Translate :))

poniedziałek, 10 listopada 2014

Chapter 36

~~Pat~~
Włącz > to.

Smacznie sobie spałam po wczorajszej niesamowitej imprezie, jednak czas w końcu wstać. Niechętnie otworzyłam swoje oczy. Nie miałam najmniejszej ochoty dzisiaj wstawać. Podniosłam się do poziomu siedzącego i zauważyłam śpiącego chłopaka. Postanowiłam, że tym razem go obudzę. Wstałam po cichu i ruszyłam do łazienki. Po drodze wzięłam szklankę i napełniłam ją wodą. Razem z moją poranną niespodzianką wróciłam po cichu do chłopaka. Zbliżyłam się do łóżka i nachyliłam się nad nim po czym cała zawartość szklanki znalazła się na chłopaku, który od razu się obudził. Wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem. Nie spodziewałam się jednak, że chłopak wstanie.
  •   Nie! Haha.- dodałam uciekając przed blondynem. Jednak on był szybszy i chwilę później już mnie złapał.
  • Nie ładnie tak!- oznajmił i mnie pocałował. 
  • Jeszcze się odegram.- dodał chwilę później, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do kuchni po drodzę otwierając drzwi zamknięte przez Niall'a.
Weszłam do kuchni po czym zaczęłam rozglądać się za czymś ciekawym do jedzenia. Przeczytałam karteczkę, która leżała na stole z napisem "Przepraszam za wszystko. Całusy- Alex". 
  • Może zrobimy kanapki?- spytałam patrząc na chłopaka.
  • Okej.- dodał i zabraliśmy się za przygotowywanie śniadania. 
Zrobiliśmy wspólnie mnóstwo kanapek! Zostaniemy wspaniałymi kucharzami! Postanowiliśmy, że nie będziemy budzić reszty tylko zjemy śniadanie i pojedziemy zwiedzić plażę w Miami. Zjedliśmy do końca śniadanie i posprzątaliśmy po nim. Chwilę później do kuchni weszła Cam i Brent.
  • Hej, hej zakochańce.- oznajmiła.
  • Cześć.- dodałam uśmiechnięta.
  • Już idziecie?- spytała.
  • Tak, chcemy jechać na plażę.- dodał blondyn.
  • O! Możemy jechać z wami?- spytała podekscytowana Carmen.
  • Jasne! To za 30 min przed domem, ok?- spytał Nialler.
  • Okej.- dodała po czym razem z chłopakiem zaczęli przygotowywać coś do jedzenia a my ruszyliśmy do pokoju się ubrać. 
Weszliśmy do pomieszczenia i od razu zaczęliśmy szukać jakiś ubrań na dzisiaj. Wybrałam ubranie idealne na pogodę w Miami. Wzięłam swoje rzeczy po czym ruszyłam do łazienki. Założyłam na siebie <<<< wybrane rzeczy i zaczęłam robić makijaż. Zrobiłam sobie jeszcze podobną fryzurę do wczorajszej, tylko, że proste włosy i gotowa wróciłam do pokoju, gdzie czekał na mnie już gotowy Horan. Oboje zeszliśmy już na dół, gdzie miała czekać na nas reszta.  Zeszliśmy ze schodów po czym zauważyliśmy, że Carmen i Brent właśnie wyszli z domu idąc na parking.   Razem z chłopakiem podążyliśmy za nimi. Chwilę później już wsiedliśmy do samochodu El i Lou. Każdy zajął już swoje miejsce po czym ruszyliśmy w stronę Miami Beach. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z auta po czym ruszyliśmy na plażę. Na szczęście wybraliśmy taką, gdzie nie było za dużo ludzi. 
Chcieliśmy po prostu spędzić normalnie czas bez żadnych paparazzi czy fanów.
Weszliśmy na plażę po czym Cam i Brent zaczęli biegać po niej jak jacyś opętani. To się nazywa dzika para zakochanych. Pasują do siebie idealnie. Razem z chłopakiem szliśmy sobie spokojnie przy brzegu morza co chwilę śmiejąc się. W czasie naszej rozmowy nie spodziewałam się jednak, że chłopak weźmie mnie na ręce. Chwilę później wylądowaliśmy we wodzie.
  • Niall zabiję cię!- dodałam śmiejąc się.
  • Też cię kocham.- dodał po czym mnie pocałował. 
Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z tej wody. Była ona taka ciepła i cudowna. Jednak w końcu musiałam z niej wyjść. Znalazłam się na plaży i chwilę później dołączyła do mnie Carmen.  
  • Ja też chce surfować!- oznajmiła dziewczyna.
  • Serio? 
  • Tak! Dalej, chodź!- oznajmiła dziewczyna po czym pociągnęła mnie za sobą do jakiegoś gościa.
  • My chciałybyśmy surfować!- oznajmiła.
  • Dobrze, to są kostiumy. Proszę się przebrać.- oznajmił.
  • Dobrze.- dodała dziewczyna po czym wzięła 2 kostiumy i ruszyłyśmy do przebieralni.
  • Jesteście niemożliwe.- oznajmił Niall.
Chwilę później byłyśmy już gotowe na te nasze surfowanie. Wzięłyśmy deski i ruszyłyśmy z naszym instruktorem łapać fale. Chłopaki zaczęli nas nagrywać, a nam bardzo dobrze szło. Złapałam aż 4 fale! To dobrze, jak na początkującą osobę. Poserfowałyśmy sobie jeszcze trochę do czasu, kiedy na plaży pojawili się fotoreporterzy. Wyszłyśmy z wody i odłożyłyśmy deski, pożegnałyśmy się z instruktorem i wróciłyśmy do chłopaków. Postanowiliśmy, że pójdziemy na jakiś obiad. Niedługo mamy razem z chłopakami z One Direction ( oprócz Lou i El "zostają w Miami") lot do Londynu. Opuściliśmy plażę idąc w poszukiwaniu jakiejś fajnej restauracji. Po długim spacerze w końcu znaleźliśmy jakąś interesującą restaurację.
Weszliśmy do środka po czym ruszyliśmy zająć miejsce na tarasie. Chwilę później przyszedł kelner i zachęcał nas do zamówienia dzisiejszego dania i przystawki dnia. Wszyscy zgodziliśmy się z ciekawością co ciekawego nam przyniosą. Chwilę później przynieśli nam przystawkę i napój. Wszyscy zabraliśmy się za jedzenie. Wszystko było na prawdę smaczne. Po skończeniu przyszedł kelner, który zabrał talerze i chwilę później przyniósł nam danie główne. Zjedliśmy je również z wielkim smakiem. Zapłaciliśmy za pyszny obiad i pożegnaliśmy się opuszczając restaurację. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 15. Samolot mamy o 19, więc w Londynie będziemy już jakoś po 4. Wsiedliśmy do auta i postanowiliśmy już wracać do willi młodej pary. W czasie drogi dowiedziałam się, że Carmen i Brent również z nami lecą. 
Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z auta i weszliśmy do środka ich willi. Przywitałam się z ludźmi znajdującymi się w salonie i ruszyłam do pokoju pomału pakując swoje rzeczy. W końcu byliśmy tu już kilka dni. Spakowałam wszystkie ciuchy po czym zamknęłam walizkę i odłożyłam ją w kąt. Chwilę później do pokoju wszedł Niall, który również spakował swoją walizkę. Na lotnisko musimy jechać za jakieś 3 godziny. Super :(. Ale jest jeden plus! Jak już wrócimy do Londynu będziemy się wprowadzać do nowego domu! Wtedy to dopiero paparazzi zainteresuję się naszym życiem. Kiedy chłopak już się spakował zeszliśmy na dół. Postanowiliśmy, że odwiedzimy jeszcze plażę, która znajduję się idealnie przed domem. Przeszliśmy przez ogród schodząc schodami na plażę. Usiedliśmy na piasku i rozglądaliśmy się dookoła podziwiając wspaniałe widoki Miami. Po nie wiem godzinnym nic nie robieniu wróciliśmy do ogrodu, gdzie wciąż były znaki wczorajszej imprezy. Razem z chłopakiem zaczęliśmy trochę ogarniać ten ogród, a chwilę później również dołączyła się reszta. Bardzo szybko nam to poszło! Ogród wyglądał perfekcyjnie a my byliśmy zadowoleni z naszej współpracy. Wróciliśmy do domu i zmęczeniu usiedliśmy na kanapie w salonie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już godzinę 18. 
  • Niall!- krzyknęłam.
  • Co się stało?- spytał z przerażeniem
  • Już jest 18.
  • O matko! Chłopaki dalej za godzinę samolot, zbierajcie się i zostawcie młodą parę, niech się tu zabawią.- oznajmił śmiejąc się.
Razem z resztą wbiegliśmy szybko po schodach do góry. Wszyscy wzięliśmy swoje walizki i zeszliśmy na dół. Wsiedliśmy w limuzynę i ruszyliśmy na lotnisko. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wbiegliśmy wręcz na niego, w środku było pełno ludzi. Przepchnęliśmy się przez tłum i z wielkim tempem przeszliśmy przez odprawę. Chwilę później znaleźliśmy się już w samolocie. Po 19 wystartowaliśmy lecąc do Londynu. Siedziałam z Niall'em i rozmawialiśmy z Harry'm, Zayn'em i Perrie, Liam'em, Sophią i Dani oraz z Brent'em i Carmen. Rozmawialiśmy cały 9 godzinny lot. 
Prawie zasypiałam byłam na prawdę mega zmęczona. Nienawidzę latać to jest strasznie męczące. W końcu wylądowaliśmy w zimnym Londynie o 5 rano. Założyłam na siebie zimowy płaszczyk i razem z wszystkimi w płaszczach czy kurtkach wyszliśmy z samolotu udając się odebrać nasze walizki. Po odebraniu bagaży każdy wsiadł w jakąś taksówkę i ruszyliśmy do domów. Ja prawie zasypiałam w taxi, na szczęście był ze mną Niall. Po kilku minutowej jeździe znaleźliśmy się pod naszym Londyńskim domu. Wyszliśmy z taksówki i ruszyliśmy w stronę domu. Weszłam do środka i odłożyłam walizkę na bok po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamę. Zrobiłam sobie jeszcze koka i wróciłam do salonu. Zauważyłam chłopaka, który właśnie skończył rozpalać w kominku. Teraz w domu będzie cieplutko. Blondyn po mnie ruszył do łazienki i po jakiś 10 minutach wrócił do mnie. Położyłam się na kanapie w salonie po czym Horanek dołączył do mnie.  Przykryliśmy się kocem i nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy przy ciepełku, który dawał kominek. *____*      

__________________________________________________________________________




~~Alex~~

Włącz Jessie J



Nie spałam zbyt długo. Nie chciałam od rana nikogo widzieć i z nikim rozmawiać, więc spakowałam się, napisałam karteczkę do wszystkich i po prostu pojechałam na lotnisko. Po paru godzinach byłam w Londynie. Taksówkarz odwiózł mnie do domu. Ładnie mu podziękowałam i weszłam z moją wielką walizką do mojego cudownego domu. Zostawiłam wszelki bagaż i poszłam do góry, do sypialni. Wzięłam kilka rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Założyłam na siebie wcześniej wybrane ciuchy i poczłapałam się do łóżka. Okryłam się kołdrą i przeniosłam na lewy bok. Chwilę tak po prostu leżałam. 

Potem jednak... zaczęłam wszystko po kolei, jeszcze raz analizować. Znów myślałam o tym jak mogłam być taka głupia i nie domyślić się niczego? Jak mogłam się w nim tak zatracić? Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego to akurat ja muszę znowu cierpieć? Czemu posłużył się mną? W mojej głowie było mnóstwo pytań bez odpowiedzi. I to było okropne. Ale najgorsze jest to, że nie odkocham się tak łatwo. Popłakałam się.



Już teraz nie mogę znieść tej myśli, że go straciłam, że mnie wykorzystał, że zrobił to na oczach wszystkich, że to już nasz koniec. Był całym moim życiem i oparciem. Teraz już go nie mam. Czuję jakby moje serce rozleciało się na miliony kawałeczków a motyle w brzuchu? Po prostu umarły. Najchętniej i ja bym się zabiła, ale nie potrafię. Nawet zabić się nie umiem! Jestem beznadziejna... Jak mogłam sądzić, że po tylu latach nienawiści nagle faktycznie coś do mnie poczuł? Jak mogłam uwierzyć mu w to, że zawsze mnie kochał, kocha i będzie kochał do końca życia? Nawet nie mam na siebie określenia...

-Alex zaraz jedziemy.- powiedziała Agnes, której opowiedziałam wszystko po czym pomogła mi się znów spakować i poszłyśmy na pociąg. Kupiła bilety i pojechałyśmy do naszej jednostki. A konkretnie to do internatu w niej zamieszczonym. Aż mi się nie chcę żyć. Będziemy jechać ponad 1,5 godziny. Na szczęście trafiłyśmy na miejsca siedzące. Podczas naszej jazdy Cody dzwonił do mnie co 5 minut i pisałam setki smsów, ale na żadną wiadomość nie odpowiedziałam ani nie odebrałam. Wyłączyłam całkowicie telefon i wrzuciłam do torebki. Agnes była tak podekscytowana tym, że będziemy tam razem. Gdy teraz tak o tym myślę to nawet dobry pomysł. Nikt tam mnie nie będzie traktował jak gwiazdę tylko jak równego sobie. To będzie takie odłączenie się od rzeczywistości. Moja ucieczka do innego świata.

Znalazłyśmy się już w wielkim pawilonie, w którym mieściły się nasze pokoje i łazienki. Kazali nam się ogarnąć i przebrać w mundury, które dostaliśmy przy wejściu. Włosy tutaj muszą być związane, więc razem z Agnes zrobiłyśmy sobie warkocze. Jak na razie nie było źle. W pokoju byłyśmy w 10. Trochę dużo, ale damy radę. Nagle rozbrzmiał ostry głos naszej przełożonej.
-Baczność!- krzyknęła i wszystkie wybiegłyśmy na korytarz i od razu stanęłyśmy na baczność. Podchodziła po kolei do każdej z nas i się nam przyglądała. Raz po raz się o coś pytała.

-Ona nas tu wykończy.- westchnęła jedna z dziewczyn w naszym pokoju. Biegłyśmy na 10 km. Wszystkie jesteśmy wykończone. Ale przez ten czas przynajmniej nie wracałam myśli do Luke'a.
-Damy radę.- powiedziała rześko Agnes. Spała pode mną na łóżku piętrowym.
-To tylko 2 tygodnie.- powiedziałam zadowolona. Jedna z dziewczyn spojrzała na mnie.
-To ty nie wiecie? Zostajemy tu na miesiąc, a potem sami ocenią czy chcą nad dalej czy nie.- teraz to mnie babka zgasiła.
-Że co?!- niemal krzyknęłam. Wtedy do naszego pokoju wszedł jakiś facet i powiedział.
-Alexis Palmer proszę za mną.- wzrok wszystkich nagle spoczął na mnie, a ja nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Posłusznie poszłam za chłopakiem. Wyprowadził mnie do jakiegoś innego budynku. Był już wieczór, więc średnio widziałam gdzie idę. Przystanął przy wielkich drzwiach.
-Dalej idzie pani sama.- i odszedł.
-No pięknie.- mruknęłam. Po chwili wahania otworzyłam drzwi i znalazłam się w jakiejś biblioteczce. Rozejrzałam się wokoło a potem mój wzrok spoczął na jednym fotelu, który stał tyłem do mnie. Miałam wrażenie, że ktoś tu jest. Ale się wystraszyłam, kiedy...
-Nie bój się.- ... odezwał się ktoś na owym fotelu. Nagle fotel się obrócił w moją stronę, a moim oczom ukazał się Emett.
-Emett...- powiedziałam szeptem. Ten posłała mi swój szeroki uśmiech i zbliżył do mnie.
-Witam kadecie Palmer.- uśmiechnął się. Chwilę popatrzyłam mu w oczy a potem wtuliłam w jego tors.
-Ale mnie wystraszyłeś.- westchnęłam w jego ramionach.
-Przepraszam, że tak cię wezwałem ale nie mogłem inaczej. Na razie nie mam jak się z tobą spotykać tu.
-Jak to?- zapytałem lekko odsuwając się od niego.
-W tym tygodniu jestem przeplatany z sierżant Montgomery.
-To ta wrzeszcząca baba?- zaśmiał się na moje słowa.
-Nie jest taka zła jak się ją bliżej pozna.- uśmiechnął się. Usiedliśmy na kanapie i dalej rozmawialiśmy. Pozwolił mi się wypłakać na ramieniu kiedy opowiadałam mu o całym zdarzeniu.

-Mówiłem ci, że mi się nie podoba.
-Nie tylko ty.
-Biedactwo moje... A teraz cierpisz przez takiego fiuta.
-Ech... wiem, że jestem głupia i nikogo nie posłuchałam. Tak wiem, że jestem skończoną idiotką ale nic na to nie poradzę. Jestem jaka jestem i kurwa nie jestem z tego zadowolona.- powiedziałam z rosnącą furią.
-Ej spokojnie maleńka.- zaśmiał się.
-Ale taka jest prawda! A właściwie... kiedy się jeszcze zobaczymy? Nikt mnie tu nie znajdzie, nie? To znaczy... jestem tutaj między innymi, żeby uciec od rzeczywistości.
-Zobaczymy się jutro o 6 rano na kolejnym bieganiu. A skoro jesteś tu, żeby uciec przed swoim światem to... no cóż jesteś w dobrym miejscu.- znów się uśmiechnął.

Wróciłam do naszego dziesięcioosobowego pokoju. Wszystkie siedziały na swoich posłaniach i czekały na mnie przerażone. Kiedy mnie zobaczyły od razu się napięły.
-Gdzie ty byłaś tak długo?
-Kto cię wezwał?
-Coś zrobiłaś?
-Wywalają cię?- zasypywały mnie pytaniami. Ja uśmiechnięta weszłam na swoje łóżko i usiadłam.
-Spokojnie nic mi nie jest. Chcieli po prostu się upewnić czy to nie pomyłka i czy ktoś sobie nie żartuje z nich.- uśmiechnęłam się do nich ciepło.
-No dobra, to która idzie się kąpać?- zapytałam schodząc z łóżka i biorąc kilka rzeczy. Kilka dziewczyn nagle się zerwało i poszło za mną.

Emett powiedział, że dziś dadzą nam pospać, ale jutro w nocy mam się szykować, bo o 4 rano będziemy iść biegać na 5 km. Jednym słowem - przejebane. 
Wykąpane i trochę już zmęczone położyłyśmy się spać. 
____________________________________________________________________________


~~Mady ~~


Włącz --> to.


Obudziła mnie wibrująca, która leżał na stoliku nocnym . Niechętnie podniosłam się z łóżka i sięgnęłam ręką telefon. Spojrzałam na ekran,była dopiero piąta nad ranem. Miałam 7 nie odebranych połączeń od mojego brata. Nie mam pojęcia, o co może chodzić, więc postanowiłam do niego oddzwonić. W czasie, gdy miałam nacisnąć “zadzwoń” mój telefon znowu dał o sobie znać, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Austina. Szybko przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
  • Pali się, czy co, że budzisz mnie o 5 nad ranem ?
  • Sophie zaczęła rodzić, jesteśmy w szpitalu! - powiedział.
  • Niezły żart, a teraz mogę iść znowu spać ?- powiedziałam
  • Meg ! To nie jest żart !
  • Przecież Sophie miała urodzić, za jakieś 3 tygodnie.
  • Wiem, możesz przylecieć ? Błagam !
  • Jasne, zaraz bukuję bilet.

Rozłączyłam się i włączyłam swojego laptopa w celu kupienia biletu.
  • Coś się stało ? - zapytał Luke, siadając na łóżku.
  • Sophie zaczęła rodzić - powiedziałam, włączając przeglądarke internetową.
  • I dlatego musisz o… O 5 nad ranem szperać w internecie ?! - powiedział.
  • Przeraszam, ale muszę zabukować bilet do Londynu.
  • W takim razie lecę z tobą - powiedział.
Najbliższy lot był za 2 godziny, więc szybko spakowaliśmy swoje ubrania do walizki i postawiliśmy je przed wyjście. Wysłałam sms’a Austinowi, że za dwie godziny mam samolot do Londynu. Poszłam wziąć szybki prysznic i ubrałam się. Nie robiłam majkijażu. Luke wysłał smsa do chłopaków, że leci wcześniej do Wielkiej Brytanii. Sprawdziłam, czy na pewno wszystko zabrałam i wyszliśmy z pokoju. Zjechaliśmy windom do recepcji, gdzie wymeldowaliśmy się z hotelu i zamówiliśmy taksówkę. Po jakiś czterdziestu minutach byliśmy na lotnisku i szybko udaliśmy się na odprawę.

***
W Londynie wylądowaliśmy o 15 czasu GTM. Od razu po odebraniu naszych bagaży udaliśmy się przed lotnisko w celu poszukania jakieś taksówki. Gdy w końcu znaleźliśmy się w samochodzie, podałam taksówkarzowi adres willi mojej mamy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszliśmy do mojej sypialni i odłożyliśmy bagaże. W domu nikogo nie było, więc przypuszczam, że moja mama jest w szpitalu i podziwia swojego wnuka. Wyjęłam z szafy jakieś ubrania i poszłam do łazienki w celu przebrania się. Nałożyłam tylko korektor pod oczy, żeby zakryć ślady po ledwo przespanej nocy. Gotowa opuściłam pomieszczenie i wróciłam do pokoju. Z jednej z szafek wyjęłam klucz do mojego samochodu.
  • Kto to ? - zapytał Luke, pokazując na jedno ze zdjęć przyklejonych na ścianie.
  • Ja i moja kuzynka Zoe. Robiłyśmy to zdjęcie dwa lata temu na wakacjach w Tajlandii.
  • Niezłe bikini - powiedział poruszając zabawnie brwiami.
  • Jesteś niewyżyty - powiedziałam i zabrałam swój telefon z łóżka.
  • Przyzwyczaisz się - stwierdził i pocałował mnie w usta.
  • Ciekawe, co Liz by powiedziała zboczeńcu.
  • Jej w to nie mieszaj - powiedział i ponownie mnie pocałował.
Napisałam smsa do Austina, że niedługo przyjedziemy do szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się na początku do jakiegoś sklepu. Zaparkowałam auto na parkingu i razem z Lukiem udaliśmy się w stronę wejścia do sklepu z zabawkami. Przechodziliśmy między półkami z różnymi lalkami, pluszakami.
  • Meg ! Weźmy go - powiedział i wyciągnął za swoich pleców przytulankę pingwinka.
  • Chcesz zarazić mojego bratańca swoją manią na punkcie pingwinów ? - zapytałam.
  • Czemu nie ? - zapytał
Zgodziłam się i poszliśmy do kasy zapłacić za maskotkę. Wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala.
  • Dzień dobry. Przyszliśmy odwiedzić Sophie Jones - powiedziałam.
  • Są państwo kimś z rodziny ? - zapytała recepcjonistka, szukając czegoś w komputrze.
  • Tak, jest moją szwagierką - odpowiedziałam.
  • Leży na trzecim piętrze w sali numer trzynaście.
  • Dziękuję.
Poszliśmy do windy i wjechaliśmy na trzecie piętro. Idąc korytarzem, zauważyłam moją mamę.
  • Mady ! - powiedziała.
  • Cześć mamo - przytuliłam się do kobiety.
  • Dzień dobry - powiedział Luke.
  • Dzień dobry, ty jesteś Lucas, prawda ? - zapytała moja matka.
  • Tak.
  • Jak się czuje Sophie ? - zapytałam.
  • Teraz odpoczywa po porodzie, a Austin nie może napatrzeć się maleństwem - odpowiedzała i zaśmiała się.
  • To my idziemy do nich. Do zobaczenia w domu - powiedziałam i razem z chłopakiem, weszliśmy do sali, w której leżała moja szwagierka.
Sophie spała, a Austin trzymał na swoich rękach noworodka.
  • Dzień dobry - powiedziałam.
Mój brat spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechną.
  • Cześć Meg, poznaj Jackson’a. - Chłopak podał mi na ręce mojego bratańca.
  • Witaj na świecie maluchu - szepnęłam - On jest taki słodki - powiedziałam.
  • Ma to po tatusiu - zaśmiał się Austin.
Nie mogłam na patrzeć się na Jacksona. Jest to chyba najsłodsze dziecko na świecie. Po paru minutach Sophie obudziła się i nakarmiła małego.
  • Meg wydaje mi się, że o czymś zapomnieliśmy - powiedział Luke, wkazujące oczami na torbę obok drzwi.
  • A taak - powiedziałam i poszłam po nią.
Wyjęłam ze środka średniego pingwinka i włożyłam do łóżeczka bratańca. Najmłodszy członek naszej rodziny na widok zabawki zaczął wesoła machać nóżkami i rączkami. Zaśmiałam się pod nosem i zrobiłam mu zdjęcie. Nigdy nie przypuszczałam, że to takie fajne zostać ciocią.
  • Mamy do ciebie prośbę Meg - powiedziała Sophie.
  • Coś się stało ? - zapytałam.
  • Chcemy, żebyś została chrzestną Jacksona. Zgadzasz się ? - zapytał Austin.
  • Oczywiście, że tak - odpowiedziałam szybko.
Po jakiś dwudziestu minutach opuściliśmy szpital. Razem z nami wyszedł mój brat. Postanowiliśmy pojechać do naszej mamy. Wsiedliśmy do swoich samochodów i ruszyliśmy w drogę. Zaparkowałam auto na podjeździe willi. Podeszłam do drzwi, ale moją uwagę przykuł jeden samochód zaparkowany koło domu mojej rodzicielki.
  • Ty też widzisz ten samochód ? - zapytałam mojego brata, gdy pojawił się obok nas.
  • Tak i mam nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą.
Austin otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Zdjęłam kurtkę i buty w przedpokoju i udałam się w stronę salonu.
Nie chciało mi się wierzyć własnym oczom, gdy na środku salonu stałą moja mama, a obok niej ojciec z jakąś kobietą.
  • Chyba jednak twoje objawy się sprawdziły - szepnęłam do Austina.
Nas kochany tata nie odezwał się do nas od rozwodu z mamą. Za każdym razem,gdy próbowałam z nim porozmawiać przez telefon tłumaczył się brakiem czasu lub po prostu wcale nie odbierał moich połączeń. Ostatnim czasem jedynym źródłem, przez które mogłam się dowiedzieć, co u niego słychać był internet. Nie chciałam wierzyć plotką, że tak szybko po rozwodzie znalazł sobie jakąś kobietę, ale niestety okazało się to prawdą.
  • Jesteście - powiedział mój ojciec.
  • Co tu robisz ? - zapytałam.
  • Przyleciałem z Dianą zobaczyć swoją wnuczkę - powiedział.
  • Chciałeś powiedzieć wnuka - fuchną Austin.
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zostałem dziadkiem.
  • Nie wątpię - powiedziałam równo z bratem.
  • Kochanie powinniśmy już jechać, mamy rezerwację w restauracji - powiedziała kobieta.
  • Tak oczywiście. Zostajemy w Londynie do końca tygodnia. Mam nadzieję, że dacie się namówić na wspólną kolację - powiedział i opuścił dom.
Nie ma mowy, żebym dała się namówić na jakąkolwiek kolację z nim.

***

Leżałam na łóżku, wtulona w tors Luke’a. Oglądaliśmy Więźnia labiryntu.
  • Jesteś głodna ? - zapytał mnie blondyn.
  • Może trochę - odpowiedziałam.
Chłopak wyciągnął z kieszeni swój telefon i zadzwonił gdzieś. Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że zamawia pizzę.
  • Przez ciebie będę jeszcze grubsza niż jestem teraz - powiedziała.
  • Nie przesadzaj. Jesteś idealna z  resztą parę kawałków pizzy ci nie zaszkodzi.
  • Zamknij się już.
Wróciliśmy do oglądania filmu. Po półgodzinie do pokoju zapukała moja mama, po czym weszła z dużym kartonem pizzy. Zatrzymaliśmy film.
Podziękowałam jej i odebrałam od niej jedzenie. Przyniosłam z kuchni jeszcze colę i szklanki. Położyłam je na stoliku nocnym następnie usiadłam na łóżku koło mojego chłopaka i zaczęłam konsumncję. Obejrzeliśmy jeszcze jeden film. Posprzątaliśmy pokój i poszłam wykąpać się do łazienki. Po piętnastu minutach wróciłam do pokoju i położyłam się spać.








____________________________________________________________________________


~~Oliv~~

Włącz > to.


Obudziłam się. Strasznie nie chciało mi się wstawać. Odwróciłam się i chłopak też już nie spał. Podniosłam się i wstałam. O dziwo nie bolała mnie głowa. 
Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Ubrałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam nie za mocny makijaż
Gdy byliśmy już uszykowani zeszliśmy na dół na śniadanie. Zajęliśmy miejsce i kelner przyniósł nam śniadanie. Zaczęliśmy jeść. Po skończeniu posiłku dopiłam sok i wróciliśmy do pokoju. Wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Za kilka godzin mamy samolot do Londynu.

- Może pójdziemy do jakieś kawiarni napić się kawy? - zapytał chłopak.
- Możemy iść. - odpowiedziałam.

Poszliśmy do kawiarni, która znajdowała się obok hotelu. Zajęliśmy miejsce i zamówiliśmy dwie kawy. W bardzo szybkim czasie otrzymaliśmy zamówienie. Kawa była pyszna.
 Gdy skończyliśmy pić, wróciliśmy do hotelu. Uszykowaliśmy nasze walizki i zeszliśmy z nimi na dół. Przed hotelem znajdowała się już taksówka, która zawiozła nas na lotnisko. Przeszliśmy odprawę i poszliśmy usiąść. Po kilku minutach wystartowaliśmy. Podczas lotu większość czasu spałam. 
Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Następnie pojechaliśmy do domu chłopaka. Weszliśmy do środka i odłożyliśmy walizki. 

- Jadę do studia filmowego, a później do mojego domu zobaczyć, czy wszystko jest gotowe. - powiedziałam.
- Okej. O której będziesz? - zapytał.
- Za 2 - 3 godziny.
- Okej.

Wyszłam z domu i pojechałam do studia filmowego. Przywitałam się ze wszystkimi, a następnie poszłam się przebrać. Zaczęliśmy dalej kręcić film. Po 2 godzinach skończyliśmy. Ubrałam swoje rzeczy i opuściłam budynek. Pojechałam do mnie do domu. 
Chciałam sprawdzić, czy wszystko jest już gotowe i czy mogę się już wprowadzać. Mój dom był już wyremontowany. Nareszcie. Już jutro będę mogła się do niego wprowadzić. Później wróciłam do domu Josh'a. Weszłam do środka, gdzie czekał na mnie chłopak. Poszłam do kuchni i zauważyłam na stole, przygotowaną kolację. Trochę mnie to zaskoczyło. Razem z chłopakiem usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść danie, które przygotował chłopak. Było bardzo pyszne. 

- Wszystko już gotowe u ciebie w domu? - zapytał.
- Tak, jutro będę się wprowadzać. - odpowiedziałam.
- Tak szybko?
- No tak, a na co mam czekać?
- No nie wiem. Myślałem, że pomieszkasz jeszcze trochę ze mną. - powiedział i zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, aż w końcu zapytałam się jemu:
- To może przeprowadzisz się do mnie?
- Ja? - zapytał.
- No tak.
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego?
- To tak samo jakbyś ty się do mnie wprowadziła.
- Nie rozumiem cię. 
- Po prostu ja chciałbym z tobą zamieszkać, ale nie w moim czy twoim domu tylko w naszym wspólnym. Chce żebyśmy razem kupili nowy dom i razem go urządzili. 
- Wiesz, trochę mnie tym zaskoczyłeś i nie wiem co mam ci powiedzieć. 
- Na razie nie musisz mi na nic odpowiadać, ale zastanów się nad tym co powiedziałem.
- Dobrze.

Nie powiem zaskoczył mnie z tym domem. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chciałabym zamieszkać z nim na stałe, ale jak na razie jest to bezsensu żeby kupować nowy dom. Muszę jeszcze nad tym wszystkim dobrze pomyśleć. Dokończyliśmy kolację i razem z chłopakiem posprzątaliśmy po posiłku. Następnie poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Była to dość dłuższa kąpiel. Następnie ubrałam piżamę i poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i włączyłam telewizor. Później przyszedł Josh i położył się obok mnie. Po jakieś godzinie wyłączyliśmy telewizor i zasnęliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz