Translate :))

poniedziałek, 25 maja 2015

Chapter 68

~~Pat~~
Włącz > to.

Miesiąc później...

Obudziłam się dość wcześnie. Mhm..spanie na kanapie nie jest wygodne. A tak właściwie, gdzie jest Harry? Podniosłam się do poziomu siedzącego i rozejrzałam po domu. Jak zwykle zastałam go w samej bieliźnie przygotowującego śniadanie w kuchni. Po cichu więc udałam się jego stronę i od tyłu zasłoniłam mu oczy.
  • Pat, kochanie, wiem, że to ty. Tylko my mieszkamy w tym domu.- oznajmił śmiejąc się i biorąc moje ręce ze swoich oczu.
  • Ślicznie wyglądasz.- oznajmił opierając się o blat i przyciągając mnie do siebie. 
  • Ty też.- oznajmiłam uśmiechając się.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę patrząc sobie w oczy. 

  • Dobrze, kochanie, może zjemy już to śniadanie?- spytał po chwili.
  • Jasne, kotku.
Usiedliśmy do stołu po czym zabraliśmy się za jedznie pysznych kanapek oczywiście na początku życząc sobie smacznego. 
Zjedliśmy pyszne śniadanie po czym razem posprzątaliśmy. 

  • Jakie plany na dziś? - spytał idąc za mną do salonu Hazz.
  • Mam ochotę siedzieć cały dzień przed tv i jeść.- dodałam śmiejąc się.
  • Kuszące.- uśmiechnął się całując mnie w policzek. 
  • Chyba, że masz jakieś plany, albo zdradzasz mnie z jakąś atrakcyjniejszą. - mówiłam siadając na kanapie.
  • Nigdy w życiu nie zdradziłbym WAS. - dodał podkreślając ostatnie słowo.
  • Kocham cię.-dodałam całując go w policzek.
  • Ja ciebie też, ale teraz ubierz się, jedziemy na zakupy. - dodał uśmiechnięty.
  • Dobrze.
Udałam się więc do góry. Wzięłam potrzebne ubrania i udałam się do łazienki. Ubrałam się tam w to i zrobiłam jeszcze fryzurę i lekki makijaż po czym gotowa zeszłam na dół. Dobrze, że na zewnątrz jest coraz cieplej.
Oboje już gotowi ruszyliśmy do auta. Chłopak odpalił silnik po czym ruszyliśmy w stronę centrum Londynu naszym nowym Mercedes'em. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do supermarketu po czym rozpoczął się szał zakupowy. 
Wzięliśmy wszystkie produkty, które wydawały się nam akurat potrzebne. Z pełnym wózkiem udaliśmy się do kasy, gdzie na szczęście nie było dużo osób. Zapłaciliśmy za wszystkie produkty i z zakupami opuściliśmy market.
Włożyliśmy wszystko do bagażnika i ruszyliśmy, jednakk nie w stronę domu.

  • Gdzie jedziemy?- spytałam po chwili.
  • Na bardzo dobry obiad.- oznajmił chłopak.
Uśmiechnęłam się i czekałam tylko aż dojedziemy na miejsce. Przyznam przez te ciażę ciągle chce mi się jeść. 
Po paru minutach byliśmy już na miejscu. Zajeliśmy miejsca przy oknie i zamówiliśmy jedzenie. 
Po pewnym czasie kelner przyniósł nam nasze dania a my życząc sobie smacznego zabraliśmy się za jedzenie.
Danie było na prawdę bardzo smaczne i szybko zniknęło z naszych talerzy. 
Zapłaciliśmy za obiad i postanowiliśmy już powoli wracać do domu.Szliśmy spacerkiem do domu. Pogoda była ładne, jednak na nasze nie szczęście zaczęło padać i grzmieć. Przyspieszyliśmy więc kroku, aby szybciej znaleść się w domu. Dobrze, że nie było daleko. Weszliśmy do mieszkania cali mokrzy. Oboje udaliśmy się do góry, aby zmienić mokre ubrania. Weszliśmy do naszej garderoby i zaczęliśmy się przebierać śmiejąc się przy tym niemiłosciernie.
Po skończeniu robienia z siebie psychicznie chorych zeszliśmy na dół, aby przygotować sobie jakąś kolację. Postanowiliśmy zjeść kanapki z łososiem.

  • Jak myślisz, będzie to dobre?- spytał mój wybranek.
  • Na pewno.- dodałam śmiejąc się.
  • Dobra, to spróbuj i mów.- przysunął mi danie a ja wzięłam kęsa.
  • Przepyszne.- mówiłam.- Smacznego.
  • Smacznego, kochanie.- oznajmił.   
Zjedliśmy kanapki śmiejąc się. Następnie posprzątaliśmy wszystko po sobie i udaliśmy się razem do sypialni. Ułożyliśmy się wygodnie w łóżku i włączyliśmy telewizor. Postanowiliśmy spędzić miło czas razem.
Oglądaliśmy śmiejąc się i komentując bez powodu. Było to z jednej strony śmieszne.

  • Harry, przepraszam cię, ale pozwolisz, że pójdę już spać.- dodałam.
  • Jasne, kochanie. Też już się kładę, dobranoc, słodkich snów ze mną.- mówił po czym mnie pocałował.
  • Dobranoc, kocham cię. - oznajmiłam.
Chłopak zgasił telewizor i przykryliśmy się kołdrą. Zamknęłam oczy wtulona w chłopaka i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. *--* 

_____________________________________________________


~~Alex~~

Włącz ~> to.

Samolot wylądował około 14. Na lotnisku, zanim wzięłam swoje bagaże, napisałam SMS-a do Daesung'a, że jestem w Londynie. Odpisał mi, że to dobrze i tęskni. Ja też bardzo tęsknię... Znów miałam łzy w oczach. Jednak słyszałam już krzyki fanów, którzy przyszli mnie przywitać. Wytarłam oczy i poszłam do nich już z bagażem.

  • Jak się macie?- zapytałam.
  • Widzieliśmy twoje koncerty z BigBang. Były genialne!-  mówili.
  • Też tak sądzę. Świetnie się z nimi grało.- uśmiechnęłam się.

Dałam kilka autografów i dołączyłam do moich przyjaciół. John czekał na mnie przy głównym wejściu z małą Jordan. Uśmiechnęłam się do nich. Przytuliłam brata i małą. Wsiadłam do auta i pojechaliśmy. Dawno nie byłam w moim domu ale tak szczerze już nie chce tu mieszkać. Przeprowadzkę sobie zrobię.

  • Sprzedam ten dom.- oznajmiłam.
  • Jak to? Nie chcesz już tu mieszkać?- zdziwił się chłopak.
  • Nie. Chciałabym mieszkać w Berlinie.
  • Żartujesz tak?
  • Nie. Ja tak na poważnie. Albo wiem! Przerobie ten dom na sierociniec! Tu jest ponad 10 sypialni i 12 łazienek. Dzieci by się na pewno ucieszyły z basenu. Muszę zadzwonić do Emmy.

Przedstawiłam jej mój pomysł. Była zadowolona, ale z mojej przeprowadzki już mniej. Obiecała do wieczora załatwić wszystkie sprawy związane z moim pomysłem. John zabrał dziewczynkę do jej mamy i sam też miał u niej zostać. Ja poszłam wziąć długą kąpiel. Owinięta ręcznikiem usiadłam w fotelu, w salonie na dole i włączyłam mój laptop. Szukałam jakiegoś mieszkania w Berlinie. Znalazłam kilka ciekawych miejsc. Już nawet miałam wizję jak się tam urządzić. Zadzwoniłam do właścicieli. Na szczęście właścicielem jednego z nich jest Brytyjczyk, więc dogadałam się bez problemu. Zależało mu na szybkiej transakcji, bo chce mieć pieniądze na ślub córki. W prezencie dla młodej pary dam mu zupełnie nową lodówkę i mikrofale. To się zawsze przydaje a sam powiedział, że to potrzebują do ich domu.

Szkoda, że Agnes mieszka w Nowym Jorku. Będziemy miały do siebie dalej. Ale i tak będziemy trzymać kontakt. Emmett wpadł do mnie i powiedziałam mu wszystko. On też nie był zadowolony z mojej przeprowadzki, no ale cóż...

Zadzwoniłam do Daesunga. Akurat był z Tae, więc dał mnie na głośno mówiący.
  • Cześć kochani.- przywitałam się.
  • Wracaj tu dziewczyno.- powiedział błagalnym tonem Tae.
  • No wlaśnie. Nawet nie wiesz jak tu jest nudno bez Ciebie. Tęsknimy za tobą.- dodał Dae.
  • Ja też za wami bardzo tęsknię. Cały lot płakałam. Ciągle mnie pytano co mi jest.
  • Ojej... Alex... Biedactwo.- znów Dae.
  • Ogólnie to kupiłam mieszkanie.
  • A gdzie?- zapytał Tae.
  • W Berlinie.- oznajmiłam.
  • W Niemczech?!- zdziwili się.
  • Tak. Londyn mi się znudził.
  • No to może przeprowadź się do Azji?- zaproponował Taeyang.
  • A może teraz wasza kolej, żeby do mnie przyjechać? - zaczęłam się śmiać.
  • Odwiedzimy Cię. Zobaczysz. Znów będziemy razem się cofać w rozwoju.- wyznał Daesung i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
  • Tylko na to czekam. Ech... jak bym chciała Was teraz wyściskać i wycałować. - kiedy to powiedziałam przypomniał mi się pocałunek z Tae i uśmiechnęłam się sama do siebie.

Skończyłam z nimi rozmawiać bo właśnie wpadła Emma z całą masą papierów. Musieliśmy wszystko dokładnie przejrzeć. Siedziałam nad tym z nią do 2 w nocy. Na szczęście wszystko ogarnęłyśmy. Nawet dostałam już plany mojego nowego mieszkania w Niemczech. Tak się cieszyłam. Emma już poszła a ja zamknęłam za nią drzwi. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś tu jest, chociaż nikogo nie widziałam. Że też mój pies musi być teraz u brata...
Cicho obeszłam dom wkoło. Nic nie znalazłam. Nagle ktoś mnie złapał za rękę a ja wrzasnęłam. Ale gdy się odwróciłam.
  • Mama?!- przede mną stała moją rodzicielka we własnej osobie.
  • Alexis kochanie.- zaczęłyśmy płakać i się tulić.
  • Gdzie ty byłaś tyle czasu?!- wypytywałam ją o każdy szczegół.
  • Dostałam list, w którym był kupon na 3 miesięczną opiekę w seminarium nad Morzem Bałtyckim. Dzwoniłam do Ciebie wiele razy, ale za każdym razem nie było sygnału.
  • Mamo nie dostałam od ciebie ani jednej wiadomości. Wiesz co ja przeszłam?! Totalne piekło. Nie było ani Ciebie, ani Johna. Ktoś mnie prześladował i dawał mi różne wiadomości. Cały czas myślałam, że Was oboje porwał. Odzyskałam brata po jakimś czasie, kiedy byłam w psychiatryku. Mówił, że go zamknięto w jakimś pokoju motelowym i, że słyszał twój głos zza ściany ale nie mógł nic zrobić. Potem znalazłam kilka razy twoje rzeczy i wtedy już byłam pewna, że ta osoba Cię ma. A Ty przez ten cały czas bawiłaś się w seminarium. Ja pierdole.... Nawet policja Cię nie mogła znaleźć. Wyzywałam ich od najgorszych. Zginęła bym kilka razy. Były na mnie zamachy, które na szczęście się nie udały. Agnes o mało nie spłonęła w starej stodole dziadków!- opowiadałam jej wszystko płacząc.

Tyle się na cierpiałam... zadzwoniłam do brata. Potem w 3 płakaliśmy i mówiliśmy o wszystkim co się działo. Odpowiedziałam jej nawet o moim rozpadzie związku z Cody'm. A gdy John poszedł zadzwonić do Charlotte, powiedziałam jej nawet o pocałunku z Taeyang'iem. Gdy już wrócił opowiadałam im obojgu o koncertach tam, z chłopakami.
Przegadaliśmy całą noc. W końcu ją odzyskałam. Była już 6 rano, więc poszliśmy spać chociaż na kilka godzin. Kiedy jeszcze spałam wyczułam zapach naleśników. Mama je robiła słuchając radia. Razem z bratem spojrzeliśmy po sobie z uśmiechem.
  • Wróciła.- szepnął.
  • Nie mogę w to uwierzyć.- westchnęłam.
  • Ja też, ale to prawda. Nie porwali jej ze mną. Nawet mnie oszukali. Na serio słyszałem jej głos tam.
  • Mieli nasze taśmy z domku nad jeziorem. Może akurat oglądali coś.
  • Bardzo możliwe.- powiedział zamyślony.
Zjedliśmy śniadanie. John pojechał do siebie a my z mamą zajęłyśmy 2 łazienki i wzięliśmy kąpiele. Chciałam spędzić ten dzień z mamą, więc zabrałam ją do spa.

Ciąg dalszy nastąpi...
_______________________________________________


~~Oliv~~

Włącz > to.


Obudziłam się i od razu podniosłam się do poziomu siedzącego. Wstałam po cichu z łóżka żeby nie obudzić Josh'a i poszłam do garderoby. Ubrałam się w sportowy strój. Następnie poszłam biegać. Najpierw biegłam przez park a potem w pobliżu centrum. Po przeszło godzinie wróciłam do domu, gdzie czekał na mnie chłopak. 

  • Gdzie ty byłaś? Martwiłem się. - powiedział, podszedł do mnie i mnie przytulił.
  • Spokojnie, byłam tylko pobiegać. 
  • Czemu mi nie powiedziałaś?
  • Nie chciałam cię budzić. Zaraz przyjdę, idę wziąć prysznic.

Odeszłam od chłopaka i udałam się do łazienki. Wzięłam długi prysznic. Ubrałam na siebie tymczasowo szlafrok i zeszłam na dół. W kuchni na stole było już uszykowane śniadanie. Usiadłam do stołu i chłopak zrobił to samo. Zaczęliśmy jeść śniadanie, przygotowane przez Josh'a. Po skończeniu wstałam z krzesła i chciałam posprzątać.

  • Idź się ubrać ja posprzątam. - powiedział.
  • Pomogę ci.
  • Dam radę sam, idź.
  • Okey.

Udałam się do garderoby i włożyłam na siebie to. Rozczesałam swoje włosy, które zostawiłam rozpuszczone i zrobiłam makijaż.  Następnie zeszłam na dół. 
  • Gotowa?
  • Tak. A jedziemy gdzieś?
  • W sumie to tak.
  • Dokąd?
  • Niespodzianka.
  • No powiedz.
  • No przecież mówię. - odpowiedział, na co ja się na niego spojrzałam. 
  • A, bo bym zapomniał, weź ze sobą jakieś ubrania, bo wrócimy dopiero jutro.
  • Co? Możesz mi powiedzieć, gdzie jedziemy?
  • Dowiesz się w swoim czasie, a teraz idź się spakować.
Zrezygnowana poszłam do garderoby. Wzięłam swoją małą walizkę i włożyłam do niej kilka rzeczy. Nawet nie wiedziałam co mam ze sobą zabrać. Zeszłam na dół i chłopak wziął ode mnie torbę. Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do auta. Przez drogę nie odzywałam się. Po kilku minutach gdzieś się zatrzymaliśmy. Myślałam, że pojedziemy gdzieś dalej.
  • Po co przyjechaliśmy na lotnisko? - spytałam.
  • Niespodzianka. 
  • Nie lubię niespodzianek. Możesz mi w końcu powiedzieć.
  • Nie kochanie. Dowiesz się jak będziemy na miejscu.
Trochę się wkurzyłam. Weszliśmy do budynku i przeszliśmy przez odprawę. Tak szybko poszliśmy, że nawet nie zdążyłam przeczytać dokąd lecimy. Udaliśmy się do samolotu i zajęliśmy miejsca. W końcu wystartowaliśmy. Podczas lotu nie powiedzieliśmy do siebie ani słowa. Siedziałam przy oknie i patrzyłam dokąd tak naprawdę lecimy, ale za dużo nic nie zobaczyłam. Po około godzinie zaczęliśmy lądować. Opuściliśmy samolot i znajdowaliśmy się na lotnisku. Nadal nie wiedziałam gdzie jesteśmy. 


  • Teraz powiesz mi gdzie jesteśmy? - zapytałam.
  • Oczywiście kochanie. Jesteśmy w Amsterdamie.
  • W Amsterdamie? 
  • Tak. Dawno razem nigdzie nie byliśmy, więc stwierdziłem, że przyda nam się jakaś wycieczka i odpoczynek. Nie cieszysz się?
  • Cieszę. 
  • No to fajnie. W takim razie teraz pojedziemy do hotelu i zostawimy tam torby,  potem zabieram cię na miasto a nad wieczorem jeszcze się zastanowimy co będziemy robić.
  • Okey. 



Wsiedliśmy do auta, które najprawdopodobniej chłopak wypożyczył i pojechaliśmy do hotelu. Po kilku minutach byliśmy już przed hotelem. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do recepcji. Josh odebrał klucz od pokoju i poszliśmy do niego. Weszliśmy do pokoju i odłożyliśmy bagaże. Nie myślałam, że będzie tutaj tak ładnie. Wyszliśmy i pojechaliśmy do centrum. Zaparkowaliśmy auto i udaliśmy się w stronę sklepów. 

  • Teraz pochodzimy po sklepach, gdzie będziesz mogła sobie coś kupić a potem pójdziemy coś zjeść. - powiedział.
  • Okey. - odpowiedział. Trochę się zdziwiłam, bo Josh nigdy nie chciał ze mną chodzić na zakupy. Po chwili milczenia dodałam:
  • A ty się dobrze czujesz?
  • Tak, a czemu pytasz?
  • Bo nigdy nie chciałeś ze mną iść do miasta a tym bardziej na zakupy.
  • No bo ogólnie to za bardzo nie lubię chodzić na zakupy, ale dla ciebie robię wyjątek. No i chcę z tobą spędzić trochę czasu.
Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam. Następnie poszliśmy w stronę sklepów. Wchodziłam od sklepu do sklepu. Uwielbiam kupować ubrania. Ja chodziłam w poszukiwaniu czegoś dla siebie a chłopak za mną. Było widać, że jest znudzony. Po około 3 godzinach poszliśmy na obiad. Josh się ucieszył. Zajęliśmy miejsce i kelner przyniósł nam Menu. W szybkim czasie otrzymaliśmy nasz obiad. Był naprawdę smaczny. 


  • Gdzie teraz idziemy? - spytałam.
  • Do hotelu.
  • Nie, pójdziemy się jeszcze przejść.
  • Nie, kochanie jestem zmęczony. Na dzisiaj mam już dosyć. 
  • Oj, kochanie nie przesadzaj. Wstawaj, idziemy. 


Wstałam z krzesła i chłopak nie zdążył nic odpowiedzieć. Zapłaciliśmy i opuściliśmy restauracje. Najpierw poszliśmy przejść się  obok kanału. Później poszliśmy do Museum Van Loon. Było tam pięknie. Po kilku godzinach sama już odczuwałam zmęczenie. Postanowiliśmy wracać do hotelu. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Na szczęście szybko byliśmy na miejscu. Po wejściu do pokoju Josh odłożył torby z zakupami i położył się na łóżko. 

  • Dokąd idziesz skarbie? - zapytał.
  • Wykąpać się.
  • O to w takim razie idę z tobą. 
  • Haha nie. Jesteś przecież zmęczony, więc idź spać. 
  • No, ale...
  • Dobranoc. 
Odpowiedziałam i zamknęłam drzwi od łazienki. Nalałam sobie wody do wanny a potem weszłam do niej. Później ubrałam się w piżamę i wróciłam do pokoju. Po mnie do łazienki wszedł Josh. Po jakimś czasie wrócił do pokoju. Ja w tym czasie leżałam w łóżku. Podszedł bliżej i położył się nade mną. Później zaczął mnie całować a potem... Chyba wiadomo o co chodzi +18. 

_____________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz