Translate :))

poniedziałek, 23 lutego 2015

Chapter 55

~~Pat~~
Włącz > to.

Jak zwykle obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez niezasłonięte przeze mnie okno. Podniosłam się do poziomu siedzącego i rozejrzałam po pokoju. Hm..postanowiłam więc poszukać telefonu, aby sprawdzić, która godzina. Kiedy już go znalazłam ujrzałam 11. O matko. Za 7 godzin będzie najlepsza impreza na jaką pewnie pójdę w 2015 roku. Wstałam więc do końca i postanowiłam zejść na dół i zrobić jakieś śniadanie na szybko. Niestety, kiedy znalazłam się już na dole zauważyłam uśmiechniętego Harry'ego, który właśnie nakrywał do stołu.
  • Harry, czy ty w ogóle śpisz?- spytałam siadając do stołu.
  • Tak, ale jestem też właścicielem tego domu, więc nie mogę pozwolić, aby mój gość przygotowywał śniadanie.- uśmiechnął się.
  • Oh..Hazzuś.- uśmiechnęłam się.
  • Smacznego sweetheart.
  • Smacznego.- dodałam po czym zabraliśmy się za jedzenie przb epysznych naleśników.
Nie dosyć, że wyglądały na prawdę ślicznie to również smakowały niesamowicie. Po zjedzeniu wspaniałego śniadania, przygotowanego przez króla tego domu. Pomogłam mu posprzątać. Przez to, że chłopak miał niedokręcony kran woda wyleciała prosta na nas, a my zaczęliśmy się śmiać. Kiedy posprzątaliśmy już talerze ja postanowiłam iść chociaż trochę się ogarnąć. Była już 12, więc niedługo party. Weszłam na górę po czym udałam się do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie przez chwilę zwątpiłam, czy to ja. Zawsze byłam blondynką, a teraz włosy czarne i to jeszcze jak bardzo czarne. 8.8 Dzisiaj wieczorem ściągnę ten kolczyk na bal. Wróciłam do pokoju po czym poszukałam jakiegoś dresu. Założyłam go na siebie i postanowiłam przygotować już wszystko co na wieczór. Wyciągnęłam biżuterię i położyłam ją na łóżku, to samo zrobiłam z maską i butami. Sukienki wolę nie ryzykować, bo nie chcę, żeby czasem Hazz ją zobaczył.
  • Limuzyna przyjedzie o 17:10, bo podobno będzie dużo sław, a to się wiąże z korkami.- dodał wchodząc do pokoju.
  • Okej.
  • A gdzie sukienka?- spytał patrząc na łóżko.
  • Schowana.- uśmiechnęłam się.
  • No wiesz, chciałem ją zobaczyć. :(
  • Za 5 godzin zobaczysz. :)
  • No wiesz.- powiedział smutny.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym chłopak postanowił iść poszukać wszystkich potrzebnych rzeczy. Ja postanowiłam zrobić sobie już makijaż. Wzięłam wszystkie potrzebne kosmetyki i zabrałam się za przygotowywanie makijażu. Po skończeniu wyglądało to całkiem nieźle. Kiedy już skończyłam wzięłam swoją lokówkę i zaczęłam przygotowywać sobie loki. Kiedy skończyłam spojrzałam w lustro i makijaż z włosami tworzyły niezłą całość. Ciekawe jak będę wyglądać kiedy już będę gotowa w 100%. Zakluczyłam pokój, żeby mi nikt nie wszedł. Następnie ubrałam na siebie sukienkę. Do tego założyłam cudowny zestaw biżuterii. Na sukienkę założyłam jeszcze kurteczkę, a potem szpilki. Na końcu założyłam na swoją twarz maskę. Wzięłam jeszcze torebkę do której włożyłam swojego Iphone i czerwoną szminkę w razie, gdyby mi zeszła. Kiedy byłam już gotowa spojrzałam na zegarek. Bez jaj. Była już 17. Co ja robiłam tak długo? ;o Postanowiłam zejść już na dół do chłopaka. Otworzyłam pokój i ruszyłam powoli w stronę schodów.

~~Harry~~ 

Czekałem na dole i myślałem już, że Patricia nie chcę iść. Jednak moje głupie myśli poszły sobie, kiedy zobaczyłem dziewczynę schodzącą po schodach. Wow. Jak ślicznie jej było w tej sukience. A makijaż? Miała na ustach mój ulubiony kolor szminki. Dziewczyna znalazła się naprzeciwko mnie a ja patrzyłem się na nią jakbym zobaczył anioła. Właściwie to tak było. Patricia to anioł. 
  • Ślicznie...ślicznie wyglądasz.- dodałem jąkając się. Wow, jak ona na mnie działa.
  • Dziękuję, ty też nieźle.- uśmiechnęła się i ja również.
Miałem na sobie zwykły garnitur. Stwierdzam fakt, ich dzisiejszego wieczora będę robił za jej tło. Założyłem jeszcze maskę. Ubrałem na siebie jeszcze kurtkę, bo na zewnątrz jest trochę zimno. Pomogłem jeszcze Pat ubrać płaszcz i ruszyliśmy w stronę drzwi. Wyszliśmy z domu po czym wsiedliśmy do zamówionej przeze mnie limuzyny. Kiedy już zajęliśmy miejsca ruszyliśmy. Kiedy znaleźliśmy się już prawie w centrum Londynu rozpoczęły się korki. Kiedy udało nam się już dojechać. Kierowca otworzył drzwi i najpierw wysiadłem ja a potem pomogłem Pat. Razem udaliśmy się do bramy pałacu, gdzie stali ochroniarze. Pokazałem bilet i życząc miłej zabawy wpuścili nas do środka. Przeszliśmy trawnik i weszliśmy do środka Pałacu Bucknigham.

Bal Włącz > To.

~~Pat~~

Gdy znaleźliśmy się już w środku oniemiałam. Mnóstwo ludzi w maskach i przepięknych sukniach bawiących się w niesamowitym miejscu. Spojrzałam na chłopaka, który chwilę później nachylił się i podał mi swoją dłoń...
  • Zatańczysz?- spytał uśmiechając się.
  • Jasne.- oznajmiłam i ruszyliśmy na parkiet, gdzie bawiło się już mnóstwo gości. 
Zaczęliśmy tańczyć do piosenki, która nie była na szczęście aż taka wolna. Była wręcz idealna na dzisiejszy wieczór. Przetańczyliśmy razem z 2 piosenki po czym postanowiliśmy iść sprawdzić, kto tu jest z naszych znajomych. Ruszyliśmy do miejsca, gdzie były przekąski. Tu też znajdowało się dość dużo gości. Rozglądaliśmy się z chłopakiem, kto tu jest znajomy i wtedy moim oczom ukazał się Jus. Podeszłam do niego po czym rzuciłam mu się na szyję.
  • Cześć.- oznajmiłam uśmiechając się.
  • No cześć słonko.- uśmiechnął się.- Sama tu jesteś?- spytał.
  • Z Harrym, a ty?
  • Z taką Jess, o to ona.- przedstawił mi dziewczynę. Jak na wszystkie jego dziewczyny to ona wydawała się najbardziej mądrą osobą. 
Porozmawialiśmy z nimi jeszcze trochę po czym postanowiliśmy iść dalej. Wtedy moim oczom ukazał się Niall..zaraz czekaj...on był z moją bliską koleżanką Baśką Palvin. 
  • Harry.- dodałam, kiedy szli w naszą stronę.
  • Spokojnie, załatwię to.- oznajmił.
  • Cześć.- dodał Niall, a Barbara gdzieś zniknęła. Chyba mnie zauważyła i dlatego poszła. 
  • Czego chcesz?- spytał Harry.
  • Porozmawiać z Pat, więc może łaskawie się odczep.- rzucił blondyn. Harry posłał mi pytające spojrzenie, a ja się zgodziłam. Kiedyś w końcu trzeba to mieć za sobą. Hazz odszedł na bok i tak dalej nas obserwując.
  • Więc Pat, chciałem cię przeprosić, dopiero niedawno tak naprawdę zrozumiałem co zrobiłem i...chciałbym to naprawić...- mówił.
  • Tu już nie ma co naprawić Niall. 
  • To może zostaniemy chociaż przyjaciółmi?- spytał.
  • Przyjaciółmi to za dużo. Znajomi jeszcze ujdą.- potraktowałam go tak obojętnie jak on wcześniej mnie.
  • Dziękuję, że chociaż to.- uśmiechnął się i odszedł. 
  • I co chciał?- spytał Hazz podchodząc do mnie.
  • Jesteśmy teraz znajomymi.- uśmiechnęłam się.
  • Nie marnujmy tego wieczoru i chodźmy tańczyć.-- uśmiechnął się i ponownie ruszyliśmy na parkiet. 
Niestety kiedy tańczyliśmy zmienili piosenkę na nieco wolną. Przetańczyliśmy ją i opuściliśmy parkiet. Większość kierowała się do królewskiego ogrodu, więc my też ruszyliśmy. Kiedy wszyscy znaleźli się już w cudownym ogrodzie królewskim na niebie zaczęły pojawiać się petardy. To podobno dla gości, czyli nas. Jak miło. :) Goście postali jeszcze trochę w ogrodzie po czym weszliśmy do środka, a my zostaliśmy na zewnątrz. Postanowiliśmy się przejść trochę po tym ogrodzie.  Szliśmy w ciszy co jakiś czas patrząc się na siebie. Hm..Harry w porównaniu do Niall'a jest prawdziwy. Nie udaje nic, chociaż nie jestem tego pewna.
  • Pat...muszę ci coś powiedzieć.- zaczął..
  • Tak??
  • Ja..ja cię kocham odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem.- oznajmił patrząc mi się prosto w oczy..
  • Nie kłamiesz?- spytałam.
  • Nigdy nie mógłbym cię okłamać. Nie jestem Niall'em. Musisz mi po prostu zaufać. Zrobię wszystko, żebyś kiedyś pokochała mnie tak jak jego.- oznajmił a ja prawie umarłam.
  • Nie musisz robić wszystkiego.- spojrzał się na mnie smutny.- Tylko mnie kochaj.- dodałam uśmiechnięta i rzuciłam mu się na szyję, a on mnie podniósł i okręcił wokół własnej osi po czym pocałował. 
  • Kocham cię i to bardzo. Nawet sobie tego nie wyobrażasz ile na to czekałem.- dodał cały czas się uśmiechając. 
Porozmawialiśmy jeszcze trochę po czym postanowiliśmy już wracać do domu. Wsiedliśmy w limuzynę i ruszyliśmy do rezydencji Styles. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. 
Weszliśmy do środka i chłopak postanowił zamówić nam pizzę na kolację. To jest chyba najlepszy wybór. Ja natomiast ruszyłam do góry. Weszłam do łazienki po czym wzięłam bardzo długą kąpiel, żeby dokładnie zmyć cały makijaż. Po skończeniu ubrałam się w piżamę i założyłam cieplusie skarpetki.
Gotowa zeszłam na dół, gdzie właśnie Harry otwierał pizzę w salonie. Usiedliśmy wygodnie w salonie i włączyliśmy telewizor. Oglądając go jedliśmy naszą kolację. Film się skończył, a ja wygodnie się położyłam na kanapie razem z Harry'm. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy. *_____________*
     
_____________________________________________________




~~Alex~~

Włącz ~> to.


Emma obudziła naszą trójkę śpiących przyjaciół zanim zaczęliśmy podchodzić do lądowania. Nie mogłam się doczekać dzisiejszego balu. Ale jest dopiero 7 rano, więc jak wrócę do domu to jeszcze się zdrzemnę z 2-3 godzinki. To mi dobrze zrobi. Wzięliśmy nasze spore bagaże i poszliśmy do samochodu, którym przyjechał po nas mój brat. Po jakiś 15 minutach byłam już w domku. Zostawiłam walizki w holu i od razu poszłam się położyć. Stwierdziłam, że później się tym zajmę.

Obudziłam się około 11. Wow... aż tak długo spałam? Lekko zdziwiona wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na nim. Nagle drzwi do mojego pokoju się szerzej otworzyły i zobaczyłam...

  • Kot?- powiedziałam na głos zdziwiona. Maleństwo zamiauczało i wskoczyło na łóżko. Najpierw się łasił do mnie, a potem wlazł pod kołdrę i po chwili było widać już tylko jego główkę. 
  • Ale słodki jesteś. A skąd tu się wziąłeś?- mówiłam do niego głaszcząc go. Kotek mruczał a wtedy do pokoju wbiegł kolejny kotek, który wskoczył mi na kolana.
  • Ojej... jeszcze jeden?- byłam zaskoczona.

Po chwili przyszła Agnes z szczeniakiem husky na rękach.

  • Patrz jakie kochane.- powiedziała szczęśliwa.
  • Tak, cudowne są. Ale skąd one się tu wzięły?
  • Ze schroniska. Wzięłam je. Niedawno sama mówiłaś, że chciałabyś mieć chociażby kotka. - zaśmiała się.
  • No tak, ale nie spodziewałam się takich maleństw u mnie na łóżku.- zawtórowałam jej.
  • Ogólnie jednego kotka wezmę ja. Chyba, że wolisz pieska, a ja wezmę koty. Albo będziesz miała jednego kota i psa, a ja wezmę jeszcze jednego szczeniaka.- oznajmiła.
  • Wiesz.... może obie będziemy miały po jednym szczeniaku i kociaku?
  • Czemu nie? Cudowne są!- usiadła z psem obok mnie, a ja go wzięłam na ręce, bo kotek i tak poszedł poznać nowe sprzęty. Dosłownie... usiadł mi na klawiaturze przy laptopie. 

To wyglądało tak fajnie i śmiesznie za razem, że zaczęłyśmy się śmiać. Wzięłam jakieś dresy i poszłam wziąć kąpiel, ale jeden kotek chciał mi towarzyszyć, więc poszedł ze mną. Siedziałam w wannie i obserwowałam co ten malec robi. A ta mała mądrala weszła do umywalki... i się położyła tam :O Kiedy skończyłam się kąpać i spojrzałam co robi, to zobaczyłam jak śpi. Kot zasnął w umywalce! Ale jaja... No nie wierzę haha :D
Owinęłam się ręcznikiem i przeczesałam ręką moje mokre włosy, kiedy usłyszałam głos mojego narzeczonego.

  • Pomóc ci umyć plecki?
  • Poradziłam sobie.- powiedziałam wychylając się zza drzwi. 
  • Skoro tak mówisz.- zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam do niego. Podszedł do mnie i pocałował w usta. A potem objął w pasie i przyciągnął do siebie mówiąc - Tęskniłem za tobą.
  • Ja za tobą też. Wiem, ze się dawno nie widzieliśmy, ale czy mógłbyś mnie puścić bo chciałabym wysuszyć się do końca?- myślałam, że mnie puści, ale ten jeszcze bardziej mnie przyciągnął do siebie.
  • Oj kochanie... może zostań tak jak teraz co? Włosy ci wyschną a ja chce się tobą teraz nacieszyć.- wymruczał do mojego ucha, aż mnie ciarki przeszły.
  • Później. Obiecuje ci.- powiedziałam takim samym tonem jak on i wtedy mnie puścił.

Wysuszyłam włosy, ubrałam wcześniej znalezione dresy i wyszłam z łazienki, zostawiając śpiącego kotka w umywalce. Zeszłam na dół. Przyznam, że zgłodniałam, a kiedy weszłam do łazienki zastałam Emett'a, który właśnie kończył dekorować bułeczki. Wszystko było już ładnie przygotowane dla naszej czwórki. Rozejrzałam się po kuchni i zobaczyłam jak kochane zwierzątka zbiegają z góry na jedzenie. One też już miały jedzenie w miskach. Po chwili do domu weszła Agnes ze swoim psem tej samej rasy. Jak się okazuje nasze psiaki są rodzeństwem i tak samo z kotkami. Tak słodko. ♥

Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść pyszne śniadanko zrobione przez naszego przystojnego przyjaciela. Już chciałam wziąć naczynia i włożyć je do zmywarki, ale Emett mnie zatrzymał.

  • To nie wszystko. Na koniec mam jeszcze coś specjalnego. Alex wiem, że uwielbiasz maliny, dlatego to z myślą o tobie.- uśmiechnął się i podał wszystkim croissant'a z sosem malinowym i samymi malinami.
  • No nie wierzę... ojejku... wygląda cudownie. Dziękuję, jesteś kochany. Chodź tu.- podeszłam do niego i przytuliłam a potem dałam całusa w policzek. Wtedy odezwał się Cody.
  • Ej bo jestem zazdrosny!
  • Oj nie marudź ty i tak dostajesz więcej i to lepszych.- zaśmiał się Emett.
  • No właśnie. Jak teraz.- oznajmiłam i pocałowałam go czule w usta. 
No dobra no...- dodał.

Zjedliśmy nasz słodki deserek i pomogłam zebrać wszystkie naczynia i włożyć do zmywarki. Potem podeszłam do szczeniaków i się z nimi bawiłam. Wtedy zauważyłam, że jeden z nich, którego już wybrałam wcześniej ma prawe oko niebieski, a lewe brązowe.

  • Niesamowite.- szepnęłam do siebie.
  • Co takiego?- podchwyciła dziewczyna.
  • Spójrz na jego oczy.
  • Oo... mój też tak ma.- uśmiechnęła się.
  • Pięknie to wygląda.- westchnęłam zachwycona.
  • Wiem.- zawtórowała mi.

Poszłyśmy we dwie razem ze zwierzętami na górę i zamknęłyśmy mój pokój na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał w przygotowaniach na bal. Najpierw Agnes zrobiła mi makijaż, a potem ja jej. Większość i tak przykryją maski, ale... Miałyśmy problem z fryzurami, ale w końcu coś wymyśliłyśmy. Z natury mam proste włosy, więc takie też zostają, ale je zaczesałam do tyłu i spięłam kilkoma wsuwkami. Z przodu dawały taki efekt 
jaki chciałam. Agnes natomiast ma z natury loki, więc jeszcze bardziej je skręciłyśmy. Potem założyłyśmy nasze sukienki. Ja czarną, a dziewczyna czerwoną. Potem biżuteria. Agnes założyłam zestaw, który składał się z pary kolczyków i pięknego wisiorka. Ja natomiast zdecydowałam się założyć naszyjnik w kształcie skrzydeł, zegarek i bransoletki oraz kolczyki. Do tego maski. Agnes miała taką, a ja taką. Potem chwyciłyśmy za torebki. Agnes wzięła swoją i podała mi moją.

Kiedy zeszłyśmy już ubrane na dół chłopcy zaniemówili. Sami wyglądali pięknie w garniturach i maskach. Emett miał białą, a Cody czarno-srebrną



  • Wow... wyglądacie niesamowicie.- wydusił z siebie Cody.
  • Dziękujemy.- powiedziałyśmy równo.
  • Wy też niczego sobie.- dodała Agnes z uśmiechem.
  • To jedziemy?- zapytał Emett, który podał mi rękę, aby pomóc mi zejść z ostatnich stopni. Cody zrobił to samo z Agnes. 
Przed domem czekała na nas limuzyna. Wsiedliśmy do niej i ruszyliśmy. Trochę to trwało, bo bliżej centrum zaczynały się korki. To było wiadome, tym bardziej, ze jest ten bal. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Panowie podali ochroniarzom nasze zaproszenia a ci nas wpuścili do środka. Było już mnóstwo gości. Kobiety w pięknych sukniach i maskach oraz panowie w garniturach. To wszystko było jak ze snu. Cody wziął mnie pod rękę i poszliśmy w głąb tłumów ludzi.

Poszliśmy potańczyć. To było dziwne, ale ktoś po jednej piosence zrobił odbijanego i porwał mnie w obroty. Wystraszył mnie trochę.

  • Może zejdziemy na chwile na bok? Tylko w miarę dyskretnie.- szepnął mi do ucha. 
  • Kim jesteś?
  • Wszystko w swoim czasie.- po tych słowach tak nami okręcił, że niepostrzeżenie opuściliśmy sale i znaleźliśmy się na ogrodzie. 
Stanęliśmy w dość oddalonym miejscu, przy kamiennej ławce.
  • To kim jesteś?- ponowiłam pytanie.
  • Ostatnią osobą, jak dziś widzisz.- mówił takim zachrypniętym głosem.
  • Yy... co proszę?- nic z tego nie rozumiałam.
  • A to, że dziś nadszedł twój kres.- zbliżył się do mnie, a ja automatyczni cofnęłam o krok do tyłu, ale przeszkodziła mi ławeczka. 
  • Zostaw mnie.- powiedziałam stanowczo.
  • Och.. biedna, mała gwiazdeczka. Taka bezbronna. Sama. Nie martw się... nawet nie poczujesz bólu.
  • Zostaw mnie!- krzyknęłam wymierzając mu prawy sierpowy prosto w nos. Złapał się za nos a ja zaczęłam uciekać, ale ten szybko mnie dogonił.
  • Puszczaj! Pomocy!!!- krzyczałam najgłośniej jak mogłam, ale muzyka była za głośno i nikt mnie nie słyszał. Szarpałam się z nim.
  • Jak mi splamisz sukienkę to ci znowu przywalę!- warknęłam.
  • Zaraz i tak będziesz martwa.- wydał z siebie taki gardłowy głos, ze się przeraziłam. 

Jego ręka powędrowała za jego ciało i za chwilę coś błysnęła w jego dłoni. To był nóż. O MÓJ BOŻE!!! On ma nóż! Teraz to juz po mnie... Ile razy jeszcze będę w obliczu śmierci?!

  • Pomocy! - zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej.
  • Nikt cię nie usłyszy.- zaśmiał się.
  • Ty jesteś A?- zapytałam nagle oświecona. Czekałam na jego odpowiedź. 
  • Nie. Jestem w TEAM "A".- odpowiedział. Czyli jest taki jak Alison? Tak, na pewno.
  • Czyli jesteś jak Alison.- powiedziałam jakby do siebie, ale miałam nadzieje, że ją znał.
  • Coś ty powiedziała?- zawahał się. Trafiłam... znał ją.
  • Alison. Ona też pracowała dla A.- oznajmiłam.
  • Skąd to wiesz?- warknął.
  • Bo ją znałam.
  • Skąd?
  • Pomagała mi.
  • To wbrew zasadom. Kłamiesz.
  • Nie kłamię. Alison mi pomogła kiedy spotkałyśmy się przed szpitalem. Pomagała mi znaleźć brata i matkę. Ale potem... ją zamordowano.- na te ostatnie słowa aż się sama zatrzęsłam. 
  • Nie żyje? Alison... zamordowano?- był w takim szoku, że aż usiadł na ławeczce. A ja powoli się odsuwałam od niego.
  • Skąd to wiesz?- zapytał po chwili. 
  • Bo zmarła na moich rękach.- wydukałam.
  • Więc wiesz co się stało? Mów!
  • Najpierw ktoś próbował ją przejechać, ale to się nie udało, więc po chwili dostała kulkę w tętnice szyjną. Już nie zdążyliśmy jej uratować.
  • Jacy "my"?
  • Wtedy była impreza dla nastolatków i było tam ich pełno.
  • Nie wierzę w to... a mi powiedział, że ona wyjechała... Co za skurwiel!- zaczął mówić sam do siebie i jakby kłócić się ze swoimi myślami. 

W oddali, za jego plecami zobaczyłam jakiś ludzi. Wyczułam dobry moment i zaczęłam biec w ich stronę. Gość z ławki momentalnie pobiegł za mną, ale nie zdążył mnie złapać.

  • Pomocy! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.
 Grupka chłopaków wybiegła w moją stronę. W końcu jeden z nich chwycił mnie w ramiona, a reszta poszła rozprawić się z tamtym. Chłopak kurczowo mnie trzymał przy sobie. Stopniowo się uspakajałam.
  • Nic ci nie jest?- zapytał chłopak.
  • Na szczęście nie...- westchnęłam. Chłopak trochę rozluźnił swój uścisk i zdjął maskę. To był Steven :O
  • Steven?- zdziwiłam się.
  • Alexis?- zawtórował mi, a ja zdjęłam maskę. Kiedy mnie zobaczył znów mnie przytulił.
  • Boże... co się stało? Dobrze się czujesz? Kim on jest.
  • Wszystko dobrze bohaterze.- powiedziałam. 
  • Kim on jest?
  • Sama chciałabym wiedzieć...
  • Co ci zrobił?
  • Chciał mnie zabić bo poprzednio też zwiałam. Ale znów się nie udało.- powiedziałam zadowolona. 
  • Jak to zabić?! Za co?- był bardziej zszokowany niż ja.
  • A nie wiem. Możemy wrócić do środka? Muszę znaleźć przyjaciół.
  • Samej cię nigdzie nie puszczę.- po chwili dołączyli do nas ci chłopacy, którzy poszli się rozprawiać z tamtym.
  • Wezwaliśmy policje i karetkę. Gość podciął sobie gardło.- powiedział jeden. 
  • Że co?! Zabił się?! - teraz to ja byłam w szoku.
  • Tak, już ci nie grozi.- powiedział drugi. Taa... jak nie ten to przyjdzie kolejny- pomyślałam. Pewnie Alison była mu bardzo bliska i się załamał.
  • Alex będziesz musiała zeznawać na policji co się stało.- powiedział Paul, którego rozpoznałam po głosie.
  • Zeznawać? Ale... ja nie mogę. Błagam chłopaki, musicie mi przysiąść, że nikomu o tym nie powiecie.
  • Ale dlaczego? Przecież już po wszystkim, prawda?
  • No... nie wiem czy już po wszystkim. Obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie.
  • Ale Ale....
  • Obiecajcie.- powtórzyłam.
  • A co z Cody'm?- zapytał Steven. Spojrzałam na niego.
  • Zwłaszcza jemu nie możecie o tym wspomnieć.
  • Alex to twój narzeczony i powinien o tym wiedzieć.- dodał Daniel, którego również poznałam.
  • Dla jego dobra. Dla dobra wszystkich. Nawet was. Błagam was. Obiecajcie, że nie powiedziecie o tym nikomu.- byłam już bliska płaczu, co było słychać w moim głosie. Chłopcy wymiękali przy łamiącym się głosie.
  • Dobra... obiecujemy.- powiedzieli równo. 
  • Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niech wszystkich.

Pomogli mi znaleźć moich przyjaciół, którzy dopytywali gdzie ja byłam, ale obiecano mi, że nigdy nikomu nie powiedzą, więc... musiałam skłamać. Ale to dla ich dobra.

  • No wiecie, zachciało mi się pić i przypadkiem wpadłam na nich.- wskazałam na chłopaków za mną. Cody miał minę, jakby był... zazdrosny (?)
  • Bałem się, ze coś ci się stało.- powiedział w końcu patrząc na mnie.
  • Nie no coś ty. Nie mogłam was znaleźć wiec poszłam sama.- uśmiechnęłam się. 

Potem Steven wziął mnie do tańca, potem Daniel, Cody, Emett i na koniec Paul.

  • Nigdy mu nie powiesz o tym?- zapytał podczas tańca.
  • To dla jego dobra.
  • To żadne wytłumaczenie. A co z tobą? Co z twoim dobrem? To już nie ważne?
  • Jestem gotowa nawet poświęcić życie byle by im nic się nie stało.
  • Oo... prawdziwa przyjaciółka.- prychnął.- Szkoda, że o mało nie przepłaciłaś życiem...
  • Paul... proszę cię... Nic mi nie jest. Dzięki wam. A właśnie... dziękuję za ratunek.
  • Proszę, ale następnym razem nas już nie będzie. I co wtedy zrobisz?
  • To nie pierwszy raz.- co ja powiedziałam?!!!! Miałam tego nie mówić!!! Szlak!!!!
  • Że co? Jak to? Już był zamach na ciebie? I nic nie mówisz?! Przecież z tym trzeba coś zrobić... Dlaczego nie pójdziesz na policję?
  • Bo nie mogę. Oni mi nie pomogą, a jeszcze bardziej pogorszą sprawę.
  • Jak mogę pogorszyć zamach na twoje życie? 
  • A tak, że następnym razem na moim miejscu może być ktokolwiek, kto jest dla mnie ważny. Nawet ty.
  • Nie rozumiem cię... To ile razy już tak było?
  • Po 3 przestałam liczyć.- oznajmiłam a chłopak aż się zatrzymał, ale ja go ruszyłam.
  • Po 3?! Nie no... chodź, muszę się napić.

Nie pamiętam kiedy wróciłam, ale wiem, że w moim domu było sporo osób. Zdjęłam sukienkę i biżuterie i poszłam od razu spać. Kiedy już leżałam pod kołdrą, wokół mnie pojawiły się kotki i psy, które razem ze mną zasnęły na łóżku.
_____________________________________________________



~~Oliv~~

Włącz > to.


Usłyszałam dzwonek mojego budzika. Spojrzałam na niego i wskazywał 4. Strasznie nie chciało mi się wstawać, ale za przeszło godzinę mam samolot do Londynu. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie udałam się po jakieś ubrania. Założyłam to i zrobiłam sobie makijaż. Spakowałam swoją walizkę i opuściłam pokój. Zeszłam na dół na śniadanie. Na miejscu siedział już Charlie. Przywitałam się z nim i usiadłam. Przyniesiono mi śniadanie, więc zaczęłam jeść. Było na prawdę pyszne. Po skończeniu wyszliśmy i taksówką pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy przez odprawę i poszliśmy zająć miejsca. W szybkim czasie wystartowaliśmy. Podczas lot spałam. Przebudziłam się, ale nadal lecieliśmy. Nie lubię latać tak długo. 
  • Jak się spało? - spytał Charlie.
  • Trochę niewygodnie. A tobie?
  • W miarę dobrze.

Około 12 wylądowaliśmy. Na lotnisku był samochód Charlie'ego, więc wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do domu. Odłożyłam moją walizkę w pokoju i poszłam do kuchni. 
  • Może zamówimy pizze? - zapytał.
  • Pewnie. 
Chłopak wziął telefon i zamówił nam pizze. Ja poszłam rozpakować się. Muszę jeszcze jechać po sukienkę do Josh'a. Świetnie. Po około 30 minutach przywieźli nam naszą pizze. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Była pyszna. Po skończeniu posprzątaliśmy.
  • Pamiętasz o balu? - spytałam.
  • Tak. 
  • To dobrze. 
  • Jesteś pewna, że chcesz iść ze mną.
  • Tak i nie pytaj mi się już o to.
  • Okey.
  • No dobra to ja jadę teraz po sukienkę. A ty co będziesz robić.
  • Z kolegą mam się spotkać, bo dawno się nie widzieliśmy, ale spokojnie zdążę na ten twój bal.
  • Okey.
Wyszłam z domu i wsiadłam do swojego samochodu. Po kilku minutach byłam już przed domem Josh'a. Zastanawiałam się, czy jest w domu. Samochód stał na zewnątrz, ale wczoraj był na ślubie mojego brata, więc nie wiadomo czy już wrócił. Podeszłam do drzwi i postanowiłam zapukać do niech. Jak mi nie otworzy to znaczy, że go nie ma w domu. Miałam już wyciągać klucze, ale otworzył mi drzwi.
  • Cześć. Ja  przyszłam po sukienkę. Wezmę ją tylko i już idę. - powiedziałam.
  • Cześć. Okey, wejdź.
Zamknął drzwi za sobą a ja poszłam szybko do garderoby. Teraz znowu szukać czegoś w mojej garderobie to jakaś masakra. W końcu ją znalazłam. Wzięłam jeszcze jakieś dodatki i zeszłam na dół. W domu było strasznie cicho. Poszłam do salonu, gdzie siedział Josh. Chciałam mu powiedzieć, że już idę. 
  • Czemu tu jest taki bałagan?
  • Nie mam siły sprzątać. Bez ciebie to wszystko nie ma sensu. - trochę mnie zatkało.
  • Muszę już iść. Cześć. 
  • Cześć.
Pojechałam do domu Charlie'ego. Weszłam do środka i myślałam, że przyjaciela nie ma w domu.
  • O Olivia wróciłaś już. To jest mój kolega ze szkoły. Nie wiem czy pamiętasz James'a.
  • Nie pamiętam. - odpowiedziałam i przyjaciel przedstawił nam sobie. Jego twarz była mi już znajoma.
  • To jest brat Nicole. - powiedział.
  • Aha. No to kojarzę.
  • Siadaj z nami.
  • Muszę iść się przygotować.
  • Okey. 
Poszłam do swojej sypialni. Udałam się najpierw do łazienki. Wzięłam kąpiel i umyłam sobie włosy. Później wysuszyłam je i uczesałam się. Zrobiłam sobie makijaż i ubrałam sukienkę oraz buty. Na samym końcu założyłam maskę na twarz. Spojrzałam na zegarek i mieliśmy jeszcze pół godziny. O kurde, ale zajęło mi to przygotowywanie. Wyszłam z pokoju i poszłam na salonu sprawdzić czy przyjaciel jest  już gotowy. Właśnie wszedł do pokoju.

  • Ślicznie wyglądasz. Tak inaczej. - powiedział.
  • Dziękuję. Idziemy.
  • Tak.
Założyłam na siebie jeszcze kurtkę oraz wzięłam torebkę i wyszliśmy z domu. Na zewnątrz czekała na nas limuzyna. Wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy. W centrum były korki. Gdy byliśmy na miejscu kierowca otworzył nam drzwi. Najpierw wyszedł Charlie'e, który później podał mi rękę i wyszłam z pojazdu. Poszliśmy do bramy, gdzie pokazaliśmy ochroniarzom zaproszenie. Następnie weszliśmy do środka, gdzie było już sporo ludzi. Wszystko wyglądało tak pięknie. Gdy zaczęła lecieć muzyka poszliśmy zatańczyć. Było bardzo fajnie. Później poszliśmy napić się czegoś. W pewnym momencie ktoś podszedł do mnie.

  • Cześć Olivia. - był to George, przyjaciel Josh'a.
  • Cześć. - odpowiedziałam.
  • Co tam u ciebie? - spytał. Znając życie to na pewno będzie się wypytać o Josh'a oraz namawiać mnie, abym do niego wróciła.
  • Wszystko w porządku? A u ciebie?
  • Też. Sama przyszłaś?
  • Nie, z Charlie'm. A ty?
  • Z koleżanką. Słuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać, ale nie tutaj. Może pójdziemy na zewnątrz przejść się?
  • No dobrze.

Dokończyłam picie napoju i razem z chłopakiem poszliśmy na zewnątrz do ogrodu, który tam się znajdował. 

  • A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? Na pewno na temat Josh'a. - powiedziałam.
  • Zgadłaś. Nie chcę cię namawiać ani mówić co masz robić, bo to jest twoje życie, ale proszę cię tylko żebyś porozmawiała z nim.
  • O czym ja mam z nim rozmawiać? Już i tak wszystko sobie powiedzieliśmy.
  • Po prostu nie kończ tak waszej znajomości. Josh załamał się. Mówię serio. Nigdy nie był tak przygnębiony jak teraz. On na prawdę cię kocha. Znam go i nigdy się tak nie zachowywał.
  • Wiesz, jest mi ciężko z tym co się wydarzyło i ja na razie nie skreśliłam naszej znajomości tylko dałam nam trochę czasu do przemyślenia i zastanowienia się. Nie potrafię mu tak po prostu wybaczyć. 
  • Rozumiem cię, ale nie mogę patrzeć jak mój przyjaciel cierpi. Wiesz, że zrobiłby dla ciebie wszystko?
Ta rozmowa zaczęła mnie przygnębiać. W pewnym momencie poczułam się, jakby to była moja wina.
  • Przemyślę naszą rozmowę.
  • No dobrze.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do środka.
  • To co może zatańczymy razem? - spytał George.
  • W sumie czemu nie.
Trochę się zawahałam nad tym, ale mimo to poszłam zatańczyć. Zatańczyliśmy do kilku piosenek a później poszłam poszukać Charlie'ego. Zauważyłam go jak stał i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Postanowiłam na razie nie podchodzić do niego tylko poszłam napić się czegoś. Później chyba przyjaciel zauważył mnie i podszedł do mnie. Oczywiście, gdy przyszedł zaczęłam się go wypytywać z kim prowadził interesującą rozmowę, ale ten nie chciał nic mówić. 
  • Jak tam rozmowa z George'em? - zapytał.
  • Powiedzmy, że dobrze.
  • Ale nic się nie stało?
  • Nie. Rozmawialiśmy na temat Josh'a żebym do niego wróciła.
  • I co wrócisz?
  • Ty też mnie będziesz teraz tym męczyć?
  • Nie, ja tylko zapytałem.
  • Sama nie wiem co mam robić.
  • Jako twój najlepszy przyjaciel na świecie uważam, że powinniście być razem. Oczywiście zrobisz tak jak będziesz uważać, ale to jest moje zdanie na ten temat. - powiedział. Szczerze to nie wiem sama co mam robić. Nawet nie potrafiłam odpowiedzieć przyjacielowi.
  • No dobra, chodź idziemy jeszcze potańczyć.
  • Okey.
Potańczyliśmy jeszcze, a później byłam już zmęczona, więc pojechaliśmy do domu. Byłam już wyczerpana. Od razu po wejściu do domu ściągnęłam swoje buty. Nogi mi odpadały. Strasznie mnie bolały. Poszłam do łazienki i wzięłam sobie długą kąpiel. Weszłam do wanny i leżałam w niej do momentu, gdy woda nie zaczęła się robić zimna. Ubrałam na siebie piżamę i wyszłam z łazienki. Udałam się do kuchni napić się czegoś. Nalałam sobie do szklanki soku i poszłam do sypialni. Położyłam się wygodnie w łóżku i po jakimś czasie zasnęłam.
_____________________________________________________

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz