Translate :))

poniedziałek, 15 września 2014

Chapter 28

~~Pat~~
                             
Włącz > to

Obudziłam się jakoś po 9. Wstałam  z łóżka i ruszyłam do kuchni, skąd czuć było niesamowite zapachy. 
  • Co tak świetnie pachnie?- spytałam wchodząc do kuchni i ziewając.
  • Omlety.- dodała Kate.- z czym chcesz?- spytała po chwili.
  • Z serem i warzywami.- oznajmiłam. 
  • Okej.
Postanowiłam, że naleje sobie jakiegoś soku do picia. Wzięłam szklankę i nalałam sobie soku jabłkowego. Po nalaniu usiadłam przy stole w jadalni. Chwilę później Kate podała mi omleta. Zabrałam się za jedzenie. Był on naprawdę pyszny i szybko zniknął z talerza. Posprzątałam po sobie i ruszyłam do pokoju. Muszę się w końcu ubrać. Po wejściu do niego wzięłam najpierw swój telefon. Miałam 2 wiadomości. 
1 od Niall > "Dzień Dobry słońce :*!" - szybko mu odpisałam > "Bardzo dobry :*". 
2 była od Justin'a. > "Siostro, jesteś nadal w LA? Chciałbym ci kogoś przedstawić :D XX". Odpisałam mu : "Jestem, jestem. Jasne, z chęcią poznam.:))".  Po odpisaniu odłożyłam swój telefon i ruszyłam do garderoby. Przejrzałam wszystkie rzeczy i przygotowałam sobie stylizację. Ubrałam to i do tego bordowe New Balance. Po skończeniu poszłam do łazienki. Przeczesałam swoje włosy i postanowiłam zostawić je rozpuszczone. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam już gotowa. Usiadłam na kanapie i dostałam sms'a. "Zaraz po ciebie będę.XX :) Od. Jus :>". Odpisałam > Oki. 
Wzięłam torebkę i opuściłam pokój. 
  • Do później!- krzyknęłam i wyszłam przed dom.
Chwilę pojechał pod niego Jus swoim Fisker'em. Usiadłam z przodu i przywitałam się z przyjacielem.
  • No to gdzie ta osoba co masz mi ją przedstawić?- spytałam.
  • Spotkamy się z nią niedaleko plaży.- oznajmił uśmiechnięty.
  • Z nią? UUUu Justinek pochwal mi się tu.- dodałam poruszając brwiami.
  • To moja dziewczyna.- dodał śmiejąc się.
  • No w końcu! Ja już myślałam, że jesteś gejem!-oznajmiłam.
  • Takie ciacho jak ja? Oszalałaś!
  • Wmawiaj to sobie dalej!
Posprzeczaliśmy się jeszcze trochę dopóki nie dojechaliśmy na miejsce. Wyszliśmy z auta i udaliśmy się w kierunku ślicznej dziewczyny.
  • Cześć kochanie.- powiedział Justin i przywitał się z dziewczyną.
  • Cześć.- oznajmiła.
  • Więc poznajcie się dziewczyny, Selena to jest moja przyjaciółka Patricia. Patricia, to jest moja śliczna dziewczyna Selena.
  • Miło cię poznać.- oznajmiłam podając rękę dziewczynie.
  • Mi ciebie również.- dodała uśmiechnięta.
  •  To co dziewczyny idziemy się przejść na molo?- spytał Jus.
  • Jasne.- oznajmiłyśmy równo i ruszyliśmy w kierunku mostu.
Ominęliśmy bary, kawiarnie i tym podobne miejsca dochodząc w końcu do mostu. Stanęliśmy przy barierkach i oglądaliśmy ludzi. 
Zachowywaliśmy się jak jacyś psychopaci. Staliśmy tak dłuższą chwilę śmiejąc się z niektórych osób. Przyznam to było trochę nie miłe, no ale cóż. W czasie kiedy się śmiałam z Seleną Jus ten kretyn zrobił mi zdjęcie. Myślałam,że go zabiję, jednak nie tylko mi zrobił Selena także miała zdjęcie. Ten debil stwierdził, że połączy te zdjęcia i doda później na internecie. Jak ja go nienawidzę! 
  • Spróbuj dodać to zdjęcie a cię zabije przysięgam!- mówiła Selena śmiejąc się. - A Patricia mi w tym pomoże, prawda?
  • Jasne, że tak!- oznajmiłam śmiejąc się.
  • Też was kocham laski.
  • A my ciebie nie!- krzyknęłyśmy równo. 
  • Oj tam i tak wiem, że na mnie lecicie.- oznajmił.
  • Tak, tak oczywiście. - ciągnęła Selena. < Uwielbiam ją.
Sprzeczaliśmy się tak jeszcze trochę dopóki nie postanowiliśmy się przejść dalej po plaży. Tutaj jest strasznie gorąco, jednak na prawdę wolę Londyn i ten deszcz. Przeszliśmy przez plaże i spojrzałam na godzinę. Szybko ten czas leci. Była już 13.
  • Idziemy na jakiś obiad?- spytał Jus.
  • Możemy iść.- oznajmiłam.
  • A na co macie ochotę?
  • Może Sushi?- zaproponowała Selena.
  • Jasne! Dawno nie jadłam.- oznajmiłam.
  • To idziemy.- dodał.
Wyszliśmy z plaży i ruszyliśmy w poszukiwaniu jakiejś chińskiej restauracji. Znaleźliśmy w końcu jakąś ciekawą. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca na tarasie. Chwilę później przyszedł kelner a my złożyliśmy zamówienia. Nie czekaliśmy długo, bardzo szybko przygotowali nasze Sushi. Zabraliśmy się więc za jedzenie naszego dania pałeczkami. Mi i Selenie wychodziło jedzenie pałeczkami. Jednak Bieber się zdenerwował jedzeniem tym i stwierdził, że będzie jeść rękami. Nie no ja w tego człowieka nie wierze. Po skończeniu delektowania się zapłaciliśmy i podziękowaliśmy opuszczając restaurację. Przed nią znalazło się paparazzi, którzy pewnie teraz będą za nami chodzić. 
  • Chodźcie dziewczyny, jedziemy do mnie.- oznajmił Jus kierując nas do swojego auta.
  • Okej.- oznajmiłyśmy.
Jednak za nim ja i Selena wsiadłyśmy, to musiałyśmy sobie kupić jeszcze shake, ponieważ było gorąco. Usiadłam z tyłu i Jus ruszył. Razem z Seleną piłyśmy nasze shake prowadząc konwersację. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już przed domem KSIĘCIA KRETYNA JUSTINA. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy do środka. Kiedy znaleźliśmy się już w jego "pałacu" dostałam sms'a od Niall'a. > "Lecisz dzisiaj wieczorem do Londynu? :)". Właściwie to za bardzo nie wiedziałam czy lecę, czy nie. Szybko napisałam sms'a do Kate. : > "Wracamy wieczorem do Londynu?". Chwilę później dostałam odpowiedź. : > "Tak, od 20:00 mamy samolot, więc się pośpiesz, bo musisz się spakować. + Lecimy prywatnym z One Direction. Nie musisz dziękować. XX :)". Aha, to super. Odpisałam szybko Horan'owi. :>" Tak, o 20:00 widzimy się w samolocie. xx :*". Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. : > "Właśnie się dowiedziałem. Nie mogę się doczekać. :*". 
  • Z kim tak namiętnie piszesz?- spytał Jus poruszając dziwnie brwiami.
  • Nie twój interes ciołku.- dodałam i pokazałam mu język.
  • Oj dziewczyno zbiera ci się. Masz już kolejne ostrzeżenie!
  • Spoko, braciszku.
Weszliśmy do jego ogrodu. Matko! Nie widziałam jeszcze tak wielkiego ogrodu! Miejsce do jazdy na desce, do gry w kosza, basen. Nie mam pytań. Tutaj jest tak ślicznie, że brak słów! 
  • To co gramy?- spytał podając mi piłkę do koszykówki.
  • Oczywiście.- oznajmiłam i wbiłam ją do kosza.
  • Mmmm koszykareczka.- oznajmił.
  • Oczywiście.
I wtedy zaczęła się ta nasza gra. Ja i Selena na Justin'a. Biedny chłopczyk myślał, że wygra. Jednak coś mu się nie udawało. Po długiej i męczącej grze ja i Selena wygrałyśmy 15:11 z Jus'em. Oj biedny dziewczyna będzie musiała się go teraz pocieszać. 
  • Jak to możliwe?- zadręczał się Bieb's.
  • Trzeba umieć grać.- oznajmiłam klepiąc go po ramieniu. 
  • Odegram się jeszcze siostra, zobaczysz.- oznajmił śmiejąc się.
  • Tak, na pewno.- zaczęliśmy się śmiać.
Spojrzałam na zegarek i było już przed 17.
  • Ej, przepraszam, ale muszę już jechać. - oznajmiłam.
  • Odwieziemy cię.- oznajmiła Sel.
  • Nie trzeba. Bawcie się dobrze papa.- powiedziałam i pożegnałam się z zakochańcami opuszczając zamek Justina. 
Postanowiłam,że przejdę się pieszo podziwiając widoki LA. Miałam jeszcze dużo czasu, więc ruszyłam przed siebie. Szłam i podziwiałam widoki czasami odmachując kiwającym mi kierowcą. Ciekawie :) Po 30 minutowym "spacerze" dotarłam do mojego domu. 
  • Wróciłam!- oznajmiłam wchodząc do domu.
  • To dobrze. Akurat jemy obiado-kolację.Nałożę ci.- oznajmiła.
  • Ok.- dodałam siadając przy stole. 
Chwilę później Kate podała mi to danie oraz pieczone ziemniaczki. Pycha. Od razu wzięłam się za jedzenie.  Kilka minut później talerz był już pusty. Ta obiado-kolacja była przepyszna. Pomogłam Kate posprzątać po posiłku. Po skończeniu udałam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam to swoje rozmyślanie na temat "życia". Zajęło mi to trochę czasu. Później usiadłam na kanapie i włączyłam laptopa. Weszłam szybko na Twitter'a. Przejrzałam parę postów i w końcu weszłam w powiadomienia. Zauważyłam, że Niall oznaczył mnie w swoim twicie. "Nie sądziłem, że jeden człowiek może dać ci tyle radości. Dziękuję za wczoraj <3! :*". OMG. Zobaczyłam pełno podanych dalej i ulubionych. Czy on oszalał? Teraz to się będzie działo. Jednak przyznam to było słodkie. Wyłączyłam laptopa i włączyłam szybko telewizor w moim pokoju. Szukałam tylko jednego kanału > E!News. Po przeszukiwaniu znalazłam go w końcu. Podgłosiłam i zaczęłam się wsłuchiwać w to co mówiła prezenterka. "A teraz z ostatniej chwili!- usłyszałam i od razu zaczęła dokładnie analizować jej słowa.> Niall Horan i Patricia News są prawdopodobnie parą! Nie zostało to jeszcze potwierdzone przez nich, ale mamy na to kilka dowodów. Wczoraj chłopak na popularnej stronie Twitter umieścił posta, w którym dziękował Pat za mile spędzony wieczór. Widziano ich razem już wiele razy. Jednak w Londynie, kilka dni temu zostali przyłapani! I pokazała zdjęcie sprzed restauracji....Także przyjaciel Pat, Justin znalazł sobie dziewczynę! Spotyka się z znaną piosenkarką i aktorką Seleną Gomez, z którą dzisiaj razem z Patricią spędzili popołudnie.!". 
Słuchałam tego jak jakaś opętana. Kiedy skończyły się już wiadomości otrząsnęłam się. Wyłączyłam telewizor i zaczęłam powoli się pakować. Niedługo mamy samolot do Londynu. W końcu spędzę trochę czasu w swoim ulubionym mieście ♥.  Sprawdziłam jeszcze swoją walizkę i zamknęłam ją po czym odłożyłam na bok. Spojrzałam na zegarek i była już prawie 18. Jeszcze tyle czasu. Mieliśmy wyjechać wcześniej na samolot bo miałam ochotę na kawę. Tak, wszystko dla mnie. Mhm. Siedziałam sobie jeszcze trochę na łóżku po czym położyłam się i nie wiem jak, ale zasnęłam. Spałam sobie śniąc właściwie o niczym, no ale cóż. Nie miałam najmniejszej ochoty się budzić. Tutaj w tym "sennym niebie, czy coś" było cudownie. Jednak ktoś musiał przerwać mi mój raj. 
  • Wstawaj Patricia, dalej juz 19:30!- krzyczała Kate.
  • Co? Matko.- oznajmiłam i szybko wstałam z łóżka.
  • Załóż jakiś sweter, w Londynie pada.- oznajmiła Kate śmiejąc się.
  • Tak.
Wstałam szybko z łóżka i wyciągnęłam szary sweter, który włożyłam do torebki. Wzięłam walizkę,torebkę i telefon po czym ruszyłam za Kate i Matt'em. Przed domem czekała na nas taksówką. Dałam Matt'owi walizkę i zamknęłam swój dom i zabezpieczyłam garaż, w którym znajdowało się auto. Później powiadomiłam Jus'a żeby co jakiś czas sprawdzał, czy wszystko jest ok. Po skończeniu wsiadłam do taksówki i ruszyliśmy na lotnisko. Chwilę później byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do środka z walizkami i Kate ruszyła do odprawy, a ja razem z nią.
  • Przepraszam, o której jest samolot do Londynu?- spytała Kate.
  • Powinien być jakoś o 20:30 albo później, są jakieś opóźnienia. dodała kobieta.
  • Dobrze, dziękuję.- oznajmiła.
  • To ja idę po kawę.- dodałam i ruszyłam w kierunku Starbucks'a. 
Zamówiłam swoją ulubiona kawę Mocha i chwilę później moje zamówienie było już gotowe. Wzięłam ją i usiadłam na krzesłach obok Kate i Matt'a. Przyznam, że zaczęło się robić zimno na tym lotnisku. Przecież to jest LA! Jak to możliwe? Wyciągnęłam swój sweter i założyłam go na siebie. 
Usiadłam wygodnie i zaczęłam pić kawę. 
W pewnym momencie zobaczyłam jak do środka wchodzą chłopaki z 1D. Wow, szli jakby byli na jakimś pokazie mody. Zabawnie to wyglądało.
  • No cześć. oznajmił uśmiechnięty Niall i pocałował mnie w policzek.
  • Cześć.
  • Pat!- oznajmił Malik i mnie przytulił.
  • Zayn!
  • Cześć, cześć.- oznajmił Harry i przywitał się ze mną chwilę później także Louis i Liam.
  • Co tam u ciebie ciekawego Pat?- spytał a ja zaczęłam pić kawę.- Oczywiście oprócz tego, że jesteś dziewczyną naszego Horanka.- dodał Louis a ja zachłysnęłam się kawą.
  • Co?- spytał Niall. - Wszystko ok?- dodał i spojrzał na mnie.- Tak.- dodałam.
  • No weźcie nie udawajcie my już wiemy.- dodał Lou i zaczął ruszać brwiami. 
  • Szkoda, że ja tego nie wiem.- oznajmiłam i mrugnęłam do Tommo i zaczęłam się śmiać. 
  • Jak to? Niall...- dodał Liam.- mierząc go wzrokiem.
  • Co?- spytał już nieco wkurzony chłopak.
  • Ja tam myślałem, że jesteście razem. Nawet w TV o was gadają. - dodał Zayn.
  • Ej! Wy tu gadu gadu, a odprawa czeka, dalej! Nasz samolot już jest.- oznajmiła Kate.
Wszyscy wstali i ruszyli do odprawy a ja za nimi.
  • Przepraszam za nich, to kretyni.- oznajmił Nialler.
  • Nie no ok, mogli nie wiedzieć.- dodałam.- Chodź.- oznajmiłam i ruszyliśmy razem do odprawy.
Przeszliśmy przez nią bardzo szybko. Wyszliśmy przez drzwi i udaliśmy się do samolotu. Weszliśmy do środka samolotu i każdy zajął sobie miejsce. Ja usiadłam przy tym drugim stole. Chwilę później dołączył do mnie Niall. Kiedy już każdy zajął miejsce wystartowaliśmy opuszczając Los Angeles. Teraz czeka nas tylko 11 godzin lotu. Super. Wszyscy się czymś zajęli a ja siedziałam sobie spokojnie co chwilę zerkając na to, co robią inni członkowie One Direction. 
  • Co robisz jutro wieczorem?- spytał Niall.
  • Nic ciekawego pewnie, a co?- spytałam uśmiechając się.
  • Wiesz, bo jutro o 19:30 gramy mecz z chłopakami może przyjdziesz?- spytał.
  • Jasne, przyjdę z Cam i El, ok?
  •  Okej.- dodał uśmiechnięty.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę, do czasu, kiedy Niall nie zasnął. Chwilę później i ja zasnęłam przenosząc się do mojego "sennego nieba". *____*
____________________________________________________________________________





~~Alex~~


Włącz Corbin ;3

 Kiedy otworzyłam swoje zaspane oczy i spojrzałam na godzinę przeraziłam się. Jak to możliwe, że spałam do 13.40? Ja tak długo spałam? To nowość. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu i zobaczyłam 2 nieodebrane połączenia i jedną wiadomość od Cody’ego. Uśmiechnęłam się sama do siebie i oddzwoniłam do niego. Odebrał po 2 sygnale.

  • Cześć Alex. Jak się trzymasz?
  • Cześć, dobrze. Dziękuję.
  • Wstałaś dopiero? Masz trochę zaspany głos.- zaśmiał się do telefonu.
  • Haha… no tak. Przed chwilą się obudziłam. Ale… nigdy tyle nie spałam i nie jestem zmęczona. Tak mi się wydaję póki nie ruszam się z łóżka.
  • To znaczy, że nie ruszysz się z łóżka, żeby pobiegać tak? Szkoda.
  • Ej, ej! Nie tak szybko! Tego nie powiedziałam!- zaśmiałam się.
  • To… pójdziesz ze mną?- powiedział po chwili.
  • To… nie chcę mi się wstać. Ale uwierz mi, że poszłabym z tobą, tylko…- przerwał mi.
  • Otwórz drzwi balkonowe.
  • Co?
  • Otwórz drzwi balkonowe.- zerwałam się z łóżka i rzuciłam się do drzwi balkonowych. Otworzyłam je i…
-Cody?- rzuciłam się mu na szyję śmiejąc się razem z nim.
-No skoro ty się nie chcesz ruszyć to ja przyszedłem do ciebie.- mówił tuląc mnie.
-Och… dziękuję.
-Tak mi przykro, że przeze mnie tyle się napłakałaś i, że twoja rodzina robi ci tyle problemów.
-Co? Nie. Nie, nie mów tak. To nie prawda. To nie twoja wina. Nie obwiniaj się. Proszę...- spojrzałam mu w oczy.
-Ale… gdyby nie ja… to… nic takiego by nie było.
-Przestań. To nie twoja wina. Przecież do niczego nie doszło. Znamy się od czasów liceum. Mamy prawo spędzać ze sobą czas.
-Masz chłopaka.
-No to co? To nie znaczy, że nie mogę mieć przyjaciół płci przeciwnej.- zaśmiał się na moje słowa.
-No dobra no. To… wszyscy są w domu?
-Nie wiem. Mogłabym iść zobaczyć.
-No to na co czekasz? Idź już.
-Idę już, idę.- zeszłam po cichu na dół ale nikogo nie zastałam. Spojrzałam na miejsce parkingowe dziadka i nie było samochodu. Pojechali gdzieś.
-Nie ma ich! Chodź!- krzyknęłam do niego.
-To co robimy na śniadanie?- zlękłam się bo momentalnie znalazł się za mną.
-Ale mnie wystraszyłeś.- powiedziałam.
-Co zwykle jesz na śniadanie?
-Hm… omleta.
-Jajka są w lodówce?- zapytał podchodząc do niej.
-Um… chyba tak.- uszykowaliśmy wszystkie potrzebne produkty na 2 omlety i zaczęliśmy je robić.

-Całkiem nie złe nam wyszły.- skwitował.
-No nie? Luke zawsze za dużo cynamonu sypie.- zaśmiałam się.
-I da się to zjeść? Jak ja tak raz zrobiłem to musiałem robić nowego.
-Haha… on też.
-Chciałbym się z nim spotkać przy koszykówce.
-Hm… może będziesz jeszcze miał okazję, ale nie jestem pewna, czy on jeszcze gra.
-Ale ja gram, więc lepiej dla mnie bo wygram.- zaśmiał się.
-Jeszcze możesz się zdziwić.- zawtórowałam mu.
-Mówisz? A ty? Grasz?- zapytał.

-Tak… jak przypadkiem trafię to gram.
-No tak to się nie liczy.- zaśmialiśmy się.
-Nie no… nie umiem. Ja byłam cheerleaderką a nie graczem.
-Hm… a wciąż umiesz się tak ruszać?- trzepnęłam go w ramię.
-Jest tu jakieś boisko, czy coś?
-Jest. Możemy się przejść. Tylko wezmę moją piłkę z domu.
-Ok.

Poszliśmy na wielki plac, gdzie znajdowało się boisko do siatkówki i koszykówki oraz stół do tenisa. A to wszystko tak blisko wody.
-Widzę, że masz swoje Jordan’y.- spojrzał na moje buty.
-No ba. W końcu są do koszykówki, nie?
-No w sumie. –przyznał.
-Ej… ty też je masz. I to takie same.- spojrzałam na jego buty.
-Haha, no ta nazwa mnie przyciągała.- zaśmiał się.
-Wolf Grey? Mnie tak samo.- w końcu „Szary wilk”. A ja kocham wilki.
-Oo… no to co? Gramy?

-Lubisz wilki?- wypaliłam. On się uśmiechnął, podszedł do swojej torby i wyciągnął z niej coś w rodzaju teczki.
-Zobacz sama.- podał mi teczkę. Kiedy otworzyłam i zobaczyłam pierwszy rysunek, który przedstawiał dwa przepiękne wilki aż zaparło mi dech w piersiach.
-Jakie piękne.- mówiłam cicho. Byłam zachwycona.

-To moja ostatnia  praca. Jeszcze nie skończyłem jej.
-Żartujesz? Jest wspaniała.
-Podejdź tu.- polecił. Piłkę miał w barwach Lakersów.

-Lakersi?- spytałam wskazując piłkę. Odwrócił w moją stronę napis i było tak ja myślałam. Napis „Los Angeles Lakers”

-Jakby inaczej. Stań tu przede mną.- zrobiłam jak mi kazał.
-To jest linia ta za jeden punkt?- spytałam przypominając sobie po kolei zasady gry.
-Dokładnie tak. A teraz złap piłkę tutaj i tutaj drugą ręką przytrzymaj.- ustawił moje ręce na piłce.
-A teraz rzucam?
-Tak, tylko pamiętaj, że cały rzut opiera się na ruchu nadgarstka.
-Taaa… jasne.- rzuciłam i … nie trafiłam.
-Za mało siły w to włożyłaś.- podał mi znów piłkę i na nowo ustawiał moje ręce.
-A może nie mam więcej siły? Jestem słaba.- stwierdziłam.
-Nie zakładaj z góry, że ci się nie uda. Spójrz na chłopaków za tobą jak grają.- odwróciłam się. Grali świetnie. Dwutakty, podania, kroki, rzuty- to wszystko było takie… emocjonujące z mojej perspektywy.

-Faceci mają więcej siły.- znów odwróciłam się do Cody’ego.
-Kobiety też są silne, tylko mężczyźni im tego nie przyznają, ze strachu.
-Serio? Ech… ale ja nie dam rady.
-Dasz radę.- powiedział głos za mną. Odwróciłam się z piłką w ręce. Przede mną stał chłopak, bez koszulki i z piłką taką samą, jak Cody’ego.
-Drew? Ty tutaj?- powiedział Cody, podchodząc do niego.
-A ty Cody?- powiedział uśmiechnięty chłopak przybijając żółwika z nim.
-U rodzinki jestem.- powiedział mój przyjaciel.
-No to ładną masz rodzinkę.- powiedział patrząc na mnie.
-Nie jesteśmy rodziną.- tym razem ja się odezwałam.
-A… a ty jesteś?
-Alexis.- podałam mu rękę.
-Drew, miło mi.- uścisnął ją.
-Mi również. Skąd się znacie?- spytałam ogólnie. Chłopcy spojrzeli na siebie.
-Z planu.- powiedzieli równo.
-Serialu?- spytałam ponownie.
-Tak.- odpowiedział Cody.
-Oglądałaś?- zwrócił się do mnie nowo poznany chłopak. Zanim odpowiedziałam przyjrzałam się mu.

-Już wiem! Ty grasz tego brata tej Ali. Ty grasz Jason’a?
-Nooo… tak to ja.- uśmiechnął się. Nie wiem czemu go przytuliłam. Ale wszyscy byli równie zaskoczeni moim czynem co ja. Na szczęście nic o tym nie powiedział tylko wrócił do rozmowy o grze.

-Cody stań pod koszem.- powiedział do chłopaka. Tak też zrobił.
-A ty, połóż piłkę na dłoni tak jakby twoje ręka była kieliszkiem, czy podstawą do piłki.
-Aha, no dobra. Tak?



-Prawie. Pomiędzy twoją ręką a piłką powinna być przestrzeń.
-E… ale jaka duża?
-Taka, żeby zmieściły się dwa palce.
-Dobra, to mam. Tak?- spytałam.
-Tak. A teraz tą rękę przyłóż delikatnie tutaj. Teraz… włóż trochę siły w prawą rękę i żuć. – powiedział.
-Nie uda mi się.- powiedziałam zanim rzuciłam.
-Jak już to mówił Cody… nie zakładaj z góry, że ci się nie uda.
-Ale…- przerwał mi.

-Rzucaj. – tak zrobiłam i o dziwo….
-Brawo! Oby tak dalej!- krzyknął Cody. Trafiłam. Stałam tam jak wryta.
-To teraz spróbuj sama.- podał mi swoją piłkę.
-Sama? Żartujesz? Nie umiem.
-Połóż dłonie na piłce jak wcześniej.
-No dobra no, spróbuję.- znowu nie trafiłam.
-Musisz próbować. Nawet najlepszym zdarzają się błędy.- powiedział cody, który szykował się do rzutu. Kiedy piłka Cody’ego znalazła się już wysoko w powietrzu, Drew rzucił swoją piłką w jego i oboje nie trafili, bo piłka Cody’ego została wybita w bok.
-No Cody, coś nie trafiłeś.- zaśmiał się chłopak.
-Hm… ciekawe czemu?- powiedział sarkastycznie Cody.
-No właśnie nie?- powtórzył tym samym tonem.

Mój nowy kolega wrócił do gry z chłopakami, ale obiecał, że jeszcze się spotkamy, a ja razem z Cody’m wracałam w stronę domu.
-Wydaje się w porządku.- powiedziałam.
-Drew? Tak, jest na serio w porządku. I świetnym aktorem jak ja.
-Aleś ty skromny.- zaśmiałam się.
-Trzeba mieć tą świadomość własnej wartości. Ty jesteś wspaniałą kompozytorką i też o tym wiesz.
-No wiesz… nie bardzo. Może jestem dobra, ale nienajlepsza.
-To kto twoim zdaniem jest lepszy od ciebie?
- Dużo osób. Chodź by taka Adele.
-Jest wspaniała, ale ty także.- uśmiechnął się do mnie.
-Dobra zmieńmy temat bo się zarumienię.- zaśmialiśmy się.
Dowiedziałam się, że to jest Drew van Acker. To znaczy… wypytywałam trochę Christiana, ale jak sam powiedział nie był na mnie zły za to. Po prostu jestem ciekawa. Ma rację. Drew jest… przystojny. Cody także. Kurczę… przez nich nie myślę o Luke’u. To źle... Chociaż? Nie no nie wiem czy to dobrze czy nie. Siedziałam i czytałam sobie magazyn „Women's Health”, do którego udzielałam wywiadu nie dawno, kiedy do pokoju weszła moja znienawidzona przeze mnie kuzynka.
-Czego chcesz?- zapytałam beznamiętnym głosem. Usiadła obok mnie na łóżku.
-Wieczorem na plaży jest impreza, ale nie mogę iść jeśli ty nie pójdziesz ze mną. Więc znajdź jakąś ładną sukienkę czy coś i zacznij się szykować.- powiedziała przeglądając swoje rzeczy w szafie. Patrzyłam na nią zdezorientowana.
-Że co?!-wydukałam po chwili.
-To. Szykuj się. Chłopcy będą na nas czekać w tym samym miejscu co ostatnio.- puściła mi oczko i wyszła.
-Ale... Jena!- wołałam za nią, ale już nie wróciła. Szybko dorwałam się do mojego telefonu i zadzwoniłam do Cody'ego.

  • Halo?- powiedział.
  • Jena.- wystarczyło tylko jedno słowo by wiedział o co chodzi.
  • Za 5 minut przy naszym miejscu zderzenia.
  • Ok.- rozłączyłam się. Nie przebierałam się, więc założyłam tylko moje buty i wyszłam szybko z domu.

-Nie uwierzysz...- zaczęłam kiedy oboje dochodziliśmy już do siebie.
-Ty też nie...- powiedział.
-Weszła do mnie, do pokoju i powiedziała, że mam się szykować na imprezę, bo muszę iść z nią, inaczej żadna z nas nie wyjdzie. I muszę z nią iść i jeszcze spotkać się z tymi idiotami w tym samym miejscu gdzie za pierwszym razem.- wyrzuciłam to z siebie.-No... Luka zrobił to samo.
-Czyli... spotkamy się w tym miejscu?
-Na to wychodzi.- uśmiechnął się cierpko.
-Wymkniemy się.- powiedziałam.
-Wiem to. I nawet mam plan jak to zrobimy.- puścił mi oczko.

-Ubrana?- wparowała do mnie Jena. Akurat stałam przed lustrem i patrzyłam jak wyglądam.
-Jak widać.- odpowiedziałam. Podeszła do mnie i zlustrowała mnie od dołu do góry.
-Żartujesz tak?- powiedziała unosząc jedną brew do góry.
-Nie? Czemu?- nie wiedziałam o co jej chodzi. Przecież dobrze wyglądam. Po mojemu, a nie... jakieś strojenie.
-Ściągaj to.
-Nie.
-Już.
-Nie.
-Alex... nie pójdziesz w tym.
-Czemu? W końcu to ja to noszę, a nie ty.
-Ale idziesz ze mną i masz wyglądać seksownie.
-Ta, żeby mnie zgwałcili tam? Nie dzięki.
-Oj Alex... nie marudź. Może chociaż załóż coś... bardziej eleganckiego. Jesteś gwiazdą, więc zrób się na bóstwo. -znów przebierała w moich ciuchach.
-Dobra, dobra... A teraz wypad stąd. Zobaczymy się na dole.- wypchnęłam ją za drzwi i zakluczyłam drzwi, żeby nikt nie wszedł.

-No, no, no... jaka laseczka.- powiedział jeden z tej bandy pijanych koleżków Jeny, podchodząc do mnie z piwem w ręku. Cody'ego i jego kuzyna jeszcze nie było. Byłam tu praktycznie jedyna, która nie piła, nie paliła, czy nie... no już nie ważne. Po prostu bałam się i potrzebowałam tu, przy mnie jego. Ten pijak położył swoją brudną rękę na moje plecy i aż się zatrzęsłam, kiedy jego ręka schodziła coraz niżej, a ja nie mogłam się mu wyrwać i wszyscy się śmiali.
-Zostaw mnie.- powiedział na tyle pewnie, na ile mogłam w takiej sytuacji. Wtedy jego ręką spoczęła na mojej pupie. Przystawił mi piwo pod nos, ale ja pokręciłam głową, więc on sam się napił, a potem próbował mnie pocałować.
-Puść mnie!- próbowałam krzyczeć. Wtedy za jego plecami znalazł się Luka.
-Odpuść sobie.- wziął swojego pijanego kolegę za szmaty i ode mnie odepchnął. Nie wiedziałam o co chodzi.
-Okey?- zwrócił się do mnie cicho.
-Tak, nic mi nie jest. Dziękuję.- odpowiedziałam. Ten tylko kiwnął drogą i usiadł obok Jeny i reszty chłopaków.

Stałam i patrzyłam na morze. Było takie piękne w blasku księżyca. Wyszłam z groty, odwróciłam się za siebie. Nikt nie patrzył na mnie. Mogłam iść. Pobiegłam w miarę cicho na boisko do koszykówki. Tak jak było mówione, zastałam tam Cody'ego, Drew i innych chłopaków. Wbiegłam między Christian'a, a van Acker'a lekko zdyszana popatrzyłam na nich.
-Biegłaś.- stwierdził Cody. Przytuliłam się mocno do niego.
-Luka mnie obronił.- powiedziałam w jego szyję.
-Wiem. Powiedziałem, że w razie co ma zająć tamtych, żebyś mogła przyjść.- uśmiechnął się do mnie, kiedy się od niego oderwałam.
-Dziękuję.- odwzajemniłam uśmiech. Teraz odwróciłam się do Drew i do niego również się przytuliłam.
-Ładnie wyglądasz.- powiedział kiedy go puściłam.
-Dziękuję.- uśmiechnęłam się. On również. No pięknie... kolejny, który będzie wprawiał mnie w zakłopotanie kiedy tylko się uśmiechnie. Najpierw Luke, potem Cody, a teraz Drew. Kto następny? Oby nikt...

Poszliśmy na imprezę w trójkę. Tak... ach te trójkąty. Są takie... No dobra mniejsza o to. Drew postawił mi drinka. Potem ja obu, a na koniec Cody stawiał. Cody'ego jakaś panna porwała do tańca, a ja zostałam przy barze z Drew. Rozmawialiśmy trochę.
-Wiesz... to może głupie pytanie, ale...- przerwał mi.
-Nie wszystkie pytania są głupie. Dawaj. Obiecuję, że odpowiem ci na każde pytanie szczerze.- znów ten uśmiech...
-No bo.. w tym serialu są takie sceny, kiedy Jason i Aria się całują i... jak to jest całować się na planie? No bo... ja nie wyobrażam sobie całować się z kimś przy całej ekipie, w dodatku z osobą, której nie kocham ani nic.- mam nadzieję, że mnie nie wyśmieje...
-Masz rację. To było trudne, ale... w końcu jesteśmy aktorami i to nasza praca. A do wszystkiego trzeba się przygotowywać.- i nie wyśmiał.
-Hm... ale to wyglądało tak realistycznie..- wspominałam tamte sceny.
-Haha... no wiesz. Chyba o to chodzi, żeby to wyglądało realistycznie, no nie?
-Człowieku przestań się uśmiechać.- zaśmiałam się. Ten uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Czemu?
-No bo...- i co mu tu powiedzieć?
-Tylko szczerze.
-No bo masz taki uśmiech, taki... no nie wiem jak to opisać no... Nie możesz się przy mnie tyle uśmiechać, bo to źle na mnie działa.
-Dlaczego źle?- zaciekawił się chłopak. No to pięknie... Czas na szczere wyznania.
-No bo... jestem w związku z Luke'iem Benward'em i... kiedy on się uśmiechnie to czuje jak kolana mi się uginają i serce szybciej bije, no i...- przerwał mi. Znowu...
-Jesteś w nim zakochana. Wiem to. To też widać. To zrozumiałe, że się tak czujesz.
-No tak, ale ... kiedy Cody się uśmiechnie to się zapominam. Zapominam o Luke'u. A przecież myślę o nim na okrągło. No, ale... on tak na mnie działa, że kiedy jestem z nim, to nie ma Luke'a w mojej głowie. A tak nie powinno być. Boję się tego.- Drew objął mnie.
-Nie bój się. Nie masz czego. Nie znam cię osobiście. No... dopiero się poznajemy, więc nie wiem jaka jesteś na co dzień, jaka w pracy, czy każdej innej sytuacji, ale mam nadzieję, że jeszcze poznam.-tym razem ja się uśmiechnęłam. Położyłam mu głowę na ramieniu.
-Pewnie poznasz. To znaczy... w serialu jesteś świetny, więc na pewno w życiu tak samo i chcę cię poznać. A co do Luke'a to... sama nie wiem co mam myśleć. Dzisiaj się w ogóle nie odzywał, a ja prawie o nim nie myślałam. Większość czasu odkąd tu jestem spędzam z Cody'm.
-Jutro jadę do Los Angeles.- powiedział nagle. Spojrzałam na niego.
-Serio? Ja też.
-Oo... no to polecimy razem.- zaśmialiśmy się.

Wieczór minął mi wspaniale. Drew jest wspaniały. Cody wycałowany przez jakąś laskę. A ja? No cóż... Czuję się szczęśliwa. Szczęśliwa też zasnęłam.

____________________________________________________________________________


 
~~Mady ~~


Włącz --> to 

Obudziłam mnie budzik. Otworzyłam oczy i  mocno przykryłam się kołdrą. Przez całą noc miałam otwarte okno przez co w pokoju było strasznie zimno. 
Od razu ruszyłam do szafy i wyciągnęłam jakieś wygodne ciuchy i poszłam z nimi do łazienki. Uczesłam wysokiego kucyka i gotowa zeszłam na dół. Przywitałam się z dziadkami i zjadłam śniadanie przygotowane przez moją babcię. 

Wróciłam do pokoju i dopakowałam swoją walizkę. Zniosłam ją na dół i wpakowałam do samochodu dziadków siadając na jego tyłach. 
Po ponad godzinie znajdowaliśmy się na lotnisku w Manchesterze. Odbyliśmy odprawę i czekaliśmy na samolot.  
Usiadłam na fotelu i włączyłam swojego laptopa w poszukiwaniu jakiegoś fajnego filmu. Mimo, że w oparciach siedzeń były monitory, w których było można wybrać coś do obejrzenia, wolałam zrobić to na swoim laptopie. Włączyłam jakąś komedie, która wcale nie była śmieszna. Nie miałam ochoty oglądać tego i wyłączyłam film. Weszłam na Facebooka, gdzie czekała na mnie wiadomość od Luke'a.
Lucas : Za jakąś godzinę powinienem przylecieć do Wenecji :)
Meg : Zostało mi jeszcze pół godziny lotu :/ Razem z dziadkami poczekamy na ciebie na lotnisku :3
Luke : Dzięki :* Mam nadzieję, że jak wylądujemy to pójdziemy na jakiś lunch, bo umieram z głody, a samolotowe jedzenie jest okropne ! :((
Meg : Wiecznie głodny Lucas wrócił :D Może uda się gdzieś skoczyć na jakiś szybki lunch :*
Luke : Uwielbiam Cię Meg :* <3
Mady : Kończę, bo zaraz lądujemy :)*
Luke : Ok, do zobaczenia za...niedługo :P :*
Wyłączyłam laptopa i zapięłam pasy. Gdy już wylądowaliśmy udaliśmy się w stronę lotniska. Odebraliśmy swoje bagaże. 
- Babciu możemy poczekać jeszcze na kogoś tutaj ? - zapytałam.
- Mamy jeszcze dużo czasu, więc nie ma problemu - powiedziała uśmiechając się. 
Zabraliśmy swoje walizki i usiedliśmy na krzesłach nie daleko Starbucksa. 
- Chcecie kawę ? - zapytałam.
- Nie, dziękujemy - powiedział dziadek. 
- To ja idę do Starbucksa i zaraz wracam - powiedziałam i udałam się w stronę lokalu. 
Kolejka była dosyć duża, więc musiałam trochę poczekać. Po bardzo długim czekaniu w końcu mogłam zamówić swój napój i wrócić do dziadków. Na jednym z krzeseł zauważyłam wysoką postać z kapturem na głowie i czarnymi okularami na nosie. W ręce trzymał swój telefon i co po chwile rozglądał się w około siebie. W jego wadze dało się zauważyć czarny kolczyk. 
- Długo czekasz ? -zapytałam. 
Chłopak spojrzał do góry i od razu się uśmiechnął. Wstał i przywitał się ze mną mocno mnie przytulając. 
- To jak z tym lunchem ? - zapytał.
Spojrzałam w kierunku moich dziadków, którzy zaczęli się śmiać. 
- Zjemy coś w hotelu ? A właśnie babciu, dziadku to jest Luke, Luke to moi dziadkowie - przedstawiłam ich sobie.
- Dzień dobry - powiedział chłopak całując dłoń staruszki. Przywitał się jeszcze z dziadkiem i biorąc mój bagaż udaliśmy się na zewnątrz. 
- Całkiem miły ten twój kolego - szepnęła  babcia.
- No i całkiem przystojny - dodał dziadek.
Chłopak chyba to usłyszał bo zaczął się śmiać. 
- Kto wie może niedługo dołączy do naszej rodziny - powiedziała babcia, a ja spojrzałam na nią ze zdziwieniem. 
Szybko weszliśmy do taksówki, do której drzwi otworzył nam blondyn. Auto zawiozło nas pod sam hotel. 
Odebraliśmy klucze od swoich pokoi i udaliśmy się do nich. Okazało się, że mój brat nie zdążył poinformować hotelu o zmianie pokoi i musiałam dzielić go z Lukiem. Zostawiliśmy nasze walizki na środku i zeszliśmy do restauracji. Zamówiłam sałatkę i oddałam kartę kelnerowi.
- Długo się znacie ? - zapytał dziadek.
- Jakieś 2 lata - odpowiedziałam.
- Poznaliście się w Los Angeles ?- zapytała tym razem babcia.
- Nie, w Londynie. Niall nas sobie przedstawił i jakoś tak złapaliśmy dobry kontakt - uśmiechnął się Luke.
- Ten syn, przyjaciółki twojej mamy ? - zapytał staruszek.
- Dokładnie ten - pokiwałam głową. 
Zapłaciliśmy za lunch i poszliśmy do swoich pokoi. Wyciągnęłam z walizki swoją sukienkę i powiesiłam ją na wieszaku. Wyjęłam także inne potrzebne rzeczy do uszykowania się. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Umyłam włosy i po wyjściu założyłam na głowę ręcznik robiąc z niego turban. Wyszłam w szlafroku do pokoju i wzięłam uszykowane rzeczy wróciłam do łazienki. Ubrałam na siebie sukienkę
- Meg ! Fryzjerka przyszła - powiedział Luke, pukając do drzwi.
- Już idę - od kluczyłam drzwi i po chwili otworzyłam je. 
- Ładnie ci w tej sukience - powiedział blondyn skanując moje ciało. 
- Dzięki - powiedziałam.
Usiadłam na krześle od biurka,a moja styliska zajęła się moimi włosami a także
makijażem. Luke w między czasie poszedł się wykąpać. 
- Masz jakiś pomysł na fryzurę ? - zapytała.
- Jest dosyć gorąco, więc może jakiś kok ? - zaproponowałam.
- Ok - powiedziała i wyjęła różne grzebienie, prostownice itp. Wyprostowała mi włosy, które zaczęły się powoli kręcić i zaczęła zbierać włosy i układając je. Na samym końcu spryskała je lakierem
- Meg ty dobierz jakieś dodatki do sukienki, a ty chodź zrobimy coś z twoją blond czupryną - powiedziała wskazując na Luke. 
Chłopak nie pewnie usiadł na krześle i spojrzał przerażony na mnie. 
- Spokojnie, nie musisz się bać Joanne jest bardzo dobrą fryzjerką - przekonałam chłopaka. 
Jo zajęła się włosami Hemmingsa, a ja zajęłam się wybieraniem biżuterii. 
- I jak ? - zapytała kobieta. 
Obejrzałam się do tyłu i spojrzałam na Hemmo. Włosy miał ułożone tak jak zawsze. 
- Było się czego bać ? - zapytałam patrząc, rozbawiona na chłopaka. 
- Nie, haha. Dzięki Jo - uśmiechnął się w jej kierunku.
- Dobra to teraz makijaż - powiedziała klaskając w dłonie. 
Usiadłam z powrotem na krześle, a blondynka zajęła się moją twarzą. Nałożyła mi podkład na twarz, kości policzkowe podkreśliła różem, rzęsy przejechała maskarą, powieki pomalowała cieniami, a usta musnęła pomadką. Gotowa podała mi lusterko.
- Ślicznie, dziękuję ci Jo - powiedziałam, przytulając ją. 
Luke wyszedł z łazienki ubrany w czarny garnitur. Gdy zbliżała się 15, wyszliśmy z hotelu i razem z Austinem wsiadłam do gondoli, którą mieliśmy dopłynąć pod Kościół. 
- Nie mogę uwierzyć, że to już dzisiaj - powiedział spoglądając na widoki. 
- Mój straszy braciszek wychodzi za mąż. Myślałam, że to nigdy się to nie stanie  - powiedziałam z podziwem. 

Austin pomógł mi wydostać się z łódki i razem udaliśmy się w stronę wejścia do kaplicy. Stałam za nim ściskając mocno jego rękę, dodając mu trochę otuchy. Na końcu długiego dywanu pojawiła się Sophie, ubrana w długą białą suknię i welon na głowie. W lewej dłoni trzymała bukiet, a prawą miała pod pachą swojego taty. Za szła jej siostra i mała Emily, ubrana w delikatnie różową sukienkę. Na jej małej główce nie dało się nie zauważyć białego wianku. 
W końcu po parunastu minutach nowożeńcy powiedzieli sobie "tak" i pocałowali się. Spojrzałam na moją mamę, której łzy spływały po policzkach. Para chwyciła się z ręce i wyszli z kościoła, a ja razem z bratem Sophie podążyliśmy za nimi. Małżeństwo na zewnątrz zostało obrzucone ziarenkami ryżu. Po chwili uwolniono gołębie, które wzniosły się w niebo. Po chwili razem z mamą Sophie jak i moją pomogłyśmy odbierać kartki. 
Zostaliśmy zaproszeni na tak zwane śniadanie weselne. Kelnerzy nalewali nam do kieliszków białe lub czerwone wino. Ojciec panny młodej wstał i według tradycji zaczął wygłaszać swoje przemówienie. Gdy skończył głos zabrał mój brat, który powiedział jak bardzo kocha swoją świeżo poślubioną żonę i ich jeszcze nie narodzone dziecko. Podziękował także za przybycie gości.  Następna w kolejce byłam ja, ponieważ byłam świadkiem Austina miałam za zadanie troszkę go ośmieszyć. Na koniec wypiliśmy toast za parę młodą i zaczęliśmy jeść.
Dopiero po 19 na sali pojawiła się dalsza rodzina i znajomi nowożeńców. O dziwo większość osób była ubrana w eleganckie stroje, co na angielskim weselu jest to rzadko spotykane. Na imprezie weselnej swojego kuzyna dało się zauważyć osoby, które przyszły w klapkach lub w krótkich spodenkach. 
Na środku parkietu wjechał wielki tort weselny. Austin i Sophie podążyli do niego i zaczęli go kroić, a kelnerki roznosiły kawałki ciasta na stół. 
Na sali zaczęła lecieć muzyka, a młoda para pokierowała się na parkiet i zaczęła tańczyć swój pierwszy taniec. Po chwili w okręgu obok nich zaczęli tańczyć pozostali goście. Luke spojrzał na mnie i kiwnął głową w  ich stronę . Pokiwałam twierdząco głową i chwycił mnie za rękę. Gdy znaleźliśmy się już obok nowożeńców Hemmins położył ręce na moich biodrach a swoje pokierowałam na jego szyję. 
Wszyscy świetnie się bawili. Emily razem z innymi dzieciakami bawiła się balonami. Rodzice zawzięcie z kimś rozmawiali, a ja razem z Lukiem siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy. Za nami rozległ się śmiech pijanych kuzynów, którzy ledwo się trzymali. Nie rozumiałam jak można upić się na czyimś weselu i to jeszcze przed północą. 
- I jak się bawicie ? - między nami pojawił się Austin. 
- Jest świetnie - powiedziałam równo z Lukiem.
- Na rozluźnienie - powiedział mój brat, nalewając nam wódki do kieliszka. 
- Za was - powiedziałam i z lekkim zrezygnowaniem w oczach, wypiłam trunek. 
Od razu poczułam palenie w przełyku. Dopadłam się do soku Luke'a i popiłam. Chłopaki zaczęli się ze mnie śmiać. Zmroziłam ich wzrokiem, na co momentalnie spoważnieli. 
- Przejdziemy się ? - zapytał Hemmo.
- Ok - powiedziałam. 
Wyszliśmy z hotelu i usiedliśmy na ławce przed nim. Było już grubo po północy, ale goście bawili się świetnie więc impreza nie zmierzała ku końcowi. Na dworze było dosyć zimno. Luke zauważył, że trzęsę się z zimna i zdjął swoją marynarkę i założył mi na ramiona. 
- Dzięki - uśmiechnęłam się. 

- To teraz możemy porozmawiać - stwierdził.
- Nie chce o tym gadać - powiedziałam.
- Wiem tylko tyle, że chodzi o twojego byłego już chłopaka - zlekceważył to, co do niego powiedziałam. 
Westchnęłam i pokiwałam głową. Zaczęłam mu opowiadać co się wydarzyło parę tygodni temu i wpatrywałam się obojętnie w wodę. Blondyn chwycił moją rękę i przytulił mnie.
Powiedział parę epitetów na temat mojego ex. 
Impreza skończyła się o 6 rano . Byłam strasznie padnięta ubrałam się w piżamę i położyłam się spać.
____________________________________________________________________________


~~Oliv~~

                                                          Włącz > to


Przebudziłam się po 9. Podniosłam się z łóżka i rozejrzałam się po pokoju. Josh'a nigdzie nie było. Wstałam i poszłam zobaczyć czy jest w kuchni. Weszłam i zauważyłam jak chłopak przyrządza śniadanie. Nie powiem byłam w lekkim szoku. 

- O wstałaś już. Siadaj za chwilę będzie śniadanie. - powiedział i podszedł do mnie, po czym mnie pocałował w czoło.


- Nie wiedziałam, że umiesz gotować. - powiedziałam i usiadłam na krześle.
- To jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. - powiedział i zaczął się śmiać.

Po kilku minutach chłopak podał gofry z bitą śmietaną i truskawkami i koktajl. Zaczęłam jeść. Danie było pyszne. Po skończeniu posiłku pomogłam mu sprzątać. Poszłam do łazienki trochę się ogarnąć i zamierzałam wrócić do domu.

- Dziękuję za śniadanie. Muszę wracać już do domu. - powiedziałam.
- Już? - zapytał.
- Tak. Za 2 godziny jadę do studia filmowego, a jeszcze muszę się wykąpać i przebrać.
- Szkoda. To odwiozę cię.
- Okej.
- A długo będziesz kręcić ten film? 
- Nie wiem zależy od reżysera.
- Mogę jechać z tobą?
- Możesz, ale nie wiem  ile to zajmie.
- Okej.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mnie. Po kilku minutach byliśmy już przed moim domem. Chłopak poszedł do salonu, a ja udałam się do łazienki wziąć prysznic. Następnie poszłam się ubrać. Jak zwykle miałam problem co mam ubrać. Ubrałam się i założyłam te buty. Uczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Udałam się do salonu, gdzie znajdował się Josh.

- Jestem już gotowa, więc możemy już jechać. - powiedziałam, po czym chłopak wstał z sofy i podszedł do mnie.
- Ślicznie wyglądasz. - powiedział i pocałował mnie.
- Dziękuję. - odpowiedziałam.
- Mogę ci coś powiedzieć?
- Co?
- Kocham cię. 
- Ooo... ja ciebie też. - odpowiedziałam i tym razem ja go pocałowałam.
Wyszliśmy z domu i udaliśmy się do mojego samochodu. Pozwoliłam Josh'owi poprowadzić. Zajęłam miejsce pasażera. Ruszyliśmy w stronę studia.

- Na pewno chcesz siedzieć i patrzeć? Nie wiem ile to potrwa. - powiedziałam.
- Na pewno. Będę czekać tyle ile będzie trzeba. - powiedział.
Nic nie odpowiedziałam tylko się uśmiechnęłam i złapałam chłopaka za rękę. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Weszliśmy do budynku. Przedstawiłam Josh'owi wszystkich i poszłam się przebrać. Byłam już gotowa. Chłopak siedział na fotelu, a my zaczęliśmy kręcić film. Po około 1,5 godziny zrobiliśmy sobie przerwę.

- Nie nudzi ci się? - zapytałam chłopaka.
- Nie, jest w porządku. - odpowiedział.
- Na pewno?
- Na pewno. Fajnie jest tak sobie posiedzieć i popatrzeć na ciebie. - powiedział i oboje zaczęliśmy się śmiać.
- No dobrze.

Poszłam dalej nagrywać film. Po przeszło 2 godzinach skończyliśmy. Nareszcie. 
Byłam już trochę zmęczona. Poszłam przebrać się w swoje ubrania. Następnie pożegnałam się ze wszystkimi i razem z chłopakiem opuściliśmy budynek. 
Szliśmy w stronę samochodu.
- Nie zanudziłeś się? - spytałam.
- Nie. Myślałem, że będzie gorzej. - odpowiedział i się uśmiechnął.

Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do restauracji coś zjeść. Zajęliśmy miejsce i kelner przyniósł nam Menu. Postanowiliśmy, że zamówimy lasagne z warzywami i mięsem oraz mrożoną herbatę. Po kilku minutach przynieśli nam nasze danie oraz napój , więc zaczęliśmy jeść. Po skończeniu zapłaciliśmy i wyszliśmy. 

- To co teraz będziemy robić? - zapytał.
- Nie wiem. Może pójdziemy pobiegać? - odpowiedziałam i zapytałam.
- No nie wiem. To chyba nie jest najlepszy pomysł. Zresztą jesteś już zmęczona. - powiedział.
Domyśliłam się, że nie chce mu się biegać i zaczął się wykręcać z tego.
- Nie jestem zmęczona. Pobiegamy z 2 godziny i wrócimy do domu. 
- No okej. - odpowiedział niechętnie.

Najpierw pojechaliśmy do jego apartamentu. Chłopak poszedł przebrać się w coś sportowego i następnie pojechaliśmy do mnie. Weszliśmy do domu. Myślałam, że jest u mnie Julia, ale nikogo nie było w mieszkaniu. Później do niej zadzwonię i sprawdzę co u niej. Poszłam do garderoby i ubrałam strój sportowy. Następnie poszłam do łazienki związać włosy. Gdy byłam gotowa razem z chłopakiem wyszliśmy z domu i zaczęliśmy biec w stronę parku. Byliśmy już w parku. 

- Może usiądziemy na chwilę? - zapytał.
Widziałam już, że nie ma siły dalej biec.
- No dobrze. - odpowiedziałam.


Posiedzieliśmy kilka minut i pobiegliśmy w stronę mojego domu. Nie powiem za długo to nie pobiegałam. Byliśmy już przed moim domem. Chłopak wyprzedził mnie i oparł się o ścianę. Ja szłam w stronę drzwi, gdy chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie, a następnie pocałował. Następnie weszliśmy do domu. Zaprowadziłam Josh'a do łazienki, aby mógł się wykąpać. Ja udałam się do łazienki, która znajduję się w mojej sypialni. Wzięłam dłuższą kąpiel. Założyłam coś luźniejszego i udałam się do salonu, gdzie siedział już chłopak.
- Zamówiłem pizze. Za kilka minut powinna przyjechać. - powiedział.
- Okej. - odpowiedziałam.
Usiadłam obok chłopaka i oglądaliśmy jakiś film. Po pewnym czasie zadzwonił dzwonek do drzwi. Chłopak poszedł je otworzyć. Odebrał pizze i przyszedł do kuchni, w której ja już się znajdowałam.

- Zamówiłeś 2 pizze? - zapytałam.
- Tak, jestem strasznie głodny. - odpowiedział.
- Aha. - powiedziałam i zaczęłam się śmiać. 

Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść pizze. Po skończeniu posprzątaliśmy i poszliśmy usiąść do salonu. Oglądaliśmy jakiś film. Zbliżała się 21. Josh postanowił wracać już do domu, bo jutro wcześnie rano ma samolot Chicago. Zresztą było widać, że chłopak jest już zmęczony. Odprowadziłam chłopaka do drzwi i pożegnałam się z nim. Następnie wróciłam do domu i poszłam przebrać się piżamę. Udałam się do sypialni i położyłam w łóżku. Bardzo szybko zasnęłam.

1 komentarz: