Translate :))

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Chapter 70

~~Pat~~
Włącz > to.

~~Kilka miesięcy później...~~

Smacznie sobie spałam do czasu, kiedy nie poczułam strasznego bólu. Od razu otwarłam swoje oczy.

  • Harry!- krzyknęłam.
Chłopak od razu otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie przerażony.

  • Co się stało? Co jest? - pyta.
  • To... to.. chyba już.- mówię z trudem łapiąc powietrze.
  • Że co!?! Teraz? Jesteś pewna? 
  • Tak! 
  • Jedziemy do szpitala! Now! - mówi biorąc moje rzeczy.
Powoli wstaję z łóżka i z jego pomocą ruszam na dół. Zejście ze schodów nieco czasu nam zajmuję. 
Po dosłownie wieczności docieramy do samochodu. Chłopak bardzo szybko rusza opuszczając naszą posiadłość. 
Jazda do szpitala zajmuję nam kilka minut przez prędkość.
Podjeżdża pod same drzwi i pomaga mi wyjść z auta. Wchodzimy do środka, a ja czuję się coraz gorzej. 

  • Poczekaj tutaj, ja znajdę lekarza.- mówi i znika zanim udaje mi się cokolwiek powiedzieć.
Siadam na krześle i czuję się jakbym miała zaraz stracić przytomność. 
Gdy już obraz zaczyna mi się zamazywać dostrzegam chłopaka z lekarzem, pielęgniarkami i wózkiem. Pomogły mi usiąść na nim. Resztę widziałam jak przez mgłę.

~~Harry~~

Pielęgniarki wiozą moją narzeczoną na salę porodową, a ja umieram ze strachu. Moją córeczka zaraz przyjdzie na świat. Z jednej strony czuję radość a z drugiej cholernie się o nie boje. 
Cały czas jestem przy Pat trzymają ją za rękę. Jej uścisk nie jest taki mocny jak zawsze, przez co martwię się jeszcze bardziej. 
Pomagają jej wejść na łóżko, po czym wszystko się zaczyna...

  • Nie dam rady.- mówi. = Jej głos jest ledwo słyszalny. Wokół jej ciała pojawia się mnóstwo krwi. Zamarłem.
  • Robimy cesarkę! Pan musi stąd wyjść!- krzyczy lekarz. 
  • Nie mogę, muszę tu z nią być!- krzyczę.
  • Chce pan, żeby żyły? To niech pan decyduję.- mówi, a ja natychmiast zostaję wyciągnięty przez ochronę.
Ostatnią rzeczą jaką widzę to 4 lekarzy otaczająca ją. Potem drzwi się zamykają a ochroniarze mnie puszczają i odchodzą. Super, kurwa super. Zamiast pozwolić mi z nią być to wywalają mnie z sali! Jeszcze nigdy się tak cholernie nie bałem, nigdy. 
Chodzę dookoła jak jakiś pojebany. Zero lekarzy. Co jakiś czas cholerne pielęgniarki tam wchodzą i wychodzą nie chcąc udzielić mi jakiejkolwiek odpowiedzi. Siadam już psychicznie. To trwa zbyt długo, za długo. Nie, wszystko jest dobrze, są zdrowie, nic im nie jest. Na pewno. Za bardzo je kocham, żebym je tak po prostu stracił. 
Po jakichś pierdolonych 3 godzin w końcu zauważyłem wychodzącego lekarza. Z prędkością światła do niego ruszyłem.

  • Co z nią? Gdzie ona, oni są? Mogę tam wejść?- zadawałem mnóstwo pytań.
  • Wystąpiło wewnętrzne krwawienie, co spowodowało, że musieliśmy zrobić cesarkę.- wciąż kontynuuję a ja prawię zamarłem. - Dziecko jest zdrowie, ale matka musi zostać jeszcze na obserwacji zdrowotnej. - dodał.
Czuję się fatalnie i ona pewnie też. Nie mogłem być przy niej przez tych popapranych lekarzy, a ona tak bardzo mnie potrzebowała. Czuję napływające łzy.
  • Mm.m mogę tam wejść?- w końcu udaję mi się coś wydusić.
  • Proszę. - mówi wskazując na drzwi. Ma kurwa szczęście.
Szybko wchodzę do środka i widzę ją. Podchodzę bliżej i łapię ją za rękę. Budzi się.

  • Jak.. jak się czujesz? - pytam.
  • Okropnie.- mówi lekko chichocząc.
  • Kocham cię.- dodaję i całuję ją w czoło.
  • Ja ciebie też.- dodaje uśmiechając się.
Wtedy do środka wchodzi lekarz z naszym dzieckiem.

  • Co wpisać do dokumentacji? Imię i nazwisko. - pyta kładąc dziecko obok Pat.
  • Darcy, Darcy Styles. - mówi patrząc się na mnie i uśmiechając.
Moje serce wali jak oszalałe widząc to małe, słodkie dziecko, które jest moje. 

  • Dobrze, zostawimy was. - mówi doktor wychodząc.
  • Jest słodka i podobna do ciebie. - mówię.
  • Po tobie ma oczka. - mówi. Ma rację, są zielone.
  • Jest śliczna.- dodaję.- Kocham was.
  • My ciebie też.- mówi śmiejąc się.
  • Cześć Darcy.- mówię łapiąc jej małą rączkę. Dziewczynka śmieję się słodko.
  • Widzisz, już cię lubi. - mówi Pat. 
Uśmiecham się patrząc się raz na Pat, raz na Darcy. Dzisiejszy dzień jest moim najlepszym w całym moim życiu. Dopiero teraz widzę, jak los był dla nas zaplanowany. To co się zdarzyło, miało tak być. Cieszę się, że tak wyszło, dzięki niemu mam teraz swoją przyszłą żonę Pat i małą córeczkę Darcy.

_____________________________________________________


~~Alex~~

Włącz ~> to.

Obudziłam się około 8.30. Pościeliłam łóżko, wzięłam szare spodnie dresowe, bieliznę i czarną bokserkę, po czym poszłam do łazienki. Wzięłam zimny prysznic na rozbudzenie się. Wysuszyłam włosy, ubrałam się i zgłodniałam. Zrobiłam sobie pysznego omleta i kawę. Na zegarku była już 9. Spakowałam ręcznik, 2 litrową butelkę wody, leginsy, koszulkę, buty do biegania do torby, założyłam grubszą bluzę, wzięłam komórkę i słuchawki, po czym wyszłam z mieszkania. Zamknęłam je na klucz i ruszyłam w stronę siłowni.

Budynek był dość spory. Siłownia nazywa się "McFit". W całym Berlinie jest ich całkiem sporo, ale tutaj mam najbliżej. Weszłam do środka. Wszystko bardzo ładnie urządzone. Mnóstwo ludzi już ćwiczyło i wielu dopiero przychodziło, w tym i ja. 

  • Dzień dobry, chciałabym wykupić tu karnet.- powiedziałam.
Wszystko uzgodniłam z kobietą z recepcji, podpisałam się i zapłaciłam. Dostałam bardzo przystojnego trenera. To znaczy miał mnie oprowadzić. Przebrałam się więc i mogłam zwiedzić budynek.
  • A to jest sala do aerobiku.- oznajmił, wchodząc do ostatniej już sali.
  • Ojej, ale tu jest dużo tych sal. Mam nadzieję, że się jakoś połapię.- westchnęłam.
  • Zawsze mogę pani pomóc.
  • W takim razie świetnie, ale możemy przejść na ty? Nie przepadam jak ktoś do mnie mówi 'pani'.- uśmiechnęłam się.
  • W takim razie... jestem Wilhelm.- podał mi rękę.
  • A ja Alexis.- uścisnęłam ją. - A jakieś przezwisko? Imię bardzo ładne ale mega poważnie brzmi.
  • Po prostu Wil.- zaśmiał się.
Wróciłam z nim do pierwszej sali. Załapałam się na grupową rozgrzewkę, potem grupa się rozeszła na rożne sprzęty. Miałam dylemat od czego zacząć, ale postanowiłam poćwiczyć ręce i plecy. Czułam na sobie wzrok innych. Starałam się nie zwracać na to uwagi, ale to było trudne. Wil co jakkiś czas sprawdzał czy sobie radzę. Kiedy robiłam przysiady poprawił mnie, ale to dobrze. Przynajmniej wiem, co robiłam źle. Teraz jak je robię, nie boli mnie kręgosłup.

Jeden mężczyzna zrzucił sztangę przypadkiem, ale w ostatniej chwili odskoczyłam. Zaczął mnie przepraszać, a ja powtarzałam, że nic się nie stało na szczęście. Uf... mało brakowało. 

Przechodziłam do kolejnych ćwiczeń słuchając teraz muzyki z radia. Zrobiłam sobie 3 minuty przerwy i wypiłam całą wodę... Nie wiedziałam co mam zrobić. To nie był jeszcze koniec mojego treningu a miałabym go skrócić przez wodę? Podeszłam do Wilhelma. 
  • Mam takie pytanie: czy mogłabym wziąć skądś wodę, bo mi się już skończyła?- dziwnie było o to pytać, no ale cóż...
  • Jasne, że tak! Dla klientów z karnetem takim jak twój jest woda w gratisie.- uśmiechnął się i podał mi butelkę wody. Oddałam mu pustą, a ten ja wyrzucił.
  • Dziękuję.- powiedziałam i wróciłam do ćwiczeń.
 Przeszłam na salę z lustrami, do tańca. Puściłam sobie z telefonu "Becky from the Block" i zaczęłam tańczyć. Tak mnie to pochłonęło, że skończyła dopiero, kiedy zaczęło mi burczeć w brzuchu. Szybko poszłam do szafek, wzięłam kilka rzeczy i poszłam pod prysznice. Genialna ja się poślizgnęłam i upadłam. Zaczęłam się z siebie śmiać, leżąc na podłodze.
  • Pierwszy dzień i już leżysz?- usłyszałam czyjś głos. 
To był wysoki mężczyzna. Idealnie mówił po angielsku, był nieźle napakowany i kojarzyłam go.
  • Czy my się skądś nie znamy?- zapytałam go. Pomógł mi wstać.
  • Poznaliśmy się w Memphis. Lucy Hale nas poznała. Byłem barmanem.- oznajmił.
  • Faktycznie! Pamiętam już. Ty jesteś Daniel.- uśmiechnęłam się zadowolona.
  • A ty Alexis.- zaśmiał się.
  • Wow co za spotkanie. Świetnie wyglądasz.- przyznałam.
  • Mogę to samo powiedzieć o tobie. Słyszałem, że miałaś teraz trasę po Azji.
  • Tak, niedawno wróciłam, a teraz przeprowadziłam się do Berlina.
  • Oo no to świetnie. Widziałem, że kupiłaś karnet. To znaczy, że będziemy się tu widywać.- uśmiechnął się.
Porozmawiałam z nim jeszcze chwilkę, a potem wzięłam prysznic. Tak czy siak będę się kąpać w domu, no ale... Wzięłam wszystkie swoje rzeczy i skierowałam się do wyjścia. Daniel powiedział, że  jutro ćwiczymy razem nogi. Zgodziłam się. Już czuję ból ramion. Dałam sobie niezły wycisk.

W domku znów się wykąpałam, ale porządniej i zrobiłam sobie sałatkę grecka z serem feta, grillowanego łososia z Londynu i ciemny chlebek. Zrobiłam zdjęcie na Instagram i wrzuciłam je. Włączyłam telewizję i zabrałam się za jedzenie. Trafiłam na film pt. "Dary Anioła: Miasto Kości" i bardzo mi się podobało. Była zachwycona. Oglądam to z taką ciekawością i zachwytem, że sama się sobie dziwię. Film się skończył i zadzwoniła moja komórka. To był G Dragon. Aż się zdziwiłam, ale odebrałam.

  • Siema!- powiedział.
  • Cześć. Co tam?- zapytałam.
  • Nie rozmawiałem z tobą od rozstania na lotnisku, więc pomyślałem, że zadzwonię.  Właśnie wracam do domu po próbie. Jak tam Berlin?
  • Cudowny! Zapisałam się na siłownie. Jest kilka przecznic dalej. Mieszkanie jest genialne, ludzie wokoło jak na razie też.- opowiedziałam mu.
  • No to chyba dobrze.- zaśmiał się.- Brakuje nam wszystkim ciebie.- dodał ze smutkiem w głosie.
  • Wiem, mi was też. Ale może niedługo uda nam się zobaczyć.- przyznałam.
  • Oo... wybierasz się do nas?- ożywił się.
  • Nie...- zaśmiałam się. - Teraz wasza kolej.
  • Ach... no fakt... 
To zadziwiające ale gadałam z nim prawie 3 godziny. Musieliśmy skończyć bo komórka była na wyczerpaniu. Ostatnie 3 % baterii. Jak mi ich cholernie brakuje to jest jakaś masakra... Ubrałam pidżamę i położyłam się już w łóżku. Rozmyślałam trochę o różnych spawach. Zanim zasnęłam dostałam wiadomość od Emett'a.
  • "Dobranoc Alex, kocham Cię i tęsknie"- przeczytałam na głos. 
To było słodkie. Odpisałam mu, że też tęsknie, również go kocham i także dobrej nocy. Niedługo później zasnęłam. *_*
_____________________________________________________


~~Oliv~~

Włącz > to.


Obudziłam się po 9. Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. Wzięłam prysznic a następnie poszłam się ubrać. Założyłam na siebie to oraz ubrałam buty. Rozczesałam swoje włosy i zrobiłam makijaż. Potem poszłam do kuchni przygotować coś do jedzenia. Gdy przyrządziłam posiłek, usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Trochę się dzisiaj denerwuje, bo idę do lekarza. Boję się co mi powie. Po skończeniu posprzątałam po sobie. Następnie zaczęłam się szykować, bo za pół godziny mam wizytę. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam je otworzyć.

  • Gotowa? - zapytał Charlie.
  • Tak.

Wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka i usiedliśmy w poczekalni. Było po mnie widać, że się denerwuje. Nagle otwarły się drzwi z których wyszła lekarka.

  • Pani Williams, zapraszam. - powiedziała po czym weszła do swojego gabinetu zostawiając uchylone drzwi. 
  • Wejdziesz ze mną? - zapytałam.
  • Jeśli chcesz, to pewnie.
  • Dzięki.
Wstaliśmy z krzeseł i weszliśmy do środka. Lekarka kazała nam usiąść. Zaczęła mi się pytać co mi dolega, więc je powiedziałam, że od kilku dni źle się czuję. Potem kazała mi się położyć na łóżko i zaczęła mnie badać. Na samym końcu zrobiła mi USG brzucha. Strasznie się denerwowałam. Zwłaszcza, że te badania trwały trochę czasu. Wpatrywała się w ekran, ja również próbując coś zobaczyć.
  • Gratuluje państwu. Zostaniecie rodzicami. - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
  • Co? Jak to? - zadawałam pytania nie wierząc.
  • Jest pani w 5 tygodniu ciąży.
  • O kurde. Jest pani pewna?
  • Tak na 100%.  Widzę, że tatuś też jest zaskoczony tą wiadomością. Proszę się nie martwić wszystko będzie w porządku.
Nie mogłam uwierzyć w to, co ta lekarka mówiła. Jak to możliwe? Byłam w totalnym szoku. 

  • Proszę dla taty na pamiątkę badanie USG, a panią zapraszam za jakiś czas na kolejną wizytę. - powiedziała podając Charlie'emu zdjęcie.
  • To nie jest... dobrze będę.
Razem z przyjacielem opuściliśmy jej gabinet. Byłam załamana. Musiałam wyjść na świeże powietrze.

  • Gratulacje. - powiedział przyjaciel.
Powiedział to w złym momencie. Zaczęłam się zastanawiać, co ja mam teraz zrobić. W sumie to i tak nie mogłam już nic zrobić. Wiem tylko tyle, że moja kariera modelki właśnie się zakończyła. Chciałam mieć dziecko, ale nie w tym momencie. No, ale cóż... i tak na to nic nie poradzę. Boję się tylko jak zareaguje Josh. Muszę mu o wszystkim powiedzieć, ale nie przez telefon. Dopiero, gdy wróci. Myślę, że będzie to jak najszybciej. 
  • Zawieziesz mnie do domu? - zapytałam.
  • Pewnie.
Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy w stronę mojego domu. Droga minęła w ciszy. Wyszłam z samochodu. 
  • Dzięki za wszystko. - powiedziałam.
  • Nie ma za co. Mogę ci jeszcze w czymś pomóc?
  • Nie. Wystarczająco mi pomogłeś.
Pożegnałam się z przyjacielem i weszłam do domu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam nad wszystkim myśleć. Z jednej strony czuje złość, że muszę zrezygnować z modelingu a z drugiej szczęście, że będą miała dziecko.  Dziwne uczucie. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu.
  • Cześć kochanie. Co tam? - był to Josh.
  • Cześć. Wszystko w porządku. Kiedy wracasz?
  • No właśnie... w najbliższym czasie nie przyjadę. Dopiero za miesiąc. Wtedy będzie koniec naszej trasy koncertowej i na stałe wracam do domu. A stało się coś?
  • Nie, tak tylko pytam.
  • Strasznie tęsknie za tobą.
  • Ja również. No dobrze to nie będę ci przeszkadzać. To pa. Kocham cię.
  • Pa. Ja ciebie również.
Nie mogłam mu powiedzieć takiej wiadomości przez telefon. Chce zobaczyć jego reakcje. Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam z domu. Pojechałam coś zjeść. Nie chce mi się nic przygotowywać. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zajęłam sobie stolik i usiadłam. Zaczęłam przeglądać Menu. Nie wiedziałam na co mam się zdecydować. W końcu zamówiłam sałatkę z krewetkami. Wyglądała i smakowała pysznie. Gdy zjadłam miałam ochotę na coś słodkiego. Domówiłam sobie placek. W szybkim czasie go otrzymałam. Był bardzo dobry. Aż się w ustach rozpływał. O matko jak ja będę jeść codziennie takie rzeczy to się nie ruszę. Po skończeniu zapłaciłam i wyszłam. Następnie wróciłam do domu. Od razu po wejściu poszłam do salonu żeby trochę odpocząć. Ledwo co usiadłam a usłyszałam dzwonek do drzwi. To sobie odpoczęłam. Wstałam i poszłam je otworzyć. 
  • Cześć siostra.
Nawet nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo ten wszedł już do środka. Zamknęłam drzwi i poszłam do salonu. Chris siedział już na kanapie.

  • Chcesz coś do picia? - zapytałam.
  • Nie, dzięki. Mam do ciebie prośbę.
  • No mów.
  • Pojechałabyś ze mną do miasta, żeby kupić łóżeczko i wózek dla dziecka? Miałem jechać z Susane, ale ona od wczoraj leży w szpitalu a ja za bardzo się na tym nie znam.
  • No dobrze. A z Susane wszystko w porządku?
  • Tak, za parę dni ma poród. A u ciebie co tam?
  • Wszystko dobrze.
  • Na pewno? Bo tak jakoś dziwnie wyglądasz.
  • To tylko przemęczenie. Ostatnio dużo pracuje. 
  • Powinnaś zrobić sobie kilka dni wolnego.
  • Pomyśle.

Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas a potem Chris pojechał. Udałam się do łazienki. Wzięłam dłuższą kąpiel a później ubrałam na siebie piżamę. Poszłam do sypialni, położyłam się wygodnie w łóżku a następnie zasnęłam. 


_____________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz