Włącz > to.
Smacznie sobie spałam, jednak w końcu musiałam się obudzić. Otworzyłam swoje zaspane oczy i ujrzałam Lou i Niall'a.
- Aż tak wam zimno?- spytałam szeptem, żeby nie obudzić reszty.
- No, strasznie jest, czuję się jak na Antarktydzie.- mówił Lou, a ja uśmiechnęłam się.
- Nie jest ci zimno?- spytał po chwili Tommo.
- Nie, jest ok.
- Jak coś, to chodź do nas.- dodał uśmiechając się.
- Zaraz lądujemy! Pobudka!- krzyczała Kate a chłopaki od razu się obudzili.
- Do wieczora.- dodał i mnie pocałował przy wszystkich. OMG.
- Cześć.- dodałam uśmiechnięta i ruszyłam do wyjścia.
Weszłam do środka i odłożyłam swoją walizkę. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 14:30. Postanowiłam, że przygotuję sobie jakiś obiad. Weszłam do kuchni i przejrzałam ciekawe przepisy.

.jpg)
- Cześć, wejdź.- dodałam witając się z dziewczyną.
- No cześć, świetnie mieszkasz. Jest już Carmen?- spytała.
- Dziękuję. Nie, jeszcze nie ma. Pewnie się spóźni.- oznajmiłam i wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Tak, to cała Cam.- dodała dziewczyna. > Porozmawiałyśmy jeszcze trochę dopóki nie usłyszeliśmy dzwonka do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam zmęczoną Cam.
- O cześć dziewczyny, przepraszam za spóźnienie.- oznajmiła. - Idziemy?
- Tak, chodźmy.- dodałyśmy i ruszyłyśmy do samochodu El.
.png)
.jpg)
.jpg)
Wyglądali jak tacy słodcy mali piłkarze ♥.
Porozmawialiśmy jeszcze trochę do czasu, kiedy dołączyła do nas Perrie ♥. Dawno jej nie widziałam przywitała się z nami a potem z Zayn'em. Jak oni słodko razem wyglądają. Porozmawialiśmy wszyscy jeszcze trochę, po czym udaliśmy się zając miejsca w pierwszym rzędzie. Chłopaki zaczęli trenować a my przyglądałyśmy im się rozmawiając i robiąc zdjęcia. W końcu jednak wyszła kolejna drużyna w czerwonych koszulkach. Tamci potrenowali jeszcze trochę, aż w końcu mecz się rozpoczął. Piłka na środku, potem ktoś ją przejął, potem Lou i bum jest Gol dla naszych żółtych!
- Mój Lou!- dodała El uśmiechając się.
- Świetnie gracie. Gratuluje wygranej!- dodałam uśmiechnięta.
- Dziękujemy.- oznajmił Liam.
- To co, jedziemy do nas?- spytał Lou.
- Jasne. Musimy to uczcić. Zapraszamy wszystkich.- dodała uśmiechnięta El.
- Zadzwonię do menadżera, żeby załatwił nam jakieś jedzenie i trochę alkoholu.- oznajmił Lou i wziął telefon.
- To my idziemy wziąć prysznic i się przebrać, zaraz wracamy.- dodał Hazz.
- To jedziemy?- spytał Lou.
- Tak.- dodałyśmy.
- To chłopaki jadą ze mną, a wy z El, ok?
- Jasne.
.jpg)
- A teraz jemy!- dodał Lou i wszyscy zabraliśmy się za jedzenie.
Kiedy byłam w trakcie picia ostatniej puszki dołączył do mnie Niall.
- Jak tam?- spytał uśmiechając się i biorąc puszkę Coca Coli.
- Dobrze. Trochę poniosło naszych imprezowiczów. - dodałam kiedy weszli do środka cali mokrzy śmiejąc się.
- Trochę to mało powiedziane.- oznajmił stając obok mnie.
- Chyba będę lecieć.- dodałam wywalając puszkę do kosza.
- Ja też. Przy okazji cię odprowadzę. -oznajmił a ja się uśmiechnęłam.
Szliśmy ulicami Londynu rozmawiając i śmiejąc się. Przyznam szczerze, że dobrze czułam się w jego towarzystwie. Jest świetnym mężczyzną. Wszystkie jego fanki pewnie chciałyby być teraz na moim miejscu, jednak nie za bardzo się tym przejęłam. Droga minęła tak szybko, że nawet nie wiem jak znaleźliśmy się pod moim domem.
- Dobranoc.- oznajmił chłopak.
- Dobranoc.- dodałam uśmiechnięta i pożegnaliśmy się pocałunkiem.
____________________________________________________________________________
Włącz to.
~~Alex~~
Otworzyłam swoje zaspane oczy, bo poczułam, że ktoś siada obok mnie na łóżku. Nie myliłam się.
-No hej skarbie.- powiedział kiedy nasze usta na moment się rozłączyły.
-Co ty tu robisz?- zapytałam.
-Moje stęsknione serce rwało do ciebie.- zaczął całować mnie w nosek, czółko, skronie, szyję i tak dalej. Z każdym jego pocałunkiem przechodził przeze mnie dreszcz rozkoszy.
-Czekaj.- powiedziałam schodząc z łóżka i podchodząc do drzwi. Zanim jednak zrobiłam kolejny krok Luke położył swoje ciepłe dłonie na moich biodrach.
-Są przed domem. Jedzą śniadanie. Twoja ciocia jest bardzo miła.- powiedział mi do szyi. Jego oddech łaskotał mnie w nią.
-Co powiedziała?- zapytałam odchylając głowę na bok.
-Że jestem nieziemsko przystojny i jak skończę z tobą to mam wbić do jej sypialni.- odwróciłam się do niego twarzą w twarz.
-O... to dobrze się składa, bo jak już skończysz ze mną to też mam kolejne wezwania od moich męskich wielbicieli.- puściłam mu oczko i podeszłam do szafy, w celu poszukania czegoś w co mogłabym się ubrać. Luke był zaskoczony moimi słowami. Skoro on może to czemu ja nie? Haha... nie no.
-To mówisz, że masz męskich wielbicieli, tak?- powoli zbliżał się do mnie.
-A mam.
-No... a kim oni są?
-Chcesz wiedzieć jak mają na imię?
-No pewnie.
-No więc jeden ma na imię Luke, drugi Luke, trzeci Luke i czwarty to Luke Benward. - wyliczałam na palcach.
-Jesteś kochana.- znów mnie ucałował. Moje palce zaczęłam wplatać w jego włosy, a jego ręce wędrowały po moich plecach.
Po dość długim czasie w końcu się ubrałam i razem z moim chłopakiem zeszliśmy do wszystkich cały czas trzymając się za ręce.
-O są i nasze gołąbeczki.- zaśmiała się Emma.
-A już myśleliśmy, że nie zjedziecie.- tym razem zaśmiał się dziadek.
-Siadajcie.- powiedział wujek Roger. Posłusznie zasiedliśmy do stołu i razem z całą rodziną zaczęliśmy jeść wspólne śniadanie.
Po śniadaniu razem z moim ukochanym wybraliśmy się na plażę. Miałam dylemat jaki strój kąpielowy wybrać, więc Luke pomógł mi wybrać. Tak bardzo się cieszę, że tu przyjechał. I to dla mnie <3 On jest taki kochany. Gotowi ruszyliśmy na podbój plaży.
Było sporo ludzi, więc ciężko było znaleźć trochę wolnego miejsca, ale w końcu nam się udało. Rozłożyliśmy się i ruszyliśmy do wody. Woda była nieziemska. Luke nurkował i mnie straszył. Głupek z niego, ale i tak go kocham.
-Luke!- usłyszałam jakiś głos. Wydawał się... dziwnie znajomy. Kiedy się odwróciłam i zobaczyłam ją... Stała na plaży wołając i machając do mojego chłopaka.
-Olivia?!- pobiegł do niej. Co za idiota... to mój chłopak ale biegnie do niej. Pięknie. Chcąc, nie chcąc dołączyłam do nich.
-Alex!- rzuciła mi się na szyję. WTF?! O.o
-Cześć.- uśmiechnęłam się sztucznie kiedy się oderwała ode mnie.
-Wynajęliśmy jacht. Chodźcie z nami.- mówiła jak nakręcona.
-Jasne! Czemu nie?- zgodził się Luke.
-Alex!- rzuciła mi się na szyję. WTF?! O.o
-Cześć.- uśmiechnęłam się sztucznie kiedy się oderwała ode mnie.
-Wynajęliśmy jacht. Chodźcie z nami.- mówiła jak nakręcona.
-Jasne! Czemu nie?- zgodził się Luke.
Nasz jacht zatrzymał się kilka metrów od brzegu.
-Alex, chodź!- zawołała mnie Olivia.
-Co?- zapytałam.
-Skaczesz z nami do wody?- wyprzedziła ją inna dziewczyna, której imienia nawet nie pamiętam. Cały czas pilnuję Luke, żeby się nie zbliżał do tej suki, ale coś mi to nie wychodzi. ;/ Bałam się skoczyć, no ale cóż... Stanęłyśmy we 3 na dziobie jachtu, złapałyśmy się za ręce i skoczyłyśmy. Nie było źle :D
-I jak?- zaśmiał się Luke patrząc na nas z góry.
-Wskakuj!- krzyknęła Olivia Holt.
-Nie dzięki.- uśmiechnął się.
-A dla mnie?- spróbowałam. Westchnął, ściągnął koszulkę i .... wskoczył. Był pod wodą, ale jest taka krystaliczna, że widziałam jak płynie. Podpłynął do mnie podniósł. Dziewczyny się patrzyły na nas. Olivia oczywiście wkurzona. W dupie ją mam. To mój chłopak, a ona niech się odwali. Miała już swój czas. Po za tym ona jest młodsza ode mnie. Ale nie pamiętam ile lat różnicy jest między nami.
-Kocham cię.- szepnęłam. Ten się tylko uśmiechnął, opuścił mnie i mocno przytulił.
Wróciliśmy do domu dziadka. Idealnie na obiadek. Ciocia zrobiła z mamą knedle z musem truskawkowym i śliwkami. Mniam ^-^Kiedy zjedliśmy oboje poszliśmy do góry. A kto poszedł za nami? No moja kochana kuzynka. Przystawia się do niego. Kolejna ździra... Dokładnie za 5 godzin lecę do Londynu na urodziny dziewczyny brata. Luke leci ze mną na całe szczęście. Od kiedy Luke się tu pojawił to nawet nie miałam czasu dla Cody'ego i Drew. Ojej... mam nadzieję, że nie są na mnie źli czy coś.
-To może weźmiemy kąpiel hm?- zaproponował Luke. Zakluczył drzwi do pokoju, żeby nikt nam nie przeszkodził. Dobrze, że mamy swoją łazienkę.
-Pójdziesz napuścić wodę?- zapytałam. Muszę napisać do Cody'ego.
-Jasne.- pocałował mnie w czoło i poszedł a ja szybko napisałam do Cody'ego.
Nie miałam już czasu mu odpisać, bo Luke przyszedł po mnie do pokoju cały nagi :O OMG... Ale trzeba przyznać... on zawsze jest cudowny, nawet bez ubrań.
Spakowaliśmy się, pożegnaliśmy się z moją rodzinką i razem z mamą, Emmą i wujkiem, który nas zawoził pojechaliśmy na lotnisko. Moja mama stwierdziła, że poleci z nami, bo nie chce znowu być sama. Normalnie by leciała z tata no ale cóż ... ;/ Tęsknie za nim.
W samolocie są miejsca czteroosobowe, ale niestety nie udało nam się usiąść wszyscy razem. Emma siedziała z moją mamą i jakimiś mężczyznami, no a my? Z Cody'm i Drew. Cody gadał z Luke'eim, a ja z Drew. Teraz miałam porównanie. Cała trójka jest mega przystojna. Ja to mam szczęście ;3
-To mówisz, że masz brata?- mówił Drew.
-No mam. A tak właściwie po co lecicie do Londynu?- zapytałam.
-No wiesz... gdzie ty tam i my.- zaśmiał się, a ja czułam, że się rumienie.
-To ładnie.- zawtórowałam mu.
Ten lot tak szybko mi zleciał. ;/ Razem z mamą i Luke'iem pojechaliśmy do domu mojego braciszka. Było tam już paru gości. Złożyliśmy jej życzenia, a po chwili zdmuchnęła świeczki. Było bardzo miło. No ale tak się wszyscy rozgadaliśmy, że już w końcu wszyscy zaczęli się zbierać.
-Alex?
-Czego dusza pragnie?- zwróciłam się do brata.
-Jadę odwieźć Jenne.
-Ja mogę ją odwieźć.
-Mama zostaje u mnie.
-Czemu?- zdziwiłam się.
-Po co ma przeszkadzać wam w nocy?- zaśmiał się.
-No dobra. Ciekawa jestem co wy tu robiliście zanim przyszli wszyscy.- zawtórowałam mu. Poczochrał mi włosy i poszedł po Jenne.-To co? Jedziemy?- zapytała. Zdziwiłam się troszkę.
-Jasne. - uśmiechnęłam się. Luke pojedzie razem ze mną, bo mama i tak zostaje u John'a, a mój brat zawiezie Jenne. Nie mieszka tak daleko, ale już za późno na powrót pieszo.
-Ale się najadłem. Brzuch mi rozsadza...- zdychał Luke.
-To po tyle jadłeś?- zaśmiałam się. Jechałam za bratem cały czas. Akurat mieliśmy zielone światło na skrzyżowaniu. Ten wieczór zapowiadał się taki wspaniały, ale to co się wydarzyło po paru sekundach... nie mam na to słów. Zatrzymałam gwałtownie samochód w ostatniej chwili i zobaczyłam jak jeden z dwóch samochodów stoi w płomieniach... Luke od razu wybiegł z samochodu w stronę auta brata. Kilka osób już wzywalo pomoc. A ja? Po chwili również rzuciłam się na pomoc...
W palącym samochodzie była rodzina z małymi dziećmi. Chciałam uratować matkę, ale ta się nie zgodziła. Kazała mi uratować dzieci. Tak zrobiłam, ale niestety nie zdążyłam już pomóc rodzicom bo... samochód jeszcze bardziej się zaczął palić. Już słyszałam syreny. Trzymałam na rękach małe dziecko, które bardzo płakało. Ja sama płakałam ze strachu. Spojrzałam na mojego brata i zobaczyłam, że on płacze.
-Boże, dlaczego?! Dlaczego?!- krzyczał. Ale ... co się stało? Nic nie rozumiałam. Wszystko działo się tak szybko...Ratownicy już wkroczyli do akcji... Odebrali mi dziecko i kazali się odsunąć. Dołączyłam do Luke'a i John'a.
-Co się stało?- zapytałam. John cały we łzach spojrzał na mnie.
-Ona nie żyje. Ona nie żyje, rozumiesz?! Ona kurwa nie żyje!- znów krzyczał. Chodził w kółko i krzyczał.
-Co się stało?- zapytałam. John cały we łzach spojrzał na mnie.
-Ona nie żyje. Ona nie żyje, rozumiesz?! Ona kurwa nie żyje!- znów krzyczał. Chodził w kółko i krzyczał.
Próbowałam go uspokoić. Ludzie zbierali się. Ruch się zatrzymał. To jakaś katastrofa... Jak to... Jenna zginęła?! To jest niemożliwe... i ci rodzice... zdążyłam bym ją uratować... ale... To moja wina... żyła by...
Luke też próbował go uspokoić, ale to nic nie dawało. Znów spróbowałam. Stanęłam naprzeciw niego, ujęłam jego twarz w dłonie.
-Popatrz na mnie. John, spójrz na mnie.- mówiłam spokojnie, ale ten wciąż nie chciał tego zrobić.
-Spójrz na mnie!- wrzasnęłam. Podziałało. I to na wszystkich. Wzrok wszystkich był podzielony pomiędzy nami, a płomieniem.
-Ona... ona nie żyję... i to... przeze mnie...- łkał. Poleciały mi łzy po policzkach.
-To nie twoja wina. To jest twoja wina, rozumiesz?!
-To jest moja wina!
-Nie! To nie twoja wina, rozumiesz?! Wiem, że ci ciężko, ale to na prawdę nie twoja wina!- nie wiem czemu krzyczałam. Najwidoczniej tylko tak mogłam do niego dotrzeć. Brat mocno się do mnie przytulił. Cały czas powtarzał, że to jego wina. Za jego plecami zobaczyłam jak wyciągają jej ciało z samochodu. Nagle jeden z ratowników podbiegł do nas.
-Ta pani to wasza rodzina?
-Tak.- powiedziałam.
-Zabieramy ją do szpitala. Jest w bardzo ciężkim stanie, ale żyję. Nie wiemy jak długo.
-Ona żyje Luke!- mówiłam do niego w samochodzie, kiedy cała trójką jechaliśmy do szpitala za karetką.
-Ale nie wiadomo jak długo! Alex... jeśli ona nie przeżyje, to ja... ja...
-Cii.... wszystko będzie dobrze.- uspokajałam go. Po chwili byliśmy na miejscu. Nie wiem gdzie ją zabrali, ale nam kazali czekać na korytarzu. Zadzwoniłam do mamy Jenny i poinformowałam ją o tym tragicznym zdarzeniu. Powiedziała, że niedługo będzie. John poszedł na zewnątrz z Luke'iem, a ja zostałam na korytarzu. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam modlić się, płacząc. Nasza mama też już dostała ode mnie telefon, ale stwierdziła, że nie ma sensu, żebyśmy wszyscy tu byli. Mam więc dzwonić do niej jak się czegoś dowiem.
Luke z John'em poszli na dół. A ja wciąż siedziałam pod ścianą, cała zalana łzami. Wtedy ktoś przy mnie kucnął.
-Nie płacz.- usłyszałam męski głos. Powoli podniosłam głowę i zobaczyłam... jak to się mówi... pielęgniarza? No właśnie... i to czarnego :O
-Wie pan, może co z Jenną?- zapytałam wycierając łzy w rękaw.
-Jest w ciężkim stanie i nie wiadomo czy z niego wyjdzie, ale... nie wiadomo też czy wybudzi się ze śpiączki.
-Że co?!
-Spokojnie. Robimy wszystko co w naszej mocy, żeby przeżyła.
Przekazałam informacje mamie Jenny, Luke'owi i bratu, kiedy wrócili. Wszyscy siedzieliśmy na korytarzu. Ścierpłam na podłodze, więc usiadłam na krześle. Byłam już zmęczona tym wszystkim. Wszyscy się modliliśmy, żeby przeżyła. Nawet nie wiem w którym momencie, oparłam się o Luke'a i zasnęłam.
____________________________________________________________________________
~~Mady ~~
Włącz --> to
Obudziły mnie promienie słoneczne, wdzierające się do pokoju. Chciałam wstać, ale ktoś mi to uniemożliwiał. Obróciłam głowę i zobaczyłam Luke'a. Wzięłam jego rękę z mojego biodra i położyłam na poduszkę obok. Powoli wstałam, żeby nie obudzić reszty chłopaków. Niestety potknęłam się o nogi Ashtona i tym samym go obudziłam.
- Co jest ? - zapytał niezadowolony.
- Przepraszam, potknęłam się.
- Spoko - powiedział.
Podeszłam do swojej torby i wyciągnęłam z niej jakieś rzeczy i udałam się do łazienki, aby się trochę odświeżyć.
Wzięłam prysznic i przebrałam się. Wyszłam z pomieszczenia po cichu, ale gdy byłam już w salonie zobaczyłam, że reszta także już wstała. Luke robił śniadanie, a Ashton i Calum wypuszczali powietrze z materacy, które były w salonie. Wczoraj chłopacy zaprosili mnie na "piżama party" i postanowili, że wszyscy będziemy spali na dole, a nie w sypialniach. Michael leżał na kanapie ze zamkniętymi oczami.
- Hej - powiedziałam do nich.
- Siemka - powiedział Cal.
- Nie żeby coś, ale byłbym wdzięczny gdyby ktoś pomógł mi w kuchni. O hej Meg ! - powiedział Luke.
- Ja ci pomogę - powiedziałam i udałam się do kuchni.
- To co robimy tym głodomorom ? - zapytał Lucas.
- Może naleśniki ? - zaproponowałam.
- Ok - powiedział.
Zabraliśmy się za szukanie potrzebnych składników, jednak żadnego nie mogliśmy znaleźć. Blondyn wyciągnął z lodówki zimną butelkę wody i poszedł do salonu. Poszłam za nim i oparłam się o ścianę. Luke odkręcił nakrętkę i podszedł do śpiącego na kanapie Michaela. Przechylił wodę, która po chwili wylała się ciurkiem na rudowłosego.
- Co kurwa...- wstał jak poparzony.
- Idź do sklepu !
- Calum albo Ash nie mogą iść ? -zapytał.
- Nie, nie możemy ! Materace same się nie zwiną i nie schowają - poinformował go Cal.
Mike z niechęcią wstał i poszedł się przebrać, a po chwili wyszedł z domu, zabierając kluczyki od samochodu.
Razem z Lukiem usiedliśmy na krzesłach w jadalni i czekaliśmy na zakupy.
Gdy Mike wrócił do domu chłopaków, od razu z Lukiem zabraliśmy się za robienie naleśników.
Po śniadaniu chłopacy zabrali się za pakowanie bagaży, namiotów i innych potrzebnych rzeczy do samochodu.
- To teraz musimy ustalić kto prowadzi - powiedział Calum.
- Wyliczanka ! - wrzasnął Ashton.
- Co ty 7 lat masz, żeby robić wyliczankę - powiedział Mike.
Blondyn pokazał środkowy palec i zaczął wyliczać.
- No i masz wyliczankę - powiedział Luke, gdy wypadło na perkusistę.
- Taa...
Sprawdziliśmy czy wszystko wzięliśmy i wsiedliśmy do auta. Mike z Ashton'em siedzieli z przodu, a ja razem z Luke'iem i Calum'em z tyłu. W Londynie panowały straszne korki i ciężko było wyjechać ze stolicy, mimo wczesnej pory. W radiu leciała akurat piosenka All Time Low. Od razu zaczęliśmy ją śpiewać i wygłupiać się. Ashton nie zwracał uwagi na licznik i jechał ponad 180/h.
- Ashton chyba policja nas zatrzymuje - powiedział Luke, odwracając się.
- Cholera ! - powiedział i zjechał na pobocze.
- Dzień dobry ! Jechał pan zdecydowanie za szybko, chyba nie muszę mówić z czym się to wiąże. Poproszę dokumenciki - powiedział policjant.
Irwin podał dokumenty, a policjant zabrał się za wypisywanie mandatu.
- Kogo tym razem mamy - spojrzał jego kolega.
- Ashton Fletcher Irwin - odpowiedział pierwszy, wskazując na blondyna.
- To ty jesteś z tego 5 Seconds of Summer ?
- Tak, a czemu pan pyta ? - odpowiedział Ash.
- Moja córka was uwielbia. Jeżeli dacie nam autograf to skończy się na upomnieniu - powiedział mundurowy.
- Ale naprawdę ? - zapytał Mike.
- Jeżeli tylko to podpiszecie - powiedział.
- Jasne.
Chłopcy podpisali jakąś kartkę papieru i podali mundurowemu, a ci puścili nas dalej.
Po 3 godzinach drogi wjechaliśmy na teren Leeds Festival. Zaparkowaliśmy na polu namiotowym. Zamieniliśmy swoje bilety na opaski i rozłożyliśmy namioty.
- Ja śpię z Mali - powiedział Cal.
- Ja z Michaelem ! - powiedział Ash.
- Nieźle to uknuliście - mruknął Luke, nie kryjąc uśmiechu.
- Jeszcze będziesz nam dziękował - szepnął Mike.
- Na pewno... - odprarł.
- O której ma przyjechać twoja siostra ? - zapytałam.
- Powinna być za jakąś godzinę - odpowiedział mulat.
Ashton wyciągnął z samochodu sześciopak piwa i podał nam po jednym.
- Ładnie to tak bawić się beze mnie ? - zapytała jakaś kobieta.
- Mali ! - krzyknął Cal i zaczął ją przytulać.
- Też się cieszę, że cię widzę, ale zaraz mnie udusisz - zaczęła się śmiać.
- Mali ! Fajnie, że jesteś - przywitał ją Ashton.
- Też się cieszę - powiedziała i przywitała się z resztą.
- Ty musisz być Mady - powiedziała podchodząc do mnie.
- Tak - uśmiechnęłam się.
- Miło mi cię poznać. Chłopacy sporo o tobie mówi - przytuliła mnie.
- Mam nadzieję, że dobrych rzeczy.
- Dobra koniec tego przywitania, teraz idziemy coś zjeść, bo umieram z głodu -
powiedział Lucas.
Wyszliśmy z campingu i weszliśmy do miasteczka festiwalowego w celu poszukania jakieś budki z jedzeniem.
- Dosyć dużo tu ludzi - powiedział Mike.
- W końcu to festival, gdzie grają dosyć znane gwiazdy i w dodatku trwa przed 3 dni - powiedział Luke.
- Dobrze, że wzięłam ze sobą kalosze, bo nie wiem jakbym uszła tu w trampkach - stwierdziłam.
- Masz rację - powiedziała Mali.
- Dziewczyny i ich problemy - powiedział Mike, po czym znalazł się w kałuży.
- Chyba te kalosze nie są takie złe. - powiedział Luke.
- Przynajmniej się nie wywalisz, tak jak ten idiota - powiedział Ashton.
- Zaraz zaczynają się koncert - powiedziałam.
- Wy idźcie, a ja pójdę się przebrać. Jakoś was znajdę - powiedział rudowłosy.
Z piwami w ręce poszliśmy pod scenę. Udało nam się znaleźć w miarę dobre miejsca. Z każdą chwilą zaczęło pojawiać się co raz więcej ludzi. Jako pierwsi na scenie pojawili się Blink 182. Bawiliśmy się świetnie. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy. W pewnym momencie stanął przede mną jakiś mężczyzna i zasłonił mi widok. Lucas zauważył to i przeciągnął mnie przed siebie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie koszulkę z logo grającego zespołu. Chłopak położył swoje łokcie na moich obojczykach i dalej oglądał wyczyny na scenie. Po 21 zrobiło się strasznie zimno, a ja nie pomyślałam, żeby wziąć z namiotu jakąś kurtkę.
- Zimno ci ?- zapytał Luke.
- Przeżyję - powiedziałam.
Chłopak zdjął swoją kurtkę i założył ją na moje ramiona i przytulił. Po koncercie The 1975 postanowiliśmy wrócić na pole namiotowe. Spojrzałam na godzinę w telefonie, która wskazywała 2:24.
- Wow - powiedziałam.
- Szybko zleciało co nie ? - zapytał Luke.
- Bardzo szybko, a dzięki za kurtkę - podałam mu ją.
- Nie wiem jak wy, ale idę spać. Jestem wyczerpana - powiedziała Mali.
- Dobranoc - powiedzieliśmy wszyscy.
Sama byłam strasznie zmęczona więc także postanowiłam się położyć.

- Co jest ? - zapytał niezadowolony.
- Przepraszam, potknęłam się.
- Spoko - powiedział.
Podeszłam do swojej torby i wyciągnęłam z niej jakieś rzeczy i udałam się do łazienki, aby się trochę odświeżyć.
Wzięłam prysznic i przebrałam się. Wyszłam z pomieszczenia po cichu, ale gdy byłam już w salonie zobaczyłam, że reszta także już wstała. Luke robił śniadanie, a Ashton i Calum wypuszczali powietrze z materacy, które były w salonie. Wczoraj chłopacy zaprosili mnie na "piżama party" i postanowili, że wszyscy będziemy spali na dole, a nie w sypialniach. Michael leżał na kanapie ze zamkniętymi oczami.
- Hej - powiedziałam do nich.
- Siemka - powiedział Cal.
- Nie żeby coś, ale byłbym wdzięczny gdyby ktoś pomógł mi w kuchni. O hej Meg ! - powiedział Luke.
- Ja ci pomogę - powiedziałam i udałam się do kuchni.
- To co robimy tym głodomorom ? - zapytał Lucas.
- Może naleśniki ? - zaproponowałam.
- Ok - powiedział.
Zabraliśmy się za szukanie potrzebnych składników, jednak żadnego nie mogliśmy znaleźć. Blondyn wyciągnął z lodówki zimną butelkę wody i poszedł do salonu. Poszłam za nim i oparłam się o ścianę. Luke odkręcił nakrętkę i podszedł do śpiącego na kanapie Michaela. Przechylił wodę, która po chwili wylała się ciurkiem na rudowłosego.
- Co kurwa...- wstał jak poparzony.
- Idź do sklepu !
- Calum albo Ash nie mogą iść ? -zapytał.
- Nie, nie możemy ! Materace same się nie zwiną i nie schowają - poinformował go Cal.
Mike z niechęcią wstał i poszedł się przebrać, a po chwili wyszedł z domu, zabierając kluczyki od samochodu.
Razem z Lukiem usiedliśmy na krzesłach w jadalni i czekaliśmy na zakupy.
Gdy Mike wrócił do domu chłopaków, od razu z Lukiem zabraliśmy się za robienie naleśników.
Po śniadaniu chłopacy zabrali się za pakowanie bagaży, namiotów i innych potrzebnych rzeczy do samochodu.
- To teraz musimy ustalić kto prowadzi - powiedział Calum.
- Wyliczanka ! - wrzasnął Ashton.
- Co ty 7 lat masz, żeby robić wyliczankę - powiedział Mike.
Blondyn pokazał środkowy palec i zaczął wyliczać.
- No i masz wyliczankę - powiedział Luke, gdy wypadło na perkusistę.
- Taa...
Sprawdziliśmy czy wszystko wzięliśmy i wsiedliśmy do auta. Mike z Ashton'em siedzieli z przodu, a ja razem z Luke'iem i Calum'em z tyłu. W Londynie panowały straszne korki i ciężko było wyjechać ze stolicy, mimo wczesnej pory. W radiu leciała akurat piosenka All Time Low. Od razu zaczęliśmy ją śpiewać i wygłupiać się. Ashton nie zwracał uwagi na licznik i jechał ponad 180/h.
- Ashton chyba policja nas zatrzymuje - powiedział Luke, odwracając się.
- Cholera ! - powiedział i zjechał na pobocze.
- Dzień dobry ! Jechał pan zdecydowanie za szybko, chyba nie muszę mówić z czym się to wiąże. Poproszę dokumenciki - powiedział policjant.
Irwin podał dokumenty, a policjant zabrał się za wypisywanie mandatu.
- Kogo tym razem mamy - spojrzał jego kolega.
- Ashton Fletcher Irwin - odpowiedział pierwszy, wskazując na blondyna.
- To ty jesteś z tego 5 Seconds of Summer ?
- Tak, a czemu pan pyta ? - odpowiedział Ash.
- Moja córka was uwielbia. Jeżeli dacie nam autograf to skończy się na upomnieniu - powiedział mundurowy.
- Ale naprawdę ? - zapytał Mike.
- Jeżeli tylko to podpiszecie - powiedział.
- Jasne.
Chłopcy podpisali jakąś kartkę papieru i podali mundurowemu, a ci puścili nas dalej.
Po 3 godzinach drogi wjechaliśmy na teren Leeds Festival. Zaparkowaliśmy na polu namiotowym. Zamieniliśmy swoje bilety na opaski i rozłożyliśmy namioty.
- Ja śpię z Mali - powiedział Cal.
- Ja z Michaelem ! - powiedział Ash.
- Nieźle to uknuliście - mruknął Luke, nie kryjąc uśmiechu.
- Jeszcze będziesz nam dziękował - szepnął Mike.
- Na pewno... - odprarł.
- O której ma przyjechać twoja siostra ? - zapytałam.
- Powinna być za jakąś godzinę - odpowiedział mulat.
Ashton wyciągnął z samochodu sześciopak piwa i podał nam po jednym.
- Ładnie to tak bawić się beze mnie ? - zapytała jakaś kobieta.
- Mali ! - krzyknął Cal i zaczął ją przytulać.
- Też się cieszę, że cię widzę, ale zaraz mnie udusisz - zaczęła się śmiać.
- Mali ! Fajnie, że jesteś - przywitał ją Ashton.
- Też się cieszę - powiedziała i przywitała się z resztą.
- Ty musisz być Mady - powiedziała podchodząc do mnie.
- Tak - uśmiechnęłam się.
- Miło mi cię poznać. Chłopacy sporo o tobie mówi - przytuliła mnie.
- Mam nadzieję, że dobrych rzeczy.
- Dobra koniec tego przywitania, teraz idziemy coś zjeść, bo umieram z głodu -
powiedział Lucas.
Wyszliśmy z campingu i weszliśmy do miasteczka festiwalowego w celu poszukania jakieś budki z jedzeniem.
- Dosyć dużo tu ludzi - powiedział Mike.
- W końcu to festival, gdzie grają dosyć znane gwiazdy i w dodatku trwa przed 3 dni - powiedział Luke.
- Dobrze, że wzięłam ze sobą kalosze, bo nie wiem jakbym uszła tu w trampkach - stwierdziłam.
- Masz rację - powiedziała Mali.
- Dziewczyny i ich problemy - powiedział Mike, po czym znalazł się w kałuży.
- Chyba te kalosze nie są takie złe. - powiedział Luke.
- Przynajmniej się nie wywalisz, tak jak ten idiota - powiedział Ashton.
- Zaraz zaczynają się koncert - powiedziałam.
- Wy idźcie, a ja pójdę się przebrać. Jakoś was znajdę - powiedział rudowłosy.
Z piwami w ręce poszliśmy pod scenę. Udało nam się znaleźć w miarę dobre miejsca. Z każdą chwilą zaczęło pojawiać się co raz więcej ludzi. Jako pierwsi na scenie pojawili się Blink 182. Bawiliśmy się świetnie. Tańczyliśmy i śpiewaliśmy. W pewnym momencie stanął przede mną jakiś mężczyzna i zasłonił mi widok. Lucas zauważył to i przeciągnął mnie przed siebie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma na sobie koszulkę z logo grającego zespołu. Chłopak położył swoje łokcie na moich obojczykach i dalej oglądał wyczyny na scenie. Po 21 zrobiło się strasznie zimno, a ja nie pomyślałam, żeby wziąć z namiotu jakąś kurtkę.
- Zimno ci ?- zapytał Luke.
- Przeżyję - powiedziałam.
Chłopak zdjął swoją kurtkę i założył ją na moje ramiona i przytulił. Po koncercie The 1975 postanowiliśmy wrócić na pole namiotowe. Spojrzałam na godzinę w telefonie, która wskazywała 2:24.
- Wow - powiedziałam.
- Szybko zleciało co nie ? - zapytał Luke.
- Bardzo szybko, a dzięki za kurtkę - podałam mu ją.
- Nie wiem jak wy, ale idę spać. Jestem wyczerpana - powiedziała Mali.
- Dobranoc - powiedzieliśmy wszyscy.
Sama byłam strasznie zmęczona więc także postanowiłam się położyć.
____________________________________________________________________________
Włącz > to.
Obudziłam się przed 10. Trochę sobie dzisiaj pospałam. Podniosłam się z łóżka i wstałam. Udałam się do łazienki wziąć prysznic. Następnie poszłam się ubrać. Ubrałam się, rozczesałam włosy i zrobiłam makijaż. Założyłam jeszcze te buty. Miałam ochotę na kawę, więc postanowiłam, że pojadę do Starbucks'a. Wzięłam kluczyki od samochodu i wyszłam z domu. Wsiadłam do pojazdu i pojechałam. Po kilku minutach byłam już na miejscu. Zajęłam miejsce i zamówiłam sobie kawę oraz ciabattę z kurczakiem, szpinakiem i suszonymi pomidorami. Po paru minutach przynieśli mi kawę oraz danie. Po zjedzeniu zapłaciłam i opuściłam budynek. Pojechałam do studia filmowego. Przebrałam się w inne ubrania i zaczęliśmy kręcić. Po niecałych 2 godzinach skończyliśmy. Ubrałam się w swoje rzeczy i pojechałam do domu. Weszłam do środka i zauważyłam Julie.
- Julia? Co ty tutaj robisz? Jak weszłaś do środka? - zaczęłam zadawać jej pytania, bo byłam trochę zdziwiona, że zastanę ją w moim domu.
- Wczoraj cały dzień się nie odzywałaś, więc postanowiłam sprawdzić co się z tobą dzieje. - opowiedziała , po czym dodała :
- A klucze sama mi ostatnio dałaś.
- A no tak, zapomniałam. Wczoraj przez cały dzień byłam z Josh'em, bo dzisiaj miał samolot do Chicago, a wróci dopiero za kilka dni albo za tydzień. - powiedziałam.
- Aha. No to fajnie. - powiedziała i uśmiechnęła się.
Poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na sofie i zaczęłyśmy rozmawiać. Nagle spytałam :
- Co miałaś na myśli mówiąc żebym uważała na Charlie'ego?
- Sama nie wiem. Po prostu tak jakoś powiedziałam. Nie chce żebyś zrobiła coś głupiego.
- Spokojnie nie musisz się o nic martwić.
Charlie to mój przyjaciel.
Porozmawiałyśmy trochę. Następnie postanowiłyśmy, że pojedziemy kawiarni na jakąś dobrą kawę. Wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do mojego samochodu. Po kilku minutach byliśmy w kawiarni. Zajęłyśmy miejsce i zamówiłyśmy kawę oraz coś słodkiego. Zamówienie przynieśli nam bardzo szybko. Gdy jadłyśmy ciasto ktoś zdzwonił do Julii. Dziewczyna odebrała go i zaczęła z kimś rozmawiać. Po skończonej rozmowie opowiedziała mi kto dzwonił.
- Dzwonił Charlie i zaraz tutaj przyjdzie. Chyba nie masz nic przeciwko?
- Nie, okej. - odpowiedziałam.
Dokończyłyśmy jeść ciasto, gdy nagle przyszedł przyjaciel. Przywitałyśmy się z nim i chłopak dosiadł się do nas. Zamówił sobie taką samą kawę. Piliśmy kawę i rozmawialiśmy oraz trochę się śmialiśmy. Było bardzo fajnie. Gdy skończyliśmy pić kawę i jeść ciasto. Zapłaciliśmy i opuściliśmy budynek.
- To co robimy? - zapytała Julia.
- Nie wiem. - odpowiedziałam.
- Mam pomysł. Zabiorę was gdzieś. - powiedział przyjaciel.
- Gdzie? - spytałam.
- Niespodzianka. Ale najlepiej jak pojedziemy jednym samochodem. - powiedział.
- No to możemy jechać moim. - odpowiedziałam.
- Okej. To ja prowadzę. - powiedział chłopak i poszedł w stronę samochodu.

- No to jesteśmy na miejscu. - powiedział.
Zaparkował samochód i wyszliśmy z niego.
- To co idziemy? - zapytał.
- Pewnie. - odpowiedziała Julia.
Najpierw szliśmy wzdłuż mola. Jest on strasznie długi. Doszliśmy do końca i przystanęliśmy na chwilę. Zaczęliśmy oglądać morze. Było pięknie. Postaliśmy kilka minut i poszliśmy do Pacific Parku. Weszliśmy i najpierw udaliśmy się kupić coś do picia. Ta droga z mola była trochę wyczerpująca. Razem z przyjaciółką usiadłyśmy na chwilę, a przyjaciel poszedł po coś do picia. Każdemu
przyniósł Coca-Cole. Wypiliśmy ją i udaliśmy się dalej. Charlie zaprowadził nas pod wielki diabelski młyn. Przyjaciel chciał się przejechać na nim. Razem z przyjaciółmi poszliśmy stanąć w kolejce, aby móc się przejechać. Wreszcie przyszła nasza kolej. Wsiedliśmy i zaczęliśmy się obracać na poziomie osi. Następnie poszliśmy na inne pojazdy. Bawiliśmy się świetnie. Czas mi bardzo szybko zleciał, bo nawet nie wiem kiedy zaczęło się robić ciemno. Postanowiliśmy już wracać. Udaliśmy się do samochodu i jechaliśmy w stronę domu. Najpierw przyjaciel odwiózł Julie do jej domu, a następnie pojechaliśmy pod jego dom. Charlie wysiadł z mojego samochodu i pożegnałam się z nim. Po kilku minutach byłam przed domem. Od razu poszłam do łazienki. Wzięłam dłuższą kąpiel. Ubrałam piżamę i udałam się do sypialni. Położyłam się w łóżku i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz