Translate :))

poniedziałek, 28 lipca 2014

Chapter 21

~~Pat~~

 Włącz > to.

Smacznie sobie spałam do czasu, kiedy nie obudził mnie telewizor. Zmuszona wstałam z kanapy. Było już po 10. Nie miałam siły na nic. Postanowiłam więc, że zamówię sobie jakieś jedzenie. Zadzwoniłam do pierwszej lepszej knajpki i zamówiłam danie pod swój adres. Po skończeniu rozmowy stwierdziłam, że wezmę prysznic. Poszłam więc do łazienki i wzięłam sobie szybki prysznic. Owinięta ręcznikiem poszłam do garderoby. Z szybkim zastanowieniem ubrałam to. Wróciłam do łazienki i przeczesałam swoje włosy, później zrobiłam makijaż. Wyszłam z łazienki i udałam się do salonu. W tym czasie zadzwonił dzwonek. Udałam się więc otworzyć drzwi. 
Odebrałam zamówienie i udałam się do jadalni. Rozpakowałam danie i wzięłam się za jedzenie. Wszystko wyglądało na prawdę smakowicie. Również tak smakowało. Po zjedzeniu posprzątałam w jadalni. Postanowiłam jechać do centrum. Tak, trochę się boję po tym wypadku, no ale muszę kupić coś Alex na jej jutrzejsze urodziny. Wzięłam swoja torebkę i wyszłam przed dom. Zakluczyłam drzwi i włączyłam alarm. Po włączeniu udałam się do Astona. Wsiadłam do auta, zapięłam pasy i odpaliłam silnik. Po wyjechaniu z posesji zamknęłam bramę i ruszyłam w stronę centrum Londynu. 
Zaparkowałam auto na najbliższym parkingu i wyszłam z niego. Zakluczyłam go i ruszyłam na poszukiwanie prezentu dla Alex. Omijałam wiele sklepów i żaden mi nie przypasowałam. Na końcu jednej alejki stał wspaniały sklep. Postanowiłam go odwiedzić. Weszłam do środka i zobaczyłam miliony cudownych perfumów. Ruszyłam do kilku stoisk i zaczęłam je testować. W pewnym momencie zauważyłam zestawy po kilka perfumów w jednym. 
Sprawdziłam wszystkie perfumy w jednym z zestawów i od razu mi się spodobały i postanowiłam je wziąć. 
Udałam się do kasy, gdzie ładnie mi zapakowali. 
Zapłaciłam, pożegnałam się i opuściłam sklep. Postanowiłam teraz udać się do jakiegoś kolejnego sklepu. Zobaczyłam w centrum Londynu sklep "Chanel". Od razu udałam się do niego. To jest chyba najlepszy sklep w Londynie. 
Rozejrzałam się po całym sklepie i nic mi się nie spodobało, jednak kiedy odwróciłam się do tyłu zobaczyłam prześliczną torebkę. Szybko ją wzięłam i udałam się do kasy. Zapłaciłam i opuściłam sklep. Ta torebka była wspaniała. Postanowiłam zanieść zakupy do samochodu. Włożyłam je do bagażnika i zamknęłam go. Stwierdziłam, że przejdę się na spacer do parku.  Udałam się do jednego z Londyńskich parków. Usiadłam na jednej z ławek i zaczęłam się rozglądać wokoło.
Siedziałam tak sobie spokojnie do czasu, kiedy nie zadzwonił mój telefon. 
  • Cześć.- dodałam.
  • Hej, tu Kate. Mam ważną wiadomość.- oznajmiła.
  • Jaką?
  • Po 1 musisz dzisiaj unikać paparazzi.- dodała.
  • No ok, ale dlaczego?
  • Słuchaj, po 2 nie udzielaj żadnych ulicznych wywiadów. Nie wolno ci.- oznajmiła.
  • No dobrze.
  • Więc musisz to robić dlatego, że dzisiaj umowa z Modest została zerwana. Nie zgodziłam się ciągnąć tego dalej, więc nie jesteście już parą z Austinem. Masz swoje życie i zacznij szukać sobie chłopaka na prawdę a nie na papierku. To tyle z mojej strony.- dodała.
  • Jeju Kate, dziękuję. 
  • Nie ma za co. Trzymaj się, pa. - dodała i rozłączyła się.
W końcu to się skończyło. Ciekawe, czy to wyjdzie na jaw, że to przez Modest. Oby wyszło. Nienawidzę ich. Zmuszają ludzi do najgorszego, żeby na tym zarobić. Co za debile. 
Wstałam szybko z ławki i udałam się do centrum po jakieś danie na wynos do domu. Weszłam do jednej z restauracji i złożyłam zamówienie. Kilka minut później moje danie było już gotowe. Odebrałam je i ruszyłam do samochodu. Odpaliłam silnik i ruszyłam do domu. 5 minut później byłam już na miejscu. Wzięłam swoje wszystkie zakupy i weszłam do domu. Najpierw udałam się do jadalni, żeby zjeść swój obiad. Zjadłam go z wielkim smakiem. Po skończeniu posprzątałam po sobie. Prezenty dla Alex zaniosłam do salonu. Włączyłam TV i od razu pojawiły mi się wiadomości. "Koniec związku Austina Mahona! Nastoletnie ciacho znowu wolne!" > "Patricia News wolna! " > "Związek z Austinem był ustawiony! Wszystko zorganizował Modest!" >>>  Wow, to będzie niezła afera z tym Modest'em. W końcu dostaną za swoje. 
Nic ciekawego w TV nie leciało, więc postanowiłam sobie pograć w wyścigi samochodowe. Uwielbiam tą grę. Mogę cały czas w nią grać i mi się nie znudzi. Przygotowałam wszystko i włączyłam grę. Kilka minut później moje wyścigi zaczęły się. Tak długo w to grałam, że nie zorientowałam się, że jest już przed 19. Dzisiejszy dzień szybko mi zleciał. Nawet nie wiem jak i kiedy. Przecież nic takiego nie robiła, tylko zakupy, park, zakupy i dom. Ciekawy plan dnia, nie powiem. Skończyłam więc swoją grę i wyłączyłam ją. Zmęczona udałam się do łazienki i wzięłam prysznic. Później ubrałam się w piżamę. Gotowa wróciłam do salonu, żeby trochę posprzątać. Wyczyściłam stół w jadalni, kuchnię salon. A i zapomniałam podlać kwiaty. Różę, które dał mi Niall wciąć były takie ślicznie. Nie zwiędły. Stały sobie spokojnie na stoliku na korytarzu. Zasłoniłam jeszcze wszystkie okna w domu roletami zewnętrznymi i byłam gotowa iść spać. Poszłam więc do sypialni i położyłam się na łóżku. Byłam tak zmęczona, że od razu zasnęłam. *___*


~~Alex~~
Włącz to.

Obudziłam się przed 10. Dobrze mi się spało. Jestem taka podekscytowana jutrzejszym dniem ^.^ Tak dawno nie widziałam Meg, Oliv i Pat <3 Trochę za nimi tęsknię. Włączyłam tv a tam głośno o związku Pat i Austina... No pięknie. Modest... mają za swoje. Wyłączyłam tv i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie pysznego omleta, którego urozmaiciłam dodając rodzynki i banany oraz kawę i zabrałam się za jedzenie. Uwielbiam omlety i owoce ;3 Mniam... Kiedy zjadłam dokończyłam moją kawę i włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Już miałam ją włączyć, kiedy ktoś do mnie zadzwonił. Spojrzałam na wyświetlacz i zobaczyłam, że jest to numer nieznany. Odebrałam.
  • Halo?- powiedziałam. Nic cisza...
  • Halo?- powtórzyłam. Wtedy usłyszałam muzykę... pogrzebową.... Wystraszona szybko wyłączyłam telefon. 
To na pewno był żart. Tylko mało śmieszny. Postanowiłam o tym nie myśleć i nie wracać do tego. Dziś już muszę mieć wszystko zapięte na  ostatni guzik przed jutrzejszą imprezą urodzinową w hotelu mojego przyjaciela Victora. Muszę dziś kupić jakąś sukienkę na jutro, a wieczorem.... lecimy na Karaiby! Już nie mogę się doczekać. Przede mną jeszcze tyle spraw do załatwienia.. ach...
  • Tak słucham?- usłyszałam.
  • No cześć Victor.
  • O witaj Alex.
  • Chciałam sprawdzić czy wszystko idzie według planu.
  • Tak, no jasne, że tak. Mówiłem ci, że wszystko załatwię. W końcu zdecydowałaś się organizować imprezę u mnie.- nawet jak go nie widziałam to i tak wiem, że się uśmiechał.
  • Super. To do zobaczenia niebawem.
  • Na razie Alex.- rozłączyłam się.
Czas się ubrać i jechać na małe zakupy. Wzięłam rzeczy i poszłam z nimi do łazienki, gdzie wzięłam orzeźwiający prysznic i uczesałam się w koka. Uczesana, ubrana i orzeźwiona, zabrałam jeszcze moje okulary przeciwsłoneczne i kluczyki do mojego białego Range Rover'a. Kiedy wsiadłam do samochodu pomyślałam sobie "A może by tak się pofarbować?". Z tą myślą udałam się do centrum, a konkretnie do fryzjerki, u której pracuje moja kochana Adelajda. Zaparkowałam wóz w cieniu, co było nie lada wyczynem, żeby znaleźć gdzieś miejsce. Weszłam do środka.
-Dzień dobry.- powiedziałam promiennym głosem. Kilka pracownic spojrzało na mnie i odpowiedziały mi tymi samymi  słowami. Nagle zza wnęki wyłoniła się Adelajda, która najwyraźniej jadła drugie śniadanie. 
-Chodź.- powiedziała z pełną buzią. Zaczęłam się śmiać, ale podążyłam za nią.
-Smacznego.-  powiedziałam zanim się ze mną przytuliła.
-Dziękuję. Co cię sprowadza w nasze skromne progi?- powiedziała jak zawsze uśmiechnięta.
-Chciałabym pofarbować włosy na blond.- oznajmiłam. Dziewczyna od razu bardziej się rozpromieniła.
-Czekałam kiedy do mnie przyjdziesz i  to powiesz. Bierzmy się do roboty. Jaki blond by cię interesował?- powiedziała, kiedy usiadłam na fotelu prze lustrem. Pokazała mi paletę kolorów, gdzie wybrałam jaki blond bym chciała i od razu wzięła się do roboty.

Kiedy zobaczyłam końcowy efekt, byłam zachwycona. 
Wyglądałam pięknie <3
-Cudownie, dziękuję.- przytuliłam dziewczynę.
-Nie ma sprawy.
-Ile płace?
-Nic. W końcu jutro masz urodziny. To taki prezent ode mnie.- powiedziała.

Pożegnałam się z nią i ruszyłam szukać sukienki na jutro. Weszłam do jednego ze sklepów w galerii. Wchodząc do środka wpadłam na jakiegoś chłopaka.
-O...przepraszam nie zauważyłam cię..- powiedziałam i spojrzałam na chłopaka. Za jego plecami stał jeszcze jeden.
-To ja przepraszam.- uśmiechnął się i odszedł razem z tamtym drugim. Całkiem... przystojny, pomyślałam. Kiedy zniknął mi z oczu, rzuciłam się na poszukiwanie sukienki. Było sporo, które mi się podobały.
Obeszłam wszystkie sklepy w ponad 4 godziny i kupiłam chyba z 15 sukienek. Później będę myśleć, którą założę. Wracałam do domu, kiedy ktoś do mnie dzwonił.

  • Halo?
  • Cześć piękności ty moje.- to był Luke.
  • Haha no cześć słodziaku.
  • Jak mija dzionek?
  • Dobrze, trochę zabiegana jestem. A tobie?
  • Właśnie kiepsko.
  • Co?! Czemu?
  • Bo umieram z tęsknoty za tobą kochanie.
  • Ojej.., jaki uroczy. 
  • No wiem. Kocham cię.
  • Ja ciebie też. Przepraszam, ale właśnie jadę samochodem i zaraz wjadę na rondo, więc...
  • To zadzwonię później.
  • Ok.
  • Pa skarbie.
  • Pa.- rozłączył się.

W  domu szybko zaniosłam zakupy do swojego pokoju i wręcz biegłam na dół, żeby otworzyć drzwi, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Hej mała.- rzuciłam się na szyję Emett'owi.
-No cześć.- powiedziałam.
-Aż tak mnie kochasz, że rzucasz się na mnie?- zaśmiał się.
-No pewnie.- zawtórowałam mu.
-O której lecisz?
-O 16.40 mam samolot.
-Ok.
-Jestem głodna, jadłeś już obiad?
-Nie.
-No to świetnie.- klasnęłam w dłonie. Przeglądaliśmy moje segregatory z przepisami, aż w końcu zdecydowaliśmy się na zrobienie placków ziemniaczanych z kurczakiem i kukurydzą. Kiedy już skończyliśmy wyglądało bardzo apetycznie. Dlatego też szybko je zjedliśmy. Były pyszne.

Emett już poszedł a ja zabrałam się za pakowanie. Wyszły mi w sumie 3 walizki i torba podręczna. Nie tak dużo. Zbliżała się 16.30 a nie chciałam się spóźnić, więc pojechałam na lotnisko. Zajęłam swoje miejsce. To będzie bardzo długi lot. Tak jak praktycznie zawsze, zasnęłam. Obudziłam się zanim zaczęliśmy podchodzić do lądowania. Zabrałam swoje bagaże, wzięłam taksówkę i pojechałam do hotelu mojego kochanego Victora. Byłam tu tylko raz, ale i tak chciałam tu wrócić. Tu jest tak pięknie. Impreza na plaży i te sprawy. Ciepła woda, gorące słońce, panowie w bokserkach. Czego chcieć więcej? Haha... nie no... Mam chłopaka i on mi wystarcza. Nie mogę się doczekać, aż go w końcu zobaczę. Cieszę się, że udało mu się wyrwać z NY i przylecieć tutaj dla mnie. To takie słodkie ;3 Taksówkarz przekazał moje bagaże portierowi i razem z nim weszłam do środka. Przy recepcji czekał już na mnie sam Victor.

-Victor!- powiedziałam uśmiechnięta i przytuliłam się do niego.
-Alexis, moja droga! Jak podróż?- zapytał, kiedy już się od siebie odczepiliśmy.
-Długa. Nawet bardzo.- zaśmiałam się.
-Leciałaś z Londynu?
-Tak.
-No to faktycznie blisko nie miałaś. Mogłaś jechać do Nowego Jorku do Luke'a to byś miała bliżej.
-Wiesz... nawet miałam tak zrobić, ale miałam jeszcze trochę do załatwiania w Londynie i jakoś tak nie opłacało mi się.
-No, może i masz rację.
-Na szczęście, większość lotu przespałam, więc tak mnie to nie zmęczyło.- znów się zaśmialiśmy.
-Cała Alexis. No to jeśli chcesz to pokaże ci to i owo.
-Jasne, chodźmy. Em... ale gdzie moje bagaże?
-W twoim apartamencie, nie martw się.
-Aha, no ok.- i poszliśmy.

Kiedy już mi wszystko pokazał, poszliśmy do jego restauracji na "śniadanie". Jest dopiero koło 4.50. Ach te strefy czasowe. Nie lubię ich. Chciałam iść na plaże, ale samej? O tej godzinie? Nieee.... Na śniadanie zażyczyłam sobie tradycyjnie omleta, ale mieli mnie zaskoczyć dodatkami. Tak też zrobili. Dostałam mojego kakaowego omleta z lodami i owocami. Zjedliśmy i chciałam zapłacić, ale to wszystko na koszt firmy. I tak mu się odwdzięczę, ale co tam.
-Palisz?- zapytał kiedy wyszliśmy na zewnątrz.
-Nie.
-Ok.- i zapalił papierosa. Długo rozmawialiśmy o imprezie i nie tylko. Dawno się nie widzieliśmy, więc było co opowiadać. Ale kiedy zbliżała się godzina 10 on z uśmiechem zaprowadził mnie do mojego apartamentu. A tam...

-Powiem ci, że chyba będę tu spać z tobą.- zaśmiała się Agnes, która leżała na wielkim łożu. Z uśmiechem na twarzy rzuciłam się na łóżko obok dziewczyny. Przytuliłyśmy się. Wstałam równie szybko jak się położyłam i podeszłam do Victora.
-Dziękuję.- mocno go przytuliłam i dałam mu buziaka w policzek, co najwyraźniej mu się spodobało.
-Nie ma sprawy, ale pasują mi takie podziękowania.- zaśmialiśmy się i zostawił nas dwie.
-Kiedy przyleciałaś?- zapytałam ją.
-Jakąś godzinę temu.
-Że co?! I dopiero teraz się o tym dowiaduję?
-Byłam zmęczona i chciałam się zdrzemnąć, a potem jadłam śniadanie i tak wyszło. A ten Victor to całkiem przystojny jest.
-Wiem.- zaśmiałam się.
-Idziemy na plaże?- zaproponowała.
-No pewnie! Na to czekałam.- ubrałyśmy nasze stroje kąpielowe i wzięłyśmy ręczniki, balsamy, okulary przeciwsłoneczne i ruszyłyśmy na podbój plaży. Agnes kocha panterkę, dlatego też jej strój kąpielowy jest właśnie w panterkę.

Rozłożyłyśmy ręczniki na piasku i nawzajem nasmarowałyśmy się olejkami. Kiedy już leżałyśmy na brzuchach dostałam piłką w żebra.
-Ał..- syknęłam. Nagle w miejscu gdzie dostałam piłką, poczułam czyjeś ręce, które... masują mnie? Usiadłam na kolanach i spojrzałam na chłopaka.
-Przepraszam, nie chciałem cię trafić piłką. Bardzo boli?- był zmartwiony. Ojej... i jaki przystojny. Agnes spojrzała na nas i uśmiechnęła się szeroko a potem schowała swoją twarz s powrotem.
-Trochę, ale przeżyję.- powiedziałam dotykając miejsca, gdzie mnie bolało.
-Nie powinnaś mieć siniaka.- powiedział.
-Mam nadzieję.- wciąż był zmartwiony.
-Skądś cię znam.- powiedziałam zamyślona. On się uśmiechnął i spuścił głowę, a potem znów ją podniósł. Ściągnęłam okulary i przyglądałam się mu, a on mi.

-Raczej nie. Przepraszam, ale muszę lecieć.- i uciekł. Oczywiście wziął piłkę. Agnes wstała i patrzyła czy nie mam siniaka, ale na razie niczego nie było.
-Powiedz, że go kojarzysz.- zwróciłam się do niej.
-Wydaje mi się jakiś znajomy, ale nie wiem. Może po prostu jest do kogoś podobny?

-Może i racja. Chodźmy popływać.- ścigałyśmy się do wody. Rzuciłyśmy się na wielką falę. To było niesamowite. W końcu się zabawiłyśmy. Nie mogę się doczekać już mojej imprezy. Nasz hotel łączy się od razu z plażą, więc będzie mógł przyjść każdy.
Woda nas wymęczyła i wróciłyśmy do hotelu...

Ciąg dalszy nastąpi....


~~Mady~~

Na Seszelach wylądowaliśmy przed 15. Odebraliśmy swoje bagaże i taksówka pojechaliśmy do hotelu. 
Lot trwał jakieś 17 godzin dobrze, że spałam w samolocie, bo nie wiem jak dałabym radę iść na tą imprezę. 
Matt położył moją walizkę na łóżku, gdzie po chwili sam leżał. 
- Musimy iść na tą imprezę ?- zaczął marudzić.
- Chyba po to tu przylecieliśmy - powiedziałam zirytowana.
Chłopak zamilkł i zabrał się za wypakowywanie swojej walizki. Wzięłam do ręki swojego iPhone i włączyłam go. Na ekranie pojawiła się wiadomość od Mirandy, która szczęśliwie dotarła do Los Angeles. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wyjęłam z walizki jakieś ciuchy. Wyminęłam Matta i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Rozczesałam i wysuszyłam swoje włosy po czym zabrałam się za robienie makijażu. Wróciłam do pokoju i zauważyłam Matta siedzącego na łóżku z laptopem na kolanach. 
- Co robisz ? - zapytałam siadając obok.
- Zgrywam zdjęcie z Krety na laptopa - opowiedział, uśmiechając się do mnie.
- Mogę je zobaczyć ? - spytałam.
- Jasne - brunet pocałował mnie w policzek, po czym wstał z łóżka i biorąc jakieś rzeczy poszedł do łazienki. 
Przeglądałam zdjęcia z naszych wakacji. Było ich dosyć dużo. rzy niektórych śmiałam się jak głupia. Na laptopie były także zdjęcia z dzieciństwa Matta. Postanowiłam wykorzystać jego nieobecność i je przejrzeć. Na jednym z nich zauważyłam siebie. Było ona zrobione podczas naszych wspólnych wakacji na Hawajach, gdy mieliśmy jakieś 6 lat. Pamiętam jak bardzo lubiliśmy się ze sobą bawić. Nasi rodzice ledwo mogli wrócić z nami do hotelu, bo tak bardzo nie chcieliśmy opuszczać plaży i przestać budować zamki z piasku.
- Pamiętam te wakacje - powiedział Matt siadając obok mnie i kładąc głowę na moim ramieniu. 
- I te nasze zabawy na plaży - zaśmiałam się.
- Albo bawienie się w rodzinę...Mój pies nas znienawidził po tym jak ubieraliśmy go sukienki od twoich lalek - powiedział.
- Haha...Czasami sama się nam dziwie jak mogliśmy wpaść na taki pomysł ! 
- Ej mieliśmy 6 lat ! - zaprotestował brunet.
- A ty nic się nie zmieniłeś. Jakby twój mózg zatrzymał się właśnie na poziomie 6-latka - zaśmiałam się.
- Pożałujesz tego - chłopak odłożył laptopa na szafkę obok. 
Chwycił moje nadgarstki i położył je na łóżku, pochylając się nade mną  i zaczął mnie łaskotać. 
- Ałłaa..Haha...Matt...Proszę...- powiedziałam
- Obraziłaś mnie i musisz za to zapłacić - powiedział patrząc mi w oczy
- Haha...Dosyć..Ałłaa... 
Matt w końcu zlitował się nade mną i przestał mnie łaskotać. Spojrzał mi w oczy i przywarł do mnie swoimi wargami.
Gdy się od siebie oderwaliśmy postanowiliśmy zejść coś zjeść do hotelowej restauracji. 
Skończyliśmy jeść nasz obiad i wróciliśmy do pokoju w celu przygotowania się na imprezę. Ubrałam się w to i zabrałam się za robienie makijażu. Postanowiłam, że nie będę prostowała swoich naturalnie kręconych włosów. Popryskałam się perfumami. Podeszłam do lustra i stwierdziłam, że nie wyglądam źle. Dobrałam jeszcze bransoletkę do stylizacji i byłam gotowa. 
- Idziemy ? - zapytałam bruneta, leżącego na łóżku.
Ten tylko kiwnął głową na tak i razem wyszliśmy z pokoju. Na miejscu tętniło życiem. Ludzie naprawdę świetnie się bawili. Szłam cały czas za rękę z Mattem, żeby się nie zgubić w tłumie, który nas otaczał. Spotkaliśmy się z JJ'em i Cat. Przywitaliśmy się z nimi i zaczęliśmy rozmowę. Gdy zobaczyłam jednego z solenizantów pociągnęłam Matta w jego kierunku. 
- Wszystkiego najlepszego Josh ! - krzyknęłam i podałam mu prezent. 
- Dzięki, Mady - brunet mocno mnie uścisną, a mojemu chłopakowi podał przyjaźnie dłoń. 
- Cieszę się, że jesteście i życzę miłej zabawy - powiedział na odchodne.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu drugiego jubilata, ale niestety nie mogłam go znaleźć. Postanowiłam, że później spróbuję go odnaleźć. Poszliśmy do baru i zamówiliśmy jakiegoś drinka dla lepszej zabawy. Rozejrzałam się po klubie, aż w końcu zauważyłam Georga. Podeszłam do niego i przywitałam się z nim.
- Wszystkiego najlepszego ! - podałam mu prezent. 
- Dziękuję Meg ! Super, że jesteś - przytulił mnie.
- Nie mogłabym opuścić twoich urodzin.
- Przedstawisz nas sobie ? - zapytał patrząc na Matta. 
- Tak, jasne ! Geo to mój chłopak Matt, Matt to George, mój przyjaciel - powiedziałam. Chłopaki podali sobie ręce i zaczęli ze sobą rozmawiać. Przyjaciel zaprosił nas do swojego stolika, gdzie siedziało całe Union J ze swoimi połówkami. Mieliśmy wiele tematów do rozmów i cały czas wybuchaliśmy śmiechem. Bawiłam się świetnie. Cały czas ktoś przynosił drinki i po pewnym czasie straciłam rachubę w liczeniu ich. Razem z Mattem udałam się na parkiet. Do hotelu wróciliśmy jakoś o 2. Przebrałam się w piżamę i położyłam się spać. Po chwili dołączył do mnie Matt. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy snu. 


~~Oliv~~

Usłyszałam dzwonek budzika. Gwałtownie się podniosłam i spojrzałam na zegarek.
 Była 3.30. 
Obok mnie spał Josh. Postanowiłam go na razie nie budzić. Dzisiaj ma urodziny razem z George'em i lecimy na imprezę urodzinową na Seszele. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie udałam się do garderoby po ubrania. Założyłam to. Uczesałam się i zrobiłam makijaż. Zeszłam na dół przygotować coś do jedzenia. Przygotowałam prawie cały stół. Poszłam na górę obudzić chłopaka. 
 Weszłam do sypialni. Podeszłam do łóżka, ale chłopaka nie było. Odwróciłam się a za mną stał chłopak. Trochę się wystraszyłam.

- Wystraszyłeś mnie. - powiedziałam.
- Wiem, o to mi chodziło. - powiedział z uśmiechem.
- Ale śmieszne. - powiedziałam.
- Przepraszam. - powiedział po czym podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Wszystkiego najlepszego! - powiedziałam i dałam mu prezent. Kupiłam mu zegarek i perfum
- Dziękuję. - odpowiedział i mnie pocałował.

Następnie zeszliśmy do jadalni na śniadanie, które przygotowałam. Po skończeniu posiłku posprzątaliśmy. Wzięliśmy swoje walizki i wyszliśmy z domu. Udaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy w stronę lotniska. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Przeszliśmy odprawę i poszliśmy zająć miejsca. W czasie lotu spałam. Około 15 byliśmy już na miejscu. Przyjechała po nas taksówka, która zawiozła nas do hotelu. Odebraliśmy klucz od pokoju i udaliśmy się do niego. Odłożyliśmy walizki. 
Wyszłam na balkon, gdzie był piękny widok na morze. Po rozpakowaniu się udaliśmy się na obiad. Zjadłam kurczaka. Po skończonym posiłku udaliśmy się do pokoju. Poszłam do łazienki wziąć kąpiel.   Po kąpieli poszłam się ubrać. Josh'a nie było w pokoju. 

Poszedł po George'a aby dokończyć przygotowania do imprezy. Ubrałam się i zrobiłam makijaż. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Gdy byłam już gotowa udałam się na imprezę. Gdy weszłam do środka budynku wszystko było już gotowe. Przywitałam się z George'em i złożyłam mu życzenia. Po jakimś czasie zaczęli przychodzić goście. Zaczęła lecieć muzyka. Niektórzy już tańczyli na parkiecie. Przywitałam się również z resztą zespołu, czyli JJ'em i Cat. Ja razem z Josh'em poszliśmy do baru. Usiedliśmy i piliśmy drinka. Po pewnym czasie wstaliśmy i udaliśmy się na parkiet, jednak ja poszłam w inną stronę i Josh też. Zauważyłam George'a i podeszłam do niego. Zaczęliśmy rozmawiać. 
Po jakimś czasie przyszedł do nas Josh. Poszłam z chłopakiem trochę potańczyć. Tańczyliśmy dość długo. Następnie poszliśmy usiąść do stolika, gdzie siedzieli chłopacy z Union J razem ze swoimi osobami towarzyszącymi. Przyszła do nas Meg razem z Matt'em. 
Była świetna zabawa. Cały czas rozmawialiśmy i się śmialiśmy. 
Wszyscy świetnie się bawili. Bez przerwy ktoś chodził po drinki. Próbowałam za dużo nie pić, ale ciężko było. Poszłam jeszcze trochę potańczyć. Jak wróciłam wypiłam jeszcze z 2 drinki.
 Miałam już dosyć. Goście już zbierali się do domu. U niektórych było widać, że za dużo wypili. Impreza trwała do około 3. Razem z chłopakiem wróciliśmy do hotelu.
 Na szczęście nie znajdował się za daleko. Gdy weszłam do pokoju od razu udałam się w stronę łóżka. Nie miałam już na nic sił. Bardzo szybko zasnęłam.  

poniedziałek, 21 lipca 2014

Chapter 20

~~Pat~~ 

Obudziłam się jakoś po 11. Niechętnie wstałam i udałam się do garderoby. Postanowiłam ubrać to. Gotowa poszłam do łazienki. Uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż, po skończeniu zeszłam na dół przygotować sobie jakieś śniadanie. Przejrzałam całą książkę kucharską i nic nie chciało mi się przygotować. Stwierdziłam więc, że pojadę zjeść śniadanie na mieście. Wzięłam swoją torebkę, zakluczyłam dom i ruszyłam do Cadillac'a. Wsiadłam za kierownicę i ruszyłam w stronę miasta. Zaparkowałam auto koło jednej z restauracji i udałam się na śniadanie. Zajęłam miejsce i złożyłam zamówienie na : Danie Dnia. Po kilki minutach oczekiwania dostałam swoje zapragnione śniadanko. Wyglądało pysznie, więc zjadłam je z wielkim smakiem. Kawa także była dobra. Po zjedzeniu zapłaciłam i podziękowałam. Kiedy chciałam wyjść z restauracji zauważyłam, że na zewnątrz panuje niezła ulewa. Wiedziało kiedy ma się rozpadać. Ja to mam wielkie szczęście, naprawdę. Opuściłam budynek i w biegu ruszyłam do auta.
Cała mokra usiadłam za kierownicą, odpaliłam silnik i powoli ruszyłam. Boję się jeździć w deszczu. Niektórzy ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, ale jak jadą za szybko mogą stracić panowanie i bum. Wypadek gwarantowany. Na samą myśl, że jadę w deszczu miałam dziwne przeczucia. Jechałam pomału aż w końcu zatrzymałam się na skrzyżowaniu. Włączyło się zielone i kilka samochodów zdążyło, jednak ja nie. Musiałam czekać na kolejną szansę. W końcu wskoczyło żółte i zielone. Ruszyłam pomału i jechałam przed siebie w pewnym momencie odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam rozpędzony samochód, który pewnie chciał zdążyć na żółtym świetle. Udeżył we mnie z taką siłą, że aż odwróciło mojego Cadillaca o 180 stopni. Samochód, który jechał za mną także wjechał w rozpędzone Audi. Wypadek. Tak przeczuwałam. Na drodze zrobił się wielki korek. Od razu pojawiła się policja i pogotowie. Ja miałam przeciętą brew i strasznie bolała mnie kostka. Na miejscu oczywiście musieli być fotoreporterzy. Ciekawie, w Patricie wjechał rozpędzony samochód. Będzie niezła afera.
  •     Jak się pani czuję?- spytał jeden z policjantów.
  •     Nie najlepiej.- dodałam. - Odpiął mi pasy i powoli pomagał mi wyjść z samochodu. Mój Cadillac miał cały rozwalony przód, a mam go dopiero od kilku dni. Super :'(.
Razem z policjantem udałam się do karetki. Postanowili, że pojedziemy do szpitala, ponieważ muszą prześwietlić mi kostkę. Policjanci mieli odholować moje auto do naprawy na koszt sprawcy. Jestem ciekawa kto był taki mądry i tak jechał. Po 10 minutach jazdy karetką z syreną dotarliśmy na miejsce. Na wózku zawieźli mnie do pokoju, gdzie miałam zaczekać aż zrobią mi prześwietlenia. Włączyłam więc TV, które tam stało. Akurat leciały wiadomości. " Anton Ewald na czerwonym świetle mknie przez skrzyżowanie. Skutkiem tego jest potrącenie Patrici News! Dziewczyna trafiła do szpitala! Trzymamy kciuki, żeby szybko go opuściła!" > Wiedziałam, że szybko będzie o tym głośno. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon >
  •     Halo?- spytałam.
  •     Cześć, słyszałam o twoim wypadku.- dodała Kate.
  •     Tak, jakiś kretyn we mnie wjechał.- dodałam.
  •     Wiem, jak cię wypuszczą ze szpitala przyjedziemy po ciebie i mamy udać się na komisariat.- oznajmiła.
  •     Ok.
  •     Trzymaj się, niedługo wpadnę.- dodała i się rozłączyła. 
Wyłączyłam TV, w którym pokazywali filmik z całego wypadku. Mój Cadillac nie miał przodu! Zabiję tego Antona. Siedziałam sobie spokojnie w tym pokoiku czekając chyba na cud. W pewnym momencie do niego wszedł Niall. Tak, Niall. Byłam zdziwiona, z resztą to mało powiedziane zdziwiona.
  • Jak się czujesz? - spytał siadając na krześle obok mojego łóżka.
  • Nawet Ok.- dodałam. - Co ty  tu robisz? Miałeś wtedy zadzwonić.- dodałam.
  • Wiem, ale nie chciałem cię denerwować.- > Czy on robi sobie jaja? - > Wtedy na tej imprezie to kłóciłem się z Austinem.- oznajmił. 
  • Co? Dlaczego?
  • Wkurzył mnie ten palant. - oznajmił. > I wtedy do pokoju wszedł on. Austin, którego tak nienawidzi Niall. 
  • Cześć Paaatricia.- dodał przeciągając, kiedy zauważyła Nialla. > Co ty tu robisz? - spytał blondyna.
  • Jak myślisz?- dodał z sarkazmem. 
  • To lepiej sobie idź, bo to ja tu jestem chłopakiem Pat.- dodał Mahone.
  • Nie prowokuj mnie.- oznajmił blondyn.
  • Hmmm...niech zgadnę pewnie przyszedłeś  tu, bo myślisz, że kiedyś będziesz z Pat. Nie rób sobie nadziei. - dodał zbyt pewny siebie. > Byłam zszokowana całą sytuacją. > Wtedy Niall wstał i już szedł w kierunku Mahona. Wiedziałam, że zaczną się bić jak na tamtej imprezie.
  • Przestańcie.- dodałam.- Jeżeli przyszliście tu tylko po to, żeby sobie dogryzać i mnie denerwować to idźcie już sobie.- dodałam.
  • Ale Pat.- ciągnął Mahone. 
  • Cześć.- powiedziałam a oni opuścili mój pokój. 
Ten cały "związek" z Austinem zaczyna mnie denerwować. Niech on już się łaskawie skończy. Jak  odwiedzi mnie Kate, to muszę z nią o tym porozmawiać. W końcu do mojego pokoju wszedł lekarz. Na wózku wzięli mnie do sali. Posadzili na specjalnym krześle i prześwietlili moją kostkę. Była skręcona. Dostałam na nią jakiś stabilizator. Założyli mi go i mogłam już opuścić szpital. Kate po mnie przyjechała. Usiadłam na miejscu pasażera i przywitałam się.
  • Cześć.- dodałam.
  • Cześć, jak tam po wypadku?- spytała.
  • Hmmm...jakiś kretyn rozwalił mi Cadillac'a, mam rozciętą brew, skręconą kostkę, Niall pokłócił się z Austinem, przez co prawie się pobili, nie no wszystko ok.- oznajmiłam.
  • Wow, to nieźle. Wiesz teraz jest niezła afera, bo ten Anton jest piosenkarzem i jest o tym wypadku bardzo głośno.
  • Nie no, super. A tak w ogóle to która jest godzina?- spytałam nie chcąc wyciągać telefonu z torebki. 
  • Jakoś  przed 17. - oznajmiła.
  • Co? Już?
  • Tak, teraz pojedziemy na komisariat.- dodała po czym ruszyliśmy.
Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Udaliśmy się do środka i złożyłam swoje zeznania w sprawie wypadku. Po 1h przesłuchaniu opuściłam komisariat. Kate odwiozła mnie do domu, pożegnała się i pojechała do swojego domu. Weszłam do środka i chciałam zamknąć drzwi, jednak Niall je zatrzymał.
  • C.o. t.y. t.u r.o.b.i.s.z?- mówiłam powoli.
  • Chciałem cie przeprosić za to w szpitalu.- powiedział podając mi prześliczny bukiet róż. 
  • Niall, dziękuję.- oznajmiłam.
  • Miłego wieczoru.- powiedział i już chciał iść.
  • Może wejdziesz?- spytałam.
  • Nie, mam próbę. Odpoczywaj. Pa.- powiedział i udał się do swojego samochodu, po czym odjechał. Zamknęłam drzwi i zakluczyłam od środka. 
Odłożyłam rzeczy na szafkę przy drzwiach i poszłam do kuchni. 
Nalałam wody do wazonu i włożyłam kwiaty. Były takie śliczne. 
Stojąc w kuchni uświadomiłam sobie, że jestem głodna. Wzięłam parę rzeczy i zabrałam się za przygotowanie dosyć dużego posiłku. Przygotowałam sobie 3 dania i 2 shake z owoców. Jeden z kiwi, a drugi z brzoskwini. Wszystko wyglądało wspaniale. Zjadłam dania z wielkim smakiem. Po skończeniu przyjemności wypiłam jeszcze shake i posprzątałam po sobie bałagan. Spojrzałam przez okno w kuchni i zobaczyłam, że na zewnątrz panuję niezła ulewa. Na dodatek zaczęło grzmieć. Burza jak burza, czasami się jej boję. Ruszyłam więc w stronę sypialni. Wzięłam gruby koc i kilka poduszek po czym wróciłam do salonu. Położyłam rzeczy na łóżko i włączyłam TV. Postanowiłam jeszcze "uruchomić" ten swój kominek  znajdujący się niedaleko kanapy w salonie. Ogień dawał wspaniałe ciepełko. Usiadłam jeszcze na chwilę przy oknie. Patrzałam, jak deszcz spada z góry na dół. Błyskawice także  pojawiały się i znikały. Siedząc tak przy oknie zastanawiałam się nad sensem tego związku z Austinem. Jesteśmy razem tylko po to, żeby media miały co robić i żeby był jakiś rozgłos. Aż tak brakuje im sensacji. Po długich namysłach wróciłam do salonu. Sprawdziłam co ciekawego leci w TV. W końcu znalazłam na jakimś kanale film z Dwayn'em Johnson'em! Od razu go włączyłam. Film jest pod tytułem : "Witajcie w dżungli". Po tytule było wiadomo, że będzie fajny. Poszłam jeszcze do kuchni i zrobiłam sobie popcorn. Wzięłam jeszcze jakieś czipsy i Nestea. Film się zaczął. Tak się wkręciłam, że nie wiem kiedy zasnęłam. *__*

~~Alex~~

 -Alex... wstawaj...- ktoś mną lekko potrząsał, więc otworzyłam oczy i...
-Toby?- wymamrotałam. Ten przyłożył palec do swoich warg.
-Shh...- zrobił. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się.
-Co jest?- zapytałam szeptem.
-Spójrz na nich.- wskazał na moją prawą stronę i zobaczyłam Agnes i Thomasa śpiących razem, wtulonych w siebie.
-Ojej...- westchnęłam z uśmiechem. Jakie słodziaki ;3
-Głodna?- zapytał chłopak. Cały czas kucał nade mną.
-Może troszkę. Ale nie chce mi się wstać.- znów się przeciągałam.
-Ech... dziewczyno..- westchnął. Odkrył mnie i wziął na ręce jak pierwszego dnia.
-Nie musiałeś.- powiedziałam kiedy byliśmy już na dole.
-Wiem, ale chciałem.- uśmiechnął się. Mimowolnie sama się uśmiechałam.

-To... co jemy?- zapytałam.
-No nie wiem- oparł się o blat na przeciwko mnie - A co byś chciała?

-A co byś zrobił?
-Może omlety?
-Dobry pomysł.
-Pomożesz mi?
-No pewnie, że ci mogę je zjeść.- zaśmialiśmy się.
-Też fajnie.
-Nie no... jasne, że ci pomogę kochanie.- kochanie?! Czy mnie już całkiem pojebało? Toby spojrzał się na mnie wyraźnie zaskoczony.
-Em... przepraszam, nie chciałam. Takie nauczenie.- spuściłam głowę. Ale mi jest głupio... Speszyłam się tym wszystkim. Toby podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Nie przejmuj się. Zdarza się. Nic się nie stało. Masz chłopaka i często tak mówicie. Rozumiem to.- mówił przytulając mnie.
-Nie powinnam...
-Oj przestań. Zapomnijmy o tym, co?- zaproponował, a ja przytaknęłam tylko. Zabraliśmy się za omlety. Ja wbiłam już jajka do miski, a Toby zaczął rozgrzewać patelnie.

Siedzieliśmy i zajadaliśmy nasze przepyszne omlety, kiedy na dół zeszła roześmiana Agnes z Thomasem.
-No i jak się spało naszym gołąbeczkom?- zaśmiałam się, a razem ze mną Toby. Dziewczyna spojrzała na chłopaka przygryzając wargę.
-Tak szczerze to wspaniale.- przeciągła się przyjaciółka i pocałowała mojego kuzyna w usta. Spojrzałam na siebie z Toby’m.

-No to chyba dobrze.- zaśmiałam się.
-Sorry, ale nie zrobiłem więcej omletów.- powiedział Toby.
-Spoko, zaraz coś nam zrobię dobrego.- powiedział rozpromieniony Thom.
-Ok.- powiedziałam równo z Toby’m i znów na siebie spojrzeliśmy. Zjedliśmy i umyliśmy nasze brudne naczynia, po czym zostawiając nasze gołąbeczki same poszliśmy na mały spacer.
 
-To co... idziemy do koni?- zapytałam kiedy szliśmy przez las.
-Właśnie tam idziemy.- uśmiechnął się do mnie chłopak.
-Może dziś dam radę sama wsiąść.
-Hm... wątpię w to.- zaczął się śmiać.
-Głupek..- westchnęłam idąc dalej przed siebie.
-Ej no zaczekaj.- powiedział Toby, który przez śmiech był daleko w tyle, ale szybko do mnie dołączył.
W końcu dotarliśmy do polanki, na której pasły się przepiękne konie.
-Którego wybierasz?- zapytał.
-No nie wiem... może tego.- wskazałam na przepiękną szarą klacz.

-Okej, to ja wezmę tego.- wiedziałam, że weźmie czarnego ogiera. Ha ha...:D

Jeździliśmy chyba 40 minut, ale już mnie tyłek bolał. Nawet dałam radę sama zejść. No dobra... prawie sama. Podjechałam razem z moją klaczą pod płotek i dzięki niemu zeszłam.
Oboje położyliśmy na trawie i oglądaliśmy chmury. Kiedy tak leżeliśmy położyłam głowę na jego tors a on objął mnie jedną ręką. Było tak miło... ale mój braciszek oczywiście musiał przerwać. Głupi telefon.
  • Halo?
  • Alex... nie uwierzysz...
  • Co jest?
  • Kiedy wyjechałaś jakieś 2 tygodnie temu, ja balowałem z moją dziewczyną. No i... trochę popiliśmy...
  • Do rzeczy John.
  • Jest w drugim tygodniu ciąży.- rozdziawiłam usta i wytrzeszczyłam oczy.
  • Że co?! Żartujesz sobie...
  • Nie. Mówię serio. co mam zrobić?
  • Może się cieszyć?
  • Ale ja nie wiem czy powinniśmy...
  • Oj trudno no. Stało się to jest. Przekaż jej gratulację.
  • Ale ja nie chciałem dziecka.
  • Nie wiem czy wiesz, ale jest coś takiego jak prezerwatywa. Kupisz ją w każdym markecie geniuszu.
  • Dzięki siostra. Ty zawsze umiesz mi pomóc.
  • No od tego jestem. Pa.- rozłączyłam się.

Toby patrzył na mnie zaskoczony.
-Mój brat jest w  ciąży.- powiedziałam.
-On?- wtedy zrozumiałam co powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-Zaliczył wpadkę i jego dziewczyna jest w 2 tygodniu ciąży.
-No to gratulację będziesz ciocią.- posłał mi swój jeden z nieziemskich uśmiechów.
-No chyba... Ale fajnie...Będę ciocią!- krzyknęłam z radości.
-Ale... chyba nie musisz przez to  wracać do Londynu co?- posmutniał.
-O kurczę... - tylko na tyle było mnie stać. Tak, to dokładnie to oznaczało. Ale ja nie chce go opuszczać.
-Nie chce żebyś jechała.- mówił patrząc na mnie tymi swoimi smutnymi oczami.
-Ja też nie chcę cię opuszczać.- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Trwaliśmy w tym ponad 20 minut. Ale nadal nie chcę go zostawiać.
Opuściliśmy polankę i wróciliśmy lasem do domu babci. Powiedziałam im dobrą nowinę, ale wiedzieli z czym to się wiąże. Wracam o Londynu. Jejku... ja nie chce ;c
-Najbliższy lot mam dopiero o 13.45.- westchnęłam.
-A może polecimy tym najpóźniejszym?- zaproponowała Agnes. Spojrzałam na nią.
-Wiesz, że nie możemy.- nikomu się to nie podobało.
Nadszedł czas pożegnań. Pożegnałam się z babunią, ciocią, wujkiem a nawet kuzynem, który najbardziej będzie ubolewał, że Em go zostawia.
-Trzymaj się Thom.- mówiłam ze łzami w oczach kiedy go przytulałam.
-Ty też mała.- powiedział i oderwaliśmy się od siebie. Wszyscy byli przed domem i się z nami żegnali oprócz Toby'ego.
-Gdzie Toby?- zapytałam i wszyscy zaczęli się oglądać. Nikt go nie widział. Zostawiłam ich przed domem a sama poszłam na ogród. Wiedziałam. Stał z rękoma w kieszeni i patrzył na huśtawkę.
-Toby..- powiedziałam niemal bezgłośnie, a on i tak się odwrócił. Wbiegłam mu  w ramiona.
-Żegnaj Alex.- mówił.

-Jeszcze się spotkamy.- powiedziałam. Muszę tu wrócić.
-Mam taką nadzieję.- powiedział tylko. Musiałam już iść. Chciałam pocałować go w policzek, ale on zrobił to szybciej. I poszłam... Razem z Agnes wsiadłyśmy do auta. Teraz ja kieruje. Chciałam szybko odjechać, żeby nie widzieli jak płaczę. Tak też zrobiłam.
Dojechałyśmy na lotnisko. Cały czas łzy spływały po moich policzkach. Ludzie cały czas oglądali się za nami i zastanawiali czemu płaczę.
Kiedy zajęłyśmy już swoje miejsca w samolocie szukałam słuchawek do telefonu. Kiedy je znalazłam i juz podłączyłam do telefonu, ktoś do mnie zadzwonił. Szybko odebrałam i nawet nie spojrzałam któż to.
  • Tak?
  • Cześć kochana, jak się trzymasz? Dawno się nie widzieliśmy. Gdzie teraz jesteś?
  • Emett... nawet nie wiesz jaka szkoda, że nie ma ciebie obok.- powiedziałam ze łzami, które napływały mi do oczu. Znowu.
  • Co się dzieję?
  • Jesteś w Londynie?
  • Tak. A ty gdzie?
  •  W samolocie z Tennessee do Londynu.- mówiłam przez łzy.
  • Daj mi znać jak już będziesz w Londynie.
  • Nie ma sprawy.
  • Tęsknię za tobą, wiesz?- powiedział.
  • Ja za tobą też. 
  • Może się prześpij jak zawsze, co?
  • Nie chce mi się spać. Chce mi się płakać.
  • Już płaczesz.
  • No tak, ale wiesz o co mi chodzi.
  • Wiem, wiem. Spokojnie, niedługo się zobaczymy.
  • Dobrze.
  • A może zadzwoń do swojego chłopaka, co?
  • Jak usłyszy, że płaczę to będzie się denerwował.
  • No ale przecież jest od tego, żeby cię wspierać co nie?
  • Jest w Nowym Jorku. Nie chce go martwić. Po za tym jakby wiedział dlaczego płaczę to by było gorzej.
  • Hm… za ile będziesz w domu?
  • Pewnie za jakieś 9 godzin.
  • No to za 9 godzin dowiem się jaki jest powód.
  • Pewnie tak.
  • Dobra to do zobaczenia kochana. Kocham cię.
  • Ja ciebie też. Pa.- rozłączyłam się. 

Agnes zasnęła z słuchawkami w uszach, a ja siedziałam z głową opartą o szybę. To wszystko natchnęło mnie tak jakoś i w notatkach w telefonie napisałam tekst nowej piosenki.  Byłam  siebie taka dumna. Podobała mi się. Plus jest taki, że przestałam płakać. Nie chciało mi się spać, więc weszłam na facebook’a. Kiedy zobaczyłam ile znowu mam wiadomości aż się przeraziłam. Cofnęłam się do najstarszych i odpisałam na ponad 250 wiadomości od fanów. Zajęło mi to tyle czasu. Nie sądziłam, że tyle to potrwa. A za niecałe 20 minut będziemy  w Londynie. Napisałam sms'a do Emett’a, że za 20 minut ma być na lotnisku i powoli budziłam moją przyjaciółkę. Kiedy zobaczyłam przez okno samolotu, że pada to się nie zdziwiłam.

-Dobra moja mama już po mnie przyjechała. Do zobaczenia jutro.- powiedziała Agnes przytulając mnie.
-Okej. Ja muszę znaleźć Emett’a.
-Pozdrów go ode mnie.- powiedziała odchodząc.
-Jasne. Pa.- wzięłam swoje bagaże i kierowałam się ku wyjściu z lotniska. Kiedy wyszłam już z wielkiego budynku  zobaczyłam mnóstwo ludzi. Chodzili tacy zabiegani. W końcu… szara rzeczywistość. I ta ulewa.... Nagle ktoś mnie mocno przytulił. A kiedy poczułam jego zapach, wiedziałam już, że to Emett. Też go mocno przytuliłam. Staliśmy tak przytuleni wśród tych wszystkich wiecznie śpieszących się ludzi.

-Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało.- powiedział w moje mokre już włosy.
-Mi ciebie też. Możemy zostawić te bagaże u mnie w domu i gdzieś pójść?
-To chodź.- powiedział i niestety musieliśmy się odczepić od siebie.

Poszliśmy na nocny spacer ulicami mokrego miasta. Kierowaliśmy się nad Tamizę. A po drodze opowiadałam mu dlaczego płakałam.
-To kochasz Toby’ego tak?
-Co?! Nie! Kocham Luke’a! I to bardzo. Wiesz to. Ale Toby’ego nie widziałam tyle czasu i teraz znów musieliśmy się rozdzielić.
-Wiesz… mówisz tak jakbyś chodziła z tym całym Toby’m a Luke’a w ogóle nie było.
-Nie prawda.
-Tak to brzmi, mała.
-Ech… Może tak brzmi, ale tak nie jest. Tęsknie za nim.- westchnęłam.
-Za Luke’iem?
-Tak. Muszę lecieć do Nowego Jorku.
-Żeby go spotkać?
-Dokładnie.
-Ile tam zostaniesz?
-Nie wiem. Pewnie nie długo. Za 2 tygodnie mam tam koncert, a potem na Alaskę do dziadka lecę.
-Mogę z tobą jechać na Alaskę?
-Właściwie czemu nie?
-To super.- był taki szczęśliwy kiedy zgodziłam się, żeby jechał ze mną, że nawet ja się uśmiechałam.

Emett odprowadził mnie do domu jakoś przed pół nocą. Cieszyłam się, że pogoda nam nie przeszkodziła w wyjściu. Żegnaliśmy się w sumie 2 razy. 
Uwielbiam spędzać z nim czas i zawsze trudno mi się z nim rozdzielić. Za pierwszym razem się przytuliliśmy i znowu o czymś rozmawialiśmy, a za drugim zaraz po przytuleniu dał mi buziaka w policzek i wtedy każdy poszedł do siebie. Wzięłam długą kąpiel, która pomogła mi się zrelaksować a potem poszłam spać. *_*


~~Mady~~

Nie mogę uwierzyć, że ten czas na Krecie tak szybko zleciał. To nasz ostatni dzień tu. Z wielką chęcią zostałabym tu jeszcze z tydzień. Jak nie więcej. Tak bardzo nie chce stąd wyjeżdżać, ale co ja mogę poradzić. Muszę lecieć na Seszele na imprezę urodzinową Josha i Geo, na którą zostałam zaproszona. Cały lipiec zleci mi na imprezach. Od imprezy chłopaków przez urodziny Alex, kończąc na 18-ce Luke, który wyprawia ją pod koniec miesiąca z powodu ich trasy.
Wstałam z grymasem na twarzy i powędrowałam do łazienki. Ubrana podeszłam do szafy i dokończyłam pakowanie walizek. Usiadłam na fotelu na balkonie i rozejrzałam się dookoła. Zrobiłam jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w tali. Od razu rozpoznałam do kogo należą te duże dłonie. Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam się na widok mojego chłopaka. 
- Jak ja nie chce stąd wyjeżdżać- wymruczał.
- Wiesz, że mam tak samo ? - zapytałam.
- Domyślam się. Chodź zejdziemy na śniadanie i pomyślimy jak mamy spędzić ostatnie godziny na tej wyspie - zaproponował.
- Dobrze. 
Udaliśmy się w stronę mojego pokoju, gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam je otworzyć i zobaczyłam w nich moją przyjaciółkę. 
- No hej - powiedziała.
- Witamy. - opowiedziałam, wpuszczając ją do środka.
- Mam złe wiadomości. Twoi fani są na dole i czekają, aż zrobisz sobie z nimi zdjęcie i rozdasz autografy- wspomniała blondynka.
- Zaraz do nich pójdę, a teraz chodźmy na śniadanie bo jestem strasznie głodna !- powiedziałam i pociągnęłam ich za ręce. 
Postanowiłam wykorzystać czas na czekanie za jedzeniem i wyjść na chociaż te 15 minut do moich fanów. Jestem im bardzo wdzięczna za to, co dla mnie robią. Zdaję
sobie sprawę, że gdyby nie oni i nie ich wsparcie nie zaszłabym tak daleko, dlatego zawsze, gdy tylko mogę staram poświęcać się im czas.
Wyszłam przed hotel, gdzie czekało dosyć duża garstka osób.  Zatrzymałam się przy jednej grupie fanów. Obok mnie pojawił się ochroniarz, który miło się do mnie uśmiechnął, co odwzajemniłam. Zabrałam od nich karki i zaczęłam rozdawać im swoje autografy. Zdaję sobie sprawę ile znaczy dla nich ta zwykła kartka z jakimś podpisem. Pamiętam, że gdy miałam 12 lat mój brat zabrał mnie na koncert Justina Timberlake, do dzisiaj jestem jego wielką fanką. O mało co nie zemdlałam, gdy ustawiałam się do zdjęcia z nim. 
Parę osób prosiło mnie o zdjęcia, na co oczywiście się zgodziłam. Zawsze uwielbiam spotykać się z kimś dla kogo jest się autorytetem. To naprawdę wspaniałe uczucie. Podziwiam niektórych fanów, którzy czasami czekają od 2 w nocy w miejscu gdzie mam się pojawić i to bez znaczenia na pogodę. 
- Madlen kończmy już - powiedział ochroniarz. 
Dałam jeszcze paru osobom autografy i ustawiłam się do zdjęcia z nimi, po czym wróciłam do środka. Moje śniadanie już dawno było na stole, przy którym siedział mój chłopak z moją przyjaciółką. Szybko zabrałam się za jedzenie posiłku.
- To co dzisiaj robimy ?- głos zabrał Matt.
- Na mnie nie liczcie ja spotykam się ze słodkim Brytyjczykiem, który jest tu na wakacjach- odparłam Miranda ze satysfakcją w głosie. 
- Uuu.. a opowiesz coś więcej o nim ?- zapytałam.
- Jest mega przystojny, ma krótkie brązowe włosy postawione na żel i te jego prześliczne brązowe oczy, w których można tonąć godzinami. Do tego jest bardzo zabawny- powiedziała rozmyślając o nim.
- A ma może brata ?- zapytałam.
- Yhm.. Ja tu jestem !- przerwał nam oburzony Matt.
Zaśmiałyśmy się na co mój chłopak przewrócił oczami. Postanowiliśmy pójść dzisiaj na hotelowy basen. Od razu po odłożeniu naszych rzeczy przy leżakach wskoczyliśmy do wody. Matt podpłynął do mnie i mocno mnie przytulił. 
- Co ty robisz ? - zapytałam zdziwiona jego reakcją. 
- Przytulałam się do mojej dziewczyny - chłopak pocałował mnie w policzek. 
- Meg zobacz tamten przystojniak przy barze ciągle się na ciebie patrzy - powiedziała Miranda podchodząc do nas.
- Który ?- zapytałam z chytrym uśmiechem na twarzy i spojrzałam na Matta, który zaczynał się wkurzać. 
- Ten wysoki blondyn bez koszulki. Jejku jakie ciacho.- dziewczyna odpłynęła.
- Czy ja o czymś nie wiem ?- zapytała dziewczyna, gdy wróciła na ziemię. 
- Co masz na myśli ?- zapytał Matt. 
- No od samego rana zachowujecie się jakbyście byli co najmniej razem. Z resztą teraz też nie szczędzicie sobie czułości - wytłumaczyła. 
- Przed tobą to chyba nic nie da się ukryć - stwierdził brunet.
- Czyli wy... Gratulacje ! - blondynka mocno nas przytuliła. 
- Dzięki - powiedziałam przez śmiech. 
Po paru minutach wyszliśmy z wody i położyliśmy się na leżakach. Zaczęłam się opalać.
- Musimy kiedyś powtórzyć takie wakacje, bo było fantastycznie !- powiedziała pełna entuzjazmu Miranda.
- Masz rację, było zajebiście. 
- Dziewczyny wakacje się jeszcze nie skończyły ! Samolot mamy dopiero przed 23, a jest dopiero 15. Daje wam 40 minut i widzimy się przed głównym wejściem do hotelu. - powiedział Matt.
- Przepraszam was, ale ja jestem umówiona z moim Brytyjczykiem i mam zamiar spotkać się z nim - odpowiedziała moja przyjaciółka.
- W takim razie za 40 minut jestem u ciebie w pokoju Meg-  pocałował mnie w policzek i odszedł. 
Zabrałam swoje rzeczy i udałam się w stronę mojego pokoju. Wzięłam prysznic, żeby zmyć z siebie chlor i przebrałam się. Spięłam swoje włosy w wysoką kitkę i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam gotowa wyszłam z łazienki i zobaczyłam na łóżku Matta, który w ręku trzymał swój telefon. Od razu, gdy poczuł uginający się materac spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, co ja od razu odwzajemniłam. 
- To co robimy ?- zapytałam. 
- A na co masz ochotę ?- zamruczał do mojego ucha. 
- Hm... Może chodźmy na spacer ? 
- Niech ci będzie.
Chłopak chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy z hotelu. Skierowaliśmy się w stronę miasteczka. 
W czasie naszego chodzenia zgłodnieliśmy i postanowiliśmy wejść do pobliskiej restauracji na obiad. Matt odsunął mi krzesło i wskazał ręką, żebym na nim usiadła po chwili sam usiadł na przeciwko mnie. Kelnerka podała nam karty, z których wybraliśmy nasze dania. 
Po wyjściu z lokalu pochodziliśmy jeszcze trochę po miasteczku i przeszliśmy się na plażę. 
Wiatr rozwiał moje włosy, które chwilę temu Matt rozpuścił. Szum wody było słychać z daleka. Uwielbiam spędzać czas na plaży. Matt szedł za mną. W pewnym momencie poczułam na swoich plecach wodę. Stwierdziłam, że nie będę zwracała uwagi na wygłupy bruneta i szłam dalej. Chłopak po chwili przytulił się do mnie i objął w tali. 
- Kocham cię - szepnął mi do ucha. 
Po raz pierwszy usłyszałam od kogoś te słowa z taki uczuciem. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Chłopak chwycił moje dłonie w swoje i złączył je ze sobą. Zaczął powoli się do mnie przybliżać i czule mnie pocałował. 
- Ja ciebie też - odpowiedziałam po tym jak się od siebie oderwaliśmy. 
Przed 19 wróciliśmy do hotelu i zabraliśmy swoje walizki. Całą trójką pojechaliśmy na lotnisko. Odbyliśmy odprawę. Niestety Miranda nie mogła lecieć z nami na Seszele i musiała lecieć do LA. 





~~Oliv~~

Przebudziłam się przed 3. Rozejrzałam się dookoła. Julia jeszcze spała. Zaraz lądujemy. Obudziłam dziewczynę. Po kilku minutach wysiadłyśmy z samolotu. Udałyśmy się do taksówki, która zawiozła nas do domu. Julia pojechała do mnie do domu. Byłyśmy już przed moim domem. Weszłyśmy i odłożyłyśmy walizki. Zaprowadziłam Julię do pokoju gościnnego. Dziewczyna poszła spać. Ja udałam się do łazienki wykąpać się. 
Założyłam piżamę i poszłam spać. Byłam trochę wykończona. Obudziłam się po 10. 
Od razu lepiej się czułam. Wstałam i poszłam się ubrać. Ubrałam to. Poszłam do łazienki uczesać się i zrobić jakiś lekki makijaż. Zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę i chciałam sprawdzić co mam do jedzenia. Okazało się, że lodówka jest pusta. 
Wzięłam kluczyki do samochodu i szybko pojechałam do sklepu kupić coś.


 Byłam już na miejscu i szybkim krokiem udałam się do sklepu. Po zrobieniu zakupów pojechałam do domu. 
Gdy weszłam Julia już nie spała. Odłożyłam zakupy w kuchni i zastanawiałam się co przygotować na późne śniadanie. Przygotowaliśmy sobie croissanty z owocami i do tego koktajl truskawkowy. Smakowało pysznie. 
Po zjedzeniu posprzątałyśmy. 

- Może pójdziemy przejść się po sklepach? - zapytała dziewczyna.
- W sumie to czemu nie. - odpowiedziałam.
- Okey. To jedziemy.

Wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do mojego samochodu.

 Po kilku minutach byłyśmy w mieście. 
Zaparkowałyśmy samochód i poszłyśmy w stronę centrum. Chodziłyśmy sobie po sklepach. Po około 2 godzinach poszłyśmy na kawę. Zamówiłyśmy zamówienie, które szybko nam przynieśli. Siedziałyśmy i piłyśmy kawę
Po wypiciu miałyśmy iść dalej. Wstałam z krzesła i nagle ktoś podszedł do mnie z kwiatami. 
Odwróciłam się i ujrzałam Josh'a. Chłopak zaczął mnie przepraszać, ja w tym czasie nic nie mówiłam.
 Gdy chłopak nie wiedział co ma już mówić przytuliłam go. Chłopak zrobił to samo. Następnie podarował mi kwiaty i pocałował mnie. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. 

- Skąd wiedziałeś, że tu jesteśmy? - zapytałam. 
- Julia wysłała mi sms'a. - odpowiedział.
Wszyscy się uśmiechnęliśmy. Mieliśmy zamiar już iść. 

- Idziesz z nami? - spytała Julia.
- Nie, może innym razem. - odpowiedział.  - Będziesz później w domu? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Okey.



Pożegnałyśmy się z chłopakiem i poszłyśmy dalej na zakupy. Po godzinie postanowiłyśmy wracać do domu. Wysiadłyśmy z samochodu i wzięłyśmy torby z zakupami. Weszłyśmy do mnie do domu. 
Odłożyłam zakupy w salonie. Julia postanowiła wracać do domu. Zamówiła taksówkę i poszła zabrać swoją walizkę. Taksówka bardzo szybko przyjechała. Pożegnałam się z dziewczyną i pojechała. Ja w tym czasie poszłam zanieść torby z zakupami do garderoby. Następnie postanowiłam, że pójdę pobiegać. Przebrałam się w ubrania sportowe. Wyszłam z domu i pobiegłam w stronę parku. Biegałam tam, a później po 2 godzinach wróciłam do domu. Od razu poszłam wziąć prysznic.
 Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie już iść i przebrałam się w luźniejsze ubrania. Zrobiłam się strasznie głodna po tym bieganiu.
  
Nie chciało mi się nic robić, więc zamówiłam sobie pizze. Po około 20 minutach przywieźli mi . Wyglądała pysznie. Byłam tak strasznie głodna, że zjadłam ją prawie całą. Posprzątałam po posiłku i poszłam do sypialni. Wzięłam walizkę i włożyłam do niej kilka ubrań. Jutro mam samolot na Seszele, bo Josh ma urodziny. Było już przed 20. Położyłam się na łóżku i włączyłam sobie jakiś film. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam wstać i iść otworzyć. Przyszedł Josh. Przywitałam się z chłopakiem i udaliśmy się do mojej sypialni, gdzie oglądałam film. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy oglądać. Siedziałam wtulona w niego. Gdy skończył się film włączyliśmy jeszcze jeden. Zaczęłam oglądać i w połowie filmu zasnęłam...