Jak zwykle obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez niezasłonięte przeze mnie okno. Podniosłam się do poziomu siedzącego i rozejrzałam po pokoju. Hm..postanowiłam więc poszukać telefonu, aby sprawdzić, która godzina. Kiedy już go znalazłam ujrzałam 11. O matko. Za 7 godzin będzie najlepsza impreza na jaką pewnie pójdę w 2015 roku. Wstałam więc do końca i postanowiłam zejść na dół i zrobić jakieś śniadanie na szybko. Niestety, kiedy znalazłam się już na dole zauważyłam uśmiechniętego Harry'ego, który właśnie nakrywał do stołu.
- Harry, czy ty w ogóle śpisz?- spytałam siadając do stołu.
- Tak, ale jestem też właścicielem tego domu, więc nie mogę pozwolić, aby mój gość przygotowywał śniadanie.- uśmiechnął się.
- Oh..Hazzuś.- uśmiechnęłam się.
- Smacznego sweetheart.
- Smacznego.- dodałam po czym zabraliśmy się za jedzenie przb epysznych naleśników.
- Limuzyna przyjedzie o 17:10, bo podobno będzie dużo sław, a to się wiąże z korkami.- dodał wchodząc do pokoju.
- Okej.
- A gdzie sukienka?- spytał patrząc na łóżko.
- Schowana.- uśmiechnęłam się.
- No wiesz, chciałem ją zobaczyć. :(
- Za 5 godzin zobaczysz. :)
- No wiesz.- powiedział smutny.
~~Harry~~

- Ślicznie...ślicznie wyglądasz.- dodałem jąkając się. Wow, jak ona na mnie działa.
- Dziękuję, ty też nieźle.- uśmiechnęła się i ja również.
Bal Włącz > To.
~~Pat~~

- Zatańczysz?- spytał uśmiechając się.
- Jasne.- oznajmiłam i ruszyliśmy na parkiet, gdzie bawiło się już mnóstwo gości.
- Cześć.- oznajmiłam uśmiechając się.
- No cześć słonko.- uśmiechnął się.- Sama tu jesteś?- spytał.
- Z Harrym, a ty?
- Z taką Jess, o to ona.- przedstawił mi dziewczynę. Jak na wszystkie jego dziewczyny to ona wydawała się najbardziej mądrą osobą.
- Harry.- dodałam, kiedy szli w naszą stronę.
- Spokojnie, załatwię to.- oznajmił.
- Cześć.- dodał Niall, a Barbara gdzieś zniknęła. Chyba mnie zauważyła i dlatego poszła.
- Czego chcesz?- spytał Harry.
- Porozmawiać z Pat, więc może łaskawie się odczep.- rzucił blondyn. Harry posłał mi pytające spojrzenie, a ja się zgodziłam. Kiedyś w końcu trzeba to mieć za sobą. Hazz odszedł na bok i tak dalej nas obserwując.
- Więc Pat, chciałem cię przeprosić, dopiero niedawno tak naprawdę zrozumiałem co zrobiłem i...chciałbym to naprawić...- mówił.
- Tu już nie ma co naprawić Niall.
- To może zostaniemy chociaż przyjaciółmi?- spytał.
- Przyjaciółmi to za dużo. Znajomi jeszcze ujdą.- potraktowałam go tak obojętnie jak on wcześniej mnie.
- Dziękuję, że chociaż to.- uśmiechnął się i odszedł.
- I co chciał?- spytał Hazz podchodząc do mnie.
- Jesteśmy teraz znajomymi.- uśmiechnęłam się.
- Nie marnujmy tego wieczoru i chodźmy tańczyć.-- uśmiechnął się i ponownie ruszyliśmy na parkiet.

- Pat...muszę ci coś powiedzieć.- zaczął..
- Tak??
- Ja..ja cię kocham odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem.- oznajmił patrząc mi się prosto w oczy..
- Nie kłamiesz?- spytałam.
- Nigdy nie mógłbym cię okłamać. Nie jestem Niall'em. Musisz mi po prostu zaufać. Zrobię wszystko, żebyś kiedyś pokochała mnie tak jak jego.- oznajmił a ja prawie umarłam.
- Nie musisz robić wszystkiego.- spojrzał się na mnie smutny.- Tylko mnie kochaj.- dodałam uśmiechnięta i rzuciłam mu się na szyję, a on mnie podniósł i okręcił wokół własnej osi po czym pocałował.
- Kocham cię i to bardzo. Nawet sobie tego nie wyobrażasz ile na to czekałem.- dodał cały czas się uśmiechając.

Gotowa zeszłam na dół, gdzie właśnie Harry otwierał pizzę w salonie. Usiedliśmy wygodnie w salonie i włączyliśmy telewizor. Oglądając go jedliśmy naszą kolację. Film się skończył, a ja wygodnie się położyłam na kanapie razem z Harry'm. Nawet nie wiem, kiedy zasnęliśmy. *_____________*
_____________________________________________________
~~Alex~~
Włącz ~> to.
Emma obudziła naszą trójkę śpiących przyjaciół zanim zaczęliśmy podchodzić do lądowania. Nie mogłam się doczekać dzisiejszego balu. Ale jest dopiero 7 rano, więc jak wrócę do domu to jeszcze się zdrzemnę z 2-3 godzinki. To mi dobrze zrobi. Wzięliśmy nasze spore bagaże i poszliśmy do samochodu, którym przyjechał po nas mój brat. Po jakiś 15 minutach byłam już w domku. Zostawiłam walizki w holu i od razu poszłam się położyć. Stwierdziłam, że później się tym zajmę.
Obudziłam się około 11. Wow... aż tak długo spałam? Lekko zdziwiona wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na nim. Nagle drzwi do mojego pokoju się szerzej otworzyły i zobaczyłam...
Po chwili przyszła Agnes z szczeniakiem husky na rękach.
Obudziłam się około 11. Wow... aż tak długo spałam? Lekko zdziwiona wstałam z łóżka, ale zakręciło mi się w głowie, więc usiadłam na nim. Nagle drzwi do mojego pokoju się szerzej otworzyły i zobaczyłam...
- Kot?- powiedziałam na głos zdziwiona. Maleństwo zamiauczało i wskoczyło na łóżko. Najpierw się łasił do mnie, a potem wlazł pod kołdrę i po chwili było widać już tylko jego główkę.
- Ale słodki jesteś. A skąd tu się wziąłeś?- mówiłam do niego głaszcząc go. Kotek mruczał a wtedy do pokoju wbiegł kolejny kotek, który wskoczył mi na kolana.
- Ojej... jeszcze jeden?- byłam zaskoczona.
Po chwili przyszła Agnes z szczeniakiem husky na rękach.
- Patrz jakie kochane.- powiedziała szczęśliwa.
- Tak, cudowne są. Ale skąd one się tu wzięły?
- Ze schroniska. Wzięłam je. Niedawno sama mówiłaś, że chciałabyś mieć chociażby kotka. - zaśmiała się.
- No tak, ale nie spodziewałam się takich maleństw u mnie na łóżku.- zawtórowałam jej.
- Ogólnie jednego kotka wezmę ja. Chyba, że wolisz pieska, a ja wezmę koty. Albo będziesz miała jednego kota i psa, a ja wezmę jeszcze jednego szczeniaka.- oznajmiła.
- Wiesz.... może obie będziemy miały po jednym szczeniaku i kociaku?
- Czemu nie? Cudowne są!- usiadła z psem obok mnie, a ja go wzięłam na ręce, bo kotek i tak poszedł poznać nowe sprzęty. Dosłownie... usiadł mi na klawiaturze przy laptopie.
.gif)
Owinęłam się ręcznikiem i przeczesałam ręką moje mokre włosy, kiedy usłyszałam głos mojego narzeczonego.
- Pomóc ci umyć plecki?
- Poradziłam sobie.- powiedziałam wychylając się zza drzwi.
- Skoro tak mówisz.- zaśmiał się, a ja się uśmiechnęłam do niego. Podszedł do mnie i pocałował w usta. A potem objął w pasie i przyciągnął do siebie mówiąc - Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. Wiem, ze się dawno nie widzieliśmy, ale czy mógłbyś mnie puścić bo chciałabym wysuszyć się do końca?- myślałam, że mnie puści, ale ten jeszcze bardziej mnie przyciągnął do siebie.
- Oj kochanie... może zostań tak jak teraz co? Włosy ci wyschną a ja chce się tobą teraz nacieszyć.- wymruczał do mojego ucha, aż mnie ciarki przeszły.
- Później. Obiecuje ci.- powiedziałam takim samym tonem jak on i wtedy mnie puścił.

Zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść pyszne śniadanko zrobione przez naszego przystojnego przyjaciela. Już chciałam wziąć naczynia i włożyć je do zmywarki, ale Emett mnie zatrzymał.
- To nie wszystko. Na koniec mam jeszcze coś specjalnego. Alex wiem, że uwielbiasz maliny, dlatego to z myślą o tobie.- uśmiechnął się i podał wszystkim croissant'a z sosem malinowym i samymi malinami.
- No nie wierzę... ojejku... wygląda cudownie. Dziękuję, jesteś kochany. Chodź tu.- podeszłam do niego i przytuliłam a potem dałam całusa w policzek. Wtedy odezwał się Cody.
- Ej bo jestem zazdrosny!
- Oj nie marudź ty i tak dostajesz więcej i to lepszych.- zaśmiał się Emett.
- No właśnie. Jak teraz.- oznajmiłam i pocałowałam go czule w usta.
Zjedliśmy nasz słodki deserek i pomogłam zebrać wszystkie naczynia i włożyć do zmywarki. Potem podeszłam do szczeniaków i się z nimi bawiłam. Wtedy zauważyłam, że jeden z nich, którego już wybrałam wcześniej ma prawe oko niebieski, a lewe brązowe.
- Niesamowite.- szepnęłam do siebie.
- Co takiego?- podchwyciła dziewczyna.
- Spójrz na jego oczy.
- Oo... mój też tak ma.- uśmiechnęła się.
- Pięknie to wygląda.- westchnęłam zachwycona.
- Wiem.- zawtórowała mi.
Poszłyśmy we dwie razem ze zwierzętami na górę i zamknęłyśmy mój pokój na klucz, żeby nikt nam nie przeszkadzał w przygotowaniach na bal. Najpierw Agnes zrobiła mi makijaż, a potem ja jej. Większość i tak przykryją maski, ale... Miałyśmy problem z fryzurami, ale w końcu coś wymyśliłyśmy. Z natury mam proste włosy, więc takie też zostają, ale je zaczesałam do tyłu i spięłam kilkoma wsuwkami. Z przodu dawały taki efekt jaki chciałam. Agnes natomiast ma z natury loki, więc jeszcze bardziej je skręciłyśmy. Potem założyłyśmy nasze sukienki. Ja czarną, a dziewczyna czerwoną. Potem biżuteria. Agnes założyłam zestaw, który składał się z pary kolczyków i pięknego wisiorka. Ja natomiast zdecydowałam się założyć naszyjnik w kształcie skrzydeł, zegarek i bransoletki oraz kolczyki. Do tego maski. Agnes miała taką, a ja taką. Potem chwyciłyśmy za torebki. Agnes wzięła swoją i podała mi moją.
Kiedy zeszłyśmy już ubrane na dół chłopcy zaniemówili. Sami wyglądali pięknie w garniturach i maskach. Emett miał białą, a Cody czarno-srebrną.
- Wow... wyglądacie niesamowicie.- wydusił z siebie Cody.
- Dziękujemy.- powiedziałyśmy równo.
- Wy też niczego sobie.- dodała Agnes z uśmiechem.
- To jedziemy?- zapytał Emett, który podał mi rękę, aby pomóc mi zejść z ostatnich stopni. Cody zrobił to samo z Agnes.
Poszliśmy potańczyć. To było dziwne, ale ktoś po jednej piosence zrobił odbijanego i porwał mnie w obroty. Wystraszył mnie trochę.
- Może zejdziemy na chwile na bok? Tylko w miarę dyskretnie.- szepnął mi do ucha.
- Kim jesteś?
- Wszystko w swoim czasie.- po tych słowach tak nami okręcił, że niepostrzeżenie opuściliśmy sale i znaleźliśmy się na ogrodzie.
- To kim jesteś?- ponowiłam pytanie.
- Ostatnią osobą, jak dziś widzisz.- mówił takim zachrypniętym głosem.
- Yy... co proszę?- nic z tego nie rozumiałam.
- A to, że dziś nadszedł twój kres.- zbliżył się do mnie, a ja automatyczni cofnęłam o krok do tyłu, ale przeszkodziła mi ławeczka.
- Zostaw mnie.- powiedziałam stanowczo.
- Och.. biedna, mała gwiazdeczka. Taka bezbronna. Sama. Nie martw się... nawet nie poczujesz bólu.
- Zostaw mnie!- krzyknęłam wymierzając mu prawy sierpowy prosto w nos. Złapał się za nos a ja zaczęłam uciekać, ale ten szybko mnie dogonił.
- Puszczaj! Pomocy!!!- krzyczałam najgłośniej jak mogłam, ale muzyka była za głośno i nikt mnie nie słyszał. Szarpałam się z nim.
- Jak mi splamisz sukienkę to ci znowu przywalę!- warknęłam.
- Zaraz i tak będziesz martwa.- wydał z siebie taki gardłowy głos, ze się przeraziłam.
Jego ręka powędrowała za jego ciało i za chwilę coś błysnęła w jego dłoni. To był nóż. O MÓJ BOŻE!!! On ma nóż! Teraz to juz po mnie... Ile razy jeszcze będę w obliczu śmierci?!
- Pomocy! - zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej.
- Nikt cię nie usłyszy.- zaśmiał się.
- Ty jesteś A?- zapytałam nagle oświecona. Czekałam na jego odpowiedź.
- Nie. Jestem w TEAM "A".- odpowiedział. Czyli jest taki jak Alison? Tak, na pewno.
- Czyli jesteś jak Alison.- powiedziałam jakby do siebie, ale miałam nadzieje, że ją znał.
- Coś ty powiedziała?- zawahał się. Trafiłam... znał ją.
- Alison. Ona też pracowała dla A.- oznajmiłam.
- Skąd to wiesz?- warknął.
- Bo ją znałam.
- Skąd?
- Pomagała mi.
- To wbrew zasadom. Kłamiesz.
- Nie kłamię. Alison mi pomogła kiedy spotkałyśmy się przed szpitalem. Pomagała mi znaleźć brata i matkę. Ale potem... ją zamordowano.- na te ostatnie słowa aż się sama zatrzęsłam.
- Nie żyje? Alison... zamordowano?- był w takim szoku, że aż usiadł na ławeczce. A ja powoli się odsuwałam od niego.
- Skąd to wiesz?- zapytał po chwili.
- Bo zmarła na moich rękach.- wydukałam.
- Więc wiesz co się stało? Mów!
- Najpierw ktoś próbował ją przejechać, ale to się nie udało, więc po chwili dostała kulkę w tętnice szyjną. Już nie zdążyliśmy jej uratować.
- Jacy "my"?
- Wtedy była impreza dla nastolatków i było tam ich pełno.
- Nie wierzę w to... a mi powiedział, że ona wyjechała... Co za skurwiel!- zaczął mówić sam do siebie i jakby kłócić się ze swoimi myślami.

W oddali, za jego plecami zobaczyłam jakiś ludzi. Wyczułam dobry moment i zaczęłam biec w ich stronę. Gość z ławki momentalnie pobiegł za mną, ale nie zdążył mnie złapać.
- Pomocy! - krzyknęłam najgłośniej jak mogłam.
- Nic ci nie jest?- zapytał chłopak.
- Na szczęście nie...- westchnęłam. Chłopak trochę rozluźnił swój uścisk i zdjął maskę. To był Steven :O
- Steven?- zdziwiłam się.
- Alexis?- zawtórował mi, a ja zdjęłam maskę. Kiedy mnie zobaczył znów mnie przytulił.
- Boże... co się stało? Dobrze się czujesz? Kim on jest.
- Wszystko dobrze bohaterze.- powiedziałam.
- Kim on jest?
- Sama chciałabym wiedzieć...
- Co ci zrobił?
- Chciał mnie zabić bo poprzednio też zwiałam. Ale znów się nie udało.- powiedziałam zadowolona.
- Jak to zabić?! Za co?- był bardziej zszokowany niż ja.
- A nie wiem. Możemy wrócić do środka? Muszę znaleźć przyjaciół.
- Samej cię nigdzie nie puszczę.- po chwili dołączyli do nas ci chłopacy, którzy poszli się rozprawiać z tamtym.
- Wezwaliśmy policje i karetkę. Gość podciął sobie gardło.- powiedział jeden.
- Że co?! Zabił się?! - teraz to ja byłam w szoku.
- Tak, już ci nie grozi.- powiedział drugi. Taa... jak nie ten to przyjdzie kolejny- pomyślałam. Pewnie Alison była mu bardzo bliska i się załamał.
- Alex będziesz musiała zeznawać na policji co się stało.- powiedział Paul, którego rozpoznałam po głosie.
- Zeznawać? Ale... ja nie mogę. Błagam chłopaki, musicie mi przysiąść, że nikomu o tym nie powiecie.
- Ale dlaczego? Przecież już po wszystkim, prawda?
- No... nie wiem czy już po wszystkim. Obiecajcie mi, że nikomu nie powiecie.
- Ale Ale....
- Obiecajcie.- powtórzyłam.
- A co z Cody'm?- zapytał Steven. Spojrzałam na niego.
- Zwłaszcza jemu nie możecie o tym wspomnieć.
- Alex to twój narzeczony i powinien o tym wiedzieć.- dodał Daniel, którego również poznałam.
- Dla jego dobra. Dla dobra wszystkich. Nawet was. Błagam was. Obiecajcie, że nie powiedziecie o tym nikomu.- byłam już bliska płaczu, co było słychać w moim głosie. Chłopcy wymiękali przy łamiącym się głosie.
- Dobra... obiecujemy.- powiedzieli równo.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się do niech wszystkich.
Pomogli mi znaleźć moich przyjaciół, którzy dopytywali gdzie ja byłam, ale obiecano mi, że nigdy nikomu nie powiedzą, więc... musiałam skłamać. Ale to dla ich dobra.
- No wiecie, zachciało mi się pić i przypadkiem wpadłam na nich.- wskazałam na chłopaków za mną. Cody miał minę, jakby był... zazdrosny (?)
- Bałem się, ze coś ci się stało.- powiedział w końcu patrząc na mnie.
- Nie no coś ty. Nie mogłam was znaleźć wiec poszłam sama.- uśmiechnęłam się.
Potem Steven wziął mnie do tańca, potem Daniel, Cody, Emett i na koniec Paul.
- Nigdy mu nie powiesz o tym?- zapytał podczas tańca.
- To dla jego dobra.
- To żadne wytłumaczenie. A co z tobą? Co z twoim dobrem? To już nie ważne?
- Jestem gotowa nawet poświęcić życie byle by im nic się nie stało.
- Oo... prawdziwa przyjaciółka.- prychnął.- Szkoda, że o mało nie przepłaciłaś życiem...
- Paul... proszę cię... Nic mi nie jest. Dzięki wam. A właśnie... dziękuję za ratunek.
- Proszę, ale następnym razem nas już nie będzie. I co wtedy zrobisz?
- To nie pierwszy raz.- co ja powiedziałam?!!!! Miałam tego nie mówić!!! Szlak!!!!
- Że co? Jak to? Już był zamach na ciebie? I nic nie mówisz?! Przecież z tym trzeba coś zrobić... Dlaczego nie pójdziesz na policję?
- Bo nie mogę. Oni mi nie pomogą, a jeszcze bardziej pogorszą sprawę.
- Jak mogę pogorszyć zamach na twoje życie?
- A tak, że następnym razem na moim miejscu może być ktokolwiek, kto jest dla mnie ważny. Nawet ty.
- Nie rozumiem cię... To ile razy już tak było?
- Po 3 przestałam liczyć.- oznajmiłam a chłopak aż się zatrzymał, ale ja go ruszyłam.
- Po 3?! Nie no... chodź, muszę się napić.
Nie pamiętam kiedy wróciłam, ale wiem, że w moim domu było sporo osób. Zdjęłam sukienkę i biżuterie i poszłam od razu spać. Kiedy już leżałam pod kołdrą, wokół mnie pojawiły się kotki i psy, które razem ze mną zasnęły na łóżku.
_____________________________________________________
Włącz > to.
Usłyszałam dzwonek mojego budzika. Spojrzałam na niego i wskazywał 4. Strasznie nie chciało mi się wstawać, ale za przeszło godzinę mam samolot do Londynu. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Następnie udałam się po jakieś ubrania. Założyłam to i zrobiłam sobie makijaż. Spakowałam swoją walizkę i opuściłam pokój. Zeszłam na dół na śniadanie. Na miejscu siedział już Charlie. Przywitałam się z nim i usiadłam. Przyniesiono mi śniadanie, więc zaczęłam jeść. Było na prawdę pyszne. Po skończeniu wyszliśmy i taksówką pojechaliśmy na lotnisko. Przeszliśmy przez odprawę i poszliśmy zająć miejsca. W szybkim czasie wystartowaliśmy. Podczas lot spałam. Przebudziłam się, ale nadal lecieliśmy. Nie lubię latać tak długo.
- Jak się spało? - spytał Charlie.
- Trochę niewygodnie. A tobie?
- W miarę dobrze.
.jpg)
- Może zamówimy pizze? - zapytał.
- Pewnie.
- Pamiętasz o balu? - spytałam.
- Tak.
- To dobrze.
- Jesteś pewna, że chcesz iść ze mną.
- Tak i nie pytaj mi się już o to.
- Okey.
- No dobra to ja jadę teraz po sukienkę. A ty co będziesz robić.
- Z kolegą mam się spotkać, bo dawno się nie widzieliśmy, ale spokojnie zdążę na ten twój bal.
- Okey.
- Cześć. Ja przyszłam po sukienkę. Wezmę ją tylko i już idę. - powiedziałam.
- Cześć. Okey, wejdź.
- Czemu tu jest taki bałagan?
- Nie mam siły sprzątać. Bez ciebie to wszystko nie ma sensu. - trochę mnie zatkało.
- Muszę już iść. Cześć.
- Cześć.
- O Olivia wróciłaś już. To jest mój kolega ze szkoły. Nie wiem czy pamiętasz James'a.
- Nie pamiętam. - odpowiedziałam i przyjaciel przedstawił nam sobie. Jego twarz była mi już znajoma.
- To jest brat Nicole. - powiedział.
- Aha. No to kojarzę.
- Siadaj z nami.
- Muszę iść się przygotować.
- Okey.
- Ślicznie wyglądasz. Tak inaczej. - powiedział.
- Dziękuję. Idziemy.
- Tak.
- Cześć Olivia. - był to George, przyjaciel Josh'a.
- Cześć. - odpowiedziałam.
- Co tam u ciebie? - spytał. Znając życie to na pewno będzie się wypytać o Josh'a oraz namawiać mnie, abym do niego wróciła.
- Wszystko w porządku? A u ciebie?
- Też. Sama przyszłaś?
- Nie, z Charlie'm. A ty?
- Z koleżanką. Słuchaj, chciałbym z tobą porozmawiać, ale nie tutaj. Może pójdziemy na zewnątrz przejść się?
- No dobrze.
Dokończyłam picie napoju i razem z chłopakiem poszliśmy na zewnątrz do ogrodu, który tam się znajdował.
- A więc o czym chciałeś ze mną porozmawiać? Na pewno na temat Josh'a. - powiedziałam.
- Zgadłaś. Nie chcę cię namawiać ani mówić co masz robić, bo to jest twoje życie, ale proszę cię tylko żebyś porozmawiała z nim.
- O czym ja mam z nim rozmawiać? Już i tak wszystko sobie powiedzieliśmy.
- Po prostu nie kończ tak waszej znajomości. Josh załamał się. Mówię serio. Nigdy nie był tak przygnębiony jak teraz. On na prawdę cię kocha. Znam go i nigdy się tak nie zachowywał.
- Wiesz, jest mi ciężko z tym co się wydarzyło i ja na razie nie skreśliłam naszej znajomości tylko dałam nam trochę czasu do przemyślenia i zastanowienia się. Nie potrafię mu tak po prostu wybaczyć.
- Rozumiem cię, ale nie mogę patrzeć jak mój przyjaciel cierpi. Wiesz, że zrobiłby dla ciebie wszystko?
Ta rozmowa zaczęła mnie przygnębiać. W pewnym momencie poczułam się, jakby to była moja wina.
- Przemyślę naszą rozmowę.
- No dobrze.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wróciliśmy do środka.
- To co może zatańczymy razem? - spytał George.
- W sumie czemu nie.
Trochę się zawahałam nad tym, ale mimo to poszłam zatańczyć. Zatańczyliśmy do kilku piosenek a później poszłam poszukać Charlie'ego. Zauważyłam go jak stał i rozmawiał z jakąś dziewczyną. Postanowiłam na razie nie podchodzić do niego tylko poszłam napić się czegoś. Później chyba przyjaciel zauważył mnie i podszedł do mnie. Oczywiście, gdy przyszedł zaczęłam się go wypytywać z kim prowadził interesującą rozmowę, ale ten nie chciał nic mówić.
- Jak tam rozmowa z George'em? - zapytał.
- Powiedzmy, że dobrze.
- Ale nic się nie stało?
- Nie. Rozmawialiśmy na temat Josh'a żebym do niego wróciła.
- I co wrócisz?
- Ty też mnie będziesz teraz tym męczyć?
- Nie, ja tylko zapytałem.
- Sama nie wiem co mam robić.
- Jako twój najlepszy przyjaciel na świecie uważam, że powinniście być razem. Oczywiście zrobisz tak jak będziesz uważać, ale to jest moje zdanie na ten temat. - powiedział. Szczerze to nie wiem sama co mam robić. Nawet nie potrafiłam odpowiedzieć przyjacielowi.
- No dobra, chodź idziemy jeszcze potańczyć.
- Okey.
Potańczyliśmy jeszcze, a później byłam już zmęczona, więc pojechaliśmy do domu. Byłam już wyczerpana. Od razu po wejściu do domu ściągnęłam swoje buty. Nogi mi odpadały. Strasznie mnie bolały. Poszłam do łazienki i wzięłam sobie długą kąpiel. Weszłam do wanny i leżałam w niej do momentu, gdy woda nie zaczęła się robić zimna. Ubrałam na siebie piżamę i wyszłam z łazienki. Udałam się do kuchni napić się czegoś. Nalałam sobie do szklanki soku i poszłam do sypialni. Położyłam się wygodnie w łóżku i po jakimś czasie zasnęłam.
_____________________________________________________
_____________________________________________________