Translate :))

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Chapter 25

~~Pat~~

Włącz > Ariana ♥ 


Smacznie sobie spałam do czasu, kiedy nie zadzwonił budzik. Wzięłam swojego iPhone'a i wyłączyłam go. Wstałam i ruszyłam do kuchni napić się mleka. Nalałam do szklanki mleko czekoladowe i je wypiłam, następnie włożyłam szklankę do zmywarki. Ruszyłam do garderoby. Muszę się jakoś ubrać. Obejrzałam wszystkie rzeczy i w końcu wybrałam odpowiedni zestaw, który ubrałam. Poszłam do łazienki i postanowiłam, że dzisiaj zrobię sobie loki. Po skończeniu zrobiłam lekki makijaż. Spakowałam jeszcze wszystko do mojej walizki z Louis'a Vouitton'a i byłam już gotowa. Ruszyłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam TV na E!News. Znowu gadali jakieś bzdury, aż w końcu pokazali mnie i Niall'a przed restauracją. Nie no super. Teraz się dopiero zacznie. Oglądałam dalej i słuchałam te ich bzdety do póki nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Ruszyłam więc otworzyć. 
  • Gotowa?- spytała Kate.
  • Tak.
Wzięłam walizkę i zamknęłam dom. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy na lotnisko. Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Wyszyliśmy z auta i weszliśmy do budynku. Przeszliśmy odprawę i udaliśmy się tym razem do prywatnego samolotu
Weszłam do środka i dostałam szoku. Tu było jak w niebie. Usiadłam na kanapie i wystartowaliśmy. Włączyłam sobie program muzyczny i słuchając ciekawych piosenek zasnęłam. 
Spałam sobie smacznie aż w końcu musiałam się obudzić. Usiadłam i rozejrzałam się po samolocie. Wzięłam swojego iPhone'a i spojrzałam na zegarek. W Londynie jest 14, czyli w Louisville będzie 8 rano. Przeciągnęłam się trochę i zauważyłam jeszcze w telefonie jedną nieodczytaną wiadomość. Była od Niall'a. > "Dzień Dobry :) xx" dostałam ją o 9 rano. Wtedy spałam, więc szybko odpisałam teraz > "Bardzo dobry :):*" i wysłałam.  
Chwilę później przyszła do mnie Kate.
  •  Głodna?- spytała.
  •  No może trochę.- oznajmiłam.
  •  A na co masz ochotę?
  • Na jakieś owoce.
  • Zaraz przyjdę. - dodała i zniknęła. Chwilę później pojawiła się z moim śniadankiem. Typowe wspaniałe samolotowe śniadanie. Mniam. Wzięłam się za jedzenie mojego posiłku. Po kilku minutach wszystko co było na talerzu zniknęło.
  • Kate zabrała talerz i zaniosła go do "mini" kuchni. Ja nadal słuchałam muzyki siedząc na kanapie.
 
Po 9 godzinach lotu w końcu przystąpiliśmy do lądowania na wspaniałym lotnisku w Louisville. Tutaj była godzina 9, a w Londynie 15. Wzięłam swoje rzeczy z samolotu i opuściliśmy go idąc lotniskiem. To niby tylko lotnisko ale jakie wspaniałe. Kiedy zbliżaliśmy się do budynku, przed nim stało pełno paparazzi. Zaczęli robić pełno zdjęć a my próbowaliśmy się dostać do środka. Nie sądziłam, że fotoreporterzy mogą wchodzić na lotniska, no ale ok. Odebraliśmy walizki i udaliśmy się do wypożyczalni samochodów, która znajdowała się na przeciwko lotniska. Było tam pełno ślicznych aut, a Matt nie mógł się zdecydować jaki wziąć. Po długim zastanawianiu chłopak stwierdził, że bierzemy Dodge'a Nitro. Odebraliśmy kluczyki i weszliśmy do auta. Ja usiadłam z tyłu i ruszyliśmy do naszego hotelu. 10 minut później znaleźliśmy się pod wielkim budynkiem a na nim było napisane : "Galt House Hotel". Wyszliśmy z auta i Matt wziął nasze walizki po czym weszliśmy do środka. Wewnątrz budynku przywitali nas bardzo mili goście, z którymi chwilę porozmawiałam. Dostaliśmy kluczę od pokoju. Udaliśmy się do swoich pokoi. Po wejściu do środka rozejrzałam się po całym pomieszczeniu. Było tu tak ślicznie, że aż nie chce opuszczać tego miejsca. Tylko szkoda, że nie ma tu Niall'a. Odstawiłam swoją walizkę i wyszłam na taras podziwiając widoki. Ja z balkonu widziałam wspaniałe morze rozciągające się na wszystkie strony, a z drugiej strony pokoju było widać pełno wieżowców rozwijającego się miasta. Usiadłam na łóżku i włączyłam sobie telewizor. Wzięłam jeszcze telefon i sprawdziłam godzinę, było już po 10. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. Poszłam więc otworzyć.
  • Jedziemy na sesję.- oznajmiła Kate.
  • Ok. - dodałam i ruszyłam za nią.
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy na plan zdjęciowy. Chwilę później byliśmy już na miejscu. Przywitałam się z wszystkimi i rozpoczęła się sesja. Ten klimat był idealny do robienia zdjęć. Słońce, plaża, morze. Tu było cudownie.  Fotograf zrobił mi pełno zdjęć, które potem mają się pojawić w gazecie. Sesja trwała jakieś 3 godziny. W między czasie były przerwy na rozmowy. Po skończeniu zdjęć pożegnałam się z fotografem i umówiliśmy się na jeszcze jedną jutrzejszą sesję. Opuściliśmy miejsce sesji i ruszyliśmy do centrum na jakiś obiad. Matt zaparkował auto na parkingu i ruszyliśmy do jakiejś restauracji znajdującej się blisko morza. 
Usiedliśmy przy jednym ze stołów na tarasie z widokiem na morze i zamówiliśmy jedną wielką pizzę i Coca Colę. Po kilku minutowym czekaniu dostaliśmy nasz obiadek.
Zjedliśmy całą pizzę z wielkim smakiem. Była na prawdę pyszna. Wypiliśmy jeszcze Colę i zapłaciliśmy za wszystko. Opuściliśmy restaurację i postanowiliśmy, że przejdziemy się brzegiem morza. Długo rozmawialiśmy i szliśmy przy wodzie do czasu, kiedy Matt nie ochlapał mnie i Kate wodą. Byłyśmy całe mokre. 
  • Matt ty debilu! Oberwiesz za to!- krzyknęła Kate.
  • Też cię kocham słońce.- oznajmił i pocałował ją w policzek. W tym czasie Kate wepchnęła go do wody, ale na jej nieszczęście wpadła razem z nim. 
  • Hahaha- zaczęłam się śmiać. - Słodziaki. - oznajmiłam.
Wstali szybko z tej wody i postanowiliśmy, że pojedziemy do hotelu, oni się przebiorą, a potem zwiedzimy do końca miasto. Ruszyliśmy więc do samochodu. Usiedliśmy do niego i kilka minut później byliśmy już w hotelu. Kate i Matt udali się do pokoju przebrać, a ja postanowiłam obejrzeć hotel. Chodziłam po korytarzach między pokojami i nikogo ciekawego nie spotkałam. Wróciłam do recepcji, gdzie stali już moi towarzysze. Ponownie udaliśmy się do samochodu i ruszyliśmy do centrum. Tym razem Matt postanowił, że pojedziemy odwiedzić "Louisville Waterfront Park". Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Opuściliśmy auto i ruszyliśmy na spacer po parku. Szliśmy chodnikiem obok wody. Otaczały nas wspaniałe widoki. Z jednej strony wspaniała zieleń i woda a z drugiej miasto z ogromnymi wieżowcami. Tutaj jest cudownie i przypomina trochę Nowy Jork. Właśnie dawno nie byłam w swoim rodzinnym mieście. W sumie ostatnio byłam u rodziców na święta. Ups. Ale w sumie oni też mają własne życie. Mama pewnie gra w kolejnym filmie, który reżyseruje tata. To trochę śmieszne jak dla mnie, tata reżyser a mama gra w każdym jego filmie. :) 
Ale wracając spacerowaliśmy dalej po parku, jednak po długim spacerze usiedliśmy na ławce w celu odpoczynku. Posiedzieliśmy trochę do czasu, kiedy :
  • Może pojedziemy odwiedzić tutejszą galerię. Wiesz same Chanel, Gucci, trzeba to sprawdzić. - oznajmiła Kate.
  • Pewnie!- oznajmiłam.
  • No to jedziemy laski. - dodał Matt i ruszyliśmy powoli do samochodu. 
Szliśmy spokojnie spacerkiem do auta, jednak kiedy już się do niego zbliżaliśmy pojawiło się paparazzi. Znowu zaczęli pstrykać zdjęcia, jednak nie tylko byli tutaj reporterzy. Pojawiło się też mnóstwo fanów, którym rozdałam autografy, a z niektórymi zrobiłam sobie zdjęcia. Po skończeniu szybko wsiadłam do auta i ruszyliśmy na zakupy. Wjechaliśmy do podziemnego parkingu i zaparkowaliśmy auto blisko wejścia do sklepu w razie ataku fotoreporterów. Wjechaliśmy do sklepu po ruchomych schodach prawie niezauważenie. W końcu! Na początku razem z Kate weszliśmy do sklepu Chanel. Zaczęłyśmy oglądać wszystkie ubrania jakie się tam znajdowały. Kate wzięła kilka strojów i ruszyła do przymierzalni. Przymierzyła jeden strój w którym wyglądała nieziemsko. Postanowiła go kupić. Zapłaciła i opuściłyśmy sklep. Odwiedziłyśmy jeszcze pełno sklepów. Jednak byłam już mega zmęczona tym chodzeniem. Spojrzałam na zegarek 19. Wow, szybko minął ten dzień. Szłam z telefonem w ręku za Matt'em i Kate. Szliśmy do schodów, którymi mieliśmy zjechać do auta. Kiedy weszliśmy zadzwonił mój telefon.
  • Halo?- spytałam.
  • Cześć Pat. - dodał Niall. - Jak tam w Louisville?
  • Nawet dobrze, a jak u ciebie Niall?- spytałam i wtedy na dole przed schodami pojawiło się pełno paparazzi. Zaczęli znowu robić zdjęcia i nakręcać moją rozmowę z Niall'em.
  • Niall, zadzwonię do ciebie,  jak będę w hotelu, paparazzi.- oznajmiłam schodząc ze schodów.
  • Okej, czekam. - dodał i się rozłączył. 
Przeszliśmy obok tych durnych fotografów i wsiedliśmy do auta. Postanowiłam sprawdzić, jaka jest godzina w Londynie. Była tam prawie 1 w nocy. Dlaczego on jeszcze nie śpi? 
Kilka minut później byliśmy już w hotelu. Każdy udał się do swojego pokoju. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Ruszyłam do łazienki i postanowiłam wziąć długi prysznic. Po skończeniu ubrałam się w piżamę. Spięłam włosy w koka i wróciłam do pokoju. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Nialla.
  • No cześć.- dodał. 
  • Więc, jak u ciebie Niall?- spytałam.
  • Dobrze, tylko jest jeden mały problem.- dodał.
  • Jaki?
  • Tęsknie.- dodał a mi serce podskoczyło do gardła.
  • Ja też.- oznajmiłam po otrząśnięciu się. 
  • To idę teraz spać, dobranoc.- powiedział.
  • Dobranoc. - dodałam i się rozłączyłam.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i położyłam się do łóżka. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. *___*  


~~Alex~~

Włącz to.

Ręka mnie strasznie piekła. Głowa bolała. Myśli powróciły... Masakra... Nie otwierałam oczu jeszcze, ale już słyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju.
-Co do cho...- przerwała Em. Ta... jej głos zawsze poznam. To chyba znaczy, że zauważyła ten horror w łazience. Momentalnie znalazła się przy łóżku.
-Alex...- szepnęła niemal bezgłośnie. Spojrzałam na nią w końcu.

-Co?- wymamrotałam. Wzięła delikatnie moją zranioną rękę i przyglądała się plamom krwi przebijającym się przez bandaż.
-Ale... co się stało?- jej oczy wyrażały strach, ale i troskę.
-Nic.
-Jak to nic? A to?- wskazała na rękę, a potem w stronę łazienki.
-Wybuchłam.- powiedziałam po paru sekundach.
-Luke tu był, co?
-Był.
-Bardzo źle?
-Tak go zjechałam, że się nawet nie był w stanie odezwać.
-Ale on przecież ci nic nie zrobił.
-Tego nie wiem. Może już nie raz mnie zdradził. A ja głupia go kocham.
-Oj Alex...- przytuliła mnie.
-A tam... i tak wróci.
-Pewnie tak, ale niekoniecznie w dobrych zamiarach.
-Wiem, że go nie lubisz. Nie tylko ty. Założę się, że wszyscy moi znajomi czy przyjaciele też go nie lubią, ale kochają mnie i go tolerują.
-Bo byłaś z nim szczęśliwa.
-Wciąż mogę być. Wierzę w to. W związku potrzebne są kłótnie, bo wtedy wiadomo, że nam zależy.
-Ale... co ty mu właściwie powiedziałaś?
-Oj dużo rzeczy...- opowiedziałam jej wszystko co pamiętałam. Wzięłam się z nią, za sprzątanie w łazience, a potem wzięłam prysznic. Od wody ręka bolała mnie jeszcze bardziej. Szybko ale delikatnie wytarłam rękę i swoje ciało. Włosy zwinęłam w ręczniku w turban i ubrałam się  na czarno. O tak... czuję się jak w śnie. Wyglądam bosko. Czuję się "bosko".

-No teraz jak zauważą, że masz zabandażowaną dłoń to nie dadzą ci spokoju.- westchnęła Em.
-A tam. Mam to gdzieś. To nie ich życie. Niech się walą. - powiedziałam zakładając ciemne okulary i wychodząc na korytarz w hotelu. Em szła obok mnie. Dała mi kluczyki od samochodu, a sama wzięła klucze do innego auta. Ona jechała na zakupy, a ja? Na plan Luke'a. Kiedy jestem zła i jednocześnie cholernie mi na czymś zależy to 
jeżdżę jak rajdowy kierowca.

Podjechałam pod studio i zaparkowałam samochód. Zdeterminowana weszłam do studia, gdzie kręcili akurat scenę... z tą pojebaną blondynką. Dobra.. ja też jestem blondynką, ale farbowaną, no... Kiedy Luke mnie zauważył od razu podbiegł do mnie, przerywając tym samym kręcenie filmu. Stanął przede mną i patrząc mi w oczy zapytał.
-Kochasz mnie?- nie odpowiedziałam.
-Zdradziłeś mnie?- pokręcił głową.
-A kochasz mnie?- znów zapytałam. Ten spuścił wzrok i ... złożył na moich ustach pocałunek tak delikatny i czuły, że aż zadrżałam.
-Taka odpowiedź ci wystarczy?
-Może być.- powiedziałam beznamiętnie.
-Wiesz, że cię kocham. Zawsze cię kochałem. Jesteś najwspanialszym co mi się w życiu przytrafiło. Nie chcę cię stracić przez media. A jeśli tak będzie to obiecuję, że ich wszystkich rozwalę. Rozumiesz? Alexis Esme Palmer... kocham cię.- powiedział nie odrywając oczu od moich. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Przepraszam za to co powiedziałam, kiedy przyszedłeś.
-Nie musisz. Należało mi się. Nie widziałem mojej najukochańszej osoby na świecie, chociaż była tak blisko mnie. To nie wybaczalne. To ja przepraszam, że dałem ci tyle zła, że nie było mnie przy tobie kiedy tego najbardziej potrzebowałaś, że to przeze mnie przechodziłaś przez to wszystko i że zjebałem twój dzień. Że tak postąpiłem i w ogóle za wszystko cię przepraszam. A gdybyś się zabiła... zrobił bym to samo.
-Nie przesadzaj z tym zabijaniem się. Ale masz rację. Przeprosiny przyjęte, ale co się stało to się nie odstanie, wiesz o tym.

-Wiem. I żałuję. Najbardziej przepraszam cię, że dałem ci tak wiele powodów do 
zwątpienia w nas, we mnie, w moją wierność.- znów się uśmiechnęłam i tym razem to ja go do siebie przysunęłam i złączyliśmy nasze usta. 

Nasze języki tańczyły ze sobą jak  dwa ogniki. Mogłoby się wydawać, że są dla siebie stworzone. Współgrały ze sobą idealnie. Najpierw powoli i delikatnie muskał moje usta, a potem coraz zachłanniej i zachłanniej...

Skończyliśmy się całować i jeszcze przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, kiedy z tyłu, za Luke'iem, na swoim miejscu zobaczyłam Olivię Holt. Stała nam ze skrzyżowanymi ramionami na piersiach i to patrzyła na nas, to uciekała wzrokiem. Dobrze jej tak. Niech się patrzy. Szmata... Odwróciłam nas tak, żeby jeszcze bardziej nas widziała z profilu i znów go pocałowałam. Tym razem Luke się bardziej postarał. No i bardzo dobrze.

Porozmawiałam z moim chłopakiem chwilę i nalegał, żebym została na planie i mu kibicowała. Zostałam. Chodź... tak na prawdę nie dla niego. Ale dla pośmiania się z tej głupiej suki. Przyjemnie się patrzyło, jak obrywa. Do czasu... aż.., mieli się pocałować. Nie chciałam na to patrzeć. Ale jednak byli już tak blisko... i wtedy...
-Tak słucham?- odebrałam telefon. I musieli przerwać kręcenie przeze mnie. I dobrze... Holt spojrzała na mnie nienawistnym spojrzeniem, a ja posłałam jej buziaczka.

Nie wyszłam ze studia. O nie... nie zrobię jej tej przyjemności i nie wyjdę  tak szybko. Ale... Będę musiała patrzeć jak on ją całuję. Fu... Mogę już rzygać?

No i proszę... Jaka szczęśliwa. Niech się cieszy póki może. Nie długo ten jej "słodki" uśmiech zejdzie z jej twarzy... Kiedy skończyli już na dzisiaj stwierdziłam, że odwiozę Luke'a i jeszcze spędzę z nim trochę czasu. Albo... wyciągnę go do parku. O tak... to niezły pomysł. Siedziałam na masce mojego samochodu i czekałam na niego. Nawet mnie nie zauważył, tylko od razu szedł za tą pindą. A no tak... jak go ciągnie za rękę do swojego samochodu to się nie dziwię.
 -Kochanie, chodź!- krzyknęłam i pomachałam do niego, żeby mnie zauważył. Od razu się uśmiechnął i nie obdarowując już jej nawet najmniejszym spojrzeniem, podbiegł do mnie i mocno przytulił.
-No cześć skarbie.- powiedział całując mnie w usta.
 -Dlaczego od razu poszedłeś za nią, hm?- zrobiłam minę smutnego pieska.
-Ciągnęła mnie za sobą. Chciała żebym koniecznie z nią jechał. Ale nie martw się kochanie. Jestem tylko twój.- pogłaskał mnie po policzku i słodko się uśmiechnął.
 -Oo... kocham cię, wiesz?- mówiłam patrząc mu głęboko w jego oczy.
 -Ja ciebie też. Jedziemy?- zapytał.
-Jasne. Chcesz prowadzić? Będę mogła się do ciebie przytulić.
-Hm... kusząca propozycja. Gdzie kluczyki?- nic nie mówiąc wsunęłam mu klucze od auta do tylnej kieszeni jego dżinsów.

 Moje kochanie zawiozło nas do jego apartamentu. A potem zaniósł mnie na rękach do pokoju i rzucił na łóżko. Ściągnął koszulkę i powoli się przeniósł na łóżko składając małe pocałunki na moich dłoniach, szyi, skroniach i ustach. Za każdym dotykiem jego warg cała drżałam z rozkoszy. Niestety szybko musieliśmy przerwać, bo zadzwonił jego telefon. Zanim odebrał spojrzał na mnie przepraszająco i wyszedł na balkon, żeby porozmawiać. Z kim on gada? Cichutko weszłam na balkon, tak że nawet nie wiedział no i próbowałam usłyszeć o czym rozmawia.
-Nie mogę teraz. Tak jest u mnie. Może około 22? Spotkamy się pod kinem. Co ty na to? No to świetnie. Do zobaczenia. Pa.- no to idę dziś na seans filmowy. Całkiem nieźle. Zanim zdążył się odwrócić szybko uciekłam s powrotem na łóżko. Fiu... zdążyłam. Ściągnęłam moją kurtkę. I wtedy on wszedł.
-Czemu tak długo rozmawiałeś przez telefon?- ale głupie pytanie...
-Przepraszam miśku, już wracam. To na czym my skończyliśmy?- powiedział całując mnie znów w szyję. Delikatnie go odsunęłam od siebie.
-A może pójdziemy na spacer?
-Hm... ale teraz?
-No a kiedy? Wieczorem możemy iść do kina, czy coś.
-Em...- widziałam na jego twarzy zakłopotanie.
-To jak?
-A może weźmiemy kąpiel i potem pójdziemy, co?
-Nie. Chodźmy się przejść.- wtedy poprawiłam swoje włosy, a on zobaczył moją rękę. Dopiero teraz? Dziwne...
-O matko...- momentalnie znalazł się przy mnie.

-To...e.... idź się ubrać a ja poczekam.- no pięknie... i jak ja mam mu się wytłumaczyć?
-Co ty wczoraj zrobiłaś po naszym spięciu Alex?- patrzył w moje oczy z wzrokiem tak przerażonym, że... nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
-Nic.
-Nic? Ty to nazywasz nic? Co ty zrobiłaś?
-No mówię ci przecież, że nic.
-Alex... proszę cię...
-O co?

-O prawdę. Co zrobiłaś kiedy wyszedłem?
-Poszłam spać.- no... pomijając fakt, że poszłam do łazienki i potraktowałam lustro moją pięścią...
-A potem?
-Obudziłam się dziś rano.
-Nie kłam.
-Nie kłamie.
-Emma wie?
-Tak.
-Dobra... w takim razie skoro ty mi nie chcesz powiedzieć co zrobiłaś, to dowiem się od niej.
-Oj co ci tak na tym zależy co ja też robiłam a co nie?
-Jesteś moją dziewczyną i to ważne.
-Ojejku no... a może no nie wiem.... robiłam sobie dobrze i wtedy sobie coś zrobiłam, co?
-Alex nie bądź śmieszna. Masz rękę w bandażu i to w dodatku całym nasiąkniętym krwią!
-No i co z tego? Luke... nie chcę się z tobą znowu kłócić.
-Ja z tobą też nie kochana. Ale chcę, żebyś mi powiedziała co się wczoraj stało, kiedy wyszedłem.
-Jak widzisz skaleczyłam się.
-Skaleczyłaś się? No to widać, że porządnie mocno. - chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Zszedł z łóżka i założył koszulkę i kurtkę. Skórzaną jak ja.

-Idziemy na ten spacer?- zapytał. Uszło z niego życie. I to przeze mnie. No dobra... to muszę go przeciągnąć tak do 22. Zobaczymy co będzie robić, żeby iść do tego kina.
-Jasne.- założyłam swoją kurtkę i wyszliśmy. Przez pierwsze 5 minut szliśmy w kompletnej ciszy. To mnie przerastało. Musiałam się w końcu odezwać.
-Pękło lustro.- rzuciłam.
-Co?- był zdezorientowany i nie wiedział o co mi chodzi.
-Moja ręka. Lustro pękło w łazience. Byłam przy umywalce.
-O matko... biedulka. Chodź tutaj.- wyciągnął do mnie ręce i zamknął mnie w żelaznym uścisku.

Poszliśmy do Central Parku.
 To największy na świecie park. Będę tam dopiero pierwszy raz, więc jestem strasznie podekscytowana. Kiedy już weszliśmy byłam zachwycona. Spacerowaliśmy alejkami i rozmawialiśmy. 
 
Doszliśmy do jakiegoś mostu. Przed mostem stało pochylone drzewo. Wyglądało to pięknie. Słońce świeciło i było w miarę ciepło. No i jeszcze... on trzymający mnie za rękę. Idealnie <3 
Wokół było pełno par. Jakie to słodkie. Wszyscy tacy zakochani. No wspaniali! Haha... ale rymuję.
-Jak tu pięknie.- westchnęłam. Luke spojrzał się na mnie tymi swoimi szaro zielonymi oczami i się uśmiechnął.
 -Może. Ale ty jesteś piękniejsza.- pocałował mnie w czoło. Mieć takiego wspaniałego faceta. No czego chcieć więcej?
-Przesadzasz.- znów posłałam mu uśmiech.
-Nie, no serio. Jesteś piękna, a ja jestem szczęściarzem, że ciebie mam.
-Nie. To ja jestem największą szczęściarą, że mam ciebie.- przystanął. Spoważniał. Popatrzył mi w oczy. Wpił się w moje usta. Oboje usłyszeliśmy dźwięk aparatu, kiedy się robi zdjęcie, ale żadne z nas nikogo nie widziało. Postanowiliśmy się tym nie przejmować i spacerowaliśmy dalej. 

Poszłam do tego kina, ale nigdzie go nie było. Za to film był świetny. Wróciłam do hotelu, a kiedy weszłam do mojej sypialni w łóżku czekał... no właśnie kto? Podeszłam bliżej, ale wciąż nie wiedziałam kto to.
-Bu!- krzyknął nagle strasząc mnie.
-Aa..! Luke! - krzyknęłam przestraszona, a potem zaczęliśmy się śmiać.
 -No cześć. - powiedział z uśmiechem od ucha do ucha.
-Co ty tu robisz?- zapytałam.
-Śpię.
-Co?
-Załatwiłem sobie, że jutro pójdę na plan trochę później. Mamy całą noc dla siebie skarbie.
-Ale... ja rano wylatuje stąd.
-Co? No nie...- posmutniał. Przytuliłam go.
-Przykro mi. Ale spokojnie. Odeśpię w samolocie.
-To dobrze.- ściągnął koszulkę. Hm... to już drugi raz dzisiaj. Nieźle... :D A potem pomógł mi zrobić to samo. Powoli rozbieraliśmy się, całując. Ten uniósł mnie i zaniósł do łazienki. Co najdziwniejsze... w wannie już była woda i... czerwone płatki róż i dużo piany. Tak jak lubię.
-No, no, no... postarałeś się.- mruknęłam całując go.
-Dla mojej ukochanej wszystko.- znów mnie pocałował i położył w wielkiej wannie. Dopiero wtedy zobaczyłam szampana i dwa kieliszki.
 Kurczę... ciekawe co to będzie na walentynki. Haha... Potem sam wszedł i nalał do obu kieliszków napój. Wzięłam jeden kieliszek, a on drugi.
-No to za nas.- powiedział i tryknęliśmy się kieliszkami.
Wszystko było tak pięknie zaplanowane. No... nie spodziewałam się tego po nim. Ale jak widać... to co usłyszałam kiedy rozmawiał było ściemą. Albo... no nie wiem. W każdym razie spędziliśmy wspaniałą noc. Oczywiście... nie uprawialiśmy seksu. Bo... zasnęłam. Haha... taka sytuacja. No to tego... no oboje poszliśmy spać. Tak... nie ma to jak spać z ukochanym, w dodatku nagim i jeszcze nie do końca wysuszeni... Ale co tam... Ważne że z nim. 


~~Mady ~~


Włącz to

Obudziły mnie dochodzące z parteru. Wstałam szybko z łóżka i zeszłam na dół. Cała się trzęsłam ze strachu. Po drodze złapałam mopa i powoli stawałam na stopniach. 
- Wow ! Po co ci ten mop ?- zapytał Matt.
- Co ty tu do cholery robisz ?! - krzyknęłam wkurzona. 
- Chciałem zrobi ci śniadanie do łóżka, a tak w ogóle to dzień dobry kochanie - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
- Muszę zmienić kod, żebyś nie mógł tu przychodzić kiedy ci się podoba- powiedziałam z udawaną złością. 
- Jakim cudem grasz w filmach, skoro tak kiepsko udajesz - zaśmiał się. 
- Haha...- podeszłam do niego i uderzyłam go w klatę z pięści.
- Kochanie zdajesz sobie sprawę, że to mnie nie zabolało ? - zapytał przytulając mnie do siebie.
- Nie odzywaj się ! - wtuliłam się w niego. 
Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy jeść zrobione przez chłopaka śniadanie. To nie wiarygodne jak jedna osoba może poprawić twój humor. Już prawie zupełnie zapomniałam o tych wszystkich plotkach. 
- Chyba zatrudnię cię jako kucharza - cmoknęłam go w usta i poszłam w stronę schodów.
- A księżniczka gdzie się wybiera ? - zapytał.
- Na górę ubrać się. Zaraz wracam mój królewiczu.
Po paru minutach wyszłam z łazienki gotowa i zeszłam na dół do Matta. 
- O nieee !! Zupełnie zapomniałam - krzyknęłam spoglądając w kalendarz. 
- Co się stało ? - zapytał chłopak, obejmując mnie w pasie.
- Dziś mam lecieć do Paryża na przedślubne zakupy z Sophie. Za 2 godziny mam samolot. Muszę się spakować.
- A co z tą imprezą w Londynie, na którą miałaś ze mną iść ? - zapytał.
- Jaką imprezę ? 
- Całą drużyną mamy tam mecz, a potem after party, na które miałaś ze mną iść - wytłumaczył mi.
- O której jest ta impreza ?- zapytałam, zupełnie ignorując zakaz mojej menadżerki.
- Mecz zaczyna się o 20, więc jakoś przed 23 w klubie Island.
- Do tego czasu zdążę wrócić i dołączę do was. 
Pożegnałam się z chłopakiem i szybko pobiegłam na górę, żeby spakować walizkę. Wrzucałam do walizki pierwsze lepsze rzeczy, które mogą mi się przydać w Londynie i Paryżu. Jak mogłam zapomnieć o tym, że mam lecieć do Paryża ?! No jak ?! Jestem pewna, że czegoś zapomniałam pod czas tego pakowania. 
Ubrałam buty i razem z walizką zeszłam na dół.

- Szybko ci to poszło - powiedział mój chłopak.
- O której masz lot ? - zapytałam pijąc zimną już herbatę.
- Za 2 godziny mam lot do Nowego Jorku, przesiadamy się na lot do Paryża, gdzie potem mamy kolejną przesiadkę do Londynu - wyjaśnił mi.
- Trochę to pokręcone, ale do Paryża lecimy razem.
Matt wziął moją walizkę. Poszedł do przedpokoju po swój bagaż, którego wcześniej nie zauważyłam i poszedł zanieść go do swojego auta. 
W Paryżu byłam po północy pojechałam taksówką do hotelu, w którym razem z Sophie miałyśmy rezerwacje. Zameldowałam się i udałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w swoją piżamę i położyłam się spać. 
~~ *** ~~
Z samego rana obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej bratowej. 
  • Halo ? -zapytałam zaspanym głosem.
  • Jesteś już w hotelu ?
  • Tak, przyleciałam po północy. A ty ?
  • Właśnie się zameldowałam. Za półgodziny na dole w restauracji ? - zapytała.
  • Ok, pa.
  • Pa pa.
Rozłączyłam się i udałam się do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i wysuszyłam włosy. W szlafroku wróciłam do pokoju i z walizki wyjęłam ubrania, które po paru minutach były już na mnie. Zrobiłam lekki makijaż i zaczęłam wkładać w torebkę najpotrzebniejsze rzeczy. 
Zajęłam stolik w restauracji i zamówiłam francuskie tosty. Po chwili na krześle obok usiadła Sophie. Przywitałyśmy się i zaczęłyśmy jeść. 
Od razu po śniadaniu postanowiłyśmy iść na podbój Paryża. 
- Doszły mnie słuchy, że masz chłopaka - zaśmiała się blondynka.
- Austin...Zabije go ! Ha ha.
- Czyli to prawda ! 
- Tak, to prawda, ale błagam nie krzycz, bo nie chce, żeby ktoś jeszcze się o tym dowiedział. Wystarczy plotek na mój temat - od razu spoważniałam.
- Meg nie przejmuj się tym. Zaraz znajdą sobie kogoś nowego - Sophie przytuliła mnie. 
- Ale chyba możesz mi powiedzieć jak ci się układa z... 
- Mattem.
- No właśnie...No powiedź coś. Od kiedy jesteście razem ?
- Od wyjazdu na Kretę. Poprosił mnie o chodzenie na plaży podczas zachodu słońca.
- To takie romantyczne.
- No nawet  ha ha.
Po 2 godzinach zakupów postanowiłyśmy iść na kawę do Costa'y. 
- Nie mów nic Austinowi, że jem coś słodkiego.
- Co ? ha ha - zapytałam nie dowierzając.
- Austin w domu karmi mnie tylko i wyłącznie jakimiś sałatkami, których mam już serdecznie dosyć. Przeżywa tą ciążę gorzej ode mnie. 
- Nie wiedziałam, że aż tak bardzo się zaangażuje.
- No proszę kogo ja tu widzę ! - podszedł do nas jakiś mężczyzna.
- David ! Jak miło cię widzieć. Co ty robisz w Paryżu ? - zapytała blondynka.
- Mam robić zdjęcia na jakimś pokazie. David Hart fotograf Sophie - przedstawił się .
- Mady Jones siostra Austina.
- Miło mi cię w końcu poznać. A jak się czuje nasza przyszła mama ? - zapytał z uśmiechem.
- Bardzo dobrze, aczkolwiek bardzo bym chciała, żeby było już po wszystkim. Niestety  termin dopiero na koniec roku.
- To za szybko nie zobaczę cię na sesji... No cóż pozdrów narzyczonego. Ja was zostawiam i życzę udanych zakupów.
David pożegnał się z nami, a my wróciłyśmy do zakupów. 




Równo o 17 wylądowaliśmy na lotnisku Heathrow w Londynie, gdzie czekał na nas mój brat. Przywitałam się z nim i razem z nim i wraz z Sophie udaliśmy się do jego auta. Włączyłam swój telefon i napisałam do Matta, że jestem już w Londynie. 
- To prawda, że twój Matt ma dzisiaj mecz tu w Londynie ? - zapytał brat.
- Prawda - opowiedziałam, wgapiając się w ekran swojego telefonu.
- To zaproś go do nas na kolację dzisiaj o 18 - za proponował.
- A zdążysz to wszystko przygotować ? Jest już 17:37 - zapytałam.
- Wszystko jest gotowe dzwoń do Matta i powiedź, żeby przyjechał na Baker Street 25 ! - rozkazał.
Napisałam mu SMS'a na którego momentalnie dostałam odpowiedź.
- Przyjdzie - powiadomiłam brata.
Dojechaliśmy na miejsce. Austin zabrał nasze walizki i otworzył nam drzwi do środka. Podczas mojego pobytu w Londynie zatrzymałam się właśnie u mojego brata. Rozpakowałam swoją walizkę i zeszłam na dół. Pomogłam przy nakrywaniu stołu. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Austin poszedł otworzyć, a ja przełączyłam kanał. 
- Meg oglądałem to ! - krzyknął mój brat.
- Też cię kocham braciszku - posłałam mu całusa w policzek. 
- Dobra koniec ! Kolacja gotowa, siadaj Matt - powiedziała Sophie.
Usiadłam obok Matta i po chwili zaczęliśmy jeść. Było bardzo spokojnie. Razem z Austinem wspominaliśmy dawne czasy. Cały czas coś mi wypominał tylko po to by zawstydzić mnie przez brunetem. 
Przed 20 pojechaliśmy na arenę, gdzie miał się odbyć mecz Matta. Razem z bratem i Sophie usiedliśmy na trybunach i czekaliśmy na rozpoczęcie meczu. 
C.D.N



~~Oliv~~

                                                                   Włącz > to 

Spałam sobie, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Podniosłam się gwałtownie i odebrałam telefon.
- Olivia, gdzie ty jesteś ?!! - zapytała wkurzona Eva.
- Jestem u Josh'a. Coś się stało? - zapytałam.
- Tak stało się. Za godzinę masz samolot do LA. 
- O kurde... zapomniałam.
- Masz szczęście, że wcześniej przyjechałam i zadzwoniłam do ciebie, więc radzę ci się pośpieszyć.
- Ok. Już jadę. 

Rozłączyłam się z menadżerką i zadzwoniłam po taksówkę. Wstałam i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Gdy wyszłam zauważyłam, że Josh jeszcze śpi. Obudziłam chłopaka. On też ma dzisiaj samolot. Chłopak też na początku nie wiedział co się dzieje. Zauważyłam, że przyjechała taksówka. Pożegnałam się z chłopakiem i udałam się w stronę taksówki. Po kilku minutach byłam już u siebie w domu. Weszłam do środka, gdzie siedziała wkurzona Eva.
- Nic nie mów. - powiedziałam.

Wiedziałam, że na pewno będzie mnie wyzywać, więc aby uniknąć tego jej gadania, poszłam szybko do łazienki. Wzięłam bardzo szybki prysznic. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Zeszłam na dół razem z walizkami. Nawet nie miałam czasu, aby coś zjeść. Trudno. Najwyżej zjem coś w samolocie. Chciałam już wychodzić.

- Chodź zjeść śniadanie, bo mi jeszcze zemdlejesz z głodu. - powiedziała.
- O, nie musiałaś. Dziękuję.
Zaczęłam jeść śniadanie, które mi przygotowała Eva. Było pyszne. Po skończeniu szybko włożyłam naczynia do zmywarki. Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do samochodu. Jack zapakował moje walizki do bagażnika i ruszyliśmy w stronę lotniska. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Przeszłam odprawę i poszłam zająć miejsce.  Przeszłam odprawę i poszłam zająć miejsce. Usiadłam i po kilku minutach wystartowaliśmy. Około 15 wylądowaliśmy. Przyjechała po nas taksówka, która zawiozła mnie do domu. Weszłam do domu i poszłam odłożyć walizki. Następnie pojechałam coś zjeść. Nie chciało mi się nic robić. Wzięłam kluczyki i udałam się do samochodu. Po kilku minutach byłam przed restauracją. Usiadłam i złożyłam zamówienie. Zamówiłam to , oraz sok pomarańczowy. Po pewnym czasie przynieśli mi zamówienie. Po skończeniu zapłaciłam i pojechałam do studia. Weszłam i przywitałam się z każdym. Prawie każdym. 

- Hej. Dawno się nie widzieliśmy. Co tam? - zapytał Zac.
- Hej. Faktycznie, dawno się nie widzieliśmy. Ostatnio jestem bardzo zajęta. A u ciebie co tam? - odpowiedziałam i zapytałam.
- Wszystko w porządku. Też ostatnio mam dużo czasu. Musimy się później spotkać i pogadać.
- Pewnie.

Po rozmowie poszłam do garderoby przebrać się. Musiałam założyć ubrania, które mi stylistki uszykowały. Następnie zrobiły mi jakiś nie za mocny makijaż. Później pozowałam do zdjęć. Po przeszło 2 godzinach skończyliśmy. Poszłam się przebrać w moje ubrania. Wyszłam z budynku i udałam się w stronę samochodu.

- To co będziesz dzisiaj robić? - zapytał Zac.
- W sumie to jeszcze nie wiem, ale chyba pójdę pobiegać. 
  Może chcesz iść ze mną? - zapytałam.
- Wiesz... mam lepszy pomysł.
- Jaki?
- Może pójdziemy coś zjeść i czegoś się napić, a jutro pójdziemy biegać co ?
- No dobrze. 
- OK. To za godzinę przyjadę po ciebie.
- OK.

Wsiadłam i pojechałam do domu. Poszłam do garderoby przebrać się. Ubrałam się i poprawiłam makijaż. Nagle usłyszałam, że ktoś przyjechał. Spojrzałam przez okno i zobaczyłam, że przyjechał Zac.
Miał przyjechać za godzinie, a dopiero minęło 30 minut. Na szczęście byłam już gotowa, więc wyszłam z domu i  udałam się do samochodu chłopaka.   Po kilku minutach byliśmy przed restauracją. Zajęliśmy miejsce i kelner przyniósł nam menu. Zamówiłam sobie zapiekankę z makaronem, którą przynieśli mi bardzo szybko. Zaczęliśmy jeść.   Siedzieliśmy w tej restauracji chyba przeszło 2 godziny. 

- Masz może ochotę na jakiegoś drinka? - zapytał.
- Nie, dzięki. Ja już muszę wracać do domu. Jestem trochę zmęczona. - odpowiedziałam.
- No, okej.
Nie miałam już na nic siły. Jedyne co chciałam to iść spać. Przyjaciel odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim i weszłam do domu. Od razu poszłam wziąć kąpiel. Ubrałam piżamę i poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i bardzo szybko zasnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz