Translate :))

poniedziałek, 24 listopada 2014

Chapter 38

~~Pat~~
Włącz > to.

Obudziłam się dość wcześnie i od razu podniosłam się do poziomu siedzącego. Blondyna nie było w pokoju, co trochę mnie zdziwiło. Wstałam i ruszyłam do dół. Nie myliłam się, chłopak był w kuchni i właśnie przygotowywał śniadanko. Jaki on kochany.
  • Cześć słońce.- oznajmił, kiedy weszłam do kuchni. 
  • Cześć kochanie.- dodałam po czym przywitałam się z nim całusem w usta.
  • Co tak pięknie pachnie?- spytałam próbując zobaczyć co przyrządza. 
  • Eeee.. nie wolno podglądać! To będzie coś, czego w życiu nie jadłaś! Usiądź w jadalni, a ja za chwilę przyniosę śniadanie.- dodał.
  • No okej, ale ja zrobię najpierw herbatkę.- dodałam.
  • Nie musisz, jest już w jadalni.- dodał śmiejąc się.
  • No okej, to idę.- dodałam po czym ruszyłam do jadalni. Usiadłam do stołu i chwilę później przyszedł Niall z naszym śniadankiem.
  • Smacznego.- dodała podając mi danie i siadając obok.
  • Wzajemnie.- oznajmiłam uśmiechnięta.  
Zjedliśmy śniadanko, które było bardzo pyszne. Niall miał rację, jeszcze nigdy w życiu nie jadłam czegoś takiego. Razem z chłopakiem wzięliśmy brudne talerze i włożyliśmy je do zmywarki znajdującej się w kuchni.
  • Jakie plany na dzisiaj?- spytał po chwili blondyn.
  • Jadę do studia.- oznajmiłam.- A jak twoje?
  • Mamy wywiad.- dodał niezadowolony. - Nienawidzę wywiadów, czasami czuję się jak na przesłuchaniu.- oznajmił i wybuchnęliśmy śmiechem.
  • O tak, masz rację.- dodałam śmiejąc się. 
Opuściłam kuchnię i ruszyłam schodami do garderoby. Weszłam do środka i dostałam zawału. Miałam chwilę zastanowienia czy ja w ogóle coś w niej znajdę (?). Po długich poszukiwaniach i namysłach w końcu postanowiłam w co się ubiorę. Założyłam to i gotowa ruszyłam do łazienki. Zrobiłam sobie nową fryzurę i makijaż, po czym gotowa zeszłam na dół. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 10:30. 
  • Do zobaczenia wieczorem.- dodałam żegnając się z chłopakiem.
  • Do zobaczenia.- dodał po czym mnie pocałował.
Wyszłam szybko z domu i wsiadłam do Cadillac'a. Zapięłam pasy i ruszyłam. Na ulicach Londynu było już trochę śniegu, więc trzeba było uważnie jeździć. Po kilku minutowej jeździe w korkach byłam już pod studiem. Zaparkowałam auto i weszłam do budynku. Na miejscu była już oczywiście Kate i Matt oraz 2 innych chłopaków.
  • Hej.- oznajmiłam wchodząc do pomieszczenia.
  • Cześć Pat.- dodała Kate i Matt.
  • O cześć!- oznajmił jeden z chłopaków.- Jestem Tony!- dodał uśmiechnięty przystojniak..
  • A ja Stanley.- dodał drugi, też całkiem przystojny.
  • Cześć.- oznajmiłam uśmiechając się.
  • Więc Pat, posłuchaj, jak oni śpiewają i oceń.- dodała Kate.
  • Ok.
Chłopcy weszli do tak zwanego "azylu" a my usiedliśmy przed szybą. Włączyliśmy muzykę i zaczęli śpiewać. Przyznam, byli bardzo dobrzy. Nawet lepsi ode mnie! 
Po skończeniu piosenki od razu wylecieli stamtąd jakby się paliło.
  • I jak?- pytali.
  • Jesteście świetni!- oznajmiłam.
  • Nie to ty jesteś świetna.- dodał Tony a Stanley zakrył twarz ręką śmiejąc się.
  • Sorry za niego, ale on się w tobie kocha i teraz z miłości będzie gadał głupoty.- dodał Stanley nabijając się z niego.
  • Miło.- oznajmiłam i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. 
Rozmawialiśmy cały czas się śmiejąc. Oni są niemożliwi! Jeszcze tylu głupot na raz to ja nie słyszałam! :D
  • Patricia, mam do ciebie jedno pytanie, bardzo poważne. dodał Tony.
  • No dawaj.-rzuciłam.
  •  Wyjdziesz za mnie?- spytał bardzo poważnie na co ja z zaskoczenia zaczęłam się uśmiechać. To było bardzo śmieszne, na prawdę.
  • Whaat?.- spytałam po czym wybuchnęłam śmiechem.
  • Żart!- krzyknął i zaczęliśmy się śmiać. 
Spędziłam chyba z 2 godziny jak nie więcej siedząc i śmiejąc się z nimi. Dowiedziałam się, że oni także mają być za kilka dni na Gali w Londynie. To chyba będzie pierwsza gala, na której pokażę się z Niall'em. Postanowiłam, że pojadę już ze studia. Mam jeszczę parę rzeczy do załatwienia.
  • Ja już będę lecieć. Do zobaczenia na gali chłopaki.- oznajmiłam zakładając kurtkę.
  • Tak, do zobaczenia Pat.- oznajmił Stanley.
  • Będziemy cię szukać na gali! Papa!- dodał Tony.
  • Okej hah, to do zobaczenia, papa.- dodałam i opuściłam studio. 
Zjechałam windą i znalazłam się przed budynkiem. Zastanowiłam się co mogę najpierw zrobić. Ah tak miałam się spotkać z Lucy Moore. Napisałam do niej sms'a, żebyśmy spotkały się w parku. Dziewczyna od razu odpisała, że będzie za 15 minut. Ruszyłam więc w stronę parku. Po kilku minutowym spacerze dotarłam do ustalonego miejsca. Brunetka już na mnie czekała. 
  • Cześć Lucy!- dodałam ściskając dziewczynę.
  • Pat! Jak ja cię dawno nie widziałam! Ostatni raz chyba przed wyjazdem do Nowego Jorku.- dodała.
  • O tak. To było dawno temu. :/ A co tam u ciebie?
  • Właśnie, wróciłam do Geo!- dodała szczęśliwa.
  • Na prawdę? To świetnie!- oznajmiłam.
  • Przyznał mi już dawno temu, że nic go nie łączy z tą całą Meg i nawet dobrze. - ciągnęła.- Byliśmy wtedy tacy szczęśliwi zanim się pojawiła i zniszczyła wszystko.
  • Tak, ale było minęło, prawda? 
  • Tak, zapomnieliśmy o tym i wszystko jest teraz inaczej! Mieszkamy znowu razem i mam nadzieję, że już nikt się nie wpieprzy w nasz związek.
  • Ja też, chodź idziemy coś zjeść.- dodałam.
  • Masz rację, głodna jestem.- Haha.
Razem z dziewczyną udałyśmy się do jakiejś knajpki, która daje tylko jedzenie na wynos. Mieli cudowne Menu, więc postanowiłyśmy zamówić tu nasz posiłek. Zamówiłyśmy 3 dania i chwilę później były już gotowe. Wzięłyśmy je i Lucy zaproponowała, abyś pojechały do jej domu. Teraz już wiem, dlaczego zamówiła 3 dania, przecież George też musi coś jeść. Wsiadłyśmy do mojego auta i ruszyłyśmy. Dobrze, że dziewczyna mówiła całą drogę bardzo dokładnie bo inaczej bym nie trafiła. Po 15 minutowej jeździe znalazłyśmy się pod jej wspaniałym zaśnieżonym domem.Wyszłyśmy z auta i weszłyśmy do środka jej willi. 
  • Cześć Geo.- dodałam wchodząc do salonu, gdzie chłopak właśnie leżał oglądając telewizor.
  • O cześć Pat, miło cię w końcu widzieć.- dodał uśmiechając się. 
  • Chodźcie do jadalni na obiadek!- krzyknęła Lucy.
  • Idziemy.- dodaliśmy śmiejąc się.
Usiedliśmy przy stole w ich jadalni i zabraliśmy się za jedzenie. Jedzonko było na szczęście jeszcze ciepłe, więc szybko zniknęło. Posprzątaliśmy i udaliśmy się do salonie, gdzie usiedliśmy na kanapie. 
  • Oglądamy film?- spytał Geo.
  • Ok.- dodałyśmy i chłopak włączył film pt.:"Punisher".
Obejrzeliśmy cały film i jeszcze parę innych cały czas rozmawiając i jedząc popcorn. Oglądanie filmy jednak przerwał mi telefon. Wzięłam go szybko i ujrzałam na wyświetlaczu napis.."Niall;*". 
  • Przepraszam, zaraz wracam.-oznajmiłam biorąc telefon i idąc do ich jadalni.
  • No cześć.- dodałam.
  • Hej kochanie, kiedy wracasz?- spytał.
  • Za chwilę. Spokojnie.- oznajmiłam śmiejąc się.
  • Okej, to przygotuję kolację.- dodał.
  • Dobrze, to zaraz będę, pa.- dodałam i się rozłączyłam.
Wróciłam z powrotem do salonu.
  • Ja już będę lecieć, trzymacie się zakochańce.- dodałam żegnając się z nimi.
  • Ty też Pat, pa.- dodali odprowadzając mnie do drzwi..
Opuściłam ich dom i wsiadłam do auta. Zapięłam pasy i ruszyłam. Po kilkudziesięciu minutach jazdy w końcu dojechałam do domu. Zaparkowałam auto w garażu i ruszyłam w stronę drzwi. O mało co bym się nie wywaliła! Teraz jest tak strasznie ślisko na zewnątrz! Weszłam do środka i od razu poczułam ciepełko, które było w środku. 
  • Cześć słońce.- dodał Niall całując mnie na powitanie.
  • Cześć kochanie, co tak ładnie pachnie? -spytałam uśmiechając się i ściągając kurtkę.
  • Zobaczysz.- dodał i wziął mnie za rękę prowadząc do kuchni. 
  • Zaraz będzie gotowe, a teraz zobacz, śnieg pada, cudownie to wygląda.- dodał i zaczęliśmy wpatrywać się za mieszkania obok nas i na padający śnieg.
  • O gotowe!- krzyknął Niall, a ja oderwałam się od okna i ruszyłam do kuchni.
Chłopak zrobił domową pizze! On chyba umie wszystko gotować! Wzięłam jeszcze herbatę i zanieśliśmy wszystko do jadalni. Usiedliśmy przy stole i zabraliśmy się za jedzenie naszej kolacji. Była bardzo pyszna, lepsza od tych, które zamawiamy! Niall jest bardzo uzdolnionym kucharzem. Zjedliśmy całą pizze i posprzątaliśmy po sobie. 
Zrobiliśmy sobie jeszcze cieplutkie kakałko z ciastkiem i udaliśmy się do salonu, gdzie chłopak zaniósł już ciepłe koce i rozpalił w kominku. Usiedliśmy przed telewizorem i przykryliśmy się kocem. Chłopak włączył "Wild Child". Zaczęliśmy uważnie oglądać film popijając kakałkiem. 
Obejrzeliśmy go do końca. Po jego skończeniu zrobiliśmy sobie przerwę. Udałam się wtedy do łazienki na dole, ponieważ Niall poszedł do góry. Wzięłam szybką kąpiel i ubrałam na siebie piżamę. Zrobiłam jeszcze swojego nocnego koka i gotowa zeszłam na dół. Przykryłam się kocem i razem z chłopakiem włączyliśmy kolejny film "NotAnother Teen Movie". Oglądaliśmy w skupieniu film i rozmawialiśmy śmiejąc się. Byłam tak zmęczona, że nawet nie wiem ,kiedy zasnęłam w ramionach chłopaka. *___*  

__________________________________________________________________________




~~Alex~~

Włącz Kelly ;3


Tak jak Emett mówił- pobudka o 4 nad ranem. Nasz pokój był na to przygotowany, ale reszta? Biedactwa... szybko się ubrałyśmy i poszliśmy. Każdy pokój miał swoją określoną trasę. Obok nas jechali furgonetkami nasi przełożeni. Z nami niestety jechała ta porąbana babka. Biegliśmy tylko na 7 km. To nie tak źle ;) Wróciliśmy przed budynek, w którym znajdują się sypialnie.
-Jesteście pierwsze. Tak więc... na ziemię i 50 pompek!- wydarła się. Wszystkie znów położyłyśmy się na ziemi i robiłyśmy pompki. Każda na miarę swoich możliwości. Nie mam aż tak silnych rąk, dlatego zrobiłam tylko 35 pompek. To i tak dużo jak na nas. My skończyłyśmy i mogłyśmy wrócić do spania, a następne grupy dopiero to czekało.

-Dobrze, że nam powiedziałaś. Nie dałabym rady.- zaśmiała się Janet. W pokoju jest nas 10. Jest Janet, Agnes, ja, Michel, która ma czerwone włosy ;3, Ashley, zwariowana Mona, Julia, Roxane, Alison i Spencer. Z Alison i Spencer w sumie najbardziej się polubiłyśmy. Agnes też się bardziej z nimi trzyma od reszty. Wszystkie dziewczyny są fajne, ale Ashley jest strasznie zadumana w sobie. Nie przepadam za nią. Następna pobudka była o 7. Zdziwiłyśmy się, że pozwolili nam tak długo spać.

-Agnes, Alex idziemy na śniadanie?- zwróciła się do nas Ali.
-Jasne.- przytaknęłam.
-A gdzie jest Spencer?- zapytała Agnes.
-Spenc poszła zająć nam miejsca.- uśmiechnęła się dziewczyna.
-A no to chodźmy.- odwzajemniłam uśmiech i poszłyśmy. Reszta dziewczyn przyszła chwilę po nas.

-No nie wierzę... co się stało, że tutaj są naleśniki?- zdziwiła się Spenc siadając ze swoim śniadaniem naprzeciwko mnie.
-No właśnie... coś jest nie tak...- powiedziała zamyślona. Gdzie tu jest hak? To niemożliwe, że tak nam tu dogadzają. Z moich krótkich rozmyślań wyrwała mnie Agnes.
-Alex, słuchasz mnie?- pstryknęła palcami przed moją twarzą. Ocknęłam się.
-Co? Tak. Znaczy nie. Przepraszam, zamyśliłam się.- powiedziałam.
-Patrz na Ashley. Próbuje się przystawiać do tego kapitana.- wskazała dziewczyna. Podążyłam wzrokiem w wskazane miejsce i wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Nagle wszystkie zaczęły się śmiać. Emett patrzył na nasz stół lekko zdezorientowany. Z resztą.... wszyscy się na nas patrzyli. Naszą stołówkę dzielimy z chłopakami, którzy właśnie weszli. Koło nas były 4 miejsca wolne. Też właśnie 4 podeszło do nas z tacami, z jedzeniem.
-Cześć. Możemy się dosiąść?- zapytał jedne z nich. Ali akurat piła sok. Najpierw spojrzała mu w oczy, a potem... no cóż... trochę niżej. Na szczęście nikt tego nie zauważył.

-Jasne. Siadajcie.- uśmiechnęłam się.
-Super, dzięki.- odwzajemnił uśmiech.

-Ja jestem Chris, to jest Caleb, to Tyler a to Jack.- przedstawił nam ich. Spojrzałam znacząco na Agnes, a ta zrobiła to samo.
-Ja jestem Agnes, to Alison, Spencer i Alexis.- uśmiechnęła się.
-Miło nam.- posłał jej ciepły uśmiech Tyler. Caleb cały czas przyglądał się Ali, a ona jemu. Teraz przynajmniej patrzy na niego powyżej pasa...
-Alexis... gdzie ja to słyszałem?- zastanawiał się na głos Chris. Dziewczyny spojrzały na mnie, a potem na niego i się zaczęły podśmiewać.
-Może stąd?- zapytał Jack, przykładając mu to ucha telefon z piosenką. Po chwili trochę ją pogłośnił i wtedy cały nasz stolik usłyszał... moją piosenkę. Wydało się.
-To ty, prawda?- zwrócił się do mnie Jack.
-Em... no... - nie skończyłam.
-Tak, to ona.- dokończyła za mnie Agnes.
-Co ty robisz w wojsku?- zapytał zdziwiony Tyler.
-Jestem tu dla Agnes.- uśmiechnęłam się do dziewczyny.
-Nie chciałam być tutaj sama, a Alex jest wspaniałą przyjaciółką, która odwołała wszystko, żeby tylko być ze mną.- odesłała mi uśmiech.
-O jak fajnie.- zaśmiał się Chris.
-Ej a ty przypadkiem nie rapujesz?- zapytała Spenc.
-Uuu... wydało się.- zaśmiali się chłopcy. Chris spojrzał na nas i wzruszył ramionami.
-A rapuję. To kto ma jeszcze swoją słodką tajemnice gwiazdorstwa?- zaśmiał się.
-Chyba tylko ty i Alex.- stwierdził Jack.

My musiałyśmy już iść na strzelnice, a oni dojdą później. Umówiliśmy się, że teraz cały czas będziemy siedzieć przy tym stoliku razem. Szłyśmy na strzelnice, a po drodze rozmawiałyśmy.
-Ali możesz mi wyjaśnić, dlaczego najpierw spojrzałaś Calebowi w oczy a potem na jego członka?- zaśmiała się Spenc.
-Haha... o to samo chciałam zapytać.- zawtórowała jej Agnes. Ali się zarumieniła.
-No bo... widziałyście jak te jego dżinsy była napięte w tym miejscu? On tam chowa niesamowitego potwora!- po jej wyznaniu wszystkie buchnęłyśmy śmiechem.

Na strzelnicy nasza czwórka była pod opieką Emett'a. Pokazywał nam wszystko bardzo dokładnie i tłumaczył. Potem wziął mnie kawałek na bok, żeby coś mi powiedzieć.
-Ashley jest z twojego pokoju?
-Tak. A co?
-Czy któraś z nich wie, że się znamy?
-Agnes.
-A Ashley?
-Nie.
-Na pewno?
-Tak. Czemu pytasz?
-Nie ważne.- chciał odejść, ale przytrzymałam go za ramię.
-Powiedz.- westchnął.
-Dziś się do mnie przystawiała.
-No i?
-No i... powiedziała, że jest lepsza od ciebie, więc mam sobie ciebie odpuścić.- patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami.
-Że co?




-To.

-Żartujesz... Ale... skąd jej takie coś przyszło do głowy? 
-No nie wiem... może widzi jak się gapimy na siebie?
-Gapimy?
-Pewnie sądzi, że ci się podobam. Co w sumie nie jest takie dziwne, bo przecież jestem przystojny.- poruszał śmiesznie brwiami.
-Leczysz ty się może na głowę?

-Nie?

-A powinieneś.- rzuciłam i odeszłam.

Po 2 godzinach zajęć na strzelnicy, podzieleni na grupy poszliśmy na lekcje. Czuję się jak w liceum tylko z dodatkowym wychowaniem fizycznym. Jestem w klasie z Alison, a Spencer jest z Agnes. Do naszej klasy chodzi też Chris i Caleb. Siedzę na końcu pod oknem, Chris po drugiej stronie klasy, Agnes siedzi w środkowym rzędzie 3 ławki ode mnie, a Calbe ławkę przede mną. Alison i Caleb cały czas się na siebie patrzyli. To jest podejrzane :D Coś się kręci...


-Dobrze. Czy ktoś przyjdzie pokazać całej klasie jak to się liczy?- zapytała szczupła nauczycielka, o niebieskich oczach i brązowych włosach.
.-To może... Chris Park? Chodź.- powiedziała miła pani. Chris niechętnie podszedł do wielkiej tablicy interaktywnej i wyliczył całe zadanie. Zdziwiłam się, kiedy okazało się, że... mam zły wynik. Byłam pewna, że zrobiłam dobrze, ale... jednak nie...
-Czy coś jest nie tak panno Palmer?- zwróciła się do mnie pani. Pewnie miałam dziwną minę... A niech to szlak...
-Nie, nie. Wszystko w porządku.- uśmiechnęłam się.
-Dobrze. To może chodź zrobić następne zadanie.
-Super.- mruknęłam do siebie. Jednak Caleb to usłyszał i zanim poszłam do tablicy podał mi małą karteczkę z rozwiązaniem. Schowałam ją do rękawa tak, że nauczycielka nie widziała, że spisuje.
-Świetnie.- uśmiechnęła się kiedy skończyłam. Wracając na miejsce uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Dziękuję.- szepnęłam, kiedy już usiadłam. Ten się odwrócił i puścił mi oczko.

Reszta zajęć minęła dość szybko. Teraz mamy czas dla siebie. Możemy iść do jakby parku linowego, albo do sklepu, czy ogólnie na spacer. Tutaj mamy swoje szafki. Na serio jak w liceum. Cała nasza czwórka spotkała się na korytarzu i razem wyszłyśmy z budynku. Zostawiłyśmy niepotrzebne rzeczy. Przebrałyśmy się i postanowiłyśmy iść do parku linowego, znajdującego się za lasem.
 Ja i Spencer miałyśmy na sobie spodnie dresowe, bokserki i bluzy bez kaptura, a Ali i Agnes miały leginsy, długie bluzki na krótki rękaw i bluzy z kapturem. Mało osób poszło do parku linowego.

Wróciłyśmy wyczerpane po prawie 3 godzinach i od razu po kąpaniu poszłyśmy spać.
____________________________________________________________________________


~~Oliv~~

Włącz > to.


Obudziłam się. Spojrzałam na zegarek i było już po 9. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a następnie udałam się do garderoby uszykować jakieś ubrania. 
Trochę mi zajęło to zastanawianie się, aż w końcu postanowiłam, że założę to. Następnie uczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Zeszłam na dół przygotować coś do jedzenia.Przygotowałam sobie śniadanie i zaczęłam jeść. Zrobiłam sobie również kawę. Była pyszna.  
Po skończeniu posprzątałam. Ubrałam kurtkę i  wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam do mojego salonu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Weszłam do środka. Przywitałam się z kuzynką Kim.


 Usiadłam przy stole, wzięłam coś do rysowania i zaczęłam projektować. Następnie zaczęłam przeglądać je. Po jakiś 2 godzinach skończyłam. Poszłam do ekspresu i zrobiłam dwie kawy. Jedną zaniosłam Kim. Usiadłyśmy i zaczęłyśmy pić. Porozmawiałyśmy trochę. Następnie pojechałam do rodziców. Zadzwoniłam do drzwi, które otworzyła moja mama. Przywitałam się z nią i weszłam do środka. W salonie siedział tata.

- Dzisiaj wchodzi do kin nasz film. - oznajmił, po czym dodał:
- I organizujemy spotkanie, gdzie będą reporterzy. Mam nadzieję, że przyjdziesz.
- Przyjdę.
- No to dobrze.

Posiedziałam chwilę i pożegnałam się z rodzicami. Następnie pojechałam do miasta. Zaparkowałam samochód i wyszłam z niego. Udałam się w stronę sklepów. Nie miałam w planach nic kupować chyba, że mi się coś spodoba. Pochodziłam z jakieś 2 godziny.  Kupiłam kilka rzeczy. Później poszłam coś zjeść. Zajęłam miejsce i kelner przyniósł mi Menu. Po namyśle zamówiłam zapiekankę makaronową. Po kilku minutach kelner przyniósł mi danie. Wyglądało i smakowało pysznie. Gdy skończyłam jeść, zapłaciłam rachunek i opuściłam restaurację. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Wyszłam z samochodu i weszłam do środka. Odłożyłam zakupy i wyciągnęłam telefon z torebki. Zadzwoniłam do Josh'a.

- Hej. - powiedziałam.
- Hej. - odpowiedział.
- Co tam? Nie odzywasz się w ogóle
- Nie miałem kiedy do ciebie zadzwonić. Przepraszam. Nie dawno wróciłem z próby i za godzinę mamy koncert. A u ciebie?
- Właśnie wróciłam z zakupów i zaraz jadę na siłownię.
- No to fajnie.
- To nie będę ci przeszkadzać. Zadzwonię później. 
- Okej. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Pa.
- Pa. 

Rozłączyłam się i poszłam do garderoby po ubrania sportowe. Wzięłam torbę z rzeczami i zeszłam na dół. Usłyszałam dzwonek telefonu. Odebrałam go.

- Cześć. - powiedziała Julia.
- Cześć.
- Co robisz?
- Właśnie szykuję się, bo zaraz jadę na siłownię. Coś się stało?
- Nie. Tak tylko chciałam się zapytać.
- Jedziesz ze mną?
- W sumie... to i tak nie mam co robić, więc mogę jechać.
- Okej. Co zaraz podjadę po ciebie.
- Okej.

Rozłączyłam się i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam po przyjaciółkę. Po kilku minutach byłam przed jej domem. Dziewczyna zauważyła, że przyjechałam, więc szybko wyszła. Wsiadła do mojego samochodu i pojechałyśmy na siłownię. Weszłyśmy do środka i udałyśmy się do szatni. Przebrałyśmy się i poszłyśmy ćwiczyć. Po 2 godzinach skończyłyśmy. Poszłam wziąć prysznic i przebrałam się w rzeczy, które miałam wcześniej założone. Byłyśmy już gotowe i opuściłyśmy budynek. 

- Idziemy się czegoś napić? - zapytała.
- Nie mogę. Idę na spotkanie związane z filmem. Chcesz iść ze mną? - odpowiedziałam i spytałam.
- Nie chce ci zawracać głowy.
- Nie zawracasz mi głowy. Chodź ze mną. Samej mi się nie chce iść.
- No dobrze.

Pojechałyśmy do mojego domu. Poszłam przebrać się w inne ubrania. Ubrałam się, założyłam buty i poprawiłam makijaż. Jak byłyśmy gotowe opuściłyśmy dom i pojechaliśmy do studia, gdzie ma się odbyć spotkanie. Ogólnie to za bardzo nie chce mi się jechać. 


Byłyśmy już na miejscu. Weszłyśmy do środka i przywitaliśmy się ze wszystkimi. Oczywiście byli też na miejscu już reporterzy. Najpierw udzieliłam krótkiego wywiadu na temat filmu. Na szczęście nie musiałam nic mówić o moim życiu prywatnym. Później pozowałam do zdjęć. Gdy wszyscy reporterzy już poszli, udaliśmy się na mały poczęstunek. Usiedliśmy i każdy dostał coś do picia i do jedzenia. Czas bardzo szybko minął. Byłam trochę zmęczona. Pożegnałam się z wszystkimi i razem z Julią opuściłyśmy budynek. Odwiozłam dziewczynę do jej domu i pojechałam w stronę swojego. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Weszłam do środka i od razu poszłam do łazienki. Nalałam sobie wody do wanny. Następnie weszłam do niej i przez jakiś czas leżałam sobie w niej. Gdy woda robiła się zimna wyszłam z wanny. Wytarłam się ręcznikiem i ubrałam piżamę. Poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i włączyłam telewizor. Przełączałam kanały. Nic ciekawego nie było, więc wyłączyłam telewizor. Położyłam się wygodnie w łóżku i zasnęłam.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Chapter 37

~~Pat~~
Włącz > to.

Smacznie sobie spałam, jednak czas w końcu wstać! To już dzisiaj zaczniemy razem z Niall'em przeprowadzać się do nowego domu, który znajduję się bliżej centrum. Będziemy mieszkać na Southwark 1142. Będziemy mieli teraz blisko do Tower Bridge, London Eye, Big Ben'a czy do wspaniałego parku Geraldine Mary Harmsworth Park.:) Już nie mogę się doczekać! 
Otworzyłam swoje zaspane oczy i postanowiłam iść po cichu do kuchni. Weszłam do niej postanowiłam przygotować jakieś mega super śniadanie! Na początek przygotowałam parę naleśników, a potem wzięłam miski i pokroiłam truskawki. Do drugiej natomiast włożyłam Toffifee. Wzięłam jeszcze nutelle i zrobiłam 2 shake czekoladowe, do tego wzięłam jeszcze kokosy!:) Śniadanie na słodko było już gotowe! Położyłam wszystko na wysepce w kuchni i zobaczyłam, że chłopak właśnie się obudził. 
  • Zapraszam do stołu.- oznajmiłam uśmiechnięta i usiadłam na krześle, chwilę później chłopak dołączył do mnie. 
  • Smacznego.- oznajmił.
  • Wzajemnie. - dodałam i zaczęliśmy jeść.   
Po skończeniu posprzątaliśmy brudne talerze i udaliśmy się do salonu. Spojrzałam na wielki zegar, który znajdował się w salonie i ujrzałam godzinę 13. Wow, jak ten czas szybko leci. 
  • Wiesz co, mam pomysł.- oznajmił Niall.
  • Oświeć mnie.- dodałam śmiejąc się.
  • Więc najpierw się ubierzemy, spakujesz wszystkie swoje rzeczy, ja też a mam ich mniej i może jak nam się uda to będziemy już dziś tam mieszkać.- dodał uśmiechnięty.
  • No okej.- dodałam śmiejąc się.
  • To lecę się ubrać.
  • Ja też!- oznajmiłam i ruszyłam do góry. 
Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać jakiejś stylizacji na dzisiaj. Po długich zastanowieniach wybrałam to. Następnie udałam się do łazienki, gdzie zrobiłam sobie makijaż i zakręciłam włosy. Gotowa zeszłam na dół i pożegnałam się z chłopakiem, który pojechał do domu zacząć pakować swoje rzeczy. 
Wyciągnęłam najpierw kartony i powoli zaczynałam je wypełniać. Najpierw włożyłam do nich wszystkie rzeczy z salonu kuchni i jadalni. Po skończeniu wzięłam kartony i ruszyłam do garderoby, tutaj z tymi rzeczami to chyba będzie najgorzej. Najpierw zapakowałam wszystkie buty, które zajęły mi z jakieś 3 kartony a później zaczęłam wszystkie ubrania. Pakowanie całej garderoby zajęło mi jakieś 30-40 minut. Byłam już trochę zmęczona znoszeniem tych kartonów na dół. Kiedy znosiłam już ostatni karton należący do garderoby do domu wszedł Niall.
  • I jak gotowa?- spytał patrząc na kartony.
  • Oszalałeś? To tylko garderoba.- oznajmiłam śmiejąc się. 
  • Wow, to ja zacznę zanosić te kartony do mojego Jeep'a, a potem do twoich aut.- oznajmił.
  • Ok, kluczę od Cadillac'a i Aston'a są w szafce.- oznajmiłam pokazując na szafkę na korytarzu.
  •  Okej.
Chłopak zaczął wynosić kartony a ja udałam się do garderoby i zniosłam resztę. Następnie udałam się do sypialni i zaczęłam pakować wszystkie potrzebne i interesujące mnie rzeczy. Wszystko zajęło mi z 15 kartonów! Spakowałam jeszcze rzeczy z łazienki i z pokoi gościnnych. Zaniosłam wszystkie kartony na dół i wyszłam przed dom pakując je do Cadillac'a. Postanowiłam, że oddam ten dom na cele charytatywne. 
  • To już chyba wszystko.- dodał blondyn wkładając ostatni karton do Aston'a.
  • Chyba tak.- oznajmiłam uśmiechając się. 
To dobrze, że prawie cały mój dom zmieścił się w 3 samochodach! Zadzwoniłam jeszcze do agenta akcji charytatywnych i po Kate. Chwilę później moja menadżerka już była.
  • Gdzie ty...- spytała patrząc na samochody.
  • Przeprowadzam się, Southwark 1142, zaraz przyjedzie agent i chce żebyś oddała ten dom na akcje charytatywne.- oznajmiłam.
  • Okej.
  • To my już jedziemy, trzeba się rozpakować, pa.- oznajmiłam i pożegnałam się z dziewczyną. - Przypilnuj jeszcze Astona, zaraz po niego wrócimy. - dodałam wsiadając do Cadillac'a. 
  • Dobrze.
I ruszyliśmy, ja jechałam za Jeep'em Horana. Droga do nowego domu zajęła nam jakieś 10 minut. Zostawiliśmy samochód przy garażu naszego domu i udaliśmy się po Astona. Kolejne 10 minut jazdy i byliśmy już pod stary domem. Wsiadłam do auta i ruszyliśmy. Już nie będziemy musieli tu wracać. Po kolejnych 10 minutach byliśmy już w naszym nowym domu. Dobrze, że mamy 4 (takie) garaże i wysoki płot :D. Razem z chłopakiem zaczęliśmy wnosić wszystkie kartony. Wzięłam 2 i ruszyłam do drzwi. Otwarłam je i weszłam do środka. Minęłam korytarz, aż w końcu dotarłam do prześlicznego salonu. Odłożyłam kartony i wróciłam do chłopaka. Wnoszenie wszystkiego i rozpakowywanie zajęło nam jakieś 2-3 godziny. Po wniesieniu wszystkiego zamknęliśmy nasze samochody i wróciliśmy do cudownego domu. 
Postanowiliśmy z chłopakiem przejść się po okolicy. Wyszliśmy z domu ciepło ubrani i szliśmy mokrymi ulicami Londynu. Na rogu ulicy była budka z jedzeniem. Razem z chłopakiem wzięliśmy sobie frytki i cieplutkie kakałko.  Po 30 minutowym spacerze postanowiliśmy już wracać. Na dworze robiło się co raz ciemniej i zimniej.
Wróciliśmy do domu i od razu usiedliśmy na kanapie w salonie. Chłopak rozpalił w kominku a ja włączyłam telewizor. Ta przeprowadzka szybko nam poszła, no może to i nawet dobrze. Siedzieliśmy w salonie oglądając tv i cały czas rozmawiając. Uwielbiam ten dom, chociaż jestem tu dopiero kilka godzin. 
  • Może zjemy kolację i obejrzymy jakiś film?- spytał po chwili chłopak.
  • Okej.- dodałam uśmiechnięta.
Razem z chłopakiem powędrowaliśmy do kuchni i zaczęliśmy obmyślać co by tu zjeść na kolację. Po długich zastanowieniach postanowiliśmy, że przygotujemy łososia. Musieliśmy jednak najpierw jechać na jakieś zakupy. Ubraliśmy na siebie ciepłe rzeczy po czym wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do jakiegoś sklepu w pobliżu. Po kilku minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Chłopak zaparkował auta i weszliśmy do sklepu. Wzięliśmy wszystkie potrzebne produkty i zapłaciliśmy po czym wróciliśmy do auta. Kilka minut później byliśmy już w domu. Wzięliśmy wszystkie kupione produkty i już chwilę później byliśmy w kuchni i zaczęliśmy przygotowywać naszą kolację. Chłopak zaczął przygotowywać łososia a ja sałatkę oraz jakiś ciepły napój. Zaniosłam herbatę do jadalni i chwilę później razem z chłopakiem przynieśliśmy także naszą kolację. Usiedliśmy przy stole i zabraliśmy się za jedzenie. Danie było tak pyszne, że szybko zniknęło z naszego talerza. Posprzątaliśmy i wzięliśmy herbatkę udając się do salonu.
  • To ty rozpal w kominku i poszukaj jakiegoś ciekawego filmu, a ja wezmę prysznic.- oznajmiłam uśmiechnięta.
  • Okej.- dodał po czym wziął się za rozpalenie ognia.
Udałam się do łazienki, która znajdowała się na górze i wzięłam długą kąpiel. Po skończeniu zrobiłam sobie jeszcze koka po czym owinęłam się ręcznikiem i ruszyłam do garderoby. Po wejściu poszukałam swojej piżamy i ubrałam się w nią, do tego założyłam jeszcze cieplutkie skarpetki i gotowa wróciłam do chłopaka. Usiadłam obok niego na łóżku po czym zaczęłam ziewać prawie zasypiając.
  • Obejrzymy sobie film kiedy indziej.- dodał po czym wziął mnie na ręce i ruszył w stronę schodów
  • Mogę iść.- dodałam śmiejąc się.
  • Nie, księżniczki nie muszą.- oznajmił po czym odłożył mnie na łóżko w sypialni.
  • Zaraz wracam.- dodał po czym poszedł chyba do łazienki (?).
Położyłam się wygodnie na łóżku. Chwilę później dołączył do mnie Niall. 
  • Dobranoc słońce.- dodał całują mnie czule w czoło.
  • Dobranoc Niall'erku.- oznajmiłam.
Wtuliłam się w niego i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. *___*  
__________________________________________________________________________




~~Alex~~

Włącz E.T.


Tak jak było mówione- pobudka o 6.30.
-Baczność!- usłyszałyśmy ten okropny głos. Wszystkie wybiegły na korytarz i ustawiły się w dwóch rzędach na baczność.
-Mam nadzieję, że wszystkie się wyspałyście bo dziś czeka was sprawdzenie waszej kondycji i zwinności. Macie 3 minuty na ubranie się i widzimy się na śniadaniu. Po śniadaniu idziecie prosto na tor przeszkód. Czy to jasne?
-Tak jest!- krzyknęłyśmy.
-Wspaniale.- powiedziała jeszcze i wyszła razem z kilkoma pupilkami.

Najedzone tym badziewiem, które tu podają poszłyśmy na nasz "tor przeszkód". Kiedy wszystkie zobaczyłyśmy ten tor to zamarłyśmy.
-I my mamy przez to przejść? To jest niemożliwe!- powiedziała jedna z dziewczyn.
-Damy radę. Chyba.- powiedziałam.
-Dziewczęta do mnie!- krzyknęła ta wredna baba. To pierwszy dzień a ja już jej nie lubię. Na szczęście zobaczyłam Emett'a. Niestety nikt nie powinien wiedzieć, że się znamy. Mogli by coś podejrzewać.
-Na początek ustawcie się do podciągania. Po 3 na każdą rurę. Dalej, dalej! Palmer i Montgomery z Mitchel na pierwszy ogień. Obie dziewczyny były przerażone. Ja nie bardzo. Agnes da radę. Ćwiczyła ze mną. W sumie potem przestała, ale myślę, że da radę.

-Raz i do góry. Dwa i do góry...- liczyła do 10 ta jędza. Mitchel spadła po 3 podciągnięciu, a ja i Agnes jeszcze się trzymałyśmy. Przyjaciółka spadła przy ósmym podciągnięciu a mi liczyła dalej. Skończyłam na 15 podciągnięciach. Więcej mi się po prostu nie chciało. Widziałam, że Emett cały czas się na nas patrzył. Kiedy wszystkie się już podciągnęły kilka razy nadszedł czas na... pompki. To jest okropne. Nie lubię tego, ale wiem, że dam radę.
-Liczę do 30. Na raz jesteście do góry, na dwa jesteście na dole. Raz! Dwa! Raz! Dwa!..- krzyczała. Czemu ona się tak drze? Nie ogarniam jej...

Dziewczyny nie dawały rady. I one chcą być w wojsku?! O.o Ja rozumiem, że tu się wyrobi kondycje no i całą resztę, ale no bez przesady. Ja się na to nie pisałam osobiście, chodź teraz jest mi to na rękę.
-No dobra a teraz najlepsza część czyli.. reszta toru.- uśmiechnęła się chytrze.- Jazda!- krzyknęła znów i wszystkie ruszyłyśmy na tor. Miałyśmy go przejść razem z chłopakami. Super... ale wstyd... 




Czas na tarzana. Polega to na tym, żeby złapać się liny i po prostu jakby przelecieć na drugą stronę i biec dalej. Bałam się, że nie dam rady. Przede mną była Agnes. Niestety do tej pory żadna z dziewczyn nie dała rady przez to przejść i się tylko zbłaźniła przed panami, którym się udawało. Byłam niestety ostatnia. Wzięłam 2 głębokie wdechy i wbiegłam po drabince, skoczyłam wysoko i złapałam linę jak najwyżej a potem... bez problemowo przeleciałam na drugą stronę... Jako jedyna :O
-Uuu....- panowie zaczęli mi bić brawo, a ja się tylko uśmiechnęłam. Byłam z siebie zadowolona.
-Pamer na co czekasz?! Jazda dalej na tor!- wrzasnęła na mnie ta wredna baba. Po cholerę się tak drze?

Wróciłyśmy na kolejny posiłek a potem poszłyśmy do pokoi odpocząć. Po jakiś 45 minutach do naszego pokoju wpadł Emett z tą pojebaną lalunią.
-Wszystkie dziewczyny z tego pokoju idą ze mną.- powiedziała oschle. Posłusznie ruszyłyśmy za nią. Wyszłyśmy na piaskową drogę między lasem. W jednym miejscu były zebrane plecaki wypełnione jakimiś rzeczami i broń.
-Każda z was bierze jeden plecak i broń. Na mój znak biegniecie przed siebie aż znajdziecie niebieską szarfę. Tam czekają na was dalsze instrukcje.- powiedział jakiś gościu. Założyłam plecak i wzięłam jedną broń. Nagle usłyszałyśmy strzał i ruszyłyśmy. Biegłam z całych sił w nogach, żeby tylko jak najszybciej to zakończyć.


Agnes biegła prawie równo ze mną. Nie obracałam się za siebie, żeby nie stracić rytmu, ale coś mi mówi, że będziemy pierwsze. Tak też było. Chwyciłyśmy niebieskie szarfy i owinęłyśmy je na nadgarstkach. Obok szarf pisała tabliczka z napisem "Biegnijcie dalej z samą bronią. Szukajcie zielonej szarfy".
-No to biegniemy.- rzuciła Agnes i zaczęła biec. Po chwili ruszyłam za nią.

Przy czerwonej szarfie stał... Emett. Był zadowolony kiedy nas zobaczył pierwsze.
-Co tak długo?- zaśmiał się. Agnes nie zna go i nie wie, że się z nim przyjaźnię, więc była troszkę zaskoczona.
-A no wiesz.... te korki tutaj. Jakaś masakra.- zawtórowałam mu. Agnes wciąż dziwnie się na nas patrzyła ale się nie odezwała.
-To już ostatni odcinek. Teraz musicie iść tą drogą aż zobaczycie liny na drzewach. Będziecie musiały wejść na drzewo i dalej iść tym torem z lin. Jasne?
-Tak.- przytaknęłyśmy.
-Uważajcie na drzewa kiedy będziecie wchodzić. Tam będę 2 dęby w których są szczeliny na tyle duże, żeby wejść. Nikomu nie możecie powiedzieć o tych dębach. To informacja poufna. Czy to jasne.
-Tak.- oznajmiłyśmy.
-To powodzenia.- uśmiechnął się. Agnes już pobiegła a ja udałam, że wiąże buta. Nie oglądała się, więc pocałowałam Emett'a w policzek.
-Wolałbym w usta, ale ...- zaśmiał się.
-Może innym razem.- puściłam mu oczko i już chciałam biec, kiedy złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Byłam troszkę zaskoczona, kiedy cmoknął mnie w usta i dopiero puścił. Patrzyłam na niego chwilę, a on się uśmiechnął.
Trochę zgaszona ruszyłam w stronę, w którą pobiegła Agnes. Stała pod dwoma dębami i patrzyła jak wejść. 

-Chodź. - rzuciła tylko. Pomagając sobie wzajemnie w końcu wdrapałyśmy się na wielki dąb.

-Znacie się?- zapytała kiedy już weszłyśmy na liny. Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć. Czy, że nie znam go, czy może, że właśnie znam.
-Tak znam go.- uśmiechnęłam się do niej.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Bo nie wiedziałam, że tu jest. Sama się zdziwiłam jak go tu spotkałam.
-To... on cię wezwał wczoraj do siebie?
-Ym... no tak. Przepraszam, że ci nie powiedziałam ale nie chciałam, żeby jakaś inna się dowiedziała o tym. To by mogło być podejrzane. Wiesz o tym tylko ty.
-Jasne. Nie ma sprawy. - uśmiechnęła się ciepło.
-Ale może idź szybciej bo nas dogonią.- zaśmiała się po chwili.
-Masz rację.- zawtórowałam jej.

Na miejscu czekała na nas już wredna baba. Zdziwiła się kiedy zobaczyła tylko nas dwie.
-Wy pierwsze? Tego się nie spodziewałam. No dobrze możecie wracać do pokoju.

Po jakiejś godzinie dołączyła reszta dziewczyn. Niedługo potem poszłyśmy na kolację, a potem spać. Ostrzegłam dziewczyny, że o 4 nas obudzą i pójdziemy biegać. 

____________________________________________________________________________


~~Mady ~~


Włącz --> to.











____________________________________________________________________________


~~Oliv~~

Włącz > to.


Przebudziłam się po 8. Podniosłam się i wstałam z łóżka. Chłopak jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić. Poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, a później poszłam się ubrać. Ubrałam się w ubrania, które wcześniej uszykowałam. Zrobiłam makijaż i rozczesałam włosy. Postanowiłam, że nie będę ich związywać tylko zostawię rozpuszczone. Następnie zeszłam na dół przyszykować coś do jedzenia. Długo się zastanawiałam co mam przygotować, aż w końcu postanowiłam, że zrobię kanapki. Po kilku minutach były już gotowe. Usiadłam do stołu i zaczęłam jeść. Nagle do kuchni przyszedł chłopak. Podszedł do mnie i pocałował mnie w polik i powiedział:



- Ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Szybko dzisiaj wstałaś. - powiedział.
- Mam tyle rzeczy do zrobienia, że nie wiem jak i kiedy to wszystko zrobię. 
- Kiedy się przeprowadzasz?
- Dzisiaj. 
- Szkoda. - powiedział smutny.
- Ale pamiętaj o czym wczoraj rozmawialiśmy. - dodał.
- Przemyśle to.

Chłopak dosiadł się i zaczął jeść śniadanie. Po skończeniu pomógł mi posprzątać. Ubrałam kurtkę i wzięłam kluczyki od mojego samochodu. Pożegnałam się z chłopakiem i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta i pojechałam. Po kilku minutach byłam na miejscu. Weszłam do budynku, gdzie mają odbyć się zdjęcia na okładkę do magazynu Vogue. 
Poszłam do pomieszczenia, gdzie stylistki zrobiły mi makijaż. Następnie zaczęli robić mi zdjęcia. Po przeszło godzinie skończyliśmy. Pożegnałam się i opuściłam budynek. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do studia filmowego. W między czasie zadzwoniłam do Evy mojej menadżerki, aby pomogła mi przewieść kartony do mojego domu. Następnie weszłam do studia. Od razu poszłam do garderoby przebrać się w inne ubrania. Zrobiono mi makijaż i nagrywaliśmy. Dzisiaj jest ostatni dzień nagrywania. Nareszcie. Za kilka dni będzie premiera tego filmu. Po przeszło 4 godzinach skończyliśmy. Ubrałam swoje rzeczy. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam. Pojechałam teraz do mojego domu. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Weszłam do środka i wszystko było już gotowe. Najpierw weszłam do salonu, później do kuchni i do jadalni. Wszystko wyglądało ślicznie. 
Następnie poszłam do góry. Weszłam do sypialni, a następnie do łazienki
Wszystko było świetnie urządzone. Poszłam jeszcze zobaczyć garderobę
Większość moich rzeczy już się w niej znajdowała. Po obejrzeniu wszystkiego pojechałam do domu Josh'a po moje pozostałe bagaże. W szybkim czasie byłam na miejscu. Weszłam do domu i poszłam pakować moje rzeczy. Po jakieś godzinie wszystko było już spakowane. Chłopak pomógł mi zapakować wszystko do samochodu. Następnie pojechałam do domu. Droga zajęła mi kilka minut. 
Wyjęłam wszystko z samochodu i zaczęłam wnosić do domu. Po 2 godzinach wszystko miałam już zrobione. Poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie.
 Chciałam usiąść i chwilę odpocząć. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.
 Wstałam i poszłam je otworzyć. 

- No nareszcie otwarłaś. Ile można czekać. - powiedziała Julia. Stała w drzwiach razem z Charlie'm. 
- Cześć. Co wy tutaj robicie? - zapytałam.
- Przyszliśmy cię odwiedzić. Nie odzywasz się wcale. Nie wiemy co się z tobą dzieję. - powiedziała dziewczyna.
- Przepraszam was, ale ostatnio mam tyle pracy, że nie wiem w co mam ręce włożyć. 
- Na szczęście teraz wszystko się uspokoiło. - odpowiedziałam.

Wpuściłam przyjaciół do środka. Przynieśli ze sobą 2 pizze.
- Po co przynieśliście te pizze? - zapytałam.
- Bo na pewno jesteś głodna i nic nie jadłaś. - powiedział przyjaciel.
- Jadłam.
- Śniadanie. A teraz jest już wieczór. - wtrąciła.
- Siadaj i jedz. - dodała.



Udaliśmy się do kuchni i usiedliśmy. Zaczęliśmy jeść pizze, którą przynieśli przyjaciele. Po skończeniu posprzątaliśmy i poszłam pokazać im mój dom. 
Po obejrzeniu poszliśmy usiąść do salonu. 
Po pewnym czasie ktoś zadzwonił do drzwi.
 Poszłam je otworzyć. Był to Josh. Wpuściłam chłopaka do środka i poszliśmy do przyjaciół. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. Po jakiś 2 godzinach przyjaciele poszli do domu. Odprowadziłam ich do drzwi i pożegnałam się. Następnie wróciłam do chłopaka. 
Posiedzieliśmy chwilę i chłopak wstał.

- Ja też już pójdę. - oznajmił.
- Już? Nie zostaniesz na noc? - zapytałam.
- Nie. Jutro wylatuję do San Francisco i mam wcześnie rano samolot. 
- Szkoda. Kiedy wracasz?
- Nie wiem. Chyba za kilka dni.
- No okej. - odpowiedziałam, przytuliłam chłopaka i pocałowałam. 

Pożegnałam się z chłopakiem i wróciłam do domu. Miałam wrażenie, że chłopak trochę obraził się na mnie z powodu tej przeprowadzki. Ja na razie nie chce się nigdzie przeprowadzać. Powiedziałam jemu, że to przemyśle i tak zrobię. 
Udałam się do łazienki wziąć kąpiel. Dłuższą kąpiel. Następnie ubrałam piżamę i poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i bardzo szybko zasnęłam. 

poniedziałek, 10 listopada 2014

Chapter 36

~~Pat~~
Włącz > to.

Smacznie sobie spałam po wczorajszej niesamowitej imprezie, jednak czas w końcu wstać. Niechętnie otworzyłam swoje oczy. Nie miałam najmniejszej ochoty dzisiaj wstawać. Podniosłam się do poziomu siedzącego i zauważyłam śpiącego chłopaka. Postanowiłam, że tym razem go obudzę. Wstałam po cichu i ruszyłam do łazienki. Po drodze wzięłam szklankę i napełniłam ją wodą. Razem z moją poranną niespodzianką wróciłam po cichu do chłopaka. Zbliżyłam się do łóżka i nachyliłam się nad nim po czym cała zawartość szklanki znalazła się na chłopaku, który od razu się obudził. Wybuchnęłam nieopanowanym śmiechem. Nie spodziewałam się jednak, że chłopak wstanie.
  •   Nie! Haha.- dodałam uciekając przed blondynem. Jednak on był szybszy i chwilę później już mnie złapał.
  • Nie ładnie tak!- oznajmił i mnie pocałował. 
  • Jeszcze się odegram.- dodał chwilę później, złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do kuchni po drodzę otwierając drzwi zamknięte przez Niall'a.
Weszłam do kuchni po czym zaczęłam rozglądać się za czymś ciekawym do jedzenia. Przeczytałam karteczkę, która leżała na stole z napisem "Przepraszam za wszystko. Całusy- Alex". 
  • Może zrobimy kanapki?- spytałam patrząc na chłopaka.
  • Okej.- dodał i zabraliśmy się za przygotowywanie śniadania. 
Zrobiliśmy wspólnie mnóstwo kanapek! Zostaniemy wspaniałymi kucharzami! Postanowiliśmy, że nie będziemy budzić reszty tylko zjemy śniadanie i pojedziemy zwiedzić plażę w Miami. Zjedliśmy do końca śniadanie i posprzątaliśmy po nim. Chwilę później do kuchni weszła Cam i Brent.
  • Hej, hej zakochańce.- oznajmiła.
  • Cześć.- dodałam uśmiechnięta.
  • Już idziecie?- spytała.
  • Tak, chcemy jechać na plażę.- dodał blondyn.
  • O! Możemy jechać z wami?- spytała podekscytowana Carmen.
  • Jasne! To za 30 min przed domem, ok?- spytał Nialler.
  • Okej.- dodała po czym razem z chłopakiem zaczęli przygotowywać coś do jedzenia a my ruszyliśmy do pokoju się ubrać. 
Weszliśmy do pomieszczenia i od razu zaczęliśmy szukać jakiś ubrań na dzisiaj. Wybrałam ubranie idealne na pogodę w Miami. Wzięłam swoje rzeczy po czym ruszyłam do łazienki. Założyłam na siebie <<<< wybrane rzeczy i zaczęłam robić makijaż. Zrobiłam sobie jeszcze podobną fryzurę do wczorajszej, tylko, że proste włosy i gotowa wróciłam do pokoju, gdzie czekał na mnie już gotowy Horan. Oboje zeszliśmy już na dół, gdzie miała czekać na nas reszta.  Zeszliśmy ze schodów po czym zauważyliśmy, że Carmen i Brent właśnie wyszli z domu idąc na parking.   Razem z chłopakiem podążyliśmy za nimi. Chwilę później już wsiedliśmy do samochodu El i Lou. Każdy zajął już swoje miejsce po czym ruszyliśmy w stronę Miami Beach. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z auta po czym ruszyliśmy na plażę. Na szczęście wybraliśmy taką, gdzie nie było za dużo ludzi. 
Chcieliśmy po prostu spędzić normalnie czas bez żadnych paparazzi czy fanów.
Weszliśmy na plażę po czym Cam i Brent zaczęli biegać po niej jak jacyś opętani. To się nazywa dzika para zakochanych. Pasują do siebie idealnie. Razem z chłopakiem szliśmy sobie spokojnie przy brzegu morza co chwilę śmiejąc się. W czasie naszej rozmowy nie spodziewałam się jednak, że chłopak weźmie mnie na ręce. Chwilę później wylądowaliśmy we wodzie.
  • Niall zabiję cię!- dodałam śmiejąc się.
  • Też cię kocham.- dodał po czym mnie pocałował. 
Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić z tej wody. Była ona taka ciepła i cudowna. Jednak w końcu musiałam z niej wyjść. Znalazłam się na plaży i chwilę później dołączyła do mnie Carmen.  
  • Ja też chce surfować!- oznajmiła dziewczyna.
  • Serio? 
  • Tak! Dalej, chodź!- oznajmiła dziewczyna po czym pociągnęła mnie za sobą do jakiegoś gościa.
  • My chciałybyśmy surfować!- oznajmiła.
  • Dobrze, to są kostiumy. Proszę się przebrać.- oznajmił.
  • Dobrze.- dodała dziewczyna po czym wzięła 2 kostiumy i ruszyłyśmy do przebieralni.
  • Jesteście niemożliwe.- oznajmił Niall.
Chwilę później byłyśmy już gotowe na te nasze surfowanie. Wzięłyśmy deski i ruszyłyśmy z naszym instruktorem łapać fale. Chłopaki zaczęli nas nagrywać, a nam bardzo dobrze szło. Złapałam aż 4 fale! To dobrze, jak na początkującą osobę. Poserfowałyśmy sobie jeszcze trochę do czasu, kiedy na plaży pojawili się fotoreporterzy. Wyszłyśmy z wody i odłożyłyśmy deski, pożegnałyśmy się z instruktorem i wróciłyśmy do chłopaków. Postanowiliśmy, że pójdziemy na jakiś obiad. Niedługo mamy razem z chłopakami z One Direction ( oprócz Lou i El "zostają w Miami") lot do Londynu. Opuściliśmy plażę idąc w poszukiwaniu jakiejś fajnej restauracji. Po długim spacerze w końcu znaleźliśmy jakąś interesującą restaurację.
Weszliśmy do środka po czym ruszyliśmy zająć miejsce na tarasie. Chwilę później przyszedł kelner i zachęcał nas do zamówienia dzisiejszego dania i przystawki dnia. Wszyscy zgodziliśmy się z ciekawością co ciekawego nam przyniosą. Chwilę później przynieśli nam przystawkę i napój. Wszyscy zabraliśmy się za jedzenie. Wszystko było na prawdę smaczne. Po skończeniu przyszedł kelner, który zabrał talerze i chwilę później przyniósł nam danie główne. Zjedliśmy je również z wielkim smakiem. Zapłaciliśmy za pyszny obiad i pożegnaliśmy się opuszczając restaurację. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 15. Samolot mamy o 19, więc w Londynie będziemy już jakoś po 4. Wsiedliśmy do auta i postanowiliśmy już wracać do willi młodej pary. W czasie drogi dowiedziałam się, że Carmen i Brent również z nami lecą. 
Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z auta i weszliśmy do środka ich willi. Przywitałam się z ludźmi znajdującymi się w salonie i ruszyłam do pokoju pomału pakując swoje rzeczy. W końcu byliśmy tu już kilka dni. Spakowałam wszystkie ciuchy po czym zamknęłam walizkę i odłożyłam ją w kąt. Chwilę później do pokoju wszedł Niall, który również spakował swoją walizkę. Na lotnisko musimy jechać za jakieś 3 godziny. Super :(. Ale jest jeden plus! Jak już wrócimy do Londynu będziemy się wprowadzać do nowego domu! Wtedy to dopiero paparazzi zainteresuję się naszym życiem. Kiedy chłopak już się spakował zeszliśmy na dół. Postanowiliśmy, że odwiedzimy jeszcze plażę, która znajduję się idealnie przed domem. Przeszliśmy przez ogród schodząc schodami na plażę. Usiedliśmy na piasku i rozglądaliśmy się dookoła podziwiając wspaniałe widoki Miami. Po nie wiem godzinnym nic nie robieniu wróciliśmy do ogrodu, gdzie wciąż były znaki wczorajszej imprezy. Razem z chłopakiem zaczęliśmy trochę ogarniać ten ogród, a chwilę później również dołączyła się reszta. Bardzo szybko nam to poszło! Ogród wyglądał perfekcyjnie a my byliśmy zadowoleni z naszej współpracy. Wróciliśmy do domu i zmęczeniu usiedliśmy na kanapie w salonie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już godzinę 18. 
  • Niall!- krzyknęłam.
  • Co się stało?- spytał z przerażeniem
  • Już jest 18.
  • O matko! Chłopaki dalej za godzinę samolot, zbierajcie się i zostawcie młodą parę, niech się tu zabawią.- oznajmił śmiejąc się.
Razem z resztą wbiegliśmy szybko po schodach do góry. Wszyscy wzięliśmy swoje walizki i zeszliśmy na dół. Wsiedliśmy w limuzynę i ruszyliśmy na lotnisko. Po kilku minutowej jeździe byliśmy już na miejscu. Wbiegliśmy wręcz na niego, w środku było pełno ludzi. Przepchnęliśmy się przez tłum i z wielkim tempem przeszliśmy przez odprawę. Chwilę później znaleźliśmy się już w samolocie. Po 19 wystartowaliśmy lecąc do Londynu. Siedziałam z Niall'em i rozmawialiśmy z Harry'm, Zayn'em i Perrie, Liam'em, Sophią i Dani oraz z Brent'em i Carmen. Rozmawialiśmy cały 9 godzinny lot. 
Prawie zasypiałam byłam na prawdę mega zmęczona. Nienawidzę latać to jest strasznie męczące. W końcu wylądowaliśmy w zimnym Londynie o 5 rano. Założyłam na siebie zimowy płaszczyk i razem z wszystkimi w płaszczach czy kurtkach wyszliśmy z samolotu udając się odebrać nasze walizki. Po odebraniu bagaży każdy wsiadł w jakąś taksówkę i ruszyliśmy do domów. Ja prawie zasypiałam w taxi, na szczęście był ze mną Niall. Po kilku minutowej jeździe znaleźliśmy się pod naszym Londyńskim domu. Wyszliśmy z taksówki i ruszyliśmy w stronę domu. Weszłam do środka i odłożyłam walizkę na bok po czym ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w piżamę. Zrobiłam sobie jeszcze koka i wróciłam do salonu. Zauważyłam chłopaka, który właśnie skończył rozpalać w kominku. Teraz w domu będzie cieplutko. Blondyn po mnie ruszył do łazienki i po jakiś 10 minutach wrócił do mnie. Położyłam się na kanapie w salonie po czym Horanek dołączył do mnie.  Przykryliśmy się kocem i nawet nie wiem kiedy zasnęliśmy przy ciepełku, który dawał kominek. *____*      

__________________________________________________________________________




~~Alex~~

Włącz Jessie J



Nie spałam zbyt długo. Nie chciałam od rana nikogo widzieć i z nikim rozmawiać, więc spakowałam się, napisałam karteczkę do wszystkich i po prostu pojechałam na lotnisko. Po paru godzinach byłam w Londynie. Taksówkarz odwiózł mnie do domu. Ładnie mu podziękowałam i weszłam z moją wielką walizką do mojego cudownego domu. Zostawiłam wszelki bagaż i poszłam do góry, do sypialni. Wzięłam kilka rzeczy i poszłam wziąć prysznic. Założyłam na siebie wcześniej wybrane ciuchy i poczłapałam się do łóżka. Okryłam się kołdrą i przeniosłam na lewy bok. Chwilę tak po prostu leżałam. 

Potem jednak... zaczęłam wszystko po kolei, jeszcze raz analizować. Znów myślałam o tym jak mogłam być taka głupia i nie domyślić się niczego? Jak mogłam się w nim tak zatracić? Dlaczego on mi to zrobił? Dlaczego to akurat ja muszę znowu cierpieć? Czemu posłużył się mną? W mojej głowie było mnóstwo pytań bez odpowiedzi. I to było okropne. Ale najgorsze jest to, że nie odkocham się tak łatwo. Popłakałam się.



Już teraz nie mogę znieść tej myśli, że go straciłam, że mnie wykorzystał, że zrobił to na oczach wszystkich, że to już nasz koniec. Był całym moim życiem i oparciem. Teraz już go nie mam. Czuję jakby moje serce rozleciało się na miliony kawałeczków a motyle w brzuchu? Po prostu umarły. Najchętniej i ja bym się zabiła, ale nie potrafię. Nawet zabić się nie umiem! Jestem beznadziejna... Jak mogłam sądzić, że po tylu latach nienawiści nagle faktycznie coś do mnie poczuł? Jak mogłam uwierzyć mu w to, że zawsze mnie kochał, kocha i będzie kochał do końca życia? Nawet nie mam na siebie określenia...

-Alex zaraz jedziemy.- powiedziała Agnes, której opowiedziałam wszystko po czym pomogła mi się znów spakować i poszłyśmy na pociąg. Kupiła bilety i pojechałyśmy do naszej jednostki. A konkretnie to do internatu w niej zamieszczonym. Aż mi się nie chcę żyć. Będziemy jechać ponad 1,5 godziny. Na szczęście trafiłyśmy na miejsca siedzące. Podczas naszej jazdy Cody dzwonił do mnie co 5 minut i pisałam setki smsów, ale na żadną wiadomość nie odpowiedziałam ani nie odebrałam. Wyłączyłam całkowicie telefon i wrzuciłam do torebki. Agnes była tak podekscytowana tym, że będziemy tam razem. Gdy teraz tak o tym myślę to nawet dobry pomysł. Nikt tam mnie nie będzie traktował jak gwiazdę tylko jak równego sobie. To będzie takie odłączenie się od rzeczywistości. Moja ucieczka do innego świata.

Znalazłyśmy się już w wielkim pawilonie, w którym mieściły się nasze pokoje i łazienki. Kazali nam się ogarnąć i przebrać w mundury, które dostaliśmy przy wejściu. Włosy tutaj muszą być związane, więc razem z Agnes zrobiłyśmy sobie warkocze. Jak na razie nie było źle. W pokoju byłyśmy w 10. Trochę dużo, ale damy radę. Nagle rozbrzmiał ostry głos naszej przełożonej.
-Baczność!- krzyknęła i wszystkie wybiegłyśmy na korytarz i od razu stanęłyśmy na baczność. Podchodziła po kolei do każdej z nas i się nam przyglądała. Raz po raz się o coś pytała.

-Ona nas tu wykończy.- westchnęła jedna z dziewczyn w naszym pokoju. Biegłyśmy na 10 km. Wszystkie jesteśmy wykończone. Ale przez ten czas przynajmniej nie wracałam myśli do Luke'a.
-Damy radę.- powiedziała rześko Agnes. Spała pode mną na łóżku piętrowym.
-To tylko 2 tygodnie.- powiedziałam zadowolona. Jedna z dziewczyn spojrzała na mnie.
-To ty nie wiecie? Zostajemy tu na miesiąc, a potem sami ocenią czy chcą nad dalej czy nie.- teraz to mnie babka zgasiła.
-Że co?!- niemal krzyknęłam. Wtedy do naszego pokoju wszedł jakiś facet i powiedział.
-Alexis Palmer proszę za mną.- wzrok wszystkich nagle spoczął na mnie, a ja nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Posłusznie poszłam za chłopakiem. Wyprowadził mnie do jakiegoś innego budynku. Był już wieczór, więc średnio widziałam gdzie idę. Przystanął przy wielkich drzwiach.
-Dalej idzie pani sama.- i odszedł.
-No pięknie.- mruknęłam. Po chwili wahania otworzyłam drzwi i znalazłam się w jakiejś biblioteczce. Rozejrzałam się wokoło a potem mój wzrok spoczął na jednym fotelu, który stał tyłem do mnie. Miałam wrażenie, że ktoś tu jest. Ale się wystraszyłam, kiedy...
-Nie bój się.- ... odezwał się ktoś na owym fotelu. Nagle fotel się obrócił w moją stronę, a moim oczom ukazał się Emett.
-Emett...- powiedziałam szeptem. Ten posłała mi swój szeroki uśmiech i zbliżył do mnie.
-Witam kadecie Palmer.- uśmiechnął się. Chwilę popatrzyłam mu w oczy a potem wtuliłam w jego tors.
-Ale mnie wystraszyłeś.- westchnęłam w jego ramionach.
-Przepraszam, że tak cię wezwałem ale nie mogłem inaczej. Na razie nie mam jak się z tobą spotykać tu.
-Jak to?- zapytałem lekko odsuwając się od niego.
-W tym tygodniu jestem przeplatany z sierżant Montgomery.
-To ta wrzeszcząca baba?- zaśmiał się na moje słowa.
-Nie jest taka zła jak się ją bliżej pozna.- uśmiechnął się. Usiedliśmy na kanapie i dalej rozmawialiśmy. Pozwolił mi się wypłakać na ramieniu kiedy opowiadałam mu o całym zdarzeniu.

-Mówiłem ci, że mi się nie podoba.
-Nie tylko ty.
-Biedactwo moje... A teraz cierpisz przez takiego fiuta.
-Ech... wiem, że jestem głupia i nikogo nie posłuchałam. Tak wiem, że jestem skończoną idiotką ale nic na to nie poradzę. Jestem jaka jestem i kurwa nie jestem z tego zadowolona.- powiedziałam z rosnącą furią.
-Ej spokojnie maleńka.- zaśmiał się.
-Ale taka jest prawda! A właściwie... kiedy się jeszcze zobaczymy? Nikt mnie tu nie znajdzie, nie? To znaczy... jestem tutaj między innymi, żeby uciec od rzeczywistości.
-Zobaczymy się jutro o 6 rano na kolejnym bieganiu. A skoro jesteś tu, żeby uciec przed swoim światem to... no cóż jesteś w dobrym miejscu.- znów się uśmiechnął.

Wróciłam do naszego dziesięcioosobowego pokoju. Wszystkie siedziały na swoich posłaniach i czekały na mnie przerażone. Kiedy mnie zobaczyły od razu się napięły.
-Gdzie ty byłaś tak długo?
-Kto cię wezwał?
-Coś zrobiłaś?
-Wywalają cię?- zasypywały mnie pytaniami. Ja uśmiechnięta weszłam na swoje łóżko i usiadłam.
-Spokojnie nic mi nie jest. Chcieli po prostu się upewnić czy to nie pomyłka i czy ktoś sobie nie żartuje z nich.- uśmiechnęłam się do nich ciepło.
-No dobra, to która idzie się kąpać?- zapytałam schodząc z łóżka i biorąc kilka rzeczy. Kilka dziewczyn nagle się zerwało i poszło za mną.

Emett powiedział, że dziś dadzą nam pospać, ale jutro w nocy mam się szykować, bo o 4 rano będziemy iść biegać na 5 km. Jednym słowem - przejebane. 
Wykąpane i trochę już zmęczone położyłyśmy się spać. 
____________________________________________________________________________


~~Mady ~~


Włącz --> to.


Obudziła mnie wibrująca, która leżał na stoliku nocnym . Niechętnie podniosłam się z łóżka i sięgnęłam ręką telefon. Spojrzałam na ekran,była dopiero piąta nad ranem. Miałam 7 nie odebranych połączeń od mojego brata. Nie mam pojęcia, o co może chodzić, więc postanowiłam do niego oddzwonić. W czasie, gdy miałam nacisnąć “zadzwoń” mój telefon znowu dał o sobie znać, a na ekranie pojawiło się zdjęcie Austina. Szybko przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
  • Pali się, czy co, że budzisz mnie o 5 nad ranem ?
  • Sophie zaczęła rodzić, jesteśmy w szpitalu! - powiedział.
  • Niezły żart, a teraz mogę iść znowu spać ?- powiedziałam
  • Meg ! To nie jest żart !
  • Przecież Sophie miała urodzić, za jakieś 3 tygodnie.
  • Wiem, możesz przylecieć ? Błagam !
  • Jasne, zaraz bukuję bilet.

Rozłączyłam się i włączyłam swojego laptopa w celu kupienia biletu.
  • Coś się stało ? - zapytał Luke, siadając na łóżku.
  • Sophie zaczęła rodzić - powiedziałam, włączając przeglądarke internetową.
  • I dlatego musisz o… O 5 nad ranem szperać w internecie ?! - powiedział.
  • Przeraszam, ale muszę zabukować bilet do Londynu.
  • W takim razie lecę z tobą - powiedział.
Najbliższy lot był za 2 godziny, więc szybko spakowaliśmy swoje ubrania do walizki i postawiliśmy je przed wyjście. Wysłałam sms’a Austinowi, że za dwie godziny mam samolot do Londynu. Poszłam wziąć szybki prysznic i ubrałam się. Nie robiłam majkijażu. Luke wysłał smsa do chłopaków, że leci wcześniej do Wielkiej Brytanii. Sprawdziłam, czy na pewno wszystko zabrałam i wyszliśmy z pokoju. Zjechaliśmy windom do recepcji, gdzie wymeldowaliśmy się z hotelu i zamówiliśmy taksówkę. Po jakiś czterdziestu minutach byliśmy na lotnisku i szybko udaliśmy się na odprawę.

***
W Londynie wylądowaliśmy o 15 czasu GTM. Od razu po odebraniu naszych bagaży udaliśmy się przed lotnisko w celu poszukania jakieś taksówki. Gdy w końcu znaleźliśmy się w samochodzie, podałam taksówkarzowi adres willi mojej mamy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Poszliśmy do mojej sypialni i odłożyliśmy bagaże. W domu nikogo nie było, więc przypuszczam, że moja mama jest w szpitalu i podziwia swojego wnuka. Wyjęłam z szafy jakieś ubrania i poszłam do łazienki w celu przebrania się. Nałożyłam tylko korektor pod oczy, żeby zakryć ślady po ledwo przespanej nocy. Gotowa opuściłam pomieszczenie i wróciłam do pokoju. Z jednej z szafek wyjęłam klucz do mojego samochodu.
  • Kto to ? - zapytał Luke, pokazując na jedno ze zdjęć przyklejonych na ścianie.
  • Ja i moja kuzynka Zoe. Robiłyśmy to zdjęcie dwa lata temu na wakacjach w Tajlandii.
  • Niezłe bikini - powiedział poruszając zabawnie brwiami.
  • Jesteś niewyżyty - powiedziałam i zabrałam swój telefon z łóżka.
  • Przyzwyczaisz się - stwierdził i pocałował mnie w usta.
  • Ciekawe, co Liz by powiedziała zboczeńcu.
  • Jej w to nie mieszaj - powiedział i ponownie mnie pocałował.
Napisałam smsa do Austina, że niedługo przyjedziemy do szpitala. Wsiedliśmy do samochodu i udaliśmy się na początku do jakiegoś sklepu. Zaparkowałam auto na parkingu i razem z Lukiem udaliśmy się w stronę wejścia do sklepu z zabawkami. Przechodziliśmy między półkami z różnymi lalkami, pluszakami.
  • Meg ! Weźmy go - powiedział i wyciągnął za swoich pleców przytulankę pingwinka.
  • Chcesz zarazić mojego bratańca swoją manią na punkcie pingwinów ? - zapytałam.
  • Czemu nie ? - zapytał
Zgodziłam się i poszliśmy do kasy zapłacić za maskotkę. Wróciliśmy do auta i pojechaliśmy do szpitala.
  • Dzień dobry. Przyszliśmy odwiedzić Sophie Jones - powiedziałam.
  • Są państwo kimś z rodziny ? - zapytała recepcjonistka, szukając czegoś w komputrze.
  • Tak, jest moją szwagierką - odpowiedziałam.
  • Leży na trzecim piętrze w sali numer trzynaście.
  • Dziękuję.
Poszliśmy do windy i wjechaliśmy na trzecie piętro. Idąc korytarzem, zauważyłam moją mamę.
  • Mady ! - powiedziała.
  • Cześć mamo - przytuliłam się do kobiety.
  • Dzień dobry - powiedział Luke.
  • Dzień dobry, ty jesteś Lucas, prawda ? - zapytała moja matka.
  • Tak.
  • Jak się czuje Sophie ? - zapytałam.
  • Teraz odpoczywa po porodzie, a Austin nie może napatrzeć się maleństwem - odpowiedzała i zaśmiała się.
  • To my idziemy do nich. Do zobaczenia w domu - powiedziałam i razem z chłopakiem, weszliśmy do sali, w której leżała moja szwagierka.
Sophie spała, a Austin trzymał na swoich rękach noworodka.
  • Dzień dobry - powiedziałam.
Mój brat spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechną.
  • Cześć Meg, poznaj Jackson’a. - Chłopak podał mi na ręce mojego bratańca.
  • Witaj na świecie maluchu - szepnęłam - On jest taki słodki - powiedziałam.
  • Ma to po tatusiu - zaśmiał się Austin.
Nie mogłam na patrzeć się na Jacksona. Jest to chyba najsłodsze dziecko na świecie. Po paru minutach Sophie obudziła się i nakarmiła małego.
  • Meg wydaje mi się, że o czymś zapomnieliśmy - powiedział Luke, wkazujące oczami na torbę obok drzwi.
  • A taak - powiedziałam i poszłam po nią.
Wyjęłam ze środka średniego pingwinka i włożyłam do łóżeczka bratańca. Najmłodszy członek naszej rodziny na widok zabawki zaczął wesoła machać nóżkami i rączkami. Zaśmiałam się pod nosem i zrobiłam mu zdjęcie. Nigdy nie przypuszczałam, że to takie fajne zostać ciocią.
  • Mamy do ciebie prośbę Meg - powiedziała Sophie.
  • Coś się stało ? - zapytałam.
  • Chcemy, żebyś została chrzestną Jacksona. Zgadzasz się ? - zapytał Austin.
  • Oczywiście, że tak - odpowiedziałam szybko.
Po jakiś dwudziestu minutach opuściliśmy szpital. Razem z nami wyszedł mój brat. Postanowiliśmy pojechać do naszej mamy. Wsiedliśmy do swoich samochodów i ruszyliśmy w drogę. Zaparkowałam auto na podjeździe willi. Podeszłam do drzwi, ale moją uwagę przykuł jeden samochód zaparkowany koło domu mojej rodzicielki.
  • Ty też widzisz ten samochód ? - zapytałam mojego brata, gdy pojawił się obok nas.
  • Tak i mam nadzieję, że moje obawy się nie sprawdzą.
Austin otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. Zdjęłam kurtkę i buty w przedpokoju i udałam się w stronę salonu.
Nie chciało mi się wierzyć własnym oczom, gdy na środku salonu stałą moja mama, a obok niej ojciec z jakąś kobietą.
  • Chyba jednak twoje objawy się sprawdziły - szepnęłam do Austina.
Nas kochany tata nie odezwał się do nas od rozwodu z mamą. Za każdym razem,gdy próbowałam z nim porozmawiać przez telefon tłumaczył się brakiem czasu lub po prostu wcale nie odbierał moich połączeń. Ostatnim czasem jedynym źródłem, przez które mogłam się dowiedzieć, co u niego słychać był internet. Nie chciałam wierzyć plotką, że tak szybko po rozwodzie znalazł sobie jakąś kobietę, ale niestety okazało się to prawdą.
  • Jesteście - powiedział mój ojciec.
  • Co tu robisz ? - zapytałam.
  • Przyleciałem z Dianą zobaczyć swoją wnuczkę - powiedział.
  • Chciałeś powiedzieć wnuka - fuchną Austin.
  • Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zostałem dziadkiem.
  • Nie wątpię - powiedziałam równo z bratem.
  • Kochanie powinniśmy już jechać, mamy rezerwację w restauracji - powiedziała kobieta.
  • Tak oczywiście. Zostajemy w Londynie do końca tygodnia. Mam nadzieję, że dacie się namówić na wspólną kolację - powiedział i opuścił dom.
Nie ma mowy, żebym dała się namówić na jakąkolwiek kolację z nim.

***

Leżałam na łóżku, wtulona w tors Luke’a. Oglądaliśmy Więźnia labiryntu.
  • Jesteś głodna ? - zapytał mnie blondyn.
  • Może trochę - odpowiedziałam.
Chłopak wyciągnął z kieszeni swój telefon i zadzwonił gdzieś. Już po pierwszym zdaniu wiedziałam, że zamawia pizzę.
  • Przez ciebie będę jeszcze grubsza niż jestem teraz - powiedziała.
  • Nie przesadzaj. Jesteś idealna z  resztą parę kawałków pizzy ci nie zaszkodzi.
  • Zamknij się już.
Wróciliśmy do oglądania filmu. Po półgodzinie do pokoju zapukała moja mama, po czym weszła z dużym kartonem pizzy. Zatrzymaliśmy film.
Podziękowałam jej i odebrałam od niej jedzenie. Przyniosłam z kuchni jeszcze colę i szklanki. Położyłam je na stoliku nocnym następnie usiadłam na łóżku koło mojego chłopaka i zaczęłam konsumncję. Obejrzeliśmy jeszcze jeden film. Posprzątaliśmy pokój i poszłam wykąpać się do łazienki. Po piętnastu minutach wróciłam do pokoju i położyłam się spać.








____________________________________________________________________________


~~Oliv~~

Włącz > to.


Obudziłam się. Strasznie nie chciało mi się wstawać. Odwróciłam się i chłopak też już nie spał. Podniosłam się i wstałam. O dziwo nie bolała mnie głowa. 
Poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Ubrałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam nie za mocny makijaż
Gdy byliśmy już uszykowani zeszliśmy na dół na śniadanie. Zajęliśmy miejsce i kelner przyniósł nam śniadanie. Zaczęliśmy jeść. Po skończeniu posiłku dopiłam sok i wróciliśmy do pokoju. Wzięłam walizkę i zaczęłam się pakować. Za kilka godzin mamy samolot do Londynu.

- Może pójdziemy do jakieś kawiarni napić się kawy? - zapytał chłopak.
- Możemy iść. - odpowiedziałam.

Poszliśmy do kawiarni, która znajdowała się obok hotelu. Zajęliśmy miejsce i zamówiliśmy dwie kawy. W bardzo szybkim czasie otrzymaliśmy zamówienie. Kawa była pyszna.
 Gdy skończyliśmy pić, wróciliśmy do hotelu. Uszykowaliśmy nasze walizki i zeszliśmy z nimi na dół. Przed hotelem znajdowała się już taksówka, która zawiozła nas na lotnisko. Przeszliśmy odprawę i poszliśmy usiąść. Po kilku minutach wystartowaliśmy. Podczas lotu większość czasu spałam. 
Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Następnie pojechaliśmy do domu chłopaka. Weszliśmy do środka i odłożyliśmy walizki. 

- Jadę do studia filmowego, a później do mojego domu zobaczyć, czy wszystko jest gotowe. - powiedziałam.
- Okej. O której będziesz? - zapytał.
- Za 2 - 3 godziny.
- Okej.

Wyszłam z domu i pojechałam do studia filmowego. Przywitałam się ze wszystkimi, a następnie poszłam się przebrać. Zaczęliśmy dalej kręcić film. Po 2 godzinach skończyliśmy. Ubrałam swoje rzeczy i opuściłam budynek. Pojechałam do mnie do domu. 
Chciałam sprawdzić, czy wszystko jest już gotowe i czy mogę się już wprowadzać. Mój dom był już wyremontowany. Nareszcie. Już jutro będę mogła się do niego wprowadzić. Później wróciłam do domu Josh'a. Weszłam do środka, gdzie czekał na mnie chłopak. Poszłam do kuchni i zauważyłam na stole, przygotowaną kolację. Trochę mnie to zaskoczyło. Razem z chłopakiem usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść danie, które przygotował chłopak. Było bardzo pyszne. 

- Wszystko już gotowe u ciebie w domu? - zapytał.
- Tak, jutro będę się wprowadzać. - odpowiedziałam.
- Tak szybko?
- No tak, a na co mam czekać?
- No nie wiem. Myślałem, że pomieszkasz jeszcze trochę ze mną. - powiedział i zastanawiałam się co mam mu odpowiedzieć, aż w końcu zapytałam się jemu:
- To może przeprowadzisz się do mnie?
- Ja? - zapytał.
- No tak.
- To chyba nie jest dobry pomysł.
- Dlaczego?
- To tak samo jakbyś ty się do mnie wprowadziła.
- Nie rozumiem cię. 
- Po prostu ja chciałbym z tobą zamieszkać, ale nie w moim czy twoim domu tylko w naszym wspólnym. Chce żebyśmy razem kupili nowy dom i razem go urządzili. 
- Wiesz, trochę mnie tym zaskoczyłeś i nie wiem co mam ci powiedzieć. 
- Na razie nie musisz mi na nic odpowiadać, ale zastanów się nad tym co powiedziałem.
- Dobrze.

Nie powiem zaskoczył mnie z tym domem. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Chciałabym zamieszkać z nim na stałe, ale jak na razie jest to bezsensu żeby kupować nowy dom. Muszę jeszcze nad tym wszystkim dobrze pomyśleć. Dokończyliśmy kolację i razem z chłopakiem posprzątaliśmy po posiłku. Następnie poszłam do łazienki wziąć kąpiel. Była to dość dłuższa kąpiel. Następnie ubrałam piżamę i poszłam do sypialni. Położyłam się w łóżku i włączyłam telewizor. Później przyszedł Josh i położył się obok mnie. Po jakieś godzinie wyłączyliśmy telewizor i zasnęliśmy.