Translate :))

poniedziałek, 8 września 2014

Chapter 27

~~Pat~~
                             
Włącz >to

Budzik zadzwonił punktualnie o 4:30. Wstałam z łóżka i wyłączyłam go, po czym ruszyłam do łazienki. Przeczesałam swoje włosy i zrobiłam makijaż. Po skończeniu wróciłam do pokoju. Ubrałam to i czarne vans'y. Spakowałam jeszcze wszystko do walizki i byłam już gotowa. Napisałam sms'a do Kate : > "Jestem gotowa. :)" i wysłałam. Chwilę później dostałam już odpowiedź. : > "Czekamy przy recepcji. :D". Wzięłam walizkę i telefon po czym opuściłam pokój. Zjechałam windą do recepcji, gdzie czekała na mnie Kate i Matt. 
Podziękowaliśmy za przyjęcie nas do hotelu i pożegnaliśmy się z nimi. 
Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Oddaliśmy auto i poszliśmy na lotnisko. 
Przeszliśmy przez odprawę i udaliśmy się do naszego samolotu. Ja usiadłam na kanapie i włączyłam TV. Wystartowaliśmy opuszczając wspaniałe Louisville. Teraz tylko 5 godzin lotu i Los Angeles.
Siedziałam sobie oglądając jakieś durne wywiady gwiazd i takie tam podobne. Jeszcze kilka godzin i w końcu będę w Los Angeles, a wieczorem zobaczę się z Niall'em na imprezie. Nie mogę się już doczekać. :)
Ten czas minął bardzo szybko, oglądałam tylko telewizor a tu już mieliśmy lądować. 
W Louisville była już 9:30, tutaj niestety dopiero 7:30. Wsiedliśmy w naszą limuzynę i ruszyliśmy do mojego domu. Limuzyna zatrzymała się przed domem i zostawiła tam nas. Wzięłam swoją torbę podręczną i ruszyłam do środka. Po wejściu ujrzałam ten dawno zapomniany widok. Po lewej znajdował się jeszcze salon. Po drugiej stronie kominka było to. Wszytko razem tak ślicznie wyglądało. Kocham ten dom. 
Każdy odłożył swoje walizki i Matt stwierdził, że jedziemy po jakieś jedzenie na wynos. 
Wsiedliśmy w mój samochód, oczywiście ja kieruję i ruszyliśmy. Mój dom znajdował się kilka kilometrów od centrum Los Angeles. Jechaliśmy powoli drogą. Niestety, ale nie mogłam jechać szybko, ponieważ bardzo dużo ludzi jeździ o tej godzinie do centrum. Większość jedzie do pracy, a niektórzy na wakacje, więc nie ma za bardzo możliwości na jakąś dużą prędkość. Kiedy tak sobie jechałam zobaczyłam, że obok nas jedzie taki sam samochód jak mój. Tylko był taki raczej świecący. Zmierzyłam samochód sprawdzając każdy szczegół. To dziwnie wyglądało, gdyż jadąc oglądałam samochód obok nas. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na światłach. Odwróciłam głowę, aby zobaczyć, czy ten Fisker jest nadal obok. Spojrzałam na samochód, a później na kierowcę. Kiedy zobaczyłam właściciela tego auta wybuchałam śmiechem. Pomachałam mu a on mi. Włączyło się zielone i ruszyliśmy. Ja skręciłam w lewo do restauracji a Justin jechał dalej przed siebie. Podjechaliśmy pod restaurację i złożyliśmy zamówienie na wynos czekając w aucie. Kilka minut później otrzymaliśmy 3 zestawy zamówione przez nas. Podałam Matt'owi i Kate ich zestawy i ruszyliśmy do domu. Po 10 minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wzięliśmy swoje dania i weszliśmy do domu. Oni udali się do jadalni a ja ruszyłam do swojej sypialni. Najlepsze w tym pokoju jest to, że niedaleko łóżka są drzwi do mojej prywatnej łazienki
Usiadłam na kanapie kładąc jedzenie na stolik. Odpakowałam wszystko i zaczęłam jeść. To było takie smaczne. Zjadłam wszystko z wielkim smakiem. Jednak trochę przesadzam z tymi fast food'ami. Muszę się trochę opanować. Posprzątałam po sobie i postanowiłam włączyć laptopa. Weszłam na Twitter'a. Odpisałam paru osobom i wylogowałam się. Odwiedziłam jeszcze Instagram'a i dodałam jedno swoje #selfie, po czym się wylogowałam. Zamknęłam laptopa i wzięłam telefon, w celu sprawdzenia godziny. Było już przed 10. Postanowiłam się trochę przespać. Położyłam się do łóżka i zasnęłam. Smacznie sobie spałam, jednak nie trwało to długo. Obudziłam się jakoś po 12.  Wstałam z łóżka i ogarnęłam jakoś pokój. Wzięłam pudełko po jedzeniu i ruszyłam do kuchni. Wyrzuciłam to do kosza. Kate i Matt siedzieli w salonie oglądając TV. 
  • O której zaczyna się ta impreza?- spytałam po chwili.
  • Jakoś po 18. Jest w jakimś klubie koło plaży. Tylko nie szalej. - dodał Matt.
  • Postaram się. - dodałam śmiejąc się. 
  • Jedziemy na jakąś kawę. Mamy jeszcze czas.-dodała Kate.
  • Jasne, może jeszcze zobaczymy sukienki? Bo chyba nie mam żadnej za ciekawej. - oznajmiłam.
  • Ok.
Poszłam do pokoju i wzięłam swój telefon po czym wróciłam do nich. Wyszliśmy z domu i zamknęliśmy go. Udaliśmy się do auta i ruszyliśmy. W końcu droga była trochę pusta więc mogłam jechać szybciej. Po 5 minutowej jeździe wjechaliśmy do centrum. Zaparkowałam auto i ruszyliśmy oglądać kreację w sklepach. 
Weszliśmy do jednego ze sklepów i zabrałam się za oglądanie sukienek. Jednak moje zajęcie przerwał sms. Kiedy przeczytałam tego sms'a zaczęłam się uśmiechać sama do siebie. Matko, jaki Niall jest kochany. Po kilku minutowym patrzeniu w ekran i uśmiechaniu się wróciłam na Ziemię. Odpisałam mu na sms'a : > "Niall jesteś kochany ! ♥ Nie mogę się już doczekać.  :** ". I wysłałam. Uśmiechnięta chodziłam po sklepie szukając jakieś wspaniałej kreacji na wieczór. Obejrzałam chyba milion sukienek jednak żadna mi nie wpadła za bardzo w oko. Weszliśmy więc do następnego sklepu. Po wejściu do niego od razu zobaczyłam . Ta sukienka spodobała mi się od pierwszego wejrzenia. Bez wahania wzięłam ją i ruszyłam do przymierzalni. Założyłam ją na siebie i stwierdziłam, że jest idealna. Wzięłam ją od razu. Zapłaciłam i wyszliśmy ze sklepu. Naszym przystankiem była teraz kawiarnia. Musieliśmy kupić sobie jakiś obiad i kawę. 
Weszliśmy do jednej z restauracji i udaliśmy się na taras. Zajęliśmy stolik i chwilę później kelner przyniósł nam MENU. Zamówiliśmy 3 porcję Lasagne, sałatki, Ice Tea oraz 3 kawy. Po kilku minutowym oczekiwaniu przynieśli nasze sałatki i dla każdego porcję Lasagne. Ice Tea również szybko doszła. Każdy zabrał się za jedzenie. Wszystko było naprawdę pyszne. 
Po zjedzeniu wszystkiego kelner zabrał talerze i przyniósł nam nasze kawy. Miały one naprawdę fajne ozdoby na kubkach. Rozmawialiśmy sobie pijąc kawę. Wyciągnęłam swój telefon, żeby zobaczyć która godzina. Spojrzałam na zegarek i ujrzałam 15. Matko,  jak ten czas szybko leci. Zapłaciliśmy za nasz obiad i wzięliśmy kawy udając się do samochodu. Usiadłam za kierownicą i odpaliłam silnik po czym ruszyłam kierując się do naszego domku. 
Ja idę dzisiaj na imprezę, a Kate i Matt zostaną w domu, ponieważ nie mają ochoty na żadne imprezowanie. Jednak niestety ale Matt musi mnie podwieźć pod klub moim Fisker'em. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już pod domem. Za godzinę ma przyjechać do mnie 27-letnia stylistka Lily
Bennett. To ona szykowała mnie na Galę Oscarów w Los Angeles. Jest świetna. Dowiedziałam się, że ostatnio wyszła za mąż.

Weszliśmy do środka, a ja od razu zaniosłam sukienkę do pokoju. Powiesiłam ją i ruszyłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic i założyłam na siebie bieliznę i szlafrok po czym zaczęłam suszyć moje mokre włosy. Po skończeniu udałam się do pokoju. Spojrzałam na zegarek i była już 16. Postanowiłam poszukać jakiś butów do sukienki.  Przejrzałam wszystko i nic mi nie pasowało. Bardzo się wkurzyłam. Moją ostatnią nadzieją była garderoba. Wyszłam z pokoju i ruszyłam do niej. Weszłam do środka i zaczęłam się rozglądać. Po przeszukaniu znalazłam w końcu czarne platformy. Będą idealne. Ruszyłam do pokoju. Weszłam do niego i założyłam sukienkę i od razu platformy. Do tego założyłam sobie kurtkę. Kiedy już się ubrałam do pokoju weszła Lily.
  • Cześć piękna.- dodała.
  • Cześć Lily!- powiedziałam i ją przytuliłam. 
  • Ok, to robimy cię na bóstwo.- dodała i zabrała się za przygotowywanie mnie. 
Najpierw zrobiła mi wystrzałowy makijaż. Chwilę później miałam już śliczną fryzurę. Byłam już gotowa w 100%. Wzięłam jeszcze torebkę i pożegnałam się z Lily. 
Udałam się do samochodu i zajęłam miejsce pasażera. Chwilę później mój kierowca usiadł już obok i ruszyliśmy. Po kilku minutowej jeździe znaleźliśmy się pod wielkim hotelem, gdzie miała się odbyć impreza. Na całe szczęście z tyłu budynku znajdowała się plaża. Podjechaliśmy pod "czerwony dywan" który prowadził do środka. Matt zatrzymał się idealnie obok niego. Opuścił miejsce kierowcy, a mi ktoś otworzył drzwi. Wyszłam z auta i razem z Matt szliśmy do hotelu przez pełno paparazzi. O tej imprezie pewnie będzie głośno. Weszłam do środka, a Matt pożegnał się ze mną i miał wrócić do Kate. Po wejściu do środka od razu zauważyłam Carmen.
  • Cześć Cam!- powiedziałam przytulając dziewczynę. - Jak ty ślicznie wyglądasz!- dodałam oglądając jej kreację. Dziewczyna miała na sobie śliczną sukienkę i buty. Wyglądała niesamowicie.
  • Dziękuję słońce ty też.- dodała. - Chodź, idziemy szukać jakiś przystojniaków.- oznajmiła i pociągnęła mnie przed siebie. 
Wyszłyśmy na taras, gdzie nie znajdowało się za wiele osób. 
  • Rita! Cześć!- dodałam witając się z dziewczyną.
  • O cześć dziewczyny!.- oznajmiła. 
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę po czym z Carmen poszłyśmy po jakiegoś drinka do baru. Obejrzałyśmy wszystkie ciekawe propozycję po wielu namysłach zamówiłyśmy Drink Malibu. Chwilę później był on już gotowy. Wzięłyśmy swoje drinki i słomki po czym ruszyłyśmy na dalsze ogarnianie imprezowiczów. 
  • Patrz jakie ciacho.- dodała Carmen wskazując na tego chłopaka.
  • Czy ja wiem.- oznajmiłam.
  • Matko, ale on śliczny. Trzymaj drinka Carmen wkracza do akcji.- oznajmiła i podała mi drinka. - Daj mi 5 minut.
  • Okej.- oznajmiłam a dziewczyna ruszyłam do niego. 
  • No cześć.- oznajmił ktoś a ja się odwróciłam.
  • Cześć.- powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
  • Co tu robisz sama? I to z 2 drinkami.- dodał Niall.
  • Ee...Carmen poszła na podrywy. Trzymam jej drinka.- oznajmiłam a dziewczyna wróciła biorąc drinka.
  • Ma na imię Brad i ma 17lat. O cześć Niall.- dodała.
  • Cześć.
  • To ja lecę do Brad'a papa.- powiedziała i ruszyła do niego. 
  • Co tam?- spytałam po chwili.  
  • Nudna ta impreza.- oznajmił.
  • Masz rację. Nic się nie dzieje. 
  • Idziemy się przejść po plaży?- spytał z uśmiechem.
  • Jasne.
Odłożyłam swojego drinka i ruszyliśmy na taras. Wyszliśmy z niego i ruszyliśmy na plażę. Spacerowaliśmy po niej w świetle zachodzącego słońca. Ślicznie to wyglądało. 
Szliśmy tak w ciszy co było nieco przytłaczające, no ale co zrobisz. 
  • Dokąd idziemy?- spytałam przerywając ciszę. 
  • Nie wiem. Choćby na koniec świata.- oznajmił uśmiechając się. 
W pewnym momencie zatrzymaliśmy się. Staliśmy tak chwilę dopóki Niall mnie nie pocałował. Matko, on znowu to zrobił. W sumie dobrze. :D 
Kiedy już oderwaliśmy się od siebie postanowiliśmy wracać na imprezę. Szliśmy za ręce przez plażę. Kilka minut później doszliśmy już do hotelu. Niektórzy ludzie byli tak nawaleni, że spali na plaży. Jak można się tak stoczyć w ciągu kilku minut. Weszliśmy do środka i zobaczyliśmy pełno tańczących i nawalonych ludzi. Postanowiłam, że niedługo będę się zbierać, bo nie chce mi się oglądać tych ludzi. 
  • Niall, ja chyba wracam do domu.- dodałam.
  • Odwiozę cię.- oznajmił.
  • Nie musisz.
  • Ale chcę.- dodał i pociągnął mnie za rękę w stronę wyjścia. Paparazzi niestety, ale zanim puściliśmy swoje ręce zdążyli zrobić zdjęcie. Weszliśmy do jego auta i ruszyliśmy. 
Jechaliśmy w ciszy. Kilka minut później byliśmy już pod moim domem. Chłopak zatrzymał auto i otworzył mi drzwi. 
  • Dziękuję.- powiedziałam po wyjściu z samochodu.- Może wejdziesz?- spytałam.
  • Nie dzięki. - oznajmił. - Do zobaczenia i dobranoc.- oznajmił i pocałował mnie w policzek. Kiedy już szedł w stronę samochodu krzyknęłam 
  • Niall!
  • Tak?- spytał i się odwrócił. Tym razem to ja go pocałowałam.
  • Dobranoc.- powiedziałam i ruszyłam do domu. 
Weszłam do środka i zauważyłam Kate i Matt'a w salonie oglądając TV.
  • Co ty..- przerwałam mu..- Dobranoc.- oznajmiłam i weszłam do swojego pokoju.
Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ubrałam się w piżamę i uśmiechnięta położyłam się do łóżka po czym zasnęłam. *__*

~~Niall~~ 

Stałem tam i patrzyłem się na nią jak ostatni debil. Kiedy weszła do domu otrząsnąłem się i wsiadłem do auta. Ruszyłem do domu mojego i chłopaków. Kilka minut później byłem już na miejscu. Wszedłem do środka i ruszyłem do swojego pokoju. Na całe szczęście tych kretynów nie było jeszcze w domu. Wszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Po skończeniu wróciłem do pokoju. Zmęczony i szczęśliwy zasnąłem śniąc o mojej Patrici. *___*
____________________________________________________________________________


 


~~Alex~~

Obudziłam się przed 8. Czułam w sobie tyle energii, że postanowiłam ją wykorzystać. 
Niestety nadal nie miałam numeru do Cody’ego. No ale trudno. Pójdę sobie pobiegać nadczo sama. Ubrałam więc swój strój do biegania, włosy związałam w wysokiego kucyka, wzięłam mój telefon i słuchawki, oraz małą buteleczkę wody z lodówki. Wszyscy jeszcze spali, więc cichutko wymknęłam się z domu dziadka i ruszyłam przed siebie. Oczywiście wiedziałam jak kierować się na plaże i właśnie tam też się skierowałam. Z tego co widzę nie tylko ja od rana biegam. Co chwilę mijałam ludzi, którzy też sobie biegają. To fajne. Odwróciłam na chwilę głowę w stronę morza i zobaczyłam parę seniorów śmiejących się do siebie, idących za ręce. To takie piękne. Ale mogłam przewidzieć, że przez moją nieuwagę mogę się z kimś… zderzyć. Upadłam na ziemie.

 -Przepraszam.- powiedziałam równo z kimś. To był męski głos. Podniosłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na osobę, która również się przewróciła.
-Cody?
-Alex?- spojrzeliśmy się na siebie zdziwieni.
-Biegasz?- znów zapytałam lekko oszołomiona po zderzeniu.
-A ty? Od kiedy?- uśmiechnął się.
-Jakiś czas. A ty? Wow… zaskoczyłeś mnie.- posłałam mu uśmiech a on odwzajemnił go. W jego oczach widziałam… jakby… podziw?
-Jakiś czas.- zaśmiał się. Po czym dodał- Ty też mnie zaskoczyłaś. Chciałem do ciebie napisać, czy pójdziesz ze mną pobiegać, ale… nie mam twojego numeru.- znów się uśmiechnął. Ma taki cudny uśmiech. Jak… Luke.

-Wiesz… chciałam zrobić to samo.- od razu odłączyłam słuchawki od telefonu i podałam mu go, żeby wpisał swój numer. Chłopak zrobił to samo. Zapisałam mu się w kontaktach  jako „Sexi Alexis ;*”. Haha no… ciekawe jak siebie zapisał. Potem sprawdzę. Zobaczyłam, że Cody ma taki sam telefon jak ja, tylko czarno-szary. Podłączyłam swoje słuchawki i puściłam pierwszą piosenkę, której słuchał, do póki na siebie nie wpadliśmy. Zaczęłam się śmiać. Ten spojrzał na mnie, po czym wziął swój telefon ode mnie.
-Co?- zapytał zdezorientowany. Wzięłam swój telefon i pokazałam mu ostatni utwór, który słuchałam do czasu…
-Nawet w tym samym momencie przerwane.- pokazał mi dla porównania swój i miał rację.
-No to ciekawie.- zaśmialiśmy się.
-Może wstaniemy, co?- zaproponował.
-A no tak… - z nim to nawet zapomniałam, że wciąż siedzimy na chodniku rozłożeni. Pomógł mi wstać.
-To… gdzie chcesz biec?- zapytał.
-Em… sama nie wiem. Jak na razie byłam tylko na plaży i u dziadka. A ty?
-W takim razie poznamy trochę okolicę a potem na odpoczynek zabiorę cię w pewne miejsce, które niedawno tu odkryłem.
-Ooo… brzmi kusząco i ciekawie. No i bardzo tajemniczo. Hm… podoba mi się.- zaśmiałam się, a on mi zawtórował.

Zaczynałam być powoli głodna, ale powiedział, że właśnie zmierzamy do tego miejsca, więc nawet zapomniałam o głodzie. Teraz… byłam tak zmęczona, że liczyła się ta chwila, kiedy trochę odpocznę. Dobra… odpoczniemy.

-Zamknij oczy.- polecił, kiedy się zatrzymaliśmy.
-Wiesz… jestem tak zmęczona, że nie wiem czy jak zamknę oczy to nie zasnę na stojąco, jak koń.- powiedział, a ten znów się zaśmiał. Zauważyłam, że dużo się śmieje.
-Dasz radę. Wierzę w ciebie.- powiedział to z taką szczerością i… wiarą w te słowa, że … czułam, że moje policzki stają się powoli mokre. I to nie od potu. Chyba, że jest on słony.
-Ej… żadnego płaczu.- powiedział  i podszedł do mnie. Złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy.
-Dziękuję.- powiedziałam i uśmiechnęłam się. –Pierwszy raz ktoś powiedział mi takie słowa z taką szczerością i wiarą w to co mówi, że… no… to po prostu cudowne uczucie, wiesz?- wytłumaczyłam się, przecierając łzy.
-Wiem. Lucy powiedziała mi to pewnego dnia na planie, kiedy straciłem wiarę w siebie i w to co robię.- uśmiechnął się. I znów ta szczerość. Ona bije od niego na kilometr.
-Tak, Lucy zawsze pokładała w ludziach wielką wiarę. Potrafi wesprzeć. Wiem to.
-Przytulił bym cię, ale jestem spocony, więc… lepiej nie.- zaśmiałam się na te słowa.
-Głuptasie, ja przecież też sucha nie jestem.
-No wiem. Czuć.- otworzyłam szeroko oczy i buzię. Popatrzył na moją minę i zaczął się śmiać.
-Nie no… żartuję.- powiedział wciąż się śmiejąc. Zamknęłam buzię i trzepnęłam go w ramię. To go na pewno nie bolało, za to ja poczułam jego twarde mięśnie na ramionach. Na serio… robi wrażenie. I pomyśleć, że on jest w moim wieku… no nie bywałe.

Zamknęłam oczy w końcu i jak się okazało… Zaniósł mnie.
-Puść mnie. Jesteś zmęczony, a ja dam radę przejść, jeśli mnie poprowadzisz.-protestowałam.
-Już.- posłusznie mnie puścił. Znaleźliśmy się w jakby jakiejś grocie, ale… była tu woda. Jakby taki mały staw, czy coś. Woda mieniła się w promieniach słońca, które wpadało tu przez małe szczeliny w skałach.
-Ale tu pięknie.- westchnęłam zachwycona.
-Wiem.- powiedział zadowolony z siebie.
-Jak je znalazłeś?
-Długa historia.
-Mam czas.
-Mówisz?
-Jestem głodna, ale…
-To może wracajmy, co? Ja też już jestem głodny.

-Nie wykręcaj się. I tak mi będziesz musiał powiedzieć jak to znalazłeś.
-Będę musiał? Hm… ciekawie.- podchodził krok po kroku bliżej mnie.
-Czemu tak podchodzisz do mnie?- byłam lekko zdenerwowana.
-Wiesz… od początku mnie kusiło, żeby coś zrobić…- zaczął. No nie… zaraz mnie pocałuję… Ale wtedy… widziałam już tylko wodę. Wynurzyłam się po kilku sekundach i zobaczyłam jego. Zadowolonego z życia nastolatka, który właśnie nachyla się nad wodą i śmieje się.
-Osz ty…- wymruczałam.

-No wiesz… to tak kusiło, że…- nie dokończył bo w tym samym czasie chwyciłam go za koszulkę i ściągnęłam do wody. Teraz ja się śmiałam. Po chwili, kiedy się wynurzał objął mnie w udach i podniósł.

-Jesteś niemożliwa.- skwitował. Spojrzałam na niego z góry.
-Vice versa.- uśmiechnęłam się do niego i powolutku spuszczał mnie do wody.

Tak więc mokrzy wróciliśmy do swoich domów. Nasze telefony były przemoczone. O tym nie pomyśleliśmy, ale jak tylko weszłam do domu to rozebrałam go na części i włożyłam do słoika z ryżem. W kuchni krzątali się już wszyscy.
-O matko…
-Gdzieś ty była?
-Czemu jesteś taka mokra?
-Aż tak się spociłaś?
-Zalałaś telefon?
Zasypywali mnie pytaniami. Wiedziałam, że tak będzie. Ale ja uśmiechnęłam się do nich szeroko.
-Byłam pobiegać. A potem poszłam troszkę odpocząć. Położyłam się na plaży i .. wtedy fala mnie zalała. Oczywiście nie pomyślałam o telefonie… Przepraszam.- skłamałam. Dlaczego? Nie wiem. Ale… jeśli by się dowiedzieli, że się tak dobrze bawiłam z Cody’m to … będą mnie męczyć o Luke’a. A ja nie chcę tego. Trochę mi głupio trzymać go w tajemnicy, ale on robi to samo.
-Tak? Za to już wiemy gdzie się szlajasz i z kim. – powiedziała ciotka, podkładając mi gazetę pod nos. Tak jak myślałam… jestem na zdjęciach w gazecie… z psem i … Cody’m. I te głupie nagłówki… „Alexis Palmer i Cody Christian, czyżby nowa miłość?”, „Już wiemy z kim Alexis Palmer zabawia się na wakacjach u rodziny”, „Czy Cody zastępuje jej Luke’a Benward’a?”. Przeczytałam te głupoty i momentalnie zalałam się łzami. Oni zawsze wszystko zmyślają, ale… to boli. Oni tego nie wiedzą, ale to boli. Wszyscy stali i patrzyli na mnie z pogardą jak na winną jakiegoś morderstwa. Nawet moja rodzona matka jest mi przeciwna. Wzięłam mój telefon i poszłam do góry. Weszłam do łazienki i się w niej zamknęłam. Ale usłyszałam kroki a potem pukanie do drzwi.

-Alexis otwieraj!- krzyknęła mama. Zobaczyłam okno nad wanną. Otworzyłam je na całą szerokość i wyjrzałam przez nie. Obok rośnie drzewo. Jeśli dobrze się wybiję to trafię idealnie na tę grubą gałąź.
-Dam radę.- szepnęłam do siebie. I już po chwili byłam na gałęzi. Przesunęłam się powoli bliżej kory i zeszłam z drzewa. Kolejne porcje łez spływały po moich 
policzkach. Stałam chwilę rozglądając się i po chwili pobiegłam przed siebie. Trafiłam na jakąś mało ruchliwą drogę i szłam nią. Po chwili na linii mojego zamazanego wzroku pojawił się samochód. Stanął przy mnie. I wtedy dopiero poznałam wujka Rogera.
-Alex kochana.- wyszedł z auta i mnie mocno przytulił. Zaniosłam się szlochem.
-Oni … oni zawsze rujnują życie… Ale… dlaczego mi?- mówiłam płacząc.
-Spokojnie kochana. Wszystko będzie dobrze. Jasne? Zobaczysz, że wszystko się ułoży. Ale taka jest cena bycia gwiazdą.
-Nie wiem czy to dłużej wytrzymam wujku. Ja tego dłużej nie zniosę.- jeszcze bardziej zaczęłam płakać.

Wujek właśnie jechał do dziadka, ale kiedy mu wszystko opowiedziałam stwierdził, że nie warto na razie wracać i zabrał mnie do siebie. Tam wypłakałam się i wygadałam mu. Cieszę się, że mnie wspiera. W końcu… co ja bym bez niego teraz zrobiła? Wujek poszedł zaparzyć mi melisę i zrobić śniadanie, żebym ja w tym czasie mogła zadzwonić do kogoś. Chciałam zadzwonić do Agnes, Emett’a, Cody’ego i Luke’a w tej kolejności. Tak też zrobiłam.
-Agnes…- zaczęłam dusząc płacz.

-Alex… czytałam gazety. Czy oni zawsze muszą tak wszystko zmyślać. Szkoda, że nie wiedzą ile on dla ciebie zrobił. Jak cię powstrzymał od samobójstwa, jak ci pomógł się pozbierać po tej całej kłótni z Luke’iem, jak …- przerwałam jej płaczem.
-Agnes… a jeśli… Luke tym razem uwierzy pismom? Ja… ja nie chcę go stracić… Agnes ratunku…- zaczęłam szlochać.

-Spokojnie kochanie. Kiedy się związywaliście wiedzieliście z czym to się wiąże. Ludzie zawsze będą gadać. Ale to nie znaczy, że macie wątpić w swoją wierność, czy coś.

-Masz rację. Dziękuję. Potrzebowałam twojego głosu. I ogólnie ciebie. Kocham cię, wiesz?
-Wiem, ja ciebie też.
-Zadzwonię niedługo. Pa.
-Pa.- rozłączyłam się.
Czas na rozmowę z Luke’iem. Miałam już wbity jego numer i wystarczyło tylko nacisnąć zieloną słuchawkę i poczekać aż odbierze, ale… w tym samym czasie on to zrobił. Z wahaniem odebrałam telefon.

-Halo?- powiedziałam drżącym głosem, pociągając nosem.
-Cześć skarbie. Płaczesz?- ostatni słowo wypowiedział z takim przejęciem…
-Nie… Tak… Luke…- i znowu zaczęłam płakać do telefonu. Czemu ja tyle płaczę? Chyba ze strachu, żebym go nie straciła.
-Oj kochanie, nie płacz. Wiesz dobrze, że zawsze coś zmyślają, a po za tym ufam ci. Słyszysz? Ufam ci i wiem, że nigdy byś mnie zdradziła. Wiesz co? Kocham cię. Kocham cię nad życie. Ty jesteś moim życiem. I cholernie za tobą tęsknie. A po za tym… ten Cody nie chodził z nami do liceum? Kojarzę go.- uśmiechnęłam się na wzmiankę o Cody’m.
-Tak, dobrze pamiętasz. Ja go na początku nie pamiętałam. Wiedziałam, że go znam skądś, ale nie pamiętałam skąd. Dopiero potem przypomniał mi o balu i wtedy mnie olśniło.- powiedziałam uspokajając się.
-Czyli… mam lepszą pamięć od ciebie. Nie no… chyba grałem z nim w drużynie w kosza. I jeszcze był ten… Bobby.
-Tak, pamiętam. Ja wtedy się trzymałam cały czas z Laurą i Agnes.- uśmiechnęłam się na wspomnienie naszej trójki.
-Potem Laura się od was odcięła, ale nie pamiętam czemu.
-Zaprzyjaźniła się z inną dziewczyną, a potem miała chłopaka i już nie miała czasu dla nas.
-A… ona chodziła z Bennett’em?
-Tak.
-Przynajmniej ty i Agnes wciąż się przyjaźnicie.
-A no… z Laurą też się czasem spotkam.
-Ale to już nie to samo.
-Ale mogło by być.
-Właściwie… masz rację. Może… napisz do niej? Na pewno się zdziwi dziewczyna.
-Napiszę. Luke?
-Tak?
-Jesteś na planie?
-Nie, w Starbucksie i właśnie czytałem gazety. Pomyślałem, że na pewno będę ci potrzebny i od razu zadzwoniłem.

-Wciąż cię potrzebuję. Nie zwolniłam cię z tego.
-Wiem maleńka, wiem. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Nie płacz już. Nie warto.
-Nie będę. Ale… mama i ciocia robią mi problemy…
-Problemy? Dziewczyno masz 19 lat. Ty decydujesz o swoim życiu, a one nie mają nic do tego. Nie przejmuj się nimi.
-Ale Luke… od tego jest rodzina. Nie mogę ich opuścić.
-Skoro są przeciwko tobie i ci nie wierzą, to najwyraźniej oni ciebie opuścili.- zamarłam. A może ma rację? Ale.. to moja mama… jest dla mnie ważna bez względu na wszystko…

Kiedy zbliżała się pora obiadu pojechałam z wujkiem do domu dziadka.
-Wujku, boję się.- powiedziałam w drodze.
-Czego kochanie?
-Tego co mnie czeka jak wrócę.
-Cokolwiek by mówili jestem z tobą. Pamiętaj o tym.- uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.
-Jesteśmy rodziną, a rodzina powinna się wspierać.
-Tak? To powiedz to im.
-Powiem.
-Serio?
-Serio. Nie mogę tak na ciebie najeżdżać, tym bardziej, że jesteś już dorosłą, wspaniałą dziewczyną i to ty decydujesz o swoim życiu, o swoich ścieżkach i osobach, które w  twoim życiu zostaną.
-Wiesz co?
-Hm?
-Ty zawsze pozostaniesz w moim życiu.- powiedziałam. Taka prawda. Nigdy się na nim nie zawiodłam.

Popisałam jeszcze chwilkę z Cody’m i poszłam spać. Jestem zmęczona tym płaczem przez prawie cały dzień. Mam nadzieję, że jutro nie będą mnie męczyć ciągłymi pytaniami o Luke’a i mój czas, który tu spędzam z Cody’m. Mam już dość tego, że mimo iż mam 19 lat wciąż traktują mnie w takich sprawach jak dziecko. Na szczęście szybko zasnęłam.

____________________________________________________________________________



~~Mady ~~
Włącz --> to 

Wstałam z łóżka jakoś po 7. W nocy nie mogłam spać. Jeżeli udało mi się zasnąć to nie dłużej niż na godzinę. Ubrana w to i z lekkim makijażem przykrywającym sińce pod oczami, zeszłam na dół. Byłam strasznie głodna. W kuchni była Sophie szykująca dla siebie śniadanie.
- Hej - powiedziałam cicho.
- O cześć. Nie wiedziałam, że tak szybko wstaniesz. Siadaj przygotuje ci kanapki - przywitała mnie uśmiechem.
- Nie trzeba, sama sobie zrobię - podeszłam do lodówki i wyciągnęłam potrzebne rzeczy. 
- Czemu wstałaś tak wcześnie ? - zapytała mnie.
- Postanowiłam pojechać do dziadków na wieś. Tam będę miała trochę czasu dla siebie i będę mogła sobie jakoś wszystko poukładać w głowie - odpowiedziałam.
- Dobry pomysł, ale i tak szkoda, że zostaniesz u nas na dłużej - uśmiechnęła się. 
- Nie wyjeżdżam na zawsze - odpowiedziałam tym samym.
Pożegnałam się z Sophie, która pojechała do lekarza na USG, a ja zabrałam się za pakowanie. 
Spakowana i gotowa do wyjścia udałam się do sypialni mojego brata. Zapukałam i po chwili dostałam pozwolenie na wejście. 
- Gdzieś się wybierasz ? - zapytał patrząc na walizki.
- Jadę do dziadków na wieś. Wiesz tam jest spokój - poinformowałam go.
- Ale na ślubie będziesz ?  Błagam nie mam zamiaru szukać nowej świadkowej - zaczął panikować.
- Oczywiście, że będę na ślubie ! To dla was ważny dzień i chce w nim uczestniczyć.
- Dziękuję ci. A teraz chodź zawiozę cię na...Dworzec kolejowy ? - zapytał mrużąc oczy. 
- Bingo - zaśmiałam się. 
Wsiadłam do samochodu brata i zapięłam pasy. Po chwili miejsce kierowcy zajął Austin i ruszyliśmy. W aucie panowała cisza, które nie powiem denerwowała mnie. Włączyłam radio, w której leciała moja ulubiona piosenka.
- Słuchasz takich piosenek, a potem sama jesteś taka smutna - stwierdził Austin.
- Nie prawda ! Uwielbiam tą piosenkę.
Zajechaliśmy na dworzec i pożegnaliśmy się ze sobą.
- Obiecaj, że nie zrobisz nic głupiego ! 
- Jezu Austin ! Mam rozum, z resztą jadę do dziadków.
- No dobra, po prostu martwię się o moją małą siostrzyczkę - przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Ałaaa... Dusisz. Z resztą masz jeszcze jedną młodszą siostrę jakbyś nie pamiętał, a nie długo będziesz miał słodkiego maluszka w domu - powiedziałam, gdy mnie puścił.
Chłopak pomachał mi na pożegnanie, a ja poszłam do budynku kupić bilet na pociąg.
Podróż  ciągnęła się niemiłosiernie długo mimo, że trwała tylko jakieś 3 godziny. Przez jaką godzinę rozmawiałam z Sophie, która wróciła od lekarza i powiedziała, że oficjalnie urodzi chłopca. Postanowiła, że również ja mam brać udział w wymyśleniu imienia dla noworodka. 
Wysiadłam z pociągu i przechodząc przez dworzec wyszłam na ulice York. Spojrzałam na rozkłady jazdy. Autobus do Newton upon Derwent miałam dopiero za 20 minut. Usiadłam na ławce obok przystanku i zapaliłam papierosa. Wiem, że dla niektórych zdziwiłoby to, że jakaś gwiazda zamiast jechać jakimś super autem, woli podróżować autobusem, ale nie miałam siły, żeby jechać gdziekolwiek samochodem, więc jedynym rozwiązaniem był transport publiczny. Gasząc papierosa włożyłam słuchawki do uszu i po jakiś 15 minutach mogłam wsiadać do busa. 
Obudziłam się na przystanku na wsi moich dziadków. Musiałam zasnąć. Wzięłam swoją walizkę i wyszłam z autobusu. Do domu dziadków nie miałam daleko. Idą usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc na ekran iPhone odebrałam. 

  • Wreszcie odebrałaś !
Szybko okazało się, że nie był to dobry pomysł. Do moich oczu napłynęły łzy i obraz z TEJ nocy ukazał się przed oczami.

  • Czego chcesz ?! - krzyknęłam.
  • Pogadać - powiedział chłopak

Nie mamy o czym - szybko powiedziałam i rozłączyłam się. 
Wytarłam rękawem łzy spływające po moich policzkach i stanęłam na chwilę. Wyciągnęłam z torebki jedną z paczek tytoni i dla uspokojenia zaciągnęłam się nikotyną. 
Po paru minutach byłam już przed domem moich dziadków. Otworzyłam furtkę i weszłam na podwórze. Zapukałam do drzwi, w których po chwili stanęła moja babka.
- Madlen ! Jak się cieszę ! - przytuliła mnie mocno i zawołała dziadka. 
- Dziecko, a co ty tu robisz ? - powiedział zadowolony dziadek i przejął mnie od babci. 
Dziadkowie zaprowadzili mnie do pokoju, w którym zawsze spałam, gdy przyjeżdżałam do nich na wakacje. Uwielbiałam to miejsce. 
Po jakiejś godzinie siedzenia w pokoju i słuchania muzyki babcia wparowała do
sypialni. 
- Ile można cię wołać ! Obiad na stole - powiedziała spokojnie.
- Nie jestem głodna babciu... - powiedziałam wpatrując się w okno.
- Jak to nie jesteś głodna ! Musisz coś zjeść. Sama skóra i kości. Jak tak dalej pójdzie to będziesz wyglądała jak te wszystkie modelki na wybiegach ! - powiedziała oburzona. 
- Babciu chyba zapomniałaś, że jestem modelką - powiedziałam z uśmiechem.
- Wiedziała matka gdzie cię posłać ! Nie chcę słyszeć odmowy. Obiad na stole, a ty masz go zjeść ! 
- Czego ty tak krzyczysz ? - do pokoju wszedł dziadek.
- Nie chce jeść, przecież ona to sama skóra i kości - stwierdziła.
- Nie prawda ! Jestem gruba - powiedziałam stanowczo, na co babci zmroziła mnie wzrokiem. 
- Przykro mi Mady, ale z twoją babcią nie wygram - powiedział dziadek.
Zsunęłam się z łóżka i podążyłam za babcią.  
Pomogłam babci pozmywać po obiedzie, po czym usiadłyśmy w salonie i zaczęłyśmy rozmawiać. 
- Opowiadaj - powiedziała babcia, popijając kawę.
- Ale co ? - zapytałam.
- Coś musiało się stać. Jesteś ciągle zamyślona i nie uśmiechasz się - powiedziała patrząc na mnie smutnym wzrokiem.
- To ma coś wspólnego z rozwodem rodziców ? 
- Po części...Rozstałam się z chłopakiem na dodatek popełniłam pewien błąd, który teraz krytykuje mnie prawie cały świat - westchnęłam. 
- Mówiłam twojej mamie, że ta twoja kariera to nie jest dobry pomysł. Mam nadzieję, że małej Emily w to nie wciągnie - zaczęła kręcić głową. 
- Nie uważam, że to zły pomysł bo naprawdę lubię to robić, ale czasami mam naprawdę dosyć tych plotek. 
- Zostawmy temat twojej kariery. Więc o co chodzi z tym chłopakiem - zapytała ciekawa. 
- Przyłapałam go na zdradzie - powiedziałam na jednym wydechu, a w moich oczach pojawiły się łzy. 
- Moja biedulka - przytuliła mnie babcia, a ja rozpłakałam się na dobre. 
Babcia jakąś godzinę temu poszła do sąsiadki,a dziadek siedział w salonie i oglądał mecz. Postanowiłam się do niego dosiąść i dotrzymać mu towarzystwa. Niestety, gdy tylko usiadłam wybiła dziewięćdziesiąta minuta i mecz dobiegł końca. 
- Co tak chodzisz po domu bez celu ? - zapytał dziadek.
- Nie wiem co mam robić - odparłam, opierając głowę o swoje kolano. 
- To może przejdź się ? Ostatnio trochę się tu zmieniło - poinformował mnie staruszek.
- Masz rację - powiedziałam i zerwałam się z kanapy.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę polany. Dziadek miał rację dosyć dużo się tu zmieniło. Położyłam się na trawie i przymknęłam oczy. Słońce strasznie grzało i było bardzo gorąco. Leżałam tak do czasu aż nie poczułam czegoś mokrego na moim policzku, a po chwili na całej twarzy. Szybko otwarłam oczy i zobaczyłam labradora liżącego mi twarz. Szybko odsunęłam od siebie psa na bezpieczną odległość i zaczęłam go głaskać. Na jego obroży zauważyłam breloczek z imieniem, które po chwili zostało wykrzyczane. Zapewnię przez właściciela zwierzaka. 
- Mikii ! Zostaw panią ! - chłopak podszedł bliżej. 
- Przepraszam panią, za psa - przeprosił mnie.
- Nic się nie stało - uśmiechnęłam się pogodnie do właściciela, który kogoś mi przypominał. 
- Alan - przedstawił się brunet.
- Mady - uścisnęłam jego rękę.
- Mady Jones ? Siostra Austina ? - zapytał mrużąc oczy. 
- Tak, skąd wiesz ? - zapytałam zdziwiona.
- Może dlatego, że znamy się od dziecka i zawsze jak tu przyjeżdżaliście bawiliśmy się godzinami - zaśmiał się 
- Alan Walker ! Nie poznałam cię. Strasznie się zmieniłeś.
- Ty również się zmieniłaś no i wypiękniałaś. Co tu robisz ? - zapytał siadając obok mnie.
- Przyjechałam trochę odpocząć od wszystkiego - powiedziałam.
- Rozumiem cię, a co tam u Austina ?
- Przygotowuje się do ślubu i zostania ojcem - powiedziałam.
- Austin się żeni ?! - zapytał zaskoczony.
- Dokładnie - pokiwałam głową.
- Nie mogę uwierzyć, że tak szybko zakłada rodzinę - zaśmiał się. 
- Ha ha.
- Chodź odprowadzę cię do domu bo zaczyna padać - powiedział i podał mi rękę. 
Byliśmy w połowie drogi, gdy zaczął lać deszcz. Szybko biegliśmy w stronę mojego domu. Zaprosiłam chłopaka do środka. 
- Witaj Alan - przywitał go dziadek, podając nam gorącą czekoladę. 
- Dzień dobry. 
- Macie szczęście, że babcia jeszcze nie wróciła, bo pewnie nieźle by was wyzwała za chodzenie po deszczu - stwierdził dziadek.
Od razu, gdy przestało padać Alan opuścił nasz dom, ponieważ musiał pomóc w czym rodzicom. 
Słońce ponownie zaczęło grzać, a ja powiesiłam swoje mokre rzeczy na dworze i usiadłam na huśtawce i zaczęłam się bujać. 
- Chodźcie na podwórko. Nie będziemy siedzieć w domu, gdy jest taka ładna pogoda - powiedziała babcia do kogoś. 
Po chwili na tarasie zobaczyłam moją ciocię Elizabeth, wuja Williama i moją kuzynkę Laurę i małą Sarę . Dziewczyna, gdy mnie zobaczyła rzuciła się na mnie, wywołując śmiech dorosłych. Przytuliłyśmy się mocno, a po chwili podeszło do mnie wujostwo. Wzięłam małą na ręce i razem z Lurą, która była w moim wieku usiadłyśmy na kocu. Tak dawno się nie widziałyśmy i musiałyśmy nadrobić jakoś ten czas. Dziadek razem z wujem rozpalili grilla, a ciocia z babcią rozmawiały na ławce. Sara była dosyć ruchliwa i ciężko było ją upilnować, mimo że miała dopiero rok. 
Razem z Laurą po kolacji postanowiłyśmy przebiec się kawałek. Pożyczyłam się leginsy i bluzkę. Biegłyśmy przez las, za którym było nie wielki staw, nad którym często przebywałyśmy. Dobiegłyśmy na miejsce i chwile tam zostałyśmy, po czym postanowiłyśmy wracać. 
Dosiadłyśmy się do dorosłych, a wuja podał nam 2 puszki piwa. Otworzyłyśmy je i zaczęłyśmy je pić. 
- Kiedy wy tak wyrosłyście ? - zapytała ciocia patrząc na nas.
- Dwie prawdziwe kobiety, a twój brat to już w ogóle - powiedział wuja.
Chciałam coś powiedzieć, ale uniemożliwił mi to dźwięk mojego telefonu. Przeprosiłam rodzinę i udałam się do domu. Na telefonie wyświetlił się numer Luka, więc szybko odebrałam.

  • Hej - przywitałam się.
  • Cześć, dawno się nie odzywałaś, więc postanowiłem sam zadzwonić. Co tam u ciebie ? - zapytał. 
  • Wszystko się psuje, ale nie gadajmy o tym proszę. Lepiej powiedź, co u ciebie. 
  • Mamy przerwę w trasie i nie mam co robić. Jesteś w Londynie ?
  • Nie, pojechałam do dziadków na parę dni, ale skoro się nudzisz to mam do ciebie małe pytanko - powiedziałam.
  • Słucham cię.
  •  Nie długo jest ślub mojego brata, a ja nie mam osoby towarzyszącej i mógłbyś tam ze mną polecieć ?
  • Jasne i tak nie mam co robić.
  • Jejku dziękuję ci, wyślę ci smsem dokładniejsze informacje, a teraz cię przepraszam i wracam do rodziny.
  • Ok, trzymaj się - powiedział 
  • Ty też, pa 
Rozłączyłam się i wróciłam z powrotem na zewnątrz. Niestety po paru minutach goście zaczęli się zbierać i pojechali do domu. Pomogłam babci posprzątać i poszłam a górę się umyć. Nalałam wody do wanny i nasypałam do niej płatki róży. Po wyjściu ubrałam piżamę i położyłam się spać.

____________________________________________________________________________


~~Oliv~~ 

                                                                  Włącz > to
 

Obudziłam się przed 10. Podniosłam się i wstałam z łóżka. Udałam się do łazienki. 


Wzięłam prysznic i poszłam się ubrać. Postanowiłam, że założę to. Rozczesałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. Następnie udałam się do kuchni przygotować coś do jedzenia. Po dłuższym namyśle postanowiłam, że przygotuję sobie gofry. Po kilku minutach posiłek był już gotowy. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Danie było pyszne. Po skończeniu włożyłam wszystkie naczynia do zmywarki. Dzisiaj nie muszę jechać na plan filmowy, więc postanowiłam, że pojadę do miasta. Wzięłam kluczyki od samochodu i pojechałam w stronę miasta. Zaparkowałam niedaleko centrum. Dzisiaj jest impreza na plaży. Już mam kupioną sukienkę, ale może poszukam jakieś dodatki do niej. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę sklepów. Wchodziłam z jedno sklepu do drugiego. Gdy wychodziłam z jednego ze sklepów ktoś mnie zawołał. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam Charlie'ego. Przywitałam się z przyjacielem.

- Znowu się spotykamy. - powiedział.
Ja nic nie odpowiedziałam tylko pokiwałam głową, po czym chłopak dodał:
- To może dasz się zaprosić na kawę? - zapytał.
Chciałam odmówić, ale chłopak wtrącił się.
- Nie daj się prosić. - powiedział.

- No dobra, chodźmy. - odpowiedziałam.
Za bardzo nie chciało mi się iść. No, ale nie wiem czemu się zgodziłam. Udaliśmy się do Starbucks'a. Usiadłam, a przyjaciel poszedł zamówić kawę. W między czasie zadzwoniłam do Josh'a, ale chłopak niestety nie odbierał telefonu. Schowałam telefon do torebki i przyszedł Charlie z zamówieniem. 

- Miała być tylko kawa. - powiedziałam.
- No i jest. - odpowiedział.
- A ten placek? 
- To dodatek to kawy. - odpowiedział i się uśmiechnął. 

Chłopak przyniósł nam kawę oraz ciasto. Zaczęliśmy jeść i pić. Następnie trochę porozmawialiśmy. Później pożegnałam się z przyjacielem i poszłam dalej. Weszłam jeszcze do kilku sklepów, a następnie z zakupami udałam się do samochodu. Wsiadłam i ruszyłam w stronę domu. Po drodze wjechałam do sklepu spożywczego po jakieś zakupy. Weszłam do sklepu i zaczęłam wybierać produkty. Zapłaciłam i pojechałam do domu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Weszłam i najpierw poszłam odłożyć rzeczy do sypialni, a później odniosłam zakupy do kuchni. Wypakowałam produkty z torby i włożyłam je do szafki. Następnie zaczęłam myśleć co mam przygotować na obiad. Po namyśle stwierdziłam, że przygotuję zapiekankę z brokułami. Zaczęłam ją przygotowywać. Po pewnym czasie była już gotowa. Wyglądała przepysznie. Usiadłam i zaczęłam jeść. Po skończeniu posprzątałam. Poszłam do łazienki wykąpać się. Umyłam włosy i zawinęłam je w ręcznik. Na razie ubrałam coś luźnego. Poszłam wysuszyć włosy suszarką. Po kilku minutach były już suche. Usłyszałam dzwonek do drzwi i poszłam je otworzyć. Była to Julia.

- Myślałam, że już nie przyjedziesz. - powiedziałam.
- W ostatniej chwili zdążyłam. - odpowiedziała.
Wpuściłam dziewczynę do środka. Poszłam do sypialni po sukienkę. Ubrałam i założyłam do niej buty. Zrobiłam sobie makijaż  i uczesałam się. Byłam już gotowa.
- Jesteś już gotowa? - zapytałam.
- Tak. - odpowiedziała Julia, po czym dodała - A co z Josh'em? - zapytała.
- Nie wiem. Próbowałam do niego kilka razy dzwonić, ale nie odbiera. - odpowiedziałam i zaczęłam się trochę martwić. 

- Może ma wyłączony telefon albo wyciszony.
- No może.
Wzięłam telefon i spróbowałam jeszcze raz się do niego dodzwonić. Niestety znowu nie odbierał. Trochę się tym przejęłam. Zauważyłam, że przyjechał Jack mój ochroniarz. Włożyłam telefon do torebki i wzięłam jeszcze kurtkę. Wyszłam z przyjaciółką z domu i udałyśmy się do samochodu. Po kilku minutach byliśmy już przed hotelem. Razem z Julią oraz Jack'iem szliśmy przez czerwony dywan do budynku. Oczywiście na zewnątrz było mnóstwo paparazzi, którzy robili nam zdjęcia. Gdy weszliśmy do środka Jack nas opuścił. W środku było mnóstwo ludzi. Przywitałam się z kilkoma osobami, a następnie poszłyśmy zamówić sobie drinka. Gdy był już gotowy poszłyśmy poszukać jakiegoś stolika, abyśmy mogły usiąść, gdy nagle ktoś nas zatrzymał.
- O, znowu się spotykamy. - powiedział.
Był to Charlie. To chyba jakieś żarty. Widzę go dzisiaj drugi raz. On mnie chyba prześladuję. Ja nic nie odpowiedziałam, gdy nagle Julia zaczęła mówić.
- Dawno się nie widzieliśmy. Co tam u ciebie? - spytała Julia.


Oni zaczęli rozmawiać, a ja cały czas się gdzieś rozglądałam. Nawet nie wiem o czym oni rozmawiali. Myślami byłam gdzie indziej. Jednak miałam wrażenie, że Charlie wciąż się na mnie patrzy. Nie wiem o co mu chodzi. Spojrzałam się na nich.

- Ślicznie dzisiaj wyglądacie. - powiedział.
- Dzięki. - odpowiedziała Julia.
- Może masz ochotę napić się z nami? - spytała dziewczyna.
- Pewnie. Tylko pójdę sobie po coś do picia i zaraz do was przyjdę. - powiedział.
- Okej.

Ja w ogóle nic nie mówiłam. Poszłyśmy z przyjaciółką usiąść. 
- Czemu nie powiedziałaś, że spotkaliście się? - zapytała.
- Nie było kiedy, zresztą to nic takiego. Charlie to mój stary przyjaciel. - odpowiedziałam.
- Pewnie, ale uważaj. - powiedziała, ale ja za bardzo nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Na co? - zapytałam.
Niestety przyjaciółka nie odpowiedziała mi, bo przyszedł Charlie. Nie wiem co miała na myśli. Zaczęliśmy rozmawiać. Wypiliśmy kilka drinków. Zaczęliśmy rozmawiać i się śmiać. Nagle ktoś podszedł do nas.

- Josh! - krzyknęłam i gwałtownie się podniosłam i podeszłam do chłopaka.
- Cześć kochanie. - odpowiedział i mnie przytulił.
- Czemu nie odbierałeś telefonu? Martwiłam się o ciebie.
- Przepraszam, ale miałem wyciszony telefon i nic nie słyszałem, przepraszam.
- No, okej. Chodź siadaj.

Usiedliśmy, ale najpierw przedstawiłam chłopaka przyjacielowi.
- Josh to mój przyjaciel Charlie ze szkoły, Charlie to mój chłopak Josh. 
Chłopacy podali sobie rękę. Miałam wrażenie, że przyjaciel był zazdrosny. Dopiłam swojego drinka i postanowiłam wracać do domu. 
- Może odwieść się cię? - zapytał Josh.
- Jak niby chcesz mnie odwieść skoro wypiłeś?
- Normalnie... taksówką.
 - No okej. 
Pożegnałam się z przyjaciółką i przyjacielem i razem z chłopakiem opuściłam budynek. Wsiedliśmy do taksówki. Po kilku minutach byliśmy przed budynkiem, ale nie moim.

- Gdzie my jesteśmy? - spytałam.
- Przed moim apartamentem. - odpowiedział.
- No dobrze, ale co my tutaj robimy? Przecież miałam jechać do domu.
- No wiem, ale chce ci pokazać jak chwilowo mieszkam.
- To musisz akurat teraz?
- Tak, chodź.

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo chłopak złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka
- I jak? - zapytał.
- Ślicznie. - odpowiedziałam.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- Trochę jestem zmęczona.
- Chodź zaprowadzę cię do sypialni.

Udaliśmy się do sypialni. 
- Możesz iść spać.
- Fajnie, a możesz mi powiedzieć czemu nie mogłam wrócić do domu?
- Ponieważ chcę z tobą spędzić więcej czasu. Nie widzieliśmy się kilka dni, a ja strasznie tęskniłem za tobą.
- Ooo... ja też za tobą tęskniłam.
To miłe co powiedział. Po tym pocałował mnie. Następnie byłam tak zmęczona, że położyłam się w łóżku i od razu zasnęłam.

2 komentarze: