Translate :))

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Chapter 15

~~Pat~~


Obudziłam się tak po 7. Niewygodnie się śpi w samolocie. Wyjrzałam przez okno i stwierdziłam, że nadal lecimy i jeszcze sobie polecimy. Siedziałam sobie spokojnie na miejscu dopóki miła stewardessa nie przyniosła mi jedzenia.
  • Proszę.- oznajmiła podając mi.
  • Nic nie zamawiałam.- oznajmiłam.
  • Oj tam, nie chcemy żebyś była głodna, jedz i smacznego.- powiedziała uśmiechnięta i odeszła, a ja zdążyłam jeszcze krzyknąć dziękuję.  
Wspaniałe indonezyjskie dani. Mmm smaczne. Wzięłam się więc za jedzenie. 
Po zjedzeniu postanowiłam się przebrać. Tak, w samolocie.  Dziwnie to brzmi, no ale na Bali jest gorąco a ja nie będę chodzić w długich spodniach. Poszłam więc szybko do walizki i wzięłam potrzebne mi rzeczy. Później udałam się do "garderoby" tak. Założyłam to i gotowa wróciłam na miejsce. 5 godzin później wylądowaliśmy na Bali. Była dopiero 11, więc wzięłam swoją walizkę i pojechałam do hotelu. Za kilka godzin zaczyna się impreza, więc mam jeszcze czas. Zeszłam do restauracji i postanowiłam coś zjeść. Po kilku minutach otrzymałam już danie dnia. Po zjedzeniu wróciłam do pokoju. Postanowiłam się już szykować. Ubrałam się w to i uczesałam. Zrobiłam sobie jeszcze makijaż. Tak długo się szykowałam, że minął już czas. Wzięłam więc swoją walizkę, tak będę spać u Meg. Opuściłam hotel u pojechałam taksówką w kierunku domu Mady. Kilka minut później byłam już na miejscu. Weszłam do środka.
Dom był wspaniale urządzony to 
samo można powiedzieć o ogrodzie. 
Weszłam do środka i przywitałam się z wszystkimi. Impreza się rozpoczęła. Na początku udałam się na parkiet z Justinem, powiem szczerze, moje ciacho nieźle tańczy. Tańczyliśmy chyba przez godzinę. 
Zmęczyłam się jednak i poszłam do ogrodu z chłopakiem. 
Wzięliśmy drinki i wypiliśmy go całego. Już trochę pijani rozmawialiśmy dalej, nie wiem czy Justin dobrze się czuł...
  • Kocham cię siostra.- dodał.
  • Wiem, ja też.- oznajmiłam.
  • Idę zatańczyć.
  • Za dużo alko.- oznajmiłam i udałam się dalej.
Poszłam do dziewczyn m.in do Aleks, Oliv, Taylor, Ariany i Demi. Wszystkie byłyśmy nieźle spite, więc wzięłyśmy się za palenie jointów. Chwilę później dołączyła do nas Meg, a ja podałam jej skręta. Powiem szczerze, po niedługim czasie narkotyk zaczął działać. Dopiero wtedy czułam, że impreza się zaczyna.
Impreza z godziny na godzinę co raz bardziej zaczęła się rozkręcać. Część gości była już nieźle pijana, albo po prostu naćpana. Zbliżała się północ. Nagle DJ zatrzymał muzykę, a na ogród wyjechał wielki tort z 18-nastoma świeczkami. 
- Sto lat, sto lat ....- zaczęli śpiewać goście.
Meg zdmuchnęła świeczki na torcie i po chwili, każdy mógł wziąć sobie kawałek. 
- A teraz specjalny prezent dla naszej solenizantki.- powiedział DJ.
Na scenie zobaczyłam 5 Seconds of Summer.
- Wszystkiego najlepszego Meg.- powiedział Luke i po chwili zaczęli grać.
Zagrali 2 piosenki : Don't Stop i She Looks So Prefect. Gdy skończyli grać, goście zaczęli bić im brawa. 
Było już dosyć długo po północy. Ja razem z moją przyjaciółką Carmen weszłyśmy na samochód i zaczęłyśmy tańczyć jak nienormalne. 

 Alkohol znikał, a ludziom coraz bardziej odwalało. W całym domu było czuć zapach trawy, dymu papierosowego i różnego rodzaju alkoholu. Nie muszę mówić co działo się w niektórych sypialniach. 
Ledwo docierały do mnie wiadomości. Siedziałam sobie przy basenie z chyba to był Justin i zobaczyłam, że wszyscy biegną w stronę baru. Muzyka głośno grała i nie było słychać nic, jednak ciekawiło mnie kto to był. Wstałam więc ledwo i ruszyłam w stronę baru. Chyba się skończyło -pomyślałam.
  • O Niall.- dodałam z czkawką.
  • Jutro zadzwonię.- powiedział i razem z Harry'm ruszyli w stronę wyjścia. 
Nie wiedziałam o co chodziło. Nie pozwalałam wiadomością docierać do mojej głowy. 
Bieber przyniósł mi kolejnego drinka a ja uśmiechnięta wypiłam go. Spojrzałam na basen, który był nie daleko...
  • I Love Bali...- powiedziałam i wskoczyłam do niego.
Wynurzyłam się z niego i uśmiechnięta zaczęłam machać do ludzi. Moją zabawę popsuł mi Jus, który wyciągnął mnie z basenu. Owinął mnie ręcznikiem i uśmiechał się jak głupi. Byliśmy pijani więc wszystko nas śmieszyło. Razem z Biebsem poszliśmy szukać Carmen. Zauważyliśmy ją siedzącą na kolanach jakiegoś kolesia a na dodatek się całowali. Kiedy się na mnie spojrzała poruszyłam śmiesznie brwiami. Patry trwało do późna...nawet nie wiem gdzie i jak zasnęłam. *___*

~~Alex~~

 Kiedy się obudziłam, obok mnie leżała tylko karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam:" Dziękuję za wszystko - Edward". To było słodkie :3 Wstałam i spojrzałam na zegarek. No pięknie...za niecałom godzinę mam samolot, a ja nawet nie spakowana!!! Szybko wzięłam zimny prysznic na orzeźwienie i się ubrałam. Włosy mi wyschną same. Zaczęłam się pakować, a pakowanie w pośpiechu to nic dobrego, bo zawsze coś zostawię. Ostatnio np. zapomniałam o telefonie... Nie rozumiem jak mogłam zapomnieć o tak ważnej rzeczy... Zapięłam moją wielką walizkę i poszłam coś zjeść. Szybko przyniesli mojego pysznego omleta z owocami. Mniam <3
-Alex, kochana jesteś już spakowana?- usłyszałam ciepły głos mojej ciotki.

-Tak, oczywiście.- odpowiedziałam dokańczając śniadanie.
-Tylko niczego nie zapomnij.- zaśmiała się.
-Nie mów tak, bo zapomne.- zawtórowałam. Skończyłam śniadanie, za które zapłaciła ciocia >Muszę jej oddać potem< i obie wróciłysmy na górę, żeby zapiąć wszystko na ostatni guzik.

-Już nie mogę się doczekać, kiedy je wszystkie znowu zobaczę.- westchnęłam.
-Dziewczyny?
-Tak. Dawno się nie widziałyśmy. Wiesz... każda ma napięty grafik, ale chociaż na imprezach różnego typu się spotykamy.
-Taa.. i pijecie, palicie i ogólnie...- przerwałam jej śmiechem.
-Nie, nie ciociu, my jesteśmy z tych grzecznych.
-Ale wiesz... ostrożności nigdy dosyć.- powiedziała podając mi coś małego w srebrno-niebieskim opakowaniu.
-Serio?!- wybuchłam śmiechem, kiedy zobaczyłam to, co mi właśnie dała to prezerwatywa.
-No co? Jak juz mówiłam: "Ostrożności nigdy dosyć".
-Czemu? Mama by się ucieszyła.
-Uwierz mi, że nie.- zaśmiałyśmy się. Nie chciałam wziąść ich, ale ta spakowała mi je do walizki -,- Niech jej będzie. Może komuś tam się przydadzą.

Nadszedł czas pożegnań. N/ajgorszy czas. Nienawidzę tego.
-Dziękuję ci ciociu za wszytko. Trzymaj się i pozdrów wujka, kiedy przyjedzie.- powiedziałam przytulając ją.
-Nie ma sprawy. Zawsze możesz na mnie liczyć. Spokojnie, pozdrowie.- uśmiechnęłam się.

Lot trwał tylko 4 i pół godziny. Nie tak źle. Bywało gorzej... Kiedy wyszłam już z lotniska odetchnęłam nowym powietrzem.

-W końcu dotarłam.- westchnęłam i ruszyłam łapać taksówkę.

Hotel jest świetny i bardzo blisko plaży, co jest wielkim plusem. Przebrałam się już w swoim pokoju i postanowiłam przejść się na mały rekonesans okolicy i przy okazji zadzwonić do Emetta. Szłam przy brzegu, tak, że fale obijały się o moje stopy. Cudowne uczucie. Wyciągnęłam komórkę i wyszukałam w kontaktach numer Emetta. Odebrał za 3 sygnałem.
-Cześć maleńka, już na miejscu?- usłyszałam jego radosny głos.
-No cześć, tak, już tak.
-Oo.. i jak tam jest?
-Cudownie. Nie masz pojęcia jak tu pięknie.- mówiłam z zachwytem.
-No.. tak właściwie, to mam pojęcie.
-Ym... ale jak to?- nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Wiesz co... musze kończyć, do potem, pa.- rozłączył się.

O co mu chodziło? To było bardzo dziwne. Starałam się o tym nie myśleć i nie zadręczać co też mógł mieć na myśli. Ale tak się nie dało. Szłam taka zamyślona, że z tego wszytkiego wyrwało mnie dopiero to, jak dostałam z piłki w głowę.
-O mój Boże.. przepraszam, nic ci nie jest? Nie chciałem, przepraszam.- usłyszałam męski głos, a za chwilę śmiech. Spojrzałam na mężczyzne i ... zaniemówiłam na krótką chwilę.
-Emett!- krzyknęłam rzucając się mu na szyję.
-Mówiłem, że mam pojęcie.- zaśmiał się chłopak.
-Ale.. co ty tu robisz?- wciąż go nie puszczałam.
-Jestem tutaj w sumie od kilku dni z bratem i jego kumplami. Kurczę.. tęskniłem za tobą.- spojrzał mi w oczy.
-Ja za tobą też. Tak dawno się nie widzieliśmy...
-Fajnie, że akurat tutaj jest impreza.
-Tak... teraz sama się z tego cieszę.- zaśmiałam się.- Ale nie musiałeś celować we mnie piłką.
-O.. przepraszam, ale to było akurat przypadkiem. Myślałem, że trafię na jakąś ekstra laskę, tutaj tylko ty.
-O ty...- trzepnęłam go w ramię i zaczęliśmy się śmiać. Potem poznałam wszystkich kolegów i jego brata i graliśmy razem w siatkówkę. Fajnie się z nimi spędzało czas, ale to nie mogło długo trwać, gdyż musiałam się jeszcze uszykować na imprezę urodzinową Meg. Czułam się trochę dziwnie, bez moich kochanych chłopaków. Brakuję mi ich. Ale no cóż... dam radę.

Uszykowana w pełni udałam się na imprezę. Kiedy weszłam do środka zaniemówiłam. Dom był pięknie ozdobiony, ogród również. Było już sporo ludzi. Przywitałam się z każdym. No, przynajmniej mam nadzieję, że nikogo nie ominęłam. Zobaczyłam wódeczkę i od razu tam pognałam. Lubie drinki. Wręcz kocham, ale nikt o tym nie wie. To taka moja moja, mała, słodka tajemnica. Nie wiem ile ich wypiłam, ale chyba nie tak dużo, bo puki co kontaktowałam normalnie. Potem usiadłam z dziewczynami i zaczęłysmy palić jointy. Kiedy nasza solenizantka do nas dołączyła Pat podała jej go i wtedy w każdej z nas nastapiły "niewielkie zmiany".
 Tańczyłam z jakimś chłopakiem. Pamiętam, że super tańczył, a potem nawet chciał się do mnie dobierac, ale jakiś inny chłopak odciągnął go ode mnie. Za co dostał całusa. Zbliżała się północ. Nagle DJ zatrzymał muzykę, a na ogród wyjechał wielki tort z 18-nastoma świeczkami. 
- Sto lat, sto lat ....- zaczęli śpiewać goście.
Meg zdmuchnęła świeczki na torcie i po chwili, każdy mógł wziąć sobie kawałek. 
- A teraz specjalny prezent dla naszej solenizantki.- powiedział DJ.
Na scenie zobaczyłam 5 Seconds of Summer.
- Wszystkiego najlepszego Meg.- powiedział Luke i po chwili zaczęli grać.
Zagrali 2 piosenki : Don't Stop i She Looks So Prefect. Gdy skończyli grać, goście zaczęli bić im brawa. Było już dawno po północy, a ilości tych wszystkich procentów i dopalaczy zwiększała się w krwi każdego kto był na imprezie. Było na serio świetnie. Kocham takie zabawy :D Trochę dużo wypiłam, więc musiałam iść do łazienki, ale żałowałam, że najpierw nie zapukałam...Kiedy otworzyłam drzwi łazienki zobaczyłam dwóch chłopaków i dziewczynę. Wszyscy nadzy. Stałam tam jak wryta, kiedy dziewczyna się odezwała.
-Wszystkie pokoje już niestety są zajęte. Chcesz się dołączyć?- zapytała.
-Nie dzięki. Miłej zabawy.- powiedziałam z szerokim uśmiechem i zamknęłam drzwi. W końcu jednak załatwiłam swoje potrzeby i wróciłam na dwór. Usiadłam przy barze i sączyłam kolejnego drinka, kiedy za mną rozległy się krzyki. Kiedy się odwróciłam zobaczyłam bójkę. Ale osoby, które w niej uczestniczyły, no cóż.... zaskoczyły mnie.
-Niall? Austin? Yy...co jest grane?- mówiłam do siebie patrząc i słuchając ich. Szybko to się zakończyło bo rozdzielono ich. Niestety dziewczyny nie widziały tego co ja, bo przyszły kiedy był już koniec bujki. Tylko... nadal nie ogarniałam o co poszło. Nie zastanawiałam się nad tym długo i poszłam dalej tańczyć. Powoli czułam się zmęczona. Moje nogi już nie dawały rady w szpilkach, więc je ściągłam i tańczyłam boso. Tak jest najlepiej i najwygodniej. Widziałam jak Pat skacze do basenu coś tam krzycząc, ale nie słyszałam za bardzo co. Czułam, że ledwo kontaktuję z otoczeniem. Zatoczyłam się powoli trochę dalej od imprezy, ale wciąż na ogrodzie i usiadłam na równo przystrzyżonej trawce. Potem dołączył do mnie jakiś brunet. Wyglądał znajomo, ale ledwo patrzyłam oczy i wtedy ten zaczął mnie całować. Nie opierałam się. Z resztą... nie miałam na to siły, a trzeba przyznać, że całował wyśmienicie. Z każdym pocałunkiem pogłębiał go coraz bardziej i bardziej... Aż jego ręcę zaczęły błądzić pod moją sukienką. Trochę łaskotało. Ale było mi tak cudownie! Ach.. no niczym w siódmym niebie... A potem... potem... urwał mi się film...


~~Mady ~~

 Obudziłam się przed 10. Od razu zaczęłam szukać mojego telefonu. Gdy go znalazłam od razu zaczęłam czytać te wszystkie życzenia od moich fanów dla portalach społecznościowych, a także SMS'y od moich znajomych. Wreszcie mam 18 lat. Nie mogę w to uwierzyć, od północy jestem już pełnoletnia, a za parę godzin odbędzie się moja wymarzona impreza urodzinowa. Planowałam ten dzień od dziecka.  Sama nie wiem, jak szybko ten czas minął. Jeszcze nie dawno kończyłam 12 lat, a tu już 18. 
Po jakiś 30 minutach odłożyłam telefon na półkę i wstałam z łóżka. Wyjęłam z szafy ubrania i udałam się do łazienki.
Ubrana i umalowana zeszłam na dół. Przywitałam się z przyjaciółmi i usiadłam do stołu. 
- Sto lat, sto lat niech żyje, żyje nam...- zaczęli  śpiewać. - Wszystkiego najlepszego Meg ! 
- Nie wiem co mam powiedzieć.
- Nic, masz tylko zdmuchnąć świeczki z kanapek.- powiedział Ashton. 
- Nie zapomnij pomyśleć życzenia.- przypomniał mi Luke.
Zdmuchnęłam świeczki i uściskałam moich przyjaciół. Co jak co, ale świeczek na kanapce to jeszcze chyba nie było. 
Wszyscy razem zaczęliśmy jeść kanapki. 
- O czym pomyślałaś ?- zapytała mnie Miranda.
- Nie powiem, bo się nie spełni.- odpowiedziałam.
- Ktoś tu jest przesądny.- dopowiedział Matt. - Jeszcze raz najlepszego księżniczko.- pocałował mnie w policzek. 
Po zjedzonym śniadaniu wyszliśmy na zewnątrz. Wszystko było już prawie gotowe do mojej imprezy. Położyłam się na brzuchu i zaczęłam się opalać. Chłopaki pływali w basenie, a Miranda moczyła tylko nogi. Nie chciałam siedzieć sama więc dołączyłam do przyjaciółki. 
- Coś czuję, że to będzie najlepsza impreza, na której byłam.- powiedziała blondynka.
- Haha, chyba nie wiesz co będzie działo się na mojej osiemnastce.- powiedział przechwalając się.
- Luke, weź już się tak nie przechwalaj, bo znowu w twoje urodziny wylądujemy na imprezie w domu starców.- powiedział Mike.
- Musiałeś przypominać ?!- krzyknął Luke.
- Jakim cudem wylądowaliście na imprezie w domu starców?- zapytałam z nie dowierzaniem.
- Starczy, że mądry Luke Hemmings nie umie przepisać dokładnie adresu klubu. - powiedział Cal.
- Nie mam więcej pytań.- powiedziałam. 
- No to wypijmy za dzisiejsze urodziny Meg.- powiedział Matt, który przyniósł z willi butelkę Jack'a Daniels'a i kieliszki. Każdy dostał trunek i wznieśliśmy toast. 
- Za Meg !- powiedzieli moi znajomi.

Po 15 razem z Mirandom postanowiłyśmy, że zaczniemy się już szykować. Udałam się do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam do kabiny prysznicowej i odkręciłam wodę, która po chwili zaczęłam spływać po moim ciele. Umyłam się , po czym wyszłam z pod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. Spojrzałam na zaparowane lustro i przejechałam po nim ręką. Spojrzałam na swoje odbicie i nie mogłam uwierzyć, że dzisiaj kończę to wyczekiwane 18 lat. Założyłam na siebie mój biały szlafrok i weszłam do pokoju. Stałam chyba z 15 minut przed szafą i kompletnie nie wiedziałam w co się ubrać. Zabrałam zdecydowanie za dużo sukienek. Na pomoc przyszedł mi Matt. Wybrał mi ten zestaw
- Wow ! Może zamiast grać w kosza zostaniesz moim stylistą ?
- Przykro mi, ale nie zamienię koszykówki na nic innego.
Wzięłam do ręki uszykowany przez Matta zestaw i poszłam ponownie do łazienki. Ubrałam sukienkę i na to koszulę. Gdy wróciłam do pokoju z szafy wyciągnęłam czarne botki i założyłam je na stopy. Przejrzałam się w lustrze i zadowolona ze swojego wyglądu udałam się do pokoju Mirandy. Dziewczyna właśnie wyciągała swoje kosmetyki. Zaczęłyśmy się malować i czesać. 
Do imprezy została  jakaś godzina. Goście zaczęli się powoli schodzić. Zeszłam na dół sprawdzić czy wszystko jest ok. Dom był wspaniale urządzony to samo można powiedzieć o ogrodzie. 
- Mady wszystkiego najlepszego !- krzyknął James.
- O jeju dziękuję.- przytuliłam go. 
- Sto lat.- po chwili krzyknęła reszta zespołu.
Tak samo jak z Jamesem przywitałam się z Bradem,Connorem i Trish'em. 
Na moją imprezę zaprosiłam: The Vamps, One Direction, 5 SOS, Demi Lovato, Justina Biebera, Katy Perry, Ariane Grande, Little Mix, Ed'a Sheeran'a, Pat, Alex i Oliv. Oczywiście to nie byli wszyscy goście. 
Gdy byli już wszyscy zaczęła się impreza. DJ zaczął puszczać muzykę, a moi goście tańczyli w jej rytm. Kolorowe światła oświetlały parkiet. Po krótkim przemyśleniu sama dołączyłam do grupki tańczących znajomych. Po chwili koło mnie pojawił się Luke. Tańczyliśmy, a raczej wykonywaliśmy dziwne i śmieszne ruchy. Dzisiaj postanowiłam nie przejmować się co pomyślą sobie o mnie ludzie tylko świetnie się bawić i sprawić by ten dzień był jednym z najlepszych. 
Nie zauważyłam kiedy Luke zniknął gdzieś w tłumie i zaczęłam tańczyć sama. Po jakiś 30 minutach tańczenia podeszłam do baru, aby napić się jakiegoś napoju z procentami. Usiadłam na krześle i zaczęłam sączyć zamówionego prze zemnie drinka. Po chwili ktoś usiadł obok mnie. Tym kimś był Niall. 
- Kto by pomyślał, że moja "siostrzyczka" kończy dzisiaj 18 lat. Najlepszego.
- Dzięki. Sama nie mogę w to uwierzyć. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym dołączyłam do dziewczyn, które siedziały na kanapie. W dłoni Pat zauważyłam jointa. Dziewczyna podała mi skręta i zaciągnęłam się. Po paru minutach  narkotyk zaczął działać. Czułam się jakbym była na jakimś statku w czasie sztormu. Porwałam Matta do tańca. Alkohol i narkotyki przejęły nade mną kontrolę. Nie daleko nas tańczyła Taylor Swift z jakimś gostkiem. Nie powiem co ich taniec przypominał. 
Impreza z godziny na godzinę co raz bardziej zaczęła się rozkręcać. Część gości była już nieźle wstawiona, albo po prostu naćpana. Zbliżała się północ. Nagle DJ zatrzymał muzykę, a na ogród wyjechał wielki tort z 18-nastoma świeczkami. 
- Sto lat, sto lat ....- zaczęli śpiewać goście. Nigdy nie lubiłam tego momentu, ponieważ zawsze nie wiedziałam co mam robić. Po prostu stałam jak na baczność i uśmiechałam się jak głupia. 
Zdmuchnęłam świeczki na torcie i po chwili, każdy mógł wziąć sobie kawałek. 
- A teraz specjalny prezent dla naszej solenizantki.- powiedział DJ.
Na scenie zobaczyłam 5 Seconds of Summer.
- Wszystkiego najlepszego Meg.- powiedział Luke i po chwili zaczęli grać.
Zagrali 2 piosenki : Don't Stop i She Looks So Prefect. Gdy skończyli grać, goście zaczęli bić im brawa. 
Było już dosyć długo po północy. Razem z moimi znajomymi siedziałam na leżakach i piliśmy drinki. Impreza toczyła się w najlepsze. Pat tańczyła na samochodzie jednego z sąsiadów, a Ashton pływał w basenie. Alkohol lał się litrami. W całym domu było czuć zapach trawy, dymu papierosowego i różnego rodzaju alkoholu. Nie muszę mówić co działo się w niektórych sypialniach. 
Właśnie rozmawiałam z Oliv, gdy zobaczyliśmy tłum ludzi obok baru. Wszystko wskazywało na to, że ktoś się bił. Od razu wstałam z leżaka i udałam w tamtym kierunku. Nie powiem, nie było to łatwe mają dosyć sporą dawkę alkoholu i narkotyków we krwi. 
Przy barze ujrzałam dwie sylwetki, które po chwili rozpoznałam. Nie mogłam uwierzyć, że to właśnie Niall i Austin zaczęli się bić. Horan nigdy nie wdał się z nikim w bójkę. Jest ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewała. 
Chłopacy krzyczeli coś między sobą, ale niestety muzyka ich zagłuszała i nie mogłam usłyszeć o co chodzi. 
Harry spojrzał na mnie ze znakiem zapytania wypisanym na twarzy, na co ja tylko kiwnęłam głową w kierunku bijących się znajomych. Loczek momentalnie przepchnął się przez tłum i przy pomocy Zayna odciągnął Nialla od Austina. 
Chłopacy zabrali pożegnali się ze mną i opuścili mój dom, po całym tym zamieszaniu. 
Podeszłam do baru i zamówiłam kolejnego drinka. DJ puścił jakąś piosenkę, a ja razem z Mirandom zaczęłyśmy tańczyć na stole. W ręce trzymałyśmy butelkę alkoholu i śpiewałyśmy teksty piosenek. 
Bez dwóch zadań to były najlepsze urodziny jakie kiedykolwiek miałam.  


~~Oliv~~ 

Przebudziłam się po 5. Byłam wtulona w Josh'a. Mimo że znajdowałam się w samolocie to dobrze mi się spało. Zobaczyłam, że nadal lecimy postanowiłam jeszcze trochę się wyspać. Odwróciłam się do tyłu i zauważyłam, że Jack z Evą śpią. Josh także spał i wyglądał słodko. Zasnęłam i po 9 już się obudziłam. Trochę zgłodniałam. 
Po chwili stewardessy przyniosły nam jedzenie. Wyglądało pysznie.  
Podały nam talerze z jedzeniem.
- Smacznego. -powiedziały stewardessy i odeszły.
- Dziękujemy.- odpowiedziałam.
 Zaczęłam jeść.   Byłam strasznie głodna. Następnie, gdy zjadłam włączyłam sobie muzykę i zaczęłam jej słuchać. Tak się zasłuchałam, że nawet nie zauważyłam, że byliśmy już na miejscu. 
Wysiedliśmy z lotniska i udaliśmy się do taksówki, która zawiozła nas do hotelu. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Jest tutaj naprawdę pięknie. Jack z Evą poszli do recepcji zameldować nas, a ja w tym czasie rozglądałam się po hotelu. Jest bardzo ładny. Następnie każdy z nas udał się do swojego pokoju. Odłożyłam walizkę i od razu  poszłam do łazienki wykąpać się. Wzięłam długą kąpiel, a następnie poszłam się  ubrać. Założyłam to. Jest tutaj strasznie gorąco. Przyszedł Josh. Wpuściłam go do pokoju.
- Niedaleko znajduje się plaża, może pójdziemy się przejść? - zapytał chłopak.
- Pewnie.- odpowiedziałam. 

Wyszliśmy z pokoju i windą zjechaliśmy na dół. Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się w stronę plaży. Ujrzałam morze. Jest tu pięknie. Poszłam do morza zamoczyć nogi. Następnie szliśmy wzdłuż plaży. 
Josh zauważył jakiś bar i poszedł kupić coś zimnego do picia. Ja już powoli szłam. Josh mnie dogonił i poszliśmy usiąść na leżaki, które znajdowały się na plaży.
 Było przyjemnie. Siedzieliśmy i patrzyliśmy na morze przez dłuższy czas. Było już trochę późno, więc poszliśmy do hotelu. 

Poszłam się szykować na urodziny. Udałam się do sypialni, gdzie znajdowały się moje ubrania.  Nie mogłam się zdecydować co mam założyć.  Siedziałam na łóżku i myślałam co mam ubrać.  Straszny dylemat.  Po bardzo długim namyśle  zdecydowałam, że  założę to. Do imprezy było coraz mniej czasu, a ja jeszcze musiałam się uczesać i zrobić makijaż. Postanowiłam, że włosy będę miała rozpuszczone. Właśnie miałam się malować, gdy przyszedł Josh.
- Gotowa?- zapytał.
- Już prawie. Muszę tylko zrobić makijaż.- odpowiedziałam.
- Okej.
Chłopak poszedł usiąść, a ja poszłam się pomalować. Zrobiłam sobie taki makijaż. Teraz jestem już gotowa.
- Jak wyglądam?- zapytałam się Josh'a.
- Pięknie jak zawsze.- odpowiedział.
Nic nie powiedziałam tylko się uśmiechnęłam.
- To co idziemy?- zapytałam.
- Tak, taksówka czeka już na dole.- powiedział.
Wyszliśmy i udaliśmy się do taksówki, która zawiozła nas do domu Meg. 
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka. Dom był wspaniale ozdobiony tak samo jak ogród. Przywitałam się chyba ze wszystkimi. Jest dużo ludzi. Rozpoczęła się impreza. Wszyscy udali się na parkiet. Zauważyłam Brad'a Simpson'a i poszłam do niego. Przywitałam się z nim i zaczęliśmy rozmawiać. Długo się nie widzieliśmy. Po chwili poszliśmy tańczyć. Dobrze nam się razem tańczyło. 
Po jakimś czasie chciało mi się pić. Poszłam do baru po jakiegoś drinka. Usiadałam i zaczęłam pić drinka. Po wypiciu poszłam gdzieś usiąść. Zauważyłam Aleks, Ariane, Demi i Taylor poszłam usiąść do nich. Następnie przyszła do nas Pat. 
Było już widać, że każda z nas jest pijana. Dziewczyny wzięły się za palenie jointów. 
Chwilę później dołączyła do nas Meg, która również zaczęła palić. Impreza z godziny na godzinę co raz bardziej zaczęła się rozkręcać. Część gości była już nieźle pijana, albo po prostu naćpana.
 Zbliżała się północ. Nagle DJ zatrzymał muzykę, a na ogród wyjechał wielki tort z 18-nastoma świeczkami. 
- Sto lat, sto lat ....- zaczęli śpiewać goście.
Meg zdmuchnęła świeczki na torcie i po chwili, każdy mógł wziąć sobie kawałek. 
- A teraz specjalny prezent dla naszej solenizantki.- powiedział DJ.
Na scenie zobaczyłam 5 Seconds of Summer.
- Wszystkiego najlepszego Meg.- powiedział Luke i po chwili zaczęli grać.
Zagrali 2 piosenki : Don't Stop i She Looks So Prefect. Gdy skończyli grać, goście zaczęli bić im brawa. Było już dawno po północy. Coraz więcej ubywało alkoholu.
 W całym domu było czuć zapach trawy, dymu papierosowego i różnego rodzaju alkoholu. Nie muszę mówić co działo się w niektórych sypialniach. Wszyscy byli tak pijani, że ledwo stali na nogach. Pat razem z Carmen tańczyły na samochodzie jednego z sąsiadów. Poszłam tańczyć z Josh'em. Muszę przyznać, że nawet dobrze tańczy. Tańczyliśmy przez jakiś czas. Nie miałam już siły i poszłam się napić. 
Wzięłam drinka i udałam się usiąść na leżak. Siedziałam i piłam drinka. 
Właśnie rozmawiałam z Meg, gdy zobaczyliśmy tłum ludzi obok baru. 



Wszystko wskazywało na to, że ktoś się bił. Meg szybko poszła zobaczyć co się dzieje. Trudno jej było przejść przez ten tłum pijanych ludzi. Ja zostałam i dokańczałam pić drinka. Nie chciało mi się iść w ten tłum ludzi. Postanowiłam, że zostanę. Podobno bił się Niall z Austinem. Musiała to być jakaś grubsza sprawa, że wdali się w bójkę. Nagle ktoś do mnie podszedł. Była to Julia moja przyjaciółka.

- Myślałam, że już nie przyjdziesz.- powiedziałam.
- Jestem tutaj od początku imprezy, ale w tym tłumie nie mogłam cię znaleźć. - powiedziała dziewczyna.
Usiadła obok mnie na leżaku i zaczęłyśmy rozmawiać. Było widać, że Julia do trzeźwych nie należy. Zresztą na tej imprezie nikt chyba nie jest trzeźwy. Poszłyśmy do baru po jakieś drinki. Wypiłyśmy je, a następnie weszłyśmy na bar i zaczęłyśmy tańczyć. Alkohol przejął nad nami władze. Nie wiedziałyśmy co robimy. W każdym razie cieszę się, że przyszła. Później poszłam jeszcze tańczyć z Josh'em. Impreza trwała do późna. Nawet nie wiem jak, gdzie i kiedy zasnęłam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz