Obudziłam się jakoś po 11. Niechętnie wstałam i udałam się do garderoby. Postanowiłam ubrać to. Gotowa poszłam do łazienki. Uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż, po skończeniu zeszłam na dół przygotować sobie jakieś śniadanie. Przejrzałam całą książkę kucharską i nic nie chciało mi się przygotować. Stwierdziłam więc, że pojadę zjeść śniadanie na mieście. Wzięłam swoją torebkę, zakluczyłam dom i ruszyłam do Cadillac'a. Wsiadłam za kierownicę i ruszyłam w stronę miasta. Zaparkowałam auto koło jednej z restauracji i udałam się na śniadanie. Zajęłam miejsce i złożyłam zamówienie na : Danie Dnia. Po kilki minutach oczekiwania dostałam swoje zapragnione śniadanko. Wyglądało pysznie, więc zjadłam je z wielkim smakiem. Kawa także była dobra. Po zjedzeniu zapłaciłam i podziękowałam. Kiedy chciałam wyjść z restauracji zauważyłam, że na zewnątrz panuje niezła ulewa. Wiedziało kiedy ma się rozpadać. Ja to mam wielkie szczęście, naprawdę. Opuściłam budynek i w biegu ruszyłam do auta.
Cała mokra usiadłam za kierownicą, odpaliłam silnik i powoli ruszyłam. Boję się jeździć w deszczu. Niektórzy ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, ale jak jadą za szybko mogą stracić panowanie i bum. Wypadek gwarantowany. Na samą myśl, że jadę w deszczu miałam dziwne przeczucia. Jechałam pomału aż w końcu zatrzymałam się na skrzyżowaniu. Włączyło się zielone i kilka samochodów zdążyło, jednak ja nie. Musiałam czekać na kolejną szansę. W końcu wskoczyło żółte i zielone. Ruszyłam pomału i jechałam przed siebie w pewnym momencie odwróciłam głowę w prawo i zobaczyłam rozpędzony samochód, który pewnie chciał zdążyć na żółtym świetle. Udeżył we mnie z taką siłą, że aż odwróciło mojego Cadillaca o 180 stopni. Samochód, który jechał za mną także wjechał w rozpędzone Audi. Wypadek. Tak przeczuwałam. Na drodze zrobił się wielki korek. Od razu pojawiła się policja i pogotowie. Ja miałam przeciętą brew i strasznie bolała mnie kostka. Na miejscu oczywiście musieli być fotoreporterzy. Ciekawie, w Patricie wjechał rozpędzony samochód. Będzie niezła afera.
- Jak się pani czuję?- spytał jeden z policjantów.
- Nie najlepiej.- dodałam. - Odpiął mi pasy i powoli pomagał mi wyjść z samochodu. Mój Cadillac miał cały rozwalony przód, a mam go dopiero od kilku dni. Super :'(.
- Halo?- spytałam.
- Cześć, słyszałam o twoim wypadku.- dodała Kate.
- Tak, jakiś kretyn we mnie wjechał.- dodałam.
- Wiem, jak cię wypuszczą ze szpitala przyjedziemy po ciebie i mamy udać się na komisariat.- oznajmiła.
- Ok.
- Trzymaj się, niedługo wpadnę.- dodała i się rozłączyła.
- Jak się czujesz? - spytał siadając na krześle obok mojego łóżka.
- Nawet Ok.- dodałam. - Co ty tu robisz? Miałeś wtedy zadzwonić.- dodałam.
- Wiem, ale nie chciałem cię denerwować.- > Czy on robi sobie jaja? - > Wtedy na tej imprezie to kłóciłem się z Austinem.- oznajmił.
- Co? Dlaczego?
- Wkurzył mnie ten palant. - oznajmił. > I wtedy do pokoju wszedł on. Austin, którego tak nienawidzi Niall.
- Cześć Paaatricia.- dodał przeciągając, kiedy zauważyła Nialla. > Co ty tu robisz? - spytał blondyna.
- Jak myślisz?- dodał z sarkazmem.
- To lepiej sobie idź, bo to ja tu jestem chłopakiem Pat.- dodał Mahone.
- Nie prowokuj mnie.- oznajmił blondyn.
- Hmmm...niech zgadnę pewnie przyszedłeś tu, bo myślisz, że kiedyś będziesz z Pat. Nie rób sobie nadziei. - dodał zbyt pewny siebie. > Byłam zszokowana całą sytuacją. > Wtedy Niall wstał i już szedł w kierunku Mahona. Wiedziałam, że zaczną się bić jak na tamtej imprezie.
- Przestańcie.- dodałam.- Jeżeli przyszliście tu tylko po to, żeby sobie dogryzać i mnie denerwować to idźcie już sobie.- dodałam.
- Ale Pat.- ciągnął Mahone.
- Cześć.- powiedziałam a oni opuścili mój pokój.
- Cześć.- dodałam.
- Cześć, jak tam po wypadku?- spytała.
- Hmmm...jakiś kretyn rozwalił mi Cadillac'a, mam rozciętą brew, skręconą kostkę, Niall pokłócił się z Austinem, przez co prawie się pobili, nie no wszystko ok.- oznajmiłam.
- Wow, to nieźle. Wiesz teraz jest niezła afera, bo ten Anton jest piosenkarzem i jest o tym wypadku bardzo głośno.
- Nie no, super. A tak w ogóle to która jest godzina?- spytałam nie chcąc wyciągać telefonu z torebki.
- Jakoś przed 17. - oznajmiła.
- Co? Już?
- Tak, teraz pojedziemy na komisariat.- dodała po czym ruszyliśmy.

- C.o. t.y. t.u r.o.b.i.s.z?- mówiłam powoli.
- Chciałem cie przeprosić za to w szpitalu.- powiedział podając mi prześliczny bukiet róż.
- Niall, dziękuję.- oznajmiłam.
- Miłego wieczoru.- powiedział i już chciał iść.
- Może wejdziesz?- spytałam.
- Nie, mam próbę. Odpoczywaj. Pa.- powiedział i udał się do swojego samochodu, po czym odjechał. Zamknęłam drzwi i zakluczyłam od środka.

Nalałam wody do wazonu i włożyłam kwiaty. Były takie śliczne.

~~Alex~~
-Alex... wstawaj...- ktoś mną lekko potrząsał, więc otworzyłam oczy i...
-Toby?- wymamrotałam. Ten przyłożył palec do swoich warg.
-Shh...- zrobił. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się.
-Co jest?- zapytałam szeptem.
-Spójrz na nich.- wskazał na moją prawą stronę i zobaczyłam Agnes i Thomasa śpiących razem, wtulonych w siebie.
-Ojej...- westchnęłam z uśmiechem. Jakie słodziaki ;3
-Głodna?- zapytał chłopak. Cały czas kucał nade mną.
-Może troszkę. Ale nie chce mi się wstać.- znów się przeciągałam.
-Ech... dziewczyno..- westchnął. Odkrył mnie i wziął na ręce jak pierwszego dnia.
-Nie musiałeś.- powiedziałam kiedy byliśmy już na dole.
-Wiem, ale chciałem.- uśmiechnął się. Mimowolnie sama się uśmiechałam.
-Shh...- zrobił. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się.
-Co jest?- zapytałam szeptem.
-Spójrz na nich.- wskazał na moją prawą stronę i zobaczyłam Agnes i Thomasa śpiących razem, wtulonych w siebie.
-Ojej...- westchnęłam z uśmiechem. Jakie słodziaki ;3
-Głodna?- zapytał chłopak. Cały czas kucał nade mną.
-Może troszkę. Ale nie chce mi się wstać.- znów się przeciągałam.
-Ech... dziewczyno..- westchnął. Odkrył mnie i wziął na ręce jak pierwszego dnia.
-Nie musiałeś.- powiedziałam kiedy byliśmy już na dole.
-Wiem, ale chciałem.- uśmiechnął się. Mimowolnie sama się uśmiechałam.
-No nie wiem- oparł się o blat na przeciwko mnie - A co byś chciała?
-A co byś zrobił?
-Może omlety?
-Dobry pomysł.
-Pomożesz mi?
-No pewnie, że ci mogę je zjeść.- zaśmialiśmy się.
-Też fajnie.
-Nie no... jasne, że ci pomogę kochanie.- kochanie?! Czy mnie już całkiem pojebało? Toby spojrzał się na mnie wyraźnie zaskoczony.
-Em... przepraszam, nie chciałam. Takie nauczenie.- spuściłam głowę. Ale mi jest głupio... Speszyłam się tym wszystkim. Toby podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Nie przejmuj się. Zdarza się. Nic się nie stało. Masz chłopaka i często tak mówicie. Rozumiem to.- mówił przytulając mnie.
-Nie powinnam...
-Oj przestań. Zapomnijmy o tym, co?- zaproponował, a ja przytaknęłam tylko. Zabraliśmy się za omlety. Ja wbiłam już jajka do miski, a Toby zaczął rozgrzewać patelnie.
Siedzieliśmy i zajadaliśmy nasze przepyszne omlety, kiedy na dół zeszła roześmiana Agnes z Thomasem.
-No i jak się spało naszym gołąbeczkom?- zaśmiałam się, a razem ze mną Toby. Dziewczyna spojrzała na chłopaka przygryzając wargę.
-Tak szczerze to wspaniale.- przeciągła się przyjaciółka i pocałowała mojego kuzyna w usta. Spojrzałam na siebie z Toby’m.
-No to chyba dobrze.- zaśmiałam się.
-Sorry, ale nie zrobiłem więcej omletów.- powiedział Toby.
-Spoko, zaraz coś nam zrobię dobrego.- powiedział rozpromieniony Thom.
-Ok.- powiedziałam równo z Toby’m i znów na siebie spojrzeliśmy. Zjedliśmy i umyliśmy nasze brudne naczynia, po czym zostawiając nasze gołąbeczki same poszliśmy na mały spacer.
-To co... idziemy do koni?- zapytałam kiedy szliśmy przez
las.
-Właśnie tam idziemy.- uśmiechnął się do mnie chłopak.
-Może dziś dam radę sama wsiąść.
-Hm... wątpię w to.- zaczął się śmiać.
-Głupek..- westchnęłam idąc dalej przed siebie.
-Ej no zaczekaj.- powiedział Toby, który przez śmiech był daleko w tyle, ale szybko do mnie dołączył.
-Właśnie tam idziemy.- uśmiechnął się do mnie chłopak.
-Może dziś dam radę sama wsiąść.
-Hm... wątpię w to.- zaczął się śmiać.
-Głupek..- westchnęłam idąc dalej przed siebie.
-Ej no zaczekaj.- powiedział Toby, który przez śmiech był daleko w tyle, ale szybko do mnie dołączył.
-Którego wybierasz?- zapytał.
-No nie wiem... może tego.- wskazałam na przepiękną szarą klacz.
-Okej, to ja wezmę tego.- wiedziałam, że weźmie czarnego ogiera. Ha ha...:D
Jeździliśmy chyba 40 minut, ale już mnie tyłek bolał. Nawet dałam radę sama zejść. No dobra... prawie sama. Podjechałam razem z moją klaczą pod płotek i dzięki niemu zeszłam.
Oboje położyliśmy na trawie i oglądaliśmy chmury. Kiedy tak
leżeliśmy położyłam głowę na jego tors a on objął mnie jedną ręką. Było tak
miło... ale mój braciszek oczywiście musiał przerwać. Głupi telefon.
- Halo?
- Alex... nie uwierzysz...
- Co jest?
- Kiedy wyjechałaś jakieś 2 tygodnie temu, ja balowałem z moją dziewczyną. No i... trochę popiliśmy...
- Do rzeczy John.
- Jest w drugim tygodniu ciąży.- rozdziawiłam usta i wytrzeszczyłam oczy.
- Że co?! Żartujesz sobie...
- Nie. Mówię serio. co mam zrobić?
- Może się cieszyć?
- Ale ja nie wiem czy powinniśmy...
- Oj trudno no. Stało się to jest. Przekaż jej gratulację.
- Ale ja nie chciałem dziecka.
- Nie wiem czy wiesz, ale jest coś takiego jak prezerwatywa. Kupisz ją w każdym markecie geniuszu.
- Dzięki siostra. Ty zawsze umiesz mi pomóc.
- No od tego jestem. Pa.- rozłączyłam się.
Toby patrzył na mnie zaskoczony.
-Mój brat jest w ciąży.- powiedziałam.
-On?- wtedy zrozumiałam co powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-Zaliczył wpadkę i jego dziewczyna jest w 2 tygodniu ciąży.
-No to gratulację będziesz ciocią.- posłał mi swój jeden z nieziemskich uśmiechów.
-No chyba... Ale fajnie...Będę ciocią!- krzyknęłam z radości.
-Ale... chyba nie musisz przez to wracać do Londynu co?- posmutniał.
-O kurczę... - tylko na tyle było mnie stać. Tak, to dokładnie to oznaczało. Ale ja nie chce go opuszczać.
-Nie chce żebyś jechała.- mówił patrząc na mnie tymi swoimi smutnymi oczami.
-Ja też nie chcę cię opuszczać.- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Trwaliśmy w tym ponad 20 minut. Ale nadal nie chcę go zostawiać.
-Mój brat jest w ciąży.- powiedziałam.
-On?- wtedy zrozumiałam co powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać.
-Zaliczył wpadkę i jego dziewczyna jest w 2 tygodniu ciąży.
-No to gratulację będziesz ciocią.- posłał mi swój jeden z nieziemskich uśmiechów.
-No chyba... Ale fajnie...Będę ciocią!- krzyknęłam z radości.
-Ale... chyba nie musisz przez to wracać do Londynu co?- posmutniał.
-O kurczę... - tylko na tyle było mnie stać. Tak, to dokładnie to oznaczało. Ale ja nie chce go opuszczać.
-Nie chce żebyś jechała.- mówił patrząc na mnie tymi swoimi smutnymi oczami.
-Ja też nie chcę cię opuszczać.- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Trwaliśmy w tym ponad 20 minut. Ale nadal nie chcę go zostawiać.
Opuściliśmy polankę i wróciliśmy lasem do domu babci.
Powiedziałam im dobrą nowinę, ale wiedzieli z czym to się wiąże. Wracam o
Londynu. Jejku... ja nie chce ;c
-Najbliższy lot mam dopiero o 13.45.- westchnęłam.
-A może polecimy tym najpóźniejszym?- zaproponowała Agnes. Spojrzałam na nią.
-Wiesz, że nie możemy.- nikomu się to nie podobało.
-Najbliższy lot mam dopiero o 13.45.- westchnęłam.
-A może polecimy tym najpóźniejszym?- zaproponowała Agnes. Spojrzałam na nią.
-Wiesz, że nie możemy.- nikomu się to nie podobało.
Nadszedł czas pożegnań. Pożegnałam się z babunią, ciocią,
wujkiem a nawet kuzynem, który najbardziej będzie ubolewał, że Em go zostawia.
-Trzymaj się Thom.- mówiłam ze łzami w oczach kiedy go
przytulałam.
-Ty też mała.- powiedział i oderwaliśmy się od siebie. Wszyscy byli przed domem i się z nami żegnali oprócz Toby'ego.
-Gdzie Toby?- zapytałam i wszyscy zaczęli się oglądać. Nikt go nie widział. Zostawiłam ich przed domem a sama poszłam na ogród. Wiedziałam. Stał z rękoma w kieszeni i patrzył na huśtawkę.
-Toby..- powiedziałam niemal bezgłośnie, a on i tak się odwrócił. Wbiegłam mu w ramiona.
-Żegnaj Alex.- mówił.
-Jeszcze się spotkamy.- powiedziałam. Muszę tu wrócić.
-Mam taką nadzieję.- powiedział tylko. Musiałam już iść. Chciałam pocałować go w policzek, ale on zrobił to szybciej. I poszłam... Razem z Agnes wsiadłyśmy do auta. Teraz ja kieruje. Chciałam szybko odjechać, żeby nie widzieli jak płaczę. Tak też zrobiłam.
-Ty też mała.- powiedział i oderwaliśmy się od siebie. Wszyscy byli przed domem i się z nami żegnali oprócz Toby'ego.
-Gdzie Toby?- zapytałam i wszyscy zaczęli się oglądać. Nikt go nie widział. Zostawiłam ich przed domem a sama poszłam na ogród. Wiedziałam. Stał z rękoma w kieszeni i patrzył na huśtawkę.
-Toby..- powiedziałam niemal bezgłośnie, a on i tak się odwrócił. Wbiegłam mu w ramiona.
-Żegnaj Alex.- mówił.
-Jeszcze się spotkamy.- powiedziałam. Muszę tu wrócić.
-Mam taką nadzieję.- powiedział tylko. Musiałam już iść. Chciałam pocałować go w policzek, ale on zrobił to szybciej. I poszłam... Razem z Agnes wsiadłyśmy do auta. Teraz ja kieruje. Chciałam szybko odjechać, żeby nie widzieli jak płaczę. Tak też zrobiłam.

Kiedy zajęłyśmy już swoje miejsca w samolocie szukałam
słuchawek do telefonu. Kiedy je znalazłam i juz podłączyłam do telefonu, ktoś
do mnie zadzwonił. Szybko odebrałam i nawet nie spojrzałam któż to.
- Tak?
- Cześć kochana, jak się trzymasz? Dawno się nie widzieliśmy. Gdzie teraz jesteś?
- Emett... nawet nie wiesz jaka szkoda, że nie ma ciebie obok.- powiedziałam ze łzami, które napływały mi do oczu. Znowu.
- Co się dzieję?
- Jesteś w Londynie?
- Tak. A ty gdzie?
- W samolocie z Tennessee do Londynu.- mówiłam przez łzy.
- Daj mi znać jak już będziesz w Londynie.
- Nie ma sprawy.
- Tęsknię za tobą, wiesz?- powiedział.
- Ja za tobą też.
- Może się prześpij jak zawsze, co?
- Nie chce mi się spać. Chce mi się płakać.
- Już płaczesz.
- No tak, ale wiesz o co mi chodzi.
- Wiem, wiem. Spokojnie, niedługo się zobaczymy.
- Dobrze.
- A może zadzwoń do swojego chłopaka, co?
- Jak usłyszy, że płaczę to będzie się denerwował.
- No ale przecież jest od tego, żeby cię wspierać co nie?
- Jest w Nowym Jorku. Nie chce go martwić. Po za tym jakby wiedział dlaczego płaczę to by było gorzej.
- Hm… za ile będziesz w domu?
- Pewnie za jakieś 9 godzin.
- No to za 9 godzin dowiem się jaki jest powód.
- Pewnie tak.
- Dobra to do zobaczenia kochana. Kocham cię.
- Ja ciebie też. Pa.- rozłączyłam się.
Agnes zasnęła z słuchawkami w uszach, a ja siedziałam z głową opartą o szybę. To wszystko natchnęło mnie tak jakoś i w notatkach w telefonie napisałam tekst nowej piosenki. Byłam siebie taka dumna. Podobała mi się. Plus jest taki, że przestałam płakać. Nie chciało mi się spać, więc weszłam na facebook’a. Kiedy zobaczyłam ile znowu mam wiadomości aż się przeraziłam. Cofnęłam się do najstarszych i odpisałam na ponad 250 wiadomości od fanów. Zajęło mi to tyle czasu. Nie sądziłam, że tyle to potrwa. A za niecałe 20 minut będziemy w Londynie. Napisałam sms'a do Emett’a, że za 20 minut ma być na lotnisku i powoli budziłam moją przyjaciółkę. Kiedy zobaczyłam przez okno samolotu, że pada to się nie zdziwiłam.
-Dobra moja mama już po mnie przyjechała. Do zobaczenia jutro.- powiedziała Agnes przytulając mnie.
-Okej. Ja muszę znaleźć Emett’a.
-Pozdrów go ode mnie.- powiedziała odchodząc.
-Jasne. Pa.- wzięłam swoje bagaże i kierowałam się ku wyjściu z lotniska. Kiedy wyszłam już z wielkiego budynku zobaczyłam mnóstwo ludzi. Chodzili tacy zabiegani. W końcu… szara rzeczywistość. I ta ulewa.... Nagle ktoś mnie mocno przytulił. A kiedy poczułam jego zapach, wiedziałam już, że to Emett. Też go mocno przytuliłam. Staliśmy tak przytuleni wśród tych wszystkich wiecznie śpieszących się ludzi.
-Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało.- powiedział w moje mokre już włosy.
-Mi ciebie też. Możemy zostawić te bagaże u mnie w domu i gdzieś pójść?
-To chodź.- powiedział i niestety musieliśmy się odczepić od siebie.
Poszliśmy na nocny spacer ulicami mokrego miasta. Kierowaliśmy się nad Tamizę. A po drodze opowiadałam mu dlaczego płakałam.
-To kochasz Toby’ego tak?
-Co?! Nie! Kocham Luke’a! I to bardzo. Wiesz to. Ale Toby’ego nie widziałam tyle czasu i teraz znów musieliśmy się rozdzielić.
-Wiesz… mówisz tak jakbyś chodziła z tym całym Toby’m a Luke’a w ogóle nie było.
-Nie prawda.
-Tak to brzmi, mała.
-Ech… Może tak brzmi, ale tak nie jest. Tęsknie za nim.- westchnęłam.
-Za Luke’iem?
-Tak. Muszę lecieć do Nowego Jorku.
-Żeby go spotkać?
-Dokładnie.
-Ile tam zostaniesz?
-Nie wiem. Pewnie nie długo. Za 2 tygodnie mam tam koncert, a potem na Alaskę do dziadka lecę.
-Mogę z tobą jechać na Alaskę?
-Właściwie czemu nie?
-To super.- był taki szczęśliwy kiedy zgodziłam się, żeby jechał ze mną, że nawet ja się uśmiechałam.
Emett odprowadził mnie do domu jakoś przed pół nocą. Cieszyłam się, że pogoda nam nie przeszkodziła w wyjściu. Żegnaliśmy się w sumie 2 razy. Uwielbiam spędzać z nim czas i zawsze trudno mi się z nim rozdzielić. Za pierwszym razem się przytuliliśmy i znowu o czymś rozmawialiśmy, a za drugim zaraz po przytuleniu dał mi buziaka w policzek i wtedy każdy poszedł do siebie. Wzięłam długą kąpiel, która pomogła mi się zrelaksować a potem poszłam spać. *_*
~~Mady~~
Nie mogę uwierzyć, że ten czas na Krecie tak szybko zleciał. To nasz ostatni dzień tu. Z wielką chęcią zostałabym tu jeszcze z tydzień. Jak nie więcej. Tak bardzo nie chce stąd wyjeżdżać, ale co ja mogę poradzić. Muszę lecieć na Seszele na imprezę urodzinową Josha i Geo, na którą zostałam zaproszona. Cały lipiec zleci mi na imprezach. Od imprezy chłopaków przez urodziny Alex, kończąc na 18-ce Luke, który wyprawia ją pod koniec miesiąca z powodu ich trasy.
Wstałam z grymasem na twarzy i powędrowałam do łazienki. Ubrana podeszłam do szafy i dokończyłam pakowanie walizek. Usiadłam na fotelu na balkonie i rozejrzałam się dookoła. Zrobiłam jeszcze pamiątkowe zdjęcie. Nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie w tali. Od razu rozpoznałam do kogo należą te duże dłonie. Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam się na widok mojego chłopaka.
- Jak ja nie chce stąd wyjeżdżać- wymruczał.
- Wiesz, że mam tak samo ? - zapytałam.
- Domyślam się. Chodź zejdziemy na śniadanie i pomyślimy jak mamy spędzić ostatnie godziny na tej wyspie - zaproponował.
- Dobrze.
Udaliśmy się w stronę mojego pokoju, gdy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam je otworzyć i zobaczyłam w nich moją przyjaciółkę.
- No hej - powiedziała.
- Witamy. - opowiedziałam, wpuszczając ją do środka.
- Mam złe wiadomości. Twoi fani są na dole i czekają, aż zrobisz sobie z nimi zdjęcie i rozdasz autografy- wspomniała blondynka.
- Zaraz do nich pójdę, a teraz chodźmy na śniadanie bo jestem strasznie głodna !- powiedziałam i pociągnęłam ich za ręce.
Postanowiłam wykorzystać czas na czekanie za jedzeniem i wyjść na chociaż te 15 minut do moich fanów. Jestem im bardzo wdzięczna za to, co dla mnie robią. Zdaję
sobie sprawę, że gdyby nie oni i nie ich wsparcie nie zaszłabym tak daleko, dlatego zawsze, gdy tylko mogę staram poświęcać się im czas.
Wyszłam przed hotel, gdzie czekało dosyć duża garstka osób. Zatrzymałam się przy jednej grupie fanów. Obok mnie pojawił się ochroniarz, który miło się do mnie uśmiechnął, co odwzajemniłam. Zabrałam od nich karki i zaczęłam rozdawać im swoje autografy. Zdaję sobie sprawę ile znaczy dla nich ta zwykła kartka z jakimś podpisem. Pamiętam, że gdy miałam 12 lat mój brat zabrał mnie na koncert Justina Timberlake, do dzisiaj jestem jego wielką fanką. O mało co nie zemdlałam, gdy ustawiałam się do zdjęcia z nim.
Parę osób prosiło mnie o zdjęcia, na co oczywiście się zgodziłam. Zawsze uwielbiam spotykać się z kimś dla kogo jest się autorytetem. To naprawdę wspaniałe uczucie. Podziwiam niektórych fanów, którzy czasami czekają od 2 w nocy w miejscu gdzie mam się pojawić i to bez znaczenia na pogodę.
- Madlen kończmy już - powiedział ochroniarz.
Dałam jeszcze paru osobom autografy i ustawiłam się do zdjęcia z nimi, po czym wróciłam do środka. Moje śniadanie już dawno było na stole, przy którym siedział mój chłopak z moją przyjaciółką. Szybko zabrałam się za jedzenie posiłku.
- To co dzisiaj robimy ?- głos zabrał Matt.
- Na mnie nie liczcie ja spotykam się ze słodkim Brytyjczykiem, który jest tu na wakacjach- odparłam Miranda ze satysfakcją w głosie.
- Uuu.. a opowiesz coś więcej o nim ?- zapytałam.
- Jest mega przystojny, ma krótkie brązowe włosy postawione na żel i te jego prześliczne brązowe oczy, w których można tonąć godzinami. Do tego jest bardzo zabawny- powiedziała rozmyślając o nim.
- A ma może brata ?- zapytałam.
- Yhm.. Ja tu jestem !- przerwał nam oburzony Matt.
Zaśmiałyśmy się na co mój chłopak przewrócił oczami. Postanowiliśmy pójść dzisiaj na hotelowy basen. Od razu po odłożeniu naszych rzeczy przy leżakach wskoczyliśmy do wody. Matt podpłynął do mnie i mocno mnie przytulił.
- Co ty robisz ? - zapytałam zdziwiona jego reakcją.
- Przytulałam się do mojej dziewczyny - chłopak pocałował mnie w policzek.
- Meg zobacz tamten przystojniak przy barze ciągle się na ciebie patrzy - powiedziała Miranda podchodząc do nas.

- Ten wysoki blondyn bez koszulki. Jejku jakie ciacho.- dziewczyna odpłynęła.
- Czy ja o czymś nie wiem ?- zapytała dziewczyna, gdy wróciła na ziemię.
- Co masz na myśli ?- zapytał Matt.
- No od samego rana zachowujecie się jakbyście byli co najmniej razem. Z resztą teraz też nie szczędzicie sobie czułości - wytłumaczyła.
- Przed tobą to chyba nic nie da się ukryć - stwierdził brunet.
- Czyli wy... Gratulacje ! - blondynka mocno nas przytuliła.
- Dzięki - powiedziałam przez śmiech.
Po paru minutach wyszliśmy z wody i położyliśmy się na leżakach. Zaczęłam się opalać.
- Musimy kiedyś powtórzyć takie wakacje, bo było fantastycznie !- powiedziała pełna entuzjazmu Miranda.
- Masz rację, było zajebiście.
- Dziewczyny wakacje się jeszcze nie skończyły ! Samolot mamy dopiero przed 23, a jest dopiero 15. Daje wam 40 minut i widzimy się przed głównym wejściem do hotelu. - powiedział Matt.
- Przepraszam was, ale ja jestem umówiona z moim Brytyjczykiem i mam zamiar spotkać się z nim - odpowiedziała moja przyjaciółka.
- W takim razie za 40 minut jestem u ciebie w pokoju Meg- pocałował mnie w policzek i odszedł.
Zabrałam swoje rzeczy i udałam się w stronę mojego pokoju. Wzięłam prysznic, żeby zmyć z siebie chlor i przebrałam się. Spięłam swoje włosy w wysoką kitkę i zrobiłam lekki makijaż. Gdy byłam gotowa wyszłam z łazienki i zobaczyłam na łóżku Matta, który w ręku trzymał swój telefon. Od razu, gdy poczuł uginający się materac spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, co ja od razu odwzajemniłam.
- To co robimy ?- zapytałam.
- A na co masz ochotę ?- zamruczał do mojego ucha.
- Hm... Może chodźmy na spacer ?
- Niech ci będzie.
Chłopak chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy z hotelu. Skierowaliśmy się w stronę miasteczka.
W czasie naszego chodzenia zgłodnieliśmy i postanowiliśmy wejść do pobliskiej restauracji na obiad. Matt odsunął mi krzesło i wskazał ręką, żebym na nim usiadła po chwili sam usiadł na przeciwko mnie. Kelnerka podała nam karty, z których wybraliśmy nasze dania.
Po wyjściu z lokalu pochodziliśmy jeszcze trochę po miasteczku i przeszliśmy się na plażę.
Wiatr rozwiał moje włosy, które chwilę temu Matt rozpuścił. Szum wody było słychać z daleka. Uwielbiam spędzać czas na plaży. Matt szedł za mną. W pewnym momencie poczułam na swoich plecach wodę. Stwierdziłam, że nie będę zwracała uwagi na wygłupy bruneta i szłam dalej. Chłopak po chwili przytulił się do mnie i objął w tali.
- Kocham cię - szepnął mi do ucha.
Po raz pierwszy usłyszałam od kogoś te słowa z taki uczuciem. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Chłopak chwycił moje dłonie w swoje i złączył je ze sobą. Zaczął powoli się do mnie przybliżać i czule mnie pocałował.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam po tym jak się od siebie oderwaliśmy.
Przed 19 wróciliśmy do hotelu i zabraliśmy swoje walizki. Całą trójką pojechaliśmy na lotnisko. Odbyliśmy odprawę. Niestety Miranda nie mogła lecieć z nami na Seszele i musiała lecieć do LA.
~~Oliv~~
Przebudziłam się przed 3. Rozejrzałam się dookoła. Julia jeszcze spała. Zaraz lądujemy. Obudziłam dziewczynę. Po kilku minutach wysiadłyśmy z samolotu. Udałyśmy się do taksówki, która zawiozła nas do domu. Julia pojechała do mnie do domu. Byłyśmy już przed moim domem. Weszłyśmy i odłożyłyśmy walizki. Zaprowadziłam Julię do pokoju gościnnego. Dziewczyna poszła spać. Ja udałam się do łazienki wykąpać się.
Założyłam piżamę i poszłam spać. Byłam trochę wykończona. Obudziłam się po 10.
Od razu lepiej się czułam. Wstałam i poszłam się ubrać. Ubrałam to. Poszłam do łazienki uczesać się i zrobić jakiś lekki makijaż. Zeszłam na dół do kuchni. Otworzyłam lodówkę i chciałam sprawdzić co mam do jedzenia. Okazało się, że lodówka jest pusta.
Wzięłam kluczyki do samochodu i szybko pojechałam do sklepu kupić coś.
Byłam już na miejscu i szybkim krokiem udałam się do sklepu. Po zrobieniu zakupów pojechałam do domu.
Gdy weszłam Julia już nie spała. Odłożyłam zakupy w kuchni i zastanawiałam się co przygotować na późne śniadanie. Przygotowaliśmy sobie croissanty z owocami i do tego koktajl truskawkowy. Smakowało pysznie.
Po zjedzeniu posprzątałyśmy.
- Może pójdziemy przejść się po sklepach? - zapytała dziewczyna.
- W sumie to czemu nie. - odpowiedziałam.
- Okey. To jedziemy.
Wyszłyśmy z domu i udałyśmy się do mojego samochodu.

Zaparkowałyśmy samochód i poszłyśmy w stronę centrum. Chodziłyśmy sobie po sklepach. Po około 2 godzinach poszłyśmy na kawę. Zamówiłyśmy zamówienie, które szybko nam przynieśli. Siedziałyśmy i piłyśmy kawę.
Po wypiciu miałyśmy iść dalej. Wstałam z krzesła i nagle ktoś podszedł do mnie z kwiatami.

Gdy chłopak nie wiedział co ma już mówić przytuliłam go. Chłopak zrobił to samo. Następnie podarował mi kwiaty i pocałował mnie. Usiedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać.
- Skąd wiedziałeś, że tu jesteśmy? - zapytałam.
- Julia wysłała mi sms'a. - odpowiedział.
Wszyscy się uśmiechnęliśmy. Mieliśmy zamiar już iść.
- Idziesz z nami? - spytała Julia.
- Nie, może innym razem. - odpowiedział. - Będziesz później w domu? - zapytał.
- Tak. - odpowiedziałam.
- Okey.

Pożegnałyśmy się z chłopakiem i poszłyśmy dalej na zakupy. Po godzinie postanowiłyśmy wracać do domu. Wysiadłyśmy z samochodu i wzięłyśmy torby z zakupami. Weszłyśmy do mnie do domu.
Odłożyłam zakupy w salonie. Julia postanowiła wracać do domu. Zamówiła taksówkę i poszła zabrać swoją walizkę. Taksówka bardzo szybko przyjechała. Pożegnałam się z dziewczyną i pojechała. Ja w tym czasie poszłam zanieść torby z zakupami do garderoby. Następnie postanowiłam, że pójdę pobiegać. Przebrałam się w ubrania sportowe. Wyszłam z domu i pobiegłam w stronę parku. Biegałam tam, a później po 2 godzinach wróciłam do domu. Od razu poszłam wziąć prysznic.
Nie miałam zamiaru dzisiaj nigdzie już iść i przebrałam się w luźniejsze ubrania. Zrobiłam się strasznie głodna po tym bieganiu.
Nie chciało mi się nic robić, więc zamówiłam sobie pizze. Po około 20 minutach przywieźli mi ją. Wyglądała pysznie. Byłam tak strasznie głodna, że zjadłam ją prawie całą. Posprzątałam po posiłku i poszłam do sypialni. Wzięłam walizkę i włożyłam do niej kilka ubrań. Jutro mam samolot na Seszele, bo Josh ma urodziny. Było już przed 20. Położyłam się na łóżku i włączyłam sobie jakiś film. Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Musiałam wstać i iść otworzyć. Przyszedł Josh. Przywitałam się z chłopakiem i udaliśmy się do mojej sypialni, gdzie oglądałam film. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy oglądać. Siedziałam wtulona w niego. Gdy skończył się film włączyliśmy jeszcze jeden. Zaczęłam oglądać i w połowie filmu zasnęłam...
Jak patrze na te obrazki z jedzeniem, to aż jestem głodna :D
OdpowiedzUsuńFajny ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe zwroty akcji. Bardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuń"Przeznaczenia nie oszukasz" ;3 jak tajemniczo ^^
OdpowiedzUsuńuwielbiam !!!
OdpowiedzUsuń