Translate :))

poniedziałek, 12 stycznia 2015

Chapter 49

~~Pat~~
Włącz > to.

  • Drodzy pasażerowie. Za chwilę wylądujemy w wyjątkowo słonecznym Londynie!
Kiedy to usłyszałam od razu napisałam sms'a do chłopaka. Po kilku minutach samolot już znalazł się na dole. Opuściłam go i odebrałam swoją walizkę. Byłam strasznie zmęczona. Jednak to wszystko to dopiero początek.
Razem z bagażem znalazłam się przed budynkiem, gdzie właśnie znajdował się Jus. Kiedy tylko go zobaczyłam rzuciłam mu się na szyję z płaczem. Jak dobrze, że go mam. 
  • Hej, już dobrze, spokojnie.- mówił Jus.
  • Dziękuję, że jesteś.- dodałam.
  • Chodź.- dodał po czym wsiedliśmy do jego samochodu.
  • Co się tak dokładnie stało?- spytał, kiedy siedzieliśmy już w samochodzie.
  • Więc....../ Kiedy opowiedziałam mu już wszystko chłopak siedział zaskoczony.
  • To jest nie do pojęcia. Skoro cię nie kochał tylko tą Sophie to po co w ogóle rozkochiwał cię w sobie! Co za dupek! Zabiję go!- krzyknął wkurzony chłopak.
  • Nie warto.- dodałam.- Musimy jechać do jego domu, zabiorę wszystkie swoje rzeczy i muszę zniknąć.- dodałam.
  • Zatrzymaj się u mnie i Sel w Los Angeles. Pomożemy ci.- dodał.
  • Dziękuję.- oznajmiłam. 
Ruszyliśmy w stronę "naszego" domu. 

Dojechaliśmy po kilku minutach do naszego, właściwie już tylko jego domu. Weszłam do środka razem z chłopakiem i udałam się od razu do garderoby, a chłopak za mną. Pomógł mi spakować wszystkie moje rzeczy. Kiedy już wszystko było gotowe chłopak wziął walizki i ruszył zanieść je do samochodu. Ja postanowiłam napisać list do Niall'a.
"Kluczę wyślę ci pocztą. 
Nie sądziłam, że to się tak skończy.
Mieliśmy razem zbudować swój świat, jednak
ty wybrałeś Sophie...
Pamiętaj, zawsze będę cię kochać,
nie Jai'a.  Pat..."
Złożyłam kartkę na pół i podpisałam "Niall", po czym odłożyłam ją na stół w salonie. Spojrzałam jeszcze na ten dom. To był nasz dom. Mieliśmy tu spędzić resztę życia. Jednak widać nie było nam to pisane. Głupio to się kończy, ale na lotnisku pokazał, że mu w ogóle nie zależy. Gdyby było inaczej był by tu ze mną. Ze łzami w oczach opuściłam dom zakluczając drzwi. Wsiadłam do samochodu, gdzie czekał już na mnie chłopak.
  • Wszystko będzie dobrze.- powiedział.
  • Wiem.- uśmiechnęłam się. 
Ruszyliśmy na lotnisko. Od dzisiaj moje życie się zmienia. Po kilku minutach drogi byliśmy już na miejscu. Oczywiście nie zabrakło paparazzi. Zrobili nam kilka zdjęć, jednak nie przejęłam się tym. Nie obchodziło mnie już to, co pomyślą inni. Przeszliśmy przez odprawę i ruszyliśmy do prywatnego samolotu Justina. Zajęliśmy miejsca i wystartowaliśmy. Hm..za 10 godzin będziemy w Los Angeles. O 21 czasu USA będziemy na miejscu. Wygodnie się ułożyłam i myśląc o tym o czym nie powinnam zasnęłam.

~~Niall~~ 

Razem z Harry'm powiedzieliśmy całą prawdę wszystkim. Na początku Sophia nie przyznawała się, jednak Hazz tak ją sprowokował, że sama wyjawiła całą prawdę. Powiedziała nawet, że to ona ściągnęła tu Jai'a. Myślałem, że ją wtedy zamorduję. 
  • Jedź do Pat, może nie jest jeszcze za późno.- oznajmiła Eleanor.
Nie brałem nawet walizki.  W ciągu kilku minut znalazłem się na lotnisku. Zdążyłem na ostatni samolot do Londynu. Teraz tylko kilka godzin...ta kilka godzin, które decydują o moim życiu....
 10h później byłem już na lotnisku w Londynie. Wsiadłem w najbliższą taksówkę i znalazłem się już w naszym domu. Wbiegłem do środka. Przeszukałem wszystkie pomieszczenia i nie było jej. Najgorsze było to, że nie było żadnych jej rzeczy. Nie, nie mogła tego zrobić...mówiłem sobie w myślach. W końcu wróciłem do salonu. Usiadłem na kanapie i zauważyłem białą kartkę podpisaną moim imieniem. Wziąłem ją i zacząłem czytać. Przy ostatnich słowach rozpłakałem się. Przysięgam. Wziąłem telefon i szybko wybrałem numer Pat. 
1,2,3 sygnał i poczta. Dzwoniłem tak chyba ze 100 razy. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. To była Eleanor.
  • Hallo..- ledwo mówiłem. Czułem się, jakby ktoś mi życie zabrał.
  • Co się stało?- spytała przejęta dziewczyna.
  • Nie ma jej. Nie ma już nas.- dodałem i się rozłączyłem. 
Zastanawiałem się, gdzie może teraz być. Jak kurwa na złość nie miałem pojęcia.

~~Eleanor~~ 

Kiedy Nialler się rozłączył zrozumiałam co teraz przeżywa. Wróciłam szybko do salonu, gdzie siedziała już większość. Liam wywalił Sophię i wrócił do nas. Wszystko przez tą szmatę. 
  • Musimy lecieć do Londynu.- oznajmiłam wchodząc do salonu.
  • Co się stało?- spytała Pezz.
  • Niall powiedział, że nie ma jej, że nie ma już ich. Wiecie jak on to przeżywa, to w końcu bardzo uczuciowych chłopak- oznajmiłam.- Nie możemy go tak zostawić.
  • El ma rację. Musimy pomóc mu to naprawić.To wszystko wina Sophi.- dodał Liam.
  • Trzeba mu pomóc dojść do siebie i powiedzieć prawdę Pat.- dodał Hazz.
  • Lecimy ludzie, dalej.- krzyknęła Dani.- Kocham ich dwoje i nie pozwolę by to się tak skończyło przez te wywłokę.- mówiła pakując się.
  • Kocham cię Dani.- dodałam.

~~Pat~~

  • Pat, już jesteśmy.- oznajmił, a ja od razu się obudziłam. 
Wylądowaliśmy. Może i spałam te 10 godzin, ale i tak byłam zmęczona. Opuściliśmy samolot i wzięliśmy swoje bagaże. Kiedy ruszyliśmy już w stronę wyjścia zauważyłam Selene. Dziewczyna, kiedy mnie zobaczyłam od razu do nas podbiegła, a ja rzuciłam jej się na szyję.
  • Pat, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.- mówiła.
  • Dziękuję wam za wszystko.- powiedziałam.
Wsiedliśmy do ich samochodu i ruszyliśmy. Sel cały czas mnie pocieszała. Jeju jaka ona jest kochana. :( Po kilku minutowej jeździe dojechaliśmy w końcu do ich wspólnej posiadłości.
 
~~Niall~~

Siedziałem na kanapie zdenerwowany. Rozwaliłem nasz stolik w salonie i kilka innych rzeczy, ale to nie jest ważne. W pewnym momencie z moich rozmyśleń wyrwał mnie odgłos otwieranych drzwi i głosy moich przyjaciół.
  • Co tu się stało?- spytała Perrie.
  • Niall..- podeszła do mnie Eleanor.- Pomożemy ci ją znaleźć, a teraz chodź, musisz założyć sobie bandaż na te rękę.- posłusznie ruszyłem za dziewczyną. Założyła mi opatrunek i wróciliśmy do pokoju.
Wszyscy siedzieliśmy na kanapie zastanawiając się, gdzie może teraz być mój świat. Włączyłem telewizor w nadziei, że może coś tam znajdę. Akurat leciały wiadomości. Podłogsiłem, a przyjaciele wraz ze mną uważnie się wsłuchiwali.
  • "Niall Horan z przyjaciółmi w Utah, a jego dziewczyna na lotnisku z Justin'em Bieber'em! Czy to koniec ich związku?"
I do tego dołączyli zdjęcie. Tak! Teraz już wiem! Na pewno jest z Justin'em. 
  • Jest w Los Angeles!- krzyknąłem.
  • Z Bieber'em? - spytał Lou.
  • To jej przyjaciel, jak mogłem na to nie wpaść, on i Selena zawsze jej pomagali.
  • To na co czekamy? Wio i do LA.- dodała El i wszyscy ruszyliśmy z prędkością światła na lotnisko. 

~~Pat~~

Weszłam z nimi do środka po czym uświadomiłam sobie, że nie będę im przeszkadzać przez to co się wydarzyło w moim życiu. Mam w końcu swój dom tutaj, to pojadę do niego. Mam tu samochód i wszystkie potrzebne rzeczy. Poradzę sobie. 
  • Ja mam tutaj swój dom. Wiesz Jus, gdzie to jest, wpadajcie, kiedy chcecie.- uśmiechnęłam się.
  • Dobrze, to zawiozę cię tam i zaraz wrócę Sel.
Wsiedliśmy z powrotem do jego samochodu. Po kilku minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Podziękowałam przyjacielowi, a on jeszcze wniósł mi walizki.
  • Dziękuję, kocham cię.- dodałam.
  • Dzwoń, gdy będziesz czegokolwiek potrzebowała.- oznajmił.
  • Dobrze, leć do Sel.- uśmiechnęłam się.
  • Dobra, dobranoc słonko.-dodał.
  • Dobranoc.
Opuścił mój dom. Teraz zostałam już w nim sama. Zostanę tu na razie. Mam tutaj wszystko co potrzebuję. Samochód w garażu, mój własny kochany pokój, w którym napisałam swoją pierwszą piosenkę, łazienkę, kuchnie połączoną z jadalnia, salonem i korytarzem z kominkiem. TO WSZYSTKO CO MI JEST TERAZ POTRZEBNE MAM TUTAJ. Jak już tu jestem muszę się spotkać z Austin'em, Cameron'em. Przez to, że była w związku zapomniałam o swoich znajomych. Aż mi głupio z tego powodu. Zasłoniłam wszystkie rolety zewnętrzne, żeby nikt mnie nie widział. Było po 21, więc postanowiłam się w końcu położyć. Jednak znowu zaczął dzwonić mój telefon. Nie myliłam się to był Niall. Nie chciało mi się z nim rozmawiać. Dał mi już do zrozumienia wszystko na lotnisku w Utah. Odrzuciłam połączenie i najpierw zamknęłam wszystkie drzwi na klucz po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam bardzo długą kąpiel. Potem ubrałam się w piżamę i zmęczona weszłam do sypialni. Położyłam się na łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. *__*

~~Niall~~ 

Wylądowaliśmy około 1 w nocy czasu amerykańskiego. Ja kazałem ich jechać do hotelu. Chciałem sam załatwić tę sprawę. Wypożyczyłem samochód i ruszyłem do domu Justin'a. Po kilku minutach byłem już na miejscu. Szybko opuściłem samochód i podbiegłem do drzwi pukając. Trochę poczekałem, zanim książę je otworzy, ale nie mam mu za złe, w końcu jest 1 w nocy.
  • Wiem, że tu jest.- oznajmiłem gdy otworzył drzwi.
  • Masz jeszcze czelność tu przychodzić? Jaja sobie robisz?
Opowiedziałem mu wszystko i wyjaśniłem.
  • Co za szmata. Jak długo to trwało w ogóle?- spytał.
  • Odkąd Liam zaczął z nią być.- oznajmiłem.
  • Oh..
  • Mogę do niej wejść?- spytałem po chwili.
  • Nie ma jej tu na prawdę. Jest u siebie. Chyba wiesz, gdzie to?
  • Tak, wiem. Dzięki.- dodałem po czym szybko wsiadłem w samochód ruszając w stronę wzgórza, gdzie znajduję się jej dom.
Po 5 minutach byłem już na miejscu. Szybko wyszedłem z auta i podbiegłem do drzwi. Zacząłem pukać i krzyczeć. 

~~Pat~~  

Smacznie sobie spałam, do czasu, kiedy nie usłyszałam krzyków i pukania do drzwi. Wstałam szybko z łóżka i udałam się w ich stronę.
  • Pat, wiem, że tam jesteś. Otwórz mi proszę!- krzyczał.
Nie wiem czemu, ale otwarłam te głupie drzwi, a moim oczom ukazał się właśnie on.
  • Pat....- zaczął po czym opowiedział mi wszystko z dokładnością. 
Zrozumiałam to, jednak nie chciałam tak po prostu dobrego zakończenia. Nie w tej sytuacji. Od początku naszego związku Sophia już się wtrącała a on nic mi nie powiedział. Olał sprawę po prostu.
  • Teraz rozumiesz?- spytał z nadzieją w oczach.
  • Tak, ale to nie znaczy, że od tak rzucę ci się na szyję.- oznajmiłam, a on spojrzał się na mnie ze zdziwieniem w oczach. 
  • Tooo..to co będzie z nami?- spytał.
  •  Zróbmy sobie przerwę.- oznajmiłam.- Jeżeli ją wytrzymasz zobaczę, czy ci naprawdę zależy.
  •  Rozumiem.- dodał, a ja tak po prostu zamknęłam drzwi.
Usiadłam na kanapie w salonie i tak po prostu siedziałam wpatrując się w kominek w którym nie mam pojęcia skąd się paliło. Z przerażonym wzrokiem sprawdziłam całe pomieszczenie nic. Chwilę później zapukał ktoś do drzwi. Myślałam, że to pewnie Niall, ale i tak udałam się je odtworzyć. Podeszłam do nich i je otwarłam a moim oczom ukazał się CAMERON DALLAS. Co on robi o 2 w nocy przed moim domem.
  • Co ty...- nie dokończyłam, bo mi przerwał.
  • Przeszedłem cię pocieszyć, mogę wejść?- spytał.
  • No wejdź.- odsunęłam się, a chłopak wszedł do środka, po czym zamknęłam za sobą drzwi.
Usiadł na kanapie w salonie a ja naprzeciwko jego. Spojrzałam się na niego po czym zobaczyłam coś dziwnego i wybuchnęłam śmiechem.
  • I tak ma być, masz się uśmiechać kochanie!
    • A tak właściwie, skąd wiedziałeś, że tu jestem?- spytałam.
      • W wiadomościach mówią, że leciałaś gdzieś z JB, więc akurat trafiłem, że tu i wpadłem. Nie myliłem się, że tu będziesz! - dodał uśmiechnięty.
        • Okej.- dodałam.
Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę rozmawiając i oglądając wiadomości. Wiem tylko tyle, że około 4 w nocy oboje zasnęliśmy. *________*

~~Niall~~ 

Kiedy usłyszałem jej ostatnie słowa przyznam, załamałem się. Nie miałem jednak jej tego za złe, bo wiem co zrobiłem. Tak naprawdę to zdradziłem ją już na początku naszego związku. To było chore. Jak mogłem być takim idiotą. Czasu jednak nie cofnę. Opuściłem jej posesję i po 10 minutach byłem już w hotelu. Spotkałem się z przyjaciółmi i uświadomiłem ich o całej sytuacji. Mówili mi, żebym się nie poddawał, ale i tak już wiedziałem, że to koniec. Nikt gdyby był na jej miejscu nie wybaczyłby mi tego. Położyłem się na łóżku i zasnąłem. &__&
_____________________________________________________


~~Alex~~

Włącz ~> to.


Obudziłam się około 2 w nocy. Nikt się nie kręcił po korytarzu ani w pokoju. Leżałam tu z  jakąś kobietą. Wyglądała na totalnie zmęczoną. Miała wory pod oczami i była blada. Wystraszyłam się jej trochę. Delikatnie i powoli odczepiłam od siebie wszystkie kabelki i wyszłam z pomieszczenia jak gdyby nigdy nic. Wyszłam na dwór i szłam w stronę taksówki. Nagle ktoś mnie złapał za ramię, a kiedy się odwróciłam pokazała mi, że mam być cicho i schowałyśmy się za krzakami. Miała racje... zauważono, że zwiałam i wyszli mnie szukać. Genialnie...
  • Kim jesteś?- zapytałam ją.
  • Alison. A ty jesteś Alexis.- uśmiechnęła się.
  • Tak, ale... skąd ty się wzięłaś?
  • Wiem, że ciebie też ściga.
  • Ściga? Ale, że kto?- zdziwiłam się.
  • "A". 
  • Ty... ty wiesz o nim?- teraz to już całkiem się zgasiłam.
  • Jestem jego pomocnicą. 
  • Że co?!- prawie wykrzyknęłam, ale ta zasłoniła mi twarz.
  • Cicho bądź. Chce ci pomóc.
  • Przecież ty trzymasz z "A"! I chcesz mi pomagać?! Gdzie tu logika?!
  • Chcesz odzyskać bliskich czy nie?
  • Wieszz gdzie są?
  • Nie, ale postaram się dowiedzieć. 
  • Serio?
  • Tak, ale jeśli "A" się dowie, że ci pomagam to po mnie...
  • To dlaczego ryzykujesz?
  • Bo byłam w tej samej sytuacji. Moje męka trwała 4 lata aż wylądowałam w  psychiatryku. Zaproponowano mi pomoc w ucieczce jeśli będę mu pomagać.- oznajmiła niezbyt zadowolona.
  • Ale kim on jest?
  • Tak na prawdę to nie wiem. Dostaję tylko wiadomości jak ty. Pracuje dla niego, albo jej, bo nawet płci nie jestem pewna, już 1,5 roku i nadal nie wiem kto to.


Wsiadłyśmy do jej samochodu i ruszyłyśmy do jej pokoju motelowego. Nie było to daleko na szczęście. Opowiadało mi wszystko po kolei. Co się stało, kiedy się wszystko zaczęła, jakie ma zadania i takie tam. Nadal nie wiem jak ona chce się dowiedzieć gdzie moja rodzinka, ale wiem, że nie tylko ona jest pomocnicą  "A". W niektóre rzeczy nie mogłam uwierzyć. To co musiała robić, jak się poświęcać, żeby tylko odzyskać córkę... To jest paranoja. Najlepsze jest to, że wciąż jej nie widziała. Powinna teraz mieć jakieś 7-8 lat. A co jeżeli ja też nie odzyskam rodziny? Nie wytrzymam tego...

~~Cody~~

Minęło już kilka dni od pożaru, a Alexis nadal się nie obudziła. To jest okropne. Boję się, że już się nie obudzi. Co gorsza nie odzyska rodziny. Miałem jej komórkę w kieszeni. Jeszcze jej nie włączyłem od wypadku. No bo po co mam przeglądać jej telefon? Mówmy sobie wszystko. Nie ma nic do ukrycia. Wiem, co ją podnieca, co ją doprowadza do szału i tak dalej. Swoją drogę brakuje mi tej nasze bliskości. Niestety teraz i tak to nie ważne. Najważniejsze, żeby ona się obudziła w końcu. Drew poszedł do bufetu po coś do jedzenia, a ja w tym czasie siedziałem przy Alex. Patrzyłem na jej zamknięte powieki i wyschnięte usta. Nawet w tym stanie jest piękna. Pocałowałem ją w czółko, potem nosek.

Całując jej usta przypominałem sobie każdy szczęśliwy moment razem. To dziwne,  ale... oddawała moje pocałunki. Po chwili jej ręce były w moich włosach, jej wargi całowały coraz bardziej namiętnie. W końcu się odsunąłem i spojrzałem na nią.
  • Obudziłaś się,- szepnąłem szczęśliwy.
  • Przecież byłam na dworze. Czemu tu jestem?- była zaskoczona. Ja z resztą też.
  • Na dworze? Śpisz tu od paru dni kochanie. Nigdzie się nie  ruszałaś. Byłem przy tobie.
  • Co? To nie możliwe...- kręciła głową - Nic nie rozumiem... A gdzie Alison?
  • Jaka Alison? Musiało ci się coś śnić skarbie.
  • Ona obiecała mi pomóc odnaleźć rodzinę. Ona z nim współpracuje. Ona mi pomoże. Obiecała...- gadała jak opętana. 
Nagle do pokoju wparowały pielęgniarki i lekarz. Kazali mi wyjść, więć tak zrobiłem. Po chwili gdzieś ją wywozili. Ale nikt mi nie chciał powiedzieć co się dzieje. Po chwili Drew stał obok mnie i oboje nie wiedzieliśmy co się właśnie stało.

Wróciłem do domu mojej narzeczonej. Usiadłem na kanapie w salonie i po prostu wyładowywałem się na poduszkach.

  • I co ci te biedne poduszki zrobiły?- usłyszałem za sobą. Gwałtownie się odwróciłem i zobaczyłem jakąś dziewczynę.
  • Co ty tu robisz?
  • Jesteś narzeczonym Alexis a ona ma kłopoty i nie daję obie rady.
  • Skąd to wiesz? Mówimy sobie wszystko.
  • Tego nie mogła ci powiedzieć.- wzięła jej telefon i po chwili pokazała mi wiadomości od zastrzeżonego numeru.
  • Co jest do cholery?! Teraz to ja nic nie rozumiem...
  • Zamknij wszystkie okna, drzwi i rolety. Błagam. Może nas podsłuchiwać.
  • Kto?!
  • Zrób to.- pomogła mi zamknąć wszystko i  zaprowadziła do łazienki. Puściła wodę w wannie. Wszystko mi opowiedziała. Co za drań! Zachciało mu się niszczyć czyjeś życie... I musiał sobie wybrać akurat Alex! Jak ja go dorwę to mu łeb urwę... 
Czyli Alexis nie miała zwidów i serio ją spotkała. Tylko... jak to możliwe? O matko.... ale ja jestem głupi! Jak mogłem jej nie wierzyć?! Przecież ona by mnie nie okłamała... Powinienem teraz być przy niej i ją wspierać, a tymczasem nie mogę nawet wejść do tego durnego psychiatryka i się z nią zobaczyć. Ironia losu, co? Szlak...

~~Alex~~
Nie wierzę, że tu jestem... Mogłabym się spodziewać praktycznie wszystkiego, ale nie wpadłabym na to, że wyląduje w psychiatryku :O Na szczęście jest jeszcze szansa, że wrócę do domu w miarę szybko. Na razie muszę czekać 5 minut aż zrobią mi jakieś dziwne badania czy coś. Oby wszystko było dobrze, błagam ... Chciałam już się  znaleźć w ramionach mojego ukochanego, ale to teraz mało możliwe. Nie może tutaj nawet wejść, bo nie jestem jeszcze do końca pacjentem tej instytucji.

Według badań nic mi nie jest, ale i tak uważają mnie za wariatkę. Trudno się dziwić... leżałam  w śpiączce a według mnie spotkałam się z Alison na dworze. Coś tu jest nie tak... Tylko, że teraz nie wiem czy serio ona istnieje, czy dostałam na głowę. Oby to pierwsze :D

Decyzja już zapadła. Zostaję na noc pod pilną obserwacją i jeśli wszystko będzie w normie to mnie jutro wypuszczą. Nie byłam zmęczona, więc postanowiłam trochę 
pogłówkować. Usiadłam na parapecie i przyglądałam się pięknemu księżycowi, który dziś będzie moim towarzyszem. Niestety nie mam ze sobą komórki. Chyba ma ją Cody. Mam nadzieję, że nie przyjdzie mu do głowy czytać moich wiadomości, a zwłaszcza tych od "A".

Spałam... nie no... nie mogłam. Siedziałam skulona pod ścianą, z głową między kolanami. W końcu ktoś do mnie przyszedł. Nie patrzyłam kto to, bo mnie to nie obchodziło.

  • Chcesz coś do jedzenie albo picia? - zapytał. Nie odpowiedziałam.
  • To może chcesz w coś zagrać? - nadal nic.
  • A może jesteś zmęczona?
  • Chcesz się położyć?
  • Chyba, że nie zaśniesz bez jakiegoś misia czy coś.- zaczynał mnie nawet śmieszyć, ale pokazałam mu tylko środkowy palec. Zaczął się śmiać.
  • Jesteś urocza.- zaśmiał się. W końcu podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Siedział na krześle uśmiechnięty,  wyczekując jakiejkolwiek odpowiedzi z mojej strony.
  • Nie dziękuję.Nie jestem zmęczona.
  • Nie? Ja bym był. Wiele dziś przeszłaś. To wyczerpujące. Nawet bardzo.
  • Adrenalina, złość, nienawiść, dezorientacja i  smutek robią swoje.- uśmiechnęłam się do niego. Wydawał się sympatyczny. Chyba zaskoczyła go moja odpowiedź bo chwile zajęło zanim zebrał jakieś słowa.
  • W sumie racja. Sporo emocji. Dość sprzecznych. Nie lubię tego, ale często się zdarzają. Dasz sobie pomóc?- wyglądał na dość przejętego. 
  • Mnie się nie da pomóc.- uśmiechnęłam się.
  • Jesteś pewna? Może jest coś co mógłbym zrobić.
  • Dasz radę znaleźć moją mamę i brata, którzy zaginęli a policja oczywiście nigdy nic nie wie? Coś w to wątpię.-  powiedziałam to trochę niegrzecznym tonem a przecież on tylko stara mi się pomóc. Zrobiło mi się głupio.
  • Przepraszam. Ja po prostu...- łzy napływały mi do oczu a ja nie wiedziałam jak mam skończyć zdanie.
  • Nic się nie stało. To zrozumiałe. 
  • Ja po prostu... brakuje mi ich. To moja rodzina. Myślałam, że jesteśmy blisko, ale jak widać jednak nie. - łzy spływały mi wielkimi strumieniami po policzkach. 
  • Chcesz się przytulić?- zapytał. Widziałam w jego oczach troskę, współczucie i jakby... łzy? Wzruszył się? Dziwnie... ale i tak skorzystałam. Przytuliłam się do niego. Opowiadałam mu o moich relacjach z rodziną. O tym co się działo, kiedy tata umarł i o wypadku narzeczonej brata. Okazało się, że ona zniknęła :O Nawet nie wiedziałam o tym.

Nie wiem ile ze mną siedział ale przynajmniej nie czułam się samotna. Poprawił mi trochę humor, za co jestem mu wdzięczna. Teraz już zrobiłam się zmęczona. Chłopak spojrzał na zegarek.
  • Jest już koło 5.- zdziwił się.
  • O jejku... przepraszam, że tak długo pana zatrzymałam.
  • Nic się nie stało. Skończyłem zmianę jakieś 7 godzin temu, ale to co. - zaśmiał się.
  • O matko... 7 godzin?! Przepraszam, na prawdę. Powinien pan odpoczywać już dawno w domu przy boku żony, a nie siedzieć tu z jakąś wariatką.- śmiał się ze mnie. Na serio go śmieszyłam...
  • Spokojnie. Po 1 nic się nie stało. Po 2 jestem Nathaniel i nie mam żony, a po 3 nie jesteś wariatką. Pi za tym... gdyby każdy pacjent był taki jak ty, to brałbym każdą możliwą zmianę byle by móc spędzać czas tutaj.- zaśmiał się.
  • Chyba przesadzasz... jestem rąbnięta. A ty tylko tak mówisz, żeby mnie pocieszyć.
  • Mówię serio. Jestem znany ze szczerości. Zaufaj mi.- uśmiechnął się.
  • Wiesz... z tym zaufanie może być ciężko bo w sumie się nie znamy. 
  • No też racja.
  • Ta.... nie znamy się, a ja ci opowiedział praktycznie całą historię mojego życia.
  • Nie mówiłaś wszystkiego. Każdy zostawia dla siebie jakieś sprawy, których nie mówi nikomu. Nawet najlepszemu przyjacielowi. W żadnym związku nie ma stuprocentowej szczerości. Tak samo  jest w przypadku twoim i narzeczonego. Prawda?
  • Czekaj no... skąd wiesz, że mam narzeczonego? 
  • Mamy kartoteki pacjentów.
  • Nawet moją? Jestem tu tylko przez parę godzin.
  • Wiem. To jest dziwne ale się przydaje czasem.
  • Czyli czytałeś moją kartotekę?
  • Nie do końca.
    Był ciekawym rozmówcą. Trzeba to przyznać.
  • Co w niej jest?
  • W zasadzie to wszystko. O 7 jest śniadanie. Możesz je jeść tutaj, jeśli nie chcesz patrzeć na tych wszystkich nieprzewidywalnych ludzi.
  • Nieprzewidywalnych?
  • Tak. No wiesz... ty w porównaniu do nich jesteś normalna.- uśmiechnął się.
  • Gdybym taka była, to by mnie tu nie było.
  • I nie poznalibyśmy się. A ja na serio chce ci pomóc. Tym bardziej, że wiem jak ciężko tu z kimś nawiązać dobry kontakt.
  • Chcesz mi pomóc? To przemyć tu mój telefon.
  • Telefon? Nie możesz żyć bez internetu?
  • Ech.. nie chodzi o internet. Tylko o wiadomości. Są w nim bardzo ważne rzeczy, których wolałabym nie pokazywać nawet narzeczonemu.
  • To co w nich jest?
  • Nie mogę ci powiedzieć. To może się potem źle skończyć. A ja nie chce tego.
  • No dobrze,  rozumiem. Wiesz gdzie jest twoja komórka?
  • Najprawdopodobniej ma ją Cody.
  • Hm... postaram się ci ją przynieść.
  • Serio?
  • Tak. A teraz połóż się i spróbuj zasnąć. Wpadnę po śniadaniu. 
  • Dziękuję.- uśmiechnęłam się.

Zasnęłam dość szybko. O 7 pobudka. Zjem śniadanie na stołówce. Muszę obczaić pacjentów. 



___________________________________________________________________________



~~Oliv~~

Włącz > to.


Przebudziłam się i spojrzałam na zegarek. Było po 8. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i udałam się do garderoby. Ubrałam się i założyłam te 
buty. 

Uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Następnie postanowiłam coś zjeść. 
Nie chciało mi się nic przygotowywać, więc pojechałam do jakieś restauracji. Wzięłam kluczyki i udałam się do samochodu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Usiadłam przy jednym ze stolików i przyszedł kelner, aby złożyć zamówienie. Zamówiłam sobie naleśniki. W szybkim czasie przyniesiono mi danie. Było bardzo pyszne. W pewnym momencie zaczął dzwonić mój telefon.

  • Witaj Olivia. - dzwoniła moja menadżerka Eva.
  • Cześć.
  • Za kilka dni masz w Londynie wywiad, a dzisiaj masz jeszcze jedną sesję zdjęciową. Sms'em wyślę ci adres dokąd masz pojechać.
  • Okey. 

Po rozmowie z dziewczyną postanowiłam, że zadzwonię do Josh'a. 

  • Halo. - powiedział zaspanym głosem.
  • Hej. Obudziłam cię?
  • No właśnie wstałem. Wczoraj po koncercie mieliśmy małą imprezę i trochę zasiedziałem się. Co u ciebie słychać?
  • Nic ciekawego. Mam dzisiaj kolejną sesję, a za kilka dni mam wywiad.
  • No to fajnie. - powiedział ziewając.
  • Macie dzisiaj koncert?
  • Tak i też po koncercie mamy małą imprezę, ale dzisiaj pójdę wcześniej spać. Tęsknię za tobą.
  • Ja też. To już ci nie przeszkadzam. Idź się szykować.
  • Okey. Pa kochanie.
  • Pa.

Rozłączyłam się i poszłam zapłacić za śniadanie. Opuściłam restaurację i wsiadłam do samochodu. Pojechałam w stronę studia, gdzie ma odbyć się ta sesja. Weszłam do środka i przywitałam się z fotografem. Później jak zwykle poszłam się przebrać i stylistki zrobiły mi makijaż i fryzurę. Szczerze? To zaczynają mnie już nudzić te sesje. Wciąż wykonuję te same czynności. Gdy byłam gotowa poszłam pozować. Po kilku godzinach skończyliśmy. Przebrałam się i pojechałam w stronę domu. Przed moimi drzwiami stał Charlie. Podeszłam do niego.


  • Cześć. Co ty tu robisz? - zapytałam.
  • Cześć. Przyjechałem cię odwiedzić i pożegnać się z tobą.
  • Dokąd wyjeżdżasz?
  • Wracam dzisiaj do Londynu. Za 2 godziny mam samolot.
  • Już?
  • No tak. Muszę wracać, bo zostawiłem tam moje studio taneczne.
  • Aha. Chodź wejdź do środka.
  • Okey.


Weszliśmy do domu. Podczas rozmowy postanowiłam, że też wrócę dzisiaj do Londynu. I tak nie mam już tu co robić. 


  • Zaczekaj ja zaraz przyjdę. Pójdę się spakować. Wracam dzisiaj z tobą. - oznajmiłam.
  • Okey.


Poszłam do garderoby i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Później razem z przyjacielem opuściliśmy mój dom i pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy przez odprawę i udaliśmy się zająć miejsce. Następnie wystartowaliśmy. 


Lot trwał kilka godzin. Pożegnałam się z przyjacielem i zamówioną taksówką pojechałam do siebie. Po kilku minutach byłam już przed domem. Odłożyłam walizki w garderobie i poszłam do kuchni przygotować sobie coś do jedzenia. Przygotowałam sobie sałatkę. 
Po skończeniu posprzątałam po sobie. Później poszłam do łazienki i wzięłam długą kąpiel. Gdy woda zrobiła się zimna wyszłam i ubrałam piżamę
Poszłam do sypialni, położyłam się w łóżku i włączyłam sobie jakiś film. 
Gdy film się skończył wyłączył telewizor. Położyłam się wygodnie w łóżku i zasnęłam. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz