Translate :))

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Chapter 17

~~Pat~~

 Włącz > Wake me up.

Obudziłam się i rozejrzałam po pokoju. Dobrze, że jutro już będę w domu. Nie powiem, ale wolny czas, samemu w swoim domu przydałby mi się strasznie. 
Wstałam więc i poszłam do okna. Na zewnątrz już świeciło słońce i było gorąco. 
Otworzyłam swoją walizkę i zerknęłam na swoje ubrania. Po przejrzeniu wszystkiego wybrałam to. Po ubraniu się poszłam do łazienki. Przeczesałam swoje włosy. Później zrobiłam makijaż. Gotowa wróciłam do pokoju. Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam z niej paczkę papierosów. Zaczęłam palić przez tą imprezę urodzinową Meg. 
Wzięłam ją i po cichu wyszłam z domu mamy Austina. Niedaleko był las, więc postanowiłam się przejść. Weszłam do lasu i zobaczyłam ścieżkę. Postanowiłam, że pójdę nią i zobaczę, gdzie mnie zaprowadzi. Zatrzymałam się przy jednym z drzew i postanowiłam zapalić. Przypomniało mi się, kiedy Niall mówił, że do mnie zadzwonił. Nadal tego nie zrobił, a ja jestem ciekawa co się stało. Będę musiała spytać Austina. Skończyłam papierosa i ruszyłam dalej. Zbliżałam się do końca, a kiedy już dróżka się skończyła ujrzałam strumień i śliczne widoki za nim. 
Rozejrzałam się jeszcze i spojrzałam na zegarek. Było po 9 więc postanowiłam wracać. Szłam z powrotem tą dróżką i o mało co bym się wywaliła. W wysokich szpilkach do lasu. Ja to myślę. Weszłam po cichu do domu i zaatakował mnie Austin.
  • A gdzie to się rankiem chodzi hmmm?- spytał.
  • Biegałam.-oznajmiłam.
  • W szpilkach?
  • Yyyy..znaczy poszłam na spacer.
  • Aha, okej. Chodź na śniadanie.
  • Okej.
Razem z nim udałam się do jadalni. Jego mama już wszystko przygotowała, jest na prawdę miła. Zajęliśmy miejsca i zaczęliśmy jeść. Na pierwsze danie zjedliśmy wszyscy to, a na drugie to. Wszystko było pyszne i szybko zniknęło z talerzy. Po skończeniu pomogliśmy posprzątać. Po skończeniu wszystkiego Austin postanowił pokazać mi miasto. Wzięłam więc swoją torebkę, telefon i inne potrzebne rzeczy. Gotowi wyruszyliśmy. Austin na początku postanowił, że pojedziemy do SeaWorld. Zobaczymy delfiny, foki i przejedziemy się najstraszniejszą kolejką. 
Uwielbiam :3. Po kilku minutowej jeździe dojechaliśmy na miejsce. 
Zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy do środka. Na początku postanowiliśmy odwiedzić delfiny. Są strasznie słodkie.
Jeden był niedaleko i postanowiliśmy do niego podejść. Zaczął pływać razem z fokami i wydrami. To fajne, że akurat się nie gryzą tylko wytrzymują razem w jednym basenie. 
Zrobiłam parę zdjęć i postanowiliśmy iść dalej. Ten SeaWorld jest wielki. Na prawdę, to trochę potrwa zanim go zwiedzimy. 
 
Poszliśmy dalej i w kolejnym basenie znajdowały się orki. Były ogromne.
Również zrobiłam parę zdjęć. Ludzi tutaj było mnóstwo. Przy każdy z szyb ktoś stał.
My staliśmy sobie spokojnie do czasu, kiedy ktoś nie krzyknął :
  • Patricia i Austin tam są! aaaaa- zaczęła krzyczeć.
Od razu wszyscy ruszyli w naszą stronę, a my próbowaliśmy uciec. Masakra. Wbiegliśmy szybko do jakiegoś budynku i dowiedzieliśmy się, że możemy szybko wsiąść na kolejkę górską, bo są ostatnie 2 miejsca. Wsiedliśmy od razu i ruszyliśmy. 
To była ucieczka warta pucharu.
 Na początku jechaliśmy powoli, jednak później. Myślałam, że umrę. Nie dosyć, że szybko to jeszcze z jakiej wysokości. 
Ludzie krzyczeli a ja razem z nimi.
Byłam przerażona. Jazda dobiegała końca, a na Finish wjechaliśmy do wody. Wszyscy byli mokrzy. Kiedy zeszliśmy z tej kolejki nie mogłam chodzić, a na dodatek jeszcze miałam szpilki o mało co bym nie leżała. Spojrzałam na mój trochę pomoczony telefon i zobaczyłam, że jest już po 16. Postanowiłam, że dzisiaj wieczorem wracam i już zarezerwowałam sobie samolot na 18:15. Chcę teraz na dłużej zostać w Londynie. Jest już zmęczona tym lataniem i zmianą czasu. 
Poszliśmy razem z chłopakiem "potajemnie" do jakiejś restauracji na obiad. Zamówiliśmy sobie danie dnia. Po kilku minutach oczekiwania otrzymaliśmy je. Wyglądało na prawdę smacznie. Od razu zaczęliśmy jeść. Było to bardzo dobre. Po skończeniu zapłaciliśmy i udaliśmy się do samochodu. Koniec dzisiejszego zwiedzania. Kiedy siedzieliśmy w restauracji powiedziałam Austinowi, że po 18 mam samolot. 
Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę domu mamy Mahona. Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy do domu. Ja od razu udałam się do pokoju, żeby spakować swoją walizkę. Gotowa wzięłam ją i postanowiłam przed drzwiami. Wzięłam ją i zeszłam na dół. Pożegnałam się z mamą Austin i wyszłam przed dom. Chłopak włożył moją walizkę do bagażnika, wsiedliśmy i ruszyliśmy. Zaparkował przed lotniskiem i podał mi walizkę.
  • Do zobaczenia.- oznajmił.
  • Tak, pa.- powiedziałam i pożegnałam się z nim
Ruszyłam do odprawy. Szybko przeszłam przez nią i bez żadnych problemów ruszyłam oddać bagaż. Po wykonaniu tej czynności wsiadłam do samolotu. Zajęłam miejsce i wystartowaliśmy. Lot do Londynu z San Antonio będzie trwał 12 godzin. Także wyląduje tam dopiero o 6 rano. Postanowiłam więc, że pójdę spać w samolocie. Byłam tak zmęczona, że zasnęłam od razu. *__*


~~Alex~~

Dziwnie mi się spało ze świadomością, że jestem z Luke’iem i teraz nawet śpię z nim w jednym łóżku. Ale cieszę się, że jestem z nim. Bardzo go kocham. Pewnie już zrobiono nam kilka zdjęć na imprezie kiedy się całowaliśmy i nie długo będę je oglądać w gazetach. Leżałam i rozmyślałam w ramionach śpiącego Luke’a. Ciekawe jak się czuję Emett. Albo Bobby. Hm… <WŁĄCZ>
-Dzień dobry kochanie.- szepnął mi do ucha, całując w ramię.
-Dzień dobry.- odpowiedziałam i odwróciłam się twarzą w jego stronę.
-Jak się spało?
-Dobrze.
-Cieszę się.- ucałował mnie w czoło.
-A tobie jak się spało?- zapytałam po paru sekundach.
-Przy tobie kotku, wspaniale.
-Dobra, dobra już nie ściemniaj.- zaśmiałam się.
-Czy ty uważasz, że kłamię?
-Może.- znów się zaśmiałam.
-O ty..- powiedział a potem zaczął mnie łaskotać. Nie mogłam złapać tchu, a potem przestał i dał mi całusa w usta.
-Luke?
-Co?
-Kocham cię.
-Oo… ja ciebie też. Tyle, że bardziej.- zaśmiał się.
-Nie, to ja kocham cię bardziej.- zawtórowałam mu. Sprzeczaliśmy się o to dłuższą chwilę, ale w końcu doszliśmy do porozumienia. Wczoraj już nie miałam siły na długą kąpiel i mycie włosów, więc zostawiłam to na teraz, rano. Wyszłam z łóżka i przeciągnęłam się jeszcze parę razy. Potem wzięłam ubranie i poszłam do łazienki. Nagle do drzwi od łazienki zapukał Luke.
-Idziesz się kąpać?- zapytał.
-Tak. A ty pójdziesz nam po śniadanie.
-A nie mógłbym wziąć długą kąpiel z tobą, a potem zejdziemy na śniadanie?
-Nie ma takiej opcji!- krzyknęłam z nadzieją, że mu nie ulegnę. Wtedy ten wszedł do łazienki. Na szczęście miał na sobie bokserki i koszulę.
-Powiedziałam nie.- stanowczo.
-Rozumiem cię. Zaraz pójdę. Ale nie wyjdę do póki mnie nie pocałujesz.- uśmiechnął się zawadiacko. Nie potrafiłam mu odmówić.

-Och ty…- westchnęłam i odwróciłam się do niego twarzą.
Pochylił się i pocałował mnie delikatnie w kąciki ust. Rozchyliłam wargi, więc odpowiedział mi głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwaliśmy tak złączeni, aż wydawało się, że można usłyszeć syk unoszącej się z naszych ciał pary. Kiedy chciałam się cofnąć, przytrzymał mnie ustami. Nie chciałam opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowałam dzięki niemu - chciałam aby ta chwila trwała wiecznie, ale chciałam też wrócić do moich zajęć. Przeniósł swoje dłonie na moje uda i uniósł mnie dalej całując. Posadził mnie obok umywalki. Oplotłam go nogami i przyciągnęłam do siebie bardziej. Byłam tak napalona, że nie wiedziałam co mam zrobić z rękoma. Wsunęłam palce w jego włosy, a jego ręce powędrowały pod moją koszulkę. Chciałam, żeby je zatrzymał, ale on delikatnie łaskotał mnie opuszkami palców po skórze, aż miałam ciarki. Ale to było tak cudowne… Zatraciłam się całkowicie i już nie zwracałam uwagi na to co robi. Machnęłam jedną ręką tak, że aż poleciała woda z kranu. Dzięki temu oderwał na chwilkę swoje usta od moich i spojrzał na kran, a ja zaczęłam się śmiać. Nagle zaburczało mi w brzuchu, co usłyszał i Luke. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać.
-Idź już po to śniadanie, bo umrę z głodu.
-Właśnie słyszę. Dobra już idę.- znów się zaśmiał i zniknął.


Dałam mu taką listę wymagań, co chcę na śniadanie, że miałam trochę czasu na kąpiel. Zdążyłam się ubrać i zaczęłam już rozczesywać moje mokre włosy, żeby wyschły same, kiedy do pokoju wrócił Luke. Wyszłam z łazienki do salonu i spojrzałam na chłopaka.
-Gdzie śniadanie?- zapytałam zdziwiona.
-Spotkałem po drodze Bobby’ego i przekazałem mu twoją listę. Śniadanie zjemy wszyscy razem. I… mamy trochę czasu dla ciebie jeśli wiesz co mam na myśli. –poruszał śmiesznie brwiami a ja myślałam jak tu się wykręcić.
-Wczoraj obiecałam, że zajrzę do Emett’a.- powiedziałam kierując się do drzwi, jednak zastawił mi drogę.
-Jego też spotkałem, ma się dobrze. Nie musisz do niego iść.
-Oj nie marudź. Pójdziesz ze mną.- powiedziałam, ale widziałam, że jemu to nie pasuje.
-To ty idź do niego, a ja pójdę na chwilę na basen, ok.?
-Ok.- więc on poszedł na górę, na dach, a ja do Emett’a. Po drodze spotkałam Bobby’ego.

-Bobby.- powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka.
-Co jest, mała?

-Nic. Cieszę się, że cię widzę.- skłamałam.
-Alex… proszę cię nie kłam. Znam cię nie od dziś.- mówił szeptem, żeby w razie co nikt nie usłyszał.
-Możemy iść gdzieś indziej?- powiedziałam równie cicho co on.
-Tak. Chodźmy, tylko szybko.- cicho pobiegliśmy do jego pokoju. Luke nie wie, który to pokój, więc nas nie znajdzie. Usiedliśmy w salonie.

-A więc co się dzieję?- zapytał.
-No bo… widzisz… Cieszę się, że jestem z Luke’iem i bardzo go kocham, ale…
-Co? Za szybko chce iść, czy jak?
-No właśnie. Jesteśmy razem od wczoraj. No.. oficjalnie od wczoraj, ale zanim byliśmy razem nie był taki… nachalny?
-To powiedz mu to. Wiesz, że związek jest oparty na szczerości.
-No tak, wiem. Ale… boję się jego reakcji.
-Myślę, że nie powinnaś. Wiesz… nie będę ukrywał, że zanim nie przepadam..- przerwałam mu.
-Serio?- zdziwiłam się.
-Tak, serio. Jest zbyt zazdrosny o wszystko. Sama już to chyba zauważyłaś. A propos… Na twisterze pojawiły się wasze zdjęcia jak się całujecie. Sporo jest komentarzy negatywnych, ale nie przejmuj się tym.
-Ta… łatwo ci mówić.
-Jeśli serio się kochacie to opinie innych nie powinny was zniszczyć jako pary.
-Niby tak, ale wiesz… Wiesz… najgorsze jest to, że ja mu ulegam. Dziś o mało nie wylądowaliśmy razem pod prysznicem.- Bobby zaczął się podśmiechiwać.
-Historia lubi się powtarzać.- zaśmiał się.
-No nie wiem…
-Tyle, że ja nie byłem nachalny, jak to ujęłaś.- uśmiechnął się, a ja to odwzajemniłam.
-Tak, pamiętam. Fajnie było razem.
-Dziwisz się? Z takim gościem jak ja, wszystko jest wspaniałe.- powiedział poważnie, ale zaraz po tym oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 

Rozmowa z nim zawsze mi pomagała. Tak samo rozmawiałam z Emett’em. Tyle, że ten ostatni był nieco zły na Luke’a i chciał do niego iść. Na szczęście udało mi się go powstrzymać.


Śniadanie zjadłam z Luke’iem, Bobby’im, Emett’em i Naomi, bo reszty gości już niestety nie było. A szkoda ;c

Za 5 godzin lecę do Tennessee na spotkanie z fanami i premierę nowego albumu, który nagrałam z Ed’em Sheeran’em. Teraz nie wiem, czy Luke jedzie ze mną, czy nie…
-Ym… Luke, jedziesz ze mną do Tennessee?- zapytałam podczas śniadania.
-Oczywiście, że tak skarbie. Nie pozwolę, żebyś leciała sama.
-Jakoś tydzień temu to cię nawet nie obchodziło czy leci gdzieś sama, czy nie.- powiedział bez emocji Emett. Luke wbił w niego swój zabójczy wzrok, ale Emett niepozostawał mu dłużny.
-A skąd ty to możesz wiedzieć hm?- no masz… zaczyna się…
-Chłopaki przestańcie.- powiedziałam stanowczo, ale nawet nie zwrócili na mnie uwagi.
-Może z tego, że to ja cały czas byłem przy niej. – warknął Emett.
-Czyżby? Nie wiem czy wiesz, ale jesteśmy parą i w dupie mam to, co sobie mówisz, czy myślisz.

-Nie wiem czy wiesz, ale jestem jej przyjacielem i wiem wszystko. Miej sobie w dupie co chcesz nie obchodzi mnie to, czy interesuje cię moje zdanie czy nie. Ale taka jest prawda.- nie żeby coś… ale Emett ma rację. Luke zacisnął pięści tak mocno, że aż knykcie mu pobielały. Przestraszyłam się, że zaraz go uderzy czy coś, więc wzięłam sprawy w swoje ręce. Mianowicie skierowałam jego twarz na mnie i pocałowałam go. Wiedziałam, że tylko tak mogę uniknąć dalszego konfliktu między nimi. Oboje należą do osób mi bliskich i bardzo ważnych i żadnego z nich nie chcę stracić. Luke szybko pochwycił mój czyn i stał się mnie delikatny a bardziej napalony. Byliśmy w 
towarzystwie, więc nie chciałam tego ciągnąć i po prostu odwróciłam głowę od niego i wróciłam do jedzenia.
-Przestańcie. Oboje należycie do osób bardzo ważnych dla mnie. Nie chcę żebyście się kłócili. Czy możecie tego nie robić? Jeśli nie dla siebie to dla mnie? Proszę.- powiedziałam w końcu. Oboje się mi przyglądali a potem spuścili głowę. Pod stołem Luke złączył nasze dłonie i splótł palce.
-Dobra, ale robię to tylko dla ciebie.- odezwał się w końcu Emett. Spojrzałam
  na niego i ciepło się uśmiechnęłam.
-Dziękuję.- powiedziałam szczerze.
-Dla ciebie wszystko, księżniczko.- powiedział mój chłopak całując mnie delikatnie w policzek. To było słodkie ;3

Na szczęście śniadanie szybko skończyliśmy. To dobrze bo już miałam dość tej napiętej atmosfery. Miałam nadzieję, że się nie pobiją.

A więc to już. Dotarliśmy z Luke’iem do Tennessee. Lubię tu przyjeżdżać. Wiele wspomnień mam właśnie stąd. Pojechaliśmy do hotelu nie daleko centrum. Luke położył się na łóżku z rozłożonymi ramionami i zamkniętymi oczyma, a ja położyłam się na nim.
-Co miśku?- powiedział unosząc lekko kąciki ust i nie otwierając oczu.
-A nic.- powiedziałam i zaczęłam składać małe pocałunki na jego policzkach, szyi, ramionach. A potem powoli podniosłam jego koszulkę i całowałam go po jego umięśnionym brzuchu. A potem położyłam się obok niego, tyle, że plecami do niego. Zamknęłam oczy i westchnęłam głośno. Chłopak położył rękę na mojej tali a potem powoli jeździł nią po moim brzuchu robiąc liczne kółka
-Kocham cię.- powiedziałam nagle.
-Ja ciebie też skarbie, ja ciebie też.- powtórzył. Wziął rękę z mojego brzucha i wstał z łóżka, kierując się na balkon.
-Gdzie idziesz?- wypaliłam…
-Odetchnąć tym powietrzem.- zaśmiał się.

Zdrzemnęłam się jakąś godzinkę. Na szczęście mam jeszcze 2 godziny dla siebie. Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się tak mocno, że… odpiął mi się stanik. No pięknie… Nie mogłam go zapiąć i to mnie denerwowało.
-Zapiąć ci?- zapytał Luke. Poddałam się.
-Jeśli umiesz to jasne.- powiedziałam. Usiadł za mną.
-Naucz mnie.- ujęłam go za dłonie i wsunęłam pod swoją koszulkę. Dalej już dawał radę.
-A może zdejmij go, a nie zapinaj?- zaśmiał się.

-No jeszcze czego… Niedługo mam spotkanie i nie mogę.- powiedziałam.
-Ale masz jeszcze prawie 2 godziny wolne. Możemy je wykorzystać.
-Ha ha ha… ale ty zabawny jesteś kochanie.- zaśmiałam się.

Spotkanie z fanami to coś co bardzo lubię. Poznaję nowych ludzi, a niekiedy nawet ich historie. Z tego co słyszałam jedna z fanek wymyśliła dla mnie jakąś niespodziankę i nie mam pojęcia co to może być.
Nagle usłyszałam piski i krzyki. Zobaczyłam chyba z 20 ludzi, którzy biegli w moją stronę. Nagle Luke zastawił mnie a cała grupa się zatrzymała.
-Witajcie!- przywitałam ich z uśmiechem na twarzy. Przytuliłam się z każdym, porobiłam zdjęcia i rozdałam autografy. Kilka dziewczyn zagadywało Luke’a, a ja wtedy
rozmawiałam z resztą, w tym chłopakami.
-Co robisz w wolnym czasie?- zapytała jedna z dziewczyn z grupy wokół mnie.
-Hm… najczęściej to śpię.- zaśmialiśmy się.
-Kochasz Luke’a?- zapytał wysoki blondyn w czarnej czapce.
-Bardzo.- uśmiechnęłam się.
-Myślę, że nie powinnaś z nim być.- powiedział ktoś, ale nie widziałam kto.
-Popieram.
-No.
-Dobrze mówi.

Nie wiedziałam o co im chodzi. Dlaczego sądzą, że nie powinniśmy ze sobą być? Przecież my się kochamy.
-Dlaczego tak uważacie?- zapytałam ich. Wszyscy posłali sobie znaczące spojrzenia. W końcu jedna dziewczyna, niska brunetka z bujnymi lokami podeszła bliżej mnie.
-Przecież wy się nienawidziliście. Może i ty go kochasz, ale my jako twoi wierni fani sądzimy, że on nie jest dla ciebie odpowiedni.
-Oj przestańcie. My się kochamy a to najważniejsze. Chodźmy do nich.- chciałam się już uwolnić od tego tematu. Okropnie się słucha jak ludzie dla ciebie ważni mówią tak okropne rzeczy o twojej miłości. Luke i dziewczyny ciągle się śmiały, a kiedy tylko weszłam w zasięg wzroku mojego chłopaka od razu podszedł do mnie i ucałował w usta. Wszyscy zrobili wielkie „uuu” a potem zaczęliśmy się śmiać.
-Chodźcie mamy niespodziankę.- powiedzieli fani równo. Prowadzili nas gdzieś, nawet nie wiedziałam gdzie. Dopiero kiedy dotarliśmy na miejsce i zobaczyłam ten cudowny widok… Przypomniałam sobie.

-Jej…- zaniemówiłam. Stałam tam i patrzyłam zafascynowana przepięknym krajobrazem. Nagle czyjeś ręce przesłoniły mi oczy a fani krzyknęli:
-Zgadnij kto!
-Ten zapach jest bardzo znajomy…- pomyślałam na głos.
-No w końcu perfumy od ciebie.- zaśmiała się dziewczyna.
-Agnes!- krzyknęłam z radości i rzuciłam się na dziewczynę. Długo się przytulałyśmy. Miałam łzy w oczach ze szczęście.
-Dziękuję wam, jesteście kochani a to wspaniała niespodzianka.- ponownie przytuliłam każdego, a potem wszyscy się zwinęli, zostawiając mnie z Luke’iem i Agnes.
-Jejku… jak ja cię dawno nie widziałam.- mówiłam do dziewczyna.
-Ja ciebie tak samo. Przepraszam, że wcześniej się nie odezwałam, ale nie miałam zbytnio czasu.
-Nawet dla mnie?- udałam oburzoną, a potem obie się zaśmiałyśmy.
-Wiesz… organizowanie zjazdów fanów nie jest takie łatwe.
-Ty je organizujesz?
-Oczywiście.
-O kurczę… przez cały czas nawet o tym nie wiedziałam.- zaśmiałam się.


W końcu nadszedł czas na… koncert! Ekipa już wszystko przygotowała. Przyszło sporo ludzi. Scenę mamy na pięknej łące.
-Gotowa?- zapytała Agnes.
-Zawsze i wszędzie.- uśmiechnęłam się. Przede mną grał mniej znany zespół stąd. Nagrałam z nimi jedną piosenkę, którą właśni śpiewają. Nadszedł moment w którym to ja śpiewam, więc wskoczyłam na scenę i  zaczęłam śpiewać a ludzie zaczęli piszczeć
-Do zobaczenia za chwilę!- pomachałam im i zeszłam ze sceny, z powrotem za kulisy. Świetnie się bawiłam przy muzyce tego zespołu razem z moim chłopakiem i przyjaciółką. Zaśpiewali jeszcze 4 piosenki po czym zakończyli swoje zmagania i przejęłam pałeczkę. Wzięłam dwa głębokie wdechy i wbiegłam na scenę.
-Jak się macie Tennessee?- krzyknęłam i usłyszałam wielki krzyk.
-Czy przyszliście tutaj z bliskimi? – zapytałam. 

-Tak!- usłyszałam.
-W takim razie weźcie teraz za rękę tą osobę i wykrzyczcie głośno jego imię.- powiedziałam i zobaczyłam jak wszyscy łapią  się za ręce i usłyszałam mnóstwo imion.
-No to zaczynamy.- dodałam i razem z zespołem zaczęliśmy grać. Uwielbiam patrzeć jak wszyscy się dobrze bawią. Większość ludzi śpiewała każdą piosenkę, słowo w słowo z
nami. Spojrzałam na kulisy i niestety nie zauważyłam nigdzie Luke’a. Tylko Agnes się bawiła i była tam ze mną. Zdenerwowałam się lekko, ż zapomniałam tekst, więc…
-A teraz wasza kolej!- powiedziałam i przechyliłam mikrofon w stronę publiczności, która głośno śpiewała. Cały czas uśmiechałam się i wtedy dostrzegłam Luke’a. Stał dość daleko i rozmawiał z kimś przez telefon. Był wkurzony. To było widać. Ale najgorsze, że nie wiedziałam o co chodzi. Do końca koncertu została jeszcze godzina a potem kolejne autografy i zdjęcia dla tych, którzy nie mogli przyjść na spotkanie.

Mój ochroniarz John i menedżerka Em cały czas byli przy mnie, żeby nic mi się nie stało.
-Alex!
-Kocham cię!
-Chodź tu!
-Też chcę!
Słyszałam pełno krzyków wokół siebie. Zawsze tak  jest. Rozdawałam autografy. Starałam się dać każdemu kto chciał. Zdjęcia robiłam sobie co jakiś czas, bo nie miałam możliwości i było ciemno. Przytulałam też tylko niektórych. Nagle usłyszałam bardzo znajomy głos i odwróciłam się w stronę tego głosu.
-Czy mogę autograf?- zaśmiał się. Podeszłam do chłopaka i przytuliłam, żeby mu powiedzieć.
-Zaczekaj za sceną.- szepnęłam i odeszłam. Chciałam jak najszybciej iść do toalety i dowiedzieć się co też tak rozłościło Luke’a. Toaleta zaliczona, czas na chłopaka…
-Luke?- podeszłam do niego kiedy rozmawiał z Agnes.
-O cześć skarbie- pocałował mnie w usta- jak się bawiła moja królewna?
-Dobrze, ale mam pytanie… z kim rozmawiałeś przez telefon? – zapytałam. Troszkę się zgasił. Nie wiedział co ma powiedzieć. Nie tylko ja to zauważyłam, bo Agnes też na to zwróciła uwagę.
-Z nikim ważnym.
-Zdenerwowałeś się. Jeśli to nikt ważny to możesz mi powiedzieć.
-Alex… kotku, jesteśmy razem i każde z nas ma sprawy z przeszłości, które … nas troszkę męczą i musimy sami się z nimi uporać.  Rozumiesz mnie?
-Masz rację, przepraszam cię kochanie. Po prostu… zmartwiłam się, jak zobaczyłam, że jesteś zły.- mój chłopak mocno mnie przytulił.
-Nie masz za co mnie przepraszać. Cieszę się, że się o mnie martwisz kochanie. Dziękuję ci za to.- pocałował mnie w usta.
-Kocham cię najmocniej na świecie.- powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
-Nie, bo to ja cię kocham najmocniej na świecie.
-Oj już skończcie…- powiedziała Em. Oboje się zaśmialiśmy i staliśmy chwilę wtuleni w siebie.
-Jedziesz ze mną i Agnes odwiedzić moją rodzinę?- zapytałam chłopaka.
-Właściwie to mogę, ale…. Myślę, że lepiej jak pojedziecie same. Ja bym wam przeszkadzał tam.

-Alex?- zobaczyłam na ganku domku moją ciocię Lori.
-Witaj ciociu.- przywitałam się. 

-Ale ty wyrosłaś… tak dawno tu nie byłaś…- mówiła.
-Wiem właśnie i chciałabym to nadrobić.

Spędziłam resztę wieczoru z rodziną. Opowiadaliśmy sobie teraz wszystko. Jutro też tu przyjdę a teraz jestem już zmęczona i Agnes tak samo. Miło było spotkać mojego kuzyna Thomasa. Jak byliśmy mali o wszystko robiliśmy razem. Dobre czasy ...

-No to dobranoc Alex. Do jutra.- pożegnała się ze mną.

-Dobranoc i do jutra.- uśmiechnęłam się i poszłam do pokoju. Luke już spał. Był dziś bardzo zmęczony, więc… Ja też jestem. Musze wziąć prysznic i idę spać. Wtuliłam się w chłopaka i bardzo szybko usnęłam.


~~Mady ~~

Dzisiaj oficjalny koniec szkoły, a zarazem dzień zadawania egzaminów końcowych i
wakacje, na które tak długo czekałam. ^^
Zaparkowałam auto na szkolnym parkingu i zaczekałam przed wejściem na Mirandę i Matta, którzy mieli się za chwilę tu zjawić. 
- Witam !- krzyknął chłopak. 
- Jezu ! Wystraszyłeś mnie idioto !-  wrzasnęłam na Matta, który podszedł mnie od tyłu.
- Też miło cię widzieć.- pocałował mnie w policzek.
- A ze mną to już nikt się  nie przywita ?- zapytała Miranda. 
Przywitałam się z przyjaciółką i weszliśmy do szkoły. Cała nasza trójka pisała egzaminy na sali gimnastycznej. Usiadłam na przeznaczonym dla mnie miejscu. Po chwili przyszedł nauczyciel, który sprawdził obecność i rozdał nam nasze arkusze. 
Cały egzamin przeznaczony był na dwie godziny. Po napisaniu wyszliśmy z sali i usiedliśmy na trawie przed szkołą. 
- To dzisiaj oblewamy koniec szkoły u mnie !- powiedziałam.
- Nawet nie wiecie jak się cieszę, że to już koniec.- powiedziała Miranda.
- Muszę wam się czymś pochwalić.- zaczął Matt.- Dostałem propozycje grania w najlepszej drużynie koszykarskiej w LA. Oczywiście juniorów. 
- Gratulacje !- pocałowałam go w policzek.
- Widzisz Meg mamy kolejny powód do oblania- stwierdziła przyjaciółka.
- Teraz mam tydzień wolnego możemy pojedziemy gdzieś na wakacje ?- zaproponowałam.
- Dobry pomysł. - powiedziała Miranda.
- Mi też on odpowiada. Może za 2 godziny spotkamy się w pizzerii. Tam gdzie zawsze ?
- Jasne. 
Pożegnaliśmy się i każdy pojechał do swojego domu. Zdjęłam swoje wysokie szpilki i poszłam do garderoby, żeby znaleźć coś wygodniejszego. Wybrałam to. Miałam jeszcze ponad godzinę do spotkania z przyjaciółmi. Usiadłam na moim łóżku z laptopem na kolanach i zaczęłam szukać jakiegoś fajnego kraju, gdzie moglibyśmy wyjechać.
Znalazłam parę fajnych ofert. 
Wyszłam z domu i wsiadłam do mojego samochodu. Po 20 minutach byłam już pod pizzerią. Weszłam do restauracji i zaczęłam szukać przyjaciół. Znalazłam ich i udałam się w ich kierunku. Zamówiliśmy pizzę i napoje. 
- Poszukałam parę ofert na nasze wakacje i chyba Kreta jest najlepsza.
- Od zawsze marzyłam, żeby jechać na Kretę- powiedziała podekscytowana Miranda.
- To teraz zostaje załatwić bilety na samolot i możemy lecieć- powiedziałam.
- Zajmę się tym- powiedział Matt.
Po zjedzeniu pizzy pojechaliśmy do mnie do domu. Weszliśmy do środka. Włączyłam radio i razem z Mirandom zabrałyśmy się za przygotowywanie przekąsek na dzisiejszą domówkę. Na imprezę nie zaprosiłam dużo osób. Mieli pojawić się na niej najbliżsi znajomi. Gdy dobiegała 17:30 poszłyśmy się przebrać. Matt natomiast cały czas oglądał jakieś filmy w salonie lub grał na PS4. 
Poprawiłyśmy makijaż i gotowe zeszłyśmy na dół. 
Już wszyscy goście byli na miejscu i impreza zaczęła się. Grała dosyć głośna muzyka. Na stole był dosyć duży zapas alkoholu i przeróżnych przekąsek. Nagle zadzwonił dzwonkiem do drzwi, wyszłam i otworzyłam je. Moim oczom ukazały się 4 męskie postury. 
- Niespodzianka ! - krzyknęli.
- Jednak jesteście. Wejdźcie - powiedziałam.
Chłopaki weszli do środka i od razu ruszyli w stronę alkoholu. Na kanapie w salonie siedział Matt z Mirandom. Chłopak właśnie wysypał na stół jakiś biały proszek i ułożył z niej 3 kreski. Długo nie musiałam się domyślać, co to jest. Usiadłam obok nich i przyglądałam się im. Matt złożył w rulon banknot i zaczął wciągać substancje i po chwili podał pieniądz Mirandzie, która zrobiła to samo. Dziewczyna spojrzała na mnie i kiwnęła głową w stronę trzeciej kreski. Nie pewnie wzięłam od niej przedmiot i zrobiłam to co oni. Poczułam nie przyjemne drapanie. Narkotyki po chwili zaczęły działać, a ja zaczęłam mieć halucynacje. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. 
Zaczęłam szukać Matt, który nie był w lepszym stanie ode mnie. Gdy schodziłam na dół potknęłam się o coś i wylądowałam na jakimś chłopaku. Tym kimś okazał się Matt. Spojrzałam w jego oczy, które błyszczały. Przez ten cały alkohol i narkotyki pocałowałam go. Chłopak zaczął oddawać pocałunki. Tą jakże romantyczną scenę przerwał nam Michael.
- Meg... To ja nie będę przeszkadzał.- powiedział i odszedł.
Razem z Mattem wstaliśmy. Chłopak cały czas trzymał mnie za biodra i przyciągnął mnie do siebie.

- Nie wiem jak tobie, ale mi się bardzo podobało.- powiedział po czym znowu zaczął mnie całować. 


~~Oliv~~ 

Przebudziłam się o 9. Podniosłam się i rozejrzałam. Byłam w swojej sypialni. Nie wiem jak ja to zrobiłam, że znalazłam się tutaj, skoro zasnęłam w salonie. Wstałam i zeszłam na dół. Udałam się do salonu, gdzie spał Josh. Słodko to wyglądało. Postanowiłam, że nie będę go budzić. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie poszłam do garderoby ubrać się. Na nic nie mogłam się zdecydować. W końcu założyłam to. Uczesałam się i zrobiłam makijaż. Zeszłam po cichu na dół. Udałam się do kuchni przygotować coś do jedzenia. Wzięłam różne produkty i zaczęłam gotować. Przygotowałam prawie cały stół jedzenia. Następnie chciałam iść zobaczyć, czy Josh śpi. Odwróciłam się, a w drzwiach stał chłopak. Ale się wystraszyłam. 

- Przestraszyłem cię?- zapytał chłopak.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Nie chciałem. - powiedział. 

Podszedł do mnie i mnie przytulił.

- Czemu spałeś w salonie? Mogłeś iść do pokoju gościnnego.- zapytałam.
- A nie chciało mi się. Nawet wygodnie się spało.- odpowiedział.
- No dobra, chodź jeść. - powiedziałam.

Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Miło było tak siedzieć i jeść wspólnie śniadanie. Nagle zaczął dzwonić Josh'a telefon.

- Nie odbierzesz? - zapytałam.
- Nie, to jacyś ludzie wydzwaniają, abym udzielił im wywiadu.
- Aha.

Trochę mnie to dziwi, że nie chce odebrać zwłaszcza, że już wczoraj ktoś do niego wydzwaniał. Po skończeniu śniadania Josh pomógł mi posprzątać. Później chłopak 
musiał już iść. 

- Widzimy się później? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Zadzwonię później do ciebie.
- Ok. - odpowiedziałam.

Pożegnałam się z nim. . Spojrzałam na zegarek i była już 12. Szybko coś ten czas zleciał. Poszłam do garderoby spakować się. Jutro wylatuję do Grecji na Rodos.

   ~~ w tym samym czasie~~

~~Josh~~

Wyszedłem z domu Olivii i udałem się do samochodu. Właśnie miałem już wsiadać, gdy zadzwonił mój telefon. Postanowiłem, że go odbiorę. Była to Nicole.
- Hej. Czemu nie odbierasz telefonu? - zapytała.
- Nie mogłem rozmawiać. Coś się stało?- zapytałem.
- W sumie to nie, ale chciałam się z tobą spotkać i porozmawiać. Masz czas?
- Teraz możemy się spotkać, jeśli jest to coś ważnego.
- Tak. To może spotkamy się w tej restauracji co zawsze?
- Dobrze, ale dopiero za godzinę.
- No to fajnie. Będę czekać.
- Ok.
Po skończeniu rozmowy pojechałem do domu. Musiałem się przebrać. Przy okazji poszedłem wziąć prysznic. Przebrałem się i pojechałem w stronę miasta, gdzie miałem się spotkać z Nicole. Po kilku minutach byłem na miejscu.

~~Oliv~~ 

Przez ponad godzinę pakowałam się. Nie mogłam się zdecydować co mam wziąć. Uszykowałam moje walizki na korytarzu oraz potrzebne rzeczy, aby nie zapomnieć. Poszłam uszykować sobie jakieś ubrania na jutro, żeby się później nie zastanawiać. Następnie poszłam do salonu. Usiadłam i zaczęłam czytać scenariusz.

~~Josh~~

Wysiadłem z samochodu i szedłem w stronę restauracji. Właśnie miałem wchodzić, gdy podeszła do mnie Nicole. Pocałowała mnie w polik na przywitanie. Weszliśmy do środka. Usiedliśmy i zamówiliśmy coś zimnego do picia.
- O czym chciałaś ze mną rozmawiać? - zapytałem.
- No wiesz...długo się nie widzieliśmy. - powiedziała  i położyła swoją rękę na  moją.
Nie wiem o co jej chodzi.
- No i co w związku z tym? - zapytałem.
- Pomyślałam, że powinniśmy wrócić do siebie.- powiedziała.
- Co?? 
- To co słyszałeś. Chcę wrócić do ciebie.
- Chyba oszalałaś dziewczyno. Jestem teraz z Olivią i nie zamierzam tego zmieniać. - powiedziałem.
- Jak możesz być z kimś takim jak ona? Nie pamiętasz jacy byliśmy razem szczęśliwi?
- Nie wiem jak mogłem być z kimś takim jak ty. Z osobą, która myślała tylko i wyłącznie o sobie. Nie pamiętam abyśmy byli razem szczęśliwi, jak już to chyba tylko ty byłaś szczęśliwa, jak chodziłaś na te swoje imprezy. - powiedziałem ze złością. Wstałem z krzesła i chciałem już iść.
- Zaczekaj. Masz racje myślałam tylko o sobie, ale teraz się zmieniłam. Daj mi jeszcze jedną szansę.
- Ty chyba nie rozumiesz. Nie wrócę już do ciebie. Nigdy. - powiedziałem i chciałem już wychodzić.
Nagle dziewczyna mnie pocałowała. Odepchnąłem ją od siebie. 
- Ty chyba do reszty zgupiałaś. Nigdy do mnie nie dzwoń. Nie chcę cię już więcej widzieć. - powiedziałem i wyszedłem z restauracji.
Ona jest jakaś psychiczna. Nie zamierzam się z nią więcej widzieć. Pojechałem do domu.

~~Oliv~~ 

Przez około godzinę czytałam ten scenariusz. Usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam je otworzyć. Przyszła Julia.
- Nie przeszkadzam? - zapytała.
- Nie, wchodź. - wpuściłam dziewczynę do środka.

Udałyśmy się do salonu. Dziewczyna usiadła na kanapie, a ja poszłam do kuchni po coś do picia. Przyniosłam nam sok. Usiadłam i zaczęłyśmy rozmawiać. Po dłuższej rozmowie postanowiłyśmy, że obejrzymy coś w telewizji. 
Włączyłam telewizor, akurat włączył mi się jakiś program o życiu gwiazd. Mówili o Josh'u i Nicole. Byłam w szoku to co zobaczyłam i usłyszałam.
 Na ekranie telewizora było ukazane ich zdjęcie jak wchodzą do restauracji i się całują. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po tym jak mówili o nich nie wiedziałam jak się zachować. Nagle zaczęły lecieć mi łzy po polikach. Byłam w totalnym szoku. Julia, gdy to również usłyszała nie wiedziała co powiedzieć. Zaczęła mnie pocieszać, ale to za bardzo nic nie dało. Byłam wściekła. Zaczął dzwonić mój telefon. Spojrzałam na niego żeby zobaczyć kto dzwoni. Był to Josh. Od razu odrzuciłam połączenie. Nie zamierzam z nim rozmawiać ani widzieć się. Nie mogłam uwierzyć, że całował się z Nicole. Z osobą, którą nienawidzę. Która jest moim wrogiem. Byłam roztrzęsiona. Julia dała mi tabletkę, abym trochę się uspokoiła. Wzięłam tą tabletkę i zachciało mi się spać. Zasnęłam w salonie. Po około godzinie obudziłam się. Julia w tym czasie przygotowała coś do jedzenia. Ja szczególnie nie byłam głodna. Przygotowała to. Wyglądało pysznie, ale nie miałam na nic ochoty. Julia zaczęła jeść. Namawiała mnie żeby coś zjadła. Skusiłam się i zjadłam trochę. Następnie dziewczyna posprzątała. Ja miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co mam robić. Mój  telefon wciąż zdzwonił i wyłączyłam go. 

- Może obejrzymy jakiś film, albo pójdziemy do kina, albo pójdziemy potańczyć? - zapytała dziewczyna.
- Nie, może innym razem. - odpowiedziałam.
- A może pójdziemy pobiegać? Dawno razem nie biegałyśmy. - zapytała ponownie.
- Nie...albo może pojedziemy na siłownię? - odpowiedziałam i spytałam.
- Dobrze. Przynajmniej nie będziemy siedzieć w domu.

Poszłam się trochę ogarnąć, żeby jakoś wyglądać. Wzięłam torbę z ubraniami i wyszliśmy z domu. Wsiadłyśmy do samochodu Julii. Po kilku minutach byliśmy już na siłowni. Po drodze do szatni spotkałyśmy Tom'a mojego trenera. Przedstawiłam go Julii. Od razu znaleźli wspólny język. Poszłyśmy się przebrać. Ubrałam się i wyszłyśmy z szatni. Zaczęłyśmy ćwiczyć. Próbowałam zapomnieć o tej całej sytuacji, ale nie mogłam. Po 2 godzinach miałyśmy już dosyć. Poszłyśmy wziąć prysznic. Ubrałam się w swoje ubrania. Wyszłyśmy z szatni i udałyśmy się w kierunku wyjścia. 

- Może macie ochotę na jakąś kawę. - zapytał Tom.
- W sumie to czemu nie. - odpowiedziałam.
- Tutaj naprzeciwko otwarli fajną restaurację to może pójdziemy do niej? - zapytał.
- Pewnie. - powiedziałam.

Poszliśmy do restauracji. Zajęliśmy miejsca i kelner przyniósł nam menu. Każdy z nas zamówił kawę. Zamówienie bardzo szybko nam przynieśli. Tak szczerze to miałam ochotę wracać już do domu. Tom z Julią bardzo dobrze się razem dogadywali. Oni razem rozmawiali, a ja myślami byłam gdzie indziej. Wciąż myślałam o Josh'u. Próbowałam o tym wszystkim zapomnieć, ale jakoś nie potrafię. Postanowiłam wracać już do domu. Chciałam zostawić ich razem żeby sobie porozmawiali, ale gdy powiedziałam, że już idę Julia też postanowiła już iść. Pożegnaliśmy się z Tom'em i pojechaliśmy do mnie do domu. Przed domem był Josh. Wysiadłam z samochodu i udałam się w stronę drzwi od domu. Julia szła ze mną.

- Olivia, musimy porozmawiać. - powiedział.
- Nie zamierzam z tobą o niczym rozmawiać. - odpowiedziałam.
- Chce ci to wszystko wytłumaczyć. 
- Nie musisz i tak już wszystko widziałam i słyszałam. A teraz daj mi spokój i nie przychodź do mnie więcej ani nie dzwoń. - powiedziałam i weszłam do domu.
- Ale... - zaczął coś mówić.

Miałam już tego wszystkiego dosyć. Całe szczęście jutro wylatuję do Grecji. 
- Dziękuję ci, że byłaś dzisiaj ze mną i spędziłaś ze mną czas. - powiedziałam do Julii.
- Nie ma za co. Jak będziesz czegoś potrzebować do dzwoń do mnie. - odpowiedziała.
- Dobrze.
- Możesz chcesz żebym została u ciebie na noc? - spytała.
- Nie, dziękuję i tak dużo dla mnie dzisiaj zrobiłaś.
- OK.
Pożegnałam się z dziewczyną. Włączyłam mój telefon , na którym było mnóstwo nieodebranych połączeń. Wszystkie od Josh'a. Chciałam tylko sprawdzić czy przyszła mi wiadomość o ,której jutro mam samolot. Muszę jutro wstać wcześnie, bo mam samolot o 5 rano. Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Ubrałam piżamę i udałam się do sypialni. Położyłam się w łóżku i z trudem zasnęłam.
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Życzę wam wesołych i udanych wakacji
Obyście spędzili je jak najlepiej! Oczywiście, żeby nie zabrakło przypałów! haha :* Znajdźcie także te swoje summer love!
Trzymajcie się dziubki :*                                           
  ~~Pat~~

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Chapter 16

~~Pat~~

Smacznie sobie spałam do czasu kiedy ktoś mnie nie ochlapał..wodą...
Otworzyłam swoje zaspane oczy i zorientowałam się, że śpię w basenie. Wyszłam cała mokra z niego i rozejrzałam się po ogrodzie. Obraz miałam nieco zamazany i strasznie, ale to strasznie bolała mnie głowa. Ujrzałam Jus'a leżącego na materacu w basenie. Dom był w masakrycznym stanie. Wszędzie walały się butelki i niedopalone jointy. Myślałam, że przeszło tu jakieś tornado, ale nie, to byliśmy tylko my. 
  • Pat.- usłyszałam za sobą czyjś głos i natychmiast się odwróciłam.
  • Tak Austin?- spytałam.
  • Dzwonił mój menadżer, za godzinę mamy samolot do Denver.- oznajmił.
  • Mamy?- spytałam zdziwiona.
  • Nie pamiętasz już? "Jesteśmy parą". - oznajmił ziewając.
  • A no tak, faktycznie. Dobra, idę się przygotować.
  • Ok, ja też.
Weszłam więc szybko ( tempem skacowanego człowieka ) do domu Meg. Udałam się do pokoju i wzięłam ubrania na dzisiaj. Założyłam to i wzięłam swoją kosmetyczkę, po czym udałam się do łazienki. Zrobiłam delikatny makijaż i zakręciłam włosy.
Całe szykowanie się zajęło mi godzinę, przez co nie zdążyłam zjeść śniadania,  jedyne co zrobiłam to było wzięcie tabletek przeciwbólowych. Pożegnałam się z przyjaciółmi i razem z Austinem i naszymi walizkami pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy odprawę i kilka minut później siedzieliśmy już w samolocie. WYSTARTOWALIŚMY.
Spojrzałam na godzinę i była już 8. To nawet wcześnie wstałam będąc pijaną. 
Zazwyczaj, kiedy idę na imprezę i na drugi dzień mam kaca to muszę od rana gdzieś lecieć. -.- 
W czasie rozmyślania zasnęłam. Obudziłam się, kiedy Austin oznajmił, że lądujemy. Opuściliśmy szybko samolot i udaliśmy się do limuzyny. Po wejściu do środka ruszyliśmy do wypożyczalni samochodów. Tak, wypożyczalni. Austin miał wybrać samochód, którym będziemy zwiedzać miasto. Musi to wyglądać jako realistyczny związek, więc ochroniarze nie będą z nami.
Dojechaliśmy na miejsce i razem z chłopakiem udaliśmy się oglądać samochody.
Po obejrzeniu wszystkich razem z Austinem postanowiliśmy wziąć Cadillaca Escalade. Wspaniałe auto!!! Wsiedliśmy razem do niego i ruszyliśmy na wspólne zwiedzanie miasta. Kiedy tak jechaliśmy w ciszy postanowiłam zacząć rozmowę.
  • Jak się czujesz po imprezie?- spytałam.
  •  Nawet dobrze, a ty?   
  • Też w miarę.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i później wjechaliśmy do podziemnego parkingu. Zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy do galerii. Była wielka. Po wejściu do galerii nie zabrakło paparazzi. Oni są wszędzie, ja nie wiem jak oni to robią i skąd wiedzą, gdzie jesteśmy, ale dobrzy są. Najgorsze jest to, że kiedy ich zobaczyliśmy musieliśmy hmm..złapać się za ręce jak ta "prawdziwa zakochana para".  To jedno wielkie gówno nie para. Nienawidzę Modestu. Przez takie ich zachowanie zaczęłam być chamska, Na prawdę. Jeszcze trochę to ich wszystkich pozabijam. < Właśnie tak zachowuję się skacowany człowiek. 
Idąc jak taka zakochana para (fuuu) weszliśmy do jednego sklepu. Wtedy zaczęły się nasze zakupy. Odwiedziliśmy pełno sklepów, a na końcu weszliśmy do jednego sklepu z misiami. Austin wziął jednego i zaczął przytulać, nie powiem, ale wyglądało to słodko. Później postanowił, że go weźmie.

~~Austin~~

Wziąłem sobie miśka. Był taki słodki. Kiedy razem z Patricią odwiedziliśmy prawie wszystkie sklepy, postanowiłem, że teraz zabiorę ją do najlepszej restauracji w Denver.
Razem udaliśmy się na parking po samochód. Nie powiem, ciężko było, ale daliśmy radę. Usiadłem za kierownicę i ruszyliśmy przed siebie.
  • Gdzie jedziemy?- spytała Pat.
  • Zobaczysz.- oznajmiłem zadowolony.
Po około 20-minutowej jeździe znaleźliśmy się na miejscu. Razem z dziewczyną weszliśmy do najlepszej tutejszej restauracji. Powiem wam szczerze, że nawet z zewnątrz nieźle przyciąga. Zajęliśmy miejsca i zamówiłem nam danie. Po kilku minutowym czekaniu otrzymaliśmy posiłek. Na sam widok, aż ślinka cieknie, Mniam. Razem z Patricią wzięliśmy się za jedzenie. Wszystko było fantastycznie przyprawione, że aż się rozpływało w ustach, niczym ósmy cud świata, serio. Po zjedzeniu tego przepysznego dania opuściliśmy restauracje. Postanowiliśmy, że pojedziemy teraz do parku. Wsiedliśmy w samochodów i ruszyliśmy.
Na drogach były niezłe korki, więc trochę spędziliśmy w tym samochodzie, ale dobrze, że była klimatyzacja. 

~~Pat~~

Staliśmy w niezłym korku. Na dworze było gorąco, a na niebie ani jednej chmurki. 
Lubię gdy jest ciepło, ale tylko wtedy, kiedy pływam. 
W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Razem z chłopakiem udaliśmy się na zwiedzanie parku. Ten park jest wielki. Oczywiście nie zabrakło jeziorka. Razem z Austinem usiedliśmy na jednej z ławek na przeciwko wody. Dawała w sumie troszkę chłodu. Super. :D 
Siedzieliśmy sobie i podziwialiśmy widoki wspaniałego parku. W pewnym momencie zadzwonił telefon Austina.
Po skończonej rozmowie...
  • Wiesz, dzwoniła moja mama i pytała się, czy byśmy mogli do niej dzisiaj wpaść, wiesz tak na noc.- oznajmił.
  • Jasne, nie ma sprawy.- oznajmiłam z uśmiechem.
  • Na prawdę?
  • Pewnie. - powiedziałam.
  • Ok, to wiesz, byśmy musieli już wyjechać, mama mieszka w San Antonio.
  • Ok.
Razem z chłopakiem udaliśmy się do samochodu. Zajęliśmy swoje miejsca i ruszyliśmy...
Nigdy nie byłam w San Antonio, więc cieszę się ze zwiedzenia tego miasta. Słyszałam, że jest piękne. Jechaliśmy autostradą głośno śpiewając piosenki, które leciały w radiu i robiliśmy bardzo dziwne miny. Czasami ludzie, którzy nas wyprzedzali patrzyli się jak na totalnych debili. Ale co tam. Po 4 wspaniałych i szalonych godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na obiad i siusiu. Zajęliśmy miejsce przy oknie i przejrzeliśmy MENU. Same Fast-Foody. Uwielbiam. Ja i Austin zamówiliśmy sobie po jednym wielkim hamburgerze i po frytkach. Mmm.
Po 10 minutach oczekiwania dostaliśmy nasze danie. Zjedliśmy je z wielkim smakiem. Załatwiliśmy nasze potrzeby i kupiliśmy napoje. Gotowi wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą podróż. Tym razem również robiliśmy z siebie debili śpiewając.
Droga ciągła się, ale w dobrym towarzystwie nie da się narzekać...
 Jechaliśmy i jechaliśmy. Droga ciągła się niesamowicie. Zaczęło się ściemniać i już za bardzo nie było widać drogi. Nienawidzę jazdy w nocy. Najgorsze było to, że jechaliśmy przez jakieś pustkowie i nie było na nim ani odrobiny światła. Żadnych lamp, zero samochodów. Przerażało mnie to trochę. Ja i moja wyobraźnia w takim miejscu, to się może źle skończyć. Kiedy przejechaliśmy już przez to opuszczone terytorium ujrzeliśmy wspaniałe widoki oświetlonego San Antonio. Wjechaliśmy do miasta, jednak jego mama nie mieszka w centrum, dlatego pojechaliśmy bardziej za miasto. Był tam mały las, a obok pełno domów. Na pewno w jednym z nich mieszka jego mama. Nie myliłam się. Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich. Był wspaniały. Austin zaparkował auto. Wysiedliśmy z niego i wzięliśmy swoje walizki. Chłopak jeszcze zamknął Cadillac'a i ruszyliśmy do domu. Nie zdążyliśmy zadzwonić do drzwi, a one już się otwarły. 
  • Witajcie.- powiedziała uśmiechnięta kobieta.
  • Dzień Dobry!- odpowiedziałam powtarzając jej czyn.
  • Jestem Michele, mama Austina.-oznajmiła podając mi rękę.
  • A ja Patricia.- oznajmiłam.
  • Miło mi poznać udawaną dziewczynę mojego syna.- powiedziała i wybuchnęła śmiechem, my razem z chłopakiem również.
  • Zapraszam was do środka, rozpakujcie się i zapraszam na kolację.-dodała.
Weszliśmy za nią do domu. W środku było jeszcze lepiej niż na zewnątrz. 
Chłopak wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do pokoju gościnnego. Dobrze, że nie będziemy musieli spać razem. Odłożyłam swoją walizkę i zamknęłam drzwi. Rozejrzałam się po pokoju i chwilę później przyszedł już po mnie Austin. Razem udaliśmy się do jego jadalni na kolacje. Usiedliśmy przy stole. Na nim było pełno dań, każdy wziął coś dla siebie. Ja zjadłam sałatkę z serem fetą i kurczakiem. Była świetna. Po skończonym jedzeniu podziękowaliśmy jego mamie i pomogliśmy posprzątać po kolacji. Po skończeniu udaliśmy się do swoich pokoi. Ja wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki wziąć prysznic, gotowa wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i zasnęłam... 


~~Alex~~


Poczułam czyjąś rękę przesuwającą się po mojej pupie i od razu się obudziłam odsuwając się. Spojrzałam na osobę obok. Co to za chłopak? Czemu tu spałam? Co mi się stało? Zobaczyłam Meg, która budziła nas. Bolała mnie trochę głowa, a kiedy próbowałam wstać zakręciło mi się w głowie i ponownie usiadłam na trawniku.
-Ał.. moja głowa...- syknęłam z bólu, łapiąc się za głowę. Miałam lekko zamazany obraz przez co nie bardzo wiedziałam, kto mnie zbiera z ziemi.
-Miałaś tyle nie pić.- usłyszałam od osoby za mną. Odwróciłam się, kiedy już stanęłam na nogach, ale znów zakręciło mi się w głowie.
-Nie wypiłam dużo..- wymamrotałam. Wiedziałam, że był to chłopak, ale nie kojarzyłam kto to taki, a głupio mi było zapytać, więc czekałam. Wyprowadził mnie z willi Meg i pomógł mi wsiąść do samochodu. Nawet nie wiedziałam gdzie jechaliśmy. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Całą drogę od samochodu niósł mnie na rękach jak małe dziecko, ale i tak byłam mu za to wdzięczna. Potem weszliśmy do jakiegoś mniejszego pomieszczenia i kiedy zobaczyłam wielką wannę, wiedziałam że jesteśmy w łazience. Nie bardzo wiedziałam co on kąbinuję, do puki się nie przekonałam o tym na własnej skórze. Posadził mnie w wannie i....
-Aaaa...! Zimna!- krzyczałam, próbując się wydostać z wanny, ale ten trzymał mnie w niej siłą. Szarpałam się, ale na nic, a potem poślizgnął się i wpadł do wanny razem ze mną. Zaczęłam się śmiać i już mi nie przeszkadzała zimna woda.
-Otrzeźwiło cię co?- zaśmiał się.

-Tak... a nawet bardzo...- zawtórowałam mu. Nie miał koszulki, a jego mokre, wyrzeźbione ciało wyglądało tak... Dobra nie.... muszę się opamiętać. Będzie to trudne bo on jest nieziemski, ale dam radę- powtarzałam sobie. Na marne... Spojrzeliśmy sobie w oczy. Zbliżyłam się do niego. Nasze twarze dzieliły centymetry. Nie opierał się. Chciałam to zrobić powoli, ale on nie wytrzymał. Ujął moją twarz w swoje dłonie i przysunął bliżej siebie. Poczułam jego miękkie, pełne wargi na swoich wargach. To było wspaniałe uczucie. Szkoda, że tak szybko się opamiętał.
-Nie...- powiedział niemal bezgłośnie. Odsunął mnie od siebie i spojrzałam przepraszającym wzrokiem. Szybko wstał i wybiegł z łazienki zostawiając mnie samą. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Ale potem... Rozpłakałam się. Sama nawet nie wiedziałam czemu płacze, a potem przypomniałam sobie, że dziś Bobby ma urodziny i muszę się zbierać.

Weszłam do salonu, w którym zobaczyłam jego siedzącego na fotelu. Spojrzał na mnie. Czy... on płakał? Nie.. coś tu jest nie tak.
-Alex... przepraszam.. j.. ja... ja nie chciałem cię całować...- powiedział jąkając się. Mi też łzy leciały po policzkach. To nie jest fajne. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
-To ja cię przepraszam. Mam kaca i nie myślę racjonalnie. Po za tym... jakbyś się postawił na moim miejscu... Ugh... musisz być taki przystojny? Jakbyś taki nie był, to nic by się stało.- mówiłam w jego tors i poczułam jak się śmieje.
-Nie jestem przystojny. Sam z trudem po wstrzymuję się widząc ciebie, więc... Ale my jesteśmy przyjaciółmi i to nie powinno mieć miejsca, rozumiesz? Nie chciałem tego.- powiedział.
-Jesteś przystojny. Wiem, że nimy jesteśmy i nie chce, żeby jeden pocałunek to zmienił. Ja.. nie chcę stracić kolejnego przyjaciela.
-Nawet jak byśmy chcieli to nigdy o tym nie zapomnimy. Wiesz to...
-Wiem, ale to nic nie znaczyło, prawda? Błagam cię... powiedz, że będzie cały czas tak, jak było. Że wciąż się będziemy przyjaźnić i będziemy mogli nadal na siebie liczyć. Błagam...- mówiłam łamiącym się głosem.
-Przecież wiesz, że cię nie zostawię, mała.- przygarnął mnie do siebie bardziej.
-Dziękuję.- powiedziałam prawie szeptem


Byliśmy już na miejscu. Na lotnisko przyjechał po nas sam Luke, który również dostał zaproszenie na urodziny Bobby'ego. Pierwszy raz w życiu jestem w Singapurze, ale stwierdzam, że jest całkiem ładnie.

-Alexis, kochanie!- krzyknął Luke przytulając mnie na przywitanie.
-Cześć Luke.- powiedziałam.
-Jak podróż?- cały czas był uśmiechnięty. Ale kiedy zobaczył Emett'a, mina od razu mu się zmieniła.
-Dobrze.- odpowiedzieliśmy równo.
-To jest Emett, mój przyjaciel.- przedstawiłam ich sobie.
-To ty jesteś Luke?- powiedział Emett podając mu rękę. Chłopak nie chętnie zrobił to samo.
-Tak, to ja. Miło cię poznać.
-Jedźmy już, bo muszę się jeszcze uszykować na imprezę.- powiedziałam.

Wszystko wokół mi się bardzo podobało, ale kiedy zobaczyłam hotel,
w którym mam pokój i będzie impreza urodzinowa zaniemówiłam. Było cudownie ♥

Nadszedł czas imprezy. Czekałam tylko aż znów GO zobaczę. Nie stroiłam się zbytnio, bo wiedziałam, że to impreza nad basenem. Dlatego pod ciuchami miałam strój kąpielowy. Według Emett'a wyglądałam nieźle. Sama nie wiem, czy dobrze wyglądam, czy nie, ale jakoś to mnie teraz nie obchodziło. Chciałam już być tam na górze.
Weszliśmy na górę. Było mnóstwo ludzi i bałam się, że nie znajdę solenizanta. Tym czasem on sam mnie znalazł.

-Cześć Alex!- krzyknął. Odwróciłam się w jego stronę i z uśmiechem na twarzy rzuciłam się mu w ramiona. Ob kręcił nas. To było fajne *.*
-Bobby! Wszystkiego Najlepszego.- powiedziałam kiedy odstawił mnie na podest.
-Dziękuję. Cieszę się, że dotarłaś.
-Przecież wiesz, że nie przegapiła bym okazji, żeby znów z tobą zatańczyć.- oboje się zaśmialiśmy.
Nie ma to jak impreza urodzinowa na kacu po poprzedniej imprezie urodzinowej. Ale tym razem nie piję. Teraz moja kolej na zbieranie chłopaków. Postarałam się i poznałam się z dosłownie każdą osobą na dachu. A trochę ich jest :D Luke cały czas próbował mnie jakoś zagadywać, ale na szczęście udawało mi się "uciekać" od niego. Zawsze znalazła się jakaś osobą, która mnie porywała do tańca, albo basenu. Zabawa była nieziemska. Tak sobie myślę... Moja impreza urodzinowa, też by mogła być tutaj. Tak... to nie głupi pomysł. Wręcz idealny, bo dziewczyny na pewno tu jeszcze nie były, a jest tutaj przepięknie. Zwłaszcza jak jest ciemno. Emett zabawiał Hayley i Naomi, a ja trzymałam się Bobby'ego. Z resztą... nie odstępowaliśmy się na krok. Co mi nawet pasowało. Dochodziła północ i DJ zatrzymał muzykę. Nagle wyjechał wielki tort i wszyscy śpiewaliśmy "Sto lat".

Bobby wypił 4 drinki, co było troszkę czuć. A Luke był tak pijany, że nawet nie był w stanie stać. Masakra. To nawet u Meg nikt się tak nie schlał. Albo nawet nie pamiętam o tym :D
Tańczyłam z Bobbym i cały czas się z czegoś śmialiśmy. Uwielbiam go. Tak właściwie to nawet nie pamiętam dlaczego zerwaliśmy. Pewnie to była jakaś błahostka.


-Bobby?- zapytałam, kiedy akurat leciały wolne piosenki i wszyscy tańczyli wtuleni w siebie.
-Tak, moja droga?
-Dlaczego my zerwaliśmy?- zrobił wielkie oczy.
-Sam nie wiem. Nie pamiętam. A co?
-Nic, nic. Tak się tylko zastanawiałam i sama nie pamiętam.
-Pamiętam jak się poznaliśmy.- uśmiechnął się sam do siebie.
-Tak, ja też. Dzięki tobie nie miałam problemów.
-Chyba nie zapięłaś torebki i wypadł ci portfel z niezłą sumką i masą dokumentów.
-Tak. A ty widziałeś, jak mi wypada i pobiegłeś za mną przez pół miasta.
-No nie było ta fajne, bo Nowy York nie jest mały a dogoniłem cię dopiero gdzieś w parku.
-Dziękowałam ci chyba z tydzień.- zaśmiałam się.
-Tak, pamiętam. Dobre czasy.- westchnął.
-Czasem chciałabym wrócić do poprzednich lat.
-Wiesz, że ja też?
-Jakich konkretnie?- tutaj się trochę zawahał.
-Kiedyś mieliśmy lepszy kontakt. Potem się urwał i dzięki Luke'owi i Błażejowi znów powróciły.
-A właśnie... nie widzisz może gdzieś tutaj Luke'a?
-Nie. Spokojnie. Wiem, że go unikasz.- zaśmiał się.
-Żebyś wiedział... jeszcze to on po nas przyjechał na lotnisko.
-Ale czemu przed nim uciekasz?
-Bo on... on chce mi coś powiedzieć, a ja się boję.

-Czego się boisz?
-No bo on mnie kocha.
-A ty go?
-N..no... ja chyba też coś do niego czuję.
-Więc o co ci chodzi?
-Dobra... sama nie wiem. Chyba powinnam z nim porozmawiać a nie tak uciekać.
-No widzisz? Mądra dziewczynka. To leć już.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się do Bobby'ego i poszłam szukać Luke'a. Jakiś facet mnie ob kręcił i wylądowałam prosto przed Luke'iem.

-Szukałam cię.- wydukałam. Ten nic nie powiedział tylko spojrzał mi w oczy i... namiętnie pocałował. To było nawet lepsze od pocałunku z Emett'em. Nie wiem ile się całowaliśmy, ale dla mnie to i tak za krótko. Oderwaliśmy się od siebie.
-Ja ciebie też.- powiedział w końcu. Objął mnie w tali i poszliśmy usiąść na huśtawce. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Cały czas patrzyłam się na jego usta, co pewnie zauważył, bo uśmiechnął się szeroko.
-Alexis, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i - serce biło mi jak szalone, bo już wiedziałam co chce powiedzieć.- ... zostaniesz moją dziewczyną?- dokończył. Patrzył w moje oczy i cierpliwie czekał na odpowiedź. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wpiłam się w jego usta. Pogłębiał nasze pocałunki. Całował tak zachłannie, że z trudem oboje łapaliśmy dech. Cały czas czułam jego niedosyt. Z resztą ja sama chciałam więcej. Ale nie... Nie mogłam pozwolić, żeby sytuacja wyrwała nam się spod kontroli. Wsunęłam palce w jego włosy. Jedna jego ręka cały czas była na moich plecach, a druga błądziła po brzuchu, a potem przeniosła się na pupę. Co najdziwniejsze, nie przeszkadzało mi to. Jednak musieliśmy przerwać, gdyż Naomi nam przeszkodziła. Lubiłam ją. Jest bardzo fajna, mimo że jest troszkę starsza ode mnie.
-Alex, chodź ze mną szybko.- powiedziała zdenerwowanym głosem. Nic nie zrobiłam, nawet się nie odezwałam, tylko odskoczyłam od Luke'a, który na ustach miał swój uśmiech triumfu i poszłam za dziewczyną. Weszliśmy do jakiegoś pokoju i już wiedziałam co jest grane. Weszłam do łazienki i zobaczyłam Emetta, który klęczał przed kiblem i wymiotował. Zrobiło mi się go żal.
-Jejku... Emett... ja jestem skacowana, no ale ty już trochę przegiołeś.- mówiłam spokojnym, opanowanym tonem.
-Wiem... przepraszam... ty i Luke... jesteście razem?- mówił między wymiotowaniem.
-Nie musisz mnie przepraszać. Nie masz za co. To ty cierpisz. I.. tak, jesteśmy parą.- kiedy wypowiedziałam, ostatnie dwa słowa Emetta dorwała jeszcze większa fala mdłości.
-Gratuluję.- powiedział. Uspokoił się. A ja gladziłam go po włosach i placach. Podałam mu ręczniki papierowe. Ogarnął się w miarę i wyszliśmy z łazienki. Był strasznie blady.
-Wyglądasz jak wampir. Jesteś cały blady.- powiedziałam do chłopaka, którego razem z Naomi doprowadziłam do łóżka. Położył się.
-To będę tym... jak mu tam było... ym... Edwardem?
-Spokojnie. W "Zmierzchu" był też wampir o imieniu Emett.- zaśmiałam się.
-Serio? Ale fajnie. A fajny chociaż?
-I to bardzo. Był najsilniejszy i miał nieźle wyrzeźbione ciałko.- mówiła Naomi. Spojrzeliśmy na siebie z Emett'em i zaczęliśmy się śmiać.
-To ja wracam na imprezę.- powiedziała dziewczyna i zostawiła nas samych.
-Spróbuj zasnąć.- poleciłam mu.
-Możesz wrócić do ukochanego, a ja zostane sobie sam.
-Wiesz... to nie brzmi zbyt dobrze.
-A tam... idź do niego. Mówię poważnie. Przecież jak zasnę to nie będziesz mnie pilnowała jak śpie, nie?
-No dobra. Dobranoc.- pocałowałam go w czoło.
-Dobranoc.- powiedział, zanim zamknęłam drzwi za sobą.

Kiedy wróciłam, Luke cały czas siedział na huśtawce i czekał na mnie.
-Wymiotował?- zapytał. Zdziwiłam się troszkę.
-Tak.
-Uuu... to nie ciekawie.
-A no nie...- zajęłam miejsce obok niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Idziemy tańczyć?
-Okey.- mimo, że było już dawno po 3 wszyscy nadal się bawili. Bobby cały czas przyglądał się mi i Luke'owi. Miał racje, nie miałam się czego bać. Do pokoju wróciłam jakoś przed 4. Nie miałam już sił na nic, ale i tak zmusiłam się do prysznica. Luke uparł się, że śpi ze mną. Zdjęłam sukienkę i składałam już w samej bieliźnie,  kiedy nagle do łazienki wszedł Luke. Na szczęście miał bokserki. Zaszedł mnie od tyłu i zaczął składać małe pocałunki na moim karku, ramionach i szyi. Z trudem powstrzymywałam jęki rozkoszy, które i tak wydobywały się z moich ust raz, po raz.
-Luke, możesz wyjść? Chce wziąść prysznic.
-To zrób to przy mnie, albo ze mną.
-Obiecuję ci, że jeszcze weźmiemy razem długą kąpiel w wielkiej wannie, ale teraz na serio jestem zmęczona i chciałabym już położyć się spać.- powiedziałam przytulając się do niego.
-Czyli, że się nie zabawimy? Łe tam...-posmutniał. Zaśmiałam się.
-Na to jeszcze przyjdzie czas.- to było moje ostatnie zdanie, a potym szybko się umyłam i poszłam spać.



~~Mady ~~

 Obudziłam z strasznym bólem głowy i pleców. Chciałam się przeciągnąć, jednak uderzyłam łokciem w coś twardego. Rozejrzałam się dookoła. To nie był mój pokój,a to zdecydowanie nie było moje łóżko.  Chwila...Co ja robię w łazience ?! 
Szybko wyszłam z wanny na chwiejących się nogach. Ostrożnie zeszłam na dół. 
 Na parterze walało się pełno pustych butelek i puszek po alkoholu, albo niedopalonych papierosów. Cała podłoga kleiła się od rozlanych drinków. Gdzieniegdzie można było zauważyć napoczęte jointy. W salonie parę gości spało z butelkami wódki w ręce. Otworzyłam drzwi balkonowe, aby wpuścić do domu trochę świeżego powietrza. Na ogrodzie zauważyłam śpiące dziewczyny. Podeszłam do nich i zaczęłam je budzić, co nie okazało się łatwym zadaniem. 

Po tym jak już wszyscy goście opuścili willę zrobiłam sobie i moim przyjaciołom śniadanie. W między czasie zjawiła się ekipa sprzątająca, która zajęła się bałaganem po imprezie.  Poszłam do swojej sypialni i wybrałam z niej ubrania na dzisiejszy dzień. Udałam się do łazienki i wzięłam długi prysznic. Moja głowa cały czas okropnie bolała więc zeszłam do kuchni po coś przeciw bólowego.
Po jakiś 2 godzinach razem z 5SOS, Mirandom i Mattem byliśmy na lotniku. 
- Dzięki za wczorajszą imprezę. Było zajebiście, co z resztą po mnie widać- powiedział Cal. 
- Haha, cieszę się, że ci się podobało - zaśmiałam się.
- To co widzimy się niedługo u ciebie na domówce prawda ?- zapytał Ash.
- Prawda... Chyba wam zaraz samolot odleci. Trzymajcie się- przytuliłam ich na pożegnanie. 
Razem z Mirandom i Mattem usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy na nasz lot do LA. Chłopaki lecieli na 2 dni do Sydney, żeby pobyć trochę czasu z rodziną przed ich trasą po USA, która zaczyna się za jakiś tydzień.
Padam ze zmęczenia. Jestem na nogach dopiero jakieś 3 godziny, a czuję się jakbym miała za sobą nie przespane 2 noce. Na dodatek towarzyszy mi ogromny ból głowy i non stop tylko bym piła. Chyba wypiję wszystkie butelki wody, które są w samolocie. 

Siedziałam od 3 godzin w samolocie i nudziłam się. Przez tego całego kaca włożyłam laptopa do walizki zamiast bagażu podręcznego, a bateria w telefonie padała mi. Oczywiście nie miałam przy sobie ładowarki. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę z telefonu Matta. Byłam bardzo zmęczona więc szybko zasnęłam i obudziłam się dopiero, gdy mieliśmy zapiąć pasy, ponieważ lądowaliśmy. 

Odebraliśmy nasze walizki. Rozejrzałam się po lotnisku i szukałam mojej mamy, która miała mnie odebrać. Gdy ją zobaczyłam podeszłam do niej i przywitałam się z nią. Pożegnałam się z Mattem i Mirandom i razem z moją rodzicielką pojechałyśmy do mojego nowego domu. Dopiero, gdy wjechaliśmy na  Bel Air moja mama uświadomiła mi, że to właśnie na tej dzielnicy będę mieszkała. Podjechaliśmy pod dosyć duży jak dla mnie dom. Mama podała mi klucze, a ja otworzyłam drzwi. Zaczęłam zwiedzać każdy kąt. Dom był wspaniały. Kuchnia jest biało-brązowa z wielkim oknem na ogród.  Z salonu było wyjście na ogród, gdzie był duży basen, dwa leżaki, grill i kanapa ogrodowa z krzesłami. W domu były 2 łazienki. Jedna na dole, a druga na górze. Na piętrze były 2 sypialnie, garderoba, pokój komputerowy i balkon. 
- I jak podoba się dom ?- zapytała mnie mama.
- Jeszcze się pytasz jest idealny- powiedziałam i przytuliłam mamę.
 - Napijesz się czegoś ?- zapytałam po chwili.
- Nie, nie będę ci przeszkadzała. Dopiero przyleciałaś i musisz być zmęczona. 
- Nie przeszkadzasz mamo. 
- Miałam ci powiedzieć, że dziś o 18 w wytwórni twojego ojca jest bankiet i bardzo zależy mu na tym, abyś przyszła. Austin z Sophie też przylecieli. 
- Na pewno będę. Do zobaczenia. 
Zamknęłam drzwi za mamą i poszłam jeszcze raz obejrzeć mój dom.  
Położyłam się na kanapie i zaczęłam oglądać telewizje. Tak bardzo nie  miałam ochoty iść na ten chory bankiet, ale obiecałam. Zapewne na balu pojawią się wszyscy znajomi rodziców. 
W pokoju rozszedł się dźwięk mojego telefonu. 

  • Mady zapomniałam ci powiedzieć, że na bankiecie musisz pojawić się osobą towarzyszącą. 
  • Szybko mi mówisz. - powiedziałam zirytowana. 
  • Przepraszam cię. Widzimy się w studio ojca. 

Nie miałam pojęcia kogo mam zabrać na ten bankiet. Weszłam w spis kontaktów w telefonie i zaczęłam przeglądać numery znajomych.
- Matt !- krzyknęłam.
Wybrałam jego numer i zadzwoniłam do niego. 

  • Halo ?- zapytał zaspanym głosem.
  • Hej Matt, mam do ciebie prośbę. 
  • Jaką i czy wymaga ona ruchu ?
  • Niestety tak.
  • Nie ma mowy. 
  • Ale Matt ! Nawet nie wiesz o co chodzi !
  • Dajesz.
  • Mój tata organizuje dzisiaj bankiet i muszę pojawić się na niej z osobą towarzyszącą. Pójdziesz ze mną ? Błagam. 
  • Ok, o której ?
  • O 18 w studiu ojca. 
  • Będę po 17. Pa

Zadowolona rozłączyłam się i poszłam do garderoby wybrać jakąś sukienkę. Wybrałam zwykłą sukienkę w kwiaty i do tego dżinsową kamizelkę. Związałam włosy w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Gdy malowałam usta błyszczykiem usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i poszłam je otworzyć. W progu stał Matt, ubrany w elegancki garnitur. Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w policzek. Wzięłam swoją torebkę i razem wyszliśmy z mojego domu.
Podjechaliśmy pod studio ojca i weszliśmy do środka. Od razu ruszyliśmy na parkiet. 
- Dziękuję, że przyszedłeś tu ze mną - powiedziałam.
- Nie musisz dziękować. I tak nie miałem co robić w domu- uśmiechnął się.
- O nieee !- powiedziałam i próbowałam się schować za Mattem. 
- Co ty robisz ? 
- George tu jest.
- Daj spokój ! Nie zwracaj na niego uwagi. 
- Masz racje Geo nie popsuje nam wieczoru. 
- Cieszę się, że zrozumiałaś. Ładnie wyglądasz. - ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha. 
- Dziękuję.- zarumieniłam się.

Akurat zaczęła lecieć wolna muzyka. Matt złapał mnie w tali, a ja położyłam swoje ręce na jego karku. W jego ramionach czułam się tak dobrze. Mogłabym zostać w nich na zawsze. 
Gdy piosenka dobiegła końca udaliśmy się do stołu z przekąskami. Było to błędem, ponieważ był tam mój tata ze swoimi wspólnikami. 
- Dzień dobry.- przywitałam się i nalałam sobie ponczu.
- Dzień dobry Madlen. Co tam u ciebie słychać ?
- Dużo u niej słychać - zaczął mój tata.- Moja mała księżniczka ma już 18-naście lat. Zamieszkała sama, rozwija swoją karierę i znalazła wspaniałego chłopaka.
Zaczęłam kaszleć. Nie przypominam sobie, żebym miała chłopaka. 
- No to gratulujemy i życzymy, żeby dalej jej się tak układało, a można wiedzieć kim jest jej wybranek ?- zapytała żona pana Smith'a
- Tylko, że...
- Madlen nie wstydź się ! Przestaw państwu Matta. Matthew chodź tu bliżej. Poznaj państwa Smith. 
- Dzień dobry.- przywitał się chłopak. 
- Miło nam cię poznać. Cieszymy się, że Mady znalazła tak ładnego chłopaka. 
Matt spojrzałam na mnie zdziwiony.
- O co chodzi ?- szepnął do mojego ucha.
- Później ci wytłumaczę. 
Uśmiechnęliśmy się do znajomych taty i odeszliśmy na bezpieczną odległość. W sali było dosyć duszno więc zaprowadziłam przyjaciela do biura mojego taty. Usiadłam biurku, a Matt na fotelu. 
- Nie nawiedzę chodzić na takie bankiety...Przepraszam za mojego ojca. Nie wiem czemu powiedział im, że jesteśmy razem. 
- Nie ma sprawy. Możemy trochę poudawać przed gośćmi.
- Nie lubię kłamać, ale dzisiaj chyba nie mamy innego wyjścia. 
- Nie mam nic przeciwko.- powiedział Matt. 
- Idiota..Ale dziękuję, że mi pomagasz. - przytuliłam go.
Drzwi nagle otworzyły się i stanął w nich mój ojciec z jakimś pracownikiem jego firmy.
- To my już pójdziemy.- powiedziałam i razem z moją osobą towarzyszącą opuściliśmy gabinet. Chwilę później wybuchnęliśmy śmiechem.
- Teraz to ciężko będzie przekonać twoich rodziców do tego, że nie jesteśmy razem. 
- Ughh...Chodźmy na salę. 

W końcu bankiet dobiegł końca i mogłam wracać do domu. 
- Wejdziesz na chwilę ?- zapytałam przyjaciela, gdy byliśmy już pod moim domem. 
- Ale na chwilę. 
Otwarłam drzwi i weszliśmy do środka. 
- Wow ! Niezła chata. 
- Dzięki. Chcesz coś do picia ?
- Nie, dzięki. 
Chłopak usiadł w salonie, a ja zrobiłam sobie herbatę.
- Przyjdziesz do mnie na parapetówkę ?
- Wiesz, że o imprezy nie trzeba mnie pytać dwa razy. Jasne, że przyjdę. 

Chłopak opuścił mój dom przed północą,a ja umyłam się i ubrana w piżamę położyłam się spać. Moja pierwsza nocka w nowym domu. 





~~Oliv~~ 

Spałam sobie, gdy nagle ktoś mnie obudził. Była to Meg.  Podniosłam się i rozejrzałam. Głowa pękała mi z bólu.  Okazało się, że spałam na leżaku. Nie wiem jak to możliwe. Zauważyłam, że na drugim leżaku śpi Josh. Obudziłam go. Chłopak nie wiedział co się dzieje. Z trudem wstałam z leżaka i poszłam do łazienki się trochę odświeżyć. W domu był straszny bałagan. Wszędzie były porozwalane butelki od alkoholu i niedopalone papierosy. Chciałam jak najszybciej jechać do hotelu. Jedyne o czym marzyłam to iść spać. Zamówiłam taksówkę. Następnie razem z Josh'em pojechaliśmy po hotelu. 
Całe szczęście, że znajduje się niedaleko domu Meg. Szybko weszłam do swojego pokoju i wzięłam kilka tabletek przeciw bólowych. Ustawiłam w telefonie budzik, aby nie zaspać na samolot i poszłam spać. Po 2 godzinach obudziłam. Trochę lepiej się czuję, ale nadal boli mnie głowa. Poszłam do łazienki wykąpać się. Następnie ubrałam się w to. Spakowałam moje wszystkie rzeczy i wyszłam z pokoju. Poszłam po Josh'a. Zapukałam w drzwi. O dziwo chłopak był już gotowy. Zeszliśmy na dół. Przed drogą poszliśmy jeszcze coś zjeść. Usiedliśmy przy stole i kelnerki przyniosły nam jedzenie. Wyglądało pysznie. Zjedliśmy i udaliśmy się do taksówki, która zawiozła nas na lotnisko. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Przeszliśmy odprawę i zajęliśmy miejsca. Następnie wystartowaliśmy. Podczas lotu spałam. Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu w Londynie. Przed lotniskiem stał samochód Josh'a. 
Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do mnie. Byliśmy już przed moim domem. 

- Co będziesz robić? - zapytał się chłopak.
- Zaraz pojadę do studia, a później to nie wiem. A czemu? - odpowiedziałam i zapytałam.
- Tak się tylko pytam.
- Jak chcesz to możesz później przyjechać. Obejrzymy jakiś film albo coś.
- OK.

Chłopak pojechał, a ja weszłam do domu i poszłam do pokoju odłożyć walizkę. Następnie wzięłam kluczyki od samochodu, które znajdowały się w kuchni i wyszłam z domu. Poszłam do samochodu. Wsiadłam i ruszyłam w stronę studia. Byłam już na miejscu. Poszłam w stronę wejścia. Przywitałam się ze wszystkimi. 

- Myślę, że wszyscy są. Chciałem wam powiedzieć, że za 2 dni wylatujemy do Grecji a dokładniej na Rodos. Będziemy tam kręcić film. O nic nie musicie się martwić wszystko będziecie mieć opłacone. Ktoś ma jakieś pytania? - powiedział reżyser, czyli mój tata. 

Ledwo co przyleciałam a tu znowu mam gdzieś lecieć.  Jakaś masakra.

- Dobrze skoro nikt nie ma żadnych pytań, to wszystko na dzisiaj. Pamiętajcie za 2 dni wylot. Jeszcze wam wyśle wiadomość o której będzie wylot, ale na pewno bardzo wcześnie. Nie mamy czasu i musimy bardzo szybko nagrywać.
Po skończonym spotkaniu jak najszybciej wyszłam. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Nadal nie za dobrze się czułam. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. 
Byłam bardzo szybko. Weszłam do domu i napisałam sms'a do Josh'a, że jestem już w domu. Poszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i leżałam. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam wstać i iść je otworzyć. Przyszedł Josh. Wpuściłam go do środka i udaliśmy się do salonu. 

- To co zamawiamy coś czy gotujemy?- zapytał chłopak.
- Możemy coś ugotować, ale nie wiem czy mam coś w lodówce. - odpowiedziałam.
- Pojadę do sklepu i coś kupię.
- To ja pojadę z tobą.- powiedziałam.
- Dobrze.

Wyszliśmy z domu. Josh szedł w stronę swojego samochodu, a ja nagle zatrzymałam się.

- Coś się stało? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- To czemu nie idziesz? 
- Mogę ja poprowadzić? - zapytałam.
- Ty?
- No tak.
- Yyy... no dobra.- odpowiedział z wahanie.
- Dzięki.


Chłopak podał mi kluczyki do samochodu i wsiadłam do niego. Zapięłam pasy i chciałam już ruszać, gdy chłopak zaczął mi dawać kazania. Zaczął mi mówić jakbym nigdy samochodem nie jechała. Wyruszyliśmy i jechaliśmy w stronę sklepu.
 Przez całą drogę mówił mi jak mam jechać. Jakbym nie wiedziała. Wjechaliśmy na parking. Chciałam zaparkować i zaczął mi mówić żebym ostrożnie zaparkowała. 
Chyba bardziej martwi się o samochód niż o mnie. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do sklepu. Chłopak wziął koszyk, a ja zaczęłam wybierać produkty. Następnie udaliśmy się do kasy zapłacić. Spakowaliśmy zakupy i udaliśmy się do samochodu. Chłopak włożył zakupy do bagażnika. Szedł niechętnie usiąść na miejsce pasażera. Poszłam mu na ugodę i zamieniłam się z nim. Wsiedliśmy i po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Poszliśmy do kuchni odłożyć zakupy. Wyciągnęłam z półki jakąś książkę kucharską. Trochę czasu nam zajęło, aby coś wybrać. W końcu wybraliśmy. Przygotowaliśmy produkty i zaczęliśmy gotować. Bardzo fajnie nam się gotowało. Po skończeniu wyglądało pysznie. Wzięliśmy danie, usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. 

Po skończeniu posiłku, posprzątaliśmy. Następnie poszliśmy do salonu. Josh włączył  jakąś komedię. W między czasie przygotowałam popcorn. Usiadłam koło chłopaka i zaczęłam oglądać. Podczas filmu jedliśmy popcorn. Leciał fajny film. Przytuliłam się do chłopaka i oglądałam. Siedziałam tak do końca filmu. Bardzo szybko się skończył. 
Włączyłam jeszcze jeden. Też jakąś komedię. Obejrzałam połowę filmu i zasnęłam wtulona w Josh'a...