Translate :))

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Chapter 16

~~Pat~~

Smacznie sobie spałam do czasu kiedy ktoś mnie nie ochlapał..wodą...
Otworzyłam swoje zaspane oczy i zorientowałam się, że śpię w basenie. Wyszłam cała mokra z niego i rozejrzałam się po ogrodzie. Obraz miałam nieco zamazany i strasznie, ale to strasznie bolała mnie głowa. Ujrzałam Jus'a leżącego na materacu w basenie. Dom był w masakrycznym stanie. Wszędzie walały się butelki i niedopalone jointy. Myślałam, że przeszło tu jakieś tornado, ale nie, to byliśmy tylko my. 
  • Pat.- usłyszałam za sobą czyjś głos i natychmiast się odwróciłam.
  • Tak Austin?- spytałam.
  • Dzwonił mój menadżer, za godzinę mamy samolot do Denver.- oznajmił.
  • Mamy?- spytałam zdziwiona.
  • Nie pamiętasz już? "Jesteśmy parą". - oznajmił ziewając.
  • A no tak, faktycznie. Dobra, idę się przygotować.
  • Ok, ja też.
Weszłam więc szybko ( tempem skacowanego człowieka ) do domu Meg. Udałam się do pokoju i wzięłam ubrania na dzisiaj. Założyłam to i wzięłam swoją kosmetyczkę, po czym udałam się do łazienki. Zrobiłam delikatny makijaż i zakręciłam włosy.
Całe szykowanie się zajęło mi godzinę, przez co nie zdążyłam zjeść śniadania,  jedyne co zrobiłam to było wzięcie tabletek przeciwbólowych. Pożegnałam się z przyjaciółmi i razem z Austinem i naszymi walizkami pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy odprawę i kilka minut później siedzieliśmy już w samolocie. WYSTARTOWALIŚMY.
Spojrzałam na godzinę i była już 8. To nawet wcześnie wstałam będąc pijaną. 
Zazwyczaj, kiedy idę na imprezę i na drugi dzień mam kaca to muszę od rana gdzieś lecieć. -.- 
W czasie rozmyślania zasnęłam. Obudziłam się, kiedy Austin oznajmił, że lądujemy. Opuściliśmy szybko samolot i udaliśmy się do limuzyny. Po wejściu do środka ruszyliśmy do wypożyczalni samochodów. Tak, wypożyczalni. Austin miał wybrać samochód, którym będziemy zwiedzać miasto. Musi to wyglądać jako realistyczny związek, więc ochroniarze nie będą z nami.
Dojechaliśmy na miejsce i razem z chłopakiem udaliśmy się oglądać samochody.
Po obejrzeniu wszystkich razem z Austinem postanowiliśmy wziąć Cadillaca Escalade. Wspaniałe auto!!! Wsiedliśmy razem do niego i ruszyliśmy na wspólne zwiedzanie miasta. Kiedy tak jechaliśmy w ciszy postanowiłam zacząć rozmowę.
  • Jak się czujesz po imprezie?- spytałam.
  •  Nawet dobrze, a ty?   
  • Też w miarę.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i później wjechaliśmy do podziemnego parkingu. Zaparkowaliśmy auto i ruszyliśmy do galerii. Była wielka. Po wejściu do galerii nie zabrakło paparazzi. Oni są wszędzie, ja nie wiem jak oni to robią i skąd wiedzą, gdzie jesteśmy, ale dobrzy są. Najgorsze jest to, że kiedy ich zobaczyliśmy musieliśmy hmm..złapać się za ręce jak ta "prawdziwa zakochana para".  To jedno wielkie gówno nie para. Nienawidzę Modestu. Przez takie ich zachowanie zaczęłam być chamska, Na prawdę. Jeszcze trochę to ich wszystkich pozabijam. < Właśnie tak zachowuję się skacowany człowiek. 
Idąc jak taka zakochana para (fuuu) weszliśmy do jednego sklepu. Wtedy zaczęły się nasze zakupy. Odwiedziliśmy pełno sklepów, a na końcu weszliśmy do jednego sklepu z misiami. Austin wziął jednego i zaczął przytulać, nie powiem, ale wyglądało to słodko. Później postanowił, że go weźmie.

~~Austin~~

Wziąłem sobie miśka. Był taki słodki. Kiedy razem z Patricią odwiedziliśmy prawie wszystkie sklepy, postanowiłem, że teraz zabiorę ją do najlepszej restauracji w Denver.
Razem udaliśmy się na parking po samochód. Nie powiem, ciężko było, ale daliśmy radę. Usiadłem za kierownicę i ruszyliśmy przed siebie.
  • Gdzie jedziemy?- spytała Pat.
  • Zobaczysz.- oznajmiłem zadowolony.
Po około 20-minutowej jeździe znaleźliśmy się na miejscu. Razem z dziewczyną weszliśmy do najlepszej tutejszej restauracji. Powiem wam szczerze, że nawet z zewnątrz nieźle przyciąga. Zajęliśmy miejsca i zamówiłem nam danie. Po kilku minutowym czekaniu otrzymaliśmy posiłek. Na sam widok, aż ślinka cieknie, Mniam. Razem z Patricią wzięliśmy się za jedzenie. Wszystko było fantastycznie przyprawione, że aż się rozpływało w ustach, niczym ósmy cud świata, serio. Po zjedzeniu tego przepysznego dania opuściliśmy restauracje. Postanowiliśmy, że pojedziemy teraz do parku. Wsiedliśmy w samochodów i ruszyliśmy.
Na drogach były niezłe korki, więc trochę spędziliśmy w tym samochodzie, ale dobrze, że była klimatyzacja. 

~~Pat~~

Staliśmy w niezłym korku. Na dworze było gorąco, a na niebie ani jednej chmurki. 
Lubię gdy jest ciepło, ale tylko wtedy, kiedy pływam. 
W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Razem z chłopakiem udaliśmy się na zwiedzanie parku. Ten park jest wielki. Oczywiście nie zabrakło jeziorka. Razem z Austinem usiedliśmy na jednej z ławek na przeciwko wody. Dawała w sumie troszkę chłodu. Super. :D 
Siedzieliśmy sobie i podziwialiśmy widoki wspaniałego parku. W pewnym momencie zadzwonił telefon Austina.
Po skończonej rozmowie...
  • Wiesz, dzwoniła moja mama i pytała się, czy byśmy mogli do niej dzisiaj wpaść, wiesz tak na noc.- oznajmił.
  • Jasne, nie ma sprawy.- oznajmiłam z uśmiechem.
  • Na prawdę?
  • Pewnie. - powiedziałam.
  • Ok, to wiesz, byśmy musieli już wyjechać, mama mieszka w San Antonio.
  • Ok.
Razem z chłopakiem udaliśmy się do samochodu. Zajęliśmy swoje miejsca i ruszyliśmy...
Nigdy nie byłam w San Antonio, więc cieszę się ze zwiedzenia tego miasta. Słyszałam, że jest piękne. Jechaliśmy autostradą głośno śpiewając piosenki, które leciały w radiu i robiliśmy bardzo dziwne miny. Czasami ludzie, którzy nas wyprzedzali patrzyli się jak na totalnych debili. Ale co tam. Po 4 wspaniałych i szalonych godzinach jazdy zatrzymaliśmy się na obiad i siusiu. Zajęliśmy miejsce przy oknie i przejrzeliśmy MENU. Same Fast-Foody. Uwielbiam. Ja i Austin zamówiliśmy sobie po jednym wielkim hamburgerze i po frytkach. Mmm.
Po 10 minutach oczekiwania dostaliśmy nasze danie. Zjedliśmy je z wielkim smakiem. Załatwiliśmy nasze potrzeby i kupiliśmy napoje. Gotowi wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą podróż. Tym razem również robiliśmy z siebie debili śpiewając.
Droga ciągła się, ale w dobrym towarzystwie nie da się narzekać...
 Jechaliśmy i jechaliśmy. Droga ciągła się niesamowicie. Zaczęło się ściemniać i już za bardzo nie było widać drogi. Nienawidzę jazdy w nocy. Najgorsze było to, że jechaliśmy przez jakieś pustkowie i nie było na nim ani odrobiny światła. Żadnych lamp, zero samochodów. Przerażało mnie to trochę. Ja i moja wyobraźnia w takim miejscu, to się może źle skończyć. Kiedy przejechaliśmy już przez to opuszczone terytorium ujrzeliśmy wspaniałe widoki oświetlonego San Antonio. Wjechaliśmy do miasta, jednak jego mama nie mieszka w centrum, dlatego pojechaliśmy bardziej za miasto. Był tam mały las, a obok pełno domów. Na pewno w jednym z nich mieszka jego mama. Nie myliłam się. Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich. Był wspaniały. Austin zaparkował auto. Wysiedliśmy z niego i wzięliśmy swoje walizki. Chłopak jeszcze zamknął Cadillac'a i ruszyliśmy do domu. Nie zdążyliśmy zadzwonić do drzwi, a one już się otwarły. 
  • Witajcie.- powiedziała uśmiechnięta kobieta.
  • Dzień Dobry!- odpowiedziałam powtarzając jej czyn.
  • Jestem Michele, mama Austina.-oznajmiła podając mi rękę.
  • A ja Patricia.- oznajmiłam.
  • Miło mi poznać udawaną dziewczynę mojego syna.- powiedziała i wybuchnęła śmiechem, my razem z chłopakiem również.
  • Zapraszam was do środka, rozpakujcie się i zapraszam na kolację.-dodała.
Weszliśmy za nią do domu. W środku było jeszcze lepiej niż na zewnątrz. 
Chłopak wziął moją walizkę i zaprowadził mnie do pokoju gościnnego. Dobrze, że nie będziemy musieli spać razem. Odłożyłam swoją walizkę i zamknęłam drzwi. Rozejrzałam się po pokoju i chwilę później przyszedł już po mnie Austin. Razem udaliśmy się do jego jadalni na kolacje. Usiedliśmy przy stole. Na nim było pełno dań, każdy wziął coś dla siebie. Ja zjadłam sałatkę z serem fetą i kurczakiem. Była świetna. Po skończonym jedzeniu podziękowaliśmy jego mamie i pomogliśmy posprzątać po kolacji. Po skończeniu udaliśmy się do swoich pokoi. Ja wzięłam swoją piżamę i poszłam do łazienki wziąć prysznic, gotowa wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i zasnęłam... 


~~Alex~~


Poczułam czyjąś rękę przesuwającą się po mojej pupie i od razu się obudziłam odsuwając się. Spojrzałam na osobę obok. Co to za chłopak? Czemu tu spałam? Co mi się stało? Zobaczyłam Meg, która budziła nas. Bolała mnie trochę głowa, a kiedy próbowałam wstać zakręciło mi się w głowie i ponownie usiadłam na trawniku.
-Ał.. moja głowa...- syknęłam z bólu, łapiąc się za głowę. Miałam lekko zamazany obraz przez co nie bardzo wiedziałam, kto mnie zbiera z ziemi.
-Miałaś tyle nie pić.- usłyszałam od osoby za mną. Odwróciłam się, kiedy już stanęłam na nogach, ale znów zakręciło mi się w głowie.
-Nie wypiłam dużo..- wymamrotałam. Wiedziałam, że był to chłopak, ale nie kojarzyłam kto to taki, a głupio mi było zapytać, więc czekałam. Wyprowadził mnie z willi Meg i pomógł mi wsiąść do samochodu. Nawet nie wiedziałam gdzie jechaliśmy. Weszliśmy do jakiegoś pokoju. Całą drogę od samochodu niósł mnie na rękach jak małe dziecko, ale i tak byłam mu za to wdzięczna. Potem weszliśmy do jakiegoś mniejszego pomieszczenia i kiedy zobaczyłam wielką wannę, wiedziałam że jesteśmy w łazience. Nie bardzo wiedziałam co on kąbinuję, do puki się nie przekonałam o tym na własnej skórze. Posadził mnie w wannie i....
-Aaaa...! Zimna!- krzyczałam, próbując się wydostać z wanny, ale ten trzymał mnie w niej siłą. Szarpałam się, ale na nic, a potem poślizgnął się i wpadł do wanny razem ze mną. Zaczęłam się śmiać i już mi nie przeszkadzała zimna woda.
-Otrzeźwiło cię co?- zaśmiał się.

-Tak... a nawet bardzo...- zawtórowałam mu. Nie miał koszulki, a jego mokre, wyrzeźbione ciało wyglądało tak... Dobra nie.... muszę się opamiętać. Będzie to trudne bo on jest nieziemski, ale dam radę- powtarzałam sobie. Na marne... Spojrzeliśmy sobie w oczy. Zbliżyłam się do niego. Nasze twarze dzieliły centymetry. Nie opierał się. Chciałam to zrobić powoli, ale on nie wytrzymał. Ujął moją twarz w swoje dłonie i przysunął bliżej siebie. Poczułam jego miękkie, pełne wargi na swoich wargach. To było wspaniałe uczucie. Szkoda, że tak szybko się opamiętał.
-Nie...- powiedział niemal bezgłośnie. Odsunął mnie od siebie i spojrzałam przepraszającym wzrokiem. Szybko wstał i wybiegł z łazienki zostawiając mnie samą. Nie wiedziałam o co mu chodziło. Ale potem... Rozpłakałam się. Sama nawet nie wiedziałam czemu płacze, a potem przypomniałam sobie, że dziś Bobby ma urodziny i muszę się zbierać.

Weszłam do salonu, w którym zobaczyłam jego siedzącego na fotelu. Spojrzał na mnie. Czy... on płakał? Nie.. coś tu jest nie tak.
-Alex... przepraszam.. j.. ja... ja nie chciałem cię całować...- powiedział jąkając się. Mi też łzy leciały po policzkach. To nie jest fajne. Podeszłam do niego i mocno przytuliłam.
-To ja cię przepraszam. Mam kaca i nie myślę racjonalnie. Po za tym... jakbyś się postawił na moim miejscu... Ugh... musisz być taki przystojny? Jakbyś taki nie był, to nic by się stało.- mówiłam w jego tors i poczułam jak się śmieje.
-Nie jestem przystojny. Sam z trudem po wstrzymuję się widząc ciebie, więc... Ale my jesteśmy przyjaciółmi i to nie powinno mieć miejsca, rozumiesz? Nie chciałem tego.- powiedział.
-Jesteś przystojny. Wiem, że nimy jesteśmy i nie chce, żeby jeden pocałunek to zmienił. Ja.. nie chcę stracić kolejnego przyjaciela.
-Nawet jak byśmy chcieli to nigdy o tym nie zapomnimy. Wiesz to...
-Wiem, ale to nic nie znaczyło, prawda? Błagam cię... powiedz, że będzie cały czas tak, jak było. Że wciąż się będziemy przyjaźnić i będziemy mogli nadal na siebie liczyć. Błagam...- mówiłam łamiącym się głosem.
-Przecież wiesz, że cię nie zostawię, mała.- przygarnął mnie do siebie bardziej.
-Dziękuję.- powiedziałam prawie szeptem


Byliśmy już na miejscu. Na lotnisko przyjechał po nas sam Luke, który również dostał zaproszenie na urodziny Bobby'ego. Pierwszy raz w życiu jestem w Singapurze, ale stwierdzam, że jest całkiem ładnie.

-Alexis, kochanie!- krzyknął Luke przytulając mnie na przywitanie.
-Cześć Luke.- powiedziałam.
-Jak podróż?- cały czas był uśmiechnięty. Ale kiedy zobaczył Emett'a, mina od razu mu się zmieniła.
-Dobrze.- odpowiedzieliśmy równo.
-To jest Emett, mój przyjaciel.- przedstawiłam ich sobie.
-To ty jesteś Luke?- powiedział Emett podając mu rękę. Chłopak nie chętnie zrobił to samo.
-Tak, to ja. Miło cię poznać.
-Jedźmy już, bo muszę się jeszcze uszykować na imprezę.- powiedziałam.

Wszystko wokół mi się bardzo podobało, ale kiedy zobaczyłam hotel,
w którym mam pokój i będzie impreza urodzinowa zaniemówiłam. Było cudownie ♥

Nadszedł czas imprezy. Czekałam tylko aż znów GO zobaczę. Nie stroiłam się zbytnio, bo wiedziałam, że to impreza nad basenem. Dlatego pod ciuchami miałam strój kąpielowy. Według Emett'a wyglądałam nieźle. Sama nie wiem, czy dobrze wyglądam, czy nie, ale jakoś to mnie teraz nie obchodziło. Chciałam już być tam na górze.
Weszliśmy na górę. Było mnóstwo ludzi i bałam się, że nie znajdę solenizanta. Tym czasem on sam mnie znalazł.

-Cześć Alex!- krzyknął. Odwróciłam się w jego stronę i z uśmiechem na twarzy rzuciłam się mu w ramiona. Ob kręcił nas. To było fajne *.*
-Bobby! Wszystkiego Najlepszego.- powiedziałam kiedy odstawił mnie na podest.
-Dziękuję. Cieszę się, że dotarłaś.
-Przecież wiesz, że nie przegapiła bym okazji, żeby znów z tobą zatańczyć.- oboje się zaśmialiśmy.
Nie ma to jak impreza urodzinowa na kacu po poprzedniej imprezie urodzinowej. Ale tym razem nie piję. Teraz moja kolej na zbieranie chłopaków. Postarałam się i poznałam się z dosłownie każdą osobą na dachu. A trochę ich jest :D Luke cały czas próbował mnie jakoś zagadywać, ale na szczęście udawało mi się "uciekać" od niego. Zawsze znalazła się jakaś osobą, która mnie porywała do tańca, albo basenu. Zabawa była nieziemska. Tak sobie myślę... Moja impreza urodzinowa, też by mogła być tutaj. Tak... to nie głupi pomysł. Wręcz idealny, bo dziewczyny na pewno tu jeszcze nie były, a jest tutaj przepięknie. Zwłaszcza jak jest ciemno. Emett zabawiał Hayley i Naomi, a ja trzymałam się Bobby'ego. Z resztą... nie odstępowaliśmy się na krok. Co mi nawet pasowało. Dochodziła północ i DJ zatrzymał muzykę. Nagle wyjechał wielki tort i wszyscy śpiewaliśmy "Sto lat".

Bobby wypił 4 drinki, co było troszkę czuć. A Luke był tak pijany, że nawet nie był w stanie stać. Masakra. To nawet u Meg nikt się tak nie schlał. Albo nawet nie pamiętam o tym :D
Tańczyłam z Bobbym i cały czas się z czegoś śmialiśmy. Uwielbiam go. Tak właściwie to nawet nie pamiętam dlaczego zerwaliśmy. Pewnie to była jakaś błahostka.


-Bobby?- zapytałam, kiedy akurat leciały wolne piosenki i wszyscy tańczyli wtuleni w siebie.
-Tak, moja droga?
-Dlaczego my zerwaliśmy?- zrobił wielkie oczy.
-Sam nie wiem. Nie pamiętam. A co?
-Nic, nic. Tak się tylko zastanawiałam i sama nie pamiętam.
-Pamiętam jak się poznaliśmy.- uśmiechnął się sam do siebie.
-Tak, ja też. Dzięki tobie nie miałam problemów.
-Chyba nie zapięłaś torebki i wypadł ci portfel z niezłą sumką i masą dokumentów.
-Tak. A ty widziałeś, jak mi wypada i pobiegłeś za mną przez pół miasta.
-No nie było ta fajne, bo Nowy York nie jest mały a dogoniłem cię dopiero gdzieś w parku.
-Dziękowałam ci chyba z tydzień.- zaśmiałam się.
-Tak, pamiętam. Dobre czasy.- westchnął.
-Czasem chciałabym wrócić do poprzednich lat.
-Wiesz, że ja też?
-Jakich konkretnie?- tutaj się trochę zawahał.
-Kiedyś mieliśmy lepszy kontakt. Potem się urwał i dzięki Luke'owi i Błażejowi znów powróciły.
-A właśnie... nie widzisz może gdzieś tutaj Luke'a?
-Nie. Spokojnie. Wiem, że go unikasz.- zaśmiał się.
-Żebyś wiedział... jeszcze to on po nas przyjechał na lotnisko.
-Ale czemu przed nim uciekasz?
-Bo on... on chce mi coś powiedzieć, a ja się boję.

-Czego się boisz?
-No bo on mnie kocha.
-A ty go?
-N..no... ja chyba też coś do niego czuję.
-Więc o co ci chodzi?
-Dobra... sama nie wiem. Chyba powinnam z nim porozmawiać a nie tak uciekać.
-No widzisz? Mądra dziewczynka. To leć już.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się do Bobby'ego i poszłam szukać Luke'a. Jakiś facet mnie ob kręcił i wylądowałam prosto przed Luke'iem.

-Szukałam cię.- wydukałam. Ten nic nie powiedział tylko spojrzał mi w oczy i... namiętnie pocałował. To było nawet lepsze od pocałunku z Emett'em. Nie wiem ile się całowaliśmy, ale dla mnie to i tak za krótko. Oderwaliśmy się od siebie.
-Ja ciebie też.- powiedział w końcu. Objął mnie w tali i poszliśmy usiąść na huśtawce. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Cały czas patrzyłam się na jego usta, co pewnie zauważył, bo uśmiechnął się szeroko.
-Alexis, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie i - serce biło mi jak szalone, bo już wiedziałam co chce powiedzieć.- ... zostaniesz moją dziewczyną?- dokończył. Patrzył w moje oczy i cierpliwie czekał na odpowiedź. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wpiłam się w jego usta. Pogłębiał nasze pocałunki. Całował tak zachłannie, że z trudem oboje łapaliśmy dech. Cały czas czułam jego niedosyt. Z resztą ja sama chciałam więcej. Ale nie... Nie mogłam pozwolić, żeby sytuacja wyrwała nam się spod kontroli. Wsunęłam palce w jego włosy. Jedna jego ręka cały czas była na moich plecach, a druga błądziła po brzuchu, a potem przeniosła się na pupę. Co najdziwniejsze, nie przeszkadzało mi to. Jednak musieliśmy przerwać, gdyż Naomi nam przeszkodziła. Lubiłam ją. Jest bardzo fajna, mimo że jest troszkę starsza ode mnie.
-Alex, chodź ze mną szybko.- powiedziała zdenerwowanym głosem. Nic nie zrobiłam, nawet się nie odezwałam, tylko odskoczyłam od Luke'a, który na ustach miał swój uśmiech triumfu i poszłam za dziewczyną. Weszliśmy do jakiegoś pokoju i już wiedziałam co jest grane. Weszłam do łazienki i zobaczyłam Emetta, który klęczał przed kiblem i wymiotował. Zrobiło mi się go żal.
-Jejku... Emett... ja jestem skacowana, no ale ty już trochę przegiołeś.- mówiłam spokojnym, opanowanym tonem.
-Wiem... przepraszam... ty i Luke... jesteście razem?- mówił między wymiotowaniem.
-Nie musisz mnie przepraszać. Nie masz za co. To ty cierpisz. I.. tak, jesteśmy parą.- kiedy wypowiedziałam, ostatnie dwa słowa Emetta dorwała jeszcze większa fala mdłości.
-Gratuluję.- powiedział. Uspokoił się. A ja gladziłam go po włosach i placach. Podałam mu ręczniki papierowe. Ogarnął się w miarę i wyszliśmy z łazienki. Był strasznie blady.
-Wyglądasz jak wampir. Jesteś cały blady.- powiedziałam do chłopaka, którego razem z Naomi doprowadziłam do łóżka. Położył się.
-To będę tym... jak mu tam było... ym... Edwardem?
-Spokojnie. W "Zmierzchu" był też wampir o imieniu Emett.- zaśmiałam się.
-Serio? Ale fajnie. A fajny chociaż?
-I to bardzo. Był najsilniejszy i miał nieźle wyrzeźbione ciałko.- mówiła Naomi. Spojrzeliśmy na siebie z Emett'em i zaczęliśmy się śmiać.
-To ja wracam na imprezę.- powiedziała dziewczyna i zostawiła nas samych.
-Spróbuj zasnąć.- poleciłam mu.
-Możesz wrócić do ukochanego, a ja zostane sobie sam.
-Wiesz... to nie brzmi zbyt dobrze.
-A tam... idź do niego. Mówię poważnie. Przecież jak zasnę to nie będziesz mnie pilnowała jak śpie, nie?
-No dobra. Dobranoc.- pocałowałam go w czoło.
-Dobranoc.- powiedział, zanim zamknęłam drzwi za sobą.

Kiedy wróciłam, Luke cały czas siedział na huśtawce i czekał na mnie.
-Wymiotował?- zapytał. Zdziwiłam się troszkę.
-Tak.
-Uuu... to nie ciekawie.
-A no nie...- zajęłam miejsce obok niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
-Idziemy tańczyć?
-Okey.- mimo, że było już dawno po 3 wszyscy nadal się bawili. Bobby cały czas przyglądał się mi i Luke'owi. Miał racje, nie miałam się czego bać. Do pokoju wróciłam jakoś przed 4. Nie miałam już sił na nic, ale i tak zmusiłam się do prysznica. Luke uparł się, że śpi ze mną. Zdjęłam sukienkę i składałam już w samej bieliźnie,  kiedy nagle do łazienki wszedł Luke. Na szczęście miał bokserki. Zaszedł mnie od tyłu i zaczął składać małe pocałunki na moim karku, ramionach i szyi. Z trudem powstrzymywałam jęki rozkoszy, które i tak wydobywały się z moich ust raz, po raz.
-Luke, możesz wyjść? Chce wziąść prysznic.
-To zrób to przy mnie, albo ze mną.
-Obiecuję ci, że jeszcze weźmiemy razem długą kąpiel w wielkiej wannie, ale teraz na serio jestem zmęczona i chciałabym już położyć się spać.- powiedziałam przytulając się do niego.
-Czyli, że się nie zabawimy? Łe tam...-posmutniał. Zaśmiałam się.
-Na to jeszcze przyjdzie czas.- to było moje ostatnie zdanie, a potym szybko się umyłam i poszłam spać.



~~Mady ~~

 Obudziłam z strasznym bólem głowy i pleców. Chciałam się przeciągnąć, jednak uderzyłam łokciem w coś twardego. Rozejrzałam się dookoła. To nie był mój pokój,a to zdecydowanie nie było moje łóżko.  Chwila...Co ja robię w łazience ?! 
Szybko wyszłam z wanny na chwiejących się nogach. Ostrożnie zeszłam na dół. 
 Na parterze walało się pełno pustych butelek i puszek po alkoholu, albo niedopalonych papierosów. Cała podłoga kleiła się od rozlanych drinków. Gdzieniegdzie można było zauważyć napoczęte jointy. W salonie parę gości spało z butelkami wódki w ręce. Otworzyłam drzwi balkonowe, aby wpuścić do domu trochę świeżego powietrza. Na ogrodzie zauważyłam śpiące dziewczyny. Podeszłam do nich i zaczęłam je budzić, co nie okazało się łatwym zadaniem. 

Po tym jak już wszyscy goście opuścili willę zrobiłam sobie i moim przyjaciołom śniadanie. W między czasie zjawiła się ekipa sprzątająca, która zajęła się bałaganem po imprezie.  Poszłam do swojej sypialni i wybrałam z niej ubrania na dzisiejszy dzień. Udałam się do łazienki i wzięłam długi prysznic. Moja głowa cały czas okropnie bolała więc zeszłam do kuchni po coś przeciw bólowego.
Po jakiś 2 godzinach razem z 5SOS, Mirandom i Mattem byliśmy na lotniku. 
- Dzięki za wczorajszą imprezę. Było zajebiście, co z resztą po mnie widać- powiedział Cal. 
- Haha, cieszę się, że ci się podobało - zaśmiałam się.
- To co widzimy się niedługo u ciebie na domówce prawda ?- zapytał Ash.
- Prawda... Chyba wam zaraz samolot odleci. Trzymajcie się- przytuliłam ich na pożegnanie. 
Razem z Mirandom i Mattem usiedliśmy na krzesłach i czekaliśmy na nasz lot do LA. Chłopaki lecieli na 2 dni do Sydney, żeby pobyć trochę czasu z rodziną przed ich trasą po USA, która zaczyna się za jakiś tydzień.
Padam ze zmęczenia. Jestem na nogach dopiero jakieś 3 godziny, a czuję się jakbym miała za sobą nie przespane 2 noce. Na dodatek towarzyszy mi ogromny ból głowy i non stop tylko bym piła. Chyba wypiję wszystkie butelki wody, które są w samolocie. 

Siedziałam od 3 godzin w samolocie i nudziłam się. Przez tego całego kaca włożyłam laptopa do walizki zamiast bagażu podręcznego, a bateria w telefonie padała mi. Oczywiście nie miałam przy sobie ładowarki. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam muzykę z telefonu Matta. Byłam bardzo zmęczona więc szybko zasnęłam i obudziłam się dopiero, gdy mieliśmy zapiąć pasy, ponieważ lądowaliśmy. 

Odebraliśmy nasze walizki. Rozejrzałam się po lotnisku i szukałam mojej mamy, która miała mnie odebrać. Gdy ją zobaczyłam podeszłam do niej i przywitałam się z nią. Pożegnałam się z Mattem i Mirandom i razem z moją rodzicielką pojechałyśmy do mojego nowego domu. Dopiero, gdy wjechaliśmy na  Bel Air moja mama uświadomiła mi, że to właśnie na tej dzielnicy będę mieszkała. Podjechaliśmy pod dosyć duży jak dla mnie dom. Mama podała mi klucze, a ja otworzyłam drzwi. Zaczęłam zwiedzać każdy kąt. Dom był wspaniały. Kuchnia jest biało-brązowa z wielkim oknem na ogród.  Z salonu było wyjście na ogród, gdzie był duży basen, dwa leżaki, grill i kanapa ogrodowa z krzesłami. W domu były 2 łazienki. Jedna na dole, a druga na górze. Na piętrze były 2 sypialnie, garderoba, pokój komputerowy i balkon. 
- I jak podoba się dom ?- zapytała mnie mama.
- Jeszcze się pytasz jest idealny- powiedziałam i przytuliłam mamę.
 - Napijesz się czegoś ?- zapytałam po chwili.
- Nie, nie będę ci przeszkadzała. Dopiero przyleciałaś i musisz być zmęczona. 
- Nie przeszkadzasz mamo. 
- Miałam ci powiedzieć, że dziś o 18 w wytwórni twojego ojca jest bankiet i bardzo zależy mu na tym, abyś przyszła. Austin z Sophie też przylecieli. 
- Na pewno będę. Do zobaczenia. 
Zamknęłam drzwi za mamą i poszłam jeszcze raz obejrzeć mój dom.  
Położyłam się na kanapie i zaczęłam oglądać telewizje. Tak bardzo nie  miałam ochoty iść na ten chory bankiet, ale obiecałam. Zapewne na balu pojawią się wszyscy znajomi rodziców. 
W pokoju rozszedł się dźwięk mojego telefonu. 

  • Mady zapomniałam ci powiedzieć, że na bankiecie musisz pojawić się osobą towarzyszącą. 
  • Szybko mi mówisz. - powiedziałam zirytowana. 
  • Przepraszam cię. Widzimy się w studio ojca. 

Nie miałam pojęcia kogo mam zabrać na ten bankiet. Weszłam w spis kontaktów w telefonie i zaczęłam przeglądać numery znajomych.
- Matt !- krzyknęłam.
Wybrałam jego numer i zadzwoniłam do niego. 

  • Halo ?- zapytał zaspanym głosem.
  • Hej Matt, mam do ciebie prośbę. 
  • Jaką i czy wymaga ona ruchu ?
  • Niestety tak.
  • Nie ma mowy. 
  • Ale Matt ! Nawet nie wiesz o co chodzi !
  • Dajesz.
  • Mój tata organizuje dzisiaj bankiet i muszę pojawić się na niej z osobą towarzyszącą. Pójdziesz ze mną ? Błagam. 
  • Ok, o której ?
  • O 18 w studiu ojca. 
  • Będę po 17. Pa

Zadowolona rozłączyłam się i poszłam do garderoby wybrać jakąś sukienkę. Wybrałam zwykłą sukienkę w kwiaty i do tego dżinsową kamizelkę. Związałam włosy w kucyka i zrobiłam lekki makijaż. Gdy malowałam usta błyszczykiem usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i poszłam je otworzyć. W progu stał Matt, ubrany w elegancki garnitur. Uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w policzek. Wzięłam swoją torebkę i razem wyszliśmy z mojego domu.
Podjechaliśmy pod studio ojca i weszliśmy do środka. Od razu ruszyliśmy na parkiet. 
- Dziękuję, że przyszedłeś tu ze mną - powiedziałam.
- Nie musisz dziękować. I tak nie miałem co robić w domu- uśmiechnął się.
- O nieee !- powiedziałam i próbowałam się schować za Mattem. 
- Co ty robisz ? 
- George tu jest.
- Daj spokój ! Nie zwracaj na niego uwagi. 
- Masz racje Geo nie popsuje nam wieczoru. 
- Cieszę się, że zrozumiałaś. Ładnie wyglądasz. - ostatnie zdanie wyszeptał mi do ucha. 
- Dziękuję.- zarumieniłam się.

Akurat zaczęła lecieć wolna muzyka. Matt złapał mnie w tali, a ja położyłam swoje ręce na jego karku. W jego ramionach czułam się tak dobrze. Mogłabym zostać w nich na zawsze. 
Gdy piosenka dobiegła końca udaliśmy się do stołu z przekąskami. Było to błędem, ponieważ był tam mój tata ze swoimi wspólnikami. 
- Dzień dobry.- przywitałam się i nalałam sobie ponczu.
- Dzień dobry Madlen. Co tam u ciebie słychać ?
- Dużo u niej słychać - zaczął mój tata.- Moja mała księżniczka ma już 18-naście lat. Zamieszkała sama, rozwija swoją karierę i znalazła wspaniałego chłopaka.
Zaczęłam kaszleć. Nie przypominam sobie, żebym miała chłopaka. 
- No to gratulujemy i życzymy, żeby dalej jej się tak układało, a można wiedzieć kim jest jej wybranek ?- zapytała żona pana Smith'a
- Tylko, że...
- Madlen nie wstydź się ! Przestaw państwu Matta. Matthew chodź tu bliżej. Poznaj państwa Smith. 
- Dzień dobry.- przywitał się chłopak. 
- Miło nam cię poznać. Cieszymy się, że Mady znalazła tak ładnego chłopaka. 
Matt spojrzałam na mnie zdziwiony.
- O co chodzi ?- szepnął do mojego ucha.
- Później ci wytłumaczę. 
Uśmiechnęliśmy się do znajomych taty i odeszliśmy na bezpieczną odległość. W sali było dosyć duszno więc zaprowadziłam przyjaciela do biura mojego taty. Usiadłam biurku, a Matt na fotelu. 
- Nie nawiedzę chodzić na takie bankiety...Przepraszam za mojego ojca. Nie wiem czemu powiedział im, że jesteśmy razem. 
- Nie ma sprawy. Możemy trochę poudawać przed gośćmi.
- Nie lubię kłamać, ale dzisiaj chyba nie mamy innego wyjścia. 
- Nie mam nic przeciwko.- powiedział Matt. 
- Idiota..Ale dziękuję, że mi pomagasz. - przytuliłam go.
Drzwi nagle otworzyły się i stanął w nich mój ojciec z jakimś pracownikiem jego firmy.
- To my już pójdziemy.- powiedziałam i razem z moją osobą towarzyszącą opuściliśmy gabinet. Chwilę później wybuchnęliśmy śmiechem.
- Teraz to ciężko będzie przekonać twoich rodziców do tego, że nie jesteśmy razem. 
- Ughh...Chodźmy na salę. 

W końcu bankiet dobiegł końca i mogłam wracać do domu. 
- Wejdziesz na chwilę ?- zapytałam przyjaciela, gdy byliśmy już pod moim domem. 
- Ale na chwilę. 
Otwarłam drzwi i weszliśmy do środka. 
- Wow ! Niezła chata. 
- Dzięki. Chcesz coś do picia ?
- Nie, dzięki. 
Chłopak usiadł w salonie, a ja zrobiłam sobie herbatę.
- Przyjdziesz do mnie na parapetówkę ?
- Wiesz, że o imprezy nie trzeba mnie pytać dwa razy. Jasne, że przyjdę. 

Chłopak opuścił mój dom przed północą,a ja umyłam się i ubrana w piżamę położyłam się spać. Moja pierwsza nocka w nowym domu. 





~~Oliv~~ 

Spałam sobie, gdy nagle ktoś mnie obudził. Była to Meg.  Podniosłam się i rozejrzałam. Głowa pękała mi z bólu.  Okazało się, że spałam na leżaku. Nie wiem jak to możliwe. Zauważyłam, że na drugim leżaku śpi Josh. Obudziłam go. Chłopak nie wiedział co się dzieje. Z trudem wstałam z leżaka i poszłam do łazienki się trochę odświeżyć. W domu był straszny bałagan. Wszędzie były porozwalane butelki od alkoholu i niedopalone papierosy. Chciałam jak najszybciej jechać do hotelu. Jedyne o czym marzyłam to iść spać. Zamówiłam taksówkę. Następnie razem z Josh'em pojechaliśmy po hotelu. 
Całe szczęście, że znajduje się niedaleko domu Meg. Szybko weszłam do swojego pokoju i wzięłam kilka tabletek przeciw bólowych. Ustawiłam w telefonie budzik, aby nie zaspać na samolot i poszłam spać. Po 2 godzinach obudziłam. Trochę lepiej się czuję, ale nadal boli mnie głowa. Poszłam do łazienki wykąpać się. Następnie ubrałam się w to. Spakowałam moje wszystkie rzeczy i wyszłam z pokoju. Poszłam po Josh'a. Zapukałam w drzwi. O dziwo chłopak był już gotowy. Zeszliśmy na dół. Przed drogą poszliśmy jeszcze coś zjeść. Usiedliśmy przy stole i kelnerki przyniosły nam jedzenie. Wyglądało pysznie. Zjedliśmy i udaliśmy się do taksówki, która zawiozła nas na lotnisko. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Przeszliśmy odprawę i zajęliśmy miejsca. Następnie wystartowaliśmy. Podczas lotu spałam. Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu w Londynie. Przed lotniskiem stał samochód Josh'a. 
Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do mnie. Byliśmy już przed moim domem. 

- Co będziesz robić? - zapytał się chłopak.
- Zaraz pojadę do studia, a później to nie wiem. A czemu? - odpowiedziałam i zapytałam.
- Tak się tylko pytam.
- Jak chcesz to możesz później przyjechać. Obejrzymy jakiś film albo coś.
- OK.

Chłopak pojechał, a ja weszłam do domu i poszłam do pokoju odłożyć walizkę. Następnie wzięłam kluczyki od samochodu, które znajdowały się w kuchni i wyszłam z domu. Poszłam do samochodu. Wsiadłam i ruszyłam w stronę studia. Byłam już na miejscu. Poszłam w stronę wejścia. Przywitałam się ze wszystkimi. 

- Myślę, że wszyscy są. Chciałem wam powiedzieć, że za 2 dni wylatujemy do Grecji a dokładniej na Rodos. Będziemy tam kręcić film. O nic nie musicie się martwić wszystko będziecie mieć opłacone. Ktoś ma jakieś pytania? - powiedział reżyser, czyli mój tata. 

Ledwo co przyleciałam a tu znowu mam gdzieś lecieć.  Jakaś masakra.

- Dobrze skoro nikt nie ma żadnych pytań, to wszystko na dzisiaj. Pamiętajcie za 2 dni wylot. Jeszcze wam wyśle wiadomość o której będzie wylot, ale na pewno bardzo wcześnie. Nie mamy czasu i musimy bardzo szybko nagrywać.
Po skończonym spotkaniu jak najszybciej wyszłam. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Nadal nie za dobrze się czułam. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. 
Byłam bardzo szybko. Weszłam do domu i napisałam sms'a do Josh'a, że jestem już w domu. Poszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i leżałam. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam wstać i iść je otworzyć. Przyszedł Josh. Wpuściłam go do środka i udaliśmy się do salonu. 

- To co zamawiamy coś czy gotujemy?- zapytał chłopak.
- Możemy coś ugotować, ale nie wiem czy mam coś w lodówce. - odpowiedziałam.
- Pojadę do sklepu i coś kupię.
- To ja pojadę z tobą.- powiedziałam.
- Dobrze.

Wyszliśmy z domu. Josh szedł w stronę swojego samochodu, a ja nagle zatrzymałam się.

- Coś się stało? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałam.
- To czemu nie idziesz? 
- Mogę ja poprowadzić? - zapytałam.
- Ty?
- No tak.
- Yyy... no dobra.- odpowiedział z wahanie.
- Dzięki.


Chłopak podał mi kluczyki do samochodu i wsiadłam do niego. Zapięłam pasy i chciałam już ruszać, gdy chłopak zaczął mi dawać kazania. Zaczął mi mówić jakbym nigdy samochodem nie jechała. Wyruszyliśmy i jechaliśmy w stronę sklepu.
 Przez całą drogę mówił mi jak mam jechać. Jakbym nie wiedziała. Wjechaliśmy na parking. Chciałam zaparkować i zaczął mi mówić żebym ostrożnie zaparkowała. 
Chyba bardziej martwi się o samochód niż o mnie. Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do sklepu. Chłopak wziął koszyk, a ja zaczęłam wybierać produkty. Następnie udaliśmy się do kasy zapłacić. Spakowaliśmy zakupy i udaliśmy się do samochodu. Chłopak włożył zakupy do bagażnika. Szedł niechętnie usiąść na miejsce pasażera. Poszłam mu na ugodę i zamieniłam się z nim. Wsiedliśmy i po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Poszliśmy do kuchni odłożyć zakupy. Wyciągnęłam z półki jakąś książkę kucharską. Trochę czasu nam zajęło, aby coś wybrać. W końcu wybraliśmy. Przygotowaliśmy produkty i zaczęliśmy gotować. Bardzo fajnie nam się gotowało. Po skończeniu wyglądało pysznie. Wzięliśmy danie, usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. 

Po skończeniu posiłku, posprzątaliśmy. Następnie poszliśmy do salonu. Josh włączył  jakąś komedię. W między czasie przygotowałam popcorn. Usiadłam koło chłopaka i zaczęłam oglądać. Podczas filmu jedliśmy popcorn. Leciał fajny film. Przytuliłam się do chłopaka i oglądałam. Siedziałam tak do końca filmu. Bardzo szybko się skończył. 
Włączyłam jeszcze jeden. Też jakąś komedię. Obejrzałam połowę filmu i zasnęłam wtulona w Josh'a...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz