Translate :))

poniedziałek, 16 marca 2015

Chapter 58

~~Pat~~
Włącz > to.

Mój budzi zadzwonił równo o 6. Na szczęście Harry się nie obudził więc po cichu opuściłam pokój. Wzięłam wcześniej przygotowane ubrania i ruszyłam do łazienki. Następnie ubrałam się w przygotowaną stylizację po czym zrobiłam jeszcze lekki makijaż. Przeczesałam swoje włosy i byłam już gotowa. Wzięłam swój telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Sms od Kate : "Przepraszam, ale musisz dotrzeć tu sama. Ja już jestem na miejscu bo mnie wezwali. Czekamy xx.". Super. Muszę zjeść jeszcze śniadanie. Wzięłam kluczyki od samochodu i stwierdziłam, że wjadę do jakiejś restauracji po drodze. Wyszłam z domu zakluczając drzwi. Wsiadłam do Cadillac'a i ruszyłam. Po kilku minutach byłam już w centrum. Zaparkowałam auto i weszłam do jednej z restauracji. Zamówiłam tam zwykłą wodę mineralną i sałatkę. Zamówienie przynieśli mi bardzo szybko. Zjadłam cudowną sałatkę, która później popiłam wodą. Zapłaciłam rachunek i opuściłam restaurację. Wsiadłam do auta po czym ruszyłam na Oxford Street. Po kilku minutach jazdy byłam już na miejscu. Zaparkowałam swoje auto i weszłam do ogromnego budynku, przez którym stało mnóstwo ludzi, paparazzi. Czyli Justin Bieber musi już być w środku. Wjechałam windą na ostatnie piętro. Kiedy już drzwi windy się otworzyły ujrzała Kate i mnóstwo fotografów przygotowujących wszystko do zdjęć i reklamy Calvin'a Klein'a.
  • Hej.- oznajmiłam witając się z Kate i Matt'em. 
  • Hej Pat, zaczynajmy już, bo potem jeszcze reklama Chanel i Versace.- dodała na co się trochę zgasiłam.
  • Versace?- spytałam.
  • Tak, powiedzieli, że chcą abyś zareklamowała ich nową kolekcję swetrów.- dodała..
  • Okej. 
Jeden z fotografów wręczył mi mój strój do dzisiejszej sesji. Wzięłam więc go i ruszyłam do przebieralni. Gdy już się ubrałam zrobiłam sobie selfie w lustrze, które od razu wstawiłam na Instagram z podpisem :" Mój ulubiony dzień! Praca z najlepszymi markami świata! ♥". Gotowa opuściłam przebieralnie wracając do wszystkich. Przywitałam się z moim przyjacielem Jus'em śmiejąc się z tego, że razem opanujemy świat bielizny. Po prawie 1,5 godzinnej pracy nasza trochę dziwna reklama została skończona! Oj paparazzi będą mieli się do czego doczepić.
 Ta reklama wyszła dobrze, ale i trochę tak no nie wiem jak to ująć. Boję się teraz reakcji Hazz'y gdy ją zobaczy... Gdy reżyser reklamy stwierdził, że wyszło idealnie od razu wrzucił ją do sieci promując nas jako gwiazdy jego marki. Obejrzałam jeszcze raz reklamę razem z Jus'em.
  • No no, zgrana z nas para do reklam.- oznajmił poruszając brwiami.
  • Jus przestań.- zaczęłam się śmiać.
Śmialiśmy się jak opętani do czasu, kiedy nie zadzwonił mój telefon.  Na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie Styles'a. Szybko go odebrałam.
  • Cześć kochanie.- oznajmiłam.
  • Cześć słońca, dlaczego mnie nie obudziłaś?- spytał.
  • Nie mogłam ci tego zrobić, zbyt słodko spałeś.- oznajmiłam.
  • Słońce, to na przyszłość, nie ważne jak słodko będę spał masz mnie obudzić.- oznajmił tym swoim cudownym głosem.
  • Dobrze.- dodałam.
  • A teraz powiedz mi co to ma być za reklama?- spytał.
  • A co widziałeś już ją?
  • TAK. Nie podoba mi się ona, co innego, gdybym to był ja...- oznajmił.

  • Reklama jak reklama.- oznajmiłam.- Przepraszam, ale muszę kończyć, reklama Chanel wzywa.- dodałam. - Do później, pa.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon do torebki. Teraz reklama Chanel. Jednak do tej reklamy musiałam się ubrać w stylizację od Chanel. Dostałam więc swoją kreację i ruszyłam do przebieralni. 
Ubrałam się w sukienkę i do tego idealne szpilki po czym gotowa wróciłam na plan zdjęciowy. Miałam napisaną kwestię. Tak, wszystko idealnie zaplanowane. Na początku miałam zwyczajnie iść odgarniając włosy do tyłu i mówiąc :" The new fragrance for women...". Kiedy już ta scena mi wyszła przeszliśmy do następnej. Usiadłam na tronie  i mówiąc :" Chanel Paris", następnie miałam przejechać dłonią po ustach i powiedzieć : " EAU De PARFUM... Polecam Patricia News..". 
Po jakiś 2 może 2,5 h skończyliśmy reklamę do Chanel. W końcu. Około godziny 13 postanowiłam zrobić sobie przerwę i zjeść jakiś obiad. Przebrałam się w swoją poranną stylizację i oznajmiłam, że jadę na obiad. 
Zjechałam windą na sam dół po czym wyszłam z budynku. Na zewnątrz było mnóstwo ludzi. Ciekawe dlaczego, skoro Jus'a już nie ma.
Wsiadłam w samochód po czym ruszyłam w stronę centrum. Miałam ochotę na jakiś bardzo dobry obiad. Zaparkowałam auto obok fajnej restauracji po czym ruszyłam do restauracji. Weszłam do środka i zajęłam miejsce. Kelner przyniósł mi Menu po czym złożyłam zamówienie. Chwilę później mój obiad był już gotowy. Zabrałam się więc za jedzenie. Byłam naprawdę głodna, więc jedzenie szybko mi poszło. Zapłaciłam za swój obiad i postanowiłam wjechać jeszcze do Starbucks'a po jakieś picie, nie koniecznie kawę. Kiedy znalazłam się już pod kawiarnią zaparkowałam auto i weszłam do środka. Zamówiłam 3 napoje, jeden dla mnie a reszta dla Kate i Matt'a. Kiedy odebrałam już swoje zamówienie wróciłam do auta. Odpaliłam silnik i ruszyłam na Oxford Street. 
Po kilku minutach jazdy byłam już na miejscu. Wzięłam napoje i weszłam do budynku po czym znalazłam się w windzie. Wjechałam na górę, gdzie czekali już na mnie wszyscy. Wręczyłam napoje przyjaciołom. Teraz przyszedł czas na sesję dla Versace. Ubrałam ten światowy sweter i związałam swoje włosy po czym ruszyłam na plan zdjęciowy.  Sesja wyszła wspaniale. Po 1,5 godzinnych zdjęciach zakończyliśmy sesję dla VERSACE. Sweter, w którym miałam zdjęcia dostałam w prezencie od Versace, więc postanowiłam założyć swoją poranną stylizację zmieniając tylko górę na sweter. Pożegnałam się z wszystkimi i już szłam do windy, kiedy zatrzymała mnie Kate.
  • Pat, przepraszam, że dopiero teraz ci to mówię, ale jutro wyjeżdżasz w trasę po USA z nami.- dodała.
  • Że co? Jak to jutro?
  • Niestety jutro. Zaśpiewasz w 5 miastach po czym zakończysz swoją trasę w Nowym Jorku przed prezydentem Obamą.- dodała.
  • OMG.- tylko tyle mogłam z siebie wydusić.
  • Samolot mamy jutro 6, wylądujemy w Memphis o 12 czasu USA. Do reszty miast będziemy podróżować autobusem z ekskluzywnym wyposażeniem.- oznajmiła.
  • O jejku.
  • I nie martw się o kreację na występy wszystko już mamy od projektantki. Tylko weź jakieś ubrania tak na co dzień.- dodała.
  • Dobrze, to ja lecę się pakować, do jutra. Pa.- oznajmiłam całując ją w policzek.
Wyszłam z budynku podekscytowana. To moja pierwsza tak długa trasa, którą jeszcze zakończę występem przed Obamą! Wsiadłam uśmiechnięta do auta po czym ruszyłam. Teraz dopiero dotarło do mnie to, jak powiem to Hazzie. Będzie mu smutno na pewno bo dopiero od dnia jesteśmy parą a tu już musimy się rozstać i to jeszcze na tyle czasu. Po 15 minutach byłam już pod domem. Auto chłopaka stało przed domem, więc musi być w środku. Weszłam do środka i ujrzałam chłopaka siedzącego w salonie.
  • Hej kochanie.- dodał wstając i idą w moją stronę, po czym czule mnie pocałował.
  • Hej słońce.- oznajmiłam. 
  • Pat, muszę ci coś ważnego powiedzieć. - oznajmił po chwili.
  • Ja też Harry.- dodałam ze smutną miną.
  • To mów pierwsza.- uśmiechnął się.
  • Nie, ty pierwszy.- dodałam.
  • Mam pomysł powiemy równocześnie, okej?
  • Okej...
  • Wyjeżdżam w trasę.- powiedzieliśmy równo po czym spojrzeliśmy się sobie w oczy. 
  • Jak to?- spytaliśmy znowu równocześnie.
  • Jadę w trasę z One Direction, przez ostatnie miesiące miałem wolne i zaniedbałem fanów.- dodał.
  • Ja dokładnie to samo.- dodałam.- A gdzie masz te trasę?- spytałam.
  • To trasa po Kanadzie, ale najgorsze jest to, że nie wiadomo, kiedy się skończy.- dodał smutny..- A ty gdzie?
  • Po USA, jutro o 6 mam samolot.- oznajmiłam smutna.
  • Ja też. Musimy spędzić ten wieczór jak najlepiej.- dodał całując mnie.
  • Tak, ale może najpierw zjemy kolację?- spytałam.
  • Oczywiście księżniczko. 
Udaliśmy się razem z chłopakiem do kuchni po czym razem zabraliśmy się za robienie kolacji. Smutno mi będzie bez niego. Nie wiem jak to wytrzymam. On jest inny niż Niall. Po jakimś czasie nasza kolacja była już gotowa. Usiedliśmy razem w salonie po czym zabraliśmy się za jedzenie. Cały czas rozmawialiśmy śmiejąc się. Będę strasznie za nim tęsknić. Po zjedzeniu przepysznej kolacji posprzątaliśmy razem po niej. Było już jakoś po 18, a my jeszcze nie byliśmy spakowani. Ruszyliśmy więc na górę do garderoby. Wyciągnęliśmy swoje walizki po czym cały czas rozmawiając zaczęliśmy się pakować. Nie trwało to długo. Kiedy już się spakowaliśmy usiedliśmy oboje na kanapie w salonie.
  • Obiecasz mi, że będziemy codziennie wieczorem rozmawiać  na skype?- spytał.
  • Obiecuję.- dodałam uśmiechnięta. 
Siedzieliśmy tak na kanapie oglądając telewizor i cały czas rozmawiając. Czas mijał bardzo szybko na naszą niekorzyść. Wpatrywaliśmy się w ekran telewizora co jakiś czas patrząc się na siebie. W końcu przyszedł czas na E!News. Program się rozpoczął. Niestety kobieta zaczęła mówić o reklamie Calvin'a Klein'a.: 
"Patricia News, dziewczyna Harryego Stylesa wystąpiła w seksownej reklamie z Justinem Bieberem! Reklama jest cudowna, zawiera dech w piersiach! Oboje idealnie zagrali swoje role. Dziewczyna dzisiaj jeszcze zagrała w niesamowitej reklamie perfumów Chanel". 
Kobieta ciągle gadała a mnie nie chciało się już tego słuchać. Wyrwałam więc pilota chłopakowi i zmieniłam kanał. 
  • Ej no! Chciałem posłuchać co jeszcze ciekawego powiedzą!-oznajmił uśmiechając się.
  • To sobie włącz, a ja idę wziąć prysznic.- dodałam podając mu pilota.
  • Ja chcę z tobą.- oznajmił przytulając mnie od tyłu. 
  • Nie, Harry.- oznajmiłam.
  • Dlaczego? Przecież jesteśmy parą i w ogóle.- dodał.- Z resztą widzimy się ten ostatni raz, Pat.- dodał całując mnie po szyi.
  • No dobrze. 
Ruszyliśmy zatem do łazienki po czym weszliśmy pod prysznic i zaczęliśmy się całować.....   
    _____________________________________________________




    ~~Alex~~

    Włącz ~> to.

    Kiedy się obudziłam słyszałam głośną muzykę. Znałam tą piosenkę bo jak byłam młodsza to się do niej bawiłam z innymi. Momentalnie mnie porwała do tańca. Wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz, gdzie byli wszyscy goście hotelu(?).... Nie miałam pojęcia co jest grane. Wszyscy tańczyli i się bawili, więc... no cóż... ja też dołączyłam. Wszyscy śpiewali:
                          "Don't you know pump it up! You got to pump it up!" 
    Zabawa była niesamowita. Okazało się, że robią to raz w tygodniu. Puszczają na cały hotel jakąś piosenkę i wszyscy goście się bawią i na klatkach, i na schodach, i w pokojach. W końcu znalazłam moich znajomych i dołączyłam do nich, kiedy szli już na śniadanie. 
    • To było genialne! - zachwycaliśmy się.
    • Kocham tą piosenkę! 
    • Don't you know pump it up, You got to pump it up!- śpiewały dziewczyny tańcząc.
    • No dobra, dobra a teraz uspokójmy się i zamówmy coś bo padam z głodu.- oznajmił Steven śmiejąc się.
     Zgodziliśmy się i szukaliśmy w menu czegoś ciekawego na śniadanko. Jednak zaczął mnie boleć brzuch i czułam, że coś jest nie tak. Wzięłam Agnes za rękę i pociągnęłam ją ze sobą do łazienki. Kiedy zobaczyłam czerwoną ciecz...
    • Kurwa! Dlaczego teraz?!- klnęłam.
    • Co się stało?- zapytała Agnes zza drzwi.
    • Masz może podpaskę?
    • Oo... też dostałaś? To jest już nas 4. Haha ale czwóry.- zaśmiała się.
    • A kto jeszcze?
    • Kat i Candice, ja i ty teraz.
    • No to bajka...- westchnęłam wkurzona.
    Wróciłyśmy do reszty. Pytali czy coś się stało, ale ściemniłyśmy, że nic się nie stało.Śniadanie było pyszne i bardzo zdrowe - co mi bardzo odpowiadało. Po śniadaniu poszłam zapytać obsługę czy mają jakieś tabletki przeciwbólowe i wzięłam jedną. Potem wróciłam do pokoju. Miałam ochotę się położyć i nigdzie nie ruszać. Nawet na stok mi się nie chciało ruszyć. Wszyscy poszli, ale beze mnie.

    Leżałam chyba z 1,5 godziny w łóżku, aż drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Steven. Bardzo mnie zaskoczył swoją obecnością tutaj, no ale...

    • Hej maleńka, jak się czujesz?- zapytał kucając obok mojego łóżka.
    • Słabo. Co tu robisz?
    • Pomyślałem, że zapytam chociaż jak się czujesz bo zostałaś tu sama.
    • Oo... dziękuję, jak miło.- uśmiechnęłam się.
    • To masz zamiar cały czas tu leżeć?
    • A co mam robić? Źle się czuję. Nie mam na nic ochoty.
    • Ojej... biedactwo. 
    • Ta... super. Masz może ze sobą laptop?- zapytałam.
    • Niestety nie. Ale Nikki ma. Nie obrazi się jak pożyczysz.- uśmiechnął się.
    • A mógłbyś mi go przynieść?
    • Jasne. Zaraz będę.- i wyszedł. Jednak po ktrótkiej chwili wrócił z laptopem dziewczyny. Swoją drogą był bardzo ładny. Znaczy miała bardzo ładne zdjęcie Paryża.

    Zalogowałam się na pocztę, Instagram, Twitter i Facebook. Miałam mnóstwo powiadomień i wiadomości. Całą masę... Miliony fanów, którzy czekali tylko aż im odpiszę na ich wiadomość. Zaczęłam czytać te najstarsze wiadomości z Facebooka. Potem starałam się jakoś na nie odpowiedzieć. Po jakiś 3 godzinach czytania i odpisywania odświeżyłam stronę główną i zobaczyłam zdjęcie Luka Benward'a. Oczywiście Olivia Holt już musiała skomentować... Jak ja jej nie lubię... Zobaczyłam, że akurat jest dostępny i nawet myślałam, żeby do niego napisać, ale... on zrobił to pierwszy :O

    • Cześć :)
    • Cześć ;)- odpisałam.
    • Co słychać?
    • A właśnie odpoczywam sobie w Genewie. A u Ciebie?
    • W Genewie? Jesteś tam? 
    • Tak, a co?
    • No bo ja też tam jestem. W jakim hotelu jesteś?
    • Ale jak to jesteś w Genewie?
    • No... na zdjęcia do filmu tu przyjechałem, ale mam sporo czasu wolnego. Może się spotkamy?
    • Wiesz, mam dość napięty grafik. Może innym razem.
    • Jasne, rozumiem.
    • A jak ci się układa w związku?
    • No cóż... nie najgorzej, ale przyznaje, że mi Cię brakuje.- kiedy to przeczytałam to prychnęłam.
    • Brakuje... Akurat...
    • Mówię poważnie. 
    • Mhm...
    • Wiem, że Cię zraniłem i masz prawo do nienawidzenia mnie, ale serio brakuję mi Ciebie.
    • Oh... jak miło.
    • Alex proszę...
    • O co? O wybaczenie? Za późno. 
    • Jak długo masz zamiar mnie unikać?
    • Ile się da?
    • Nie przesadzaj. Dobrze wiesz, że to nie możliwe.
    • Nie muszę chodzić na imprezy i gale jeśli mam Cię tam widywać.
    • Aha... dobra, rozumiem. Ale nie możesz być taka przez cały czas. 
    • Uwierz, że mogę. 
    • Nie udawaj, że Ci mnie nie brakuje.
    • Nie udaję. 
    • Jasne...
    • Serio. A właśnie... zawsze myślałam, że jesteś niesamowity podczas seksu, ale... myliłam się :) - nie odpisał mi przez ponad 5 minut. Przejrzałam jeszcze tablicę i wylogowałam się z wszystkich portali.

    Wszyscy już wrócili do pokoi, więc poszłam oddać Nikki laptop. Steven jej powiedział, że pożyczyłam, więc nie było problemu. Kat opowiadała jak wpadła przypadkiem na jakiegoś chłopaka i dał jej swój numer. Mają się spotkać dziś na kawie.
    • Tylko co ja na siebie włożę?- mówiła.
    • Coś znajdziemy. Pomożemy ci.- powiedziała Agnes.
     Usiadłam na parapecie i podziwiłam widoki za oknem. Było pięknie. Drzewa całe w białym puchu i to słońce. Tak właściwie... to aż żal nie wyjść na dwór w tak piękną pogodę. Ta zimowa aura do mnie przemawiała. Musiałam wyjść chociaż na chwilę. Tylko... gdzie ja mam iść? Może po prostu wybiorę się na spacer. Tak, to dobry pomysł.
    • Wiecie co? Chyba pójdę na spacer.- stwierdziłam.
    • Serio?- zdziwiły się.
    • Tak. Jest piękna pogoda i nie chce jej nie wykorzystać.- uśmiechnęłam się. 
    Ubrałam się ciepło i wyszłam. Zaczęłam powoli spacerować aż ktoś do mnie dołączył. 

    • Hej. Mogę się przyłączyć?- to był Steven.
    • Jasne. Czemu nie?- uśmiechnęłam się.
    • To gdzie idziemy?
    • Chciałam zobaczyć trochę miasto. 
    • No to chodźmy.
    Szliśmy wolno, ale nie aż tak. Było fajnie. Trochę chłodno, ale i tak przyjemnie. Na szczęście nie było wiatru. Skręciliśmy w jakąś ulice i szliśmy nią, aż dotarliśmy do zamarzniętej wody. I nie tylko woda była zamarznięta... Samochody, ulica, drzewa i ogólnie wszystko! Z tego co się dowiedzieliśmy od przechodniów to po sztormie lodowym. Wyglądało to niesamowicie, więc zrobiłam zdjęcie i wrzuciłam na Instagram z dopiskiem "U mnie trochę mroźno, a jak u was?".
    • To jest niesamowite.- stwierdził chłopak i też zrobił kilka zdjęć.
    • W życiu czegoś takiego nie widziałam.
    • Ja też nie. Ale kiedyś musiał być ten pierwszy raz.- zaśmiał się.
    • Pewnie masz rację. Ale tu zimno.- zatrzęsłam się. Chłopak spojrzał na mnie niemal, że współczującym wzrokiem.
    • Może znajdziemy jakąś kawiarnie i się ugrzejemy trochę w niej?- zaproponował.
    • Właściwie to możemy, ale może chodźmy po prostu dalej od wody.
    • Tak też można.- uśmiechnął się.
    • Jak tu jest pięknie.- westchnęłam, gdy przed nami znów pojawił się krajobraz gór.
    • Tak, to był świetny pomysł, żeby tu przyjechać.- stwierdził. 
    • Cody to nieźle wymyślił.- potwierdziłam.
    • Jak to Cody? To ja to wymyśliłem.- oburzył się.
    • Ty? No chyba nie... To on to wymyślił.- mówiłam pół śmiechem.
    • Nie.
    • Tak.
    • Nie.
    • Tak.- zaczęłam się śmiać, a ten zrobił to samo.
    • Świetnie mi się z tobą spędza czas.- dodał. Trochę mnie zaskoczył, ale ja mogłam powiedzieć dokładnie to samo o jego towarzystwie.
    • Wiesz... mi z tobą też.- znów się uśmiechnęłam a ten mnie przygarnął ramieniem do siebie. Szliśmy tak kawałek, ale kiedy zbliżaliśmy się do hotelu chłopak mnie puścił co mnie troszkę zdziwiło. Zauważył moje zdziwienie.
    • Jeśli Cody by nas tak zobaczył to by mnie chyba zabił.- zaśmiał się.
    • Oj przesadzasz. Może było mi zimno?
    • Może jest ci zimno.
    • No właśnie trochę jest, więc chodź tu i nie marudź.- wzięłam jego rękę i ułożyłam tak, jak była wcześniej. 
    Weszliśmy do środka i od razu ściągnęliśmy kurtki i poszliśmy na górę. Drzwi od mojego pokoju były uchylone, ale na szczęście nie weszłam. Przeszkodziłabym Emettowi i Agnes w całowaniu. A to było takie urocze. Więc stałam i patrzyłam z uśmiechem na twarzy na tę dwójkę. Steven zrobił to samo i już wiedział o co mi chodzi. <KLIK>
    • Nie ładnie tak podglądać.- szepnął do mnie a ja się odwróciłam do niego.
    • Spójrz jacy oni są uroczy. Emett to świetny chłopak, więc jestem pewna, że będzie im dobrze razem.
    • Nie powiedziane, że będą razem.- stwierdził.
    • Jak to? Przecież to widać o tam.- wskazałam na pokój.
    • Tak, wiem, że się całują ale to mógł być tylko chwilowy impuls, a nie coś poważnego.- nie chciałam mu tego przyznać, ale miał rację. 
    • Może zajrzę do Cody'ego.
    • Ok a ja idę do Candice.
    • To do potem.- przytuliłam go i poszłam w swoją stronę, a on w swoją. 
    W  pokoju zastałam jego rozmawiającego z pokojówką. Zapukałam do drzwi i po prostu weszłam.
    • Cześć.- uśmiechnęłam się. Kiedy mnie zobaczył od razu na jego twarzy pojawił się ten cudny uśmiech a oczy miał przepełnione miłością i troską.
    • Witaj piękna.- powiedział a pokojówka mnie zmierzyła wzrokiem i wyszła.
    • Co chciała?- zapytałam gdy chłopak zamknął mnie w uścisku.
    • Przyjść do mnie w nocy.
    • Żartujesz...
    • Niestety nie.- zaśmiał się. - Nie wiedziałem, że jestem aż tak pociągający.
    • No wiesz?! Nie mów takich rzeczy przy mnie. Ale czekaj... co powiedziałeś jej?
    • Że mam swoją księżniczkę i dziękuję, ale nie skorzystam.
    • No mam nadzieję.
    • Na pewno ktoś ją przyjmie do siebie bo chodzi do wszystkich mężczyzn w hotelu.
    • Czyli... to nie jest prawdziwa pokojówka?
    • Oczywiście, że nie.- zaśmiał się. Usiedliśmy na kanapie, wtuleni w siebie. Włączyliśmy telewizję i zasnęliśmy.
    Obudziliśmy się po paru godzinach. W pokoju byliśmy tylko my. Przeciągnęłam się niczym kotka i pocałowałam chłopaka w policzek. Zgłodniałam, więc zostawiłam chłopaka w pokoju i zeszłam na dół. Na schodach zobaczyłam tą pokojówkę jak przyczepiła się do Steven'a. Nie rozumiem tylko czemu ten dziwny widok tak mnie poruszył. Przecież jestem z Codym i nic nie czuję do Steven'a. Więc, czemu to zabolało? Nagle przestałam być głodna i odeszłam do swojego pokoju. Tam Agnes i Emett oglądali film na tablecie. 

    • Cześć.- powiedziałam bez entuzjazmu.
    • Coś się stało?- zapytała dziewczyna.
    • Nie. Czemu?- położyłam się na łóżku i przykryłam kocem.
    • Jesteś pewna? Wyglądasz jakby ktoś umarł.- dodał Emett. 
    • Nie zwracajcie na mnie uwagi.- powiedziałam niemal płacząc. Starałam się jednak ukryć mój głos, a co dopiero twarz. Pewnie wyglądałam okropnie.
    • Alexis...mała... ej, powiedz co się stało?- mówił ściszonym głosem Emett, który przysiadł na moim łóżku, tak, żeby na mnie nie usiąść. 
    • Nic mi nie jest.- ciągnęłam to dalej.
    • Dobrze. Jeśli nie chcesz teraz o tym mówić to nie będę cię zmuszał, ale pamiętaj, że ze mną i Agnes możesz pogadać o wszystkim. To znaczy... mnie nie musisz opowiadać swoich przeżyć podczas współżycia z Cody'm....- nie skończył bo Agnes i ja równo go trzepnęłyśmy poduszkami. Wtedy zobaczyli moją czerwoną twarz. Chłopak chciał mi oddać, ale zamiast tego przytulił mnie.

    Agnes poszła z Kat do Candice i razem miały iść do Nikki, a Ian miał iść do Paula i Cody'ego. Potem razem mieli iść do Daniela. A ja zostałam sama w pokoju. Usiadłam w łazience i oparta o wannę zaczęłam się zastanawiać nad swoim życiem. Nie byłam świadoma tego, że płaczę do póki łzy nie spłynęły mi na rękę. Nagle ni stąd, ni zowąd pojawił się Emett, który usiadł obok mnie.

    • Chcesz o tym porozmawiać?- zapytał. 
    • Sama nie wiem. Powiedz mi, że jestem nienormalna i głupia.
    • Jesteś nienormalna, ale nie głupia. 
    • Powiedzieć ci coś w tajemnicy?
    • Jeśli chcesz.
    • Widziałam "pokojówkę" jak się przystawiała do Steven'a i to mnie zabolało. Dlaczego? Przecież mam swoją drugą połówkę i jestem z nią szczęśliwa.
    • Może przez to, że spędzasz z nim tyle czasu zaczynasz coś czuć? Albo... Cody to jednak nie ten jedyny.- zaczęłam płakać.
    • Spokojnie maleńka. Wiem, że to okropne, ale jeżeli naprawdę byś kochała Cody'ego to nic byś nie poczuła do innego.- przytulił mnie. 
    • Musisz być taki mądry?- zapytałam, a chłopak się zaśmiał.
    • No wiesz... jesteśmy przyjaciółmi. Muszę cię wspierać, a do tego potrzebna jest mi wiedza życiowa i różne mądrości.
    • A co twoja wiedza może mi poradzić? Co mam tera zrobić? Powiedzieć o tym Steven'owi? A może Cody'emu? Ech... za trudne to jest. Najlepiej się odizoluje od wszystkich. Tak, to będzie niezły pomysł.
    • Alexis jesteś teraz w rozterce, więc majaczysz, ale uwierz, że nie chciałabyś być sama. Brakowało by ci mnie albo Agnes.
    • To zabiorę was ze sobą.
    • Wiesz, że to tak nie działa.- rozmawialiśmy o tym bardzo długo.
    Kat, Nikki i Candice weszły do pokoju i zobaczyła nas siedzących w łazience.
    • O matko, coś się stało?- zapytała wystraszona Candice. Oboje się uśmiechnęliśmy.
    • Źle się poczułam.- powiedziałam.
    • Aa... a jak się teraz czujesz?- zapytała Nikki.
    • Troszkę lepiej.- odpowiedziałam.- Ale jeszcze tu sobie posiedzę.- dodałam, a chłopak się uśmiechnął.

    Siedziałam tam jeszcze przez 15 minut po czym chłopak pomógł mi wstać i odprowadził mnie na dół, do restauracji, żebym coś zjadła bo byłam już bardzo 
    głodna. Pech chciał, że spotkaliśmy tam Steven'a jak najbardziej zadowolonego z życia. Na szczęście nie zauważył nas od razu. Emett wybrał coś dla nas, bo sam też już zgłodniał siedząc ze mną i zajęliśmy ostatnie wolne miejsca przy kominku. Było mi zimno. Miałam niemal lodowate dłonie. Jednak kojące płomienie szybko mnie rozgrzały.
    Nie musieliśmy długo czekać, aż przyniosą nam sushi i jakiś deser. Zawsze chciałam spróbować sushi, ale przyznam, że jak je zobaczyłam to nie byłam tego już taka pewna. Jednak.... o dziwo mi zasmakowało.

    • Dobre to. Nie rozumiem, czemu wcześniej nie chciałam tego spróbować.
    • Jak ci kiedyś przyniosłem do domu w Londynie to stwierdziłaś, że nie lubisz surowych ryb.- spojrzał na mnie Emett.
    • Oj tam, oj tam. Wtedy byłam młoda i głupia. Nie wiedziałam co dobre. Ale teraz mi smakuje.- zaśmialiśmy się. 
    Szybko zjedliśmy nasze sushi i wzięliśmy się za jedzenie pysznych i wielkich deserów. Kiedy tylko przełknęłam trochę od razu wiedziałam, że to są lody bananowe z musem wiśniowo-borówkowym.


    Wszystko było pyszne, ale nam się dobrze tam siedziało, więc tam zostaliśmy jeszcze. Dziś jest w hotelu potańcówka z karaoke. Emett od razu powiedział, że nie przyjmuję odmowy i koniecznie muszę z nim iść.

    Właściwie to może być nawet fajnie. Ale musiałam się przebrać, jeśli miałam iść tańczyć i śpiewać. Dziewczyny powiedziały, że też chcą iść i panowie tak samo, więc znów całą grupą pójdziemy się bawić.

    Zabawa zaczęła się o 19. Najpierw puszczali różne piosenki i ludzie mieli tańczyć. Potem nadszedł czas na karaoke. Nikt na początku nie był chętny i moi znajomi chcieli mnie zaciągnąć tam siłą, ale ja się nie dałam. Po chwili na scenie pojawił się Emett i zaczął śpiewać moją ukochaną piosenkę, cały czas patrząc się na mnie. Wziął drugi mikrofon i trzymał go, żebym weszła na scenę i śpiewała z nim. Tak też zrobiłam. To było naprawdę piękne. 



    • What would I do without your smart mouth.Drawing me in, and you kicking me out.
    • Got my head spinning, no kidding, I can’t pin you down.- zaczął Emett.
    • What’s going on in that beautiful mind,I’m on your magical mystery rideAnd I’m so dizzy, don’t know what hit me, but I’ll be alright.- ciągnęłam dalej.
    • My head’s under waterBut I’m breathing fineYou’re crazy and I’m out of my mind.- potem znów chłopak śpiewał.
    • ‘Cause all of meLoves all of youLove your curves and all your edgesAll your perfect imperfectionsGive your all to meI’ll give my all to youYou’re my end and my beginningEven when I lose I’m winning‘Cause I give you all, of meAnd you give me all, of you, all.- śpiewaliśmy razem. I dalej też sie dzieliliśmy wersami. Wyszło naprawdę cudnie.


    Wszyscy nam bili brawo, a ja przytuliłam się do Emett'a na scenie i śmialiśmy się razem. Zeszliśmy ze sceny i parę osób jeszcze zaśpiewało i znów tańczyliśmy. Cody chciał mnie wziąć do tańca, ale wyprzedził go Daniel.

    • Pięknie zaśpiewaliście.- uśmiechnął się.
    • Dzięki.- odwzajemniłam uśmiech.- Ale się tego nie spodziewałam.- przyznałam.
    • To akurat było widać.- zaśmiał się.
    • To źle.- zawtórowałam mu.
    • Nadal nic nie powiedziałaś Cody'emu o tym zamachu na balu?
    • Nie mogę mu o tym powiedzieć.
    • Nie możesz, czy nie chcesz?
    • Dobra. Nie chce mu o tym powiedzieć. Chcę go chronić a nie wplątywać w tego typu sprawy.
    • Ale przecież jesteście razem a związek jest budowany na szczerości. A skoro mu nie mówisz wszystkiego to gdzie jest sens waszego związku?
    • Ugh... kolejny mądry facet, który mnie poucza.
    • Oj nie przesadzaj. Ja cię nie chce pouczać, tylko dać ci do zrozumienia kilka rzeczy.
    • Ech...- westchnęłam.

    Niedługo przed północą razem z dziewczynami wróciłam do pokoju. Wszystkie byłyśmy już zmęczone a jutro ostatni dzień w Genewie, więc trzeba wypocząć. Wykąpałyśmy się i w pidżamach zasnęłyśmy w swoich łóżkach.
    _____________________________________________________





    ~~Oliv~~ 



     Włącz > to


    Usłyszałam jakieś głosy i hałas, więc obudziłam się. Zaraz lądujemy. Przez całą noc lecieliśmy. Tutaj na Dominikanie jest dopiero 4. Wzięliśmy swoje bagaże i wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas do hotelu. 

    Gdy byliśmy na miejscu poszliśmy do recepcji po klucz od pokoju. Następnie windą udaliśmy się do niego. Odłożyliśmy walizki i poszliśmy spać. Po około 4 godzinach obudziłam się. Na zewnątrz było już jasno i świeciło słońce. Josh jeszcze spał, postanowiłam go na razie nie budzić. Wyciągnęłam z walizki jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam dłuższy prysznic, a następnie ubrałam się i założyłam buty. Zrobiłam sobie lekki makijaż oraz rozczesałam swoje włosy. Gdy byłam gotowa wróciłam do pokoju. Weszłam do sypialni, ale chłopaka nie było. Zauważyłam na łóżku kwiaty, jakieś pudełko oraz tacę z jedzeniem. Nagle do pokoju wszedł chłopak.

    • Wszystkiego najlepszego kochanie. - powiedział.
    • Dziękuję.

    Chłopak mnie pocałował. W sumie to całkiem mi to wyleciało z głowy, że dzisiaj mam urodziny. 

    • Zbacz czy ci się podoba. - powiedział.
    • Dobrze.

    Wzięłam torebkę, w której znajdowały się perfumy.

    • I jak?
    • To jedne z moich ulubionych. Dziękuję.
    • To teraz otwórz to pudełko.
    • Okey.

    Otworzyłam pudełko. Była w nim bransoletka.

    • Ale śliczna. Dziękuję. - powiedziałam i pocałowałam chłopaka.
    • No dobrze, a teraz chodź idziemy na śniadanie.
    • Okey. 

    Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść śniadanie. Po skończeniu Josh zaproponował żebyśmy poszliśmy się przejść i pozwiedzać trochę. Wyszliśmy z pokoju i udaliśmy się przed hotel, gdzie znajdowała się reszta zespołu Union J. Trochę się zdziwiłam jak ich zobaczyłam.

    • No nareszcie jesteście. Ile można czekać. - powiedział z uśmiechem na twarzy Geo.

    Podszedł do nas a następnie złożył mi życzenia. Reszta zrobiła to samo. 

    • Jak już wszyscy jesteśmy to idziemy. - powiedział JJ.
    • Dokąd idziemy? - zapytałam.
    • Dowiesz się jak będziemy na miejscu. - odpowiedział Josh.

    Dużo się dowiedziałam. Kawałek szyliśmy a dalej musieliśmy udać się do wypożyczalni z samochodami. Wypożyczyliśmy dwa samochody. Ja z Josh'em i Geo wsiedliśmy do jednego samochodu a reszta do drugiego. Jechaliśmy podziwiając piękne widoki. Po pewnym czasie byliśmy na miejscu. Ja nadal nie wiedziałam gdzie jesteśmy.

    • No to jesteśmy na miejscu. - powiedział Josh.
    • A powiecie mi w końcu, gdzie tak dokładnie jesteśmy? - zapytałam a ci zaczęli się śmiać.
    • Nie wiem z czego wy się śmiejecie. - dodałam.
    • Z ciebie kochanie. Ślicznie wyglądasz jak tak się złościsz. - powiedział Josh.
    • Nie denerwuj mnie.
    • No właśnie Josh nie denerwuj swojej narzeczonej. - powiedział Geo.

    Przez chwilę zrobiło się cicho. George chyba nie wiedział do końca o tych zaręczynach. Milczenie przerwał Josh.

    • No dobrze, jesteśmy w 27 Charcos, czyli 27 wodospadów. - powiedział i wyszedł z samochodu.
    • No idziecie? - dodał.
    • No idziemy, idziemy. - powiedział Geo.

    Wyszliśmy z samochodu i udaliśmy się do reszty. Gdy byliśmy już wszyscy udaliśmy się po przewodnika. Następnie każdy musiał mieć ubrany na siebie strój kąpielowy, kamizelki ratunkowe oraz kaski na głowę. Dobrze, że wcześniej pomyślałam i ubrałam strój. Przewodnik opowiedział nam wszystko. Jak byliśmy już gotowi poszliśmy wspinać się. To wszystko tak wspaniale wyglądało. Musimy dojść do ostatniego wodospadu skąd rozciąga się przepiękny widok na las deszczowy i okoliczne góry. Trochę czasu nam to zajmie. Przepływaliśmy przez przejrzystą rzekę, skakaliśmy do wody i pływaliśmy ścianami wody. Było niesamowicie. 


    • I jak? Podoba ci się? - zapytał Josh.
    • Tak, jest świetnie. Nigdy jeszcze nie byłam w takim miejscu. Dziękuję. - odpowiedziałam i pocałowałam chłopaka. 

    Następnie poszliśmy dalej. W końcu dotarliśmy do ostatniego wodospadu. Nie potrafię opisać tego widoku, jaki tam było. Było jak w jakiejś bajce. Po około 5 godzinach postanowiliśmy wracać do hotelu. Po pewnym czasie byliśmy już na miejscu. Od razu jak weszłam do pokoju to położyłam się na łóżko. Byłam wyczerpana tym dniem.

    • Co ty robisz? - zapytał się Josh, który wszedł do pokoju.
    • Leżę. Nie mam na nic siły. 
    • Wstawaj, to nie koniec dnia. Zabieram cie gdzieś.
    • Gdzie?
    • Niespodzianka.
    • Nie możesz mi powiedzieć.
    • No nie, bo wtedy to nie będzie niespodzianka.
    • Aha. No to fajnie.
    • To idź się ubrać.
    • Przecież jestem ubrana.
    • Aha no to okey. Jak chcesz tak iść.
    • To powiedz mi jak mam się ubrać?
    • Załóż jakąś ładną sukienkę i do tego szpilki.
    • Co?
    • No to co ci powiedziałem.
    • Aha.

    Jak ten człowiek mnie denerwuje. Nigdy nie może mi powiedzieć co i jak tylko zawsze jakieś niespodzianki mu się zachciewa. Poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Następnie ubrałam sukienkę i buty. Zrobiłam sobie makijaż i założyłam bransoletkę, którą dostałam. Gdy byłam gotowa wyszłam z łazienki.

    • Ślicznie wyglądasz. - powiedział.
    • Dziękuję. Powiesz mi w końcu, gdzie idziemy.
    • Dowiesz się jak będziemy na miejscu.

    Wyszliśmy z hotelu i poszliśmy do jakiejś restauracji, która znajdowała się niedaleko hotelu. Weszliśmy do środka i kelner zaprowadził nas do stolika. Mieliśmy akurat widok na ocean. Tylko zastanawiało mnie po co nam tak duży stolik.

    • Przyjdzie jeszcze ktoś? - zapytałam.
    • Tak, chłopacy jeszcze przyjdą. A co przeszkadzają ci?
    • Nie, tak tylko się pytam.

    Usiedliśmy i po kilku minutach przyszła reszta. Złożyli mi jeszcze raz życzenia i wręczyli prezenty i kwiaty. Wszyscy zajęliśmy miejsca i później kelner przyniósł nam kolacje oraz nalał do kieliszków wino. Wszyscy później wznieśli toast na moją cześć. Jedliśmy a w między czasie rozmawialiśmy. Było bardzo miło. 

    • Ja zaraz wracam. - powiedział Josh.

    Chciałam mu się zapytać dokąd idzie, ale nie zdążyłam, więc dalej rozmawiałam. Po kilku minutach chłopak wrócił z bukietem kwiatów i uklęknął przede mną.

    • Olivia czy wyjdziesz za mnie znowu? - zapytał.

    Znowu ta sama jakby akcja. Wszyscy się na nas patrzyli.

    • Tak. - odpowiedziałam.

    Chłopak założył mi pierścionek na palec, dał mi kwiaty a następnie pocałował. Gdy się zgodziłam wszyscy bili nam brawa. Josh usiadł a później domówiliśmy sobie wina. Siedzieliśmy w restauracji bardzo długo. W końcu postanowiliśmy już wracać do hotelu. 

    • I co podobał ci się dzisiejszy dzień? - zapytał.
    • Tak. To chyba najlepiej spędzony dzień w moim życiu. 
    • Cieszę się, że ci się podobało. 
    • Tylko jestem strasznie wykończona. Nie mam nawet siły iść.
    •  To cię zaniosę. - powiedział i nie zdążyłam nawet nic powiedzieć.

    Chłopak wziął mnie na ręce i niósł mnie tak aż do hotelu. Zaniósł mnie nawet pod drzwi pokoju. Weszliśmy i chłopak mnie postawił. Nie byliśmy trzeźwi, więc... Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i ubrałam na siebie piżamę. Wróciłam do pokoju i poszłam się położyć w łóżku. Później przyszedł Josh i położył się obok mnie.


    • Kocham cię. - powiedziałam.
    • Ja ciebie też.

    Pocałował mnie. Nasze pocałunki coraz bardziej się pogłębiały. Następnie Josh ściągnął moją koszulkę i swoją. Przez cały czas się całowaliśmy, aż w końcu.... Chyba każdy się domyśla o co chodzi. 


    _____________________________________________________

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz