialiśmy seksu. Bo... zasnęłam. Haha... taka sytuacja. No to tego... no oboje poszliśmy spać. Tak... nie ma to jak spać z ukochanym, w dodatku nagim i jeszcze nie do końca wysuszeni... Ale co tam... Ważne że z nim. 


~~Mady ~~


Włącz to

Obudziły mnie dochodzące z parteru. Wstałam szybko z łóżka i zeszłam na dół. Cała się trzęsłam ze strachu. Po drodze złapałam mopa i powoli stawałam na stopniach. 
- Wow ! Po co ci ten mop ?- zapytał Matt.
- Co ty tu do cholery robisz ?! - krzyknęłam wkurzona. 
- Chciałem zrobi ci śniadanie do łóżka, a tak w ogóle to dzień dobry kochanie - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- Muszę zmienić kod, żebyś nie mógł tu przychodzić kiedy ci się podoba- powiedziałam z udawaną złością. 
- Jakim cudem grasz w filmach, skoro tak kiepsko udajesz - zaśmiał się. 
- Haha...- podeszłam do niego i uderzyłam go w klatę z pięści.
- Kochanie zdajesz sobie sprawę, że to mnie nie zabolało ? - zapytał przytulając mnie do siebie.
- Nie odzywaj się ! - wtuliłam się w niego. 
Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy jeść zrobione przez chłopaka śniadanie. To nie wiarygodne jak jedna osoba może poprawić twój humor. Już prawie zupełnie zapomniałam o tych wszystkich plotkach. 
- Chyba zatrudnię cię jako kucharza - cmoknęłam go w usta i poszłam w stronę schodów.
- A księżniczka gdzie się wybiera ? - zapytał.
- Na górę ubrać się. Zaraz wracam mój królewiczu.
Po paru minutach wyszłam z łazienki gotowa i zeszłam na dół do Matta. 
- O nieee !! Zupełnie zapomniałam - krzyknęłam spoglądając w kalendarz. 
- Co się stało ? - zapytał chłopak, obejmując mnie w pasie.
- Dziś mam lecieć do Paryża na przedślubne zakupy z Sophie. Za 2 godziny mam samolot. Muszę się spakować.
- A co z tą imprezą w Londynie, na którą miałaś ze mną iść ? - zapytał.
- Jaką imprezę ? 
- Całą drużyną mamy tam mecz, a potem after party, na które miałaś ze mną iść - wytłumaczył mi.
- O której jest ta impreza ?- zapytałam, zupełnie ignorując zakaz mojej menadżerki.
- Mecz zaczyna się o 20, więc jakoś przed 23 w klubie Island.
- Do tego czasu zdążę wrócić i dołączę do was. 
Pożegnałam się z chłopakiem i szybko pobiegłam na górę, żeby spakować walizkę. Wrzucałam do walizki pierwsze lepsze rzeczy, które mogą mi się przydać w Londynie i Paryżu. Jak mogłam zapomnieć o tym, że mam lecieć do Paryża ?! No jak ?! Jestem pewna, że czegoś zapomniałam pod czas tego pakowania. 
Ubrałam buty i razem z walizką zeszłam na dół.

- Szybko ci to poszło - powiedział mój chłopak.
- O której masz lot ? - zapytałam pijąc zimną już herbatę.
- Za 2 godziny mam lot do Nowego Jorku, przesiadamy się na lot do Paryża, gdzie potem mamy kolejną przesiadkę do Londynu - wyjaśnił mi.
- Trochę to pokręcone, ale do Paryża lecimy razem.
Matt wziął moją walizkę. Poszedł do przedpokoju po swój bagaż, którego wcześniej nie zauważyłam i poszedł zanieść go do swojego auta. 
W Paryżu byłam po północy pojechałam taksówką do hotelu, w którym razem z Sophie miałyśmy rezerwacje. Zameldowałam się i udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w swoją piżamę i położyłam się spać. 
~~ *** ~~
Z samego rana obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej bratowej. 
  • Halo ? -zapytałam zaspanym głosem.
  • Jesteś już w hotelu ?
  • Tak, przyleciałam po północy. A ty ?
  • Właśnie się zameldowałam. Za półgodziny na dole w restauracji ? - zapytała.
  • Ok, pa.
  • Pa pa.
Rozłączyłam się i udałam się do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i wysuszyłam włosy. W szlafroku wróciłam do pokoju i z walizki wyjęłam ubrania, które po paru minutach były już na mnie. Zrobiłam lekki makijaż i zaczęłam wkładać w torebkę najpotrzebniejsze rzeczy. 
Zajęłam stolik w restauracji i zamówiłam francuskie tosty. Po chwili na krześle obok usiadła Sophie. Przywitałyśmy się i zaczęłyśmy jeść. 
Od razu po śniadaniu postanowiłyśmy iść na podbój Paryża. 
- Doszły mnie słuchy, że masz chłopaka - zaśmiała się blondynka.
- Austin...Zabije go ! Ha ha.
- Czyli to prawda ! 
- Tak, to prawda, ale błagam nie krzycz, bo nie chce, żeby ktoś jeszcze się o tym dowiedział. Wystarczy plotek na mój temat - od razu spoważniałam.
- Meg nie przejmuj się tym. Zaraz znajdą sobie kogoś nowego - Sophie przytuliła mnie. 
- Ale chyba możesz mi powiedzieć jak ci się układa z... 
- Mattem.
- No właśnie...No powiedź coś. Od kiedy jesteście razem ?
- Od wyjazdu na Kretę. Poprosił mnie o chodzenie na plaży podczas zachodu słońca.
- To takie romantyczne.
- No nawet  ha ha.
Po 2 godzinach zakupów postanowiłyśmy iść na kawę do Costa'y. 
- Nie mów nic Austinowi, że jem coś słodkiego.
- Co ? ha ha - zapytałam nie dowierzając.
- Austin w domu karmi mnie tylko i wyłącznie jakimiś sałatkami, których mam już serdecznie dosyć. Przeżywa tą ciążę gorzej ode mnie. 
- Nie wiedziałam, że aż tak bardzo się zaangażuje.
- No proszę kogo ja tu widzę ! - podszedł do nas jakiś mężczyzna.
- David ! Jak miło cię widzieć. Co ty robisz w Paryżu ? - zapytała blondynka.
- Mam robić zdjęcia na jakimś pokazie. David Hart fotograf Sophie - przedstawił się .
- Mady Jones siostra Austina.
- Miło mi cię w końcu poznać. A jak się czuje nasza przyszła mama ? - zapytał z uśmiechem.
- Bardzo dobrze, aczkolwiek bardzo bym chciała, żeby było już po wszystkim. Niestety  termin dopiero na koniec roku.
- To za szybko nie zobaczę cię na sesji... No cóż pozdrów narzyczonego. Ja was zostawiam i życzę udanych zakupów.
David pożegnał się z nami, a my wróciłyśmy do zakupów. 




Równo o 17 wylądowaliśmy na lotnisku Heathrow w Londynie, gdzie czekał na nas mój brat. Przywitałam się z nim i razem z nim i wraz z Sophie udaliśmy się do jego auta. Włączyłam swój telefon i napisałam do Matta, że jestem już w Londynie. 
- To prawda, że twój Matt ma dzisiaj mecz tu w Londynie ? - zapytał brat.
- Prawda - opowiedziałam, wgapiając się w ekran swojego telefonu.
- To zaproś go do nas na kolację dzisiaj o 18 - za proponował.
- A zdążysz to wszystko przygotować ? Jest już 17:37 - zapytałam.
- Wszystko jest gotowe dzwoń do Matta i powiedź, żeby przyjechał na Baker Street 25 ! - rozkazał.
Napisałam mu SMS'a na którego momentalnie dostałam odpowiedź.
- Przyjdzie - powiadomiłam brata.
Dojechaliśmy na miejsce. Austin zabrał nasze walizki i otworzył nam drzwi do środka. Podczas mojego pobytu w Londynie zatrzymałam się właśnie u mojego brata. Rozpakowałam swoją walizkę i zeszłam na dół. Pomogłam przy nakrywaniu stołu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Austin poszedł otworzyć, a ja przełączyłam kanał. 
- Meg oglądałem to ! - krzyknął mój brat.
- Też cię kocham braciszku - posłałam mu całusa w policzek. 
- Dobra koniec ! Kolacja gotowa, siadaj Matt - powiedziała Sophie.
Usiadłam obok Matta i po chwili zaczęliśmy jeść. Było bardzo spokojnie. Razem z Austinem wspominaliśmy dawne czasy. Cały czas coś mi wypominał tylko po to by zawstydzić mnie przez brunetem. 
Przed 20 pojechaliśmy na arenę, gdzie miał się odbyć mecz Matta. Razem z bratem i Sophie usiedliśmy na trybunach i czekaliśmy na rozpoczęcie meczu. 
C.D.N



~~Oliv~~

                                                                   Włącz > to 

Spałam sobie, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Podniosłam się gwałtownie i odebrałam telefon.
- Olivia, gdzie ty jesteś ?!! - zapytała wkurzona Eva.
- Jestem u Josh'a. Coś się stało? - zapytałam.
- Tak stało się. Za godzinę masz samolot do LA. 
- O kurde... zapomniałam.
- Masz szczęście, że wcześniej przyjechałam i zadzwoniłam do ciebie, więc radzę ci się pośpieszyć.
- Ok. Już jadę. 

Rozłączyłam się z menadżerką i zadzwoniłam po taksówkę. Wstałam i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Gdy wyszłam zauważyłam, że Josh jeszcze śpi. Obudziłam chłopaka. On też ma dzisiaj samolot. Chłopak też na początku nie wiedział co się dzieje. Zauważyłam, że przyjechała taksówka. Pożegnałam się z chłopakiem i udałam się w stronę taksówki. Po kilku minutach byłam już u siebie w domu. Weszłam do środka, gdzie siedziała wkurzona Eva.
- Nic nie mów. - powiedziałam.

Wiedziałam, że na pewno będzie mnie wyzywać, więc aby uniknąć tego jej gadania, poszłam szybko do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół razem z walizkami. Nawet nie miałam czasu, aby coś zjeść. Trudno. Najwyżej zjem coś w samolocie. Chciałam już wychodzić.

- Chodź zjeść śniadanie, bo mi jeszcze zemdlejesz z głodu. - powiedziała.
- O, nie musiałaś. Dziękuję.
Zaczęłam jeść śniadanie, które mi przygotowała Eva. Było pyszne. Po skończeniu szybko włożyłam naczynia do zmywarki. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Jack zapakował moje walizki do bagażnika i ruszyliśmy w stronę lotniska. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Przeszłam odprawę i poszłam zająć miejsce.  Przeszłam odprawę i poszłam zająć miejsce. Usiadłam i po kilku minutach wystartowaliśmy. Około 15 wylądowaliśmy. Przyjechała po nas taksówka, która zawiozła mnie do domu. Weszłam do domu i poszłam odłożyć walizki. Następnie pojechałam coś zjeść. Nie chciało mi się nic robić. Wzięłam kluczyki i udałam się do samochodu. Po kilku minutach byłam przed restauracją. Usiadłam i złożyłam zamówienie. Zamówiłam to , oraz sok pomarańczowy. Po pewnym czasie przynieśli mi zamówienie. Po skończeniu zapłaciłam i pojechałam do studia. Weszłam i przywitałam się z każdym. Prawie każdym. 

- Hej. Dawno się nie widzieliśmy. Co tam? - zapytał Zac.
- Hej. Faktycznie, dawno się nie widzieliśmy. Ostatnio jestem bardzo zajęta. A u ciebie co tam? - odpowiedziałam i zapytałam.
- Wszystko w porządku. Też ostatnio mam dużo czasu. Musimy się później spotkać i pogadać.
- Pewnie.

Po rozmowie poszłam do garderoby przebrać się. Musiałam założyć ubrania, które mi stylistki uszykowały. Następnie zrobiły mi jakiś nie za mocny makijaż. Później pozowałam do zdjęć. Po przeszło 2 godzinach skończyliśmy. Poszłam się przebrać w moje ubrania. Wyszłam z budynku i udałam się w stronę samochodu.

- To co będziesz dzisiaj robić? - zapytał Zac.
- W sumie to jeszcze nie wiem, ale chyba pójdę pobiegać. 
  Może chcesz iść ze mną? - zapytałam.
- Wiesz... mam lepszy pomysł.
- Jaki?
- Może pójdziemy coś zjeść i czegoś się napić, a jutro pójdziemy biegać co ?
- No dobrze. 
- OK. To za godzinę przyjadę po ciebie.
- OK.

Wsiadłam i pojechałam do domu. Poszłam do garderoby przebrać się. Ubrałam się i poprawiłam makijaż. Nagle usłyszałam, że ktoś przyjechał. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że przyjechał Zac.
Miał przyjechać za godzinie, a dopiero minęło 30 minut. Na szczęście byłam już gotowa, więc wyszłam z domu i  udałam się do samochodu chłopaka.   Po kilku minutach byliśmy przed restauracją. Zajęliśmy miejsce i kelner przyniósł nam menu. Zamówiłam sobie zapiekankę z makaronem, którą przynieśli mi bardzo szybko. Zaczęliśmy jeść.   Siedzieliśmy w tej restauracji chyba przeszło 2 godziny. 

- Masz może ochotę na jakiegoś drinka? - zapytał.
- Nie, dzięki. Ja już muszę wracać do domu. Jestem trochę zmęczona. - odpowiedziałam.
- No, okej.
Nie miałam już na nic siły. Jedyne co chciałam to iść spać. Przyjaciel odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim i weszłam do domu. Od razu poszłam wziąć kąpiel. Ubrałam piżamę i poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i bardzo szybko zasnęłam.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Chapter 24

~~Pat~~

Włącz >Promise


Otworzyłam swoje zaspane oczy i ujrzałam Justina w kuchni. WTF?! Wstałam ledwo i ruszyłam w jego stronę.
  • Eeee..co ty tu robisz?- spytałam.
  • Tak, ciebie alkoholiczko też miło widzieć.- oznajmił. - O 9:30 przyjedzie Kate i jedziesz na wywiad.- dodał.
  • Że co? Jaka alkoholiczko, licz się ze słowami bracie.- rzuciłam.
  • To, a tak w ogóle co się wczoraj stało, że się tak upiłaś?
  • Nie pamiętam.- dodałam, ale tak na prawdę wszystko mi się przypomniało.
  • Siadaj przy stole, zaraz będzie śniadanie.
Udałam się więc do jadalni i usiadłam grzecznie przy stole. 
Głowa mnie strasznie bolała, więc wzięłam tabletkę przeciw-bólową.  
Mam już dość alkoholu do końca życia. Kilka minut później Justin przyniósł śniadanko. 
  • Smacznego.- oznajmił podając mi danie.
  • Wzajemnie.
Chłopak usiadł obok mnie i zabraliśmy się za jedzenie. 
Nie wiedziałam, że on umie cokolwiek przygotować samemu. Wielkie brawa dla księcia. Po skończeniu śniadania posprzątałam razem z przyjacielem. 
Spojrzałam na zegarek, była już 8:30.
  • Idź się przebrać.- oznajmił.
  • Idę.- dodałam i ruszyłam na górę.
Weszłam do garderoby i rozejrzałam się dookoła. Nie wiedziałam w co się ubrać, no ale muszę jakoś ładnie w końcu to ma być na żywo. 
Obejrzałam wszystkie ubrania i w końcu postanowiłam, że założę spódniczkę. 
Ubrałam się i ruszyłam do łazienki. 
Przeczesałam lekko swoje włosy i postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam już gotowa. Zeszłam na dół i usiadłam w salonie włączając TV. 
"Patricia News pali papierosy!"- oznajmiła jedna kobieta w telewizji a ja otworzyłam usta tworząc O. Byłam zdziwiona, ponieważ nie za bardzo pamiętam co robiłam. Zobaczyłam jedynie zdjęcie, jak stoję przed domem z papierosem, a potem jak Justin wchodzi ze mną do środka. Super, znowu nie dadzą mi żyć. Wyłączyłam telewizor i ruszyłam do kuchni.
  • Ja już będę leciał.- oznajmił.
  • Czemu?
  • Muszę lecieć w końcu do domu do Los Angeles.
  • No okej.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
  • To do zobaczenia siostro.- oznajmił i mnie przytulił na pożegnanie.
  • Pa.- dodałam a przyjaciel opuścił mój dom. 
Kilka minut po wyjściu chłopaka ktoś zadzwonił do drzwi. Udałam się więc je otworzyć.
  • Gotowa?- spytała Kate.
  • Tak.
  • Dobrze, że był Justin, gdyby nie on pewnie nadal byś leżała nieprzytomna.
  • Bla,bla,bla jedziemy?- spytałam. 
  • Tak.
Zamknęłam dom i ruszyłam z nimi do samochodu. Zajęłam miejsce z tyłu i ruszyliśmy.  Chwilę później byliśmy już na miejscu. Było pełno ludzi przed tym budynkiem. Wydostałam się z auta i podążałam za Kate a Matt za mną. Było dużo ludzi, aż za dużo. Paparazzi robili miliony zdjęć na minutę. God. Weszłyśmy do budynku i przywitałam się z prowadzącą ten wywiad kobietą. Stylistka poprawiła mi jeszcze makijaż i już wszystko było gotowe. Usiadłam przy stole na przeciwko kobiety i zaczęło się. 
Zadawała pełno bezsensownych i nudnych pytać na które musiałam odpowiadać. Siedziałam znudzona życiem do czasu, kiedy nie zadała pewnego pytania.
  • Patricia, czy ciebie coś łączy z Justin'em Bieber'em? - spytała po chwili.- Wiesz wczoraj razem wchodziliście do twojego domu i spędzacie ze sobą bardzo dużo czasu.
  • Jesteśmy przyjaciółmi.- oznajmiłam.
  • Tylko przyjaciółmi?
  • Tak. 
  • A czy w przyszłości może coś więcej was łączyć?
  • Jezu Chryste do czego pani zmierza? Nie rozumie pani, że to tylko przyjaźń, czy to aż takie trudne?
  • Dobrze, dobrze, spokojnie, a teraz powiedz co cię łączy z Niall'em Horan'em. > No teraz to mnie dopiero wkurzyła ta jędza. Miałam ochotę wstać i jej przywalić, jednak wtedy bym miała przerąbane. 
  • Niech się pani zajmie swoim życiem.- dodałam i zmierzyłam ją wzrokiem. 
Kobieta zrobiła przerażoną minę i kontynuowała wywiad normalnymi pytaniami. Kiedy już skończyło się to całe przedstawienie opuściłam pomieszczenie udając się do Kate i Matt'a.
  • Co ty taka agresywna?- spytał Matt.
  • Ciesz się, że jej nie przywaliłam.- dodałam.
  • Nie mam pytań.- podniósł ręce i się odsunął. 
Kate pożegnała się z tą jedzą i mogliśmy już opuścić ten budynek. Udaliśmy się do wyjścia. Paparazzi oczywiście nie chcieli nas wypuścić. Jednak dzięki Matt'owi dotarliśmy do auta. Po zajęciu miejsc ruszyliśmy przed siebie.
  • Chcę kawę.- oznajmiłam.
  • Starbucks?- spytał Matt.
  • Tak.
Chwilę później byliśmy już na miejscu. Oni poczekali w aucie a ja ruszyłam do kawiarni. Weszłam do środka i zamówiłam mrożoną kawę Mocha. Odebrałam swoje zamówienie i już chciałam wychodzić, kiedy usłyszałam : 
  • No cześć Patricia.- oznajmił a ja się odwróciłam.
  • Cześć Zayn.- powiedziałam i przywitałam się.
  • Masz może ochotę iść dzisiaj ze mną i Perrie na kolację?- spytał.
  • Jasne, miło będzie.
  • To świetnie, Perrie się ucieszy.- dodał.
  • Dobra to do wieczora, ja muszę lecieć, cześć.- oznajmiłam i ruszyłam do samochodu. 
~~Niall~~

Siedziałem w salonie oglądając jakieś durne wiadomości. Muszę jakoś porozmawiać z Patricią. Wczoraj nie wiem za bardzo co mówiłem, byłem pijany. Cały czas się zastanawiałem co mnie zmusiło do tego, żebym zakończył tą znajomość. Oglądałem sobie dalej ten program aż w końcu rozpoczął się jakiś wywiad. To była ona. Kobieta zadawała jej pełno pytać, aż w końcu zaczęła wypytywać o Bieber'a. Co za kretynka, przecież wszyscy wiedzą, że się tylko przyjaźnią. Kiedy w końcu odczepiła się od Jus'a przyczepiła się  do mnie. Dobrze, że mnie tam nie było bo bym wygarnął tej babie. 
Myślałem i myślałem, jak porozmawiać z Patricią aż w końcu wpadłem na świetny pomysł.
  • Zayn!- krzyknąłem.
  • Co?- spytał wchodząc do salonu.
  • Musisz mi pomóc.- oznajmiłem.
  • Jak?
  • Zaprosisz Patricie na kolację z tobą i Perrie, a później ja przyjdę. Muszę z nią porozmawiać.
  • A co się stało? Nie możesz do niej zadzwonić?
  • Nie. 
  • No dobra.  
  • Jedź do Starbucks'a na pewno o tej porze będzie kupować kawę.- dodałem.
  • Uuu Niall się zakochał. - oznajmiła Perrie siadając obok Zayna.
  • Zayn zajmij się tym.- dodałem i ruszyłem do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia.
 
~~Pat~~ 


Kate i Matt odwieźli mnie do domu. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Udałam się do kuchni i dokończyłam kawę po czym wyrzuciłam kubek. Postanowiłam przygotować sobie jakiś obiad. Wzięłam potrzebne produkty i zabrałam się za przygotowywanie posiłku. 30 minut później moje danie było już gotowe. Nalałam sobie jeszcze soku z lodem i położyłam wszystko na wyspie w kuchni po czym usiadłam na krzesło i zabrałam się za jedzenie. Danie bardzo szybko zniknęło z mojego talerza. Wypiłam jeszcze picie i posprzątałam wszystko po sobie. Ruszyłam do salonu i usiadłam na kanapie. Siedząc sobie spokojnie dostałam sms'a.
"O 18 w Restaurant Gordon Ramsay :) Zayn xx". Trochę dziwnie się czuję wychodząc z przyjacielem Niall'a i jego dziewczyną. Oglądałam telewizor i sprawdziłam jeszcze Twitter'a i inne portale społecznościowe. Czas minął mi bardzo szybko. Postanowiłam, że nie będę się przebierać, gdyż bardzo podoba mi się ta stylizacja. Spojrzałam przez okno i stwierdziłam, że muszę wziąć jakąś kurtkę. Na zewnątrz jak to w Londynie zaczynało padać. Wzięłam kurtkę i ruszyłam do Cadillac'a. Zapaliłam silnik i ruszyłam pod wskazany adres. Kilka minut później byłam już na miejscu. Zaparkowałam auto i weszłam do środka. Bardzo szybko odnalazłam moich towarzyszy. Przywitałam się z Zayn'em i Perrie po czym wszyscy złożyli zamówienia. Kilka minut później wszyscy dostali już swoje danie. Moje wyglądało na prawdę smakowicie. Zjadłam je ze smakiem tak jak reszta. Później kelner zabrał talerze, zapłaciliśmy za jedzenie i później piliśmy soki i rozmawialiśmy. 
  • Patricia, co tak właściwie się stało między tobą a Niall'em?- spytał po chwili Zayn.
  • Nic, właściwie to nic.- oznajmiłam i sztucznie się uśmiechnęłam. 
  • Przepraszam, ale muszę już iść.- dodałam, kiedy zobaczyłam jak Niall idzie w naszą stronę. Wstałam i omijając chłopaka ruszyłam w stronę wyjścia.
  • Patricia, czekaj. Musimy porozmawiać.- dodał, kiedy znaleźliśmy się przed budynkiem. 
  • Nie mamy o czym raczej.- dodałam stojąc przed nim.
  • Mamy.- powiedział iiiiiiii > 
Byłam bardzo zdziwiona. Chyba aż za bardzo. Jednak nie przerywałam tego. Moment później wokół nas pojawiło się pełno paparazzo i nie oszczędzali sobie zdjęć. Staliśmy się główną atrakcją przed ta restauracją. Na prawdę, teraz to mi już w ogóle żyć nie dadzą. Po wszystkim ruszyłam szybko do samochodu razem z chłopakiem. Usiadłam za kierownicą i ruszyłam z piskiem opon. Moment później zatrzymałam się niedaleko parku. 
  • To możemy porozmawiać?- spojrzał na mnie uśmiechnięty.
  • Tak.
  • Więc przepraszam za to co ci powiedziałem wczoraj. To w ogóle nie miało sensu. Byłem pijany i gadałem bzdury.- mówił patrząc na mnie.
  • Zapomnijmy o tym.- dodałam.
  • Dobrze.- powiedział i powtórzył to, co zdarzyło się przed restauracją. 
  • Muszę już jechać.- oznajmiłam.
  • Dlaczego? - spytał smutny.
  • O 6 rano mam samolot do Louisville.
  • To kiedy się znów zobaczymy?
  • Za 2 dni będę w LA na jakiejś imprezie VIP LA.
  • My z chłopakami też tam będziemy.- oznajmił.- To do zobaczenia za 2 dni.- powiedział i znów mnie pocałował po czym opuścił mój samochód.
 Uśmiechnęłam się sama do sobie i ruszyłam do domu. Weszłam do środka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic i ubrałam się w piżamę. Po skończeniu nastawiłam budzik na 4:30 i położyłam się spać. Bardzo szybko zasnęłam. *___*
"Szczęśliwi są ci, którzy mają siebie i swój świat, nie przejmując się tym co myślą o nich inni..."


~~Alex~~

Włącz to <klik


Tak więc jesteśmy w NY. To już za kilka godzin... zobaczę go <3 Mojego ukochanego. Ale najpierw... Jedziemy do hotelu, trochę się ogarnąć, no i na jakieś śniadanie musimy iść. Jestem już głodna ;c Wzięłam prysznic, a po mnie Em. Ubrałam się i zrobiłam sobie dopieranego warkocza. Kiedy obie byłyśmy już gotowe, pojechałyśmy na śniadanie.

Kiedy zjadłyśmy już nasze omlety z owocami i wypiłyśmy kawy, wyszłyśmy z restauracji. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy. Kiedy stałyśmy na światłach 


Zobaczyłam Luke'a idącego przez pasy roześmianego z Olivią Holt. Poczułam, że serce mi pęka. A przecież tylko się razem śmieją... Zapomniałam, że przecież oni teraz razem grają. Znowu. Kiedyś byli razem. Mają aż taki dobry kontakt? Muszę potem o tym porozmawiać z Luke'iem, ale jestem pewna, że nie mam czym się przejmować.

-Dobra, to teraz jedziemy na wywiad.- powiedziała Em, która prowadziła samochód.

Cały ten wywiad i te pytania, jakoś mnie mało interesowały. Myślami wciąż krążyłam wokół Luke'a i Olivi Holt. Nigdy nie lubiłam tej suki... Nie no dobra... Jak byłyśmy małe to się z nią bawiłam w piaskownicy na jej ogródku. Ale nic po za tym. Może i jest tam sobie tą aktoreczką, ale och błagam no... żeby mi znowu faceta zabierać?! No nie... Już jednego mi kiedyś zabrała. Ale teraz, na to nie pozwolę. Jednak... jego imię szybko wybudziło mnie z moich rozmyślań.
-Jak ci się układa z Luke'iem?- zapytała pani.
-Em... bardzo dobrze. Jak każda para, mamy swoje wzloty i upadki, ale szybko się godzimy no i bardzo się kochamy, a to jest przecież najważniejsze.- odpowiedziałam dumna.
-Ach tak... ostatnio często go widać z Olivią Holt. Kręcą razem film. Czy nie przeszkadza ci to, ile czasu razem spędzają?- nad tym już musiałam się zastanowić. No bo w sumie... to jednak mi przeszkadza, no nie?
-Mam do niego zaufanie. Ja kiedy kręciłam sceny do kilku filmów, też przecież byłam widywana z kolegami z pracy. To logiczne, w końcu pracujemy razem.- odpowiedziałam na tyle wiarygodnie, na ile mogłam.
-Mhm... no to bardzo dobrze, że mu ufasz. Ale... czy nie zastanawiasz się czasem, że może cię zostawić dla innej koleżanki z pracy? - wtedy po moim policzka poleciała łza.
-Luke taki nie jest.- powiedziałam przez łzy i po prostu wyszłam. Pobiegłam szlochając do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin. Zaraz po mnie weszła Emma. Zapukała do drzwi.
-Kochanie, otwórz. Już dobrze.- mówiła do mnie łagodnym i spokojnym tonem.
-A jeśli ona ma racje? Skąd mam wiedzieć co on z nią robi, po za planem? Skąd mam wiedzieć, że nie spotyka się z inną kiedy jest na tych swoich wyjazdach, albo kiedy to ja gdzieś wyjeżdżam?- mówiłam wciąż szlochając. Otwarłam jej drzwi i od razu się do niej przytuliłam.
-Oj nie mów tak. Przecież się kochacie. Wiem, że czasem bywają chwile zwątpienia, ale nie pozwól, żeby takie pytania cię dręczyły. Nie możesz się tym przejmować. Ludzie zawsze będą gadać.
-Ale Em...
-Shh.. wypłacz się.- przerwała mi głaszcząc po włosach.


Kiedy wróciliśmy do hotelu i włączyłam tv, od razu było głośno o tym, całym wywiadzie. Ugh... nienawidzę tego.
-" Czy Alexis Palmer ma wątpliwości co do wierności swojego partnera Luke'a Benward'a?"
-"Już dziś nowa sensacja. Alex Plamer i Luke Benward: Czy to już koniec naszej uroczej pary?"
-Och przymknijcie się!- wrzasnęłam na telewizor i wyłączyłam go, rzucając pilotem o ścianę. W taki oto sposób... rozwaliłam go...

Byłam już tak zmęczona wszystkim, że postanowiłam się zdrzemnąć. Rzuciłam się na łóżko w masę poduszek i po prostu leżałam. Próbowałam wyłączyć wszystkie myśli i się rozluźnić. Na marne... Nagle zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i od razu nacisnęłam "odrzuć". Nie chciałam go słuchać. A z resztą... po co mam się wkurzać jeszcze bardziej. To już mi nie potrzebne, bo media już dosyć trąbią o mnie, o nim i po naszym związku. A jeszcze ten by mi tu się tłumaczył, albo nie wiadomo co jeszcze. Na szczęście w końcu zasnęłam.

Byłam w jakieś szkole. Szłam pustym korytarzem. Było ciemno. Wiał silny wiatr. Było chłodno. Miałam na sobie szaro-czarne Jordany, które chciałam sobie niedawno kupić, czarne dżinsy, szarą koszulkę na ,na ramkach z Lil Wayne'em i czarną, skórzaną kurtkę. Wyglądałam całkiem nieźle. Miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie więc gwałtownie się odwróciłam, ale nikogo nie było. Ale poczułam, że ktoś za mną przebiegł obok mnie. Wystraszyłam się.
-Jest tu ktoś?- zapytałam.
-Halo?- powtórzyłam. Nic. Kompletna pustka. Mogłoby się wydawać, że to tylko wiatr. Ale nie... ja czułam, że ktoś tam ze mną jest. Kierowałam się na wielką salę gimnastyczną. Usłyszałam dźwięk piłki trafianej do kosza. Ale kiedy weszłam... piłka odbijała się już tylko od ziemi.
-Hej, jest tu kto?!- krzyknęłam rozglądając się na wszystkie strony. Wtedy wszystkie światła zgasły.
-O matko...- jęknęłam. Na szczęście włączyły się awaryjne. Widziałam wszystko w półmroku o czerwonawej barwie. Wtedy w najciemniejszy kącie zobaczyłam jeszcze ciemniejszą plamę. Tam ktoś był. Plama zaczęła się szybko przemieszczać w moją stronę. Byłam tak przerażona, że od razu rzuciłam się do ucieczki. Ale kiedy próbowałam wyjść... drzwi były pozamykane. A jeszcze chwilę temu były otwarte. Co jest? Odwróciłam się i zamarłam.
-Hy...- wzdrygnęłam się. Przede mną, dosłownie 5 centymetrów ode mnie stał mężczyzna o czarnych włosach i tak jasnych oczach, jak morska bryza. Był ubrany na czarno. Jak ja.
-Witaj Alex.- powiedział swoim nieskazitelnym głosem z namiastką grozy.
-K..kim jesteś?- jąkałam się ze strachu. Był tak blisko mnie, że aż opierałam się cała o drzwi.
-Oo... nie pamiętasz mnie?- powiedział sarkastycznie.
-Skąd się tu wziąłeś?- zaczęłam stanowczej.
-Szedłem tu za tobą, skarbie.- chciał dotknąć mojego policzka, ale mu na to nie pozwoliłam.
I wtedy się obudziłam zdyszana i cała roztrzęsiona.
-To tylko sen.- usłyszałam głos...
-Luke?- zdziwiłam się.
-Cześć skarbie. Dzwoniłem, ale nie odbierałaś.- powiedział głosem pełnym troski i nutką... przejęcia?
-Wiem.
-Jak się czujesz?
-Co ty tutaj robisz?- zignorowałam jego pytanie.
-Wiem co zaszło podczas wywiadu. No i.. media gadają. Nie przejmuj się tym. Nie możesz. Wiesz, że to ciebie kocham najbardziej na świecie.
-A jeśli oni mają racje? Skąd mam wiedzieć co robisz z Olivią po za planem? Widziałam was. Szedłeś koło mnie, ale byłeś nią tak zafascynowany, że mnie nie widziałeś.
-Alex... wiem jakie to trudne. Wiesz, że sam jestem zazdrosny kiedy jesteś np. z Emett'em.
-To mój przyjaciel. Z kimś muszę pogadać.
-Masz od tego mnie.
-Tak? A to ciekawe... to w takim razie jak miałam ci się zwierzyć z tego co zaszło na moich urodzinach, hah? Jak miałam ci powiedzieć, jak się wtedy czułam? Jak? No powiedz mi... to przez ciebie płakałam. To przez ciebie przechodziłam przez załamanie nerwowe. To przez ciebie nie raz miałam myśli samobójcze. Ale wtedy ciebie nie było obok..- przerywał mi.

-Ale kochanie...- ignorowałam go.
-Nie przerywaj mi do cholery!!! Nie było ciebie obok mnie, bo to wszystko była twoja wina! Twoja i twojego ego! Na świecie jest miliony wspaniałych mężczyzn, ale głupia ja wybrałam właśnie ciebie! Wiesz, co? Skoro jesteś z nią taki szczęśliwy to może olej mnie i żyj sobie z nią, co? Może to ona da ci szczęście, którego ja ci najwyraźniej dać nie potrafię. Co ty do jasnej cholery w niej widzisz?! A może ci dupy daję i dlatego jesteś w niej taki zapatrzony, hah?! Może już ją przeleciałeś w tej swojej willi co?! No dalej... powiedz coś do cholery!- krzyczałam ze złości. Nie odezwał się.
-Nie chcę cię teraz widzieć. Wypierdalaj stąd w podskokach!- wrzasnęłam znowu. Nic nie mówiąc, wyszedł. Wkurzona poszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Oparłam się rękoma o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie.


-Kurwa!- krzyknęłam i walnęłam pięścią w lustro, rozbijając je na miliony kawałków.

-Zajebiście...- powiedziała do siebie patrząc na moją zakrwawioną dłoń. Wzięłam jakiś bandaż i owinęłam nim rękę. Bolało, ale to nic... w porównaniu z moim bólem psychicznym. Byłam zła, roztrzęsiona, smutna... Emocje we mnie buzowały. I jeszcze to popękane lustro. Miałam dość. Więc poszłam spać.




~~Mady ~~

Siedziałam na blacie kuchennym i piłam wodę. Cały czas myślałam o wczorajszej nocy. Nie mogę sobie przypomnieć co się działo w klubie, ale mam co do tego złe przeczucia. Nie wiem jak wróciłam do domu i co Matt tu robił. Czuję się okropnie. Mam nadzieję, że do niczego nie doszło. 
- Hej - przywitał mnie mój chłopak.
- Cześć.
- Co jest ? - zapytał zmartwiony. 
- Nie pamiętam nic z wczorajszej imprezy - powiedziałam przerażona.
- Spokojnie w klubie nic się nie wydarzyło, ale... 
- Ale co ?... Czy my coś... ? 
- Chodzi ci o TO ?- zapytał poruszając śmiesznie brwiami.
- Tak, o TO - powiedziałam trochę wkurzona. 
- Mhm.. Byłaś świetna - wymruczał mi do ucha.
Nie wierze, że upiłam się do tego stopnia, żeby zrobić coś takiego. Jaka jestem głupia. 
- Meg... żartuje nic takiego się nie wydarzyło. Wróciliśmy na pieszo z imprezy i powiedziałaś, żebym został w ciebie na noc. Do niczego nie doszło - wytłumaczył mi.
- Zabije cie ! Jesteś nienormalny ! - wydarłam się na niego i zaczęłam okładać go pięściami.
- Meg spokojnie ! - przytulił mnie.
Szybko wydostałam się z jego uścisku i poszłam na górę. 
- Nie odzywaj się do mnie ! - krzyknęłam na schodach.
Postanowiłam przebiec się po okolicy, bo dawno tego nie robiłam. Przebrałam się w to i po związaniu moich włosów, wyszłam z domu. Włożyłam słuchawki i zaczęłam biec.  
Po godzinie wróciłam do domu. Na podjeździe stał samochód mojej menadżerki, co nie wróżyło nic dobrego. Weszłam szybko na podwórze. 
- No wreszcie czekam na ciebie jakieś 30 minut - miło mnie przywitała.
- Też się cieszę, że cię widzę. Wejdź - otworzyłam drzwi i wpuściłam ją do środka. 
Zrobiłam jej kawę i poszłam się umyć po biegu. Po 20 minutach zeszłam na dół odświeżona i poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. 
- Możesz powiedzieć mi co się z tobą dzieje ? - zapytała spokojnie.
- Możesz jaśniej ?- powiedziałam siadając przy stole. 
- O to mi chodzi ! - rzuciła gazetą na stół. 
Spojrzałam zdezorientowana na moją menadżerkę, na co ona tylko pokazała mi ręką na
prasę. Wzięłam ją do ręki i to co zobaczyłam na głównej stronie przeraziło mnie.
"Młoda gwiazda Mady Jones sięga po narkotyki. Co się dzieje z idolką wielu nastolatków ?!"
- Zaraz to rozejdzie się po świecie i będziesz mogła pożegnać się z trasą ! Jesteś wzorem
dla wielu nastolatek i dajesz im taki przykład ?! Gdyby ktoś na początku roku powiedział mi, że zrobisz taką głupotę to w życiu bym nie uwierzyła. Od jakiego czasu bierzesz ?!
- Nie bierz mnie za narkomankę ! To, że czasami na jakieś imprezie zapalę jointa to nie znaczy, że jestem ćpunką !
- Nie mówię, że nią jesteś ! Po postu powiedź mi kiedy to się zaczęło !
- Na moich urodzinach - powiedziałam cicho.
- Dziewczyno wiesz jak to uzależnia ?! Chcesz, żeby tym razem ciebie niszczyli w internecie, gazetach ?! Chcesz tego czy nie ?!
- Nie chce ! Po prostu czasami mam dość tego, że nie mogę się wyluzować tak jak moi znajomi tylko muszę uważać, żeby nie zrobić czegoś złego ! To jest męczące ! Ale i tak nie ważne co zrobię ludzie będą myśleli, że jestem nieodpowiedzialna !
- To nie tak Mady. Jesteś młoda i popełniasz błędy, tylko że narkotyki to już przegięcie ! Módl się, żeby ten cały skandal się szybko skończył, a do tego momentu koniec z imprezami ! Rozumiesz ?! Nie możemy pozwolić sobie na kolejny taki wybryk !
- Rozumiem. 
Położyłam się na łóżku i zwyczajnie zaczęłam płakać. Mam dość tego, że każdy wytyka mi nawet najmniejszy błąd. Moja menadżerka ma racje. Zawaliłam to i to nieźle. Wszystko na co pracowałam tak długo może runąć w jednej chwili. Na każdym portalu plotkarskim było pełno zdjęć z wczorajszego wieczoru. Na Twitterze dostałam mnóstwo unfollow i tweetów na temat mojego zachowania. Niektóre były na prawdę miłe, ale i tak większość była o tym, że jestem rozpuszczoną księżniczką, która robi co chce. To bolało,ale sama sobie na to zasłużyłam. Odłożyłam laptopa na bok i wyłączyłam telefon. Zamknęłam oczy i próbowałam o tym zapomnieć. Drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otworzyły i stanął w nich Matt. 
- Tu jesteś ! Od 3 godzin próbuję się do ciebie dodzwonić - powiedział lekko wkurzony.
- Co jest ? - zapytał, gdy zobaczył mnie w rozsypce. 
- Nie czytasz gazet i nie wchodzisz na neta, że nie wiesz ? - zapytałam.
- Więc o to chodzi - chłopak szybko mnie przytulił. 
- Wszystko popsułam i to jedną imprezą - zaczęłam płakać.
- Nie mów tak, ludzie niedługo zapomną. Znajdą sobie kolejną gwiazdkę, a ciebie zostawią w spokoju - mocno mnie przytulił.
- Nie ma sensu siedzieć tu i płakać. Za godzinę mam swój pierwszy mecz więc rusz tyłek do łazienki i za 20 minut widzę cię na dole.
Nie starałam się  protestować, bo i tak Matt postawiłby na swoim.  Gotowa wyszłam z łazienki. Wzięłam swoje okulary przeciw słoneczne i zeszłam na dół. 
Usiadłam na trybunach i przyglądałam się meczu. Nie za bardzo mogłam skupić się na grze chłopaków. Cały czas myślałam o mojej rozmowie z menadżerką. Bałam się tego, co ludzie teraz będą myśleli o mnie. Czy będą brali mnie za ćpunkę, czy za nastolatkę, która popełnia błędy. Sama nie wiem kiedy mecz dobiegł końca. 
- Podobało się ?- zapytał Matt, gdy byliśmy już w samochodzie.
- Tak, bardzo - wymusiłam uśmiech.
- Chcesz jechać do mnie ? Robię imprezę z ...
- Nie ! Chce jechać do domu - przerwałam mu.
- Ok.
Obok mojej willi było pełno paparazzi. Matt odprowadził mnie do drzwi i pocałował. 
Szepnął mi jeszcze do ucha słowa "Pamiętaj wcześniej czy później zapomną". Weszłam do środka i jedyne o czym marzyłam to położenie się do łóżka. Wzięłam prysznic i przebrana w piżamę położyłam się do łóżka. Wiedziałam, że sen nie przyjdzie mi tak łatwo jak zawsze, dlatego włączyłam mojego iPoda i puściłam muzykę. 


~~Oliv~~

                                                                  Włącz > to 

Obudziłam się po 9. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic. 
Następnie poszłam wybrać jakieś ubrania. 
Ubrałam się i zrobiłam makijaż. Zeszłam do kuchni. Nie mogłam się zdecydować co mam zjeść. W końcu przygotowałam sobie croissanty z owocami i koktajl. Postanowiłam, że zjem w salonie. Zaniosłam śniadanie do salonu. Usiadłam i włączyłam telewizor. Leciały jakieś wiadomości. Jadłam i słuchałam. Po skończeniu posiłku zaniosłam naczynia do kuchni i włożyłam je do zmywarki. Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam z domu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę miasta. Chciałam kupić sobie jakieś ubrania. Zaparkowałam samochód na parkingu i udałam się w stronę sklepów. Gdy chodziłam zadzwonił mój telefon. Była to moja mama.

- Cześć. Przyjedziesz dzisiaj na kolację. - zapytała.
- Hej. Przyjadę. - odpowiedziałam.
- To o 19. Będzie też twój brat.
- Ok.

Rozłączyłam się. Musiałam się zgodzić na tą kolację, bo inaczej nie dała by mi spokoju. 
Po rozmowie poszłam dalej. Po około dwóch godzinach udałam się do jakieś restauracji. Zajęłam miejsce i złożyłam zamówienie. Zamówiłam pizze. Po kilku minutach przynieśli mi zamówienie. Po zjedzeniu, zapłaciłam i udałam się do samochodu. Włożyłam zakupy do pojazdu i pojechałam w stronę domu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Weszłam do domu i poszłam odłożyć torby do garderoby. Następnie  poszłam do kuchni. Postanowiłam, że upiekę ciasto. Uszykowałam potrzebne składniki i zaczęłam robić. Następnie włożyłam ciasto do piekarnika.

Gdy ciasto się piekło ja w tym czasie posprzątałam. Po niecałej godzinie wyciągnęłam ciasto. Odłożyłam je, aby trochę wystygło. Poszłam do garderoby spakować się. Jutro wylatuje do Los Angeles. Wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Po godzinie udałam się do kuchni. Udekorowałam ciasto truskawkami oraz śmietaną. Wyglądało naprawdę pysznie. Właśnie miałam iść się przebrać, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam je otworzyć. Przyszedł Josh . Wpuściłam chłopaka do środka i przywitałam się z nim. 

- Chcesz coś do picia? - zapytałam.
- Może coś zimnego. - odpowiedział.
Weszłam do kuchni, a chłopak za mną. 
- O, kupiłaś ciasto. - powiedział.
- Nie, upiekłam.
- Jasne. - powiedział i zaczął się śmiać.
- Mówię naprawdę. - powiedziałam.
- Pewnie.
- Mówię serio. Nie wierzysz mi?
- Wierzę. Nie złość się tak, bo ci zmarszczki wyjdą.
- Haha, bardzo śmieszne.

Chłopak widział, że jestem trochę wkurzona, więc podszedł do mnie i mnie przytulił, a następnie pocałował.
- Jesteś jeszcze na mnie zła?
- No nie wiem... może trochę.
Podałam chłopakowi wodę do picia.

- Chcesz iść ze mną na kolację do moich rodziców? - zapytałam.
- Jak mnie tak bardzo prosisz to pójdę. - powiedział i zaczęliśmy się śmiać. 
- Śmieszny jesteś. 
- Też cię kocham. - powiedział.

 Poszłam się przebrać. Założyłam to i zrobiłam makijaż. Poszłam jeszcze do kuchni i zapakowałam ciasto, które wcześniej upiekłam. Gdy byłam gotowa wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. I tak byliśmy przed czasem. Weszliśmy do domu rodziców i przywitaliśmy się z nimi. Josh poszedł z tatą do salonu, a ja udałam się do kuchni pomóc mamie. Po godzinie przyszedł mój brat Chris ze swoją dziewczyną Susane. Gdy wszyscy już byli usiedliśmy wszyscy do stołu. Było mnóstwo jedzenia. Ja zjadłam sałatkę z kurczakiem. Gdy wszyscy zjedli, pomogłam mamie posprzątać. Następnie podałyśmy deser, czyli moje ciasto. Byłam trochę ciekawa, czy tak samo smakuje jak wyglądała. Nie myliłam się. Smakowało rewelacyjnie. Porozmawialiśmy trochę i po godzinie postanowiliśmy wracać. Pożegnaliśmy się z moimi rodzicami i opuściliśmy ich dom. Udaliśmy się do samochodu. Po kilku minutach byliśmy przed domem, ale nie moim. Zdziwiłam się trochę.

- Dlaczego nie zawiozłeś mnie do domu? - zapytałam.
- Chcę ci pokazać w końcu mój dom. Zawsze jak się spotykamy to u ciebie. - powiedział.
- Teraz chcesz mi pokazywać dom? Mi to akurat nie przeszkadza.
- Tak. Chodź.
Chciałam coś powiedzieć, ale chłopak wysiadł z samochodu. Otworzył mi drzwi. Weszliśmy do jego domu. W sumie to ładny jest ten jego dom. Oprowadził mnie po całym mieszkaniu i udaliśmy się do salonu.

- Chcesz drinka? - zapytał.
- Nie, jutro mam samolot do LA .
- To co. Ja też jutro mam samolot tylko, że do Nowego Yorku.
Spojrzałam się na chłopaka niezadowolona, a on się tylko uśmiechnął. Przyniósł pinacoladę. Skusiłam się i wypiłam tylko kieliszek.  Po skończeniu chciałam wracać do domu, ale chłopak mnie zatrzymał i nalał mi jeszcze kieliszek. Chyba wypiliśmy całą butelkę. Za bardzo nie pamiętam, bo zasnęłam.